Wnioski z dotychczasowego przebiegu ofensywy

 Tych wniosków jest całkiem sporo. 

Zaczynając od pierwszego- pomoc Zachodu jest istotna, spora, ale czasem wygląda jak udzielana na pół gwizdka i z wielkimi, głupimi opóźnieniami i ograniczeniami. I z tego wynika najwięcej różnych rzeczy. I to też ukształtuje świat na następne dziesięciolecia. A oprócz ludzi ginących na froncie i pod okupacją, najgorsze wiadomości będą dla państw, które to opóźniają. 

Jak marzyłem i wierzyłem, że po tym, kiedy stało się jasne, że Ukraina nie przegra tej wojny w 3 dni, USA, UK, a może nawet Niemcy i Francja wejdą na 100%. Po prostu opróżnią magazyny, natychmiast podkręcą produkcję i przekażą wszystko co mają. Gdy to się stało, to dziś mówilibyśmy już tylko o ściganiu zbrodniarzy i odbudowie. Latem 22 roku, spora część rosyjskich jednostek miała stany o okolicach 20%. Ta armia była słaba i wyczerpana. Ale co z tego, skoro Ukraińska też już nie miała siły. Po skutecznych walkach na froncie kijowskim i charkowskim nie mogli zrobić nic więcej, zwłaszcza jak na południu wojska rosyjskie były jeszcze nienaruszone i względnie kompetentnie dowodzone. Potem przyszła mobilizacja w Rosji, załatanie wielu dziur, zima bez zamarzniętych stepów i tak oto jesteśmy. 

Moskiewskie mobiki przez ten czas położyły tysiące kilometrów kwadratowych pól minowych (tak, to ten rząd wielkości), a zachodni sojusznicy dostarczają sprzęt z żenującą sprawnością.

I w tym wszystkim siły zbrojne państw zachodnich, a zwłaszcza USA i Niemiec żyją w jakimś kisielu złudzeń. Wynikających z całkiem słusznej dumy z osiągnięć z czasów zimnej wojny i jednocześnie nie przyjmowania do wiadomości faktu, że od tego czasu minęło trzydzieści kilka lat. Więc Rangers uczą ukraińskich żołnierzy posługiwania się papierowymi mapami i nie wierzą, że tam się używa tabletów i dronów. I tak samo nie wierzą, że w ogóle można używać dronów na poziomie niższym niż batalion, o drużynie nawet nie wspominając. Niemiecki dowódca pancerny kilka dni temu tłumaczył Ukraińcom, ze przecież pola minowe zawsze można objechać bo nie stawia się większych niż 100 x 200 metrów. I taka dalsza nawijka z połowy zeszłego wieku.

Ta mieszanina niekompetencji i arogancji jest widoczna

Zarówno USA, jak też Niemcy nie muszą się tym przejmować, bo sami nie mają żadnych zagrożeń zewnętrznych. Ale ich sojusznicy, którzy na nich liczą- i owszem. Każde państwo zagrożone przez Rosję i Chiny musi dziś sobie zdawać sprawę, że USA co prawda są wielkim mocarstwem i ich potencjał jest w praktyce nieograniczony, to zarządzanie tym potencjałem jest tak głupie i niepoważne, że dla jakiegoś otrzeźwienia może wymagać pewnego szoku militarnego. Co odbędzie się oczywiście kosztem tych liczących na pomoc sojuszników. Więc teraz każdy, kto tego nie zrobił wcześniej będzie się dozbrajał na zapas. 

Kolejny aspekt dozbrajania, bardzo ciekawy, to polskie modele broni. Rzeczy zakupywane i modernizowane przez polskie siły zbrojne pasują do tej wojny jak dobrze skrojony garnitur. Pamiętam kilka różnych aspektów wręcz wyśmiewanych w prasie. Jak to, że trepy sobie wymyśliły, że Rosomaki mają pływać. Żadna inna armia nie chciała tego od podobnych pojazdów. A dziś sobie spójrzmy na mapę, zobaczmy brak rosyjskich rezerw i cienkie linie na wschodnim brzegu Dniepru i następnie płytkie jeziora u nasady Krymu. I połączmy to z 200 Rosomakami, które pojechały na Ukrainę. I których jeszcze nikt nie widział na froncie. Zapewne je zobaczymy. Wkrótce. Tak czy inaczej okazało się, że nikt na świecie nie zrobił nic takiego (zapomnijmy o poradzieckich, one pływają tylko w folderach reklamowych). Przy okazji z cichym i oszczędnym silnikiem ze standardowej ciężarówki. 

Podobna sytuacja miała miejsce z "Krabami" Nikt nie miał wątpliwości, że to dobry sprzęt, ale zachodni specjaliści dziwnie patrzeli na ładowniczego zamiast automatu, jak to jest np. w Pzh 2000. I co się okazało? Że na tej konkretnej wojnie to olbrzymia zaleta. Bo co prawda teoretycznie NATO ma wspólne standardy kalibrów, itp., ale w praktyce amunicja różnych krajów różnie do siebie pasuje. I np. już na froncie żołnierze muszą trochę opiłowywać włoskie granaty 120 mm, aby je wystrzelić z fińskiego moździerza. I Pzh 2000 ma zwyczaj się regularnie zacinać na różnych typach amunicji. Za to ładowniczy w Krabie widzi co się dzieje, reaguje i wszystko działa znacznie lepiej. 

Rosomaki jeszcze zobaczymy. I to w miejscach gdzie nikt się ich nie spodziewa.

Tak samo oglądamy wschodni i zachodni sprzęt w miejscach gdzie nikt się go nie spodziewa. Lub w skrócie- wschodni płonący na polach i rowach, i nikt się nie spodziewał że to jest aż taki złom. Poza byłym blokiem sowieckim, gdzie wszyscy o tym dobrze wiedzieli. Ale poza tym moskiewska propaganda była całkiem skuteczna i pokazywała ten sprzęt jako równoważny zachodniemu.

Tymczasem w ostatnich dniach wydarzyła się rzecz całkowicie to podsumowująca. Otóż ze Słowenii zostało sprezentowanych trochę dziwnych czołgów- mianowicie tam pozostawiono z T-55 tylko skorupy i niektóre kawałki zawieszenia, a resztę wymieniono na zachodnie. Stare działo 105 mm, współczesny silnik, poprawione zawieszenie i oczywiście elektronika i nazwano M-55S. Ale w sumie jest to dokładnie najsłabszy i najgorszy "zachodniawy" czołg na froncie. Taki pojazd został trafiony najbardziej zaawansowanym rosyjskim pociskiem artyleryjskim, naprowadzanym laserowo 152 mm. I co? I odjechał. Zapewne solidnie uszkodzony i nadający się tylko do remontu, ale odjechał o własnych siłach, z co najmniej kierowcą żywym i zdolnym do działania. Jak wiadomo, rosyjskie czołgi raczej takich osiągnięć nie mają, co najwyżej sama wieża się szybko oddala razem z fragmentami dowódcy i celowniczego. I to sporo mówi o stratach. Ci ukraińscy czołgiści dostaną jakiś inny sprzęt i wrócą. A doświadczenie nie zginie. Rosyjscy nie wracają.

Ale przede wszystkim w przebiegu ofensywy widać jest konkretną taktykę i cel. I idzie dobrze. Jak na tragiczne braki potrzebnego sprzętu i niewystarczające ilości amunicji. Ale to co widzimy, to nie są próby przełamania. To jest walka na wyniszczenie, mająca na celu całkowite zniszczenie rosyjskiej armii na wszystkich szczeblach. Celem jest nie tylko pokonanie okopów, czy pól minowych i wejście na zaplecze. Czy tym bardziej nie jest nim zmuszenie do odwrotu. Kształt całej operacji pokazuje, że celem jest likwidacja rosyjskiej armii w całości. Najpierw zmuszenie do przesunięcia wszystkiego w rejon frontu, a potem systematyczne niszczenie. Sprzętu, amunicji, logistyki, dowództw i dopiero na końcu wojska. I dopiero to pokazuje konkretny plan na obecny etap, zgadzający się ze strategicznymi celami wojny i następnym etapem. Jakim następnym etapem? To oczywiste, wojną domową i rozpadem Rosji. A jak go osiągnąć? Przede wszystkim władza centralna nie może dysponować siłą wystarczającą do stłumienia buntowników. Ani żadni buntowniczy nie mogą dysponować siłą wystarczająca do przejęcia całości władzy. 

I to był na przykład błąd Prigozina. Gdyby grał według tych reguł, "tymczasowo" zajął Rostów i okolice, wykopał okopy i czekał na armię Putina, to by sobie w tym Rostowie mógł założyć dziedziczną monarchię. A tak wyleciał z gry. 

Więc co się teraz stanie? Tego nie wiem. Ale mogę się domyślać, jaka może być logiczna ścieżka dla władz Ukrainy. Myślę, że z wojsk rosyjskich żywi, w zorganizowanych formacjach i z bronią wyjdą tylko ci, którzy się właśnie zapiszą do uczestnictwa w wojnie domowej. I ktokolwiek to będzie, nadal będzie potrzebował amunicji. I ja dostanie. Ale nie na zajęcie Moskwy. Na swoje udzielne ksiąstewka. Bo amunicję będzie mógł dostać tylko z zewnątrz. Dlaczego tylko z zewnątrz?

A tu dochodzimy do następnego rozdziału. I otwarcia kolejnej Puszki Pandory przez głównie amerykańskich idiotów z "frakcji deeskalacji". Otóż całkiem niedługo spodziewam się większych ilości ukraińskiej broni. W tym takiej dalekiego zasięgu, która zlikwiduje infrastrukturę i przemysł położone w głębi Rosji. I będą to rzeczy, które nas zaskoczą. Stylem, ilością i jakością. Skąd to wiem?

Otóż prezes ukraińskich kolei żelaznych został odwołany 

I zaraz potem mianowany ministrem do spraw przemysłu strategicznego (inaczej- broni i amunicji). A przypomnę, że pod jego rządami koleje ukraińskie obsłużyły największą migrację w historii ludzkości, przejęły system dystrybucji paliw płynnych z rurociągów i obsługiwały go na zasadzie just-in-time, rozpoczęły transport zbóż na nieznaną wcześniej skalę, potrafiły na odbitych terenach przywracać komunikację w mniej niż 24 h i ruch rozkładowy w 2-5 dni. I to wszystko pod ciągłymi atakami rakietowymi na własną infrastrukturę i energetyczną. Każda z tych rzeczy jest oddzielnie spektakularnym osiągnięciem, połowa z nich naraz to jest cud. Na zrealizowanie wszystkich naraz jakby brakuje słów. I w tym momencie przypominamy, że była to cały czas jedna z najpunktualniejszych kolei w Europie. No więc facet, który potrafił osiągnąć i utrzymać ten poziom organizacji teraz ma się zająć produkcją broni i uzbrojenia. W całkiem dobrze uprzemysłowionym i wykształconym 40-milionowym kraju. Przez ostatnie półtorej roku spora część tych umiejętności była kierowana na nowe rodzaje broni i ich zastosowania. Teraz zobaczymy je w produkcji i działaniu.

A to będzie mieć konsekwencje dla całego świata. Bo to będą rzeczy, które można produkować w poważnych ilościach w zwykłych warsztatach i garażach, a jednocześnie umożliwiające projekcję siły na duże odległości. Moją ulubioną, jeszcze nie widzianą rzeczą, acz której się spodziewam, będą pociski manewrujące silnikami pulsacyjnymi. To jest typ silnika odrzutowego używanego w V-1 z 2 w.ś. i mający tę zaletę, ze da się go zbudować bez zaawansowanych materiałów i drogiej precyzji. Czyli inaczej mówiąc w przysłowiowym garażu. I zapewne zobaczymy jeszcze sporo takich garażowych konkstrukcji.

I wiecie co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze (a może jednak nie?) 

Otóż to, że aby zbudować działające prototypy, dopracować je, wdrożyć do produkcji i właściwie używać taktycznie, to potrzeba prawdziwych fachowców, ale potem, jak to już wszystko będzie znane, to byle pasterz kóz sobie z większością tego poradzi. I jak teraz Ukraina, skoro nie dostała amerykańskich, to wyprodukuje własne pociski manewrujące, to za 3-5 lat te pociski będą produkowane w Afganistanie, Somalii, Palestynie i właściwie wszędzie, gdzie tylko będą potrzebne. I oczywiście pierwszym celem będą interesy USA, jak zwykle. A mogli po prostu wysłać swoje pociski i nikt by się nigdy nie dowiedział jak tak naprawdę tanie i proste mogą być. Bezmyślni durnie i tyle.

Jeszcze śmieszniej będzie ze starannie sabotowanym trybunałem do spraw osądzenia zbrodni wojennych

Cóż, ja na miejscu moskali bym najpierw sprawdził kim była Święta Olga z Kijowa, a potem wspomógł powstanie takiego trybunału. Hint- Ukraińcy jako jedyni do panteonu świętych chrześcijańskich włączyli pogankę, która zasłynęła z niezwykle starannej i wyrafinowanej zemsty na zabójcach jej męża. Coś mi mówi, ze jeszcze usłyszymy opowieści przy których opisy polowania na nazistów przez Mossad na południowoamerykańskich pampach i kongijskich dżunglach będą brzmieć jak opowieści z Doliny Muminków. 


24 komentarze:

Anonimowy pisze...

Widze iz ciagle nie wyleczyles sie z nadmiernego optimzmu?

1."USA, UK, a może nawet Niemcy i Francja wejdą na 100%. Po prostu opróżnią magazyny, natychmiast podkręcą produkcję i przekażą wszystko co mają."

Ja nigdy o niczym takim nie marzylem poniewaz nikt,nigdy nie robi.Niby czemu mieliby i w jakiej sytuacji by ich to postawilo?Nie badzmy naiwni.

2."Kolejny aspekt dozbrajania, bardzo ciekawy, to polskie modele broni. Rzeczy zakupywane i modernizowane przez polskie siły zbrojne pasują do tej wojny jak dobrze skrojony garnitur"

Tak i to bylo dosc oczywiste-zachodni sprzet jest za drogi i nieprzystosowany do prowadzenia wojny na duza skale(w niemieckich haubicach pekaly lufy bo wedlug Niemcow Ukrinacy "za duzo strzelali").Kraby,Rosomaki czy Pioruny to sprzet ktory czerpie garscimai z mysli zachdniej i wshcniej podczas gdy na zachodzie od lat tworzyli glownie sprzet do walki z pasterzami koz.Zachodni sprzet jest przereklamowany-"overengineered"-przeciez pisalem to pod poprzendnim wpisem(jest lepszy oczywscie niz wschodni ale nie az tak bardzo jak sie chwala producenci).

3."Ale przede wszystkim w przebiegu ofensywy widać jest konkretną taktykę i cel. I idzie dobrze. "

Nie idzie dobrze-przypomne iz mial byc blitzkrieg a na razie posuneli sie do przodu o jakies 10 kilometrow i NIE dotarli nawet do pierwszej ruskiej lini obrony tracac okolo 15% dostarczonego zachodniego sprzetu.Mozna oczywiscie zaklinac rzeczywistosc ale to tlyko zaklinanie.

4."Jak wiadomo, rosyjskie czołgi raczej takich osiągnięć nie mają, co najwyżej sama wieża się szybko oddala razem z fragmentami dowódcy i celowniczego. I to sporo mówi o stratach."

Jest to wojna na wyniszczenie(Ruscy niemal oficjalnie to oglosili) i w NAJLEPSZYM razie straty sa obecnie jak 1 do 1 (bardziej prawdopodobne biorac pod uwage sytuacje operacyjna jak 1 do 2 na niekorzysc Ukriany).Czyli powiedzmy straty 1 do 1 a Ruscy maja 3-4 razy wieksza populacje-to kto wygra?A ekonomicznie to ukrainski pKB spald w zeszlym roku o conajmniej 10%(jak twierdza Ukraincy)a byc mzoe i 30%(jak twierdza instytucje miedzynarodowe)-w tym czasei ruski o 3%-i pamietajmy iz Ruscy podobnie jak Ukriaina nie sa smai z w tej wojnie(wbrew zachodniej propagandzie).

5."I to był na przykład błąd Prigozina. Gdyby grał według tych reguł, "tymczasowo" zajął Rostów i okolice, wykopał okopy i czekał na armię Putina, to by sobie w tym Rostowie mógł założyć dziedziczną monarchię. A tak wyleciał z gry. "

Prigozun wlasnie gral wedle innych regul.A czy wyelcial permamentnie to sie jeszcze okaze.

6."I jak teraz Ukraina, skoro nie dostała amerykańskich, to wyprodukuje własne pociski manewrujące, to za 3-5 lat te pociski będą produkowane w Afganistanie, Somalii, Palestynie i właściwie wszędzie, gdzie tylko będą potrzebne. I oczywiście pierwszym celem będą interesy USA, jak zwykle."

Tak,tak i tak ale to sa przestarzale technologie-bomby atomowej ani satelitow bombardujacych z orbity tak sie zrobic nie da.Ale rzeczywsicie to bedzie problem dla....kazdego.

Ogolnie wojna idzie bardzo ciezko dla Ukrainy-jest jeszcze szansa na rozbicie Rosji(kolejne wewnetrzne walki podobne do puczu Prigozina moga ja zalamac)ale bardziej prawdopodobny scenariusz to zamrozenie konfliktu.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
Nie wiem, czy mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jedziesz czystą kacapską narracją, czy też wolę nie.
Tak czy inaczej- jedziesz czystą kacapską narracją i to jest ostatni raz, nie lubię jak mi przy rozmowie onucami śmierdzi.
Nie, nie będę dyskutował z tezami na tym poziomie. Zmień źródła informacji, te mogą powodować niestrawność.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Ciekawe ze kazdy kto ma inne zdanie niz poroukrainski hurraoptymizm jest przez Polakow zwany ruska onuca-to juz meczace jest-przyppomne iz wedle hurrazoptymistow Ukraincy mieli zlamac Rosjan juz latem zeszlego roku-moze tak czas uczyc sie na wlasnych bledach?
Mialem w swoim drugim komentarzu napisac dlaczego mimo wszystkich powyzszych punktow Ukraincy jednak w koncu przelamia Rosjan(bo przelamia i odniosa sukces ale nie dzieki "wspaniale prowadzonej ofensywie" tylko z innych powodow)no ale w takim razie dam sobie spokoj skoro Cie argumenty nie obchodza i wolisz myslenie zyczeniowe.Wlasnie miedzyinnnymi dlatego nigdy nie zalozylem bloga-nie chcialem zostac "nieomylnym"(przypaldosc ta dotyka niemal wszystkcih blogerow niestety).

Piotr34

PawelW pisze...

Z tej całej listy:
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_military_aid_to_Ukraine_during_the_Russo-Ukrainian_War
ok. 180 typów pozycji ciągle na Ukrainę nie dotarło (bo nie o sztuki oczywiście chodzi).
Czyli jest, tak jak piszesz; pomoc udzielana jest na pół gwizdka i z wielkimi, głupimi opóźnieniami i ograniczeniami.
Najwyraźniej zachód/USA nie mają w planie szybkiego zakończenia sprawy, a chcą kacapię jak najdłużej gotować (może ciągle się boją niuków?). Co oczywiście nie jest ani w ukraińskim, ani w polskim interesie. Niby jesteśmy sojusznikami, ale jednak cele szczegółowe trochę rozbieżne. Miejmy nadzieję, że się Ukraińcom faktycznie uda ten problem rozwiązać.

PawelW pisze...

@Piotr34

Przecież MO wcale nie jest "nieomylnym".
W wyborach Trump vs. Clinton przestrzelił, że hoho. Tak samo w kwestii Tesli, jako RE, się sporo mylił.
Ale na chwilę obecną nie ma co siać w przestrzeni publicznej defetyzmu, a Ty to robisz. Może nawet nieświadomie. Takie analizy krytyczne, to niech sobie kierownictwo państwa w zaciszu gabinetów robi. A publika ma mieć wysokie morale i wspierać całym sercem wysiłek w uwaleniu kacapa na dobre.

challenger pisze...

"przypomne iz mial byc blitzkrieg"

Ten blitzkrieg to było raczej chciejstwo pismaków. Ja pamiętam co innego - zimą Zełenski i ukraińscy dowódcy mówili, że w nadchodzącej ofensywie nie należy się spodziewać spektakularnych szarży i szybkich postępów. Oni dobrze wiedzieli, że nie pójdzie tak szybko i łatwo, jakby chciała publika.

Maczeta Ockhama pisze...


Piotr34 napisał: "przestarzale technologie-bomby atomowej ani satelitow bombardujacych z orbity tak sie zrobic nie da"
Zastanawiałem się skąd taki tekst nie na temat- a tu się okazało, że właśnie "bombardujące zestawy orbitalne" czy coś innego wymyślił Rogozin i to obiecał Putinowi, a ten zaczął straszyć świat. Czy jakaś podobna historyjka.
Dla przypomnienia- Rogozin jest zwykłym kacapskim złodziejem, nie mającym o niczym pojęcia, a formalnie prezesem roskosmosu. I Obiecał następnego gadającego psa, a reszta kliki, przecież równie mądra, w to uwierzyła i już straszy świat.
Więc naprawdę- to jest czyste walenie onucą i z lekka żenujące.
Dla niepiśmiennych- jakiekolwiek "zestawy bombardowania orbitalnego" są dokładnie tak samo poza możliwościami Rosji jak zorganizowanie uczciwego przetargu. Albo i jeszcze bardziej.

Anonimowy pisze...

No cóż, pilaster nie chwaląc się, przewidział już, że żadnych wielkich przełamań i zagonów pancernych w stylu Rommla i Rokossowskiego, nie będzie. Tzn Ukraińcy chyba spróbowali coś takiego zrobić, jeszcze na początku czerwca, ale kiedy im nie wyszło, natychmiast zmienili taktykę. Jest więc w Chersoniu - mozolne i długie niszczenie moskiewskiego zaplecza, aż w końcu dojdzie do "gestu dobrej woli", czy innego "planowanego przegrupowania".

Propaganda Kremla o "gigantycznych stratach" Ukrainy zaś to tylko propaganda. Według danych z tej strony:

https://github.com/leedrake5/Russia-Ukraine

stosunek strat w sprzęcie nieco się dla Moskwy polepszył, ale tylko nieco i nadal pozostaje na poziomie prawie 1:3 na korzyść Ukrainy. Natomiast stosunek strat w ludziach jest na pewno dla Kremla znacznie mniej korzystny, bo Ukraina o swoich żołnierzy znacznie bardziej dba niż Moskwa o swoich. Wynosi zapewne gdzieś między 1:5 a 1:10. Ostatnio tuż przy plaży w Jejsku (Morze Azowskie) utonął na oczach plażowiczów pilot, który katapultował się z rozbitego MIGa 31 i któremu nie napełniła się kamizelka ratunkowa. Ruscy plażowicze się gapili, ale NIKT mu nie pomógł.

pilaster pisze...

Jeszcze jedna myśl się pilastrowi nasunęła. Być może w zeszłym roku, mona było pobić wojska Putina na polu bitwy, gdyby dostawy pomocy z Zachodu były większe i lepiej zorganizowane. Było to ryzykowne, bo wynik wielkiej walnej bitwy manewrowej zawsze jest w dużej mierze zależny od przypadku, ale możliwe.

Ale to by nie załatwiało sprawy.

Być może Putin, by się nawet zatruł od tego grzybami, ale Moskwa nadal by istniała i nadal by miała potencjał do rewanżu, pod wodzą już kogo innego, bardziej niż Putin, zdeterminowanego. Za kilka lat wojna by wybuchła od nowa.

Tymczasem wojna na wyczerpanie trwa dłużej, ale Rosja też dużo bardziej się wykrwawia i zużywa wszystkie możliwe pozostałe jej jeszcze zasoby. I kiedy już w końcu padnie, to padnie na dobre. Nie zostanie z niej literalnie nic i problem zostanie rozwiązany raz na zawsze.

Lepiej i pewniej, chociaż dłużej, jest jednak gotować tę żabę powoli.

Anonimowy pisze...

@Maczeta
"I to był na przykład błąd Prigozina. Gdyby grał według tych reguł, "tymczasowo" zajął Rostów i okolice, wykopał okopy i czekał na armię Putina, to by sobie w tym Rostowie mógł założyć dziedziczną monarchię. A tak wyleciał z gry."

Ale jak sobie to wyobrażasz? To już nie są czasy samowystarczalnych księstw. Przecież taki samodzielny Rostów musiałby skądś brać jedzenie, smartfony czy papier toaletowy. Na pewno wszystkiego nie produkują sami. Musieliby wisieć na imporcie (tylko którędy?) i przynajmniej początkowo na międzynarodowym wsparciu. Import przez Ukrainę możliwy tylko po dogadaniu się z Ukraińcami, a przez Morze Czarne albo Rosję byłby blokowany przez... Rosję. Trochę popuściłeś wodze fantazji.

Natomiast pełna zgoda, że jakby Ukraina dostała pełne wsparcie Zachodu na czas to już by była sprawa rozwiązana. Wygląda na to, że Zachodowi nie zależy na szybkim rozwiązaniu konfliktu. Obstawiam, że USA chce Kacapię wykończyć na tyle, żeby przeciągnąć ją na swoją stronę w zbliżającym się konflikcie z Chinami.

Ziomek

Maczeta Ockhama pisze...

@Ziomek
A widziałeś kiedyś mapę? To taki kolorowy papier. Albo też się czasem wyswietla na ekranie. Tam jest na przykład widać drogi. I widać, że jak ktoś kontroluje Rostów i okolice, to ma też dostęp do granicy z Gruzją. I że jak Moskwa nie kontroluje Rostowa, to nie bardzo ma możliwość posiadania floty na Morzu Czarnym
A brednie o przeciąganiu Rosji do walki z Chinami to w istocie krążą. Trudno powiedzieć czy bardziej ze strony rosyjskiej agentury czy "frakcji deeskalacji" w USA. A może się okaże, że to jedno i to samo.
Tak czy inaczej to idiotyzm, ale niestety w istocie mający wpływ na aktualną politykę USA

Anonimowy pisze...

@Maczeta
Nie miałem pojęcia, że "okolice Rostowa" rozciągają się aż na 800km na południe od Rostowa (mówię o Rostowie nad Donem dla jasności). Jedna droga do Gruzji leci przez Krasnodar (1 mln ludzi) a druga koło Stawropolu (450k ludzi). Prigożyn musiałby zająć również jedno z tych miast, żeby dostać połączenie lądowe z Gruzją. Ale mniejsza z tym. Jak dla mnie to jest bardzo sensacyjny scenariusz nawet jakby Rostów był 50km od granicy z Gruzją.

A co do przeciągania Rosji na stronę USA to może się to odbyć na kilka sposobów:
1. Pokonanie Rosji na tyle, żeby Putin (albo klika wokół niego) zmienił politykę na bardziej proamerykańską
2. Wsadzenie na tron pacynki sterowanej z USA po okresie chaosu i walki o władzę w Rosji.

W opcję nr 1 jakoś nie dowierzam. Putin by na tym wyszedł bez twarzy w Rosji. Ale opcja nr 2 jest możliwa.

Putin nie wycofa się z wojny. A USA dzięki wojnie mogą Rosję dociskać sankcjami, no i Rosja się sama będzie dociskać kosztami wojny. Jeśli to potrwa odpowiednio długo to uda się osłabić Rosję (przez emigrację ludzi, degenerację gospodarki itp). Może wtedy wybuchną pucze (takie jak Prigożyna), może wtedy się uda zrobić opcję nr 2. A nawet jak się nie uda, to Rosja nadal będzie po stronie Chin, ale osłabiona.

Jakby Zachód szybko pokonał Rosję to sankcje by zostały zniesione. A wtedy Niemcy szybko by zaczęły z nimi handlować. Potem by pewnie dołączyły inne kraje niezagrożone przez Rosję, żeby mieć konkurencyjne ceny gazu i ropy w Europie. No i wszystko znowu by się toczyło po staremu. W każdym razie byłaby szansa na przetrwanie Rosji bez większych uszczerbków a potem odbudowę potencjału wojskowego i za 10 lat powtórkę wojny na Ukrainie

Anonimowy pisze...

Matko boska ja rozumiem, że ci płacą za teksty co widać i czuć ale naprawdę trochę przesadzasz z tymi zachwytami

Anonimowy pisze...

@Anonim
"Matko boska ja rozumiem, że ci płacą za teksty co widać i czuć ale naprawdę trochę przesadzasz z tymi zachwytami"

No już bez przesady. Jakby Maczecie płacili to by częściej publikował. No i też baza czytelników musi być większa, żeby ktoś chciał płacić

Ziomek

Anonimowy pisze...

Dzięki za wpis, tego optymizmu było mi potrzeba. Moje narzekanie wyraził Piotr34, dzięki za dosadną jemu odpowiedź. Sam też się ogarnę.

Wojtek inżynier pisze...

Powyżej pisałem ja, jako anonim (przypadkowo).

A co do wpisu. Właśnie rozmawiałem z moim młodym kolegą inżynierem Ukraińcem o polach minowych. I wiecie co mi powiedział?
"Wojtek, z kim mogę porozmawiać w naszym instytucie, bo nie jestem pewien oprogramowania, które napisałem do drona do wykopywania min".

I ja myślę, że to jest fajna puenta. Maczeta doskonale czuje co się dzieje. Ja w życiu nie podejrzewałem kolegi z Kijowa, że w wolnym czasie konstruuje drony dla armii. Ten naród jeszcze zaskoczy Zachód.

A jak ktoś chce optymizmu, niezmiennie polecam Globalną Grę. Po dwóch miesiącach pojawił się nowy odcinek, wyjaśnia dlaczego jest jak jest na forncie i czego możemy się spodziewać. Ja słucham na spotify, ale jest wersja tekstowa.
https://globalnagra.pl/bitwy-zaporoza/

Wojtek inżynier pisze...

Rok temu o tej porze Ukraińcy zaskoczyli wszystkich malkontentów. Prawdopodobnie na dniach szykuje się mniej spektakularna powtórka.

Jednocześćie mam duży problem z korupcją na Ukrainie, od czasu gdy wypłynęła w styczniu przestałem dotować ich armię. W Hiszpanii też widziałem kilka bulwersujących rzeczy z flagą Ukrainy w tle. W Warszawie łatwiej zobaczyć ukraińskie nowe ferrari niż elektryczny autobus (bo na takie rzeczy zwracam uwagę, więc je porównuję).
I jeszcze mój współpracownik z Kijowa, który tu kończy studia, dość pogardliwie odnosi się do ukraińskich nowych imigrantów - "sami cwaniacy i oszuści", co wynika choćby z ich wieku (poborowego) i statusu materialnego (ostentacyjnie wysokiego). Znajomy wciąż utrzymujący kontakt z ukrainkami, które gościł u siebie, nie może zrozumieć, dlaczego wciąż używają rosyjskiego i oglądają rosyjskie media...
Nastroje społeczne wyrażają memy - gdy tydzień temu w ciągu pół godziny na jednym zakręcie rozbiły się kolejne dwa bmw pijanych Ukraińców, najwyżej plusowanym komentarz brzmiał "nie rozumiecie - gdyby te bmw się tutaj nie robiły, ruskie czołgi byłyby już pod Lisboną".

Czy to wszystko powyżej ma znacznie? Absolutnie żadnego! Nasz naród analogicznie oczyścił się po wejściu do UE (niestety też z części elity, straciłem wielu wspaniałych kolegów), 24 lutego na Ukrainie zadziało się dokładnie to samo. Polska jest tak skorumpowanym krajem na szczytach władzy, że UE zmieniło swoje prawo, by swoich pieniędzy nie marnować na nas i na Węgry. A to, czy Rosja się wykrwawi na Ukrainie, czy nie, to nasza przyszłość, zwłaszcza że całkiem realnym jest, iż za rok prezydentem w USA zostanie Trump. Bo że papież Franciszek kochanego przez polactwo koscioła katolickiego pobłogosławi rakiety Rosjan szykowane na Polskę, to już żadnych wątpliwości nikt nie ma.

Moja ulubiona Globalna Gra mocno koryguje optymistyczny kurs - wini za brak postępów Zachód i jego opóźnione dostawy broni, a także dowództwo Ukrainy, które też popełnia błędy, jak każdy. Stąd pozostaje nam wspierać Ukrainę i samemu szykować się na najgorsze, bo innej opcji zwyczajnie nie mamy.

PawelW pisze...

@Wojtek inżynier

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5059641/o-ukrainie-bez-lukru

Mam wrażenie, że w tej kwestii nosiłeś różowe okulary. Ja pochodzę z podkarpacia, Przemyśla i odnośnie Ukraińców i Ukrainy nigdy złudzeń nie miałem.
Ale póki się da, trzeba trzymać ich w szale bojowym antykacapskim. I tyle. To jest w naszym interesie.

Wojtek inżynier pisze...

Paweł, dzięki za polecenie książki, fajna bo tylko 102 strony, czyli jeden wieczór.
Co do korzeni... mój dziadek opowiadał mi kiedyś łamiącym głosem, jak Ukraincy zapraszali uciekających przed Niemcami cywili do stodoły na nocleg (dziadek szedł do Lwowa się zaciągnąć, miał tam studiować...). Na szczęście zasypiający obok niego prawdopodobnie oficer wywiadu powiedział mu na ucho "coś tu dziwnie się ci Ukraincy zachowują, wyjdźmy po cichu". Gdy byli już daleko pojawiła się łuna ognia. Słyszałem o tym prawie 40 lat temu, pamiętam każde słowo.

A jednocześnie znam Ukraińców tu w Polsce dość wielu od kilku lat i są to dobrzy ludzie.

Maczeta Ockhama pisze...

A propos Wołynia i okolic
Kto całą tą zabawę zaczął i rozkręcił to można domyślić po samym fakcie kto podtrzymuje tą narrację i kto na niej korzysta do dziś.
I to nie jest tak, że Ukraina, jako kraj i naród zakopuje głowę w piasek. Wręcz przeciwnie, jest, w miarę istniejących i dostępnych dowodów i żyjących resztek świadków rekonstruowany bieg wydarzeń.
I, jakie zaskoczenie- główna inspiracja ideologiczna i pomoc materialna była od radzieckiej partyzantki. Która już w tym czasie zresztą faktycznie kontrolowała tereny wiejskie okupowanej część ZSRR. A że akurat cała impreza też się Niemcom podobała (choć naprawdę oni tam byli marginalni), to i dobrze poszła, z jak najbardziej przychylną postawą proniemieckich kolaborantów.
Ale główną siłą sprawczą była Moskwa. Reszta to proste relacje, a co do zwierzchnictwa- kacapskie brednie.
A oczywiście, po to sąsiedzi mają różne narodowości, żeby był powód do nielubienia się.

PawelW pisze...

@MO

A oczywiście, po to sąsiedzi mają różne narodowości, żeby był powód do nielubienia się.
Do tego wystarczy być z innej wioski, żeby był powód uruchamiać sztachety w ruch ;-)

Ja nie piłem do Wołynia, to akurat też mi gdzieś już od paru lat miga, że to właśnie MOCKBA za tematem stała i go dalej eksploatuje.

Mi bardziej chodziło o to, że miałem okazję - z racji miejsca zamieszkania - mieć przez lata sporo interakcji z Ukraińcami, więc nie miałem żadnych różowych okularów. Ludzie jak my, z takimi samymi zaletami i wadami oraz z paroma odkacapskimi naleciałościami. Ale teraz przechodzą przyspieszony kurs odkacapiania ;-) Tym niemniej jest to odrębne państwo i narodowość, więc siłą rzeczy nie będą w pierwszej linii dbali o Polskę, a o Ukrainę...
No chyba, że razem wymyślimy i stworzymy razem nową nację... jakichś rzeczpospolitaków czy coś w ten deseń? ;-)

Wojtek inżynier pisze...

PawelW,

Odczekałem z napisaniem komentarza po przeczytaniu książki. Dziękuję za polecenie, ale brakuje bardzo wstępu lub posłowia, że Polska jest jednak wbrew temu co pisze autor książki nie tak odległa od Ukrainy.

1. Żadna partia nie idzie z realnym zwalczeniem korupcji. Tusk zapowiedział wymianę kadr, czyli bardzo muc się podoba co robią obecni. Nowak to przecież jego człowiek, w książce też się pojawia. UE przez Polskę i Węgry zaczęła bardziej pilnować swoich dotacji.

2. Kult samochodu może i zabawny, ale w Polsce też obecny. To nie Dania, zapraszam do komentarzy pod jakimkolwiek wypadkiem drogowym, kierowca samochodu zawsze znajdzie zrozumienie i wsparcie, piesi i rowerzyści to największy wróg naszego narodu.
Fakt blachar już chyba nie ma w dużych polskich miastach, łatwiej o zainteresowanie pięknych kobiet dzięki rowerowi niż czerwonemu kabrioletowi, ale ja nigdzie nie zamierzam dawać znaku równości pomiędzy Polską, a Ukrainą, tylko wskazać na podobieństwa.
Ogólnie ten rozdział zwiększył moją sympatię do Ukraińców, bo wyzbyłem się zawiści. Te super wozy to wszystko co mają. A nawet to było rozsądne, że mogli swój dobytek zabrać ze sobą, my naszych mieszkań nie wsadzimy do walizki, gdy przyleci więcej ruskich rakiet do Polski. Zaczynam myśleć o Tesli , jako trzecim samochodzie zamiast obligacji antyinflacyjnych 😉

3.Oszukiwanie w celu dostania wizy. Byłem w USA wielokrotnie w czasach, gdy o wizę trzeba było się starać i widziałem nie raz Polaków zmuszonych do upadlania się i oszukiwania, gdyż chcieli odmienić swój los. Ta buta urzędnika i jego poczucie władzy jest smutne. Myślę, że to jedna z przyczyn rzezi wołyńskiej, ta pogarda Lachów dla Ukraińców.

4. Nieudany półmaraton w Kijowie miał miejsce dużo wcześniej niż podobna impreza w Katowicach. Tylko, że tam wszyscy mogli ukończyć, a w Polsce policja przerwała bieg, kto startuje w zawodach ten wie jakie to rozczarowanie.

P.S.
Wczoraj jadłem obiad z naszym młodym inżynierem z Kijowa i w pełni wspiera nas w walce z ukraińskimi oligarchami od zboża.
Znam też Ukrainkę, którą oszukiwała latami Polka (szkoła językowa, Ukrainka jest też Amerykanką i native speakerką w języku angielskim). Sama jest niesamowicie uczciwa.
A ile Ukrainek i Ukraińców znam pobieżnie? Moja fryzjerka, obsługa restauracji, kawiarni, stacji.

Anonimowy pisze...

@Wojtek inżynier,
"Ta buta urzędnika i jego poczucie władzy jest smutne. Myślę, że to jedna z przyczyn rzezi wołyńskiej, ta pogarda Lachów dla Ukraińców"
Analogicznie powiedz Żydom, że im się w czasie II WŚ należało i "sprowokowali" Niemców do Holocaustu

PawelW pisze...

@MO

Jak sądzisz, jak obecna sytuacja na bliskim wschodzie wpłynie na wojnę na Ukrainie?