Happy New Fear!

Pod koniec 2 wś i wkrótce po, elity polityczne USA podjęły decyzję co do kształtu nowego porządku międzynarodowego. 

Koncepcja ta obejmowała demontaż dotychczasowego systemu europejskich imperiów i stworzenie nowego opartego na dominacji USA w zachodnim świecie i współistnieniu z ZSRR, dominującym w "swoim" bloku. 

Ale aby do tego doprowadzić, trzeba było rozwiązać kilka "problemików". Między innymi tego jak namówić państwa europejskie do rezygnacji ze swoich kolonii/bloków handlowych, jak zablokować możliwość powrotu militarystycznego rewanżyzmu Niemiec i Japonii i wreszcie jak przekonać do tego wszystkiego elity i społeczeństwa. Oraz jak utrzymać Moskwę w ryzach.

I to wszystko w świecie, który był całkowicie zrujnowany, zdemoralizowany i wyczerpany wojną, trwającą z przerwami od 1914 do 1945 roku. I gdzie USA były jedynym krajem, który miał dużą, nowoczesną bazę przemysłową i jednocześnie nie tylko całkowitą wypłacalność z pokryciem w złocie, ale też walutę traktowaną jako rezerwową na całym świecie.

Z Wielką Brytanią poradzili sobie prosto- nie pożyczali i nie żyrowali dalej wojennego zadłużenia i Brytyjczycy musieli to jakoś sami rozwiązać. Więc z braku innych możliwości po prostu oddali władzę w Indiach Hindusom, razem z długami oraz oddali rządom państw Ameryki Łacińskiej udziały w brytyjskich firmach jako spłatę tamtejszych długów. A na koniec i tak musieli jeszcze przeprowadzić dekolonizację. To oczywiście spowodowało drastyczne zmniejszenie światowego znaczenia brytyjskiej floty handlowej, stopniowy upadek przemysłu stoczniowego i za tym wielu innych gałęzi przemysłu ciężkiego. I Wielką Brytanię jaką znamy dziś.

Z Francja poszło pozornie łatwiej, ale francuskie elity zawsze były sprytniejsze- grzecznie przeprowadzili pozorną dekolonizację, ale zostawili sobie większość władzy ekonomicznej w byłych koloniach. I jeszcze na deser wietnamski pasztet dla USA. 

Dla Niemiec i Japonii była inna oferta- nowe elity polityczne mogły odbudować kraj jako przemysłowy dzięki wolnemu dostępowi do rynku USA i możliwości eksportu. Bez ograniczeń. Za to miały być całkowicie lojalne i mieć swój potencjał militarny dostępny dla USA do użycia przeciw ZSRR. Jako że były to niewyobrażalnie fantastyczne warunki dla tak pokonanych krajów, to zostały zaakceptowane z entuzjazmem. 

Jak w sumie łatwo zauważyć, to wszystko opierało się na dostępie do rynków, potencjału przemysłowego i finansowego USA. Więc musiały też istnieć bezpieczne szlaki żeglugowe. Ale tu USA poszło jeszcze dalej i zagwarantowano wszystkim wolność i bezpieczeństwo żeglugi. I za słowami poszły tu czyny, szybko zlikwidowano resztki piractwa po 2 wś, a w latach 80-tych samodzielnie zorganizowali system konwojów dla eksportu irackiej i kuwejckiej ropy w Zatoce Perskiej. I na ataki na te konwoje i ich eskortę przez Iran reagowali w sposób, który zrozumiałby nie tylko Putin. ale nawet Medwiediew. Więc nikt nie miał wątpliwości co do tego jak wyglądają zasady wolności żeglugi i co grozi za ich złamanie. 

Jednak w 1991 roku straszak ZSRR się skończył i Waszyngtonowi było z tego powodu bardzo przykro, bo dotychczasowy świat stracił sens. Oczywiście zalety wolnego handlu, bezpiecznej żeglugi i ograniczenia wydatków na zbrojenia były widoczne dla wszystkich, i mnóstwo osób na tym skorzystało. Ale jednocześnie znikła odpowiedź na pytanie- jaka jest międzynarodowa rola USA? Czy nadal ma być dobrym wujkiem dla Niemiec, Japonii i każdego kto chce cokolwiek wozić statkami? Czy może jednak lepiej się zamknąć na swoim kontynencie, a reszta niech się sama bawi?

Wyborcy w USA stopniowo udzielają na to pytanie odpowiedzi, od 30 lat za każdym razem wybierając tego kandydata na prezydenta, który obiecuje mniej zaangażowania międzynarodowego. Ale jednocześnie sam rząd ciągle zapewnia o jakości i ważności swoich gwarancji i obowiązywaniu doktryny wolnego handlu. 

I to sprawia, że dziś, w roku 2024, bardziej niż kiedykolwiek, jesteśmy w czarnej dupie. 

W 1994 roku USA zobowiązały się bronić nienaruszalności granic Ukrainy. W roku 2004 Senator Barack Obama promował i przepchnął ustawę nakazującą Ukrainie zniszczenie lub oddanie Rosji broni strategicznej. W roku 2014 prezydent Barack Obama te gwarancje zignorował. W roku 2022 ówczesny wiceprezydent, a obecny prezydent Biden rzucał żałosne ochłapy amunicji i broni wystarczające dla powstrzymania załamania Ukrainy, ale w żadnym przypadku nie stanowiące honorowania własnych gwarancji. A w roku 2024, którego w tej chwili jeszcze tydzień nie minął, w odpowiedzi na rosyjskie żądania korytarza tranzytowego do Kaliningradu, amerykański departament stanu mówi, że dostawy broni i amunicji na Ukrainę zostaną drastycznie zmniejszone. 

W międzyczasie operacja konwojowa, gdzie przeciwnikiem nie był bezpośrednio kilkudziesięciomilionowy kraj z dostępem do zachodniego uzbrojenia, a banda pastuchów kóz w sandałach, po 3 dnia skończyła się całkowitym fiaskiem. A konkretnie to chyba już wszyscy sojusznicy zwyczajnie olali amerykańskie dowództwo a Maersk (czyli właściwie ten, który miał być najbardziej chroniony) oświadczył, że już tam nie będzie pływać. 

Tak, potężne Stany Zjednoczone przegrały bitwę w obronie fundamentu swojego porządku międzynarodowego. W 3 dni. Z pasterzami kóz. 

To wszystko się nie stało oczywiście z braku siły. Kilkaset Bradleyów, potrzebnym i fantastycznie się sprawujących na Ukrainie, jest właśnie teraz cięta palnikami w USA. Za chwilę to czeka być może nawet ponad 2 tys rakiet ATACAMS. O sprzęcie, który po prostu leży w magazynach nawet nie mówiąc.

To jest po prostu obraz pełnego i całkowitego braku przywództwa intelektualnego i wizji międzynarodowej roli USA. A może tylko nieuctwa i oderwania od rzeczywistości ludzi zaangażowanych w tę politykę (o Obamie na pewno to można było powiedzieć). 

Tak czy inaczej- po 70 latach jesteśmy znów w temacie korytarza do Prus Wschodnich. Miejmy tylko nadzieję, że historia tym razem powtórzy się jako farsa. Choć czystki etniczne na okupowanych terenach Ukrainy farsą z całą pewnością nie są, a raczej dość dobrym przypomnieniem wydarzeń sprzed 80 lat.....

Happy New Fear!