Z racji tego, że względnie celnie przewidziałem dalszy rozwój wojny rosyjsko-ukraińskiej, napisawszy w 2014, że sytuacja w 2022 będzie wyglądać w pewnym przybliżeniu tak jak dziś wygląda, to stylem prawdziwego hazardzisty, napiszę jeszcze raz o przyszłości. A później zobaczymy i się pośmiejemy.
Dla jasności- napiszę teraz i absolutnie nie będę tego tekstu edytował (chyba że ortografy, literówki i w ekstremalnej sytuacji niejasne gramatycznie zdania). Jak teraz będzie, tak zostanie. W sumie niepotrzebnie to podkreślam, bo jeszcze nic takiego nigdy nie zrobiłem, ale tu podkreślam specjalnie, bo i specjalnie będę spekulował.
Zaczynamy 28.04.2022 roku
Ogólnie- Ukrainie nie zabraknie ani pieniędzy, ani sprzętu, ani motywacji do prowadzenia wojny. Co zasadniczo implikuje, że ją wygra. Zresztą oczekiwania co do wyniku sa następujące: Rosja wygra jeśli dokona destrukcji państwa ukraińskiego albo przez aneksję albo przez zainstalowanie rządu marionetkowego, a Ukraina wygra jeśli zachowa niepodległość. Rosyjskie cele wojenne są już niemożliwe do realizacji, i ta wojna jest dla nich przegrana. Ale jak bardzo przegrane, ile będzie jeszcze ofiar i co dalej, to jest kwestia szczegółowego rozwoju sytuacji.
Otóż najbliższe tygodnie to będą stopniowo wzbierające na sile ofensywy ukraińskie. Pierwsza w stronę Mariupola, o ile nie upadnie do końca kwietnia. A w tym tempie problemem może być jedynie woda, kilka dni bez żywności to jeszcze nie jest sprawa krytyczna (ja wiem, dla ludzi siedzących w zimnie, rannych i dzieci znacznie gorsza, ale jest jak jest)
Czyli- jeśli nie zabraknie wody, to Mariupol zostanie częściowo odblokowany w pierwszym tygodniu maja. Powiedzmy do dnia zwycięstwa w kacapskim kalendarzy. Częściowo odblokowany, to znaczy, że opancerzone i uzbrojone konwoje będą mogły się przedrzeć do huty i z powrotem.
Następnie, po drobnej przerwie operacyjnej, czyli prawdopodobnie w drugiej połowie maja ruszą dwie ofensywy. Jedna na północy druga na południu. Ta północna zapewne będzie miała na celu odcięcie jednostek rosyjskich w okolicach Izyum, a południowa- nie mam pojęcia. Najprędzej chyba na Melitpol, odcinając jednostki między Mariupolem a Melitpolem, ale równie dobrze może ruszyć od Chersonia w stronę Krymu. Albo gdziekolwiek indziej przez stepy, tam nie ma żadnych barier fizycznych oprócz Dniepru i Krymu.
Te ofensywy będą jeszcze raczej powolne, nastawione bardziej na zużycie przeciwnika niż odbijanie terenu. Tempo ofensyw będzie zależało od stanu przeciwnika, który jest marny, ale jak zły i jak chętny do poddawania się to się dopiero okaże. Mogą potrwać po 2 dnia, a równie dobrze po 2 tygodnie.
Po udanych ofensywach (i nie mam wątpliwości, że będą udane) nastąpi kolejna pauza operacyjna, tym razem bez żadnego zagrożenia ze strony armii rosyjskiej- ponieważ w kotłach lub odwrotach straci ona kolejne 20-40 batalionów oraz wcześniej ok 10 na odcinku Mariupola. To oznacza, że realna siła armii rosyjskiej będzie w okolicach 30-50 batalionów i to jest tak ogólnie żart w stosunku do długości frontu. Krótko mówiąc, front się będzie musiał załamać i po krótkiej przerwie wojska Ukrainy rozpoczną po prostu natarcie na całej linii, zatrzymując się dopiero na granicy. To nastąpi w czerwcu, trudno powiedzieć kiedy dokładnie i doprowadzi do odbicia co najmniej do granicy z 24.02. a całkiem prawdopodobne, że też zajęcia okupowanej części Donbasu.
Taki rozwój wydarzeń może jednak spowodować problem polityczny, taki że część sojuszników uzna, że sprawa jest załatwiona i mogą resztę olać. Rozwiązaniem jest oczywiście spowolnić ofensywę, pozostawić w rękach przeciwnika część terenów zajętych po 24.02 i odbić te zajęte wcześniej. W ten sposób w rękach rosyjskich pozostaną rolnicze tereny Ługańska, ale zawali się most na Krym i rozpocznie ukraińska ofensywa. Krym zawsze był naturalna fortecą i jedyne łatwe zajęcie w historii odbyło się w 2014. Ale z drugiej strony walki będą w momencie, kiedy z armii rosyjskiej już nie tak wiele pozostanie, a cały półwysep będzie odcięty od zaopatrzenia. Jednak czas walk jest chyba całkowicie niemożliwy do przewidzenia. Powiedziałbym, że walki o Krym zakończą się pomiędzy połową lipca a połową sierpnia. I to też będzie koniec aktywnej części wojny, chwilę potrwa oczyszczanie obszarów przygranicznych i ogólnie linia frontu z końcem sierpnia będzie się pokrywać z granicą międzynarodową.
Ale to nie będzie oznaczać pokoju. Podpisanie traktatu pokojowego bez kapitulacji Ukrainy oznacza koniec Putina i prawdopodobnie też jego całego reżimu. Dlatego Rosja już pozbawiona możliwości ofensywnych będzie udawać, że ta wojna trwa. Będą ataki rakietowe i może nawet lotnicze na terytorium Ukrainy, będzie minowanie i próba utrzymania blokady morskiej, oczywiście będzie trwał sabotaż i wojna elektroniczna. Więc w tym sensie wojna się nie skończy, aż do upadku reżimu w Rosji.
Ta faza potrwa prawdopodobnie do końca życia Putina. Które może zakończyć się mniej lub bardziej naturalnie wkrótce i to otworzy drogę do negocjacji, albo potrwać jeszcze rok, dwa, albo i więcej i to otworzy drogę do całkowitej implozji rosyjskiej gospodarki.
W tym kontekście musimy pamiętać o takim drobiazgu jak to, że ziarno siewne, sadzeniaki ziemniaków, czyste genetycznie nasienie byków i inne tego typu rzeczy są także do Rosji importowane. Z zachodniej Europy, a jakże. Tak samo jak maszyny rolnicze i części do nich. Rosja jest dziś co prawda dużym eksporterem płodów rolnych, ale ich produkcja opiera się nie tylko na zachodniej technologii, ale jest całkowicie uzależniona od ciągłych zachodnich dostaw. Które albo są już objęte embargiem, albo sparaliżowane przez embargo w logistyce, albo przez odmowy sprzedaży przez dostawców.
W tym roku już zostało zasiane co miało być. I zapewne będzie jakoś zebrane, może nie w całości, ale prawie. Ale w przyszłym ziarno i inne do sadzenia będzie gorszej jakości, nawozy będą, ale trucizny rolnicze już niekoniecznie, sprzęt się zacznie sypać i zbiory na pewno będą dużo niższe niż normalne.
Na to nakładamy presję związaną z brakiem dewiz i konieczność eksportu co się da. A da się zabrać żarcie i je wywieźć, w końcu Stalin to zrobił, to i Putler może.
Oraz w szybkim tempie staje cała reszta gospodarki. Rwą się łańcuchy dostaw, logistyka nie działa i sytuacja pogarsza się z każdym dniem. Dziś poza kolejowym handlem z Chinami, realnie pozostał jeden jakby działający kanał transportu- ciężarówkami przez Gruzję do Turcji. Jakby, bo z obu stron Gruzji czas czekania na granicach zaczyna się liczyć w tygodniach, a nawet gdyby wszystko szło idealnie, to przepustowość wąskich, górskich dróg nie pozwoli na rozwiązanie 10% problemów logistyki Rosji.
Sądzę, że do pełnego zatrzymania pozostają krótkie tygodnie. I dopiero wtedy się rozpocznie prawdziwa fala bankructw i zwolnień, jakieś okresy wypowiedzenia. Czyli do kieszeni przeciętnych pracowników nowa sytuacja gospodarcza uderzy w pełni tak gdzieś dopiero w sierpniu- wrześniu.
Te dwie rzeczy się prawdopodobnie zbiegną. Katastrofa militarna razem z gospodarczą. I dopiero wtedy, z pustą michą, przeciętny mieszkaniec Kacapii rozpocznie szukanie winnych. I prędzej czy później ktoś zada pytanie czy może rządy w Rosji nie są tak doskonałe jak się wszystkim wydawało. Ktoś inny go posłucha, ktoś wyjdzie na ulicę. I oczywiście zostanie spałowany. Ale od pałowania michy nie przybywa i w końcu się uzbierają tacy, którym to będzie wszystko jedno i też wyjdą. Paru się zastrzeli, będzie jeszcze chwila spokoju. Tylko że potem się pojawiają tacy, którym już jest kompletnie wszystko jedno, bo nie mają żadnej alternatywy i to jest koniec. Oczywiście niekoniecznie koniec rządów Putina, on już udowodnił, że dla niego jest całkowicie OK rządzić kupką gruzów i stosem czaszek, co za różnica czy tak będzie wyglądać Grozny, Mariupol, Kursk czy Moskwa. Jak długo potrwa ta faza?
Może całkiem długo, nawet wiele lat. Im dłużej tym bardziej nie będzie co zbierać, ale też na dłużej oddali jakiekolwiek zagrożenie ze strony Moskwy. Na wszystkich polach.
Powiedziałem. Zajrzymy tu za kilka tygodni, potem miesięcy i wszyscy się pośmieją. Albo to ja będę się śmiał ostatni....