Bladźkrieg

 Rosyjska inwazja na Ukrainę miała być blitzkriegiem, który szybkimi atakami kolumn pancernych rozniesie ukraińską armię, wschodnia część kraju z Kijowem zostanie zajęta w ciągu 2-3 dni, a potem utworzona jakaś kolaboracyjna administracja, formalne "wycofanie" wojsk i uniknięcie poważniejszych sankcji dzięki współpracy z Chinami. 

Taki był plan, nie wyszło zasadniczo nic. Ukraińska armia, przywództwo wojskowe i polityczne okazało znakomite i zadanie zatrzymania najazdu i zadania solidnych strat wykonało. Zauważmy, że tak naprawdę rakcja i pomoc międzynarodowa w ogóle się zaczęła po tych pierwszych 3 dniach. Dopiero wtedy, kiedy świat zobaczył, że trwa wojna, że to nie była krótka operacja zajęcia sypiącego się państwa. I w tym zakresie kalkulacje Kremla były zupełnie dobre. Gdyby plan wojskowy został zrealizowany, to dziś nie tylko Ukraińcy, ale i cały świat żyłby w innej rzeczywistości. Bez wojny dziś, ale z przerażającymi perspektywami na jutro.

Tak czy inaczej, okazało się dokładnie to samo co zawsze, od co najmniej 200 lat. Że Rosja ma świetną propagandę, ale prawdziwej wojny z zachodniego stylu armią toczyć nie jest w wstanie. Oraz że wbrew propagandzie i militaryzacji społeczeństwa, armia wcale nie jest przez władzę utrzymywana w jakimkolwiek porządku. 

A tymczasem ta armia w czasie pierwszego ataku dostała wp... jakiego świat nie pamięta. Co więcej, wygląda na to, że przez następne już prawie 3 tygodnie nic się nie uczy. Nie ma zmian taktyki, organizacji, konsolidacji frontu. Nic. Jak się pokazały pierwsze zdjęcia, to trole się rzuciły z hasłem "to był pierwszy rzut, takie marne jednostki, aby sprawdzić obronę i zaraz przyjdzie drugi rzut, ta prawdziwa potężna rosyjska armia". To mam dla was trochę zdjęć tego drugiego rzutu:



Tak, to jest dokładnie to na co wygląda. Armia rosyjska mobilizuje cywilne ciężarówki. Wydaje mi się, że generalnie komunalne. Oczywiście nie ma nic złego w mobilizowaniu sprzętu dla poważnej wojny, Ukraina właściwie zawiesiła działanie całego państwa i wszystko co mogło być przestawione na wysiłek wojenny, to jest. Ale jak "druga armia świata" po dwóch tygodniach "operacji specjalnej" potrzebuje komunalnych wywrotek do transportu wojska, które zasadniczo utknęło na stepie bez żadnych istotnych sukcesów, to chyba nie jest zbyt dobrze, nieprawdaż?

Dla rozrywki tu macie linki do filmików- wygląda jak przypadkowa zbieranina kryminalistów, widoczny sprzęt z 2 w.ś. Tak. Już nie z czasów masowego zbrojenia się ZSRR w latach 70-tych, tylko po prostu z 2 wś. OK, Mosin w wersji snajperskiej był jeszcze normalną rzeczą w latach 80-tych, ale rusznica ppanc z 1941 roku to naprawdę jest żenada. Tu i tu.

Na dziś, 14 marca, jednostki rosyjskie w okolicach Kijowa są prawdopodobnie rozbite, w sensie że nie stanowią już kompletnego zorganizowanego organizmu zdolnego do działań operacyjnych. Są podzielone na mniejsze fragmenty, pozbawione logistyki, łączności czy zorganizowanego dowództwa lub tego wszystkiego na raz. Bez poważnej odsieczy, na którą Rosja nie ma sił, te jednostki są po prostu stracone. Na południu ofensywy na zachód i północ wyglądają na powstrzymane, jedynie w okolicach Mariupola armia rosyjska jeszcze ma jakikolwiek realny potencjał ofensywny.

Co się teraz może stać?

Otóż jeśli reżim rozkradający cały kraj w imię szowinizmu i militaryzacji przegrywa z kretesem "operację specjalną" to jest skończony. Kropka. Putin jest chodzącym trupem, większość jego kolegów czekają procesy o zbrodnie wojenne. Jedyna szansa jest taka, że skończyłaby się "remisem ze wskazaniem", który mógłby sprzedać jako zwycięstwo. Na dziś ostatnim takim miejscem mogłoby być uzyskanie połączenia Donbasu z Krymem (i nie stracenie jednego ani drugiego...), czyli zajęcie Mariupola i zawieszenie broni na tej linii. Z każdym dniem jest to coraz mniej możliwe, ale może, gdyby podjąć decyzję o natychmiastowym wycofaniu i skróceniu linii na pozostałych kierunkach południowego frontu, użyciu tych wojsk, razem z wszystkim rezerwami armii, lotnictwa i floty, to może jakimś cudem by to miasto zdobyli. I natychmiast ogłaszać (i przestrzegać) jednostronne zawieszenie broni, licząc na to, że Ukraińcy też tak postąpią. Ale to by wymagało trzeźwej oceny sytuacji na najwyższych szczeblach i szybkiego podejmowania bardzo ryzykownych militarnie (i jednocześnie trafnych) decyzji. Next to impossible.

W takim razie możemy spokojnie dyskutować o politycznych skutkach katastrofalnej przegranej Rosji, z prawdopodobną utratą większości armii. Wynik nieporównywalnie gorszy niż w Afganistanie czy wojnie rosyjsko-japońskiej, a oba te konflikty spowodowały dezintegrację państwa moskiewskiego. 

I taka też nastąpi tym razem. Znaczy niekoniecznie pełna dezintegracja, ale bardzo duże wzmożenie sił odśrodkowych, zupełnie oczywiste w przypadku drastycznego osłabienia centrum. To centrum oczywiście może się tymczasowo utrzymać, tak jak w latach 1905-1917, ale po pierwsze bez społecznej legitymacji i po drugie tylko poprzez sterroryzowanie populacji. 

Czy jest alternatywa?

Jak najbardziej. Rząd, który będzie mieć legitymację. I taki przyjdzie. Czy za miesiąc, czy za 10 lat- nie mam pojęcia, ale brak legitymacji to koniec każdej władzy. A w Rosji brak siły to brak legitymacji.

Otwartym pozostanie pytanie, czy decentralizacja nastąpi po liniach rzeczywistej kontroli nad źródłami dochodów (czyli miejscami ekstrakcji dochodowych surowców) czy po liniach narodowościowych i lokalnej władzy politycznej. Tego też nie wiemy i dziś nie zgadniemy. Ale przypomnę, że źródła bogactwa Rosji są skoncentrowane w regionach nie-rosyjskich. Ropa i resztki działającego przemysłu w Tatarstanie i Baszkiri, Nie tak istotne ilości, ale też ropa w Czeczenii, sporo różnych minerałów z Jakucji, jedynie na europejskich terenach zamieszkałych przez Rosjan nie ma prawie nic. 

I tak czy inaczej rozpad, nieważne w jaki sposób będzie poprzedzony pewnym czasem gnicia i faktycznej decentralizacji, przez uzurpowanie władzy przez lokalnych aktorów. 

Ale wiemy, że istnienie obecnego reżimu w Rosji nie bardzo stoi pod znakiem zapytania- on jest stracony. Pod znakiem zapytania stoi istnienie Rosji w obecnych granicach (i Krymu do nich nie wliczam). I patrząc na potencjalną opozycję, tą "liberalną", w stylu Nawalnego, etc. chyba czas powiedzieć jasno- to państwo nie powinno istnieć w obecnych granicach, bo jest ciągłym zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa. Spektakularnie przegrana przez Rosję wojna to jest najlepsze co może się dla tego światowego bezpieczeństwa wydarzyć. 


Ostatnia wojna Rosji

 Toczy się wojna rosyjsko- ukraińska. Tak dokładnie to toczy się od 8 lat, a sam konflikt dotyczący suwerenności Ukrainy bądź rosyjskiej nad nią dominacji w wyrazistej fazie trwa od 2003 roku, bo sama dyskusja polityczna i walka o suwerenności narodu ukraińskiego jest oczywiście znacznie dłuższa niż to się Putlerowi wydaje.

Zacznijmy od tego o co w ogóle Kacapom chodzi. 

Wbrew pozorom, mają w tej całej awanturze bardzo poważny interes strategiczny. Na tyle poważny, że są dziś w stanie postawić na szali istnienie swojego państwa w obecnej formie, bo pozostawienie Ukrainy w obecnych granicach jako niezależnego i neutralnego bądź wrogiego państwa jak najbardziej oznacza właśnie upadek Rosji w obecnej formie. Dlaczego?

Otóż dlatego, że fundamentem obecnej Rosji, jej bazą, spoiwem i paliwem politycznym jest mit o mocarstwowości- "co prawda gówno mamy, ale wszyscy się nas boją". Gdyby przestali się bać, to zaczęłyby się pojawiać pytania- "właściwie dlaczego gówno mamy?". I prędzej czy później te pytania by zaczęto adresować do władzy. 

A co jest kluczem do bycia mocarstwem? 

Nie żadna potęga ekonomiczna, flota, przemysł czy takie. Kluczem jest to, że nie można cię pokonać. Że nie da się zająć ani podbić. USA są mocarstwem, bo atak i okupacja, nawet ograniczona do głównych miast na wybrzeżach jest niemożliwa. Flota i trudności logistyczne pokonają każdego. A teraz spójrzmy na mapę. Od atlantyckiego wybrzeża północnej Francji/Belgii aż do Uralu jest teren generalnie nizinny, bez większych przeszkód naturalnych. Gór nie ma, rzeki wcale nie są aż tak szerokie, mnóstwo dróg, teren całkiem idealny do prowadzenia wojny. Ale, idąc z zachodu na wschód, jest coraz szerzej, coraz mniej infrastruktury i coraz mniejsza gęstość zaludnienia. To wszystko ma taki wpływ na wojnę, a za tym politykę, że w zachodniej część, państwa tam się znajdujące mają ludność i zasoby, aby obsadzić cały front, stworzyć linie obronne i odpierać ataki miesiącami. Co się w istocie wydarzyło w 1 w.ś. Im dalej na wschód tym to jest dalsze od realności i wojna musi się toczyć w oparciu o nieliczne miasta i szlaki komunikacyjne. Które można też obejść. I dlatego tam wojna się toczy na znacznie większych terytoriach i odległości armie pokonują znacznie szybciej. Spójrzmy jeszcze raz na mapę. Rosja, z granicą na Wiśle, mogła się bronić w czasie też 1 w.ś długo i bez zagrożenia dla swojego centrum gospodarczego. ZSRR, z granicą zdominowanych państw na Łabie był niemożliwy do podbicia, nawet Rosja w 2000 roku, co prawda z państwami nadbałtyckimi w NATO, ale przyjaznymi rządami na Białorusi i Ukrainie też mogła nadal czuć się imperialnie. Rosja z granicami nawet nie otwarcie wrogich, ale zaledwie neutralnych Białorusi i Ukrainy jest państwem już całkiem trudnym do obrony. A na pewno nie niemożliwym do pokonania. I w tej konfiguracji mocarstwem być nie może. Jeśli do tego dodać Kazachstan, to nagle okazuje się, że wątpliwa do obrony byłby nie tylko Petersburg oraz Moskwa, ale także dostęp do Kaukazu i główne rejony rolnicze na południu. Czyli właściwie wszystkie istotne elementy państwa leżą na niemożliwych do obrony granicach.  

Taka Rosja już by nie mogła być państwem imperialnym. Nikt by się ich nie bał, bo każdy by mógł naklepać w razie potrzeby. To by wymusiło zmianę modelu państwa. Może na kleptokrację naftową w afrykańskim stylu, a może na kraj który próbuje rozliczyć się ze swoją przeszłością i szuka cywilizowanego współżycia? 

Jednak warunkiem, aby to w ogóle mogło nastąpić jest po pierwsze- wygranie przez Ukrainę wojny, całkowite, z odzyskaniem wszystkich terytoriów, po drugie niezawisłe rządy w demokratycznej Białorusi, po trzecie przyjęcie obu tych państw do zachodnich sojuszy, a co najmniej jednego z nich (NATO lub UE). I po czwarte- rozbrojenie atomowe Rosji. Dopóki ma broń atomową, to te złudzenia imperialne mogą trwać. 

Czy jest alternatywa? Jest, i owszem. Otóż może jeszcze być tak, że co prawda Rosja straci kontrolę i jakąkolwiek możliwość wpływu na Ukrainę i Białoruś, ale zwyczajnie o tym nie powie mieszkańcom, a ci się nie dowiedzą z powodu całkowitego przejęcia dostępu do informacji przez kremlowską klikę. W ten sposób znikną jakiekolwiek pozory pluralizmu, kraj zmieni się w drugą Koreę Północną, a rządząca klika skupi się na rabowaniu czego się da, a społeczeństwu będzie nadal wciskać imperialną bajkę, choć w rzeczywistości kraj nie będzie stanowił już zagrożenia dla nikogo. I patrząc na błyskawiczne zaciśnięcie pętli nad obiegiem informacji (bo już nie tylko mediami, właśnie wprowadzono drakońskie kary nawet za plotkowanie o wojnie) to jest scenariusz na który się przygotowują, albo może robią co lubią, a wyjdzie przez przypadek. 

Czyli jeden z wyników: Rosja przegra wojnę, ale o tym nie powie mieszkańcom. Kraj się zmieni wewnętrznie w imitację Korei Północnej, a zewnętrznie w kleptokrację w afrykańskim stylu, zamordystyczną, ale niegroźną dla sąsiadów.

Albo byłaby niegroźna gdyby nie broń atomowa.

No dobra, ale jak to się właściwie stało, że w zakresie koszt/efekt wyczyny armii rosyjskiej przypominają WP w 1939, czy inne epickie kompromitacje, zamiast reprezentować choć przeciętną siłę bojową. Odpowiedzi są w sumie te same co zawsze: korupcja, olewactwo i głupota bez hamulców (znaczy jak debil na górze cos wymyśli, to nie ma jak tego skorygować).

A wszystko się sprowadza zasadniczo nawet nie do systemów uzbrojenia, bo te są w miarę OK, a do nieudolności taktycznej, niesprawnego sprzętu, generalnego braku tego sprzętu oraz idiotycznej organizacji. Systemy uzbrojenia pozostały po ZSRR i dlatego w miarę działa (jak też rozpoczęte wtedy programy modernizacji) . Osiągnięcia kapitalistycznej Rosji są komicznie żenujące. 

Zacznijmy od stanu technicznego ciężarówek (reszty dotyczy analogicznie). Otóż wszystko wskazuje na to, że od czasu ich przywiezienia na pozycję wyjściowe, niektórych rok temu, w ogóle nie były odpalane ani ruszane. Słońce padało na opony z jednej strony, mechanizmy się zapiekały, etc. To co okazało się najwyraźniej najbardziej zawodne po takim traktowaniu to mechanizmy kontrolowania ciśnienia kół. One służą do tego, aby można było obniżyć ciśnienie i jechać po bardzo miękkim, grząskim terenie, a potem dopompować po powrocie na twardą drogę. Efekt jest taki, że w sezonie błota (który się właśnie zaczyna) ciężarówki są całkowicie przywiązane do dróg i nie mogą nawet awaryjnie zjechać na bok, bo dalej nie pojadą. A nawet jeśli ten system działa, to przy jego używaniu rozpadają się opony. 

Ciekawą informację znalazłem też o poborowych

Którzy np. pod faktycznym przymusem, lub zupełnie bez swojej wiedzy zostawali żołnierzami kontraktowymi. Tu mam teorię, że w jednostkach mieli być kontraktowi, ale ich nie było, a pensje przytulał dowódca. Jak się okazało, że stan ma się zgadzać, to wzięto chłopaków co akurat byli. Generalnie w Rosji od armii wykręca się kto może, więc trafiają tylko ci, co nie mogą się wykręcić- bez pieniędzy i znajomości. Więc się nikt nimi nie będzie przejmował. Ale nawet jeśli nie było tak z ludźmi, to na pewno miało to miejsce z częściami, paliwem, utrzymaniem pojazdów, odbytymi szkoleniami, etc. I zauważmy, że części zamienne do ciężarówek są znacznie bardziej chodliwym towarem niż te do czołgów. 

I wreszcie trzecia sprawa- zwyczajna głupota. Najpoważniejszym jej przejawem było oczywiście rozpoczęcie wojny z założeniem, że przeciwnik się nie będzie bronił. Z takim założeniem to możemy napadać na skarbiec Rezerwy Federalnej, ale osobiście bym jednak w to nie wierzył. I każde normalne planowanie też nie powinno zakładać absurdalnie pozytywnego rozwoju wydarzeń. To musiał robić ktoś całkowicie oderwany od rzeczywistości.

A po drodze, w ramach poprawy efektywności sił zbrojnych FR armię zreorganizowano w tzw. Batalionowe Grupy Bojowe. Jednostki składające się z batalionu (500-1000 żołnierzy) i jego wsparcia, czyli artylerii, łączności, transportu, etc., aby stworzyć jednostkę zdolną do samodzielnego i autonomicznego działania.  Wygląda racjonalnie, prawda? Cóż, nikt w historii czegoś takiego nie robił i teraz widać, że nie bez powodu. Zawsze, kiedy tworzono samodzielne jednostki (od czasów rzymskich, serio) to przybierały one jedną z dwóch postaci: dywizji, składającej się z 6-9 batalionów i używanej w miejscach gdzie ważniejsza była siłą niż manewrowość i sprawność dowodzenia lub brygady, składającej się prawie zawsze z 3 batalionów, podobna ilość wsparcia, logistyki i oficerów sztabowych może się skupić na mniejszej ilości zadań, stąd brygady są używane jako wojska bardziej mobilne, etc. 

Rosjanie faktycznie zrobili 1-batalionowe brygady, ale dołożyli do nich wsparcia na jeden batalion. To w żaden sposób nie może być samodzielne, ma homeopatyczną ilość artylerii,  brakuje łączności, logistyki i możliwości remontowych. Krótko mówiąc pomysł,  który wyglądał dziwnie, a dziś wiadomo, że jest dyletancki i skończył się katastrofą.

I właściwie wszystko wygląda dokładnie tak samo. Spadek postsowiecki jakoś działa, po modernizacjach OK, ale to co robiono w obecnej Rosji sprowadza się do trzech rzeczy- złodziejstwo, dyletanctwo, olewactwo.

Bardzo ciekawie przebiegają walki po zachodniej stronie Kijowa

Chodzi o atak który szedł z Białorusi i przez dwie noce był zatrzymywany dopiero na ulicach Kijowa. Cały atak, jak i zaopatrzenie do niego musiało iść dwoma, dość wąskimi i krętymi drogami przez las. Po wyczerpaniu pierwszych zapasów okazało się, że ciężarówki z zaopatrzeniem tak raczej gdzieś znikają po drodze. Wobec czego rosyjskie dowództwo zorganizowała wielki konwój, dość potężny militarnie i z dużą ilością zaopatrzenia. I tak, ruszył najkrótszą trasą, czyli drogą z Czernobyla do Kijowa. Wąską, krętą, wśród lasów i mokradeł. Żeby się jakoś zmieścić ciężarówki jechały równolegle po całej szerokości. Zgadnijcie się się stało- tak, dokładnie to co musiało. Różne pojazdy w różnych miejscach konwoju są uszkadzane. Czasem przez ukraińskich snajperów, czasem przez rosyjskich żołnierzy. Efekt jest taki, że obecnie jest to 60-kilometrowy korek, w większości pojazdów bez paliwa lub uszkodzonych, otoczony przez lekką piechotę z rakietami i snajperów. Zachodnia armia by w takiej sytuacji zapewne zniszczyła pojazdy, aby nie dać ich przeciwnikowi i wracała na pieszo, może ratując co się da, może tylna część konwoju jest w stanie zawrócić i dojechać na Białoruś. A może nie. Ale przy rosyjskim dowodzeniu nie bardzo jest podejmowana jakakolwiek decyzja i skończy się tak samo jak w Finlandii-  nie mają paliwa, nie ogrzeją samochodów, przez snajperów nie będą mogli rozpalić ognisk ani podgrzać posiłków. Aż się poddadzą lub zamarzną (na co jeszcze mają szansę).

Na brak radykalnych decyzji w sprawie dowodzenia może też wpływać to, że dowódca 41-szej armii, tej właśnie atakującej z Białorusi ostatnio zakończył życie. Zastrzelony przez snajpera, jedna z wersji mówi, że w trakcie inspekcji czoła tego konwoju.

Sytuacja jest taka, że siły idące w tym pierwszym ataku są obecnie całkowicie odcięte, linią frontu przez regularne, ciężkie jednostki armii ukraińskiej. Tu np. link do filmiku jak się skończyła próba przebicia z okrążenia. Idący im na odsiecz konwój jest zablokowany w lesie, pod ostrzałem lekkiej piechoty. I to jest cała 41-sza armia FR. Do tego zaopatrzenie i posiłki nawet w pobliże granicy nie bardzo docierają, bo białoruska kolej przeszła na sterowanie ręczne, tam gdzie mogła, a gdzie nie mogła (czyli w głównych węzłach) po prostu nie działa. Wcześniej działała na Windows XP, to trochę wyjaśnia.... I oprócz tego w tajemniczy sposób spłonęły szafy rozdzielcze na głównych stacjach, ktoś ciągle złośliwie uruchamia blokady liniowe na szlakach, itd., itp.

Powiem tak- pod Stalingradem przynajmniej dowódca armii przeżył.....

A oprócz tego wygląda na to, że w końcu do frontowych jednostek docierają "Pioruny", polskie, jedne z obecnie najlepszych  (jeśli nie naj...) ręcznych pocisków przeciwlotniczych. Co oznacza, że loty śmigłowców mogą szybko stać się zbyt ryzykowne. Co jest bardzo zabawne, bo Kacapy właśnie zostały zmuszone do ich używania dla osłony konwojów transportowych, bo bez osłony z powietrza stały się zbyt ryzykowne.....

Więc jak komuś się wydaje, że pierwszy tydzień wojny nie poszedł Rosji najlepiej, to poczekajmy na drugi.....

I myślmy o tym jak zrobić trwały pokój później.