El Nino a sprawa światowej ekonomii

DISCLAIMER: Drogi Czytelniku. Jeśli masz problemy ze stanami lękowymi, depresją i podobnymi to NIE CZYTAJ DALEJ. Serio. Poszukaj pomocy, wśród przyjaciół, rodziny i profesjonalistów i dopiero potem wróć. Tekst jest ważny i prawdziwy, ale dla rozumienia i wyciągnięcia prawidłowych wniosków należy mieć odpowiedni poziom odporności psychicznej.

Jeszcze o atakach Houti na żeglugę

 Ataki Houtis na żeglugę to jest sytuacja, której rozwój może zdefiniować nasz świat na najbliższe dziesięciolecia. Nie dlatego, że Houtis są tak ważni lub potężni. Bo nie są. To jest tylko jakaś pustynna banda, która dostała trochę broni od religijnych fanatyków od dziesięcioleci rabujących Iran. 

Ale udało im się już teraz podważyć jeden z filarów amerykańskiego porządku świata, zaprowadzonego po 2 wojnie światowej. Czyli wolność żeglugi dla wszystkich.

Teraz czeka nas wszystkich, cały świata, czas próby- czy ta wolność żeglugi zostanie utrzymana i świat wróci do zwykłego funkcjonowania, czy też wracamy do normy. Bo niestety trzeba powiedzieć jedno- sytuacja, w której mocarstwo zapewnia bezpieczeństwo mórz wszystkim, bez wyjątków, a nie tylko sobie i sojusznikom jest całkowicie bez precedensu w historii. I możliwe, że właśnie teraz, na naszych oczach do tejże historii odchodzi.

Oczywiście istnieje zupełnie realna możliwość, że władze USA teraz zdecydują, że naruszanie wolności żeglugi to granica, której nikomu nie wolno przekraczać, uczestnicy tego zostaną przerobieni na kupki popiołu, a polityczni wichrzyciele za tym stojący skutecznie pozbawieni pochowanych majątków. Czy coś w tym stylu. Tak czy inaczej- wszyscy potraktowani w sposób, który zostanie zapamiętany przez ich potencjalnych naśladowców na dwa pokolenia.

USA oczywiście mają ku temu fizyczne i organizacyjne możliwości. I oczywiście nie mają ani woli politycznej, ani też wizji, że w ogóle muszą to zrobić. Wola polityczna się oczywiście może zmienić co 4 lata, brak wizji to głębszy problem, związany z edukacją i horyzontami waszyngtońskich elit. Ale ani jedno ani drugie nie jest jeszcze największym problemem. 

Największym problemem jest to, że obywatele mają tam jednak coś do powiedzenia. Zasadniczo to dobrze. Ale ci obywatele nie wiedza po co mają płacić za bezpieczeństwo transportu między Zatoką Perską a Europą. Czy nawet bardziej- między Rosją a Chinami? Za to wiedzą, że ich pieniądze właśnie na to idą, w postaci ekstremalnie wielkich kosztów utrzymania rozdętych sił zbrojnych i kompleksu zbrojeniowego. I to się akurat tak łatwo nie zmieni. I naprawdę przypuszczam, że niezależnie od aktualnego lokatora Białego Domu, amerykańska polityka będzie dryfować w stronę ignorowania tej obietnicy. Czyli inaczej mówiąc- tolerowania terroryzmu na morzu, piractwa i ataków na żeglugę ze strony różnych dziwnych kacyków i kraików. O ignorowaniu poważnych bandyckich państw nawet nie mówiąc.

Czyli, choć teoretycznie jest to możliwe do utrzymania, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, to myślę, że raczej właśnie zaczynamy być świadkami nieodwracalnego rozpadu tego systemu.

I jakie to będzie mieć skutki?

Po pierwsze, bezpieczne szlaki handlowe, to będą te, gdzie ktoś to bezpieczeństwo zapewni. Dla siebie i ewentualnie sojuszników. Co wcale nie musi oznaczać zwiększenia kosztów transportu, ale prawdopodobnie tak będzie. Ale na pewno będzie oznaczać ograniczenie możliwości transportu do tych tras i towarów, które są zgodne z interesami handlowymi mi politycznymi tych krajów, które to bezpieczeństwo potrafią zapewnić. 

To są bardzo proste mechanizmy, ale które faktycznie zmienią nasz świat nie do poznania. Albo inaczej- w taki, jaki znamy z podręczników historii. Kierunek jest ogólnie łatwy do przewidzenia, dokładny scenariusz i tempo już niekoniecznie. 

W największym uproszczeniu można powiedzieć, że będzie to odwrotność globalizacji. Generalnie zanik podzlecania jakiś etapów produkcji na drugim końcu świata, a co za tym idzie olbrzymi cios dla gospodarek na takim podwykonawstwie opartych- jak np. Bangladesz. Powrót przynajmniej części łańcuchów przemysłowych do tych krajów, które będą potrafiły utrzymać dalekomorską marynarkę wojenną. I gigantyczne dylematy tych państw, które będą potrzebować transportu jednocześnie nie mając zasobów na utrzymanie własnych marynarek. Bo będą uzależnione od interesów tych, co mogą. 

A lista państw mających lub w ogóle mogących mieć marynarkę o światowej projekcji siły jest dość krótka. Ledwo się mogą na niej zmieścić Niemcy czy Brazylia, a taka Rosja już zupełnie nie bardzo (nawet jeśli przetrwa obecną wojnę).