Reakcja na kryzys, czyli kurs na nową ekonomię


W 1929 roku, kiedy zawaliła się wielka piramida finansowa giełdy nowojorskiej, ówczesny rząd Herberta Hoovera zareagował w sposób powszechnie dziś uważany za najgorszy z możliwych. Czyli- w nadziei na samouzdrowienie gospodarki, dotychczas napędzanej mentalnością kasyna, nie zmieniono zasad krajowej polityki gospodarczej, za to drakońsko podwyższono cła. Efektem było rzeczywiście lekkie pobudzenie krajowej wytwórczości jako substytucji importu- ale to nie był mocny impuls (bo tego importu ówcześnie w USA nie było wiele), za to skutecznie uderzyło to w kraje eksportujące surowce- więc przy okazji podłamało eksport krajów przemysłowych (czyli wtedy głównie USA, Niemiec i w zakresie swojego imperium Wielkiej Brytanii). Dla pokrycia strat ze spekulacji banki i wielkie korporacje w panice ściągały kapitał z powrotem do kraju- co dla odmiany znów najbardziej uderzyło w Niemcy- jeszcze zależne od amerykańskich inwestycji. Efektem tego było przede wszystkim nagłe wyschnięcie kredytu i co za tym idzie pieniądza w obiegu. Taka polityka doprowadziła z żelazną logiką do tego do czego musiała doprowadzić- załamania produkcji i konsumpcji, powszechnego bezrobocia- gdzie ujawnił się kolejny błąd w rozumowaniu- brak ochronnej siatki socjalnej i wypchnięcie na margines społeczeństwa i w nędzę olbrzymich rzecz robotników i dotychczasowej klasy średniej. W największym stopniu nastąpiło to w uderzonych rykoszetem Niemczech, ale także w USA- kto lubi może sobie wygooglować obrazki pod hasłem hooverville.
W 2008 sytuacja finansowa stała się podobna- wskutek „nowoczesnych instrumentów finansowych” (jakie tam nowoczesne, skoro już w latach 20-tych odwalano te same przekręty, tylko inaczej nazywane) system bankowy USA znalazł się na skraju zawału. Różnica polegała na odpowiedzi rządu- i dziś widać, że obecna była znacznie rozsądniejsza. Poza drobną częścią nie dopuszczono do zawalenia się systemu bankowego ani handlu międzynarodowego. To już sukces. Poprzez długotrwałe utrzymywanie zasiłków dla bezrobotnych jako-tako utrzymano strukturę społeczną- to drugi. A trzecim jest powolna odbudowa wytwórczości i przemysłu w USA. Powolna jest lepsza, bo nie stwarza wielkich nierównowag w gospodarce- takich jak oczywiście przy okazji bańki budowlanej- czyli braku fachowców, absurdalnych cen i kosztów, itp. Oczywiście- przenoszenie produkcji z powrotem do USA odbywa się kosztem Chin, co przyniesie spore problemy w przewidywalnej przyszłości, ale znów- skoro się to odbywa powoli, chińskie władze mają czas dostosować politykę do zmienionej sytuacji i to robią- pobudzaniem popytu wewnętrznego i zmniejszaniem uzależnienia od importu surowców. To znów jest zła wiadomość dla krajów surowcowych- po prostu przychody walutowe krajów eksporterów przemysłowych się zmniejszą, więc ceny surowców na światowych rynkach muszą spadać, ewentualnie nominalne mogą rosnąć, lecz wliczając inflację i wzrost kosztów wydobycia wskutek rosnących problemów z surowcami energetycznymi- relatywnie spadną. Oczywiście pewną ochroną przed tym mogą być zyskujące na popularności międzyrządowe umowy walutowe. Celują w tym zwłaszcza Chiny, starające się rozliczać coraz więcej swojego handlu zagranicznego z pominięciem dolara- tak się już obecnie odbywa handel z większością Am. Południowej oraz Afryki (i oczywiście Iranem, który zwyczajnie eksport ropy rozlicza w złocie). I dochodzimy do sedna- omijanie dolara w handlu międzynarodowym jest śmiertelnym zagrożeniem dla Wall Street. Zmniejszenie obrotów w ekonomii kasyna, czyli wynalazkach obecnego systemu walutowego opartego na dolarze spowoduje zmniejszenie obrotów, czyli zmniejszenie wartości zabezpieczeń, czyli masowe margin calls, czyli zawał. Jedynym rozsądnym ratunkiem jest masowy druk dolara- czego jesteśmy świadkami. Jak widać wszystko się zaczęło łączyć w logiczną całość- rozsądnych opcji pozostało nie za wiele, a mniejsze kraje muszą grać według reguł narzuconych przez politykę mocarstw. I, pomimo tego, że uważam podstawy obecnego kryzysu za znacznie poważniejsze niż tego z lat 30-tych, odpowiedź mocarstw za znacznie rozsądniejszą i dającą (niewielką) szansę na uniknięcie światowej rozpierduchy.
W tej układance jest także Europa, choć ma nie za wielkie znaczenie. Niestety- obecna jej polityka opiera się na dogmatach neoliberalizmu/monetaryzmu- czyli czystej drodze do katastrofy, gdzie poprzez zniszczenie popytu gospodarek południa, zabija się produkcję w całej Europie a także import, co ma wpływ na Chiny- które jednakże już zmieniły kurs, jak wspomniałem. Czyli na obecnego przegranego, na własne życzenie kreuje się Europa. Ale to jeszcze zobaczymy, bo mimo wszystko przewaga technologiczna robi swoje- i ona jest cały czas po europejskiej stronie.