Nowy lepszy rok

Przyznam, że w nowy rok patrzę z optymizmem. Można powiedzieć, że nieuzasadnionym, bo jednocześnie jestem przekonany, że będzie najgorszym, najbardziej niestabilnym i pełnym zagrożeń spośród tych, które większość osób ma w swojej pamięci.

Ale jednocześnie jestem przekonany, że to będzie dno i nikt nie zapuka od spodu. W przyszłym roku już będzie widać, jak źle było i że sprawy idą we właściwym kierunku.

Zaczynając od kwestii, która może zabić nas wszystkich, czyli zmianach klimatu. Na dziś jest taka sytuacja, że prezydent największego i najbogatszego kraju świata jest, powiedzmy to wprost, przygłupem. Który jednocześnie jest przekonany o własnej genialności oraz konieczności ochrony interesów całego biznesu paliw kopalnych. Tyle o USA
Jeden z kolejnych największych trucicieli, czyli Niemcy, w rytmie kolejnych rządów Angeli Merkel rozmontowują niemiecką Rewolucję Energetyczną, a przez sadystyczne niszczenie krajów południowej części strefy Euro, także hamują potencjalne zmiany w całym regionie.  

Na to nakładamy złe i skorumpowane rządy trzymające się stołków w RPA, ostatni przewrót polityczny w Brazylii i oczywiście Maybota i mamy dookoła świata, w kluczowych miejscach, przerażająco głupie i nieodpowiedzialne rządy, jeśli nawet nie zwyczajne bandy złodziei. Ale przede wszystkim mamy rządy kompletnie ignorujące wspólny problem całej ludzkości.

Kwestie ochrony klimatu znakomicie łączą i się nakładają na problem braku inwestycji, opisanego poprzednio, i polityków popieranych (czy wręcz wybieranych) przez oligarchów czerpiących astronomiczne zyski z dawno zamortyzowanych inwestycji. A przynajmniej mogących z nich wyciągać pieniądze na skalę wystarczającą do korumpowania polityków i wyłudzania państwowych dotacji i inwestycji w swoje interesy.  

Do tego są forsowane kolejne inwestycje konserwujące system oparty na paliwach kopalnych, zwłaszcza dotyczące gazu w Niemczech i wiele, wiele innych. Jedynym z niewielu państw realizującym sensowną politykę na poważną skalę są Chiny. Normalną, czyli inwestycji zapewniających ruch w gospodarce i inwestowania w odchodzenie od paliw kopalnych. 
Cały czas ci ludzie są przy władzy, robią swoje rzeczy, które nie wyglądają zbyt mądrze, a znacznie częściej są po prostu zwykłym, durnym, niepotrzebnym okrucieństwem. I nic nie wskazuje na to, aby się to miało w jakikolwiek sposób szybko zmienić.

Dlaczego więc jestem optymistą?

Odpowiedzią jest sztuka. Zupełnie konkretny kawałek, czyli film Mela Brooksa "The Producers". Kto nie oglądał powinien nadrobić zaległości i dopiero później wrócić do dalszej części tekstu. 
Kto nie boi się spoilerów może się nie przejmować, ale naprawdę sporo straci. 

Fabuła polegała na tym, że dwóch cwaniaków wymyśliło plan na przekręt. Zrobią sztukę teatralną, która będzie kompletną klapą, zupełnym dnem. Zrobią ją za pieniądze inwestorów, ale jeśli będzie doskonale wiadomo, z recenzji, szybkiego zdjęcia z afisza, etc., że to jest klapa, to nikt ich nie nigdy nie zapyta o budżet i wydatki. Bo wiadomo, ze stracili wszystko. Spokojnie sprzedali tysiące procent udziałów, wyciągali pieniądze jak im się podobało i pracowali nad najgorszym możliwym przedstawieniem. Nadszedł dzień premiery, pierwszy akt poszedł znakomicie, cała publiczność uznała, że to kompletny gniot, niektórzy zaczęli wychodzić, wszystko w porządku. 
Niestety, na początku drugiego aktu ktoś z publiczności krzyknął :"Ludzie, to jest śmieszne!". Percepcja się zmieniła. Przedstawienie było tak absolutnie głupie, że aż zostało odebrane jako świetna komedia. 

I właśnie ten moment nastąpił w USA. Wszyscy brali Donalda Trumpa na serio i ludzie dokładnie śledzący co się dzieje mogli tylko krzyczeć w przerażeniu. Co w sumie i ja robiłem.
Dziś sytuacja się o tyle zmieniła, że wyszła książka Michaela Wolffa o realiach Białego Domu. Dobrze udokumentowana, broniąca się nagraniami i bezpośrednimi wypowiedziami publicznymi. I pokazująca komediowy poziom braku pojęcia o realiach własnej pracy przez wszystkich Trumpów i ich otoczenie. Po prostu "Ludzie, to jest śmieszne!" Pozostało tylko poczekać krótkie kilka dni, kiedy najpierw prawnicy prezydenta negowali wiarygodność książki, w tym samym piśmie żądając przesłania jej egzemplarza a później po wydaniu, sam Donald wysłał tweeta w którym określił się jako "very stable genius". Co już chyba zostało potocznym określeniem. Książka, jak się wydaje przebiła popularnością co najmniej wszystko wydane w ostatnich latach, ale z drugiej strony to po prostu jest trochę dziennikarstwa i to wcale nie tak wysokich lotów. Jeśli komuś się wydaje, że Donald Trump jest normalnym, poważnym człowiekiem i kompetentnym politykiem, to zdecydowanie powinien ją przeczytać. Jeśli ktoś ma wrażenie, że jest ekstremalnie niekompetentnym przygłupem otoczonym bandą świrów i  złodziei to w sumie nie warto tracić czasu, bo niczego nowego się nie dowie.

Jest jeszcze jedna książka, która zmieniła politykę i świat w ten sam sposób. Tym razem obnażając krótkowzroczność i głupotę europejskich elit politycznych, zwłaszcza niemieckich.  Pokazują, że król jest nagi. I jest to książka znacznie, znacznie ważniejsza niż opowiastki Wolffa. Trump z nadętego bufona, który mógł robić wrażenie na mniej zorientowanych stał się po prostu pośmiewiskiem. I tak zostanie. Będzie tak samo głupi i niebezpieczny w swoim zdebileniu i nadal będzie prezydentem. Przynajmniej przez jakiś czas. Ale jest pośmiewiskiem. Już nie tylko w lewicowej bańce, ale w głównej, zwykłej części społeczeństwa. Co oznacza, że każda kolejna rzecz którą zaproponuje nie będzie oceniana jako legitymowana polityka, tylko najpierw jako opowieści przygłupa, a dopiero potem, jeśli przez przypadek będzie mieć to sens, będzie wsparte przez ludzi i administrację. 

A wracając do niedawnej książki o Europie. Jest "Adults in the room" Yanisa Varoufakisa. Pełny (czy prawie) opis wydarzeń kiedy był ministrem finansów i tego co się działo za zwykle zamkniętymi drzwiami. Pozycja dla zdecydowanie bardziej wyrobionego czytelnika, ale zupełnie obowiązkowa, warto nawet zarywać noce, do czego i ja się przyznaję. Niezależnie od poglądów, podejścia, utożsamiania się z taką czy inną polityką, nigdzie nie można się dowiedzieć rzeczy, które opisał Vaoufakis. Ponieważ w te środowiska się wchodzi i nigdy nie wynosi żadnych informacji. Yanis to zrobił, polecam samemu dowiedzieć się dlaczego. Oczywiście w przypadku europejskich elit nie mamy nigdzie do czynienia z oczywistym przygłupem, albo przynajmniej jest to lepiej ukryte dzięki  stabilniejszym systemom politycznym. 

Ale mamy do czynienia z hipokryzją, wysokim poziomem nieodpowiedzialności i znęcania się nad słabszymi i w imię ochrony własnych drobnych interesików.  
W skrócie "król może nie jest nagi, ale jest zwykłą małostkową gnidą, a nie żadnym królem". 
W Europie nic się nie zmienia z dnia na dzień. Ale to było poruszenie lawiny. Która oczywiście może się jeszcze gdzieś zatrzymać, choć należy w to wątpić. Celem działań Varoufakisa jest uratowanie i reforma UE. Impakt jego działań na pewno będzie duży. Ale czy taki? Trudno powiedzieć. 
Na pewno można powiedzieć, że my, jako ludzkość, zachodni świata, widzimy koniec tego zjazdu w dół. Jeszcze się staczamy, ale widzimy, że kierunek trzeba zmienić i zaczynamy widzieć jak to powinniśmy zrobić. Czy zmiana kierunku nie skończy się katastrofą, to jest inne pytanie. 
Ale kompromitacja i zniknięcie obecnego systemu i układu władzy jest widoczne i bliskie. W USA wybory do Kongresu są w listopadzie. W Europie, we Francji tradycyjna klasa polityczna już wyleciała w powietrze, w Polsce właściwie też. Przecież prawie w dniu premiery książki Wolffa, w Polsce odbyło się głosowania nad obywatelskimi projektami zmian ustawy aborcyjnej. W którym opozycja parlamentarna przypomniała wszystkim dlaczego w kraju zdominowanym przez liberalne myślenie liberalne partie przegrały wybory. I dlaczego przegrają też następne. I że to wszystko pójdzie w zupełnie dobrą stronę, a na razie jest naprawdę śmiesznie.