Kiedy skończy się wojna?

 Z racji tego, że względnie celnie przewidziałem dalszy rozwój wojny rosyjsko-ukraińskiej, napisawszy w 2014, że sytuacja w 2022 będzie wyglądać w pewnym przybliżeniu tak jak dziś wygląda, to stylem prawdziwego hazardzisty, napiszę jeszcze raz o przyszłości. A później zobaczymy i się pośmiejemy. 

Dla jasności- napiszę teraz i absolutnie nie będę tego tekstu edytował (chyba że ortografy, literówki i w ekstremalnej sytuacji niejasne gramatycznie zdania). Jak teraz będzie, tak zostanie. W sumie niepotrzebnie to podkreślam, bo jeszcze nic takiego nigdy nie zrobiłem, ale tu podkreślam specjalnie, bo i specjalnie będę spekulował.

Zaczynamy 28.04.2022 roku

Ogólnie- Ukrainie nie zabraknie ani pieniędzy, ani sprzętu, ani motywacji do prowadzenia wojny. Co zasadniczo implikuje, że ją wygra. Zresztą oczekiwania co do wyniku sa następujące: Rosja wygra jeśli dokona destrukcji państwa ukraińskiego albo przez aneksję albo przez zainstalowanie rządu marionetkowego, a Ukraina wygra jeśli zachowa niepodległość. Rosyjskie cele wojenne są już niemożliwe do realizacji, i ta wojna jest dla nich przegrana. Ale jak bardzo przegrane, ile będzie jeszcze ofiar i co dalej, to jest kwestia szczegółowego rozwoju sytuacji.

Otóż najbliższe tygodnie to będą stopniowo wzbierające na sile ofensywy ukraińskie. Pierwsza w stronę Mariupola, o ile nie upadnie do końca kwietnia. A w tym tempie problemem może być jedynie woda, kilka dni bez żywności to jeszcze nie jest sprawa krytyczna (ja wiem, dla ludzi siedzących w zimnie, rannych i dzieci znacznie gorsza, ale jest jak jest)

Czyli- jeśli nie zabraknie wody, to Mariupol zostanie częściowo odblokowany w pierwszym tygodniu maja. Powiedzmy do dnia zwycięstwa w kacapskim kalendarzy. Częściowo odblokowany, to znaczy, że opancerzone i uzbrojone konwoje będą mogły się przedrzeć do huty i z powrotem. 

Następnie, po drobnej przerwie operacyjnej, czyli prawdopodobnie w drugiej połowie maja ruszą dwie ofensywy. Jedna na północy druga na południu. Ta północna zapewne będzie miała na celu odcięcie jednostek rosyjskich w okolicach Izyum, a południowa- nie mam pojęcia. Najprędzej chyba na Melitpol, odcinając jednostki między Mariupolem a Melitpolem, ale równie dobrze może ruszyć od Chersonia w stronę Krymu. Albo gdziekolwiek indziej przez stepy, tam nie ma żadnych barier fizycznych oprócz Dniepru i Krymu.

Te ofensywy będą jeszcze raczej powolne, nastawione bardziej na zużycie przeciwnika niż odbijanie terenu. Tempo ofensyw będzie zależało od stanu przeciwnika, który jest marny, ale jak zły i jak chętny do poddawania się to się dopiero okaże. Mogą potrwać po 2 dnia, a równie dobrze po 2 tygodnie.

Po udanych ofensywach (i nie mam wątpliwości, że będą udane) nastąpi kolejna pauza operacyjna, tym razem bez żadnego zagrożenia ze strony armii rosyjskiej- ponieważ w kotłach lub odwrotach straci ona kolejne 20-40 batalionów oraz wcześniej ok 10 na odcinku Mariupola. To oznacza, że realna siła armii rosyjskiej będzie w okolicach 30-50 batalionów i to jest tak ogólnie żart w stosunku do długości frontu. Krótko mówiąc, front się będzie musiał załamać i po krótkiej przerwie wojska Ukrainy rozpoczną po prostu natarcie na całej linii, zatrzymując się dopiero na granicy. To nastąpi w czerwcu, trudno powiedzieć kiedy dokładnie i doprowadzi do odbicia co najmniej do granicy z 24.02. a całkiem prawdopodobne, że też zajęcia okupowanej części Donbasu. 
Taki rozwój wydarzeń może jednak spowodować problem polityczny, taki że część sojuszników uzna, że sprawa jest załatwiona i mogą resztę olać. Rozwiązaniem jest oczywiście spowolnić ofensywę, pozostawić w rękach przeciwnika część terenów zajętych po 24.02 i odbić te zajęte wcześniej. W ten sposób w rękach rosyjskich pozostaną rolnicze tereny Ługańska, ale zawali się most na Krym i rozpocznie ukraińska ofensywa. Krym zawsze był naturalna fortecą i jedyne łatwe zajęcie w historii odbyło się w 2014. Ale z drugiej strony walki będą w momencie, kiedy z armii rosyjskiej już nie tak wiele pozostanie, a cały półwysep będzie odcięty od zaopatrzenia. Jednak czas walk jest chyba całkowicie niemożliwy do przewidzenia. Powiedziałbym, że walki o Krym zakończą się pomiędzy połową lipca a połową sierpnia. I to też będzie koniec aktywnej części wojny, chwilę potrwa oczyszczanie obszarów przygranicznych i ogólnie linia frontu z końcem sierpnia będzie się pokrywać z granicą międzynarodową.

Ale to nie będzie oznaczać pokoju. Podpisanie traktatu pokojowego bez kapitulacji Ukrainy oznacza koniec Putina i prawdopodobnie też jego całego reżimu. Dlatego Rosja już pozbawiona możliwości ofensywnych będzie udawać, że ta wojna trwa. Będą ataki rakietowe i może nawet lotnicze na terytorium Ukrainy, będzie minowanie i próba utrzymania blokady morskiej, oczywiście będzie trwał sabotaż i wojna elektroniczna. Więc w tym sensie wojna się nie skończy, aż do upadku reżimu w Rosji.

Ta faza potrwa prawdopodobnie do końca życia Putina. Które może zakończyć się mniej lub bardziej naturalnie wkrótce i to otworzy drogę do negocjacji, albo potrwać jeszcze rok, dwa, albo i więcej i to otworzy drogę do całkowitej implozji rosyjskiej gospodarki.

W tym kontekście musimy pamiętać o takim drobiazgu jak to, że ziarno siewne, sadzeniaki ziemniaków, czyste genetycznie nasienie byków i inne tego typu rzeczy są także do Rosji importowane. Z zachodniej Europy, a jakże. Tak samo jak maszyny rolnicze i części do nich. Rosja jest dziś co prawda dużym eksporterem płodów rolnych, ale ich produkcja opiera się nie tylko na zachodniej technologii, ale jest całkowicie uzależniona od ciągłych zachodnich dostaw. Które albo są już objęte embargiem, albo sparaliżowane przez embargo w logistyce, albo przez odmowy sprzedaży przez dostawców. 

W tym roku już zostało zasiane co miało być. I zapewne będzie jakoś zebrane, może nie w całości, ale prawie. Ale w przyszłym ziarno i inne do sadzenia będzie gorszej jakości, nawozy będą, ale trucizny rolnicze już niekoniecznie, sprzęt się zacznie sypać i zbiory na pewno będą dużo niższe niż normalne. 

Na to nakładamy presję związaną z brakiem dewiz i konieczność eksportu co się da. A da się zabrać żarcie i je wywieźć, w końcu Stalin to zrobił, to i Putler może. 

Oraz w szybkim tempie staje cała reszta gospodarki. Rwą się łańcuchy dostaw, logistyka nie działa i sytuacja pogarsza się z każdym dniem. Dziś poza kolejowym handlem z Chinami, realnie pozostał jeden jakby działający kanał transportu- ciężarówkami przez Gruzję do Turcji. Jakby, bo z obu stron Gruzji czas czekania na granicach zaczyna się liczyć w tygodniach, a nawet gdyby wszystko szło idealnie, to przepustowość wąskich, górskich dróg nie pozwoli na rozwiązanie 10% problemów logistyki Rosji.  

Sądzę, że do pełnego zatrzymania pozostają krótkie tygodnie. I dopiero wtedy się rozpocznie prawdziwa fala bankructw i zwolnień, jakieś okresy wypowiedzenia. Czyli do kieszeni przeciętnych pracowników nowa sytuacja gospodarcza uderzy w pełni tak gdzieś dopiero w sierpniu- wrześniu. 

Te dwie rzeczy się prawdopodobnie zbiegną. Katastrofa militarna razem z gospodarczą. I dopiero wtedy, z pustą michą, przeciętny mieszkaniec Kacapii rozpocznie szukanie winnych. I prędzej czy później ktoś zada pytanie czy może rządy w Rosji nie są tak doskonałe jak się wszystkim wydawało. Ktoś inny go posłucha, ktoś wyjdzie na ulicę. I oczywiście zostanie spałowany. Ale od pałowania michy nie przybywa i w końcu się uzbierają tacy, którym to będzie wszystko jedno i też wyjdą. Paru się zastrzeli, będzie jeszcze chwila spokoju. Tylko że potem się pojawiają tacy, którym już jest kompletnie wszystko jedno, bo nie mają żadnej alternatywy i to jest koniec. Oczywiście niekoniecznie koniec rządów Putina, on już udowodnił, że dla niego jest całkowicie OK rządzić kupką gruzów i stosem czaszek, co za różnica czy tak będzie wyglądać Grozny, Mariupol, Kursk czy Moskwa. Jak długo potrwa ta faza?

Może całkiem długo, nawet wiele lat. Im dłużej tym bardziej nie będzie co zbierać, ale też na dłużej oddali jakiekolwiek zagrożenie ze strony Moskwy. Na wszystkich polach. 

Powiedziałem. Zajrzymy tu za kilka tygodni, potem miesięcy i wszyscy się pośmieją. Albo to ja będę się śmiał ostatni....

34 komentarze:

Anonimowy pisze...

Sowiety nigdy sie nie przyznaja do porazki z "jakas tam Ukraina".Wiesz jak juz sobie zaczynaja tlumaczy porazki?-otoz wielu w Rosji JUZ twierdzi ze oni walcza NIE z Ukriana ale z calym Nato ktore wyslalo swoje wojska na Ukraine.No a wojska Nato to "wiadomo ze chca napasc na swieta matuszke Rosje" itp itd.Co sprowadza sie do powszechnej mobilizacji w Rosji a moze i paru taktycznych nukow-tak wiec militarnie to az tak bardzo Ukraina tej wojny nie moze wygrac.Na pewno Ukraina obroni niepodlegosc ale sadze ze nic wiecej-Sowiety przyparte do muru predzej spala atomowmym ogniem tysiace Ukriancow niz chocby oddadza Krym.Oczywiscie gospodarczo to bedzie dla nich nawet gorzej bo nawet zdradzieckie szkopy(ktore na razie kreca jak moga)beda musialy sie od nich odciac.No chyba ze oligarchowie i generalowie KGB dojda do wniosku ze same straty z tej wojny i "car musi odejsc"-co na krotka mete byloby dobre(swiat odetchnie)ale na dluzsza niekoniecznie(sowiety nie zostana dobite i w jakiejs formie przetrwaja aby znowu macic za dekade czy dwie).


P.S.Mysle ze jednak nieco przeceniasz rezerwy demograficzne i sprzetowe Ukrainy-demografia jest u nich padaka tak samo...jak w Rosji a sprzet to glownie z magazynow dawnego Ukladu Warszawskiego i wiekszosc juz poszla na front.Ja widze to jako remis ze wskazaniem na Ukraine-z czego oczywscie ruskiee trolle zrobia "wielkie zwyciestwo Rosji"....chocby dlatego ze "Rosja obronila Krym przed inwazja Nato"-na sto procent bedzie taka ruska narracja (lacznie z twierdzeniami ze na Ukrainie to cale dywizje Natowskie byly i inne bzdury.).Remis wiec tlyko kiedy?-oie storny juz maja powoli dosc wiec moze gdzies w czerwcu kiedy stanie sie jasne ze obie strony sa juz wyczerpane.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
1. Po pierwsze to trzeba założyć, że te wszystkie rakiety i głowice jeszcze działają.
2. Po drugie, że ktoś w ogóle taki rozkaz wykona.
I na koniec zapytać się o cel. To już nie będzie żadne przygotowanie natarcia, a tylko tępy odwet, bez znaczenia militarnego.

Demografia. Nikogo nie interesują miliony w kamaszach, ani ile ich będzie za 20 lat. Na dziś ważne jest to, ile kto może wystawić piechoty nadającej się do walki i kiedy.
Ukraina ma jeszcze do zmobilizowania jakieś 300 tys żołnierzy z niedawnym doświadczeniem frontowym, Rosja coś około 0. Obecny stan jednostek jest w okolicach pełnych stanów w Ukr i w piechocie dobrze poniżej połowy w Rus. O czym ty mówisz?
Rosja może: przeprowadzić mobilizację, następnie szkolić zmobilizowanych =min. 3 miesiące, trzeba mieć podoficerów (nie ma w ogóle), oficerów do nowych jednostek (użyźniają ukraińskie czarnoziemy), łączność (nie ma w ogóle, analogowy złom lub cywile ersatze), logistykę (aktualnie w stanie zawałowym na całym froncie) i amunicję (właśnie się spaliła jedyna fabryka produkująca rozpuszczalniki, bez których się nie da produkować)

pilaster pisze...

Prawdę pisząc, to ta wojna trwa już znacznie dłużej niż się pilaster spodziewał, bo sądził on, że Putin ma zasoby na maksimum miesiąc walk. Z tego też powodu pilaster był święcie przekonany, że do żadnej inwazji na Ukrainę nie dojdzie. A tu już dwa miesiące i proces dekompozycji Rosji jeszcze nie jest wyraźnie widoczny. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Im dłużej uda się Putinowi maskować klęskę i kuglować propagandą, z tym większym hukiem tam się wszystko w końcu zawali.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

"Ukraina ma jeszcze do zmobilizowania jakieś 300 tys żołnierzy z niedawnym doświadczeniem frontowym"

A niby o kim mowimy-jedyna taka grupa to ci ktorzy brali udzual w wojnie w 2014-naprawde uwazasz ze ci ukrainscy wojskowi ktorzy walczyli w 2014 maja doswiadczenie wojskowe?-no chyba doswiadczenie w przegrywaniu.No i w takim razie jakies doswiadczenie maja tez Ruscy ktorzy wtedy brali udzial w inwazji...a reszte sie dobierze.Gospodarka ruska jak slusznie zawuwazyles wlasnie sie wali ale na rezerwach z czasow sowieta jeszcze mozna troche pojechac(amunicji im tak predko nie zabraknie-bylo tego tyle ze nawet oni nie dlai rady rozkrasc).Dla mnie jestes zbytnim optymista-obecnie obie strony mowiac brutalnie "miela" sie na luku donieckim i kto bo tam nie wyszedl z tego zwyciesko bedzie to zwyciestwo pyrrusowe.Strategicznie oczywiscie rusek wlasnie przegrywa ale przypomne ze juz cztery kraje UE placa im za gaz i rope rublami a kolejne 10 sie szykuje("praworzadna" UE znowu okazuje sie sprzedajna szmata).Dla mnie koniec bedzie wlasnie okolo czerwca kiedy juz wszysc beda robic bokami.

Piotr34

Piotr34

kmat pisze...

Jakaś ofensywa na Mariupol może pójść nawet jeśli ten padnie. Po prostu jej sukces oznacza odcięcie frontu południowego od dostaw z Donbasu. Rosja musiałaby z powrotem zaopatrywać naokoło przez Kubań i Krym. A jakby jeszcze artyleria była w stanie rozpirzyć most kerczeński to cud miód i orzeszki.
Co do dalszego przebiegu - ryzyko, że Putin odpali jakieś niuki jednak jest. Dlatego raczej spodziewam się wojny na wyczerpanie, takiego gotowania żaby, którą prędzej wygra Ukraina. Po prostu pewnego dnia państwo rosyjskie się na amen zatnie i przestanie banglać. A czem ma się zaciąć? Trzy rzeczy:
1) Tak duży i słabo zaludniony kraj jest dość kosztowny w utrzymaniu. To znaczy, że trzeba wydać więcej aby utrzymać jakąś elementarną spójność. Nawet nie chodzi o jakieś ruchy odśrodkowe.
2) Od sankcji zaczyna zdychać ichni przemysł samochodowy, kolejowy i lotniczy. Komunikacja będzie się zwijać, gdy nieserwisowane samochody, pociągi i samoloty zaczną się rozsypywać.
3) Jak to jest, że Rosja odłożyła spore rezerwy (teraz zamrożone), pomimo kryzysu, sankcji i spadku cen ropy? Ano musieli ciąć, czy wręcz rżnąć na wydatkach. Pytanie na jak elementarnych funkcjach państwa cięli i rżnęli.

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
Komentarz usunięty. Linkowanie do godzinnego filmu bez konkretnego argumentu i wskazania fragmentu który coś potwierdza/zaprzecza nie jest dyskusją na poziomie i tego tu nie ma.

Anonimowy pisze...

@maczeta Ockhana nikt nie bierze jeszcze możliwości pośredniej z użycia broni jądrowej, czyli strzał z broni taktycznej w jakiś poligon na Ukrainie albo nawet w Polsce np na drawsko. Zniszczeń i zgonow nie będzie, ale pokaż siły zatrważający. Przecież NATO za strzał na poligon nie zbombarduje Moskwy czy Petersburg.

Wojtek inżynier pisze...

Szaleństwa Rosji nie można nie docenić, więc ryzyko istnieje. Ale nie mamy innej alternatywy. Albo twardo z kacapami, albo możemy oddać się im w niewolę. Ukrainę oddać musielibyśmy im dziś, Polskę za kilka lat, Niemcy wschodnie za dekadę - dwie, resztę Europy później.
Często mówi się o dalekosiężnych planch Chin (i w ogóle pomija ich głupotę, choćby za Mao, ale przecież nie on pierwszy w krótkim czasie doprowadził Chiny do ruiny, wcześniej był genialny cesarz, który kazał spalić wszystkie większe okręty, bo z podróżowania nie będzie nic dobrego), ale Rosja co by nie pisać, w kolekcjonowaniu terytoriów i rusyfikacji była bardzo skuteczna. Nie została największym powierzchniowo krajem globu przypadkiem, choć na szczęście bardziej rozpędem.

I liczyć możemy, że na Ukrainie imprializm Rosji się skończy. Niestety mentalnie te ~140 mln ludzi wiele wytrzyma i pewnie trzeba 3 pokoleń, by ryzyko ze Wschodu przeminęło, bo oni choć biedni i głodni, nie nauczą się wolności i tolerancji dla innych. A nawet ten głód nienawiść do innych i desperację może podsycić.

Ale nie mamy wyboru.

PawelW pisze...

@Wojtek Inżynier
wcześniej był genialny cesarz, który kazał spalić wszystkie większe okręty, bo z podróżowania nie będzie nic dobrego

No nie do końca tak było.
Po prostu była na Chińskim dworze walka frakcji (kupcy kontra urzędnicy). Dopóki żył cesarz opierający się na jednej frakcji (kupcach), to potężne fundusze szły na drogie wyprawy Zheng He zaniedbując! problem barbarzyńców na północy.
Kiedy cesarz zmarł, a przyszedł opierający się na urzędnikach, to pochylono się bardziej nad palącymi problemami północnych granic. Zasadnie, bo przecież dopiero jakieś 40 lat przed wyprawami Zheng He chińczycy pozbyli się w końcu obcej, bo mongolskiej, dynastii Yuan z północy (a jej ustanowienie stulecie wcześniej kosztowało Chiny życie 60 milionów chińczyków - czyli połowę ówczesnej populacji).
To, że skoncentrowano się na bieżących problemach z barbarzyńcami z północy, a nie przewidziano barbarzyńców z europy na statkach za kilka stuleci, to ciężko nazwać głupotą. Po prostu czarny łabędź.

Wojtek inżynier pisze...

Ale wyczynów Mao nie można nie docenić. I wszystko wskazuje, że Mao w Kubusiu Puchatki coraz bardziej się odradza. Oczywiście nie w tej skali, ale Chiny doszły w okolice 1/3 PKB per capitia polskiego i już zaczynają się zwijać. I bardzo dobrze.
A wracając do Rosji - jej obawiam się bardziej, bo w stanie ruiny jest od zawsze, a na mapie rośnie. Liczę jednak, że my urośniemy w siłę na tyle, by to wściekłe zwierze zwyczajnie połamało sobie zęby, jak na Ukrainie. A właśnie - Ukrainę też w małym stopniu, ale jednak Rosja zajęła. Czy utrzyma? Krym prawie na pewno, resztę - zobaczymy za pół roku.
Bardzo lubię czytać MO, bo wiele razy przewidział rzeczy, których nikt inny nie widział i lubię jego optymizm. Sam pamiętam moje przepowiednie, które się sprawdzają (20 lat rządów PiS z okolic 2017) i zawsze wolę się mylić (bo jestem pesymistą).

Anonimowy pisze...

Puszki z przeterminowany o 7 lat jedzeniem,kamizelki kuloodporne bez plyt balitycznych,rakiety manewrujace z tranzystorami z lat 70-tych w srodku,puste pancerzez reaktywne(material wybuchowy ukradziony i rozprzedany),powykrecane systemy lacznosci w czolgach a w magazynach z bronia strzelecka zamiast ak-74 z lat 80-tych Mosiny z lat 30-tych itp itd-to sa wszystko POTWIERDZONE FAKTY a teraz krazy teoria "spiskowa" ze Rosja PODOBNO ma duzo MNIEJ broni atomowej niz sie powszechnie uwaza-PODOBNO w wielu magazynach leza bomby atomowe ktore sa niczyzm wiecej jak pustymi skorupami bo uran ukradzionio i rozprzedano.General Korupcja w akcji.

Piotr34

Anonimowy pisze...

@Maczeta and all

Naprawde polecam kanal na Youtubie "kapitan Lisowski"-zdecydowanie nie tylko wiedza o czym mowia ale maja jakas wiedze insiderska-masa ciekawych informacji ktorych NIE MA gdzie indziej.

Piotr34

Anonimowy pisze...

„Chiny doszły w okolice 1/3 PKB per capitia polskiego i już zaczynają się zwijać” - po czym to wnosisz Wojtku?

Anonimowy pisze...

IMO w przypadku Chin to nieuchronne ze względu na model rozwoju regionalnego zaczynając od Japonii. Najpierw szybki rozwój oparty na eksporcie, potem kryzys finansowy (Japonia lata 90) i stagnacja. Chiny osiągną to na niższym poziomie rozwojowym.

Wojtek inżynier pisze...

Nie wiem, jak odpowiadać anonimowi, ale to wiedza ogólna - google i sprawdzanie wskaźników. Zniewolone społeczeństwo nie ma szans przeskoczyć Zachodu inaczej niż swoją liczebnością. Ale i tu wygrywają już Indie :-)

Anonimowy pisze...

Chodzilo mi o to zwijanie…

To ze nas nie przeskocza to w pewnym sensie zgoda, ze zniewolenie, ale to ze sie zwijaja to juz niekoniecznie, stad moje pytanie.

No no wskazniki talkie, ze 1/3 naszego PKB to faktycznie sprawdzic latwo, tylko ze poki co rosnie https://tradingeconomics.com/china/gdp to samo populacja https://www.worldometers.info/world-population/china-population/

futrzak pisze...

@Wojtek:

BTW: "przeskakiwanie liczebnoscia" to koncept przestarzaly w dzisiejszych czasach. Byc moze mial jeszcze jakies zastosowanie w zeszlym wieku, kiedy panstwa narodowe trzymaly sie dobrze, ale dzisiaj przy mozliwosci milionowych migracji, jest kompletnie bez sensu (no chyba ze mowimy o kompletnej zamknietej dyktaturze jak Korea Polnocna).
Nie sięgajac Dalekiego Wschodu (ktorego specyfika jest w zasadzie nie znana w Polsce) - z Polski od czasu wejscia do UE wyjechalo dobrze ponad 2 mln ludzi co kompletnie zmienilo krajobraz ekonomiczno-spoleczno-polityczny kraju.

Z Rosji, w zwiazku z napascia na Ukraine i gwaltownym pogorszeniem sie warunkow zycia w tejze, odbyl sie (i nadal odbywa) drenaz wysokowykwalifikowanych specjalistow, co juz zaczyna miec znaczacy wplyw na sytuacje w tych branzach - wplyw negatywny.

Indie sa bardzo ludnym krajem juz od dekad i nic z tego, poza skrajna bieda, nie wynika, a indyjscy wysokowykwalifikowani profesjonalisci wola robic kariery w USA i innych panstwach pierwszego swiata.
Gdyby cos takiego jak prymitywny headhunt mial dzis znaczenie, to bylby granice w Europie/USA otwarte dla wszystkich imigrantow z Afryki - a jest wrecz przeciwnie.
Nawet liczba pracownikow fizycznych sezonowych potrzebnych w rolnictwie stale sie zmniejsza w miare, jak mechanizowane sa kolejne sektory (np. zbiory oliwek czy wina).

W Europie ostatnim dyktatorem wyznajacym koncepcje "pokonamy ich liczebnoscia" byl Ceausescu, mam nadzieje ze nie musze przypominac jak skonczyl sie ten eksperyment.

futrzak pisze...

... z kolei Niemcy, ktorzy w XX wieku mieli problem braku sily roboczej, rozwiazaly go importujac ta sile robocza z Turcji.
Serio, to nie jest zaden argument w XXI wieku.

Wojtek inżynier pisze...

Szczerze, to jestem przerażony ostatnimi dniami.
1. Rosjanie atakują, zdobywają kilometr po kilometrze, przygotowują artyleryjsko swoje natarcia i Ukraina nie ma się jak bronić. Może tylko przegrywać. Oczywiście piszę lokalnie, ale cała wojna rostrzyga się na wschodzie. Rosja wygrać nie może, ale czy Ukraina może to wygrać?
2. Pojawił się mocny głos o korupcji w armii Ukraińskiej, że pomoc z Zachodu wcale nie dochodzi na linię frontu. Źródło jak źródło, tiktoker Mazur, który nadaje po Polsku i wcześniej zdobył rozgłoś prosząc Kaczyńskiego, by wysyłał niesfornych Ukraińców do armii. Raczej szanse, że to agent rosyjski są znikome, szanse że Ukraina nie jest Danią pod względem korupcji, nawet w obliczu walki o przetrwanie narodu, są znacznie większe.
Mi to podcięło skrzydła, zwłaszcza że trafiłem między wierszami na kilka potwierdzeń faktu korupcji. Np. ukraiński bramkarz w Honkkongu w wywiadzie pisze, iż woli przelewać kasę na konkretne konta ofiar, niż duże organizacje. Znajomy Ukrainiec też nie wysyła kasy, a konkretne rzeczy konkretnym ludziom. Dla osób dość zajętych to trudne by szukać, łatwiej było po prostu robić przelewy, do czego straciłem zaufanie.
3. Rosja może i obniży poziom życia, zwłaszcza dla klasy średniej i wyższej dwóch najbogatszych miast, ale dla reszty niewiele się zmieni. To jak z rublem - jest utrzymywany sztucznie przy życiu, ale która waluta obecnie nie jest?
Jedyny plus sankcji, to że precyzyjna broń im się skończy. Ale kończy się od 3. dnia wojny, a kalibry wciąż latają. Rzadko, bo do ludobójstwa są mniej przydatne, jak zwykłe duże bomby grawitacyjne, czy altyreria, ale jak trzeba gdzieś trafić, to Rosja trafia.
Co innego Ukraina - to jest prawdziwa gospodarcza apokalipsa. Polska i Zachód mogą pomóc, ale jak długo? A nowy plan Marshala nie wystartuje bez końca wojny. A długotrwałe nękanie, to obecna strategia Rosji. To dlatego raz w tygodniu spadają rakiety na bloki we Lwowie. Żeby ludzie się bali, by biznesy się nie otwierały.
4. Ten dysonans pomiędzy powszechnym przekonaniem o dogorywającej Rosji, a prawdziwym stanie walk na froncie dobrze oddaje ten artykuł korespondenta wojennego:
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/wyrwal-stan-na-dzis-ukraina-przegrywa-te-wojne/gjr1306,79cfc278
5. Sankcje, jedność Zachodu - niestety zgodnie z oczekiwaniami, jednak Niemcy okazały się koniem trojańskim UE. Gaz za ruble Putinowi pięknie wypalił. Już zaczęło się zachowywanie twarzy Putina i inne bzdety.

Noszę ten smutek w sobie od początku maja. Były pogodne dni, jak pogrom przeprawy na rzece, ale już nigdy potem. Raczej masowe pogrzeby Ukraińców (i zapewne Ukrainek, które masowo dzielnie walczą także w pierwszej linii).

Dodajmy do tego Polskę, gdzie Ordo Juris sprawdza po szpitalach, czy zgwałcone kobiety i dzieci mają dowody gwałtów (serio) przed aborcją. Jednym zdaniem, agenci kremla działają zupełnie bezkarnie.

Wojtek inżynier pisze...

Możliwe, że mój komentarz wcięło. Nie mam czasu pisać jeszcze raz, za to mam potrzebę podzielić się moim smutkiem. Użyję tym razem cytatu:
"To wszystko trwa od tygodni, każdego dnia. Front albo tkwi w miejscu, albo powoli przesuwa się w kierunku terytoriów kontrolowanych przez Ukraińców. Spotykam żołnierzy bezpośrednio w strefach działań zbrojnych, ale także poza nimi – na stacjach benzynowych, u wulkanizatora, przy kawomatach. Te rozmowy są niezwykle cenne i zawsze układają się w ten sam obrazek.

Żołnierz: "Jest ciężko. Atakują artylerią, a my nie mamy za bardzo czym odpowiadać. Zachodni sprzęt? Owszem, czekamy".

Żołnierz: "Walą artylerią. Wczoraj spuścili fosfor na las. Las się spalił razem z naszym sprzętem".

Medyk: "Najwięcej przypadków to ciężkie i wielokrotne urazy kończyn, związane z atakami artyleryjskimi".

Skąd tyle artylerii? Rosjanie nie są głupi. Szybko pojęli, że zaplanowany na kilka dni blitzkrieg nie ma szans powodzenia. Dlatego po fiasku pod Kijowem postawili na sprawdzone metody. Dowodzenie przejął gen. Aleksandr Dwornikow i zaczął robić dokładnie to, czym kilka lat wcześniej wygrał w Syrii – bez żadnych finezyjnych manewrów, niespodziewanych oskrzydleń i błyskawicznych wypadów zaczął po prostu mielić pozycje przeciwnika zmasowanym ogniem artyleryjskim z dodatkiem lotnictwa.

Widziałem skutki jego działań w syryjskich Homs i Aleppo. Olbrzymie połacie tych miast były po prostu do szczętu wyburzone. Czułem się tam, jakbym znalazł się Warszawie po powstaniu 1944 r. W Ukrainie nie widziałem jeszcze niczego podobnego, ale przecież Dwornikow dopiero zaczął.

Ulica w Aleppo po działaniach rosyjskiej artylerii pod dowództwem gen. Dwornikowa.Ulica w Aleppo po działaniach rosyjskiej artylerii pod dowództwem gen. Dwornikowa. - Marcin Wyrwał / Marcin Wyrwał
Na takie „zmiękczone” artylerią pozycje rzuca się piechotę. Trzy kroki w przód, dwa w tył – to daje jeden do przodu. Wolno, bo wolno, ale Rosjanom się nie spieszy. Mają czas."

Nic dodać nic ująć, boję się dawać linka, bo może dlatego poprzedni komentarz się nie opublikował. Nie jest kolorowo, o tym czytałem już w kwietniu, że tak będzie. Tego sprzętu na Wschodzie brakuje Ukraińcom. Na ten kontratak za około miesiąc wg mnie coraz mniejsze szanse.
Jedyna nadzieja, to że teraz jest kwestia przetrwania, a ten sprzęt jest w trakcie wdrażania. Ale czy jest go dosyć? Wygląda to w ostatnich tygodniach bardzo marnie.

Maczeta Ockhama pisze...

@wojtek iżynier
Nie, nie wcięło komentarza, niemoderowane komentarze są do 14 dni od publikacji, potem jest automatyczna moderacja. To było najbliżej rozsądnego kompromisu między wolna dyskusją a obroną przed spamem.

Bardzo dokładnie od czasów Karola Gustawa kto ma więcej i się lepiej posługuje artylerią ten wygrywa bitwy i wojny. Nieporównywalnie więcej ma Rosja, nieporównywalnie lepiej posługują się Ukraińcy.
Tylko że na Ukrainę napływa nowy sprzęt, powoli, ale jest, a w Rosji nie ma żadnych możliwości nie tylko robienia, ale i naprawy.

Ekonomią obecnie nie ma co się przejmować, Ukrainie pieniądze się nie skończą. Najszybciej jeśli następne wybory w USA wygra Trump.

W Donbasie walki się toczą cały czas na wschód od Dońca. To jest teren z definicji do oddania, i Ukraińcy go oddają, nie uzupełniają tam jednostek. Armia ukraińska jest na dziś liczniejsza niż rosyjska i może mieć przewagę w wybranych miejscach.

Rosja jeszcze ma kompletną armię, ale w prawie 100% na froncie i bez rezerw. Dziś były zdjęcia z Melitpola czołgów T-62. To jest rodzina T-54/55, kompletny złom.

Kacapska logistyka drogowa powinna być teraz na ostatnich oparach i niedługo się zawalić. Kolejowa działa i będzie działać.

Jednostki wycofują dopiero przy 20% stanów, czyli praktycznie walczą do kompletnego wyniszczenia, nie do odbudowy.

To pokazuje obraz ofensywy ostatniej szansy- takie Ardeny.
Co do korupcji- jak naprawdę jest nie mam pojęcia. Na pewno nie jest bardzo źle, wystarczy spojrzeć na wyżywienie- wszyscy mówią, ze jest nawet nie OK, tylko dobrze.
Narzekają na brak sprzętu i amunicji- bo jej w ogóle brakuje. Łatwiej sobie odpowiedzieć, ze ktoś ukradł, niż że dowództwo zdecydowało, że krótka kołderka idzie dla innych, a wy sorry, dostaniecie bardziej w czapę.

Co nie zmienia faktu, że brakuje przede wszystkich ciężkiego sprzętu. Każdego, a zachodniej artylerii najbardziej.

Wojtek inżynier pisze...

Dzięki! Liczę, że proporcje z każdym dniem się poprawią. Przepraszam za liczne literówki i orty. Dysleksję zaleczyłem kompulsywnym czytaniem książek, a ostatnio przez śledzenie co wieczór tweetera zamiast czytania staczam się. Może rzeczywiście warto odpuścić i wrócić do literatury, a newsy sprawdzać rzadziej, bo grozi to skakaniem od euforii po stany poddepresyjne...

2jarek pisze...

1) Kilka tyg. minęło niestety żadnej ofensywy Ukrainy nie ma jedynie uporczywa obrona i uczestnictwo w maszynce do mięsa w Donbasie gdzie obie strony tracą ogromną ilość siły żywej dziennie.
2)Chińskie średnie i małe firmy przyjmują bez zająknienia zamówienia z kacapii dla niektórych to wręcz jedyny ratunek i żyła złota(sa screeny z rozmów na TT) nie wiem czy chodzi o pozamykane ? zatkane? porty czy coś innego.

Wojtek inżynier pisze...

Zasypiam wiedząc, iż może nawet 100 ukraińskich chłopców nie doczekało jutra. A 300 kolejnych jest rannych. Jakby to była bitwa o Verdun, choć tam statystycznie ginęło 1000 obrońców dziennie.

Wiem, że to czas przejściowy, ale straszny.

PawelW pisze...

@Wojtek inżynier

Niestety, taki przejściowy czas to to nie jest.
Od 2014 podążam za postami Monika Andruszewska. Ona tam regularnie jeździ.... i bardzo trafne jest, to co napisała w niedawnym poście:
https://www.facebook.com/monikandruszewska/posts/pfbid037EmXTsYizefnjmJXhaKG4QRrrGEVNYTi7BxgTphpK4r3nkxoz2MByNMU18z7cX7el

Wojtek inżynier pisze...

Wpis na fejsie dobry (poljkowałem go), ale nie odnosi się do moich zmartwień. Ja wiem, że wojna trwa tam od 2014, ale nie możemy porównać stanu przed 24 lutego do obecnych 100 ofiar dziennie wśród samych żołnierzy, i 300 rannych. Dziennie. Żadna propaganda. Młodych chłopaków i pewnie dziewczyn. Od czasu mojego komentarza zginęło ich 400-500?

Dla mnie to straszne. I te mielenie śmiercią Ukraińskich żołnierzy i cywilów, gdy Rosjanie i tak gardzą Buriatami, Czeczenami i innymi mniejszościami tworzącymi ich wojska, ile można wytrzymać? A wytrzymać trzeba, jeśli nie chce się być na miejscu rzeczonych narodów drugiej kategorii federacji rosyjskiej.

Wojtek inżynier pisze...

Lipiec się zbliża i chyba miałem rację.

Nie giną na frońcie etniczni Rosjanie, a pogardzane przez nich podbite ludy.

Nie zawala się ich gospodarka, bo połowa krajów UE płaci rublami. Że ich klasa średnia nie kupi nowoczesnego samochodu? W Polsce ten problem też występuje (kryzys w dostawach + Nowy Ład), wiadomo że na mniejszą skalę, ale to nie jest powód, by ludzie zaryzykowali 15 lat łagru wychodząc na ulicę.

A Ukraina walczy, choć kolejne dostawy uzbrojenia z Zachodu okazują się albo za małe, albo kwestią przyszłości (często odległej), albo nietrafione. Tylko dziś doczytałem, że ta wielbiona przed wojnąamunicja krążąca okazała się bardzo podatna na zagłuszenia elektroniczne. W ogóle prawie nie ma filmów z sukcesów UKR, za to sporo pojawia się z sukcesów ROS.

Dlaczego o tym piszę? Bo spędziłem cudowny długi weekend w Augustowie, nie wiadomo, czy za rok będzie dalej polski. A jednocześnie jestem dumny z naszego narodu, że Ukrainie pomagać chce i oddaje im wszystko co ma (generalizuję, ale mam do tego prawo). A Ukraina walczy tak dzielnie, choć w przeciwieństwie do Rosjan, to oni sami oddają codziennie życie za naszą przyszłość.

Zgadzam się, że _długofalowo_ Rosję czeka ciężki czas, ale nie ma w tym jedności Zachodu, więc znów się wywiną. Może jednak dobrze, żeby zaatakowali Polskę, bo wtedy NATO zrobi z nimi porządek. Albo nas wszystkich (w Warszawie na pewno) odparują. To może lepiej nie.

Piszę ten komentarz, bo znów okazało się, że Rosja jest dużo silniejsza, a na pewno odporniejsza, niż sądzili jej krytycy. O ile dożyjemy, ciekaw jestem co będzie za rok. Wg mnie Ukraina będzie mniejsza, jej gospodarka będzie upadła, a Rosja taka jak dziś, tylko większa. My wszyscy w UE będziemy biedniejsi. Rozłam będzie w UE potężny.

Jestem też zbudowany postawą małych narodów i oczywiście oburzony Niemcami i Francją. Spodziewam się, że wbrew niemieckiej narracji dyplomatycznej, żadna wielka zmiana się nie dokona. Francja nawet nie przekonuje, że coklwiek planuje zmieniać.

Możliwe, że uległem propagandzie pro-rosyjskiej, zupełnie nieświadomie. Widzę jednak brak sukcesów Ukrainy w ostatnich miesiącach, poza jedną zniszczoną rosyjską przeprawą (niedawno doczytałem, że 4-5 kolejnych RUS się już udały).

Anonimowy pisze...

Miałem tutej wysmarowany wpis z wyjaśnianiem dlaczego Maczeta ma rację, ale użyłem złego skrótu na klawie i skasowałem. Piekmnie zmarnowane kilkanascie minut zycia. Krótko:
1. usa i pewnie całe nato wiedziało mniej więcej rok przed wojną, że ona będzie. Gdyż ponieważ rosja przy całym swoim zjebaniu nie bardzo ma inny pomysł na to, żeby nie implodować za kilkadziesiąt lat. Rosjanie o tym wiedzą. nato o tym wie. Chiny o tym wiedzą. Sondy na marsie o tym wiedzą.
2. Z jakichś przyczyn jednak nawet usa brało kilkunastoprocentowy, dość poważny margines błędu, że eh może nie zaatakują, może odpuszczą. Dlatego też teraz tuptusiem nadrabiają coś, co w normalnych warunkach trwa LATA jeśli nie DEKADY, tzn przezbrajanie armii dość dużego kraju na standardy nato. Na szybko dostarczyli m777, na szybko kraje postsowieckie dały co miały, 300 sztuk t72, zestawy przeciwlotnicze krótkiego i średniego zasięgu, wsparcie remontowe bo przecież zakłądy remontowe w ua regularnie obrywają od rosjan rakietami.
3. Ukraincy mocno krwawią w donbasie i są uparci, zawzięci, gdyż ponieważ kupują czas, który jest potrzebny na wyszkolenie obsługi zachodnich systemów artyleryjskich, na wdrażanie natowskiej infrastruktury i, przede wszystkim, myślenia. Mamy 9 lipca, od kilkunastu dni himarsy, w końcu dostarczone, zaczęły robić robotę w sprawnych, wyszkolonych rękach. W liczbie czterech sztuk (!!!) Kraby, caesary i pzh2000 też juz robią co trzeba.
4. Bez lotnictwa UA może sobie pomarzyć o odbiciu zajętych terenów. Czy ukraińcy są szkoleni w tym momencie po cichu na f16? czy nie? Obstawiam ze od wielu miesięcy, gdyż ponieważ przeskok z mig29/su24 na f16 z perspektywy pilota to praktycznie zmiana ... wszystkiego co do tej pory wiedział o lataniu. Długie, długie szkolenie. W trakcie szkolenia do zmiany infra naziemna, systemy informatyczne, itd ... Efekty będą widoczne w swoim czasie.
5. Wejde w rejony fantazjowania, ale głównym celem ua powinno być odbicie terenów na południu i zaszachowanie Krymu. Donbas jako wartość gospodarcza praktycznie juz nie istnieje, większość przemysłu jest zrujnowana. Fantazjuje, wolno mi: Zajęcie tamy na nowej kachowce, głowne drogi na południe od niej pod kontrolą ognia artyleryjskiego, zniszczenie dwóch mostów: nad cieśniną kerczeńską i w okolicach Czonharu, lotnictwem.
6. Przygotowanie sie na drugie uderzenie na Kijów. Ono będzie, prędzej czy później, rosjanie postawili wszystko na jedną kartę i nie odpuszczą. Jakiś kompletnie zniszczony donbas to właściwe problem a nie zdobycz, poza znaczeniem propagandowym.
7. usa tez nie odpuści, za dużo pieniędzy już wpompowali

Wojtek inżynier pisze...

Dzięki. Wg mnie jednak to ja mam rację i to nie wyklucza Twojej.
1. Kto ma ginąć za Ukrainę? Nie widać nadmiaru chętnych, dzieci ukraińskie się kończą.
2. Skoro nie ma nadmiaru mięsa armatniego, kto będzie odbijał zajęte przez Rosjan terytoria? Nikt, bo przy ataku na okopanego wroga, straty są wielkie, a na nie Ukraina nie może sobie pozwolić.
3. Rosja powoli zdobywa metr za metrem. Ale w ciągu pół roku już trochę zdobyła. I to wg mnie zostało zdobyte na zawsze.

Zauważ, że moje punkty w ogóle nie kolidują z Twoimi. Wg mnie Zachód szkoli Ukraińców, by mogli się obronić w kolejnej fazie wojny, o wszystko, która wybuchnie potem.

Nie można też pominąć efekty zaczadzenia propagandą (coś jak Polacy PiSowcy) - słuchałem reportażu z linii frontu o zwykłych ludziach, tych kilkunastu procentach, którzy zostali. Znaczna część z nich miała dotowane przez Rosję anteny satelitarne i odbierała rosyjskie kanały informacyjne. Nawet jak spadają na ich dachy bomby, twierdzą, że to Ukraina strzela, by zamknąć niedochodowe zakłady/kopalnie. Czyli nawet, jak po przejściu frontu zrobi się referenda dla ocalałych, oni uczciwie zagłosują za przyłączeniem do Rosji. Bo reszta wyjedzie wcześniej/zginie broniąc te terytoria.

Jak ja widzę więc przyszłość Ukrainy? Powolny kolaps państwa ukraińskiego (pieniądze z Zachodu się skończą, to za duży kraj jest, by utrzymać go na kroplówce), drugi Afghanistan, wieloletnia wojna. Część z Rosją niepewna, przecież powiększenie Rosji na mapie to dla tego narodu wielka radość. Putin spokojnie dożyje swoich dni, pewnie umrze za kilka lat spełniony.

Najbardziej optymistyczny scenariusz (też są na niego symptomy - rekordowe wysokie pensje dla ochotników z Rosji): Rosja także straci mięso armatnie i front się zamrozi niedaleko linii, którą mamy dziś. Ukraina wyposażona w lepszą broń będzie szachować napastników, przez co Rosja nie odważy się strzelać rakietami w Odessę/Lwów i Kijów, wiedząc, że od teraz Ukraina gotowa jest do odwetu. I będziemy mieć Ukrainę, jak Koreę Południową, w której dokona się cud gospodarczy, a granica będzie gorąca z upadłymi samozwańczymi republikami na Wschodzie. Bo Rosja ich przecież nie zaanektuje, nie stać jej na to, nic tam już wartościowego nie ma, wszystko zostało zniszczone.

Wojtek inżynier pisze...

Ktoś uspokoił moje obawy, o silną Rosję, która zanim schudnie, to Ukraina padnie. Otóż raport Yale i jego streszczenie po polsku napisane w podobnym do Autora stylu:
https://www.facebook.com/PutinowaPolska/photos/a.101893261778251/474785621155678/
Polecam, jak ktoś chce się uspokoić. TLDR: Rosja jest na kolanach, albo zaraz będzie, wszystko o czym pisał Maczeta, się potwierdza.

Poza odbijaniem Ukrainy, o czym nie pisze raport, ale bądźmy szczerzy, tam nie ma co odbijać, te ziemie są stracone na zawsze. Oby Ukraińcy już nic więcej nie tracili.

Maczeta Ockhama pisze...

Jedna rzecz- oczywiście z powyższych przewidywań się pośmiejemy, już można.
A nawet jeszcze bardziej ze mnie, bo w ocenie sytuacji szukałem różnych źródeł, porównywałem, itd. i jednym z nich był kanał na Twiterze "Ukrainian Canadian Voluntiers", który rzekomo był zapisem działań czwórki Kanadyjczyków w armii ukraińskiej. I dawał pewien wgląd w sytuację frontową. Nawet się zgadzał z ogólnymi informacjami, pozostałym wglądzie we frontową sytuację i to mnie przekonało o możliwości prowadzenia ofensywy przez Ukrainę metodą powolnych postępów i infiltracji, ale we w miarę ciągły sposób.
Cóż- kanał był prowadzony w istocie przez Kanadyjczyka, ale jednego, siedzącego w domu robiący mix kradzionych filmików i zdjęć, inscenizacji, wiadomości prawdziwych i kompletnie zmyślonych. I te ostatnie były istotne, ale nieweryfikowalne. Dopiero lepsi go zdemaskowali i znikł. Ale z czegoś co brałem za źródło urodził się kompletnie błędny obraz sytuacji.

Anonimowy pisze...

Wojtku, Maczeta ma/miał rację, tylko dość odważnie na początku określił ramy czasowe tego co się właściwie już dzieje, erozję rosyjskiej armii, itd. Mamy końcówkę września, UA szaleje w charkowskim, wojną manewrową i szybkimi postępami. Nie udało się w chersońskim, ofensywa ugrzęzła, UA poniosło horrendalne straty, dlaczego? Bo kacapy jednak jeszcze mają lotnictwo, jako tako fruwające. Podobno na wyłom w chersońskim, który miał podzielić rosjan na dwa ugrupowania poleciało wszystko co kacapy mieli, fosfor, kasety. Szkoda, liczyłem na ten kierunek ale rosja rzuciła tam faktycznie najlepsze co miała.
Nie, to co kacapia zdobyła, nie będzie zdobyte na zawsze, już odbijają powoli swoje, na razie na kierunku który był obsadzony najsłabiej.
Myślę ze kluczowy bedzie ruch usa w obliczu wyników "referendów". Oraz jak najszybsze dozbrojenie i doprowadzenie lotnictwa UA do standardów nato.

Anonimowy pisze...

Also jeszcze jedna rzecz, apropos tego co pisałeś, Wojtku, o Ukrainie, że dzieci się kończą. Tak, UA ma, miała i będzie mieć poważne problemy demograficzne jeszcze przez kilkadziesiąt lat lekko licząc. Nawet jeśli wygra wojnę i odzyska lugansk, donbas, chersoń to to będą dzikie pola, niestety. Młodzi stamtąd uciekli albo zginęli, zostali sami starzy ludzie którym, staram to sobie chociaż trochę wyobrazić, mają wyjebane na to co się stanie. Jeżeli UA odzyska donieck i ługańsk, mariupol - wtedy jako tako, przy wsparciu zachodu będzie to miało rację bytu. Na dłuższą metę może, może uda się ukrainie odbudować społeczeństwo, Bez odzyskania tych trzech miast, to nie ma sensu.