Mów mi Narcyz

Ukazał się wywiad na łamach Washington Post. Z prezydentem USA Donaldem Trumpem. 
Dla chętnych tutaj. 
Dla jasności- to co znajduje się poniżej, to moja własna opinia i własny ogląd sytuacji. Jak zwykle staram się oddzielać opinię od faktów i o to także proszę czytelników. 

Wywiad zostal przeprowadzony po objęciu urzędu. Zarzuty typu "takim językiem się mówi w kampanii" są nieaktualne. To jest prezydent USA i mówi z poziomu powagi urzędu.

Fakty mamy takie, że posługuje się językiem i składnią na poziomie 7-9 latka, w oficjalnym wywiadzie prezentuje oczywiste urojenia jako fakty oraz prezentuje rzadko spotykany poziom zadufania w sobie. 
To ostatnie prawdopodobnie wypełnia kliniczne znamiona narcyzmu.
W istocie najpierw John D. Gartner, dość znany psycholog z Uniwersytetu Hopkinsa, a potem wyraźna i rosnąca liczba psychologów i psychiatrów informuje o tym, że Donald Trump jest po prostu chory psychicznie. Jest to coś określane jako Malignant narcissism. Nie znam polskiego terminu, o ile rozumiem chodzi o narcyzm zaawansowany w takim stopniu, że chory nie tylko ignoruje uczucia innych ludzi, ale czuje się lepiej i podnosi się jego samoocena, jeśli może kogoś poniżyć lub się znęcać. Dla jasności powtórzę jeszcze raz. Mówimy o technicznej ocenie dokonanej przez specjalistów klinicznych. To nie jest moja ocena, ale ich diagnoza opiera się na publicznie dostępnych wypowiedziach i informacjach i oceniając zdrowym rozsądkiem, ja uznaję to za udowodniony fakt.

A teraz zmieńmy nieco czas i miejsce. Po pokonaniu Talibów w Afganistanie rozpoczęła się "odbudowa" tego kraju. Robiona w bardzo specyficzny sposób, bo praktycznie nic nie zbudowano, za to wydano co najmniej 110 miliardów dolarów. Klasycznym przykładem była stacja benzynowa za 43 mln dolarów.  Cały urok tego biznesu polegał na tym, że właściwie wszystkie kontrakty trafiały do wąskiej grupy firm i ludzi, które same zwykle nie miały żadnego sprzętu ani kompetencji i jedynie zatrudniały podwykonawców, którzy zatrudniali następnych, aż do samego dołu, który wykonywał półniewolniczą pracę za głodowe stawki. Ale za to bez żadnego nadzoru ani wymagań co do jakości. W ten sposób po drodze rozpłynęło się co najmniej 98-99% środków. I ani grama nie przesadzam.
To były naprawdę wielkie łowy. Potem ta sama grupa, w skład których wchodziły tak osławione firmy jak Halliburton, Blackwater i podobne, zapewne doszła do wniosku, że czas zrobić coś większego. Numer zadziałał w Afganistanie, trzeba było wymyślić coś nowego i większego. Wypadło na Irak. "Odbudowa" wyglądała praktycznie tak samo. Tylko, że tam szło w okolicach 100 mld dolarów rocznie. Drobna część z tego trafiała w formie żołdu do niezbyt dobrze opłacanych i źle żywionych żołnierzy, ale większość do tych samych zleceniobiorców. Tym razem jeszcze lepiej, bo w sporej części opłacanych gotówką bez ewidencji. BTW: Trump snuł opowieści jak to administracja Obamy "zapłaciła Iranowi setki milionów w gotówce" i on sam widział palety z pieniądzmi. To zapewne były zdjęcia palet z dolarami wysyłanych do Iraku, które w większości trafiły do jego obecnych najlepszych kolegów.

Ale nadszedł rok 2005. Wały przeciwpowodziowe wokół Nowego Orleanu, zbudowane według standardów umocowanego politycznie projektanta i najtańszego wykonawcy rozpadły się i zalały miasto. 
Rząd G.W.Busha zawiesił procedury przetargowe aby "sprawnie poradzić sobie z katastrofą". Efekt był taki sam i dość powszechnie znany, bo w Nowym Orleanie były media i co nieco pokazywały, w przeciwieństwie do Iraku i Afganistanu. 
Koszt położenia metra kwadratowego brezentu na dachu domu w jednym z prześledzonych przypadków wyniósł 1750 dolarów. Brezent był zakupiony oddzielnie. Rzeczywisty wykonawca otrzymał 20 dolarów. 
Jedna firma otrzymała kontrakt na usuwanie zwłok. I zabroniono to robić wolontariuszom i lokalnym służbom. Efekt- w środku wielkiego, bogatego kraju, zwłoki leżały w subtropikalnym klimacie nawet tygodniami. Obóz dla ratowników za który zapłacono ponad 5 mln dolarów nigdy nie został zbudowany. I tak dalej. W największym  skrócie- lwia część pieniędzy, zapewne proporcja taka sama jak w Afganistanie i Iraku trafiła do politycznie powiązanych firm, ochłapy do tych, którzy naprawdę wykonali pracę, a większość była wykonana najmniejszym kosztem bez kontroli jakości. Czyli znów tak samo jak w strefach wojennych. Ale najlepsze, z punktu widzenia tych, którzy zarobili było to, że nikt nie poniósł odpowiedzialności. Nie tylko karnej, ale nawet nie było żadnych procesów o zwrot tych środków, nikt w administracji nie odpowiedział nie tylko za takie rozstrzyganie przetargów, ale nawet za niemożność rozliczenia gotówki, która zniknęła w Iraku.

Uwaga, moja opinia: to był zwyczajny, bezczelny napad na kasę, udał się, nikt nie poniósł odpowiedzialności, zyski można było zainwestować w powtórzenie numeru. Najlepiej na większą skalę.

I wracamy do przedstawienia faktów:
Ten cały schemat oczywiście był zgodny z prawem i legalny. Każdy miał swój kontrakt, a na poziomie rządu wszystko było starannie zaprojektowane. Z jednej strony zmieniano drobne przepisy, ale z drugiej skądś się musiał wziąć zbiór zasad, według których zmieniano przepisy, zasady przetargów, itp. Czymś musiał się kierować rząd przygotowując przepisy dla kolegów. Bo to nie były drobne wyłomy w dobrym systemie. To był całkowicie zaprojektowany system brania pieniędzy bez odpowiedzialności. Żaden urzędnik w normalnym kraju nie przygotowałby sam z siebie takich przepisów.
Otóż, jak najbardziej, istniały stosowne dokumenty z zapisami takich reguł. Jeden z nich brzmiał na przykład: "Wolnorynkowe odpowiedzi na hiragan Katrina i wysokie ceny ropy". Ładny zbiór 32 reguł, natychmiast wdrożonych przez rząd G.W.Busha, który z grubsza rzecz biorąc stanowił gotowy zestaw dla pompowania publicznych pieniędzy do kieszeni nafciarzy oraz zestaw zwolnień podatkowych dla najbogatszych. To zostało wdrożone, oczywiście tylko zwiększyło chaos, bo na papierze do Louisiany trafiały olbrzymie kwoty, w rzeczywistości żadnej odbudowy nie było. 
Akurat ten dokument jest dość istotny ze względu na nazwisko głównego autora. Mike Pence.

Partia Republikańska jest zasadniczo ta sama i taka sama, jak ci którzy odbudowywali Afganistan, Irak i Nowy Orlean. Nawet bardziej, bo dokładnie to środowisko, dzięki olbrzymim pieniądzom stopniowo zyskiwało coraz większe wpływy.
To były fakty.

A teraz wyraźnie oddzielam opinię.
Jak 15 lat temu była to garstka najbardziej ekstremalnych i podejrzanych typów kręcących się wokół najgłupszego prezydenta w historii USA, tak dziś to środowisko stanowi właściwie całość nowej administracji, a G.W.Bush już nie może być nazywany najgłupszym prezydentem w historii USA. Ani najbardziej niepopularnym w chwili objęcia urzędu.

To krótki przypomnienie faktów możemy skompilować z obietnicami wyborczymi Donalda Trumpa. Co do których ja uważam, że będzie je realizować, albo przynajmniej bardzo się starać. Serio. 

Więc mamy absolutnie dominującą w rządzie bandę zwyczajnych złodziei, mających wprawę w niebudowaniu niczego za astronomiczne kwoty z federalnego budżetu USA. Nawet wypróbowali, że na terenie USA też się da i nikomu włos z głowy nie spada. 
Oraz zapowiedziany przez Trumpa plan wydania wielkich kwot na "odbudowę USA". 
Dodając dwa do dwóch właściwie można mieć pełen obraz jak ten plan będzie wyglądać. Można to streścić w kilku słowach:

Everybody down, this is a robbery!!

Szacuję, że będziemy mówić o ordynarnym rozkradnięciu kilku-kilkunastu procent PKB każdego roku. To stworzy system kliencki na skalę całego kraju i rzeczywiście trochę miejsc pracy, praktycznie bez żadnych wymagań co do kwalifikacji. Jeśli jednak taki plan "odbudowy" zostanie wprowadzony, to pod względem infrastruktury, a i struktury gospodarki, USA zawędrują bardzo daleko w stronę Afganistanu i dzisiejszego Iraku. 
Tak naprawdę nie jest to aż taki straszny problem. Infrastruktura w USA jest bardzo marna jak na tak zamożny kraj, za rządów Obamy zrobiono całkiem sporo dla poprawy i efekty tego będą widoczne, co rzecz jasna administracja Trumpa sobie przypisze jako uzasadnienie dla wydania kolejnych setek milionów. 

To wszystko nie będzie aż takim wielkim problemem. Problem pojawi się w zupełnie innym miejscu. Skoro większość tych pieniędzy zostanie rozkradziona, to trafi ona do systemu korupcji politycznej lub zostanie zwyczajnie odłożona przez ludzi, którzy już nie mają co robić z pieniędzmi. Czyli nie wróci do gospodarki. Jeśli do tego dołożymy obniżki podatków dla dokładnie tych ludzi oraz zmniejszenie wydatków budżetowych, to w skali całej ekonomi będzie to oznaczać gigantyczny transfer ze sfery publicznej (która wydaje) i klasy niższej-średniej (które wydają) do górnego promila, który nie wydaje, tylko wycofuje je z gospodarki (nie wierzcie w brednie o "inwestowaniu" i "spływaniu bogactwa"). Co będzie oznaczać dokładnie i po prostu skurczenie krajowego popytu, czyli recesję.  

Dopiero teraz bierzemy pod uwagę, że najwyżej u steru jest człowiek który obsesyjnie musi być podziwiany, jest pozbawiony empatii, a zainteresowanie innymi ludźmi ma jedynie w formie sadyzmu. I ten człowiek będzie powszechnie (i słusznie) oskarżany o nieudolność, wspieranie złodziei, niszczenie państwa i sianie nienawiści. Właściwie to już jest, i robi to np. senator McCain, czyli republikanin i faktyczny przywódca "starej" części partii. 
Trump jest i długo będzie odporny na krytykę, bo nie będzie jej dopuszczał do świadomości. Pytanie i to bardzo, bardzo poważne brzmi- jak długo i co się stanie potem.

Przyznam, że wersją, którą bym uznał za najbardziej prawdopodobną to taka, w której Trump zawsze będzie wierzyć, że jest kochany i podziwiany przez wszystkich, a jeśli będzie manipulował i napuszczał ludzi na siebie wystarczająco mocno, to utrzyma się przez dwie kadencje. Pozostanie poważne pytanie co zacznie robić, kiedy już jasne fakty temu zaprzeczą. Jak brak nominacji w kolejnych wyborach, czy, IMO bardzo prawdopodobny, impeachment. 
Realnie to oznacza, że jeśli wszystko pójdzie swoim zwykłym trybem, Trump będzie nominowany na następną kadencję, a Demokraci wystawią kogoś, kto nie nazywa się Clinton, to po czterech latach sytuacja prawie wróci do normy, rozpocznie się szacowanie strat i być może próba doprowadzenia państwa do porządku. Ale nadal będzie istnieć cała nowa kasta stworzona z programu "odbudowy infrastruktury". I oni będą mieć poważne znaczenie w państwie i polityce. 

Ale jeśli do głowy Donalda Trumpa dotrze spadający poziom poparcia i groźbę utraty władzy uzna za realną.... To będzie jazda bez trzymanki. Na tle której wydanie w pierwszym dniu zakazu wpuszczania obywateli kilku państw będzie wyglądać jak niewinna rozgrzewka. Swoją drogą zakaz wpuszczania dotyczy posiadaczy zielonych kart, mieszkańców Kurdystanu (jednego z bardziej proamerykańskich społeczeństw na świecie) i irackich pilotów wojskowych udających się na szkolenia do USA.

Dopóki jednak wszystko będzie szło zgodnie z planem, cała administracja tym razem skupi się na sprawach wewnętrznych. "Odbudowie" i maksymalnym możliwym konfliktowaniu społeczeństwa w każdej możliwej sprawie. Religii, strachu przed terroryzmem, aborcji, reform szkolnictwa i tym podobnych.  Dla żyjących w USA to nie będzie najlepszy czas, dla pozostałych istnieje pewne prawdopodobieństwo, że to się zatrzyma na granicach tego kraju. Zatrzyma się tylko w pewnym sensie. Ja też jak najbardziej wierzę w zapowiedź izolacjonizmu. Być może nawet wyraźnej podwyżki ceł. Co w niewielkim stopniu wspomoże amerykański przemysł, a tym bardziej niespecjalnie zmieni zatrudnienie, ale za to zupełnie skutecznie zdusi popyt krajowy oraz import. Co uderzy w gospodarkę reszty świata oraz przyczyni się do recesji w USA. Która jak zawsze, nie zatrzyma się na granicach USA.

To są w miarę pewne rzeczy. Następna pewną rzeczą jest podziw dla ustrojów ideowo bliskich. Zwłaszcza tam, gdzie jego narcyzm zostanie zaspokojony. 

I to by było na tyle. Są to rzeczy tak oczywiste, że naprawdę nie chce mi się prowadzić dyskusji na temat "a co jeśli było inaczej" Nie, nie było. Pieniądze na odbudowę Afganistanu, Iraku i Nowego Orleanu zostały zwyczajnie rozkradzione, praktycznie w całości. Ci sami ludzie dziś dominują w Partii Republikańskiej, mają większość w obu izbach Kongresu, zaraz będą mieli większość w Sądzie Najwyższym, a prominentną postacią w tym układzie jest Mike Pence. Facet, który osobiście uczestniczył w projektowaniu systemu rozkradania pomocy dla Nowego Orleanu. Facet, co do którego bym powiedział, że jest ponad 50% prawdopodobieństwa, że zostanie prezydentem w najbliższych 4 latach. 

Jak ktoś chce dyskutować z faktami, które podałem powyżej, to albo poda wiarygodne źródła, albo komentarz wylatuje. Z opiniami oczywiście wolno.