Covid- 19 w Uruguwaju, czyli o wzorowym działaniu państwa

 Na świecie dobrze się rozkręca druga fala koronawirusa. świat, poszczególne państwa i społeczeństwa miały miesiące na przygotowanie się. Naukowcy tę drugą falę zapowiadali i ostrzegali. I co? I nic.

Państwa które poważnie i rozsądnie podeszły do pierwszej fali, w perspektywie drugiej też wyglądają dobrze. Te, które sobie nie radziły, w obliczu drugiej wyglądają jeszcze gorzej. 

Polska jest tu ciekawym przykładem, bo co prawda kraj jest z tektury lepionej śliną i ani władza ani administracja nie jest w stanie wykonać żadnych skomplikowanych działań, ale z pierwszą falą się upiekło przez jedną jedną i to prostą do wdrożenia decyzję o szybkim lockdownie. 

To dało czas, że by przygotować się do drugiej, ale do tego państwo już było całkowicie niezdolne. 

Rzeczpospolita nie jest w tej nieudolności specjalnie osamotniona. Jest cała litania państw i społeczeństw, które nie potrafiły dostrzec powagi problemu i/lub zorganizować systemu który by ten problem jakoś rozwiązał. Czy choć ograniczył.

O COVID-19 wiemy coraz więcej, tak o przebiegu choroby jak też o mechanizmach zarażenia. W miarę wiadomo że w odróżnieniu od wielu innych infekcji tu nieproporcjonalnie wielką rolę odgrywają superspreaders oraz, co jest dość przerażającą wiadomością, nawet przebieg bezobjawowy może, i często prowadzi, do nieodwracalnego uszkodzenia płuc, serca i innych narządów wewnętrznych, w tym również mózgu. 

To w skrócie oznacza, że pomysł pozwolenia wirusowi na swobodne działanie i następne nabycie odporności stadnej jest nie za dobrym pomysłem. A jak dołożymy fakt występowania ponownego zakażenia to już całkiem głupim. Ale nie piszę tego dla wykazywania, że takie pomysły były złe w styczniu czy lutym. Tak, były, ale ograniczona ilość informacji mogła spowodować, że wydawały się rozsądne. Za to ktokolwiek promuje je dziś jest zwyczajnym durniem. 

W takim zamieszaniu i braku wiedzy różne kraje zaczęły stosować różne taktyki dla powstrzymania epidemii. Czasem rozsądne, czasem mniej, a czasem łączące się z denializmem samego istnienia problemu. Szkoda klawiatury na opisywanie złego podejścia, bo ono jest typowe, większość rządów sobie nie poradziła. Oczywiście są pewne tendencje- rządy prawicowe są znacznie gorsze, aż gdzieś do granicy ludobójstwa, a rządy kierowane przez kobiety są znacznie lepsze. 

Jest w tym oczywiście związek przyczynowo-skutkowy, a nie tylko korelacja, bo generalnie prawica w takich sytuacjach zastanawia się czy to dobra okazja, aby zakosić trochę kasy (oczywiście, jak każda!) i jak zrobić dobrze kolegom bankierom i oligarchom. Tym ostatnim zależy zasadniczo na tym, aby dalej spalać ropę w jak największych ilościach, więc i taka jest polityka prawicowych rządów- żadnej epidemii działamy normalnie, a te naczepy-chłodnie obok szpitali to po prostu ktoś tak zaparkował. 

I na takim tle możemy spojrzeć na Urugwaj

Sytuacja startowa była taka, że po wyborach w 2019 dotychczasowa koalicja, rządząca przez 15 lat utraciła władzę. Przejęcie jej przez nową koalicją miało nastąpić, jak zawsze 1 marca. 

Czyli akurat ten dość długi okres przejściowy się wkomponował w rozwój pandemii. I na przykład przyszły minister zdrowia z tego skorzystał i poprosił uniwerek o zorganizowanie mu wykładów dotyczących COVID-19. Wiem stąd, że później w wywiadzie lekarz powiedział, że był zdziwiony samą prośbą, a jeszcze bardziej tym, że minister przybył punktualnie i najwyraźniej po to, aby się czegoś nauczyć. Bo i to nie trafiło wtedy do mediów, a wiele miesięcy później. A konkretnie jak media zaczęły się zastanawiać jak to się stało, że epidemia w Urugwaju jest pod kontrolą, a praktycznie nigdzie dookoła nie. 

Sama epidemia dość szczęśliwie omijała Urugwaj w miarę długo, pierwszy superspreading event był dopiero w pierwszych dniach marca, już za kadencji nowego rządu. Jakaś celebrytka przyleciała z Hiszpanii i wybrała się prosto na wesele na 500 osób. 

System od razu zadziałał. Celebrytka wylądowała na kwarantannie, jak też wszyscy z którymi miała kontakt. Sąsiedzi pomogli, w tym sensie, że dzielnie obserwowali i uprzejmie donieśli na policję, że jej syn ją odwiedza codzienne i przesiaduje godzinami. 

I tak wyglądał start epidemii w Urugwaju

W tym momencie się okazało, że władze mniej-więcej wiedza co robią. Napływ zakażeń był widoczny, wiec ogłoszono lockdown. Ale daleki od tak drastycznego jak w wielu krajach europejskich. Zamknięcie nie dotyczyło całej gospodarki a "jedynie" tych sektorów gdzie następuje kontakt miedzyludzki.

Do tego momentu nie różniło się tak bardzo od postępowania w innych krajach. Ciekawie było jednak dalej.

Otóż powstał komisja doradcza przy rządzie dla wsparcia zwalczania epidemii. I co ciekawe składa się ona z dwóch części- medycznej i epidemiologicznej. Pozornie może się wydawać co to za różnica, w końcu to lekarze zajmują się epidemiami? No własnie jest. Lekarze zajmują się objawami i leczeniem chorób. Za to do badania propagowania i rozwoju epidemii ściągnięto matematyków, jak należało. A przynajmniej matematyk kieruje epidemiologiczną częścią komisji. 

I przez cały czas to naukowcy podawali ścieżkę postępowania dla rządu, a politycy robili to co jest ich robotą- przekazywali to społeczeństwu i ubierali w zasady prawne które były możliwe do wyegzekwowania. Zauważmy, jak bardzo to się różniło od działań państw z dykty, już w tym momencie. Następnie komisja opracowywała zasady dla kolejnych działów gospodarki. Zasady, znaczy procedury, których należy przestrzegać w pracy i przy obsłudze klientów. Czyli maski, dystans, etc. Ubrane w dokładne opisy dostosowane do każdej branży. Opracowywano kolejne procedury i wraz z nimi zezwalano na otwieranie kolejnych sektorów gospodarki. Od najważniejszych do najmniej istotnych i od łatwych do wdrożenia do trudniejszych. Lub niemożliwych i to pozostaje zamknięte. 

W taki sposób dość szybko, po jakiś 2 tygodniach otwarto budowlankę, potem kolejne branże, aż doszli do kościołów, w tym kraju mało istotnych. 

Następnie plan polegał na tym, aby był system pozwalający na śledzenie wszystkich zakażeń i można było wygasić każde powstające ognisko. Co ciekawe, wcale nie było i nie jest planowane całkowite powstrzymanie epidemii. A może od razu uznano, że jest to w sytuacji Urugwaju kompletna mrzonka. 

Mrzonka, bo obok są Brazylia i Argentyna. Argentyna, gdzie jest właściwie kompletny brak komunikacji w społeczeństwie, bo media zajmują głównie autentycznym zmyślaniem wiadomości, odpowiednio pro- i anty- rządowych, wobec czego żaden istotny przekaz nie jest w stanie dotrzeć do całego społeczeństwa, które w ten sposób nie może działać wspólnie w żadnej sprawie. Nawet takiej jak pandemia. Więc niezależnie od tego co rząd by chciał i jak planował, nie jest w stanie tego przekazać społeczeństwu, a zresztą słaba i dysfunkcjonalna administracja i tak prawdopodobnie by nie mogła zrobić żadnego rozsądnego planu. Więc w Argentynie COVID ma się dobrze, ludzie trochę gorzej....

Brazylia organizacyjnie jest silniejszym krajem, ale podzielonym między władze federalne i stanowe, co już utrudnia skoordynowaną politykę, do tego rządem federalnym kieruje kompletny świr i negacjonista epidemii, na to się nakładają relacje post-niewolnicze w społeczeństwie, czytaj patologiczny rasizm i przekonanie elit, że jak coś zabija głównie czarnych to jest to w sumie pozytywna rzecz. Więc epidemia w Brazylii jest już od dawna poza jakąkolwiek kontrolą. 

I o ile Urugwaj może zamknąć granice w portach, na lotniskach oraz lądową z Argentyną, bo ta przebiega wzdłuż dwóch wielkich rzek, tak granicy z Brazylią zamknąć się nie da, bo ona właściwie fizycznie nie istnieje. Wszystkie miasta przygraniczne mają po prostu dzielnice w obu krajach, wewnątrz ich nie ma przejść granicznych, a nawet są budynki z wejściami po obu stronach. 

I przyznam, że z tego poziomu trudności utrzymanie epidemii pod kontrolą to nie nie jest to samo co w Nowej Zelandii czy Islandii, to jest dużo poważniejsza sprawa. I wymagająca stałej mobilizacji społeczeństwa, utrzymania w stanie alertu, a jednocześnie nie zmęczenia ludzi nadmiernymi wymaganiami, czy destrukcją gospodarki. Nic z tego nie jest proste i wszystko wymaga wyważenia mnóstwa sprzecznych interesów. I to nie interesów kolegów, a interesów kraju. I urugwajski rząd robi to dobrze. 

Ilość wykrywanych zakażeń utrzymuje się na stałym poziomie 20-50 dziennie, przy 2-3 tys testów dziennie (na 3,5 mln mieszkańców). Ale co ważniejsze, w praktycznie każdym przypadku władze mogą prześledzić większość kontaktów i zatrzymać ewentualne niekontrolowane rozprzestrzenianie.

Mogą prześledzić kontakty, bo w miejscach anonimowego gromadzenia się ludzi (komunikacji publicznej, mallach, kościołach, etc., jest obowiązek noszenia masek i jest on całkowicie przestrzegany. Bo inaczej po prostu nie jest się wpuszczonym, czy po prostu wypraszają. Za to sytuacje, gdzie później można te kontakty zidentyfikować są względnie bezproblemowe. Maski są powszechne, i jest społeczna presja, ale nie do końca wszyscy ich używają, w mniejszych sklepach bywa różnie, etc.

Kolejna sprawa- poważną częścią gospodarki Urugwaju jest turystyka, a głównie plaże pełne Argentyńczyków. I rząd już zapowiedział, że tego lata (które się zaraz zaczyna), granice zostaną zamknięte. Pewnie się zastanawiali nad decyzją i taką podjęli. I trudno z nią dyskutować. Ponieważ niektórzy Argentyńczycy mogą wjechać- oczywiście mający prawo pobytu w Urugwaju, ale też za jednorazowymi pozwoleniami dla załatwiania różnych spraw. Mają tylko na granicy przedstawić test z wiarygodnej instytucji albo go zrobić na granicy. Jeśli robią na granicy, to muszą zostawić numer telefonu i adres pobytu. 

I o ile z kierowcami ciężarówek ponoć nie ma żadnego problemu, przestrzegają procedur, maski i nie zbliżają się do tubylców, odbierają telefony od władz, etc., tak wjeżdżający w interesach mają wszystko w nosie, jak u siebie. Zwykle nawet nie odbierają telefonów które mają poinformować o wyniku testu. 

O przestrzeganiu kwarantanny nawet nie ma co wspominać. Ale warto w jednym przypadku. Kilka dni temu jakaś Argentynka przyjechała do Punta del Este (taki luksusowy kurort), sprzedać swoją nieruchomość. Zameldowała się w hotelu w dniu przyjazdu i po krótkiej chwili wychodziła na miasto. W recepcji zapytano się ją o kwarantannę, naściemniała, że miała jakich dokument zwalniający. Szef hotelu zadzwonił do stowarzyszenia hotelarzy i zapytał się co robić, ci odpowiedzieli, że żadnych zwolnień nie ma i może robić co uważa. Więc kobieta jak wróciła, dowidziała się że jest wymeldowana i ma się natychmiast zabierać. Stowarzyszenie poinformowało inne hotele i nie przyjęto jej w żadnym- cóż, tak działa wolny rynek, nieprawdaż? Jakąś kwaterę pewnie znalazła, ale w newsach się to pojawiło i może dotrze do Argentyny. Choć bardziej podejrzewam, że to któraś z gazet wymyśliła te "genialne" porady o wjeździe do Urugwaju i już nic nie dotrze. Przynajmniej do tej połowy Argentyńczyków, która wierzy w akurat te media. 

A w kwestii gospodarczych skutków- od razu na początku wprowadzono ciekawe rozwiązanie "częściowego zasiłku dla bezrobotnych", znaczy firmy mogły zmniejszyć ilość godzin dla pracowników, płacą im stosownie mniej, a co do tego co ubyło z etatu przysługuje zasiłek dla bezrobotnych, znaczy jego stosowna część. Więc przy zmianie z całego na pół etatu, dostajemy połowę dotychczasowej pensji i dodatkowo chyba 30% jako zasiłek dla bezrobotnych. Wszyscy zaciskają pasa, wszyscy jakoś mogą przeżyć. Oczywiście teraz rząd namawia ludzi do wybrania się na wakacje gdzieś w kraju, bo przecież i tak nigdzie dalej nie wyjadą, a tak może pomogą przetrwać branży turystycznej. Która na sezon została zwolniona z praktycznie wszystkich podatków, zupełnie rozsądnie. Subsydiów poza tym raczej nie ma, bo nie ma z czego ich rozdawać. 

To oczywiście nie wszystko, ale mam nadzieję, że pokazałem, że można, że się da i można mieć epidemię pod kontrolą nawet w bardzo trudnych warunkach. Problem polega na tym, że u władzy muszą być ludzie, którzy to chcą zrobić i którzy potrafią zaufać fachowcom, ale sami podejmują decyzje. I są to decyzje, które wzmacniają zaufanie dla nich i dla społeczeństwa nawzajem. Aż do stopnia, gdzie prywatne podmioty, same z siebie najpierw pomagają społeczeństwu i władzy zanim spojrzą na własny interes. Ale tego się nie da uzyskać w tydzień.....