El Nino a sprawa światowej ekonomii

DISCLAIMER: Drogi Czytelniku. Jeśli masz problemy ze stanami lękowymi, depresją i podobnymi to NIE CZYTAJ DALEJ. Serio. Poszukaj pomocy, wśród przyjaciół, rodziny i profesjonalistów i dopiero potem wróć. Tekst jest ważny i prawdziwy, ale dla rozumienia i wyciągnięcia prawidłowych wniosków należy mieć odpowiedni poziom odporności psychicznej.


Właśnie minęły pierwsze miesiące nowego cyklu El Nino. Już są znane zagregowane dane dotyczące temperatur i myślę, że to pozwala z całkiem sporą dozą prawdopodobieństwa nieco określić trendy i przyszłość.

Dla zrozumienia całego tekstu, najpierw trzeba wyjaśnić co to jest oscylacja pacyficzna. Otóż są to naprzemienne fazy w których ciepło się akumuluje w wodzie na obszarach centralnego Pacyfiku i rozładowuje. Faza rozładowywania tego ciepła nazywa się El Nino, od tego, że w okolicach Bożego Narodzenia (przyjścia Dzieciątka, czyli El Nino) w Peru występują wyjątkowo ulewne deszcze. Później klimatolodzy odkryli dalsze powiązania i można powiedzieć, że to wpływa na temperatury i opady na praktycznie wszystkich obszarach tropikalnych i subtropikalnych świata. A na średnią temperatur na całym świecie. 

Druga faza, którą nazwano La Nina (Dziewczynka), dla jakiejś symetrii, polega na tym, że tam gdzie było mokro, teraz jest sucho i odwrotnie, a ocean tymczasowo akumuluje więcej ciepła niż może to robić długoterminowo. Więc średnie temperatury Ziemi mogłyby spadać. Oczywiście mogłyby, gdyby nie emisje przemysłowe. 

Więc mamy sytuację taką, że La Nina spowalnia wzrost temperatur i chaosu klimatycznego, a El Nino go przyspiesza. I to też sporo zależy od siły i długości tych zjawisk. Kolejne ich cykle nie są sobie równe, ani siłą ani długością trwania, a pomiędzy jeszcze jest faza neutralna, która też może trwać. I każde takie zjawisko może zachodzić od kilku miesięcy do 3, a nawet 4 lat. A wraz ze wzrostem ilości energii w obiegu na naszej jedynej planecie, wzrasta też ilość niestabilnych zjawisk i konieczności jej rozładowania, więc faza neutralna staje się coraz mniej znacząca, a siła El Nino i La Nina wydaje się rosnąć.

Tu dochodzimy do mało zabawnego wykresu:


Co jest istotne, faza La Nina się skończyła około marca 2023 roku. I jak widać od wtedy, jeszcze w fazie "zimnej" średnie temperatury były w okolicach rekordowych w historii pomiarów. Ale nie rekordowe. Już w fazie neutralnej, przejścia pomiędzy jednym a drugim, temperatury zaczęły bić kolejne rekordy. Obecnie, w fazie El Nino, słabego jak na razie, wykres temperatur nie tylko mocno odstaje, ale wygląda jakby był z zupełnie innej lokalizacji.

Ten z początku obecnego roku jest w ogóle niepodobny do niczego.

Rok 2023 był pierwszym rokiem, kiedy średnie temperatury dla całej planety były wyższe o więcej niż 1,5 C względem epoki przedprzemysłowej. Przypomnę, że te 1,5 stopnia, to granica, którą uznaje się za próg powyżej którego mamy bardzo małą szansę na uniknięcie chaosu żywnościowego i ekonomicznego. Inaczej mówiąc, oficjalnie, od 2023 mamy na to marne szanse.

Drugim progiem, wynikającym z w miarę solidnych szacunków naukowców i powszechnie akceptowanym jest ocieplenie o 2 C. Jeśli to trwale przekroczymy, to właściwie nie ma szans na utrzymanie w komplecie i całości obecnej cywilizacji przemysłowej. 

I jeśli spojrzymy na to, że zeszły rok, który można bardziej określić jako neutralną fazę oscylacji pacyficznej, już przekroczył 1,5 C, to prawda wygląda raczej tak, że ten próg jest nie tylko nie do obrony, ale można go już uznać za trwale przekroczony.

Obecne pytanie brzmi jak bardzo się zbliżymy do 2 C w aktualnej fazie El Nino, jak długo ona potrwa i jak bardzo zdemoluje ekonomicznie i społecznie świat. 

To są pytania na które nie znamy odpowiedzi w sensie dokładnych wielkości i dat. Ale znamy odpowiedź ogólną- będzie coraz gorzej, bo już za to już jest zapłacone. Emisjami przemysłowymi i destrukcją ekosystemów.

I można pokusić się o pewne przewidywania. Z tego co widać z danych na wykresie- w tym roku lub przyszłym mamy realną szansę zbliżyć się do 2 C ocieplenia, chyba jeszcze nie przekroczyć. To oznacza naprawdę dużą skalę nieurodzajów dookoła świata, solidny wzrost cen żywności i chaos polityczny w biedniejszych krajach. 

Pytanie ile potrwa. System jest mniej- więcej bez trudu w stanie przetrwać rok nieurodzaju i z trudem i trzaskami dwa. Na trzy złe lata infrastruktura nie jest przygotowana właściwie nigdzie, ani na poziomie lokalnym, ani światowym.

Dla pokazania przykładu: Urugwaj to jest kraj gdzie roczne-dwuletnie ostre susze czasem występują, infrastruktura ogólnie jest bardzo solidna i zarządzana w odpowiedzialny sposób, a wielkość populacji jest wręcz znikoma w porównaniu do wydolności ekosystemu. W nawet w takim miejscu, w zeszłym roku, trzecim roku fazy La Nina po prostu zaczęło brakować słodkiej wody pitnej, z kranów w Montewideo leciała słonawa. I naprawdę mówimy o miejscu, które jest prawie jak stworzone do przetrwania najcięższej fazy kryzysu. Wszędzie indziej wyzwania będą znacznie większe, a narzędzia do poradzenia sobie z nimi zwykle znacznie gorsze.

Więc ja obecną sytuację oceniam tak:

Jeśli obecna faza El Nino nie będzie bardzo słaba (a prawdopodobnie nie będzie, z tego co już widać), to jej długość będzie wyzwaniem na skalę utrzymania cywilizacji. Obecny rok będzie zły. Ale jesteśmy w stanie go przetrwać. W 2025 części tych zapasów już nie będzie. I w wielu miejscach na świecie rozpocznie się chaos. Jeszcze większy chaos, znaczy. Jeśli faza El Nino będzie nadal trwała w 2026 to już należy spodziewać się wszystkiego. A konkretnie masowego głodu i migracji. 

Oczywiście czasu trwania El Nino nie znamy. Bardziej prawdopodobny jest 2-letni. Z tymże to jest dobra wiadomość tylko w znaczeniu kopnięcia puszki w dół ulicy. Bo potem przyjdzie La Nina, zamaskuje na rok, dwa, trzy, wzrost temperatur i w następnej fazie El Nino się po prostu już nie będziemy mieli jak pozbierać. 

I to znaczy dokładnie to- myślę, że w następnym El Nino, obecny system przemysłowy i ekonomiczny będzie już nie do utrzymania. Może jeszcze chwilę działać, zjadając własny ogon. Coś jak gospodarka PRL lat 80-tych. Ale będzie musiał się zreformować i zredukować. Na skalę światową. 

O jakiej dacie mówimy? Zależy od czasu trwania aktualnych faz. Jeśli obie będą 2-letnie, to następne EL Nino rozpocznie się w 27-28 roku. Jeśli obie będą 3- letnie, z neutralną pomiędzy, to następne El Nino będzie w 2030 roku. 

Ale sytuacja już jest jasna. czyste dane klimatyczne pokazują, że następna dekada praktycznie musi być ciągłym kryzysem. Z falami głodu, epidemii i wojen. 

Cóż, nie brzmi to zbyt optymistyczne, ale ja zdecydowanie wolę wiedzieć, rozumieć, mieć jakiś plan i go realizować, niż dać się zaskoczyć jak drogowcy zimie. 

14 komentarzy:

PawelW pisze...

@MO
Mam nadzieję, że są na świecie jacyś poważni ludzie, którzy to obserwują, analizują, wyciągają wnioski, wypracowują scenariusze zaradcze i je w ramach swoich możliwości inicjują... po coś mamy ONZ i tym podobne organizacje, czyż nie?

Futrzak pisze...

ONZ w takiej postaci jak dziś należałoby rozgonić, do niczego sie juz nie nadaje, oprócz wyciągania kasy na krewnych i znajomych królika:

"In its 70 years, the United Nations may have been hailed as the great hope for the future of mankind – but it has also been dismissed as a shameful den of dictatorships. It has infuriated with its numbing bureaucracy, its institutional cover-ups of corruption and the undemocratic politics of its security council. It goes to war in the name of peace but has been a bystander through genocide. It has spent more than half a trillion dollars in 70 years."

Anonimowy pisze...

@MO
Faktycznie nie wygląda to ciekawie, ale myślę, że na prognozowanie wielkich fal głodu może być jeszcze za wcześnie. Bierzesz pod uwagę, że najpierw ceny żywności poszybują do góry a wtedy ludzie przerzucą się na tańsze (czyli prostsze w produkcji) jedzenie? Wiem, że to nie zmieni za dużo, ale trochę czasu da się kupić w ten sposób. W międzywojennej Polsce jak komuś się dobrze żyło to widział mięso tylko w niedzielę, a tak to na okragło były ziemniaki i kapusta

ziomek

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Widze iz poszedles ostatnio w generowanie ekstremalnych scenariuszy(a to Ukriancy wejda do Moskwy a to Ruscy wejda do Warszawy a to teraz upadek cywilizacji a jakies 5 lat).Ja tez tak kiedys mialem ale doszedlem do wniosku iz takie ekstremalne scenariusze spelniaja sie bardzo rzadko-na tyle rzadko ze o ile jakies tam przygotowania na poziomie prywatnym sa ZAWSZE potrzebne o tyle niemal na pewno taki scenariusz sie nie spelni.
Owszem MOZE byc gorzej i dane sa niepokojace ale obaj wiemy iz te modele kilmatyczne maja jak an razie mala sprawdzalnosc ze nie wspomne o tym iz jest ich z dziesiec i kazdy widzi inna trajektorie zmian i ich tempo.Czesc tych danych tez jest zbierana wedle niejasnej metodologii(chocby dane NASA ktora ciagle zmienia metodologie)i czesto nie uwzglednia sie tam chocby rozrostu miast(gdzie powstaja wyspy ciepla oddzialujace na "czujniki klimatu"-nieslawna juz w Polsce betonoza PODNOSZACA temperature w centrach miast o kilkaa czasem kilkanscie stopni).Jak sie pooglada jak w Sahelu sadza miliony drzew i UDANIE powstrzymuja rozrost Sahary albo jak przywracana jest UDANIE przyroda w delcie Mekongu to wcale nie jest tak zle-jak na razei to glownym problemem takiego powidzmy rynku rolnego UE jest nadmieran biurokratyzacja i pseudozielone polityki ktore powoduja chocby strajki rolnikow a nie zmiany klimatu.
Tak wiec o iel pewne przygotowania sa konieczne to osobiscie sadze ze zmiany nawet jesli nastapia to nie beda ani tak szybkie ani tak drastyczne...CHYBA....mam nadzieje.

P.S.Ze sobie pozwole-trzeba bylo komentarza anonimowego nie kasowac-przedstawiony przez zniego plany byl tak glupi i zbrodniczny iz jest calkiem mozliwe iz ktos w globalnym establishkencie juz na niego wpadl i probuje realizowac.

Piotr34

Anonimowy pisze...

Natomiast co do sytuacji Ukrainy....musze przyznac iz zaczyna ona wygladac coraz gorzej.Ale nie dlatego ze Ameryka nie daje kasy i broni(bo daje UE)tylko ze wgledu na bledy wlasne Ukriany-szczegolnie rozgrywki miedzy roznymi klanami ktore prowadza do chaosu i zmian personalnych w armii oraz szczegolnie w UNIKANU przez Zelenskiego mobilizacji co pwooduje iz ukrainska armia zaczyna sie kruszyc liczebnie i to pomimo iz ciagle zaplecze ludnosciowe dla mobilizacji ciagle jest.JESLI Ukraina przegra to na wlasne zyczenie proby prowadzenia wojny na pol gwizdka(to juz bylo widac podczas ofensywy na Zaporozu a teraz jest ewidentne).Musze przyznac iz az takiej glupoty to sie po nich spodziewalm-takze zobaczymy czy Ukriancy zmadrzeja czy wola byc w ruskim mirze.

Piotr34

PawelW pisze...

@Piotr34

Carl Sagan przed kongresem mówił o problemie globalnego ocieplenia, kiedy ja miałem 3 latka:
1. Krótka wersja
Carl Sagan testifying before Congress in 1985 on climate change

2. Długa wersja
Greenhouse Effect, Senate Environment and Public Works Committee, December 10, 1985 (Carl Sagan)

A nawet dzisiaj ludzie ciągle mają problem z tym, aby to zrozumieć i w to uwierzyć.

I tak, w różnych rejonach działają inicjatywy, które mają za zadanie zwalczanie efektów globalnego ocieplenia. Europa od lat 80tych o połowę zmniejszyła ilość emitowanego CO2. USA też od 20 lat zmniejszają jego ilość. Jednakże globalnie emisje rosną i rosnąć nie przestaną. To jest niestety fakt.

Mariusz pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

@Mariusz
Ale są jakieś opracowania naukowe potwierdzające tę hipotezę z Golfsztromem? Jesteś w stanie coś zalinkować?

ziomek

Futrzak pisze...

@ziomek:

kolega Mariusz oczywiscie wypisuje bzdety/trolluje sugerując, jakoby katastrofa na platformie wiertniczej była odpowiedzialna na słabnięcie prądu Zatokowego (Golfsztromu/Gulf Stream).

Tutaj kwestia słabnięcia i zakłocenia jest sensownie po polsku wytłumaczona, z linkami do raportów i danych:
https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/czy-golfsztrom-slabnie-463

Mariusz pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Maczeta Ockhama pisze...

Usunięte komentarze "trochę" urągały powszechnie uznanej wiedzy i zdrowemu rozsądkowi i na takie to już miejsca tu nie ma.
ADMIN

Jacek pisze...

@"Rok 2023 był pierwszym rokiem, kiedy średnie temperatury dla całej planety były wyższe o więcej niż 1,5 C względem epoki przedprzemysłowej" - ta "epoka przedprzemysłowa" to zdaje się wypada w tzw. małej epoce lodowcowej (która zaczęła się w II poł XVI w. a skończyła chyba dopiero w XX w. i była jednym z czynników sprawczych szwedzkich inwazji m.in. potopu szwedzkiego). Pomijam już wspomniany przez p. Piotra problem z metodologią pomiarów temp. Ale zmiany (ocieplenia i oziębienia klimatu Ziemi) zdarzały się w epokach przedprzemysłowych i przedludzkich nawet. A dla krajów północnej półkuli większym problemem jest chyba zimno.

Maczeta Ockhama pisze...

@Jacek
Nie, wręcz przeciwnie. Zwykle liczy się je od 1950 roku, kiedy ocieplenie było już całkiem zaawansowane, a jako "epokę przedprzemysłową" podaje się stan z 1860, kiedy były już dokładne pomiary i ich zapisy. Nie z tylu punktów co dziś, ale były.
A wtedy już spalanie węgla było w pełnym rozkwicie i właśnie zaczynano wydobywać ropę. Dziś wiadomo, że już w 1860 istniało całkiem istotne antropogeniczne ocieplenie klimatu, więc mówimy o ZANIŻANIU, a nie zawyżaniu aktualnego poziomu

Jacek pisze...

"jako "epokę przedprzemysłową" podaje się stan z 1860" - to zatem bardzo mylące określenie, bo zarazem "wiek pary i elektryczności". Może raczej nazwać ją "przedmotoryzacyjną" (pierwszy silnik spalinowy Lenoira to właśnie rok 1860).