Bajki dla biednych Rosjan

Jeśli spojrzymy na rządy Putina w Rosji z punktu widzenia uprzywilejowania poszczególnych warstw społeczny to dojdziemy do kilku bardzo ciekawych spostrzeżeń i jednego niezwykle niepokojącego przewidywania na przyszłość.
Otóż w chaotycznych i pełnych przemocy latach 90- tych, jak wiadomo kraj pracował przede wszystkim na wąską elitę, zasadniczo powstałą z fuzji przedstawicieli niektórych części aparatu władzy w ZSRR (przede wszystkim, ale nie tylko Komsomołu) i szefów lokalnych band kryminalnych. Oprócz tej wąskiej elity, reszta tylko walczyła o przetrwanie. Wraz z epoką Putina rozpoczęło się przekształcanie tej względnie niezależnej grupy społecznej w zaplecze dyktatury. Dla takiego przekształcenia trzeba było zmusić ich do rezygnacji z władzy i części dochodów. Oraz najpierw oddać połowę majątków osobiście Putinowi. Ta sytuacja oczywiście wymusiła politycznie podział dochodu narodowego nieco korzystniejszy dla klasy średniej. To się zbiegło w czasie z rozpoczęciem wieloletniego trendu wzrostu cen ropy i efektem były złote lata dla rosyjskiej klasy średniej i tych co na niej się paśli. Jak hotelarze na Cyprze i w Egipcie czy producenci samochodów. Do rozpoczęcia wojny w 2014 wyglądało jakby była stała i stabilna poprawa, ale wtedy się ona zakończyła i rozpoczął się powolny spadek poziomu życia. Ten spadek oczywiście spowodował pewną frustrację, jednak tak naprawdę żadnego zagrożenia dla władzy. Wręcz przeciwnie, wszyscy wspominali kraj rosnących szans, a teraz "rozumieją", że sytuacja się zmieniła, bonanza się skończyła, ale nadal mogą jakoś żyć. I tak właściwie jest, dobrych czasów już nie ma, ale mobilizacja ani wojna specjalnie nie dotykają nieco zamożniejszych mieszkańców wielkich miast, z Moskwą na czele.

No dobra, teraz powoli zaczyna dotykać, ale nawet w Moskwie się szuka nadal biedoty i imigrantów.

Jednak tym co jest najistotniejsze, to absolutnie największe w historii Rosji (i wszystkich innych państw moskiewskich) transfery pieniężne i udział w produkcie krajowym klasy niższej aka plebsu. 

Jest to rzecz na którą nikt szczególnie nie zwraca uwagi, a będzie miała konsekwencje nie tylko teraz, nie na lata, a co najmniej wiele dziesięcioleci, a raczej trzycyfrową liczbę lat. Serio.

Jaki miałby niby być tego mechanizm?

Otóż obecny mechanizm mobilizacji w Rosji opiera się na oferowaniu astronomicznie wysokich pensji i benefitów dla żołnierzy i stosowaniu umiarkowanej ilości przemocy we względnie nieskorumpowanym systemie. To wszystko oczywiście w ramach rosyjskich standardów, każdemu przyzwyczajonemu do choćby ochłapów zachodniej cywilizacji nadal się zjeży włos na głowie.  
Ale rosyjska prowincja zachodniej cywilizacji nie zna. Co najwyżej w filmach i u lokalnych bonzów widziała sedesy i pralki, więc wierzy, że jak też będą mieć to staną się Europejczkami. I wojna im to umożliwia. Jak oczywiście wiadomo, część znalazła pralki i sedesy bezpośrednio na Ukrainie, ale to było w początkowej, manewrowej fazie wojny i olbrzymia większość z tych rosyjskich żołnierzy już dawno nie żyje. 

Ci, którzy żyją to w olbrzymiej części są ochotnicy, ściągnięci wysokim bonusem przy zapisywaniu się, absolutnie astronomiczną, jak na rosyjską prowincję pensją (w przeliczeniu ok 8 tys zł miesięcznie) i wysłani pod presją rodziny dla odszkodowań za śmierć i inwalidztwo.
Do tego są cały czas poszukiwani pracownicy w przemyśle zbrojeniowym, gdzie może płace nie są tak wysokie, ale nadal praca jest dla absolutnie każdego kto chce i też są to pieniądze często nieznane wcześniej dla pracującej biedoty w Rosji.

Dlaczego tak to dokładnie opisuję?

Ponieważ razem to tworzy obraz gigantycznego transferu środków na rosyjską prowincję, a zwłaszcza do najbardziej odizolowanych regionów, gdzie łowiectwo i zbieractwo stawało się w ostatnich latach dominującym stylem życia. I oczywiście całkiem sporej prosperity w tych regionach. Nieznanej właściwie nigdy wcześniej. A nawet w czasach relatywnej zamożności materialnej, znaczy względnego funkcjonowania ZSRR lat 60-tych i 70-tych, to był tylko "dobrobyt" materialny, władza nadal, czy wręcz jeszcze bardziej była w rękach lokalnych przedstawicieli państwa- dyrektorów kołchozów, etc.. Dziś, na rosyjskiej wsi czy małym miasteczku, rodzina z frontową pensją może cieszyć się jednocześnie zamożnością i wolnością. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Nie tylko nikt nie pamięta takich czasów, ich po prostu nie było. Oczywiście, to nadal jest rosyjska armia. Żołnierze są szybko wysyłani na pewną śmierć i za długo tych pensji nie mogą wysyłać. Nie napiszę tu bezsensowną, bo z punktu widzenia obrońcy zachodniej cywilizacji oni po prostu muszą zginąć, jakkolwiek by to okrutnie nie zabrzmiało.
Oprócz tego, to nadal jest rosyjska armia, więc są gwałceni, okradani przez oficerów i bandytów w swoich oddziałach, a ostatnio też dość licznie umierają na cholerę i tyfus. To nieco zmniejsza atrakcyjność tego zatrudnienia, ale nadal są zainteresowani. W ilościach wystarczających czy nie, na razie trudno ocenić.
Dla zilustrowania skali zmian- w Rosji drastycznie wzrosła sprzedaż alkoholu. Znaczy prawdziwa konsumpcja zapewne pozostała bez zmian, jedynie ludzie się przerzucili z bimbru na legalną wódę, co w tych realiach jest całkiem dobrym wskaźnikiem prowincjonalnego dobrobytu. Tu link do artykułu (za paywallem, ale i tak nie warto).
Do tego w całej zbrojeniówce potrzeba każdych ilości rąk do pracy, jak też dla zastąpienia tych, co jednak do armii się wybrali. 

Ok, to jest obraz sytuacji, ale jakie będą konsekwencje?

Otóż ta bonanza się oczywiście kiedyś skończy i to drastycznie. Nawet jeśli Rosja by wygrała tą wojnę, czyli doprowadziła do zawieszenia broni na obecnej linii frontu, to i tak potem nastąpi zjazd gospodarczy i rachunek za wysiłek wojenny, nie tylko bez większych zysków z podbojów, ale też z trwającymi kosztami sankcji gospodarczych. W skrócie- niezależnie od wyniku, koniec wojny będzie końcem obecnej sytuacji gospodarczej, niezwykle korzystnej dla biednych. 
Bardzo możliwe, że będzie to również koniec Putina, jak też i Rosji w obecnym kształcie. Każda z tych sytuacji, nawet najbardziej zwycięska dla Kremla będzie i tak oznaczać koniec wspaniałych czasów dla rosyjskich mas. 
A co pozostaje po dobrych czasach?
Wspomnienia. Opowieści. Legendy. A częścią tych opowieści będą oczywiście przyczyny końca takiej bonanzy. I oczywiście wyjaśnienie że było to tylko od początku złe, imperialistyczne ludobójstwo nie wchodzi w grę. Skoro było dobrze, to i przyczyna musiała być dobra, a koniec musiał być spowodowany jakąś zewnętrzną siłą. Może w takich opowieściach to będzie "spisek NATO", może "źli dworzanie", może "szatan LGBT przeciw Świętej Rosji", a może jakaś inna, nowa narracja. Albo wszystkie naraz wymieszane w jakieś niewiadomoco. 

Myślę, że już większość z was wie, co będzie dalej. Kult. Może "byłej Rosji", może "wielkiego Cara Putina", ale kult. Powszechny wśród biedoty i stanowiący doskonałą bazę dla wszelkich faszyzujących polityków. I będzie on trwał przynajmniej dopóki będą w większych ilościach jeszcze żyć beneficjenci obecnej sytuacji. Albo jeśli powstanie w Rosji sstem ekonomiczny dający szerokim masom większa stabilność i dobrobyt, jak to się stało w RFN i Japonii po 2 wś. Ale takiego mechanizmu i zdarzenia nawet nie potrafię sobie wyobrazić. Rozpad/wojna domowa/ pełne zamknięcie i zamordyzm w stalinowskim stylu wszystkie wyglądają rozsądnie i racjonalnie. Stabilny dobrobyt w Rosji? Nie bardzo.

To oznacza co najmniej 30 lat wściekłego rewanżyzmu jako dominującego nastroju w rosyjskim społeczeństwie i polityce. 30 lat, jeśli teraz Rosja zostanie pokonana tak jak Serbia w latach 90-tych. I zauważmy, że mniej- więcej teraz w serbskim społeczeństwie zaczyna wygasać rewanżyzm i dominować poszukiwanie sposobu na spokojne współistnienie z sąsiadami. Choć też nie do końca. A polityka nadal szuka prowojennej narracji. A jeśli obecna wojna skończy się czymkolwiek innym niż wyraźną i oczywistą przegraną Rosji, to cóż... Zegar do wygaśnięcia rewanżyzmu nawet nie ruszy. Cały kraj nadal będzie pracował nad koncepcją powrotu nad Łabę. Albo chociaż do Wisły. 
Tak czy inaczej pomysły jakiś ugód, remisów czy czegokolwiek innego w tym stylu są nie tylko głupie, ale też sadystycznie złe. 
Jedyny sposób na trwały pokój we wschodniej części Europy to po prostu rozwiązanie Rosji i utrzymywanie w stanie bezbronności rewanżystowskich resztek po imperium przez co najmniej 30 lat. 
I to niestety też jest perspektywa czasowa, gdzie we wszystkich miejscach, którym się kremlowskie porządki ludziom nie podobają, pieniądze muszą się znaleźć najpierw na armaty, a potem na masło.


13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czy TY sugerujesz, że skoro trwa już wojna na Ukrainie to taniej i mniej ryzykownie będzie całkiem zniszczyć Rosję? Najlepiej, możliwie szybko? Bo inne opcje są jeszcze gorsze dla wszystkich?

TT

Maczeta Ockhama pisze...

Tak

Anonimowy pisze...

To będzie trudne. Chyba jedyną opcją jest powstanie osobnego państwa Tatarów nad Wołgą. Separatyzmy na Kaukazie nie będą śmiertelne dla Rosji, Syberia ma małą populację i dużo Rosjan. Chiny chcą chyba łyknąć Rosję w całości a nie tylko kawałek. Okupacja była by bardzo kosztowna.
Są jeszcze jakieś opcje?

TT

Anonimowy pisze...

Tymczasem wyglada na to ze Ukraina chce zakonczyc wojne jeszcze przed calkowita porazka Rosji, bo maja sie bac iz taka przez Trumpa moze nie nadejsc: https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wojna-z-rosja/news-bloomberg-ukraina-chce-szczytu-pokojowego-z-rosja,nId,7645516

Stefan z Dabrowy G pisze...

Dziękuję za ciekawy wpis- prawda jest taka że zachód nie wiedzieć czemu nie ma liderów z jajami a szkoda bo to unikalna okazja na skasowanie iwanów.

Anonimowy pisze...

@stefan: ma lub nie ma. To kwestia interpretacji. IMHO robią dużo (na Ukrainę wyasygnowano jednak ogromny hajs) bo trzeba pamiętać, że jednak ich ograniczeniem jest zdolność akceptacji wyrzeczeń przez społeczeństwa Zachodu. I jeżeli komuś czynić zarzut to im, społeczeństwom, właśnie.

Anonimowy pisze...

Mnie się to nie bardzo widzi. Po pierwsze statystycznie. Nie sądzę żeby te zarobki miały aż taki wpływ na ten dobrobyt prowincji w skali całej prowincji. Po drugie większość mężczyzn zginie a to dla tych rodzin może i oznacza dodatkowa kasę za śmierć czy kalectwo, ale najważniejszy członek rodziny zostaje wyeliminowany. W większości regionów tylko facet ma szansę na pracę.
Czy to zostanie przez tych ludzi zapamiętane jak okres prosperity to już inna sprawa. Mnie rosyjska mentalność od lat zadziwia. Przekonanie o wielkości imperium w tym narodzie pomimo permanentnej biedy, stosunków feudalnych, alkoholizmu i bandytyzmu to jednak jest chyba w genach. Dziwi że tego nie widzą, dziwi że im to wystarcza.
Marek

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Ale zdajesz sobie sprawę, że scenariusz "rozwiązania Rosji" jest w najbliższej przyszłości nierealny? Jedyne siły, które mogłyby to zrobić to:
1. Chiny
2. Zachód

Chiny nie chcą, bo Rosja na razie jest im przydatna.
Zachód nie chce. Jakby chciał to by działał więcej w tym kierunku. Przykładowo: wojna na Ukrainie już by była przez Rosję przewalona a Rosja spłacałaby reparacje. Z jakichś jednak powodów Zachód nie chce, żeby Rosja po prostu przegrała wojnę. Dlatego tym bardziej nie będą chcieli rozpadu Rosji, przegrana wojna by była dopiero wstępem do rozpadu

No jakoś tego nie widzę

Ziomek

Anonimowy pisze...

@Marek: Ginący synowie to nie problem. Rodzice to emeryci a hajs za syna to czysta korzyść. Zapewne tak cyniczne spojrzenie na członków rodziny wydaje się dziwne ale nie powinno dziwić ani odrobinę. Dla przykładu polska kultura chłopska podobnie instrumentalnie traktowała KAŻDEGO członka rodziny: dziecko pracowało tak wcześnie jak tylko mogło a niedołężny dziadek był wyrzucany z domu. Wszystko z powodu nędzy.

Maczeta Ockhama pisze...

@Ziomek
Blokuje przegranie przez Rosję wojny nie jakiś "zachód" tylko dwóch, konkretnych, znanych z nazwiska i nie kontrolowanych przez nikogo imbecyli: Jake Sullivan i Olaf Scholz. Oraz paru rosyjskich współpracowników/agentów jak Orban i Trump.
Ale nie nazywajmy ich całym zachodem.

Anonimowy pisze...

Takie uzupełnienie: niemiecki rząd właśnie przyjął założenia ustawy budżetowej na przyszłość, gdzie wsparcie finansowe dla Ukrainy zostało obcięte o 50%. Niemiecki rząd na pewno jest hamulcowym.

mall

Anonimowy pisze...

@Maczeta
Za postawą Sholza stoi niemiecki rząd i ogólnie niemiecka polityka ostatnich lat była właśnie taka jak teraz. Podam Ci kilka przykładów o co mi chodzi:
1. Niemcy wyłączyli elektrownie jądrowe (nawet te sprawne) i odeszli od atomu. Ostatnimi laty polegali coraz więcej na gazie (zarówno przemysł jak i energetyka)
2. Merkel bardzo cisnęła w kierunku NS1 i NS2, żeby Niemcy stały się ruskim hubem gazowym i miały jeszcze tańszy gaz
3. W nagrodę za zasługi Gerhard Shroeder dostał fajny stołek w Gazpromie
4. W interesie Niemiec jest jak najszybszy koniec wojny i to najlepiej, żeby Rosja prędzikiem wróciła na salony. Bo chcieliby z nimi handlować jak przed wojną
5. Nawet Twój znienawidzony Trump ich rugał za zależność od Rosji (https://www.youtube.com/watch?v=0Fq1T9vhcMc)

A co do Sullivana to jeśli robi coś, co nie jest zgodne z interesem USA to czemu go nie wywalą ze stanowiska? Najwyraźniej działa po myśli administracji Bidena.
Wybranie Trumpa może zmieni kurs USA. Trump podobno ma kolegów w zbrojeniówce i może będzie chciał, żeby koledzy się nachapali na tej wojnie. Jakby USA wypchnęły stary sprzęt na Ukrainę to przecież ktoś by musiał naprodukować nowy, prawda? A to by były bardzo grube kontrakty. No ale co zrobi to się okaże. Trump ma w tej chwili prawie pewną wygraną

Ziomek

Anonimowy pisze...

@Maczeta
Jeszcze co do Niemiec, to sam kiedyś nawet pisałeś, że niemiecki miks energetyczny wymaga spalania gazu. Bo elektrownie gazowe można szybko uruchomić na czas, kiedy OZE nie dostarcza dość prądu. To jak Niemcy mogłyby chcieć się oderwać od ruskiego gazu?

Ziomek