Kulki do łożysk narzędziem światowego pokoju

Spójrzmy jeszcze raz na geografię Rosji. A właściwie to państwa moskiewskiego. Precyzyjniejsza, lepsza historycznie nazwa, pewnie też bardziej będzie pasować do nowych granic. 


Otóż sama Moskwa jest, jak wiadomo, olbrzymią metropolią, i jednym z niewielu na świecie miast powyżej 10 mln mieszkańców położonym z dala od portu morskiego. Ale wszystkie pozostałe z tej krótkiej listy są w środku bardzo urodzajnych rolniczo terenów. Moskwa nie. Jest jedynym z listy największych światowych metropolii miastem, które jednocześnie nie ma dostępu do taniego transportu morskiego i możliwości dowozu żywności z okolicy. 

Więc dlaczego w ogóle istnieje? Historię oczywiście znamy, jest po prostu administracyjną stolicą imperium i cała infrastruktura została zbudowana wokół możliwości wypełniania tej funkcji i możliwości utrzymania Moskwy pomimo obiektywnie wysokich kosztów, bo są one przerzucanie na peryferie. A także jest dogodnie położona w pobliżu łączenia się rzek.

Ale skoro nawet żywności do tego miasta nie da się dowieźć ani morzem (bo go nie ma), ani ciężarówkami (bo za daleko), to oczywiście całe to miasto, a co za tym idzie imperium może istnieć tylko i wyłącznie dzięki kolei. Z pewnymi możliwościami w zakresie transportu rzecznego, ale one na dzisiejsze potrzeby są marginalne.

Oczywiście każdy, kto w minimalnie kompetentny sposób potrafi czytać statystyki lub mapy doskonale zdaje sobie sprawę ze znaczenia kolei dla rosyjskiej logistyki. Ale nie każdy zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo nie ma dla niej alternatyw. Jedno miasto czy nawet region jeszcze by się dało obsłużyć ciężarówkami zastępując pociągi. Rzeki, zwłaszcza Wołga oferują spore, choć sezonowe możliwości. Ale np. Kolej Transsyberyjska od co najmniej kilku lat wykorzystuje 100% przepustowości. Co oznacza pociąg co 10-15 min, w tamtym przypadku po (chyba) 1000 m długości. Zastąpienie jednego by wymagało co najmniej 150 ciężarówek. To już pokazuje jak wielka jest różnica na długich trasach. I jak bardzo trudno byłoby utrzymać przy życiu i funkcjonowaniu miasto, które jest położone w środku zimnego, nieurodzajnego bagna, z dala od mórz i portów. 

Skoro już wiemy jak ważna jest kolej, to czas spojrzeć na to, jak właściwie ona działa. Na razie zapomnijmy o transporcie pasażerów, skupmy się na towarach. Gdzieś tam w historii były niemrawe próby innych rozwiązań, ale tak naprawdę schemat organizacji jest i od zawsze by jeden: lokomotywa podjeżdża do zestawu wagonów, podłącza się i jedzie, w docelowym miejscu zostawia skład i ciągnie następny. Z powrotem lub gdzie indziej. Ten skład jest w całości rozładowywany/załadowywany lub rodzielany i trafia do klientów. To robią często inne, mniejsze lokomotywy. 

Tyle dla naszych potrzeb wystarczy, choć może to brzmieć trywialnie/powierzchownie/niedokładnie; towarzysze kolejarze, nie strzelajcie!

Chciałem tylko zaznaczyć, że dla transportu towarów, nie ma w systemie żadnej alternatywy dla ciężkiej lokomotywy szlakowej, tej która ma prędkość i siłę pociągową, aby z tymi wagonami nie blokować trasy, tylko jechać tak szybko i ciągnąć ich tak wiele jak infrastruktura pozwala. 

I tu musimy na chwilę zahaczyć o fizykę. Otóż kolej jest tak dobra w przewożeniu ciężkich ładunków, ponieważ tarcie stalowych kół o stalowe szyny jest małe i energia potrzebna do pokonania go jest niewielka. Ale jednocześnie, ponieważ tarcie stalowych kół o stalowe szyny jest małe, to łatwo o poślizg napędzanych kół, co świetnie utrudnia ruszanie i jazdę pod górę. A także hamowanie. A tarcie zależy od nacisku, więc siła pociągowa zależy od nacisku na osie napędzane. W lokomotywie może być napędzane 100% osi, ale nie więcej. Więc aby zmaksymalizować siłę pociągową lokomotyw, buduje się je w taki sposób, aby ich nacisk na wszystkie osie był dokładnie maksymalnym możliwym na danej sieci kolejowej. Znaczy jeśli główne linie na danej sieci dopuszczają maksymalny nacisk na oś 20 ton, to 4-osiowa lokomotywa będzie ważyć 80 ton, a 6-osiowa 120 ton. I tyle, to jest koniec filozofii, tak nakazuje fizyka, jak ktoś robi inaczej to robi nieoptymalnie i marnuje zasoby. 

I to powyżej oznacza też, że nie bardzo jest jak zmniejszyć nacisk na oś. Wagony towarowe możemy lżej ładować, zamiast 80 ton załadowany wagon może ważyć 60, to nie jest problem. Lokomotywa 80-tonowa będzie ważyć 80 ton, no chyba że diesel bez paliwa, wtedy powiedzmy 77 ton, żadna różnica. 

I co z tego wynika? 

Otóż to, że zakładając hipotetycznie, że dany przewoźnik kolejowy nie bardzo jest w stanie zdobyć odpowiedniej jakości łożyska do osi, to teoretycznie na wagonach może użyć ich gorszych zamienników i mniej ładować na te wagony, może jakoś to będzie działać. Ale w lokomotywach tego się nie da zrobić. Kosztem zawsze będzie drastycznie przyspieszone zużycie i częstsze postoje techniczne, większe obciążenie warsztatów, mniejsza dostępność lokomotyw i większe zużycie jeszcze działających. A jeśli do tego potrzeba więcej składów na przewiezienie tej samej ilości towaru, bo wagony się lżej załadowuje, to mamy pudełko ściskane ze wszystkich stron. 

A teraz szybko przewijamy do przodu ponad dwa lata braku przyzwoitej jakości łożysk. Już istniejące problemy z dostępnością i remontami wagonów i lokomotyw, coraz więc odstawionych, coraz większe zaległości remontowe, coraz większy brak części i marnej jakości zamienniki.

I na to nakładamy ofensywę Sił Zbrojnych Ukrainy na słabo obsadzony front. Oraz logistykę rosyjskiej armii całkowicie zależną od kolei. A jeszcze bardziej po uporczywym 2-letnim ukraińskim polowaniu na każdą rosyjską ciężarówkę wojskową. 

I też 2-letniej wojnie na wyczerpanie, która oczywiście wyczerpuje obie strony, ale Rosję doprowadziła do sytuacji, w której wszystkie kompetentne i wyposażone jednostki wojskowe są na froncie. Więc skoro nagle powstało co najmniej 200 km nowego frontu, to całkowitym minimum jest wycofanie powiedzmy połowy składu obecnych jednostek frontowych z Donbasu i Zaporoża i na ich podstawie zbudowanie nowych na Łuku Kurskim i uzupełnienie jednych i drugich poborowymi. Nie będzie to nic dobrego, ale będzie coś, co może utrzyma jeden i drugi front. 

I niestety, ale wydaje się że to właśnie robią. Po czym poznać? Że z centralnej Rosji zniknęły lokomotywy. Oficjalnie notyfikowano Białorusi, że Rosja nie będzie przyjmować pociągów na południowej trasie, nieoficjalnie, że też na centralnej, czyli pozostała tylko jedna działająca nitka kolejowa pomiędzy Rosją i Białorusią, przez Psków. Co też oznacza połączenie kolejowe Chin z Europą, przypominam...

A nie przyjmują, bo nie ma przepustowości. Nie ma przepustowości, bo tory odstawieniowe i boczne są zajęte. Przez składy bez lokomotyw. Po prostu rozkazano maszynistom porzucić wagony w pierwszym możliwym miejscu i jechać po eszelony wojskowe. Co pokazuje, że nie ma żadnych rezerw. W całym regionie moskiewskim sieć kolejowa już w tej chwili jest przeciążona do granicy załamania. A armia ukraińska nadal nie widzi żadnego realnego oporu pod Kurskiem. 

I co ciekawe, niektórzy przypuszczają, że pomimo skali, to jest tylko operacja dywersyjna, mająca na celu odwrócenie uwagi, wyczerpanie rezerw i nadwyrężenie logistyki rosyjskiej w celu przygotowania pola dla właściwego ataku. Cóż, to by było spektakularne, choć ciężko przypuszczać, ze Ukraina mogła gdzieś zachomikować jeszcze kilkanaście brygad na następną ofensywę. 

Znacznie mniej bym się zdziwił, gdyby teraz okazało się, że to było przygotowanie do dużego ataku dronów, sił specjalnych i partyzantów na infrastrukturę kolejową. I te eszelony z batalionami z bólem serca wyrwanymi ze stepów będą ciągle stawać wśród rosyjskich bagien i płonących lokomotyw, szaf rozdzielczych i walących się mostów. 

I wiecie co się stanie później? 

Później to dylematem rosyjskich kolei już nie będzie zapewnienie tranzytu z Chin versus eksport węgla. Dylematem będzie zaopatrzenie frontu versus żywność dla Moskwy. Kiedy to nastąpi? Nie wiem. Ale wiem, że bez zachodnich kulek do łożysk to musi nastąpić. I tyle. Ich się nie da niczym zastąpić i bez tych kulek, Moskwa prędzej czy później zacznie głodować. I to oczywiście będzie też koniec obecnego reżimu i miejmy nadzieję, że też tego państwa w obecnym kształcie.

I każdy chaos w rozkładzie jazdy, każda zniszczona lokomotywa przybliża nas do tego radosnego momentu. 

25 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zaraz,zaraz czy pare miesiecy aby nie twierdziles ze Ruscy wojne wygraja i nawet zaatakuja(i prawdopodobnie podbija)Polske?
Chyba czas sie zdecydowac po 2.5 roku wojny?
Moj bazowy scenariusz jest CIAGLE ten sam-rozejm gdzies mniej wiecej na obecnych liniach frontu...chyba w przyszlym roku.A potem oba kraje w ruinie.

Piotr34

rer pisze...

Oprócz specjalistycznych łożysk dedykowanych do silników odrzutowych to już absolutnie wszystkie są produkowane w Chinach, a fabryk mają tam setki.

Maczeta Ockhama pisze...

@rer Łożysko składa się z dwóch pierścieni, obejmy kulek i samych kulek. Montowanie łożyska z tych elementów to niskotechnologiczna, pracochłonna dłubanina, którą się robi w różnych bantustanach. I potem na pudełkach dumnie pisze "zdiełano w łagrze nr 145". Jak się ma odpowiednie stopy, to zrobienie pierścieni i obejm to jest pewne wyzwanie technologiczne, ale wykonalne w średnio-lepiej ogarniętych technologicznie miejscach. Same stopy do tego robi się tylko w paru centrach technologicznych świata. A kulki to najpierw wymagają najbardziej wyrafinowanej metalurgii, a potem specjalistycznej obróbki, która służy tylko do tego. A każdy promil poprawy parametrów przekłada się na tak astronomiczne ilości forsy zaoszczędzonej na przestojach i remontach, że jeśli w ogóle da się poprawić o ten promil to się to robi, a potem są klienci, którzy za to zapłacą dowolne pieniądze. I do tego potrzeba inżyniersko-wdrożeniowego podejścia, które istnieje tylko w zachodnim świecie i żadna dyktatura go na dłuższą metę w ogóle mieć nie może.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Ja NAPRAWDE doceniam jak doglebnie analizujesz takie sprawy-znacznie glebiej i lepiej niz ja i sporo sie od Ciebie w tym zakresie nauczylem.Sadze jednak iz zbytnio skupiasz sie na pojedynczych "drzewach" co przeslania Tobie "las".Pojedyncze "drzewa"(chocby takowe jak wspominasz w powyzszym artykule)sa zawsze mozliwe do metaforycznego "wyciecia","kwarantanny" czy innego rozwiazania-liczy sie "las" jako calosc.
A w tym konflikcie "las" wyklarowal sie po mniej wiecej pol roku konfliktu-"las" wyglada tak iz z jednej strony mamy kraj silniejszy i wiekszy ale zle przygotowany do walki i "gnijacy" od srodka zas z drugiej strony kraj slabszy i mniejszy pod kazdym wzgledem ale lepiej przygotowany i z lepszym wsparciem z zewnatrz-dlugi i krwawy konflikt a potem rozejm lub ewentulanie katastrofalnie pyrrusowe zwyciestwo ktorejs ze stron-nic innego nie moze nastapic.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34 To jest rozwiązanie, jakiego by sobie życzyły USA. "Drobny" problem polega na tym, że polityką, zwłaszcza zagraniczną, tego kraju kierują ludzie całkowicie oderwani od rzeczywistości, a ich lista sukcesów z ostatnich 60 lat wskazuje, że nic co planują się nie zdarzy. Najchętniej by widzieli coś w stylu końca 2 wś, czy wojny koreańskiej. Tylko zapominają, że za przekonanie Niemiec, Japonii i Korei Pd. do tych pomysłów musieli zapłacić przegranym i/lub zrujnowanym krajom dostępem do swojego rynku i inwestycjami, które katapultowały je do pierwszej ligi. Dziś ta oferta już w ogóle nie jest tak interesująca i jeszcze bardziej nie mają zamiaru ponosić jej kosztów. Już w Wietnamie nie zadziałało. W Iraku, Afganistanie, Rosji po rozpadzie ZSRR jeszcze bardziej. I dziś chcą znowu robić to samo? Dla Ukrainy liczy się rynek UE, USA mogą mieć gdzieś. Dla Rosji żaden rynek dla eksportu przemysłowego nie ma znaczenia, a surowce nie mają barier handlowych. Więc USA nie może ich przekonać do pokoju na swoich warunkach, bo nie ma żadnego lewara. I co gorsza, waszyngtońskie elity nie zdają sobie z tego sprawy. Ta wojna będzie się toczyć do zapaści jednego z krajów. I każdy może pomóc, aby był to ten właściwy.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Ja NIE pisze o tym kto co by chcial(choc slusznie zauwazasz iz rozejm jest rozwiazaniem preferowanym przez wiekszosc tzw.zachodu).Ja pisze o tym jak postrzegam rozklad sil i jaki w zwiazku z tym przewiduje wynik wojny.
NIe do konca tez sie zgodze iz USA(czy ogolnie zachod)nie ma lewarow na Ukraine-w koncu to oni dostarczaja bron i amunicje ktora Ukraina walczy-lewar wiec jest ale NA SZCZESCIE Ukraina ma ow lewar w nosie i robi swoje-rzecz w tym iz jak im zaczeloby isc za dobrze to zachod(i to nie tlyko USA ale i Niemcy)zakreci kurek w pomoca i sie potencjaly stron znowu wyrownaja.

Piotr34

Anonimowy pisze...

Nie zgodzę się z teza, że USA nie ma lewaru na resztę świata. Ma, tylko nie chce używać. USA jest w stanie zablokować transport morski dowolne u krajowi na świecie. Nawet Rosję by to zabolało, dla Chin to dramat (i dlatego tak intensywnie inwestują w marynarkę wojenną). Blokada morska zniszczyła by mit dobrego żandarma, choć już chyba tylko USA w ten mit wierzą. Jak długo USA pozostaną krajem demokratycznym, tak długo blokada może być założona jedynie w przypadku jakiegoś skrajnego "wyskoku" bandyckiego państwa. W stylu zrzucenia na kogoś atomówki. Jeśli, albo kiedy USA się zmieniają w dyktaturę (tak że 2 kadencję Trumpa lub podobnego wystarczą), to używanie pałki stanie się norma.

Maczeta Ockhama pisze...

Jakiś tam mają, ale takiego jak w roku 1950, że mogą otworzyć rynek dla niemieckiego i japońskiego eksportu lub nie i z dnia na dzień zrobić te kraje prosperującymi na dobrej drodze nie tylko do odbudowy, ale tłustej zamożności lub utrzymać je w ruinie to bardzo daleko nie mają. To była największa w historii marchewa jaką można było sobie wyobrazić. Dziś mają tylko kija, którym wymachując rujnują do cna opinię o polityce opartej na zasadach. Jakiś lewar to oczywiście jest, ale miałem na myśli marchewkę. Dziś jej właściwie USA wcale nie mają. Nawet produkty zbrojeniowe nie są specjalnie interesujące, jedyną ich większą zaletą jest to że w ogóle są. A całość tego pchania na remis, straszenia kijem ratowania Rosji to się wpisuje w starą narrację o "zdradzie Zachodu", a nie pokazywanie siebie jako silnego sojusznika.

Anonimowy pisze...

Na tym blogu przepowiadano również upadek rosyjskiego lotnictwa. Z pamięci: coś o tym że części są rejestrowane no i z racji embarga nie będą mogły trafić do Rosji, i samoloty zaczną spadać, or sty…
Parę(naście) miesięcy później były niusy o tym że kacapy kupują te części za pośrednictwem firm z Turcji czy tam innego Kazachstanu.

Czy w związku z teoretycznym embargiem (które kacapy omijają z pomocą powyższych czy też wspomnianych Chin) nie stanie się to samo z łożyskami (które chyba łatwiej kupić bo przypuszczam że nie jest to towar którego obrót jest choćby nominalnie rejestrowany tak jak te części do samolotów)?

(Mam na myśli to że w podobny okrężny sposób chyba będą w stanie zdobyć te zachodnie łożyska dobrej jakości.. czy jednak jest tu jakiś haczyk - absolutnie nie znam tematu, po prostu obawiam się najgorszego)

Anonimowy pisze...

Szanowny Autorze,

W kontekście prognozowanego upadku Rosji, jak sobie wyobrażasz sytuację, w której kilka-kilkanaście nowo powstałych krajów (a wśród nich spodziewam się zobaczyć jakieś wspólnoty plemienne, mini-republiki bądź po prostu gangsterskie pseudo-państewka) dzieli między siebie kluczowe w skali bezpieczeństwa globalnego zasoby rosyjskie, jak: elektrownie atomowe (wraz z zapewnieniem dostaw paliwa i fachowych kadr), silosy rakietowe, zapasy broni jądrowej, cały nadzór nad wywiadem satelitarnym, kontrolę nad atomowymi łodziami podwodnymi, a także cały przemysł kosmiczny (ten i tak ledwo dyszy, no ale coś tam czasami wysyłają na orbitę)?

Pomijając fakt nie do końca wiadomej, często wątpliwej jakości tych wszystkich zasobów, nie ulega wątpliwości że jest o co walczyć. Jak widzisz etap przejściowy przejmowania tej problematycznej "masy upadłościowej" i co będzie według Ciebie ciągiem dalszym? Czy czeka nas np. 10 państw na kształt talibanu lub Korei Płn., każde mające po kilka nuke'ów? Jakkolwiek samemu upadkowi Rosji bardzo kibicuję, to jednak nasuwa się pytanie "co potem" i jak ten proces ogarnąć, żeby się nie obudzić w świecie, w którym rozwiązaliśmy co prawda główny problem, ale powstało mnóstwo nowych.

Anonimowy pisze...

Najpierw to trzeba doprowadzić do tego rozpadu. A to nie jest takie proste i jestem sceptyczny czy przy obecnym układzie sił to nastąpi. A z tym co będzie po rozpadzie, to łatwiej poradzić sobie z 10 skłóconymi państewkami niż z jednym groźnym państwem-terrorystą.

Bardziej prawdopodobny scenariusz wg mnie jest taki, że ktoś ukręci łeb Putinowi i Rosja na jakiś czas pogrąży się w walkach o władzę. Może wtedy jakiś odległy region się odłączy albo zmieni właściciela, np Królewiec. Ale nie za bardzo dowierzam w jakiś większy rozpad.

Ziomek

Anonimowy pisze...

Na razie to bardzo cieszy, że USA kontynuuje gotowanie ruskiej żaby: https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/usa-zezwalaja-na-uzycie-amerykanskiej-broni-na-terenie-rosji/z375x7h

Chciałoby się, żeby szybciej dorzucali do pieca, ale o kierunek jestem spokojny. Myślę, że nawet jak Trump wygra wybory, to będzie robił to samo.

Ziomek

Maczeta Ockhama pisze...

Chaos rozpadu Rosji będzie przepotężny. Ale zauważmy, że niespecjalnie tam będą jakieś sprawne czołgi czy artyleria. A jeśli już to mało. Użycie broni atomowej tam nie będzie się nikomu opłacać i nikt tego nie zrobi, bo przegra od razu. Więc to będą konflikty w stylu lekkiej piechoty/band i gansterki, a ciężkie walki uprzemysłowionych przeciwników. Flota zostanie porzucona natychmiast, bo jest nieprzydatna do walki o zasoby. Więc pozostają tak naprawdę zapasy plutonu i wzbogaconego uranu, w bombach i nie. I to jest problem. Ale zdebilenie Sulivana i okolic można powiedzieć że już załatwiło ten problem, bo już dziś Iran i Korea nie muszą się niczym przejmować i nie przejmują. Więc gang uralski czy co tam będzie już tylko do nich dołączy, a nie będzie pierwszym takim zagrożeniem.

Anonimowy pisze...

Daj jakiś horyzont czasowy na te prognozy. Nie mówię o całkowitym rozpadzie Rosji, ale np kiedy ogłosi secesję chociaż jeden z regionów. To przyjdę i Ci wypomnę nietrafioną prognozę :)

Ziomek

Maczeta Ockhama pisze...

@Ziomek Gdybym potrafił podać jednocześnie scenariusz i jego czas, to bym był doradzał w inwestycjach. Albo wykładał. A gdyby jeszcze te przewidywania były prawdziwe, to już bym nie wykładał tylko sobie kupił jakąś większą wyspę. Więc powiem tak- sytuacja idzie w tą stronę. Ale to jest tak- jak z żelbetowej konstrukcji wystaje zardzewiałe zbrojenie, to w mokrej i słonej okolicy wiadomo, że ta konstrukcja musi się zawalić i zasadniczo nic jej nie uratuje. Ale jak długo postoi to kompletnie nie wiadomo, a i tak zawsze można skuć beton, wymienić zbrojenia ile potrzeba, zalać ponownie i twierdzić, że to to samo cały czas. Ja widzę wystające zbrojenie i korozję rozsadzającą pozostały beton od środka. Im większe obciążenie i więcej wstrząsów, tym się szybciej zawali.

Anonimowy pisze...

Maczeta
Czytałem tutaj już o wielu różnych "drobiazgach", które miały sprawić że Rosja tę wojnę jednak przegra. Były części do samolotów, problemy z zaopatrzeniem w żywność, elektronikę do budowy broni. Rosjanom życie miały zohydzić gówniane samochody bez ABS-u, podłe żarcie z lokali udających McDonald's, podróbki mebli z Ikea. Ich system finansowy miał szlag trafić. Ropy i gazu miał nikt nie kupować.
Jednak jakoś z tym wszystkim sobie radzą. I "jakoś" to tutaj słowo klucz.

Anonimowy pisze...

Sorry, że tutaj kończę mój komentarz, ale pisze na telefonie i mi się kliknęło.
Chodziło mi o tę "jakosc". Wiesz, mam nadzieję że te wszystkie drobiazgi, jak je się zbierze do kupy, jak się już ich dużo nagromadzi to w końcu wygenerują jednak efekt kuli śnieżnej i Rosja jednak pożałuje mocno tej wojny. Nie sądzę żebyśmy mówili o przegranej wojnie, ale może w Rosji będą mówić o przegranych dekadach właśnie przez tę wojnę.
Czego życzę Tobie i sobie i nam wszystkim.
Marek

Anonimowy pisze...

"ale może w Rosji będą mówić o przegranych dekadach właśnie przez tę wojnę"

Może tak się stanie, ale obstawiam, że winą za te przegrane dekady obciążą wszystkich dookoła: Ukrainę bo się za długo stawiała, Zachód bo pomagał Ukrainie, Chiny bo za mało pomogły Rosji itd. Na pewno nie będzie to wina Rosjan :D

Ziomek

Anonimowy pisze...

@Ziomek

NIewazne kogo Rosjanie beda obwiniac.Rosja jest w dlugotrwalym kolapsie demograficznym i przemyslowym-oni JUZ nie byliby w stanie prowadzic tej wojny na Ukrainie gdyby nie zasoby jeszcze z ZSRR.(przykladowo zastepuja nowa produkcja maksymalnie tlyko 20% sprzetu ktory traca).Naszym celem jest aby Rosja owa zasoby odziedziczone po ZSRR LITERALNIE przepalila na froncie gdyz NIE bedzie w stanie NIGDY ich uzupelnic i stanie sie krajem slabym i upadlym-wowczas kogo oni beda tam winic nie bedzie istotne.
Dlatego zreszta dla Polski NIE jest korzystne aby ta wojna zakonczyla sie w najblizszych miesiacach-cene za owa wojne juz zaplacilismy(inflacja,imigracja itp itd)teraz trzeba z owej wojny wyciagnac korzysc(czyli upadek militarny i polityczny Rosji).Szczesliwie dla nas mimo ponoszonych strat NAJLEPIEJ rozumie to Ukraina ktora chce walczyc do konca probujac oslabic maksymalnie Rosje na przyszlosc podczas gdy najbardziej robi w gacie zachod ktory jest calkowicie nieodporny na propagande plynaca z Rosji.

Piotr34

PawelW pisze...

@Piotr34
W punkt!

Anonimowy pisze...

Zasadniczo to się zgadzam. Jedynie nie zgadzam się z tym, że Zachód robi w gacie. Zachód to nie jest monolit i nie każde państwo zachodu jest zwyczajnie zainteresowane tym, żeby położyć Rosję na deski. Takie Niemcy wolałyby wrócić do zwykłych interesów z Rosją. A taka Francja czy UK już bardziej byłyby skłonne Rosji zaszkodzić.

Ale prawda jest taka, że wszystkie karty i tak ma USA. Jak powiedzą, że Rosję trzeba wbić w ziemię to Rosja będzie wbita w ziemię. Myślę, że to taka gra, żeby Rosję jak najbardziej wciągnąć w konflikt. Bo jakby USA wyjechało od razu z grubej rury to Ruscy mogliby się za szybko wycofać. A tu jest gra, żeby całą gospodarkę mieli nastawioną na wojnę, zmęczone społeczeństwo, braki w rekrutach

Anonimowy pisze...

Powyższy komentarz pisałem, ja, czyli Ziomek

Anonimowy pisze...

@anonimowy

Nie jestem przekonany czy rzeczywiscie Amerykanie realizuja taki sprytny plan.Dobrze by bylo rzecz jasna ale mam wrazenie iz amerykanska polityka zagraniczna ostatnich lat to bardziej miotanie sie od sciany do sciany zalezenie ktore tam lobby jest akurat przy wladzy...ale moze sie myle.

Piotr34

2jarek pisze...

Poprosimy post nt rekordowych wycinek / wypaleń lasów po zmianie władzy w Brazyli a miało być tak pięknie jak tylko pozbędą się tego podobnego do Trampa pajaca :D

Maczeta Ockhama pisze...

@2jarek POżary Amazonii, Pantanalu i okolic to w ogóle jest poważna sprawa i wpisuje się w szerszą kwestię załamania ekosystemów. Bardzo warte wielokrotnego poruszenia i sama zmiana rządu w Brazylii jest w porównaniu do tego drobiazgiem.