Perspektywy Rosji i jej armii

 Rosyjska gospodarka ma się... zawałowo. Trzeba przyznać, że znakomite zarządzanie obrotem pieniądza przez bank centralny i ministerstwo finansów sprawiło, że jeszcze nie ma tam całkowitego zatrzymania obiegu gospodarczego ani wysokiej inflacji. I mówię to bez ironii, ośrodki zarządzające rosyjskimi finansami są absolutnie wyjątkowe i wybitne. Ale to nie ma wielkiego znaczenia. Jak mówili klasycy, "ch.. chrzanu nie ukopiesz". I tutaj też nawet najlepsze zarządzanie finansami nic nie pomoże jeśli w całej gospodarce jednocześnie załamuje się produkcja, kurczy konsumpcja i praktycznie zamierają inwestycje. 

I żadne zaklęcia na to specjalnie nie pomogą, za to parę dostępnych i wydedukowanych liczb jest bardzo ciekawych.

O byłym moście krymskim

 Most jeszcze stoi, ale od dziś rana nieco niekompletny. Na razie panuje pełen chaos informacyjny i właściwie nie wiadomo z żadną pewnością co było przyczyna zawalenia się dwóch przęseł jednej z nitek mostu drogowego i pożaru przynajmniej kilku cystern przejeżdżającego w tym samym momencie pociągu, prawdopodobnie z paliwem. 

Co wiadomo?

Że coś wybuchło. Że dwa przęsła jednej z nitek mostu drogowego są zerwane oraz że na jednym z torów godzinami płonęły wagony z paliwem, prawdopodobnie dieslem. 

Oraz że w momencie i miejscu wybuchu znajdowała się tam ciężarówka, należąca do kierowcy- właściciela z pobliskiego Rostowa. 

I to właściwie tyle.

 Co można podejrzewać?

To, że cysterny zaczęły się palić wskutek pierwotnego wybuchu na drogowej części mostu. A ten wybuch mógł być spowodowany przez materiały wybuchowe umieszczone w ciężarówce, co najmniej kilkaset kilogramów, albo uderzenie rakiety. Ze stosownie dużym ładunkiem i zasięgiem. Co oznacza zasadniczo ATACMS, czyli takie trochę inne rakiety wystrzeliwane z wyrzutni HIMARS, ale w paczce nie jest 6 sztuk, jak zawsze, a tylko jedna. O zasięgu elektronicznie ograniczonym do 499 km i max 500 kg ładunku wybuchowego (dokładna wielkość tajna, ale maksymalna waga głowicy to 560 kg).  Co by się w miarę zgadzało, jeśli były to bardzo mocne materiały wybuchowe. USA bardzo długo nie chciały dostarczyć Ukrainie tych rakiet, ale może zmienili zdanie.  Albo od początku planowali, że dostarczą na mniej- więcej takim etapie erozji Rosji i jej armii i to zrobili. Tak czy inaczej, oficjalnie żadnych nie dostarczono i wszyscy zaprzeczają.

Lub też może to być jakaś modyfikacja ukraińskich Neptunów.

Oraz jest jeszcze jeden ciekawy element- z przebiegu pożaru wygląda, jakby pociąg stał w momencie wybuchu i się nie ruszał później. Jeśli tak było, to by mocno sugerowało dodatkowy sabotaż systemu zasilania i/lub kierowania ruchem na linii kolejowej. 

Przyjrzyjmy się na chwilę jak by mógł wyglądać ten atak, jeśli jednak użyto ciężarówki. Otóż przy tej okazji mamy zasadnicze pytania- czy kierowca brał w tym udział, kim dokładnie był i czy zginął. 

Otóż kierowcą ciężarówki był niejaki Makhir Yusubov, wuj właściciela ciężarówki, Samima Yusubova. Jak sugeruje nazwisko ci panowie byli spokrewnieni i są/byli to muzułmanie, czyli nie etniczni Rosjanie. Samim ma 25 lat i zapewne by podlegał poborowi, i zapewne dlatego obecnie przebywa za granicą. I zapewne dlatego ciężarówką kierował jego wuj, 52-latek. Oczywiście z Makhira nic nie zostało, więc nie wiemy, czy faktycznie tam przebywał w momencie wybuchu.

Kolejną kwestią jest to, kto był prawdziwym właścicielem. Ponieważ ciężarówka została przepisana z Makhira na Samira całkiem niedawno i to Makhir nią dalej jeździł. Więc równie dobrze mogło być tak, że Makhira szukali wierzyciele i fikcyjnie przepisał majątek na rodzinę, a poza tym nic się nie zmieniło. 

I wbrew pozorom mamy sporo różnych możliwości- bo zamiast niego mógł być tam ukraiński zamachowiec samobójca, a Mahir żyje lub nie i kiedyś się odnajdzie lub nie. Mógł tam też być on lub ukraiński żołnierz i mógł zostać ewakuowany zaraz przed eksplozją- ciężarówka by została zatrzymana, kierowca by wsiadł do innego samochodu i został ewakuowany. 

Trudne, ale nie niemożliwe. I bym powiedział, że to jedyne rozsądne rozwiązanie, bo Ukraińcy chcą i muszą czysto grać, aby nie stracić poparcia zachodniej opinii publicznej. Zabijanie cywilów użytych jako pułapki nie bardzo wchodzi w grę. Planowanie operacji jako samobójczej powiedzmy, że już by było trochę bardziej dopuszczalne i jak najbardziej by samobójców znaleźli, ale to nie ten styl. Ukraiński przekaz polega na tym, że dowódcy szanują i oszczędzają życie swoich żołnierzy. Ludzie giną, bo taka niestety jest wojna, a nie dlatego, że tak zaplanowano. 

Dlatego podejrzewam, że jeśli to był wybuch ciężarówki, to jej kierowcy już tam dawno nie było. Zatrzymanie i porwanie w trakcie operacji na moście nic nie wiedzącego kierowcy dodawałoby niepotrzebny i ryzykowny poziom komplikacji do i tak skomplikowanej i niezwykle ważnej operacji, więc tak raczej tego nie zrobiono. Czyli kierowca musiał co najmniej wiedzieć, że ma zatrzymać ciężarówkę w określonym miejscu i szybko wskoczyć do znajdującej się obok osobówki. I zniknąć. 

W takim razie przyjrzyjmy się jeszcze raz temu co wiadomo o tej rodzinie. Wiadomości niekoniecznie są pewne, jak to w takim czasie po tego typu zdarzeniu, ale będę się trzymał tego co powiedziano w mediach.

Imiona i nazwisko są znane i z całą pewnością jedno i drugie jest muzułmańskie. Niestety nic więcej nie mówi nam o narodowości. Ale podobno Samim się przeprowadził w 2018 roku z Tatarstanu do Rostowa. I to by pozwalało z pewną dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że cała rodzina to Tatarzy (nadwołżańscy, nie krymscy). Co ma o tyle znaczenie, że wobec Rosji i jej władzy są w najlepszym przypadku obojętni. Kwestia przeprowadzki może sugerować marną sytuację ekonomiczną, i to by się zgadzało z ogólną sytuacją Tatarstanu. Jako najbardziej uprzemysłowiona część Rosji, był ten region najbardziej dotknięty sankcjami. Już tymi z 2014, a obecne to jest całkowita dewastacja wszystkiego. Ale przeprowadzili się, zapewne całą wielką rodziną, do znacznie lepiej prosperującej południowej Rosji już 4 lata temu. Tylko że po 24 lutego zmieniło się całkiem sporo. Sankcje zabiły lokalny przemysł szybko i sprawnie, tak samo konsumpcję z importu i razem z tym dostawy z portów. Z punktu widzenia transportu ciężarowego to była katastrofa, a jedyną trasą gdzie jeszcze w ogóle da się zarobić to import z Turcji (a faktycznie przemyt wszystkiego z UE). Wraz z astronomicznymi kolejkami na granicach w Gruzji kółko z południowej Rosji do Turcji to około miesiąca, ale jakoś daje żyć. Na południu, w regionie rolniczym sytuacja jest dużo lepsza, ale też nie różowa i stawki niekoniecznie są większe, bo przewoźnicy z innych regionów też nie śpią. I to dosłownie. Problem polega na tym, że nasz bohater ma amerykańską ciężarówkę. Która z europejskiego rozmiaru naczepą może jeździć po Rosji, ale nie po Turcji. Co oznacza, że Yusobov, którykolwiek jest faktycznym właścicielem jest skazany na frachty z ujemną rentownością. Znaczy nie to że musi dokładać z własnego portfela. Znaczy to tyle, że wliczając amortyzację sprzętu i wynagrodzenie kierowcy wychodzi na minus, bo tak teraz wygląda sytuacja w Rosji. Amortyzację sprzętu nie do końca musi liczyć, spadek wartości jest raczej znikomy. Czyli kierowca właściciel, zarabiał dobrze, jeśli zarabiał na paliwo i remonty, pensję kierowcy i jakąś rentę od kapitału. Po 24.02 to poszło do kosza. Kierowca-właściciel zarabiał na paliwo i remonty i mniej niż pensję kierowcy. Czyli dopóki jeździł sam, to mógł przeżyć. Kiedy musiał zatrudniać kierowcę, w najlepszym przypadku był około zera, a częściej na minusie.  

W tym przypadku zapewne przez pierwsze miesiące wojny jakoś wiązał koniec z końcem, ale na styk, a po ogłoszeniu mobilizacji Samim uciekł do Gruzji, czy gdzieś a za kierownicą zasiadł wuj (a może zawsze tam był). Ale wuj też musiał coś zarobić, życie w Gruzji też kosztuje, a kredyt za mieszkanie sam się nie spłaci, żona i dzieci coś muszą jeść. W skrócie- prawie na pewno od mobilizacji był pod kreską. W takiej sytuacji propozycja ze strony tajnych służb Ukrainy mogła się wydać zupełnie interesująca. Propozycja typu: mieszkanie w Winnicy czy Krzywym Rogu bez kredytu i nowa ciężarówka. Oraz nowe dokumenty dla całej rodziny. Kto by nie poszedł na taki układ? 

A teraz przyjrzyjmy się samemu miejscu wybuchu

Bo jest ono ciekawe. Rzuca się oczywiście w oczy niezwykle szczęśliwa synchronizacja ciężarówki i składu z cysternami oraz bardzo ciekawą okoliczność, że wybuch, oprócz tego że zdemolował część drogową, to jeszcze rozrzucił wystarczającą ilość środków zapalających (magnezu lub termitu) aby ładunek cystern zapłonął i palił się pięknym płomieniem kilka godzin. 

To co w tym wszystkim wyszło dziwnie, to fakt, że wybuch i pożar nastąpiły kilkaset metrów przed głównym przęsłem. Gdyby ono się zawaliło, to byłoby zablokowane również wejście morskie na Morze Azowskie (bo pod tym podwyższonym głównym przęsłem jest jedyne wejście, a woda ma tam głębokość zaledwie kilkunastu metrów. 

Moja teoria brzmi- dokładnie taki był plan, aby wszystko miało się zdarzyć właśnie na głównym przęśle. Ale nie wyszedł, prawdopodobnie dlatego, że pociąg się zatrzymał wcześniej. Ktoś coś źle obliczył z popsuciem zasilania lub maszynista zrobił coś nieprzewidzianego. I jeśli tak było, to ktoś musiał w ciągu sekund podjąć decyzję- czy wybuch ma być w planowanym miejscu na głównym przęśle czy przy pociągu. Co jest jeszcze jedną solidną poszlaką za ładunkiem w dokładnie tej ciężarówce i powiedzmy, że słabą za tym, że na miejscu był jakiś dowodzący akcją oficer ukraiński.

Ale to co jest najciekawsze, to skutki

Jedna są znakomicie widoczne- co najmniej 4 przęsła w jednej z nitek poszły za Moskwą oglądać ryby. Druga nitka jest mniej lub bardziej uszkodzona. Myślę, ze można zaryzykować twierdzenie, że jest przejezdna dla lekkich pojazdów. 

Znacznie ciekawiej ma się sprawa z mostem kolejowym. Spalenie kilkudziesięciu, a raczej kilkuset ton ropy w ciągu kilku godzin raczej załatwiło beton z konstrukcji dokładnie i przęsło na którym się paliło nie nadaje się do niczego. Najpoważniejsze pytanie z tego wszystkiego dotyczy drugiej nitki toru. Jeśli jest sprawna, to cała akcja była zwycięstwem PR, ale niestety nie dużo więcej i trzeba będzie poprawiać. Zapewne inną metodą, bo ta już jest spalona... 

Ale po pierwsze- dobrzy inżynierowie starannie się zastanawiali jak zdemolować ten most sprawnie i skutecznie. I sądzę, że taki pożar na jednej nitce miał też skutecznie załatwić drugą. 

I po drugie- niewiele jest stałych w tym świecie, ale na kacapską głupotę zawsze można liczyć. Otóż już w trakcie pożaru usiłowali go gasić zrzucając wodę z helikoptera. Na gorący beton. Co zdecydowanie pomogło ukruszyć i osłabić konstrukcję. Czy wystarczająco? Nie wiemy. Pociąg osobowy przejechał, ale to jest lekka rzecz. Jak będzie przejeżdżał ciężki skład towarowy to się dowiemy. Albo też nie, bo konstrukcja może być osłabiona na tyle, że pierwsze 10 przejedzie....

I tak czy inaczej- tor jest jeden i prawdopodobnie będą bardzo poważne ograniczenia prędkości. Czyli przepustowość zmniejszona do max 1 składu na godzinę. I tak jest w najlepszym przypadku, że drugie przęsło jest nieuszkodzone.

I co z tego, że most jest uszkodzony, przecież są inne alternatywy?

No właśnie, nie tak bardzo są. Na Krymie mieszka około 2 mln ludzi, którzy nie wytwarzają właściwie nic lokalnego i trzeba przywieźć wszystko, a najważniejsze jest jeszcze utrzymanie zaopatrzenia armii. Na całym południowym froncie, od Doniecka do Chersonia i Sewastopola. 

Bo alternatywy są następujące- linia kolejowa prowadząca przez Tokmak i Melitpol, która by załatwiała wszystko. Jest tylko jeden drobny problem- na jej fragmencie i to daleko na wschodzie, obok Wolnowahy biegnie ona zaledwie kilka kilometrów od linii frontu. Każdy pociąg, który by tam próbował przejechać zostałyby szybko zamieniony w kupkę złomu, a utrzymanie regularnego transportu jest niemożliwe. Zwłaszcza, że na innych odcinkach tory też przebiegają w zasięgu ukraińskiej artylerii. Zostaje transport drogowy. I to już testowaliśmy. Rosyjska armia nie jest w stanie zaopatrzyć swoich wojsk do ofensywy dalej niż 30 km od linii kolejowej a do defensywy dalej niż 50, max 70 km. A z Taganrogu do Dniepru jest około 500 km..... 

W skrócie- jeśli linia kolejowa przez most krymski będzie całkowicie wyłączona z użytku to rosyjska armia ze swoją logistyką, na południu Ukrainy będzie w stanie się bronić w okolicach Mariupola. Oczywiście jak skutecznie w ogóle może się bronić przed armią ukraińską to inna sprawa, ale tam w ogóle może. Kwestia Chersonia, Zaporoża i Krymu jest zamknięta. 

A inne metody?

Są. I działają. Statki mogą dowozić paliwo do Sewastopola i Krym może się chwilę jeszcze trzymać. O ile oczywiście Ukraina nie ogłosi blokady i nie będzie topić przynajmniej tankowców. Zapewne spróbują coś dowozić statkami do Berdiańska. Tak, tego samego, gdzie już zostały trafione dwa okręty desantowe w porcie. A teraz jest w zasięgu zwykłych Himarsów. Powodzenia!

Mogą w części zbudować rurociąg taktyczny i to trochę pomoże. Ale na takiej długości będzie regularnie przerywany i niszczony. Przez Himarsy, naloty i partyzantów. Tak, obecnie lotnictwo ukraińskie jest relatywnie bezkarne nie tylko w okolicach frontu, ale z pewnym przygotowaniem robi naloty głęboko na terytorium przeciwnika. Od kiedy ukraińskiemu lotnictwu się udało za pomocą żywicy zamontować amerykańskie pociski przeciwradarowe do Migów- 29, to rosyjska obrona przeciwlotnicza woli udawać, że nie istnieje. 

W taki sposób pozostają promy przez cieśninę kerczeńską. Które były, ale po otwarciu mostu ktoś je zamienił na flaszkę. Albo willę we Włoszech. Może się znajdą, a może nie. Stawiam na nie. 

I ostatnia i jedyna możliwość. Droga M14. Przez Mariupol, Berdiańsk i Melitpol. Prawie cały czas w zasięgu Himarsów, a dokładnie cały w zasięgu oczu partyzantów. I przy okazji Ukraina dostała nowy typ rakiet, z głowicą wybuchającą nad celem i roznoszącą jakieś 200 tys wolframowych kulek. Co oczywiście niszczy każdy nieopancerzony cel w całkiem sporym promieniu. Na przykład cały konwój. 

Który może już w styczniu, a może lutym by wiózł świeżo odebrane zimowe mundury dla rosyjskiej armii. Aktualnie zimowe mundury istnieją tam w postaci wirtualnej a fizycznie jest co najwyżej willa na Lazurowym Wybrzeżu za cenę podobną do kontraktu na zakup tych mundurów. Więc armia rosyjska usiłuje je zamawiać gdzie się da, na przykład na Białorusi. Tak, w październiku zaczynają zamawiać, bo zauważyli, że nie mają zimowych mundurów dla właśnie mobilizowanej armii. 

I ta armia będzie sobie siedzieć na bezdrzewnych stepach, bez paliwa, w kradzionych kalesonach i chustach na głowach. I zwyczajnie zamarzać na śmierć. Albo czekać bez amunicji na ukraińską armię. A jeśli znajdzie coś na ognisko, to i tak to ogień zaraz zostanie zauważony z drona. 

I teraz widać jak bardzo kluczowym jest pytanie o stan tej drugiej nitki kolejowej na moście. I drugie pytanie- jeśli nawet jest dziś przejezdny dla pociągów towarowych, to jak długo takim pozostanie?

Bo to jest ostatnia rzecz na której się w ogóle trzyma rosyjska armia na całym południu Ukrainy, włącznie z Krymem. 

I nie. Nie będę robił żadnych przewidywań taktycznych ani czasowych. Dziś już wiemy, że następne pokolenia oficerów i generałów dookoła świata będą się uczyć od dzisiejszego dowództwa ukraińskiego i praktycznie każda operacja jest wykonana w sposób, z którego mógłby się trochę nauczyć zarówno Rommel jak i Napoleon.