O zawale i bankructwie Argentyny w 2001 roku wiedza wszyscy. A przynajmniej całkiem spora część osób interesujących się czymkolwiek więcej niż czubkiem własnego nosa i zdjęciami kotów.
Kraj był bankrutem, niskie ceny surowców dobiły gospodarkę wyniszczoną neoliberalną deindustrializacją, władza znalazła się na ulicy i to dosłownie.
Po kilku dniach demonstracji i zamieszek kolejny prezydent zrezygnował, w międzyczasie zdecydowano o zawieszeniu spłaty długu zagranicznego, później zdewaluowano walutę i gospodarka sprawnie ruszyła do przodu, odbicie cen surowców przyszło także w idealnym momencie.
Tyle o Argentynie. Mało kto wie, że w tym samy czasie Urugwaj był gospodarczo i politycznie w sytuacji dość podobnej, tylko jeszcze gorszej.
Tak samo szalona polityka neoliberalna doprowadziła do uzależnienia gospodarki od kilku najważniejszych surowców i resztę ekonomii praktycznie zrównała z ziemią, tak samo chora polityka monetarna doprowadziła do wydrenowania rezerw i tak samo załamanie jednego i drugiego doprowadziło do kryzysu politycznego.
Różnica polegała na tym, że obywatele i przedsiębiorcy z Argentyny jeszcze mieli odrobię kapitału. Przechowywanego w urugwajskich bankach, który wyciągnęli, kiedy był on potrzebny w czasie załamania gospodarki. W taki sposób w Urugwaju nie zostało dokumentnie nic. Ludzie też wyszli na ulicę, głodni, bez pieniędzy, pracy i dochodów. Też z zamiarem wyrzucenia prezydenta z pałacu. Natychmiast.
Ale nikt o tym wyrzuceniu nie słyszał, nieprawdaż? I słusznie, bo nic takiego nie nastąpiło. Burmistrzem Montevideo był wówczas polityk Frente Amplio, czyli koalicji powstałej jako sprzeciw wobec tradycyjnej oligarchii i stojącej w opozycji do neoliberalnej polityki lat 90- tych. Skoro przewidywana katastrofa właśnie nastąpiła, to i byli dla społeczeństwa raczej wiarygodni.
Burmistrz Vazquez był wystarczająco wiarygodny dla demonstrantów. W tamtym momencie mógł zostać pełniącym obowiązki prezydenta.
Ale tego nie zrobił, w przeciwieństwie do rozwoju wypadków w Argentynie. Prezydent Jorge Battle został poinformowany, że może i powinien dokończyć kadencję, ale strategiczne decyzje powinien konsultować z Vasquezem.
Jedna z najważniejszych z tych strategicznych decyzji dotyczyła zadłużenia zagranicznego. Po dewaluacji waluty było ono bardzo trudne do udźwignięcia i Międzynarodowy Fundusz Walutowy doradzał restrukturyzację. Znów to Vasquez podjął decyzję, że kredyty będą spłacane zgodnie z harmonogramem.
Miało to swoje koszty, niemałe dla kraju bez przemysłu, wydrenowanego z kapitału i w środku dołka cen jedynych rzeczy dostarczających twardej waluty.
Ale przyszłość pokazała, że był to też bardzo poważny kapitał polityczny. O sytuacji Urugwaju nikt nie usłyszał. Nie było restrukturyzacji długu zagranicznego , nie było upadłości całego sektora bankowego, nie było nawet przedterminowych wyborów. Na tle sytuacji w Argentynie, większość ludzi odbierała Urugwaj jako nudny, spokojny kraj. Osoby zorientowane w skali problemów, odbierały Urugwaj jako oazę stabilności i bezpieczeństwa inwestycji, bo nic się nie wydarzyło, choć gospodarka powinna się była zawalić wywołując kryzys polityczny.
Sytuacja została opanowana, następne wybory oddały całość władzy w ręce Frente Amplio i nikt się nie zdziwił, że fotel prezydenta objął dotychczasowy burmistrz Montevideo, czyli Tabare Vasquez, uzyskując większość głosów już w pierwszej turze, dokładnie tak samo jak Frente Amplio uzyskało ponad 50% głosów w wyborach parlamentarnych i uzyskuje w kolejnych wyborach do dziś. Konstytucja Urugwaju zakazuje sprawowania stanowiska prezydenta przez kolejne kadencje, więc w 2010 roku prezydentem został inny kandydat Frente Amplio, Jose Mujica, a teraz, od 2015 znów nim jest Tabare Vazquez.
Konsekwencje takich a nie innych decyzji Vasqueza najłatwiej zobaczyć porównując późniejszą historię Urugwaju z Argentyną.
Po pierwsze, poziom konfliktu politycznego jest zupełnie inny. Ówczesne elity rządzące, a dziś opozycja, były w stanie zrozumieć, że doprowadziły kraj do krawędzi, a pomocną dłoń podali im, ci, którzy ich zwalczali, w tym wcześniej z bronią w ręku. Spora część oligarchii nadal ma poglądy takie same, jakie mieli i chętnie by rządzili, tak jak przez dziesięciolecia, ale uczestniczą w demokratycznej dyskusji, bo i tego oczekują od nich wyborcy. Jest oczywiście pewna cecha narodowa, czy zbiorowe doświadczenie, którego brakuje w Argentynie.
Drugą kwestią, połączona z brakiem szczególnie agresywnego dyskursu publicznego, jest wiarygodność. Polityczna, kredytowa oraz dobra opinia.
Wbrew pozorom, to ostatnie jest bardzo ważne, a może najważniejsze. Dzięki temu, że nikt nie słyszał o żadnym poważnym konflikcie w Urugwaju, czy wręcz jakichkolwiek problemach tego kraju, to jedyne wiadomości, jakie dochodzą, są pozytywne. Opozycja nie wywleka dyskusji politycznej poza kraj, nigdzie żadne większe grupy kapitału, czy lobbystów nie mają większych konfliktów z Urugwajem, bo umowy są dotrzymywane.
Co to może dać? Rozwiązane ręce, gdy taki konflikt się pojawia, zwłaszcza z potężnymi przeciwnikami. Tabare Vazqauez cały czas (również w czasie pełnienia urzędu) praktykuje jako onkolog. Połączenie wykonywania zawodu onkologa i funkcji prezydenta musiało spowodować chęć zmniejszenia używania tytoniu.
Jak zwykle nic na siłę, jedynie zakazano palenia w budynkach użyteczności publicznej, restauracjach, itp. Oraz ekspozycji i reklamy papierosów i tytoniu w każdej formie. Człowiek przebywający w przestrzeni publicznej w Urugwaju w ogóle nie dowie się, że w ogóle istnieje coś takiego jak papierosy. Tym bardziej nie są znane ich marki, bo i skąd? W sklepach trzyma się je poza wzrokiem klienta i podaje tylko na żądanie, nie ma żadnej ekspozycji, ani reklamy. W całym kraju. A na paczkach można zobaczył ładne zdjęcia płuc palaczy. Była to w owym czasie najbardziej drastyczna regulacja antytytoniowa.
Ta polityka jest po prostu skuteczna, kto palił, ten pewnie nadal pali, ale pokolenie wchodzące w dorosłość praktycznie nie zna tytoniu. Odsetek palaczy wśród osób obecnie wchodzących w dorosłość wynosi poniżej 10%, podczas gdy wcześniej wynosił około 40%.
A gdzie tu kwestia dobrej opinii? Otóż następnie koncern Phillip Morris pozwał Urugwaj. Przed sądem arbitrażowanym przy Banku Światowym o naruszenie jego interesów i psucie inwestycji. Serio, proces się toczy, jak na razie wyroku nie ma, ale Urugwaj jest i ma się dobrze, za to Phillip Morris jest od strony publicznego wizerunku po prostu skończony.
Po regulacji urugwajskiej, za tym przykładem poszło nieco innych państwa świata, swoją walkę z tytoniem prowadziły też Norwegia i Australia (też pozwane przez Phillip Morris).
Jednak dopiero po pozwie potężnego koncernu przeciw małemu, sympatycznemu kraikowi, walka z tytoniem stała się modna. Na koszty procesu niejaki Michael Bloomberg wyłożył z własnej kieszenie 50 mln dolarów. Bynajmniej nie dla P-M., Światowa Organizacja Zdrowia przystąpiła do procesu, zgadnijcie po czyjej stronie? A dookoła świata w 2011 roku przeszła fala legislacji antytytoniowych.
To wszystko nie zmienia faktu, że tą legislacją rząd Vazqueza oczywiście pozbawił zysków koncerny tytoniowe i oczywiście zmniejszył wartość ich wcześniejszych inwestycji. Co więcej, miał taki zamiar. To pewnie wystarczy do wygrania procesu przez Phillip Morris. Tyle, że dzięki różnicy w opinii światowej o jednym i drugim, zasądzone odszkodowanie ma szansę wejść nie do majątku P-M, a do masy upadłościowej po nim.
I wcale bym się nie zdziwił, gdyby takie odszkodowanie zostało pokryte przez międzynarodową zrzutkę. Sfinansowaną specjalnym podatkiem od wyrobów tytoniowych.
Bo Urugwaj to mały i biedny kraj, od którego chciwi bandyci chcą wyłudzić pieniądze, aby dalej truć i uzależniać jego mieszkańców. Przynajmniej tak wszyscy to na świecie odbierają, zarówno obywatele, jak i rządzący.
W tym samych czasie władze Argentyny próbowały walczyć ze zorganizowaną kampanią opluwania finansowana przez nabywców obligacji oraz funkcjonować w warunkach wściekłego konfliktu wewnętrznego.
Co nas sprowadza do bardzo poważnego pytania- jaki stereotypowy obraz tych krajów ma przeciętny człowiek? O Argentynie zwykle coś słyszał. Oprócz pozytywnego obrazu przyrody, kultury i kuchni, Argentyna jest synonimem problemów ekonomicznych i ryzyka inwestycyjnego. O Urugwaju, jeśli ktokolwiek cokolwiek słyszał, to na pewno nic negatywnego. Czasem o kuchni, znacznie lepszej niż argentyńska, czasem o podejściu do marihuany, najczęściej o biednym i skromnym prezydencie Mujicy. Ale o jakichkolwiek problemach? Nie ma takiego tematu.
19 komentarzy:
W Polsce są podobne regulacje antytytoniowe. Zaczęły się chyba w 1998/1999 r. i z roku na rok są zaostrzane.
W roku 2000 argentyński wskaźnik wolności gospodarczej "Index of economic freedom" wynosił 70,04 pkt, więcej niż dzisiejszy polski, zaś w Urugwaju było to 69,33 pkt, czyli właściwie tyle samo.
Dzisiaj w roku 2016 IEF Urugwaju wynosi 68,75, praktycznie się nie zatem nie zmienił.
Natomiast IEF Argentyny to zaledwie 43,77 pkt i w całej Ameryce od Alaski do Tierra del fuego jest to trzeci najgorszy wynik po Kubie i Wenezueli. Jest to oczywiście też jeden z najgorszych wyników na świecie.
Jeżeli do IEF doliczyć także poziom naukowy (mierzony przez ARWU), poziom praworządności (CPI) i zamożności (PKB per capita), to przepaść między Argentyną a Urugwajem staje się gigantyczna.
W latach 2000-2015 PKB per capita w Argentynie urósł o 19,2% (i tak lepiej niż w Wenezueli 8,5%), gdy tymczasem w Urugwaju 64,5%. W Chile 57,9%, w Kolumbii 55,2%
Rozpaczliwe wysiłki Maczety mające na celu dowodzenie, że Urugwaj to jest właściwie taki sam socjalizm, zamordyzm i "alterglobalizm" jak Argentyna, co najwyżej z nieco lepszym pijarem, mogą zrobić wrażenie tylko na osobach które nie mają pojęcia o najbardziej podstawowych dotyczących tego regionu faktach, względnie nie widziały tych dwóch krajów na własne oczy.
Rok 2001 faktycznie był w tych dwóch krajach punktem zwrotnym (jak 1973 w Chile), ale zareagowały one na niego w sposób diametralnie odmienny. Urugwaj zachował normalny rząd i ustrój wolnorynkowy, natomiast w Argentynie do rządów dorwała się lokalna odmiana PIS i zrobiła z tego wtedy jeszcze normalnego kraju obecny skansen.
Nieprzypadkowo zresztą sam Maczeta zwiał z tego solidarystycznego raju i zamieszkał w kraju normalnym, a teraz usiłuje zamazywać różnice między nimi
Przepaść między Urugwajem a Argentyną jest już większa niż przepaść miedzy Polską a Białorusią
@pilaster
Nieprzypadkowo zresztą sam Maczeta zwiał z tego solidarystycznego raju i zamieszkał w kraju normalnym, a teraz usiłuje zamazywać różnice między nimi
Serio? Maczeta po tych latach chwalenia rządu Argentyny za aktywne niszczenie firm zagranicznych (w tym chwalenia za karanie ich bez sądu - jak ukaranie argentyńskiego Shella) i po tych latach chwalenia rządu Argentyny za to, że odmawiał spłaty argentyńskich obligacji tym właścicielom, którzy odrzucili propozycję ich wykupu za 30% wartości.
... zwiał z tego "argentyńskiego raju" i przeniósł się do kraju, który będąc w identycznej co Argentyna sytuacji firmy zagraniczne wspierał, nikogo bez sądu nie karał, a właścicielom obligacji oddał 100% ich wartości?
Moja głowa chyba jest za mała na to wszystko...
@Pilaster
Fajne liczby. I głupie jak zwykle.
Te ładne słupki o wolności gospodarczej to głównie kwestia ograniczeń walutowych i restrykcji importowych w Argentynie, czego nie ma w Urugwaju. Na codzienne prowadzenie biznesu to ma wpływ jedynie o tyle, że ratuje, a raczej ratowało argentyński przemysł przed importem. Będąc neoliberalnym oszołomem oczywiście widzi się to jako problem.
Zaraz po 2001 tysiące Urugwajczyków wyjechało do pracy, w tym do Argentyny, bo tam była praca i jakaś możliwość przeżycia za wypłatę, a w Urugwaju nie bardzo. Teraz sytuacja zaczyna się odwracać, ale dopiero teraz.
@anonim
W Polsce przepisy nadal nie są tak drastyczne jak w Urugwaju, prawie nigdzie nie są. W Polsce nie tylko dawniej, ale nigdy nie były.
Dla wyjaśnienia:
Życie w Urugwaju jest droższe, a dla przeciętnego człowieka sporo cięższe niż w Argentynie. Tam kasa w znacznie większym stopniu zostaje w kraju.
Patrząc z punktu widzenia finansów i ich skutków dla przeciętnego człowieka, po 2001 Argentyna była duużo lepszym miejscem.
Dziś tam wraca "wolność gospodarcza" razem z zadłużeniem i implozją gospodarczą na horyzoncie.
@Maczeta
Serio - zwiałeś z Argentyny?
Na przestrzni tych paru lat przeprowadziłem z Tobą kilka dyskusji, w których mówiłem, że takie działania argentyńskiego rządu jak karanie bez sądu, jak aktywne niszczenie zagranicznych firm, jak odmowa spłaty obligacji wyemitowanych już po upadku dyktatury powołując się na "odious debt", jak zmuszanie obywateli do handlu walutami obcymi na czarnym rynku, jak robienie dodruku waluty i równoczesne twierdznie, że dodruku nie było, a osłabienie spowodował "obcy" kapitał - to prosta droga do implozji gospodarczej kraju
... a Ty niezmiennie twierdziłeś, że rząd robi w powyższych kwestiach słusznie.
I teraz zwiałeś, tam gdzie rząd robił dokładnie na odwrót niż Ty twierdziłeś, że w jego sytuacji robić należy.
Dlatego piszę, że jednak moja głowa chyba jest za mała na to wszystko...
W Urugwaju trawa jest zdecydowanie zieleńsza, choć to było wiele różnych kwestii, z legalnym pobytem na czele.
To jest też kwestia różnic kulturowych, według mnie mocno na korzyść Urugwaju.
Powtórzę jeszcze raz- bankructwo dało Argentynie dużego kopa do przodu, w porównaniu do tego Urugwaj cały czas bujał się na krawędzi. Protekcjonizm ochronił przemysł w trudnej sytuacji i znów na korzyść Argentyny.
Rożnica polega na opinii o kraju oraz, co kiedyś opiszę, polityce co do kierunku rozwoju. To było kompletnie niezależne od bankructwa, podatków, protekcjonizmu i czegokolwiek innego i to były rzeczy, które w Urugwaju zrobiono o dwie klasy lepiej, od czego dziś zaczynają odcinać kupony
@Maczeta
Protekcjonizm ochronił przemysł w trudnej sytuacji i znów na korzyść Argentyny
Poza tym, że dane nie potwierdzają takiej tezy - prodkucja przemysłowa w Urugwaju bez takowej protekcji powróciła tylko minimalnie wolniej do poziomów "przedkryzysowych":
PKB wytw. przez przemysł Argentyny
PKB wytw. przez przemysł Urugwaju
... to nasze dyskusje z ostatnich kilku lat nie były bezpośrednio o protekcjonizmie, tylko o...
- Twojej tezie, że Polska wzorem Argentyny powinna wywołać inflację na złotówce, czego do dziś nie zrobiła (w 2001 1USD=1ARS, w 2016 1USD=14ARS, tymaczasem w 2001 1USD=4PLN, w 2016 nadal 1USD=4PLN)
- Twojej tezie, że rząd Argentyny słusznie robi próbując aktywnie zniszczyć zagraniczne firmy handlujące elektrycznością, bo one biorą zbyt duże marże (na koniec okazało że, zarówno ceny zakupu jak i ceny sprzrzedaży elektryczności przez te firmy są ustalane urzędowo przez rząd, więc same te firmy w ogóle żandego wpływu na swoje marże nie miały, a mimo to rząd oskarżał w mediach - bo jak zwykle nie w sądzie - o to, że biorą za dużo za pośrednictwo)
- Twojej tezie, że rząd Argentyny słusznie robi, że oskarżył w mediach (bo przed sądem już nie) Shella o osłabienie peso i będzie go karał za to bez sądu - gdy od początku było widać, że powodem osłabienia jest dodruk waluty przez rząd
- Twojej tezie, że rząd Argentyny słusznie robi odmawiając spłacenia swoich obligacji i twierdząc, że są one "odious debt" (choć te obligacje emitowane było długo po upadku dyktatury)
... ja stałem w powyższych sprawach na stanowisku, że wszystkie wyżej wymienione to sk...syństwa, które w ostatecznym rozrachunku przyczynią się do zniszczenia Argentyny, a Ty, że to słuszne działania.
A teraz zwiałeś, do kraju, w którym w analogicznej sytuacji takich "słusznych działań" nie podjęto, a też uznano, że byłyby to sk...stwa, których robić nie należy.
A ja mówię, że były to rzeczy o marginalnym znaczeniu lub jego pozbawione.
Oba kraje były w 2001 roku na dnie, oba zyskały na boomie surowcowym. Oba bardzo różnie wydały te pieniądze.
Pozycja startowa się różniła też o tyle, że w Urugwaju cała infrastruktura i wielkie firmy są w państwowych rękach i problem z sypiąca się infrastrukturą jest znacznie mniejszy.
Dziś minęło 15 lat. 2001 to jest historia, dziś odczuwa się efekty późniejszych decyzji. Argentyna, dzięki bankructwu miała znacznie więcej dostępnych środków, które zainwestowano w określony sposób.
Urugwaj miał ich mniej, zainwestował inaczej.
W Urugwaju są dużo gorsze drogi, ale dużo lepszy internet. Nie dotowano konsumpcji energii, a rozwój małych firm w niektórych branżach.
W kategoriach transferów i dotowania, było to praktycznie to samo, różnica polegała na kierunku.
Nie masz o tym zielonego pojęcia, wyciągasz tabelki i uogólnienia, które nic nie tłumacza, poza może zyskownością sektora bankowego.
A ja mówię, że były to rzeczy o marginalnym znaczeniu lub jego pozbawione.
A ja mówię, że to że w jednym kraju rząd to sk...syny które nie honorują swoich obligacji, oskarżają w mediach o wyimaginowane przestępstwa (ale tylko w mediach, bo na myśl o wniesieniu oskarżenia w sądzie ten sam rząd robi se strachu pod siebie), i karają bez sądu, a w innym jest rząd, których takich rzeczy nie robi
ma kluczowe znaczenie i że koniec końców efekt takiego stanu jest taki, że nawet ci, którym ten rząd tchórzy i sk...synów podoba się bardziej "głosują nogami" za tym drugim rządem.
Cóż - widać będzie to kolejna kwestia, w której pozostaniemy przy odmiennych zdaniach.
PS: Tej rzekomej deindustrializacji, o której pisałeś teś ani w Argenynie ani w Urugwaju nie było - jeśli patrzeć na PKB wytworzony w przemyśle.
W Argentynie dużej deindustrializacji nie było. Przecież to cały czas powtarzam i to dzięki zamknięciu gospodarki na import.
Za to w Urugwaju ostatnie lata to jest wzrost ilości samochodów, bardzo poważny i razem z tym równie poważny wzrost rafinacji ropy i ewentualnie montowni CKD, czyli w sumie niczego.
A produkcja przemysłowa powoli spada, co oznacza znikanie pozostałego przemysłu. Niezbyt skomplikowanego, ale zawsze. To pewnie znajdziesz gdzieś głębiej w rubryczkach.
W Argentynie dużej deindustrializacji nie było. Przecież to cały czas powtarzam i to dzięki zamknięciu gospodarki na import.
W Urugwaju też nie było, mimo braku zamknięcia - to sprawia, że teza, że to dzięki zamknięciu staje się mocno dyskusyjna.
Ale mówię o latach '80 i '90, dane nie potwierdzają istnienia deindustrializacji w tych latach: ani w pierwszym ani w drugim kraju (vide: moje dwa linki).
A produkcja przemysłowa powoli spada
Dane też tego nie potwierdzają: PKB wytworzony w przemyśle po 2011 spadał w Argentynie, a w Urugwaju rósł.
W zeszłym roku produkcja przemysłowa Urugwaju ogółem pozostała bez dużych zmian. Jeśli odjąć rafinację ropy to spadła o ok 3-5%. Rafinacja to prosta przeróbka importowanego surowca w paliwo, które zaraz jest spalone i nie ma to większego związku z realną gospodarką.
Jak wyciągasz jedną tabelkę, to oczywiście masz rację i oczywiście gadasz głupoty jak próbujesz to przenosić na życie.
"ratuje [niski poziom IEF -p], a raczej ratowało argentyński przemysł przed importem."
"Życie w Urugwaju jest droższe, a dla przeciętnego człowieka sporo cięższe niż w Argentynie."
"po 2001 Argentyna była duużo lepszym miejscem."
"bankructwo dało Argentynie dużego kopa do przodu"
"Protekcjonizm ochronił przemysł [w Argentynie -p] w trudnej sytuacji"
"Argentyna, dzięki bankructwu miała znacznie więcej dostępnych środków"
"W Argentynie dużej deindustrializacji nie było."
To wszystko jest jak widać bardzo dobre. Ale najlepiej jest z Argentyny wyjechać co Maczeta uczynił i chwalić ją z większej odległości :)
"Fajne liczby. I głupie jak zwykle."
Faktycznie, liczby są głupie bo pokazują coś całkowicie przeciwnego niż usiłuje podać do wierzenia Maczeta, np:
"bankructwo dało Argentynie dużego kopa do przodu, w porównaniu do tego Urugwaj cały czas bujał się na krawędzi."
Tymczasem liczby pokazują,że "argentyński kop do przodu", to 19,2% wzrostu w ciągu 15 lat. natomiast urugwajskie "bujanie się na krawędzi" to 64,5% wzrostu w tym samym czasie :)
Kolejne liczby to poziom korupcji - CPI
Argentyna - 35 pkt 107 miejsce na świecie
Urugwaj - 74 pkt 21 miejsce na świecie
Liczby pokazują że różnica pomiędzy Argentyną a Urugwajem nie polega tylko na pijarze. To różnica cywilizacyjna, większa niż między Polską a Białorusią (przynajmniej do 2015, bo teraz Polska równa w dół)
Zatem liczby są głupie.
@pilaster
A skąd masz te dane, że gospodarka Argentyny wzrosła o 19% przez 15 lat? I jakie 15 lat, skoro mówimy cały czas od okresie od początku 2002 do ostatniego okresu, za który są dostępne dane. To nie jest 15 lat.
A lata 98-2001 to byłą ciężka recesja, więc łatwo dodać i wyjdzie coś kompletnie odwrotnego.
Dane pochodzą z Conference board
https://hcexchange.conference-board.org/data/economydatabase/index.cfm?id=27762
plik do pobrania:
Output, Labor, and Labor Productivity, 1950-2016
PKB per capita w roku 2000 (w cenach stałych wg wartości dolara z 1990)
Argentyna - 8 410 $
Chile - 10 422 $
Urugwaj - 8 341 $ (mniej niż Argentyna!)
PKB per capita w roku 2015 (w tej samej walucie)
Argentyna - 10 022 $
Chile - 16 457 $
Urugwaj - 13 718 $
Ale wiadomo - liczby są głupie.
Liczby są fajne, to ludzi nimi maniupulują, aby odowadniać swoje tezy
A teraz popatrz jeszcze parę razy:
1. Recesja trwała od 97-98 roku, w Ar do 2002 (początku), w Ur rok dłużej.
2. Porównywanie czegokolwiek z wcześniejszymi danymi to zwyczajna manipulacja.
3. Wzrost po recesji był wyraźnie szybszy w Argentynie. Bierzemy pod uwagę lata 2002-2008.
4. Wzrost po recesji 2008-2009 był szybszy w Urugwaju.
To wszystko wynika ze statystyk, również tych przytaczanych przez ciebie.
Przedstawianie danych w oderwaniu od historii i cykli gospodarczych to jest po prostu manipulacja i/lub dezinformacja.
Moja interpretacja:
ad. 3. To było bezpośrednio spowodowane zmniejszeniem obciążenia długiem zagranicznym w Ar i brakiem tego w Ur
ad. 4 Znacznie lepsza polityka gospodarcza i kierunki państwowych inwestycji w latach po 2005 roku przyniosły efekty, różnica w prędkości wzrostu dziś też jest tego konsekwencją.
Oczywiście poziom korupcji ma związek z podejmowanymi decyzjami.
https://www.google.com/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_&ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=gdp_production_constant_2000_us&fdim_y=gdp_production_component:2&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=region&idim=country:ARG&ifdim=region&tstart=487810800000&tend=1402959600000&ind=false#!ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=ny_gnp_pcap_cd&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=region&idim=country:ARG:POL&ifdim=region&hl=pl&dl=pl&ind=false
Straszny tam kryzys w tej Argentynie, jak żyć?
Prześlij komentarz