Niemiecka polityka jest prosta

 Mam sąsiada. Każdy jakiegoś ma. Ale ten akurat jest Niemcem, co tak zwykle oznacza, że przy okazji jest kulturalnym i cywilizowanym człowiekiem. I w tym przypadku też tak jest. Ale przy okazji rozmowy o sytuacji wojennej i zachowania niemieckiego rządu, on stwierdził że już nie rozumie niemieckiej polityki. Zastanowiłem się chwilę nad tym i doszedłem do wniosku, że to jest w sumie dziwne, bo obecna niemiecka polityka w sprawie Ukrainy (i wszystkiego z tym się łączącego) jest zupełnie konsekwentna i taka sama jak zawsze. Której co prawda można nie rozumieć, ale nie oznacza że cokolwiek się zmieniło względem zwykłego zachowania niemieckich elit politycznych.

Otóż od 24 lutego niemiecki rząd kolejno: drastycznie zwiększył wydatki zbrojeniowe, ale w taki sposób, aby możliwie wcale nie pomóc Ukrainie. Następnie ściemniał udając pomoc. Potem usiłował być mediatorem, ale został szybko posłany na drzewo. Gdzieś po drodze nie wydawał zgód na przekazanie przez inne państwa dawnego niemieckiego sprzętu wojskowego, a cały czas rozpowiadał kocopały o wielkiej pomocy oraz jakoby astronomicznych żądaniach Polski i innych krajów w sprawie zastąpienia poradzieckiego sprzętu wysłanego na Ukrainę.

A na końcu i tak ich Gazprom odłączył

W skrócie- Obecny rząd udowodnił że jest niewiarygodnym sojusznikiem, niewiarygodnym dostawcą sprzętu wojskowego, rozwścieczył do czerwoności właściwie wszystkie rządy i społeczeństwa  byłego bloku radzieckiego i zmarnował kapitał polityczny jaki tam miał. A tam gdzie częścią sporu politycznego jest relacja z Niemcami (jak w Polsce) to jeszcze utopił swoich sojuszników. I na koniec zostali bez gazu. I do tego są np. winni poważną przysługę Polsce za dostawy ropy.

Wisienką na torcie jest zadawane gdzieniegdzie pytanie- czy to jest tylko głupota czy jednak niezaleczona miłość do nazizmu? Bo np. tenże mój sąsiad, który tej polityki nie rozumie, dość mocno nie znosi nazistów. Np. do tego stopnia, że decydując o pewnej prestiżowej inwestycji międzynarodowej skreślił z listy Chile, bo jest tam zbyt wielu nazistów. 

Czy z punktu widzenia niemieckiego interesu narodowego dało się tą sprawę rozegrać gorzej? 

Być może, ale byłoby to trudne i prawdę mówiąc nie wiem jak bardziej można to było bardziej spieprzyć. Bo nawet nie możemy mówić o interesach. Jeśli spojrzymy na całe to rozegranie sprawy z punktu wiedzenia przemysłu, to niemiecka zbrojeniówka będzie mieć teraz sporo pod górę. Jak się okazało, że kupioną stamtąd broń niekoniecznie da się przekazać wspólnemu sojusznikowi dla potrzeb własnej obrony, to taka broń automatycznie staje się mniej warta. W imię taniej energii popsuli relacje dookoła, a energii i tak nie ma. Serio- czy można było tu cokolwiek zrobić gorzej? Jeśli, to naprawdę nie wiem gdzie.

OK, mamy jednostkową sprawę. Kompletnie absurdalnej i pozbawionej sensu polityki. Przecież to dokładnie to co powiedział mój sąsiad- że nie rozumie. Być może Schotlz jest jak Schroeder- najemnikiem Kremla i sprawa załatwiona. Wszystko się zgadza, prawda?

No właśnie nie tak wszystko się zgadza. Bo chociaż było to najgorsze wyjście z możliwych, to było to absolutnie zwyczajne i standardowe postępowanie niemieckich elit politycznych. 

Serio. Tak szybko przejrzałem historię Niemiec od zjednoczenia. Nie tego z 1990, tego z 1871 roku. Łatwo zobaczyć, że od tego czasu terytorium Niemiec zmniejszyło się prawie o połowę, możliwości utrzymania przemysłu i populacji podobnie. Mało kto na to tak patrzy, bo to wciąż wielkie i bogate państwo. Ale relatywnie do reszty Europy i świata znacznie, znacznie mniejsze i biedniejsze niż w 1871 roku. Jak to się stało? Szczegóły wszyscy znamy, ale było w tym coś tragicznie konsekwentnego. Spojrzałem na kolejne rzeczy, kolejne wydarzenia tychże 150 lat, i kolejne decyzje Niemiec jako kraju, te mające międzynarodowe konsekwencje. I mogę postawić tezę, że w praktycznie każdym przypadku ze wszystkich możliwych rozwiązań wybierano nawet nie najgorsze. Najgorsze wybierano tylko wtedy, kiedy było katastrofalnie złe. Jeśli katastrofalnie złej opcji nie było, to niemieccy politycy wspólnie ze społeczeństwem potrafili ją wymyślić i z uporem i konsekwencją starannie zrealizować. 

Jeśli komuś się wydaje, że to tylko kwestia wojen światowych to nie. Były całe, długie procesy, które do nich prowadziły. Podobnie jak współczesne uzależnianie się Niemiec od radzieckich/rosyjskich surowców energetycznych było istotnym powodem rosyjskiej pewności co do europejskiej bierności przy inwazji na Ukrainę. Tak samo wcześniejsza polityka, już od lat 70-tych XIX w. wpędzała Niemcy w kanał, który skończył się katastrofalną przegraną w I wojnie światowej, a następnie powtórką 20 lat później. 

W takim razie zacznijmy od początku- zjednoczone Niemcy były gigantycznym krajem, z wieloma ośrodkami przemysłowymi, nowoczesnym rolnictwem i nieprzebranymi zasobami energii, w jedynej ówcześnie używanej przemysłowo postaci, czyli węgla kamiennego. 

Ale już wtedy było wiadome, że populacji przybywa szybciej niż produktywności gleb i dla przetrwania i prosperowania po prostu potrzeba wejść w międzynarodowy podział pracy jako państwo przemysłowe- eksportować wysoko przetworzone towary, importować surowce i żywność. Pod koniec XIX w przybrało to postać masowego importu nawozów, czyli guana, ale i surowców które nagle zyskały znaczenie, jak guma, ropa naftowa i podobne.  Problem polegał na tym, że w świecie końca XIX w. nie bardzo było jak i z kim handlować, bo świat podzielił się na bloki składające się z metropolii i kolonii, połączonych wspólnym systemem celnym i walutowym, a handel pomiędzy nimi był niewielki i kosztowny. 

A skąd się wziął taki system?- otóż pewien szemrany typ był akurat królem Belgii i wykorzystując niezłą pozycję i ogólną nietykalność wpadł na pomysł ostatecznego przekrętu- mianowicie prywatnie zajął cały basen Konga. Nie bardzo wiadomo było co z tym zrobić, więc zwołano konferencję międzynarodową. W Berlinie. Gdzie gospodarze byli oczywiście tylko częścią głosu, ale ostatecznie byli gospodarzami, premierem był jeszcze Bismarck, szanowany i doświadczony mąż stanu, więc mogli to rozegrać na różne sposoby. I rozegrali.... Leopold dostał Kongo prywatnie na własność, a ustalone reguły podziału reszty Afryki (i "niecywilizowanego" świata) zadziałały w taki sposób, że praktycznie całość podzieliły między siebie Wielka Brytanie i Francja. Odcinając Niemcy od potencjalnych źródeł surowców i rynków. 

Innym wyczynem Bismarcka był traktat berliński w którym zmuszono Bułgarię i Rosję do zaakceptowania gorszego dla siebie wyniku wojny z Osmanami, niż sami Turcy na to się wcześniej zgodzili.  

Gdzieś w tych okolicach Bismarck został zdymisjonowany i cesarz osobiście podjął decyzję o budowie floty pełnomorskiej, dla uzyskania prestiżu międzynarodowego i kolonii. A że świat już został podzielony i miejsca na nowe kolonie nie było, to spotkało się to z natychmiastową podejrzliwością Wielkiej Brytanii. W ten sposób do dyszącej rewanżyzmem Francji dołożyli sobie, czystą własną głupotą, jeszcze Rosję i UK. Wojna światowa wybuchła dopiero 20 lat później, ale jej wynik był już przesądzony.

A w międzyczasie wyszła na jaw skala ludobójstwa w Kongu i co prawda nikt wśród winnych nie podejrzewał Niemiec, ale traktat to umożliwiający był wynegocjowany i podpisany w Berlinie, co by dawało w mniejszym lub większym stopniu udział w 4 masowych ludobójstwach ery przemysłowej (w Armenii służyli jako doradcy i transferowali know-how i doświadczenia z Namibii).

Dalsza część historii jest znana, efektem jest trwała utrata prawie połowy terytorium, wieloletnie ograniczenia suwerenności i społeczeństwo trwale straumatyzowane własnym okrucieństwem. To nie był efekt żadnego przypadku. To był wieloletni cykl ciągłych, absurdalnie złych decyzji. 

I przypomnę że dziś ten kraj też jest całkowicie uzależniony od eksportu przemysłowego i importu żywności i surowców. Ale dziś panuje międzynarodowy system wolnego handlu trzymający się na amerykańskiej pałce. Jak jej zabraknie, to skończy się wolna jazda i dostęp do handlu będą mieli ci, co będą mogli zapewnić bezpieczeństwo tego handlu. Sabotowanie własnego przemysłu zbrojeniowego oraz jednocześnie brak pomocy dla realizacji interesów USA jest najgłupszym co się da zrobić w tej sytuacji. Ta..., najgłupszym. To jeszcze zobaczymy.... Przyjdzie nowy kanclerz i nam wszystkim powie "potrzymajcie mi piwo...".




18 komentarzy:

PawelW pisze...

@MO
Ja tu do tej listy dodałbym coś, co się zdarzyło wcześniej.
Niemcy zdaje się chcieli się wyemancypować spod przewodniej roli Rzymu i wymyślili sobie protestantyzm. Który to protestantyzm doprowadził u nich do wyniszczającej wojny 30-to letniej (myśmy dostali rykoszetem w postaci "Potopu"), gdzie były rejony w których i 40% populacji "wyparowało".

Anonimowy pisze...

W Polsce panuje bledne przekonanie co do mozliwosci intelektualnych Niemcow oraz sprawnosci ich elit i panstwa.Po przesledzenieu niemieckiej historii latwo zauwazyc iz niemiecka armia byla na ogl swietna a niemiecka gospodarka tez dobra(choc wcale nie od zawsze jak sadza Polacy a dopiero gdzies tak od 18 wieku-wczesnije to "Wlochy" czy Francja przerastaly ich o lata swietlne).Ale niemiecka polityka to ciag katastrof-ciagle wojny na conajmniej dwa fronty,czesty brak realnych sojusznikow,ciagle uleganie roznym fantasamagorim i ideologiom oderwanym od rzeczywistosci,ciagle proby zastraszania innych,ciagla prymitywna propaganda niemieckiej wyzszosci(czy to religijnej czy rasowej czy innej) oraz przedewszytskim kompletny brak elastycznosci i nieumiejentosc pojscia na kompromis z innymi panstwami a do tego pomimo powyzszych brakow ciagle proby ekspansji prowadzace do slabniecia juz gdzies tak od 17 wieku.Coraz mniejsze te NIemcy i coraz mniej znacza ale niczeogo ich to nie uczy i ciagle probuja walac ciagle w ten sam sposob w ten sam mur.Obecny kryzys Niemiec jest dla nich typowy-zrazenie wsystkich dookola egoistyczna polityka,brak prawdziwych sojusznikow,proby grania w lidze do ktorej ich zasoby nie wystarczaja,dosc prywmitywne proby zastraszania opornych,prwymitywna "europejska" ideologia podlana jeszcze bardziej prywmitywna propadanda.
10 lat temu w rozmowie w paroma znajomymi powiedzialem ze kiedy europa zacznie padac to na koncu okaze sie ze najwiekszym przegranym beda NIemcy-ten proces wlasnie sie zaczal.Oczywiscie Niemcy beda probowac odwrocic sytuacje na swoja korzysc ale nic nie zrobia(literalnie nic-sa zbyt rozdarci wewnetrznie aby nawet jakas decyzje strategiczna podjac)-Niemcy moga juz tlyko byc protektoratem Rosji lub protektoratem USA a najpewniej beda krajem niemal okupowanym kto by tam nie wygral globalneog starcia-tak sie konczy gra na piec stron na raz i na kazda prywmitywnie i falszywie.Czy Polska na tym skorzysta to jeszcze jest niejasne i temat na inna dyskusje.

Piotr34

Jacek pisze...

Jeszcze w międzyczasie był Lenin z kolegami i walizką złota wysłany w zaplombowanym wagonie. A potem mniejsza rewolucja bolszewicka w niemcowni i armia czerwona wędrująca na zachód, prawdopodobnie z "bratnią pomocą". Andrzej Pilipiuk skomentował to tak (cytat z pamięci): "naród debili, którzy uważają się za największych cwaniaków".

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
Nie, to się wydaje teraz.
Polityka zagraniczna Prus była zawsze ryzykowna i bardzo skuteczna. We właściwie tyle samo- 150 lat, przeszli z poziomu obskurnego zadupia do zjednoczenia Niemiec, wielokrotnie ryzykując, ale był to nieprawdopodobny ciąg sukcesów- zdobycie Śląska (gdzie akurat mieli fuksa), rozbiory Polski, rozegranie wojen napoleońskich, potem wszystkie wojny zjednoczeniowe- to było bardzo dobre połączenie strony militarnej i dyplomatycznej. Dopiero Niemcy w całości rozpoczęły ten zjazd w dół.

Jacek Kobus pisze...

Współczesne Niemcy uzależnione są od trzech czynników:
1) od dostaw surowców, w szczególności nośników energii (bo choć mają sporo własnych, to na pewno nie dość by funkcjonować jako mocarstwo ekonomiczne I klasy);
2) od wolnego handlu z całym światem (bez czego nie będą miały środków na zakup potrzebnych surowców);
3) od napływu imigrantów skłonnych do podjęcia pracy.

Uzależnienie to czyni Niemcy uległymi wobec Rosji (bo jest najbliżej położonym, dostatecznie dużym dostawcą węglowodorów), wobec USA (bo bez USA wolny handel w skali globalnej jest nie do pomyślenia) oraz wobec Turcji (która jest głównym "dostawcą" imigrantów, dbających o dobrostan niemieckich emerytów).

Niemcy miały, może nawet dalej mają pomysł na to, jak się z tej potrójnej zależności wyzwolić. Nie bez przyczyny to Niemcy przodują w "transformacji energetycznej" (to pomysł na uniezależnienie się od Rosji), w dążeniu do stworzenia europejskiego superpaństwa (to pomysł, który miał im pozwolić na uniezależnienie się od USA) i w dążeniu do rozszerzania Unii Europejskiej na wschód (który mógł się 20 lat temu wydawać sensowną alternatywą dla Bliskiego Wschodu jak chodzi o źródło imigrantów - jest to już oczywiście nieaktualne z uwagi na demograficzną zapaść Europy Wschodniej - i w konsekwencji wydaje się, że Niemcy z tego pomysłu właśnie rezygnują...).

Tyle tylko, że realizacja tych pomysłów wymaga czasu i determinacji, na którą Niemcy nie za bardzo mogą sobie pozwolić. Co gorsza - pomysły te wydają się w tej chwili niewspółwykonywalne z uwagi na oczywiste sprzeczności pomiędzy nimi.

Nie można mieć "Stanów Zjednoczonych Europy" nie obiecując dobrobytu, pokoju i pomyślności. A nie sposób wiarygodnie obiecać dobrobytu, pokoju i pomyślności jednocześnie domagając się ograniczenia konsumpcji (na przykład poprzez rezygnację z masowej turystyki, w szczególności lotniczej). Bez ograniczenia konsumpcji, przynajmniej w niektórych obszarach - pomyślne przeprowadzenie "transformacji energetycznej" wydaje się zaś niewykonalne. I tak w koło Macieju - chcąc zrealizować jeden z tych celów, automatycznie podważa się możliwość realizacji pozostałych.

Teoretycznie wojna na Ukrainie dała Niemcom "okienko możliwości": społeczeństwa europejskie zaakceptowałyby i ograniczenie konsumpcji i (dalsze) ograniczenie narodowych suwerenności - w imię bezpieczeństwa.

Że Niemcy z tego "okienka" postanowiły nie korzystać..? No płakać z tego powodu chyba nie będziemy...

Anonimowy pisze...

@Maczeta
Nie masz racji.Popatrz jaka potega bylo Cesarstwo w Sredniowieczu i jak sie rozlozylo w 17 i 18 wieku.Prusy aby osiagnac to czym bylo Cesarstwo....coz nigdy nie osiagnely.Po prostu kazda kolejna iteracja potegi niemieckiej jest slabsza,glupiej/agresywniej rzadzona i trwa krocej-I Rzesza trwala stulecia,II juz tlyko pare dzisiecioleci,III raptem dekade a IV(zwana dla niepoznaki Unia Europejska)nawet nie zdazy sie skonsolidowac.

Piotr34

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Zeby zreszta byc szczegolowym-oni do pewnego momentu zawsze sobie dobrze radza i buduja te swoja Rzesze(i dlatego ow wspomniany przez Ciebie okres sukcesow Prus mial miejsce podobnie jak wczesniej okres sukcesow Cesarstwa czy pozniej sukcesow IIIRzeszy)ale potem zawsze kiedy wchodza w okres potegi to im odwala i wrecz idiotycznie rozwalaja to co wczesniej misternie budowali przez dekady.

Piotr34

Anonimowy pisze...

@Jacek Kobus

To prawda ale budowac wlasne potege az na trzech roznych kregach cywilizacyjnych?I to jeszcze w dodatku czesto majacych sprzeczne interesy?To trzeba byc idiota wlasnie-grali na wszytskie fronty jednoczesnie i udawali ze zadnej sprzecznosci w tym nie ma choc byly fundalmentalne geopolityczne.To nie moglo pohulac dluzej niz dekade czy dwie przy dobrych wiatrach-i tyle wlanie trwalo-teraz dobre wiatry sie skonczyly i niemieckiej potegi juz nie ma.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

Niemieckie Energiewende było realne przez pierwsze lata, za rządów SPD-zielonych. Merkel zaczęła szybko i sprawnie rozmontowywać cay system i w rzeczywistości inwestycje w OZE w Niemczech są dość niskie i rozwój bardzo powolny. W skrócie- od 10 lat to nie żadna transformacja a ściema.

pilaster pisze...

Symptomatyczne, że najbardziej zajadła, pogardliwa i pełna poczucia wyższości krytyka Niemiec płynie z kraju, który ma o 40% niższy od niemieckiego PKB per capita, pięciokrotnie (sic!!!) niższy potencjał naukowy per capita, ale za to o ponad 20 pkt CPI wyższą korupcję (Niemcy 80 pkt, Polska 56 pkt)

W rzeczywistości Niemcy popełnili katastrofalne błędy polityczne w latach 1914-1945, a właściwie od momentu rozpoczęcia Weltpolitik i budowy olbrzymiej floty, co oznaczało zadarcie z dotychczasowym sojusznikiem - Wlk Brytanią.

Błędy te kosztowały Niemcy bardzo dużo, m in utratę pozycji światowego mocarstwa, którą miały w 1914 roku.

Tyle że okres ten skończył się prawie 80 lat temu. Obecne błędy polityki Niemiec wobec Rosji są zupełnie innego, znacznie mniejszego kalibru i polegają głównie na założeniu, że celem polityki Putina było dobro Rosji i pomyślność Rosjan.

Wojtek inżynier pisze...

Z niemal wszystkim się zgadzam, także z komentarzami. Za wyjątkiem Piotr34 - reprezentujesz środowisko bardzo "zidologizowane", bo nazwać UE IV Rzeszą to niestety przedstawienie siebie, a nie szkalowanie Niemiec.
Najbardziej na transofrmację energetyczną narzekają ci, którzy nawet w zmiany klimatu nie wierzą - słusznie prawi Pilaster.

Gdy spotykam Niemców i z nimi rozmawiam, jest ich wspólnym mianownikiem jest pacyfizm i tolerancja, pomijając nazistów, których też tam mają i niestety są oni dobrze cenzurowani, by nikt na zewnątrz o tym nie wiedział. Ale stanowią mniejszość. Gdy rozmawiam z różnymi Polakami, to szansa na rasistę i ksenofoba, chorego nacjonalistę jest ogromna.

Twoje projekcje do celów Niemiec są obrazem typowego polskiego myślenia, a nie niemieckiego. Nie zmienia to faktu, że Niemcy są beznadziejni w planowaniu, co świetnie wypunktował Maczeta. Nawet ten pacyfizm koncertowo spartolili, tak jak rewolucję energetyczną.

I choć korupcja jest u nich znacznie niższa niż w Polsce, dopuścili do bezkarnego skorumpowania swojego kanclerza, i włos mu za to z głowy nie spadł, jakby to była Polska (w której do sporej liczby bezkarnych afer PO, PiS postanowił dopisać jedno-dwa zera), a nie Zachód.

Przy wszystkich wadach Niemiec, to oni w ostatnie 20 lat podnieśli nas cywilizacyjnie z poziomu Ukrainy na poziom ponad Portugalię. Jakoś to około połowie Polaków umknęło. Jak i to, że całkiem sporo niemieckiego państwa stało się polskim - a nie był to handel wymienny, oni Lwowa za to nie dostali.

Dziękuję MO za ten wpis, fajnie pośmiać się z Niemiec, choć to śmiech przez łzy. Miliony ofiar kosztowały ich błędy.

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawy film o ukraińskiej, a pośrednio i polskiej demografii. Szczerze polecam: https://youtu.be/zB3A2okWkGQ
Z istotnych informacji które zdążyłem zapamiętać :
W tej chwili w Polsce jest 2,5M Ukraińców, z czego połowa to uchodźcy
60% z nich już pracuje (i prawie wszyscy którzy do Polski dotarli wcześniej)
Założyli ponad 9 000 firm
Socjal dla uchodźców wynosi oko 1,5 mld złotych, czyli niewiele więcej niż już zapłacili podatków i mniej niż dopłaty do taniego węgla
70% Ukraińców chce zostać w Polsce
(w większości są ze wschodu i nie mają gdzie wracać)
W Polsce mieszka teraz około 40M ludzi, na Ukrainie przed lutym mieszkało 37M (a 5-6M uciekło), Polska ma 6M emerytów, Ukraina 11M.
Potencjał mobilizacyjnych (10%, męskiej populacji 18-55lat) to około 700k ludzi. Mniej więcej tyle Ukraina już zmobilizowała. Latają młodymi kobietami, co z punktu widzenia bilogii jest tragicznym rozwiązaniem

Wojtek inżynier pisze...

Od kilku miesięcy boleję w komentarzach nad losem Ukraińców - właśnie dlatego, że machina wojenna potrzebuje dużo krwi.
Z drugiej strony ta ich skłonność do oddawania życia za ojczyznę jest niesamowita. Grają w zupełnie innej lidze niż najeźdźcy. Tego wrześniowego kontrataku się kompletnie nie spodziewałem (a podobno okupili to ogromną ilością krwi, stąd całkowity ban na informację o stratach, niestety logika wojny zawsze działa tak samo, atakujący tracą dużo więcej ofiar).
Łatanie kobietami wg mnie jest niefortunnym zabiegiem. Po prostu Ukraina szybko się staje krajem Zachodu. Ogarnięta kobieta z karabinem więcej zrobi złego kacpom, niż takich suchoklates jak ja (a jestem dość wysportowany, to pamiętam jak pod koniec podstawówki z wielką szyderą zgodziłem się na sparing z trenującą zapasy drobną dziewczyną i do dziś mnie trzyma upokorzenie, targała mną jak lalką, nic nie byłem w stanie zrobić). Tak wiem, że kobiety rodzą dzieci, ale już chyba nie tak bardzo na Zachodzie - pogódźcie się z tym demografowie - jednostki wykształcone wiedzą skąd się biorą dzieci i co się z tym wiąże. Liczba ludności w każdym bogatym kraju dramatycznie spada.

Dość mądrze wykoncypował więc Arestowicz (choć facet jest bardziej śliski niż Bartosiak, uważam na niego), że Ukraina po wojnie będzie krajem otwartym, przyciągającym do siebie ludzie z zewnątrz. Jedną dobrze rzecz PiS zrobił (poza 500+), to właśnie otworzył granice na Ukraińców. Ukraina zrobi to samo, też zyska kilka milionów pracujących obywateli. Z Rosji do niej będą uciekać za pracą. Dziś to wydaje się abstrakcję, ale jeśli Ukraina zacznie zarabiać na UE, jak Polska, to nie minie 10 lat, jak to proroctwo się ziści.

O ile wygrają pokój z Rosją, a nie staną się jedną wielką Syrią.

PawelW pisze...

@MO
Mam sąsiada. Każdy jakiegoś ma. Ale ten akurat jest Niemcem, co tak zwykle oznacza, że przy okazji jest kulturalnym i cywilizowanym człowiekiem. I w tym przypadku też tak jest. Ale przy okazji rozmowy o sytuacji wojennej i zachowania niemieckiego rządu, on stwierdził że już nie rozumie niemieckiej polityki. Zastanowiłem się chwilę nad tym i doszedłem do wniosku, że to jest w sumie dziwne, bo obecna niemiecka polityka w sprawie Ukrainy (i wszystkiego z tym się łączącego) jest zupełnie konsekwentna i taka sama jak zawsze. Której co prawda można nie rozumieć, ale nie oznacza że cokolwiek się zmieniło względem zwykłego zachowania niemieckich elit politycznych.

A przyszło Ci na myśl, że to może być najzwyklejsze palenie głupa?
Bo mi się wydaje, że Niemcy mają głęboko zinternalizowane cele niemieckiej polityki, a w kontaktach z obcokrajowcami mówią jedno, myślą drugie, trzecie robią, a czwarte planują. I czasem się poprzez to zaplączą o swoje własne nogi... hmmm?
A może ja po prostu ze złego charakteru projekcjonuje na nich takie cechy ;-) ?

Maczeta Ockhama pisze...

Być może. Ale dla moich rozważań to akurat nie ma żadnego znaczenia. W sumie to nie ma żadnego znaczenia w ogóle. Znaczenia mają słowa i działania niemieckich rządów, parlamentów i społeczeństwa. A one nadal, konsekwentnie, są niewyobrażalnie głupie.

Wojtek inżynier pisze...

Pamiętam jak MO słusznie zauważył, jak ropy nie uda się Rosji sprzedać, bo przecież nie ma tankowców, a nikt jej nie będzie tej ropy transportował. I byłem przekonany, że tego nie uda się Rosji ominąć.

A jednak Grecja pomogła i ponad 60% czerwonej ropy płynie w statkach greckich armatorów.

Jestem mocno wkurzony na Zachód, który robi takie rzeczy. Są drobiazgi, a są rzeczy naprawdę grube, jak to co zrobili Grecy.

PawelW pisze...

Jakieś wybuchy przy NS1 i NS2 stwierdzili https://energetyka24.com/gaz/wiadomosci/szwecja-wykryto-wybuchy-przy-nord-stream… ciekawe kto to był?^^
Radziu Sikorski dziękuje USA https://twitter.com/radeksikorski/status/1574800653724966915
I ciekawe co Teutoni teraz na to powiedzą, bo zdaje się, że opcji powrotu do bussiness as ussual z kacapami teraz to już całkiem nie będzie…? ^^

Ciekawe jak nasi teraz będą BP zabezpieczać?

Alex pisze...

@Wojtek - Grecja swoje, a i bez niej Rosja ma pomysły na obejście sankcji: "Irańskie tankowce korzystają z firm fasadowych i zmieniają nazwy, by ukryć swoje pochodzenie. Na pełnym morzu wyłączają sygnały lokalizacyjne i w ten sposób stają się "statkami widmami". Niezauważeni marynarze ładują ropę na inny statek. Często irańska ropa jest mieszana z ropą z innego kraju. W końcu nikt nie potrafi powiedzieć, skąd się wzięła. Głównym krajem eksportowym dla Iranu są Chiny, ale surowiec dostarczany jest również do Wenezueli.
Najwyraźniej Moskwa wykorzystuje teraz także irański trik z ropą: według ekspertów liczba rosyjskich "statków widm" potroiła się od początku wojny. "Wall Street Journal" podał, że rosyjskie tankowce często wypływają z napisem "cel podróży nieznany"."
Źródło: https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/tak-iran-pomaga-obejsc-sankcje-rosji-teheran-i-moskwa-zaciesniaja-wspolprace/p65924n,79cfc278