W wyjaśnieniu dziwnej części tytułu- Projekt 1913+ jest próbą odgadnięcia jak będzie wyglądała struktura społeczna i gospodarcza Polski po zmianach wynikających z ograniczenia dostępności paliw kopalnych, a być może też pewnych wniosków co do przygotowań jakie należy poczynić w okresie przejściowym. Więcej założeń- tu. Nazwa projektu jest robocza i jeśli ktoś ma pomysł na lepszą- proszę o komentarz.
Więc po walce z deficytem budżetowym, wracam do głównej tematyki bloga.
Otóż sieć energetyczna w dzisiejsze postaci działa na zasadzie dostosowania podaży prądu do popytu nań. Z grubsza rzecz biorąc w każdej sekundzie produkcja prądu się zmienia podążając za decyzjami użytkowników o włączeniu lub wyłączeniu czegoś elektrycznego. Aby mogło to tak funkcjonować sieć musi być zdolna do obsłużenia maksymalnego możliwego zapotrzebowania tak w zakresie przesyłu, jak też produkcji- ale też nie produkować więcej niż jest zapotrzebowania. Dlatego właśnie istnieją z grubsza rzecz biorąc dwa typy elektrowni:
- Zapewniające podstawowe funkcjonowanie sieci- tutaj kryterium stanowi koszt wytwarzania prądu i zazwyczaj są znikome możliwości regulacji mocy. Są to elektrownie węglowe, atomowe i jeszcze do niedawna wodne.
- Elektrownie szczytowe- produkujące prąd wtedy, kiedy jest bardziej potrzebny. Kryterium stanowi tutaj szybkość reakcji i niskie koszty inwestycyjne. Do niedawna były to zazwyczaj diesle z generatorem, obecnie, ze względu na zaporowe koszty paliwa, są to elektrownie gazowe i, obecnie w pewnym stopniu wodne.
Do wszystkich miłośników tezy "nie przejmujmy się przyszłością prądu w gniazdkach, bo nawet jak węgiel się skończy to prąd będzie. Mamy przecież energię wiatru i słońca." Otóż niestety nie- wiatraki i ogniwa słoneczne produkują prąd w sposób nieprzewidywalny- więc dla zapewnienia stabilności sieci trzeba to zrównoważyć odpowiednim potencjałem elektrowni szczytowych- czyli, aby siec mogła działać na każdą elektrownie wiatrową i słoneczną obecnie musi przypadać zbliżonej mocy elektrownia gazowa lub wodna. Oczywiście można włączyć w sieć także zwiększoną ilość elektrowni szczytowo- pompowych, które służą wyłącznie do magazynowania energii- ale też wbrew pozorom, możliwości ich budowy są mocno ograniczone potencjalnie dostępnymi lokalizacjami. Więc możliwości oparcia sieci energetycznej na energii odnawialnej są ograniczone potencjałem hydro. Elektrownie wodne zapewniają obecnie około 1,5% energii elektrycznej zużywanej w Polsce i sądzę, że potencjał ich jest w większości wykorzystany. Elektrownie szczytowo- pompowe służą wyłącznie do magazynowania energii, a ich łączna moc jest nieco większa niż wodnych w Polsce- ale liczy się potencjalna wielkość akumulacji. Szacuję, że realnie można przyjąć kolejne 1,5% potrzeb energetycznych Polski. Daje to łącznie 3% obecnej mocy dla utrzymania stabilności sieci- potrzebnej do wspomagania wiatru i słońca. Razem z wiatrakami i fotowoltaiką pozwoli to na zapewnienie produkcji energii elektrycznej na poziomie 6% obecnej, zakładając realnie problemy z dostawami gazu.
Ewidentnie żadne środki zwykłych oszczędności nie pomogą. Wszędzie tam, gdzie będzie można obyć się bez niezawodności sieci- zostanie ona, pod presją ekonomiczną, odcięta na stałe lub koncerny energetyczne będą musiały zawrzeć umowy z klauzulami odcinania odbiorców. Inna sprawa, że od strony odbiorcy taka umowa jest pozbawiona sensu, jeśli w równie zawodny sposób prąd może produkować sam. Więc sieć się skurczy, bo musi. Z całą pewnością- w racjonalnym rachunku, pierwsze zostaną odcięte zwykłe gospodarstwa domowe, a niezawodny prąd pozostanie dostępny dla tych procesów przemysłowych, w których jest niemożliwe przerwanie jego dostaw bez uszkodzenia sprzętu/zniszczenia materiałów. Bardzo też proszę Czytelników o pomoc w zidentyfikowaniu tych procesów.
Oczywiście znacznie bardziej prawdopodobne jest takie zachowanie władzy, że nie będą przyjmować do wiadomości (jak też przeciętni ludzie), że świat się zmienia i oczekiwać, że kolejne załamania sieci nie będą się powtarzać. Tego typu życzeniowe myślenie zapewne doprowadzi do tego, że rząd nakaże w pierwszej kolejności odłączać odbiorców przemysłowych, a stopniowo, po kolejnych zawałach sieci i podwyżkach poszczególni ludzie i firmy będą się odłączać od sieci. W tym momencie, w miarę spadku masowości dostępu do sieci, abonament będzie stawał się coraz droższy. Jeśli będą panować zależne od kosztów regulacje w tym zakresie to oczywiście nastąpi to najpierw w mniejszych osadach i linie energetyczne zaczną znikać jak kolejowe obecnie. Cóż, interwencja rządu może to oczywiście zmienić i przez nacisk na utrzymywanie sieci energetycznej doprowadzi ją do całkowitego zawału i zawodności. W takiej sytuacji wszyscy będą musieli z prądu albo zrezygnować, albo przejść na własne źródła- co dla zwykłego domu jest już dziś zupełnie realne. Większości ludzi jednak zapewne nie będzie stać na tego typu rozwiązanie i dostęp do elektryczności się znacznie zmniejszy. O ile?- to pytanie jest właśnie jednym z celów Projektu 1913+. Ciekawe będą tego społeczne skutki – bo oznacza to też zmniejszenie dostępu do masowej propagandy, czyli telewizji- zwłaszcza na wsiach i być może w mniejszych miastach.