Upiór Kissingera zabija nasz świat

Właśnie się wydarzyły prawie w jednej chwili dwie zupełnie niezwiązane rzeczy. Ale pomiędzy tymi wydarzeniami jest jakieś magiczne połączenie, taki rytm, płynność słów, jak w dobrej poezji. 

Otóż w wieku 100 lat zmarł niejaki Henry Kissinger i prawie w tym samym czasie w Tunelu Północnomujskim, w Rosji spłonął pociąg. Dwie rzeczy, na dwóch końcach świata, jedno to zgon człowieka w wieku, kiedy już się należało tego spodziewać każdego dnia i drugie- zupełnie niespodziewany pożar jakiegoś pociągu. Co niby je miałby łączyć?

Trochę spalę tę zagadkę- otóż wspólnym mianownikiem są relacje w trójkącie USA-Rosja- Chiny. I też ogólny sposób prowadzenia polityki zagranicznej przez USA

Otóż- to własnie Kissinger jest autorem nawet jeśli nie aktualnego kierunku amerykańskiej polityki zagranicznej, to już w całości jej stylu.

Jest przede wszystkim autorem, i to samodzielnym odejścia od doktryny, nazwijmy to "arsenału demokracji", zasady bezwzględnej pomocy sojusznikom i innym państwom zagrożonym przez wyzysk kolonialny i dyktatury. Oczywiście rzeczywistość amerykańskiej polityki zagranicznej nie wyglądała tak różowo, ale takie były deklarowane cele i mniej-więcej rzeczywistość. Uczciwie (i legalnie) zaangażowano się w obronę Korei, nawet Wietnam to prawie legalna praktyka obrony sojusznika. 

Przynajmniej do czasu. Bo własnie w trakcie wojny wietnamskiej na poważnej scenie się pojawił Kissinger. Najpierw storpedował rozmowy pokojowe, aby jego kolega Nixon mógł kontynuować kampanię wyborczą na platformie zakończenia tej wojny. A potem jak już został doradcą swego kolegi Nixona, a kolega Nixon tracił coraz bardziej kontakt z rzeczywistością na rzecz kontaktu z butelką, to Kissinger serwował coraz ciekawsze pomysły na rozwiązanie tej wojny. Od rozpoczęcia ataków na Laos i Kambodżę do bombardowań Wietnamu Północnego. I co prawda to ostatnie akurat można uznać za konieczne dla zmuszenia komunistów do pokoju, ale przecież sam Kissinger wcześniej ten pokój storpedował. 

Ale nawet jeszcze nie to było prawdziwym problemem. Problemem do dziś, i coraz bardziej, jest to, że Kissinger usunął ideę trzymania się zasad moralnych z polityki zagranicznej USA oraz dał doktrynę używania tej polityki do załatwiania sporów wewnętrznych, efektywnie niszcząc ponadpartyjność w tej kwestii. 

Drobnym przebłyskiem tego wcześniejszego podejścia była pierwsza wojna iracka, gdzie wszystko się odbyło nie tylko legalnie, ale też szybko i skutecznie. Pozostałe wojny i interwencje, z drugą wojną iracką na czele, obywały według schematu Kissingera: uczestniczyć w wewnętrznych gierkach politycznych, a jak potrzeba, to szukać zewnętrznego wroga. I większość rzeczy załatwiać tak, aby nie doprowadziła do żadnego rozstrzygnięcia, bo to by mogło zmienić układ sił na świecie, a tego nie chcemy, bo nic nie chcemy z tym robić. Jedynym celem jest władza, dla siebie, kolegów i sponsorów. I porzucenie stałych zasad i moralności w relacjach dyplomatycznych. 

Od tego czasu nie bardzo było wiadomo czego się w ogóle spodziewać po USA. Ale wszyscy jeszcze chcieli wierzyć w to, że dawne, te "prawdziwe" USA istnieją i zawsze przyjdą z pomocą moralnym i odważnym. 

Ale ich nie ma. Nowe zasady wymyślił właśnie Kissinger i dziś one dominują. Ktoś sobie w USA wymyślił, że zamiast honorować gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, w 2014 o nich zapomną. Więc od 2022 mamy wojnę na znacznie większą skalę. I waszyngtońscy myśliciele wysrali z głowy koncept, że najlepiej to będzie utrzymać pat. 

Patrząc na historię sukcesów amerykańskiej dyplomacji siłowej pod rządami Kissingera i jego doktryny, to im się oczywiście nie uda. Bo przegrali Wietnam, bez sensu zniszczyli Laos i Kambodżę, zrujnowali Irak i Afganistan, przy okazji doprowadzając do potężnego umocnienia swoich wrogów na całym Bliskim i Środkowym Wschodzie. Jeśli coś przynosi stale i stabilnie te same efekty w ciągu wielu prób przez kilkadziesiąt lat, to chyba możemy zakładać, że i tym razem będzie tak samo. 

Oczywiście jeśli już założymy, że USA nie osiągną spodziewanego efektu, to możemy zadać pytanie jaki ten efekt będzie. Oczywiście pierwszą rzeczą jest fundamentalne niezrozumienie interesów stron- wojna rosyjsko- ukraińska nie jest jakimś tam sporem granicznym. Jest wojną o tożsamość i jej anihilację. Rosja, aby w ogóle pozostać imperium musi zdominować Ukrainę. A że nie są w stanie zdominować Ukraińców, to musza ich po prostu eksterminować. Ukraina i jej ludność walczy o przetrwanie. Ale w drugą stronę to wygląda tak samo. Po przegranej wojnie projekt imperialnej Rosji będzie musiał być zawieszony lub po prostu zamknięty. Co oznacza, że Rosja, z jej imperialną tożsamością musi przestać istnieć. Teoretycznie mogłoby w tych granicach istnieć pokojowe i demokratyczne państwo, ale to nie wygląda na możliwe. A waszyngtońscy spadkobiercy Kissingera sobie wyobrażają, że będzie można taki konflikt jakoś czasowo rozwiązać. No nie. Na terenach zajętych przez Rosję już się odbywa i będzie się odbywać eksterminacja narodu ukraińskiego i każdy kto swoim działaniem czy zaniechaniem się do tego przyczyni mus być postrzegany jako zbrodniarz. 

Oraz ten sposób myślenia przyczynił się do innego, obecnie gigantycznego problemu w USA. Otóż skoro wojna jest tylko przedłużeniem rozgrywek partyjno-politycznych, to również potrzeby zbrojeniowe i doktryna może zostać podporządkowana tym rozgrywkom. Znaczy potencjał przemysłu zbrojeniowego, skala produkcji, zapasy wojskowe, a także zamawiane modele broni i amunicji są pochodną interesów klik partyjnych. Zatrzymajmy się nad tym chwilę. Bo to znaczy, że amerykański budżet wojskowy służy w pierwszej kolejności rozgrywkom partyjnym, a realnym potrzebom dopiero gdzieś daleko. 

Czy to znaczy, że amerykański sprzęt jest zły. Nie, wręcz przeciwnie. Najłatwiejszym sposobem uwalenia konkurencyjnej kliki jest pokazanie, że ich część korupcji nie działa. Więc większość rzeczy działa, zwykle bardzo dobrze. Ale równie dobrym sposobem uwalenia konkurencyjnej kliki jest wprowadzenia takiego chaosu w finansowaniu i zarządzaniu projektem, aby produkcja takiej broni była jak najmniejsza. Oczywistym rozwiązaniem takiego dylematu jest wydawanie jak największych pieniędzy na badania i rozwój, ale bez jasno sprecyzowanej odpowiedzi na pytanie do czego mają właściwie służyć siły zbrojne, to wydawanie sprowadza się do jeszcze większej korupcji klik partyjnych. 

Jak łatwo sprawdzić w podręczniku historii, USA nie prowadziły prawdziwej, symetrycznej wojny przemysłowej od 1945, ewentualnie 1953 roku. Ludzie, którzy tym zarządzali i widzieli skalę wyzwań, potrzemy w zakresie zmiany sposobu myślenia i działania nie żyją od co najmniej 50 lat. Nawet to co mogli przekazać następnemu pokoleniu jest już dawno zapomniane. A jednocześnie dziedzictwo Kissingera jest cały czas żywe. I to nas doprowadziło do dość okrutnego wniosku: co prawda potencjał ekonomiczny, populacji i możliwości rozbudowy przemysłu jest absolutnie wystarczający aby pokonać militarnie na raz Rosję, Chiny, Iran i kogokolwiek kto by się jeszcze przyłączył, przy bierności Europy. Ale chory na kissingerozę system dyplomacji, strategicznego myślenia o polityce zagranicznej i idącego za tym myślenia o siłach zbrojnych i zamówień wojskowych jest tak zepsuty, że może najpierw będą musieli się zderzyć ze ścianą własnej niemocy.

Czego mamy na razie małą próbkę w cieśninie Bab-el-Mandeb (czyli południowego wejścia na Morze Czerwone). Okazało się, że do walki ze sponsorowanymi przez USA pastuchami, którzy sobie sprawili trochę archaicznych rakiet balistycznych i irańskich dronów, to samo USA nie jest w stanie samo wystawić wystarczającej eskorty do konwojów. Ani poważnie podejść do rozwiązania tego konfliktu. Jeśli ktoś nie zauważył w poprzednim zdaniu- tak, to USA wysyłają pieniądze na utrzymanie chyba wszystkich reżimów w Jemenie. Zdaje się, że też płacą somalijskim byłym(?) piratom za siedzenie cicho.  

I tu się znów kłania absolutna nieumiejętność podejmowania decyzji przez amerykańskie elity. Bo to naprawdę nie jest problem tylko obecnej administracji. Kiedy stało się jasne jak USA widzi postępowanie w sprawie tychże piratów i jakimi siłami dysponuje, to Francja natychmiast się z tego pomysłu oficjalnie wypisała. I miejmy nadzieję, że sprawę rozwiążą właściwie. 

A jak to jest właściwie? Cóż, piractwo ma mniej więcej taką samą historię jak handel morski, czyli z grubsza rzecz biorąc od epoki brązu. I wyjścia zawsze były tylko trzy: konwojowanie, opłacanie haraczu dla piratów lub całkowite zniszczenie ich portów i flot, z wiarygodną zapowiedzią powtórzenia tego w sytuacji recydywy. Albo wysokie koszty i chaos w transporcie. 

Z czego oczywiście długoterminowym rozwiązaniem jest jedynie to, ze z wczorajszych pasterzy kóz w sandałach zostaną tylko kozy i sandały. Albo i to nie. Tak sprawę rozwiązał Pompejusz w I w. p.n.e., tak działała Royal Navy w czasach swojej świetności, ba dokładnie to zrobiły USA z piratami berberyjskimi na początku 19 wieku. A następnie, kiedy lokalni władcy próbowali odbudować gospodarkę piracką, to te tereny zostały zajęte przez Francję. 

I w taki sposób jesteśmy dokładnie u końca epoki wolnej żeglugi, kiedy w najważniejszych punktach globu zaczyna się ten sam konflikt co zawsze- piractwo i jakieś odpowiedzi na nie. I jeśli teraz USA nie załatwią sprawy skutecznie, to wkrótce będziemy świadkami ciągłej walki o utrzymanie szlaków handlowych. 

I tak, bardzo okrężną drogą doszliśmy do drugiej sprawy- "tajemniczych" wybuchów na syberyjskich szlakach kolejowych. Konkretnie na BAM, Magistrali Bajkalsko-Amurskiej. To jest linia kolejowa łącząca europejską (i syberyjską) część Rosji z wybrzeżem Pacyfiku. Wcześniejsza Kolej Transsyberyjska biegnie południowym skrajem Bajkału i wzdłuż granicy z Chinami, ta po północnej stronie Bajkału i znacznie dalej od granicy. Ale w obecnej sytuacji ma znaczenie jako połączenie kolejowe z Chinami i możliwość wymiany rosyjsko-chińskiej odpornej na blokadę morską. 

Bo kiedy sprawy zaczną być poważne (raczej "kiedy" niż "czy") i jeśli państwa zachodnie zareagują jak należy, to Chiny mogą być odcięte od handlu morskiego w ciągu dni, przez wspólne działania Singapuru, Japonii i Australii, nawet bez USA. I każda nitka pozwalająca na dostawy żywności, paliw i surowców będzie tym co pozwoli im w ogóle przetrwać. Dziś sprzęt podwójnego przeznaczenia, czysto wojskowy i komponenty jadą na zachód, do Rosji, ale przecież może być i tak, że rosyjskie produkty zbrojeniowe będą jechać do Chin. Albo irańskie. Dopóki istnieją tam linie kolejowe. 

I w tym kontekście możemy powiedzieć, że na jakiś czas, raczej liczony w latach, BAM nie istnieje. Tunel, który spłonął jest najdłuższy (poza metrem) w całej Rosji, jednotorowy i położony w bardzo trudnym klimatycznie i geologicznie miejscu. I można go ominąć stromym i długim objazdem, na którym jest spory wiadukt, na którym także spłonął pociąg z paliwem i może też amunicją. Tak czy inaczej do remontu. 

I niestety, ale całkiem pożyteczny i przyjemny świat globalizacji, skomplikowanego, międzynarodowego podziału pracy, wyrafinowanej infrastruktury to wszystko obsługującej i co za tym wszystkim idzie tanich produktów- zaczyna odchodzić do przeszłości. Na naszych oczach i szybko. 

I wiecie co jest najgorsze? 

Że co prawda wiele procesów związanych z zapaścią klimatyczną i demograficzną jest nie do uniknięcia, to implozja międzynarodowego porządku prawnego, globalnego handlu i infrastruktury jest prostą konsekwencją decyzji podjętych w Waszyngtonie. Którymi steruje duch Kissingera. I to on, obok Obamy jest odpowiedzialny za zbrodnię, czy jeszcze gorzej- głupotę nieudzielenia pomocy Ukrainie w 2014 roku. 

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bo Kissinger chyba nie wierzyl w nic poza naga sila i interesem podczas gdy taki chocby Brzezinski choc czasem nieco za miekki rozumial iz istnieja takze moralne pryncypia...szczegolnie obowiazujace "lidera wolnego swiata".NIe wiem czy krytykowalbym Kissingera az tak bardzo-byl on produktem zimnej wojny gdzie przeciwnikiem byl "komunistyczny diabel" ale faktycznie to "realistyczne" myslenie jego NASTEPCOW w USA nie sluzy obecnie dobrze Ameryce gdyz juz nie prowadza wojen o wolnosc a TYLKO wojny o rope conajwyzej maskowane jako wolnosciowe-i swiat to WIDZI-w wojnie na Ukrianie tez to widac niestety-zamiast pomagac kombinuja odwrocenie Rosji przeciw Chinom(co sie nie uda gdzy Rosja juz widac ze wybrala podobne sobie Chiny).Prawdziwe supermocarstwo musi byc liderem ktory ma tez sojusnikow a nie tylko satelitow i faktycznie "szkola Kissingera" tu nie wypada dobrze.To tyle bo wiecej...nie pamietam-zglebialem ten temat chyba ponad dekade temu i sporo mi z pamieci ulecialo.

Piotr34

Anonimowy pisze...

P.S.No i Brzezinski byl skrajnie antyrosyjski(byc moze role tu graly polskie korzenie)-to by teraz moglo byc kluczowe-dla niego celem byla dominacja USA poprzez zniszczenie/rozbicie Rosji-wrogiem byla ZAWSZE Rosja.Dla Kissingera celem bylo......nie do konca wiadomo co(niby dominacja Ameryki ale nie do konca zdefiniowana).I patrzac po ostatnich dekadach to Brzezinski ial racje a nie Kisisnger-Chiny niby graja w te gre supermocarstw ale tak naprawde to Rosja uderza i destabilizuje podczas gdy Chiny dociskane zawsze sie cofaja(przynajmniej jak na razie).Ostatecznie obaj byli typami z pod ciemnej gwiazdy ale jeden byl wrogiem Rosji a drugi niekoniecznie i to teraz jest kluczowa roznica nie tlyko dla Polski ale i dla samej pozycji Ameryki i jej pozycji "lidera wolnego swiata".Ale w USA i tu masz racje faktycznie obecnie przewaza mysl Kissingera(zreszta i u nas ten "realizm" bartosiak promuje)a to juz nie jest dobrze dla nikogo i tu pelna z Toba zgoda.

Piotr34

PawelW pisze...

Powiało optymizmem 🤷‍♂️
Właśnie się zastanawiam nad 3ma pesymistycznymi scenariuszami (mało pesymistycznie, średnio pesymistycznie i bardzo pesymistyczny) dla przeciętnego Kowalskiego/Schmidta/Smitha jak bedzie za 10 lat wyglądało codzienne życie.

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
Właściwie to w celu odpowiedzenia sobie samemu na to pytanie to założyłem tego bloga, już wiele lat temu.
Więc jest pewnym paradoksem, że odpowiadam tu w komentarzu i to jak piszę sporo mniej niż kiedyś.
Więc:
pesymistyczny jest prosty: trwa 3 wojna światowa, albo już się skończyła. W sumie to wystarczy tegoroczne zwycięstwo Trumpa i jeśli bez amerykańskiej pomocy Ukraina przegra wojnę, to mamy prawie jak w banku. Z tradycyjną bitwą o Warszawę w zestawie.
średni w sumie też- USA się wycofują z gwarantowania bezpieczeństwa handlu morskiego, czy na całym świecie, czy na swoją półkulę. Dla reszty wraca konwojowanie. Wożenie półproduktów 5x dookoła świata znika i kraje, które nie zapewnią sobie jakiejś ochrony transportu morskiego praktycznie znikają z handlowej mapy świata, ew. służą do odbioru towarów od tych co mogą chronić. Faktycznie wraca system protektoratów i bloków handlowych.
optymistyczny- Rosja upada, wolny handel zostaje. Jedyne problemy to chaos klimatyczny, migracyjny i żywnościowy.

PawelW pisze...

@MO
Mimo wszystko, to co piszesz, to jest skala makro.
Ja tłumaczę sobie to w ten sposób, że w najczarniejszym scenariuszu na zachodzie polikwiduje się osiągnięcia prospołeczne ostatniego stulecia.
Czyli wrócimy do czasów nowej arystokracji/szlachty i pracujących na nich masy ludzi. Zatomizawane społeczeństwa, dodatkowo pod wpływem propagandy i inwigilacji nie będą miały jak się obronić.
Wróci pewnie 6 dniowy tydzień pracy po 10h, znikną przeróżne świadczenia socjalne... itp., itd
A w centralnej Europie kacapski knut.

Natomiast mój wrodzony optymizm pozwala mi jednak widzieć szansę,.że tak źle to jednak nie będzie.

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
Ale o tym o co się pytasz nic nie wiadomo. I nic nie będzie wiadomo.
Czy kacapia się rozpanoszy czy zniknie, to zależy od wyniku wojny. A tego nie znamy, wskazanie jest na Ukrainę, lub jeśli Jack Sullivan zrealizuje swój idiotyczny plan, to remis czyli zawieszenie broni ze wskazaniem na Moskwę.
Jak sytuacja będzie wyglądać w Niemczech, to tym bardziej nie wiemy. W prawie każdym scenariuszu niemiecki przemysł się zwija i to poważnie, więc pracy i pieniędzy będzie mniej. Ale czy odpowiedzią będzie autarkia czy ekspansja fiskalna i monetarna to nie wiemy, itd. Możemy widzieć światowe scenariusze, bo one narzucą warunki gry. Ale jak kto w i co będzie grać- to jest nieco nieprzewidywalne.

Anonimowy pisze...

Czy wy aby nie popadacie w przesade?Jeszcze niedawno wedle przedstawianych tu prognoz Ukraina miala zajac Moskwe a teraz widzicie Ruskich conjamniej w Warszawie.Sytuacja Ukrainy nie jest dobra ale do jej pokonania to ruskim jednak sporo brakuje.W momencie kiedy Ukriana przechodzi do obrony(jak teraz)straty sa jak 5 a czasem nawet i 10 do 1 na niekorzysc Ruska-takiej sytuacji nawet oni nie wytrzymymaja zbyt dlugo.Ich(ruski)sprzet to tez glownie stare graty z magazaynow ktore starcza im jeszcze na jakis rok wojny-potem zabraknie.Problemy Ukriany sa dwa-brak ludzi(mowilem przeciez ze walcza na polgwizdka) i brak sprzetu.Pierwszy Ukraina W KONCU probuje rozwiazac nowa mobilizacja a drugi-coz ciagle jakies dostawy z zachodu sa a sprzet ktory poprzednio zostal uszkodzony podaczas nieslawnej kontrofensywy jest wlasnie naprawiany w Polsce(bo uszkodzonego bylo sporo ale zniszczonego malo-taki urok zachdoniego sprzetu czesto budowanego modulowo).
Tak wiec o ile zgodze sie iz niemal wszytsko zalezy od wyniku wojny na Ukrainie o tyle raczej watpliwe jest aby Ruscy chocby przeszli Dniepr w najblizsze pol roku a potem chyba beda za slabi nawet jesli Ameryka sie wycofa.Reasumujac Ukraina musi zatrzymywac Ruska tak gdzies do konca 2024 aby rusek oslabl nieodwracalnie-moim zdaniem jest spora szansa iz to im sie uda.
Polska oczywiscie powinna zbroic sie po zeby ale...przeciez wlasnie to robi i jesli te plany zostana choc z grubsza zrealizowane to nie widze aby nawet zwycieski na Ukrainie rusek mogl Polske podbic-no chyba ze rudy ten program zbrojen zatrzyma-po nim wszystkiego mozna sie spodziewac i trzeba mu patrzec na rece.
Oczywiscie sugeruje kazdemu stworzenie sobie bazy zapasowej najlepiej gdzies w Ameryce Poludniowej albo chociaz w UK tak w razie czego ale panika jest obecnie niepotrzebna.

Piotr34

PawelW pisze...

@Piotr34

Myślę, że my tu nie popadamy w przesadę,a jedynie rozważamy scenariusze ewentualnościowe, na zasadzie "co może się stać, jakie będą konsekwencje".

Ja już jakoś 10 lat temu spekulowałem, że może być rozwałka w ChRL i w oparciu o te spekulacje nie zostałem expatem tam, tylko zostałem w EU. Myślę, że decyzja była właściwa. I teraz rozkminiając na różne strony staram się rozpoznać jak może wyglądać świat za 10 lat , z jakim prawdopodobieństwem, oraz gdzie na pewno nie chcę wtedy być.

I tak wojna w/na Ukrainie i jej wynik będzie miał bardzo duże przełożenie na całą resztę systemu, bo przegrana świata zachodniego może uruchomić lawinę, której zachód nie będzie już w stanie zatrzymać. A to, że PL sąsiaduje z DE, w których coraz więcej popularności zyskuje AfD też jest ważnym czynnikiem... i takich są dziesiątki i ciężko je wszystkie zwagować i ocenić wpływ.

Dlatego warto rozważyć różne scenariusze i się w nich umiejscowić, aby mieć poczucie czy się w nim zachce zaistnieć czy jednak nie i co trzeba w tym kierunku zrobić.

PawelW pisze...

@Piotr34
P.S.
Poza tym głupio powiedzieć, ale od ponad 10 lat śledzę też tego bloga:
https://jaszczur09.blogspot.com/2023/12/o-nieuchronnosci-inwazji-federacji.html?m=1

Parę lat temu, to co tam autor pisał, wydawało się abstrakcyjne. Teraz pospełniało im się większość przepowiedni... więc, ten tego.

Anonimowy pisze...

@PawelV

Je tez tam czasem rzucam okiem ale co z tego?
Przeciez to ja pisalem juz na poczatku roku ze Ukraincom idzie zle-ale to jeszcze nie znaczy ze zaraz Ruscy beda w Warszawie a juz tym bardziej w Szczecinie.Ruscy nawet jak wygrywaja to wylewaja morze krwi i to morze ma swoje dno.Po prostu trzeba Ukraine zbroic jak sie da i tyle-powinno wystarczyc.

P.S.Obym tlyko nie zostal "ukrainska onuca".

Piotr34

PawelW pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
PawelW pisze...

@Piotr34

Tak, Ukraińców trzeba zbroić na potęgę. Czym się da.
Tylko nie wiemy czy EU i USA przypadkiem tego zbrojenia nie zatrzymają lub nie będą bzdurnie wykonywać jak dotychczas.
O to się rozchodzi. Nie wiemy. Więc spekulujemy.

A sama PL nie dźwignie uzbrajania na potęgę Ukrainy przy jednoczesnym uzbrajaniu samej siebie.

Zresztą Zachód ma, moim zdaniem, pietra przed tym, że jak by Ukraina odzyskała swoje ziemie, to się tym nie zadowoli, a będzie chciała na terytorium kacapi uderzać.
Moim zdaniem Zachód się tego boi, a ja mam na to nadzieję, że Ukraina, po odbiciu swoich terytoriów, dokona rajdu na Moskwę.

Anonimowy pisze...

@PawelW

Rajdu na Moskwe nie bedzie-Ukraina jest na to za slaba.Bedzie chyba za to ruski rajd na Kijow-miejmy nadzieje iz nieudany.

Piotr34