Spekulacje o zbliżającej się ofensywie ukraińskiej

 Nie mam oczywiście żadnych informacji o planowanych działaniach armii Ukrainy, co więcej- nie mam też żadnego bliższego pojęcia o sprawach wojskowych. Wiem tyle co przeczytałem. Oczywiście nie w żadnych mądrych książkach- ich też nawet nie widziałem. Tyle co zobaczyłem w mediach społecznościowych. 

To oznacza kwalifikacje bliskie zera. Ale na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że mogą być lepsze niż pewnej części ekspertów telewizyjnych, bo oni miewają ujemne. To znaczy może i coś tam wiedza, ale mają tak spaczony ogólny obraz sytuacji i taki zestaw uprzedzeń, że aby je podtrzymać to muszą dochodzić do głupich wniosków. 

I dlatego spróbuję opisać co mi się wydaje planowanych kształtem ofensywy ukraińskiej. Jak rzeczywistość będzie zupełnie inna to przynajmniej nie skompromituję mojej wiedzy fachowej, bo jej nie mam. Więc mogę też pospekulować o szczegółach, które prawie na pewno okażą się błędne. 

Zaczynając- celem politycznym tej operacji nie jest odzyskanie tego lub innego kawałka terytorium. Celem jest przetrącenie kręgosłupa rosyjskiego systemu politycznego i militarnego. Do tego pokonanie rosyjskie armii nie jest wystarczające. Rosyjska armia została pokonana pod Kijowem, pod Charkowem i pod Chersoniem. I w zakresie jej organizacji, morale, sposobu działania to nie odniosło specjalnie dużego efektu. A w zakresie nastawienia do wojny elit politycznych i społeczeństwa- nie tyle że żadnego, co prawdopodobnie jeszcze pewną konsolidację wokół władzy. I sądzę, że kolejne zwycięstwa tego typu- istotne i pożyteczne, ale by nie przyniosły pokoju. Nawet gdyby rosyjska armia została stopniowo wypchnięta z całego okupowanego terytorium.

Właściwym końcem wojny z ukraińskiego punktu widzenie byłoby nie tylko wyparcie wojsk rosyjskich ale po pierwsze zrobienie tego w sposób, który byłby klęską wizerunkową dla Rosji, po prostu obnażeniem słabości władzy, bo pokazanie słabości, to jedyna rzecz, której poddani Khana mu nie wybaczą. I drugie- nie pokonanie, ale eliminacja, a jeszcze lepiej anihilacja armii. W taki sposób, aby to było niemożliwe do ukrycia przed światem i mieszkańcami Rosji, niezależnie od poziomu zindoktrynowania.  

To są ambitne cele i definiując je wydawały mi się absurdalne i nieosiągalne. Ale teraz sądzę, że są osiągalne, bo widzę pewną ścieżkę jak to zrobić. 

Zacznijmy od tego, że Ukraina prosiła o 200 zachodnich czołgów. Co oznacza, że planowali w nie wyposażyć dwie brygady pancerne. Co oznacza, że planowali dwie osie natarcia przez stepy. 200 nie dostali, ledwo się dało wyskrobać na jedną brygadę. Ale sądzę, ze to wystarczy. Nie tylko dlatego, ze mają ile mają i muszą sobie z tym poradzić, ale też dlatego, że te dwa ataki będą nieco rozdzielone w czasie i będą mogli użyć po prostu tych samych sił. Co będzie ciężkie, ale jeśli na początku nie poniosą zbyt dużych strat, to całkowicie możliwe.

Zacznijmy od jednej rzeczy- po co w ogle ten zachodni sprzęt? Do czego on jest potrzebny czego by się nie dało zrobić poradzieckim? Otóż oprócz zuepłenie oczywistych rzeczy, jak to ze jest pod każdym względem wygodniejszy, lepszy, bezpieczniejszy i w ogóle, ma dwie przewagi które bedą bardzo istotne w tym kontekście. Otóż przy użyciu wojsk pancernych wyposażonych w radziecki sprzęt można w czasie jednej ofensywy linię frontu przesunąć o 30,40 może 50 kilometrów. Po ilości godzin, jazdy i manewrów jakie są potrzebne do takiej operacji pozostanie tak mało sprawnych, że ofensywę po prostu trzeba zatrzymać. A tam nic nie zostało zbudowane ani zaprojektowane z myślą o łatwości serwisu i napraw, wobec czego nawet najlepsze i najlepiej zorganizowane zaplecze remontowe po prostu nie utrzyma tego na bieżąco w linii. Stanie, zepsuje się, rozpadnie, najprostsze naprawy trwają wiele dni. Koniec ofensywy. Więc możemy się domyślić, że Ukraińcy zamierzają pokonać znacznie większą odległość jednym rzutem i do tego jest im potrzebny zachodni sprzęt. I wszystko się zgadza, od linii frontu do wybrzeża Morza Azowskiego wszędzie jest nieco ponad 100 km. Druga sprawa to optyka. Zachodnie czołgi widzą i mogą prowadzić celny ogień na odległość 5 km niezależnie od widoczności. Poradzieckie w najlepszym razie na 2-3 km w dzień i kilometr w nocy. A to ostatnie zakładając, że po użyciu różnych zachodnich zabawek noktowizory jeszcze w ogóle będą działać. Z tych wyposażonych w zachodnią optykę (T-72B3 obr 2016) większość została porzucona pod Kijowem. A poziom wyposażenia rosyjskiej piechoty w urządzenia noktowizyjne jest... raczej skąpy. 

W skrócie- dla kompetentnego wojska wyposażonego w zachodni sprzęt jedynym realnym zagrożeniem są pola minowe. Reszta to jest co najwyżej kwestia konieczności drobnego zwolnienia. Czyli ujmując rzecz od praktycznej strony- po przebiciu się przez linie frontu rosyjska armia nie ma żadnych możliwości aby zatrzymać na stepach zmechanizowaną ofensywę armii ukraińskiej wyposażonej w zachodni sprzęt. A to przebicie też będzie wyglądać tak, że wojsko ukraińskie będzie widzieć dookoła jak w dzień, a rosyjskie jak nocy. I to ciemnej, bo właśnie wtedy się zacznie.

OK, taktycznie tak to pewnie będzie wyglądać, ale nadal to nie wyjaśnia jak mają być zrealizowane cele polityczno-strategiczne. Otóż uważam, że ta ofensywa wcale nie będzie miała na przykład celu zajęcia Krymu.  A przynajmniej nie bezpośredni. Atak będzie mieć na celu zablokowanie lądowego korytarza na Krym. I to wcale nie na całej szerokości Zaporoża, a wręcz przeciwnie, na dość mały obszarze. Zapewne nawet bez zajmowania Berdiańska, czy czegokolwiek. Po prostu przerwanie lądowej drogi na Krym i dojście do Morza Azowskiego. 

Oczywiście w samym czasie Mostowi Krymskiego zdarzą się jakieś przykre przygody, więc faktycznie jedyny dostęp z Rosji na Krym będzie mógł być utrzymywany tylko statkami. I to nie będzie taka sytuacja jak przy zatopieniu Moskwy, kiedy Ukraina wystrzeliła prawdopodobnie wszystkie swoje pociski przeciwokrętowe na raz. Teraz mają trochę swoich, spore brytyjskie zapasy i pewnie jeszcze coś. Wystarczająco aby polować nawet na małe promy w Cieśninie Kerczeńskiej. 

I w tym momencie cały Krym stanie się efektywnie otoczony, a rosyjskie dowództwo będzie musiało podjąć decyzję albo o przebiciu z powrotem korytarza lądowego albo o ewakuacji. Dobrowolne opuszczenie Krymu to bedzie właśnie ta upokarzająca klęska. Znacznie większa niż bycie stamtąd wyrzuconym przez ukraińską armię. Bo to ostanie zawsze mogą tłumaczyć "polskimi najemnikami w amerykańskich czołgach". Wycofania i poddania terytorium "na wieki rosyjskiego" bez bezpośredniego ataku wytłumaczyć się tak łatwo nie da. 

I dlatego, jeśli Most Krymski będzie "alternatywnie przejezdny", to będą musieli podąć próbę odbicia korytarza lądowego. Jakimikolwiek, wszystkimi siłami. Nawet jeśli armia by nie bardzo miała na to ochotę, to politycznie stawka jest zbyt duża. Więc wszystko, co się będzie nadawać do użytku zostanie zgromadzone i użyte. Dla armii ukraińskiej całkiem ważne będzie, aby było to jak najdalej od rosyjskich granic i zaplecza i jak najbliżej samego Krymu. Dlaczego? Bo w efekcie blisko całości rosyjskich sił zostanie zgromadzone na końcu długiej i ryzykownej drogi zaopatrzeniowej przez stepy do czołowych ataków na ukraińską armię. Która zapewne do tego czasu zdąży się okopać i położyć pola minowe. A dlaczego czołowe? Bo na stepach nie da się inaczej. Tam nie ma żadnej alternatywnej drogi, gdzie można się schować i wyjść na flankę, bo nigdzie poza budynkami nie można się schować. 

Oraz jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy będzie tam gigantyczna kolekcja zachodniej obrony przeciwlotniczej we wszystkich warstwach i zasięgach. W skrócie- będzie to obszar, w którym skuteczne użycie lotnictwa będzie całkowicie niemożliwe. Co nie zmienia tego, że rosyjskie dowództwo może wydać taki rozkaz, dla krytycznie ważnej ofensywy. I zapewne zbyt wiele z tego lotnictwa nie zostanie. A nie zapominajmy, że Rosja obecnie nie jest w stanie nie tylko produkować samolotów, ale także robić bieżącego serwisu już latających. Każdy rosyjski samolot ma do wylatania skończoną liczbę godzin i tego odnowić się nie da. Zresztą w dużej mierze to dotyczy obecnie każdego samolotu rosyjskiej i radzieckiej produkcji, może z wyjątkiem niektórych Antonowów. Ukraińskie lotnictwo jeszcze chwilę polata na Migach, ale one też się skończą, z tego samego powodu zużycia i niemożności remontów, jeśli nawet nie strat bojowych. Ale póki co, lepsze od starych ukraińskich, polskie i słowackie Migi-29 nieco pomogą w bitwie powietrznej która będzie się toczyła dookoła połączeń z Krymem. 

I kiedy już na Zaporożu, przygotowana do ofensywy na ukraińskie pozycje znajdzie się wszystko co ma się znaleźć, a część może już się zamieni w wraki, to rozpocznie się drugie uderzenie. Po wschodniej stronie Zaporoża, na Berdiańsk/Mariupol, a może najpierw po prostu do rosyjskiej granicy, docierając do morza na wschód od Mariupola. I to by całą tą ofensywną część rosyjskiej armii zamknęło w wielkim kotle, jedynie opartym o morze, kontrolowane przez baterie przeciwokrętowe. 

Taki kocioł byłby stopniowo zamykany i dzielony, aż by nic nie zostało, bo ile może się utrzymać armia bez paliwa i zaopatrzenia? 

Po jego likwidacji już nie będą zadawane pytanie "ile tysięcy czołgów ma Rosja". Będą zadawane pytania: "czy Rosja ma czołgi" oraz "ile karabinów zostało w Rosji". I jeśli jakiś lokalny kacyk na Kaukazie czy Syberii przez przypadek znajdzie kontener z jakimiś karabinami, granatnikami i stosownym zapasem amunicji, to spokojnie może ogłaszać niepodległość, bo możliwe, że jego przyboczni tak uzbrojeni by sobie spokojnie poradzili z tym co by zostało z rosyjskiej armii. 

A do tego plany by w miarę pasował solidny atak dronami dalekiego zasięgu na infrastrukturę kolejową i paliwową Rosji.  Chaos w tym zakresie by znakomicie utrudnił szybkie ściągnięcie rezerw jak też późniejsze budowanie sił do rosyjskiej kontrofensywy. Oraz pokazał, że Rosja nie potrafi obronić kluczowej infrastruktury na swoim terytorium. 

Czyli byłaby to sekwencja wydarzeń- poważny atak na rosyjską infrastrukturę, odcięcie połączeń lądowych na Krym, potem oczekiwanie na rosyjski kontratak i następnie otoczenie i anihilacja grupy wojsk użytych do tego kontrataku. To razem by sprawiło, że Krym stałby się dla Rosji całkowicie niemożliwy do utrzymania i po prostu by się musieli wycofać. Co mogłoby trwać tydzień, albo i wiele miesięcy. To już jest daleka spekulacja, ale bym powiedział, że rosyjskie panowanie nad Krymem by się zawaliło dopiero w  trakcie zimowych sztormów, kiedy czasami przez całe tygodnie promy nie mogą pływać. A może nawet jeszcze rok później, kiedy bez wody z kanału z Dniepru nie będzie tam żadnego rolnictwa, a zawodnymi promami się po prostu nie da dostarczyć wystarczająco żywności dla populacji. Co prawda śmierć głodowa połowy mieszkańców dla władz Rosji byłaby raczej materiałem na film niż powodem do zmiany polityki, ale jednak byłby to kolejny powód do pytań o skuteczność władz w wojnie. Bo przecież nie o sensowność, sensem zawsze było terytorium i ludobójstwo.

Ale niezależnie od tego kiedy i jak by się to zdarzyło, sytuacja byłaby jasna dla każdego. Wojna została przegrana w sposób kompletny i spektakularny. Armia nie istnieje, trzeba się wycofać ze wszystkich zdobyczy z 2014 roku, sama Rosja jest bezkarnie bombardowana, gospodarka zdycha pod sankcjami i wszystko dookoła się wali. Przy samym wypchnięciu rosyjskich wojsk Kreml by nadal mógł prowadzić i podtrzymywać narrację o długiej wojnie z całym zachodem i przygotowaniach do ofensywy. Dlatego to musi być spektakularna klęska, bo taka otworzy drogę do wojny domowej, a dopiero ta jest jakąś nadzieją na trwały pokój. 

Ale to tylko spekulacje, akurat przez przypadek opublikowane 1.04. Rozważania były zupełnie serio. Śmieszne się okażą dopiero później, jak ukraińskie dowództwo zaskoczy nas wszystkich, jak zwykle.




15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Plan mi sie podoba ale jest niemozliwy do zrealizowania.100 czy nawet 200 zachodnich czolgow to za malo na taka akcje-nawet jesli wespra je resztkami naszych "Twardych" itp.Nie ma co tych zachodnich czolgow az tak mitologizowac-tak miedzy nami mowiac to glownym zachodnim czolgiem bedzie tam Lepoard 2 ktory podobnie jak ruskie czolgi cierpi na "syndrom latajacej wiezy".Ruskie sie tam grubo zreszta okopuja-srednio madrze ale bardzo duzo(juz praktycznie caly ten obszar przeryli).Piechoty do wsparcia Ukriancy tez juz wcale tak duzo nie maja bo wiekszosc niestety zostala zmielona w Bahmucie(tej gorszej ale duzo).
Reasumujac powiem tak-na pierwsza czesc planu przy duzym szczesciu moze i uzbieraja wystarczajac ilosc sil(choc watpie) ale na druga juz nie chocby na glowie stawali(za duzo sie spali podczas fazy pierwszej).Zresza na zachodzie juz to wiedza i dlatego jest coraz wiecej gadania ze ta wojna musi sie juz powoli konczyc.Jak sie uda faza pierwsza to bedzie dobrze ale na druga nie ma szans.,,,szkoda rzecz jasna.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
Te "100 czołgów" to było uproszczenie, może za duże, z mojej strony. Chodzi o 100 czołgów i resztę sprzętu dla ich sprawnego działania w sensie taktycznym. Innymi słowy- kompletne wyposażenie brygady pancernej. I kolejne 100 to to samo.
Samych żołnierzy Ukrainie nie brakuje,i jeszcze długo brakować nie będzie. I jeśli tak mówisz, to sprawdź skąd to wziąłeś, bo to teza moskiewskiej propagandy- "wygramy bo mamy przewagę demograficzną". Sytuacja jest taka, że jeszcze nie trafiają do poboru ludzie bez wcześniejszego przeszkolenia wojskowego, a przed 2014 tam nie było obowiązkowej służby wojskowej. Czyli całe kohorty obecnych 30-latków są w ogóle nie ruszone. Deficyt podoficerów do szkolenia został przynajmniej w części rozwiązany przez zachodnich sojuszników, więc jest wszystko co potrzebują aby mieć piechoty ile potrzeba. Rosja już szuka po głębokich rezerwach, a te imitacje kadry szkoleniowej które mieli to teraz użyźniają ukraińskie gleby.

Oraz jeszcze raz- Żadna rosyjska broń, umocnienia ani ludzie nie mają większego znaczenia przeciwko zachodniemu sprzętowi na stepach. Jedynym realnym problemem jest sforsowanie pól minowych. Reszta nie ma szans się dowiedzieć co i skąd do nich strzeliło. Oprócz tego jakimś zagrożeniem może być artyleria strzelająca na pre-planowane pozycje bez widoczności, znaczy w ochronie tych pól minowych. I to koniec. Rosyjska armia w nocy jest ślepa i głucha, a jak nie jest, to w miejscu planowanej ofensywy będzie. Ukraińska armia ma i będzie mieć możliwości nocnej obserwacji lepsze niż rosyjska w dzień.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

"Żadna rosyjska broń, umocnienia ani ludzie nie mają większego znaczenia przeciwko zachodniemu sprzętowi na stepach."

I tu sie wlasnie nie zgadzamy-zachodni sprzet jest wyraznie lepszy niz ruski ale nie az tak bardzo lepszy szczegolnie jesli Ukriana bedzie nacierac(do obrony zawsze potrzeba mniejszych sil niz do ataku).Jesli chodzi o zdolnosci nocnego widzenia...powiedmzy ze po Nowym Roku pojawilo sie w ruskich wojskach sporo takiego sprzetu z Chin(tzn.nikt nie wie skad ale pewnie wlasnie z Chin no bo niby skad)-nie jest tak dobry jak zachodni ale prawie i jest go BARDZO duzo.

"Samych żołnierzy Ukrainie nie brakuje,i jeszcze długo brakować nie będzie. I jeśli tak mówisz, to sprawdź skąd to wziąłeś, bo to teza moskieweskiej propagabdy"

Niewyszkolonby 30-latek to nie to samo co wyszkolony zolnierz-o czym sie juz przekonali Ruscy a ostatnio Ukriancy w Bahmucie gdzie straty po Nowym Roku sa 1 do 1(przed Nowym Rokiem gdzie walczyly resztki najelpeszych ukrainksich jednostek bylo 1 do 7 na korzysc Ukriany).A zachpdni trenig okazal sie....srednio przydatny pglednie mowiac(przykladowo jednostki szkolone przez Brytoli praktycznie wyginely)bo zachodniacy szkoli glownie na walke pod wlasnym parasolem powietrznym co nie ma miejsca na Ukrainie-najlepszy okazal sie trening robiony w Polsce ale Polska ma co najwyzej srednie moce przerobowe w tym segmencie.Obecna armia Ukriany to resztki(ale tylko resztki)swietnych jendostek z poczatku wojny oraz masa "mobikow"-zle wyszkolonych i juz mocno przetrzepanych.To jest armia ktora BYC MOZE jest w stanie jeszcze z raz sie poderwac i za cene sporych strat zadac mocny cios ale to juz nie jest armia ktora moze przeprowadzic szereg operacji ofensywnych na duza skale(oczywiscie u Ruska jest nawet gorzej).

MOim zdaniem chciejstwo z Ciebie wychodzi-przypomne iz wedle wszelkich prognoz(lacznie z moimi,Twoimi,pilastra i tysiaca innymch)Ruscy mieli przegrac te wojne juz w 5 razy-jak na razie nie przegrali-moim zdaniem nawet przegraja i to juz niedlugo ale nie az tak bardzo jakbysmy chcieli.Oczywiscie recepta byloby uwolnienie ukrianskich sil z moldawskiej(Nadniestrze)i bialoruskiej granicy-te pare brygad mogloby przewazyc ale to wymagaloby natowskich sil pokojowych w tych moiejscach na co nikt nie pojdzie.

piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

Jeszcze raz:P
pamiętasz pierwszą wojnę iracką? Irak miał solidnie doświadczoną na prawdziwej wojnie armię uzbrojoną po zęby w radziecki sprzęt. Mniej- więcej taki sam jak Rosja teraz, może nawet trochę lepszy.
USA i koalicja mały sprzęt o generację starszy niż to co jest dziś dostarczane, nawet Leopardy 1 mają lepszą optykę, przyrządy celownicze i łączność niż topowy zachodni sprzęt wtedy.
Warunki terenowe były podobne do Zaporoża w lecie. I skończyło się jak skończyło.
Różnica jakości wojsk rosyjskich i ukraińskich na zachodnim sprzęcie jest WIĘKSZA niż w pierwszej wojnie irackiej.
W nocy to nie będzie żadna walka, a po prostu strzelanie do ślepego przeciwnika, rosyjscy żołnierze będą mieli taki sam wybór jak iraccy w 91- poddać się lub zginąć.
Wiesz- o tym wyczerpaniu, szkoleniu lepszym i gorszym to są naprawdę piramidalne bzdury- weź olej tych co o tym gadają, bo to są śmieci. Podstawowy trening jest zawsze taki sam, reszta to umiejętność inicjatywy i orientacji. Z czego do jednostek dla obrony to właściwie wystarczy, do ofensywy jest potrzebne szkolenie kompanii i batalionów w działaniach połączonych broni. Ale tych nie potrzeba tak wiele, to właśnie ta szpica pancerna.

Co do mojego przewidywania- twierdzę, że Rosja tej wojny nie przetrwa i to się nie zmienia. Oraz sądziłem, że poważne kontrofensywy wybiją Rosji zęby w zeszłym roku, co nie miało miejsca, z braku poważnych dostaw sprzętu i amunicji.
To co opisałem powyżej opiera się na rzeczach które są. I to jest trochę inna sytuacja niż wcześniejsze zakładanie pomocy. Ten brak dostaw był po prostu głupi, zachowanie Francji i Niemiec biło rekordy debilizmu. I tego nie przewidziałem. A i tak przypuszczałem, że przejdzie w fazę potyczek granicznych na lata. I taką wizję teraz ma Rosja, do tego dąży, Ukraina może i mierzy wyżej. A jedyną rzeczą która zapobiegnie tlącemu się konfliktowi jest anihilacja rosyjskiej armii i uruchomienie tam procesów prowadzących do wojny domowej.

Oraz- mnóstwo "ekspertów" teraz uprawia wygibasy intelektualne opisujące problemy armii ukraińskiej aby usprawiedliwić swoje wcześniejsze prognozy szybkiego zwycięstwa Rosji. Czyli brną w kolejne głupoty aby wybielić wcześniejsze głupoty. Olbrzymia część polskich wpada w tą kategorię.
Ja nie. Ja lata temu twierdziłem, że rosyjski potencjał militarny jest zbliżony do Estonii, a w porównaniu do większych państw traktujących poważnie obronność to jest po prostu farsa. Minęło ładnych parę lat i dokładnie to się okazało. Bo ja nie jestem ekspertem....

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Nie zgodzimy sie tu.

1.Pragne zauwazyc iz gdyby potencjal wojskowy Rosji byl niczym estonski to Rosja przegralaby juz pol roku temu.
2.Bylem w armi i przeszedlem jakis tam trening-niby niedlugi ale intensywny.Patrze czasem na Youtubie na ruskich mobikow i ukrianskich mobikow-poziom jednych i drugich jest podobny i kiepski w obu przypadkach.A trenig to podstawa-nie sprzet i nie amunicja tlyko ludzie i co potrafia.A rzecz wlasnie w tym iz Ukriana do ataku potrzebuje jednostek lepiej wyszkolnych i ma ich malo-moim zdaniem za malo.
3.Rozpad Rosji-byloby fajnie ale to sie nie stanie-XI potrzebuje straszaka na Europe i juz ruska futruje chocby wlasnie noktowizja(wiec nocnego strzelania do ruskich slepych "kaczek" raczej nie bedzie...niestety).


P.S.Powiem szczerze-ja WOLE abys to Ty mial racje i wreszcie bylby z Ruskiem koniec ale moj wrodzony pesymiz(miejmy nadzieje iz nadmierny)nie pozwala mi pominac powyzszych przeszkod w realizacji powyszego scenariusza.Mam nadzieje iz sie myle ale wielkiej wygranej Ukrainy tu nie widze.Ale jesli okaze sie ze sie myle to osobiscie i z RADOSCIA to tu na forum przyznam-a poki co wole dokladac sie do zbiorki na sprzet dla ukrianksiej armii zamiast przedwczesnie sobie gratulowac.

Piotr34

Tomasz pisze...

@Piotr
Zwróć proszę uwagę na interpunkcję i jakiś porządek w tekście. Prowadzicie tu rozmowę na rozbudowane komentarze, a twoje, w takiej formie, trudno się czyta. Pozdr

Wojtek inżynier pisze...

Świetny wpis, lubię takie historie alternatywne. Warto pięknie marzyć. Jestem jak Piotr34 pesymistą...

...ale też optymistą, bo
1. Maczeta ma często rację i napisał co powyżej
2. Byłem baaaaardzo pesymistycznie nastawiony w maju/czerwcu/lipcu/sierpniu. Dawałem temu wyraz w wielu miejscach, na wielu forach. A skończyło się niesamowitą kontrofensywą, która da mi nadzieję na lata
3. Ukraina sama podkreśla, że uderzy tam, gdzie się Rosja nie spodziewa. I wtedy, gdy się nie spodziewa. Zarysowany przez Maczetę obraz ma sens, bo nie przeczytałem go dotąd nigdzie indziej, a jest w zgodzie z wszytskim innym.

Anonimowy pisze...

@Wojtek inzynier

Kontrofensywa ukrainska nastapi(bo musi),bedzie przebiegala tak jak Maczeta opisal(nocny atak zachodnich czolgow z dystanu) i nawet bedzie to w miejscu ktore wskazal(poniewaz wszyscy "wiedza" ze to "tam" wiec nikt nie sadzi ze to jednak bedzie "tam" bo to "zbyt oczywiste" itp itd).Roznica miedzy mna i Maczeta sprowadza sie do tego iz Maczeta przwiduje wielki sukces a ja uwazam iz Ruscy mieli za duzo czasu na przygotowanie obrony wiec ukrainska ofensywa i owszem ODNIESIE JAKIS(przewaga jest po stronie Ukrainy)sukces ale nie bedzie on az duzy i decydujacy a potem juz sil nie bedzie na nastepne uderzeania-moim zdaniem po wakacjach obie strony zamroza swoje operacje a potem byc moze nawet usiada przy stole rokowan.


Piotr34

pilaster pisze...

Opinia pilastra o autorze niniejszego bloga jest powszechnie znana i nie jest to bynajmniej opinia pozytywna. Niemniej musi pilaster jednak przyznać że w temacie wielkiej wojny ojczyźnianej narodu ukraińskiego, wpisy Maczety są zadziwiająco, jak na Niego, rozsądne i sensowne.

Jednak w tym akurat przypadku pilaster, z pozycji innego kanapowego stratega, z Maczetą się nie zgadza. Żadnej wielkiej ofensywy ukraińskiej nie będzie. Ukraina będzie się trzymać tej strategii, która do tej pory przynosi jej same sukcesy, czyli ciągłego nękania pozycji moskiewskich, połączonego z atakowaniem i niszczeniem ich zaplecza logistycznego i systematycznego odcinania przeciwnika od linii zaopatrzeniowych. Jedynie od czasu do czasu będą następowały jakieś niewielkie lokalne uderzenia, tam gdzie putlerowcy akurat się odsłonią, tak jak to było pod Charkowem. Nękana nieustannie i pozbawiona zaopatrzenia armia Putina będzie porzucać kolejne pozycje w gestach dobrej woli i dalej się rozpadać, aż rozpadnie się do końca.

Bez jakichś wielkich efektownych bitew, które fajnie wyglądają w telewizorze, ale i są ryzykowne, bo ich wynik w dużej części zależy od przypadku. Natomiast opisane wyżej "oblężenie Krymu" może faktycznie tak wyglądać, ale jak już napisał pilaster - wtedy, kiedy armia Moskwy wcześniej "skróci front" w "geście dobrej woli" i odda Zaporoże - bez bitwy.

Anonimowy pisze...

@Pilaster

Z militarnego punktu widzenia to moze i pilaster ma racje-ale jest jeszcze polityka i ekonomia-spoleczenstwo ukrainskie chce odzyskania ziemi utraconych na rzecz Rosjan a zachod wyraznie daje do zrozumienia ze pomoc dla Ukrainy w przyszlym roku zacznie sie konczyc.Ofensywa ukrainska jest rzeczywiscie ryzykowna z militarnego punktu widzenia ale Ukraincy chyba nie maja wyjscia-no chyba ze pogodza sie z utrata swoich ziem i ludnosci tam sie znajdujacej-a i "dogrywka" za pare lat tez jest w tym scenariuszu prawdopodbna co prawdopodbnie oznacza kleske Ukrainy na dluzsza mete.Ukraina musi wygrac aby przetrwac co bez (kontr)ofensywy zdaje sie dosc malo pradwdopodbne.Wiec ofensywa choc ryzykwona chyba jednak bedzie.

Piotr34

pilaster pisze...

Myli się Piotr34 sądząc że wojna toczy się o przyszłość Ukrainy. Ta wojna się skończyła ukraińskim zwycięstwem już rok temu, kiedy Kremlowi nie udało się powalić Ukrainy jednym ciosem, co oznaczało jednocześnie, że nie uda jej się powalić w ogóle. Tera wojna toczy się o przyszłość Moskwy. O to, czy przetrwa ona jako jedna całość, przynajmniej geograficzna, czy też nie. Im dłużej trwa wojna, tym gorzej to dla Moskwy wygląda, a jej upadek, po zużyciu i zmarnowaniu wszystkich dostępnych rezerw i zasobów, będzie bardziej epicki.

Nie mając szans na podbój Ukrainy, nie ma tez Moskwa szans na trwale oderwanie od niej jakichkolwiek prowincji, ani tym bardziej na "dogrywkę" za klika lat, kiedy państwa moskiewskiego w obecnym kształcie ustrojowym i terytorialnym już zwyczajnie nie będzie

Nawet znużenie wojną na Zachodzie, zmniejszy być może strumień pomocy dla Ukrainy, ale nie do zera. Sankcje zostaną utrzymane, a Ukraina będzie nadal walczyć - do skutku.

Ewentualna klęska ukraińskiej ofensywy, gdyby nastąpiła, też nic tu nie zmieni, najwyżej nieco opóźni ten proces. Ale oczywiście znacznie lepiej jest dokończyć wojnę szybciej, z mniejszymi stratami i mniejszym ryzykiem. Dlatego ryzykować "wielkiej ofensywy" raczej nie będą, ale systematycznie będą niszczyć zaplecze i zaopatrzenie putlerowców, aż do ostatecznego rozkładu ich wojsk.

Wojtek inżynier pisze...

Nauczony zeszłym rokiem, nie tracę optymizmu. Zastanawia mnie, czy orka orków zacznie się w tym miesiącu (podobno do dwóch tygodni), czy zrobią to taktycznie, przed zimą, by nie udało się najeźdzcom przeprowadzić kontrataku. Czyli okolice wrzesienia będą idealne (jak rok temu).
Obecnie wiele bowiem wskazuje, że Ukraina jednak robi się z czasem coraz silniejsza, a Rosja słabsza i czas gra na korzyść naszych sojuszników (bo jak inaczej nazywać Ukraińców walczących z Rosją dzisiaj?).
Tucker Carlson już nie psuje morali Amerykanom. Rosja może stracić nadzieję, że prorosyjski separatyzm wygra w Stanach. Choć niestety powrót Trumpa dość realny.

PawelW pisze...

@Wojtek inżynier
Może jednak na Trumpie ostatecznie postawiono krzyżyk...?
https://www.salon24.pl/u/marek-w/1298966,jak-tuckera-carlsona-za-niewinnosc-z-fox-a-wyrzucono

Unknown pisze...

@Wojtek inzynier
Cokolwiek będzie, kwestie możliwości rosyjskiego kontrataku nie są czynnikiem, bo ich po prostu nie ma i nie będzie. I z każdym dniem nie ma coraz bardziej.
Ochłapy kadry podoficerskiej które w ogóle były w rosyjskiej armii (prawdziwych podoficerów tam nie było nigdy) zostały w większości zlikwidowane w marcu-maju zeszłego roku. Od tego czasu Rosja nie miała cienia możliwości wyszkolenia żołnierzy do przeprowadzenia prawdziwej ofensywy na przygotowane linie obronne. To zakładając, że kiedykolwiek byli do tego zdolni. Od tego czasu przeprowadzili skuteczną jedną lokalną ofensywę (Siewierodonieck), kosztem zniszczenia prawdopodobnie całości swoich jednostek zdolnych do ataku. Od tego czasu, aż do końca Rosji nic takiego się więcej nie wydarzy.

@PawelW
Polscy faszyści by najchętniej widzieli wszędzie podobnych im, znaczy zamordystyczną konserwę, ale antyrosyjską. Mam złą wiadomość. Putinowska Rosja jest wzorem i świecącą gwiazdą dla zamordystycznej konserwy dookoła świata, a łagry i herbatki z polonem są niedoścignionym marzeniem Trumpów, Orbanów i działaczy Afrykańskiego Kongresu Narodowego dookoła świata. I antyrosyjskich, rasistowkich seksistów popierających każdą złodziejską oligarchię to można spotkać tylko w Polsce.
A Trump po prostu obiecał rzucić kasę dla oligarchicznych miliarderów, rzucił co mógł, a potem nie ma szans dostarczyć więcej. Więc nikt go nie będzie żałować. A Partię Republikańską ma ideologicznie opanowaną, bo przecież nikt nie będzie od niego bardziej rasistowski ani seksistowski. Czyli prawybory wygra.

Wojtek inżynier pisze...

Wybory Trump też może wygrać, nie zaklinajmy rzeczywistości. Erdogan wygrał po zruinowaniu gospodarki Turcji, zdefraudowaniu funduszy na spodziewane trzesienie ziemi (na gruzach poprzedniego doszedł do władzy i ustanowił fundusz na kolejne...) i przejęciu mediów.

Ale Ukraina o tym wie, do wyborów w USA jeszcze dużo czasu. I dlatego oczekuję sporej ofensywy Ukrainy raczej w tym roku.

Ogólnie można napisać wiele pesymistycznych rzeczy. Wielu ekspertów to robi, czy korespondentów. Ale najciemniejsza noc jest przed świtem.