Jedną z bardzo niewielu rzeczy, z których jest znany Urugwaj, jest liberalne podejście do narkotyków. Przynajmniej tak się wydaje, kiedy słyszy się o przepisach pozwalających każdemu na zakup marihuany.
Nie do końca tak jest.
A co jest?
Są dość ścisłe przepisy.
Nie jest tak, że można sobie kupić w kiosku, albo zrobić komercyjną uprawę na polu. Ustawa o dostępie do marihuany zakreśla trzy tego dostępu.
Jeden to własna uprawa. Ale ograniczona do sześciu krzaków, czyli ilości, którą na pewno wystarczy jednej osobie, czy sporadycznie dla wszystkich znajomych. Ale jest to zdecydowanie za mało na ilości handlowe.
A skąd wiadomo, że takie ograniczenia są przestrzegane? Zasadniczo nie wiadomo, ale każda taka uprawa musi zostać zgłoszona. W sposób ułatwiony do granic możliwości, ale jednak. Należy pójść na pocztę (tak, dokładnie zwykłą, państwową pocztę), pokazać dowód osobisty (a może nawet tylko podać jego numer?), pokazać jakiś dowód związku z adresem, gdzie ma być uprawa (czyli w praktyce rachunek za prąd, telefon, czy kwit podatku od nieruchomości) i załatwione. Jedna wizyta, kilkanaście minut i można rozpoczynać swoją uprawę. Sklepów ogrodniczych wyłącznie dla upraw marihuany też kilka się znajdzie. Ba, stosowne mieszanki gleby dla "autocultivo" są w supermarketach. Kiedyś przyjdzie urzędnik, czy policjant zobaczyć jak ładnie rośnie i czy jednak nie przesadzamy i to koniec kontaktów biurokratycznych z tym związanych.
Druga legalna możliwość to są tzw. "kluby palacza". W największym uproszczeniu, są to stowarzyszenia, które mogą mieć własny lokal oraz uprawę do 99 krzaków, generalnie robioną siłami członków. Członkowie mogą z tego korzystać tak jak jest to uzgodnione, oczywiście też nie wolno sprzedawać na zewnątrz. Podobno (nie sprawdzałem, kiedyś się wybiorę w ramach zbierania doświadczeń) właściwie każdy może przyjść i skorzystać na miejscu.
Trzecia możliwość to zwyczajny zakup. Właśnie dziś ogłoszono, że będzie możliwy za kilka miesięcy. Dlaczego tak długo, skora ustawa obowiązuje od 2013 roku?
Otóż dlatego, że też nie będzie żadnych prywatnych, komercyjnych plantacji. To znaczy prywatne będą. Dwie, założone na zlecenie i w wyniku przetargu rządowego. Produkt do palenia będzie można kupić w aptekach, a następnie może i w innych miejscach.
W nieco utrudniony sposób, bo najpierw trzeba będzie się zarejestrować, a następnie użyć odcisku palca w czytniku w aptece. Oprócz tego limit zakupów wynosi 40 gramów miesięcznie. To oznacza, że żaden turysta legalnie nie kupi marihuany, a żaden Urugwajczyk nie kupi jej handlowych ilości.
Do tego państwo nie ma zamiaru zarabiać na całej tej transakcji. Cena grama marihuany ma wynosić około 1,2 dolara, czyli 5 złotych. Plantacja ma gwarantowaną w przetargu cenę, więc zarobi, apteki też ni działają charytatywnie, ale ta cena jest tak niska, że w żaden sposób nie utrzyma się czarny rynek. Po prostu ryzyko i nieefektywność dystrybucji mafii narkotykowych jest na tyle kosztowne, że nie mają żadnej możliwości sprzedaży za taką cenę.
I to własnie było celem tych przepisów. Od samego początku. Likwidacja obrotu konopiami jako przestępczego biznesu. Uznano, że jedyną sensowną drogą jest pełna legalizacja, dla każdego i dla rekreacji, ale jednocześnie w taki sposób, aby wykluczyć turystykę narkotykową oraz jakikolwiek podstawy dochodowe dla mafii. Co najlepiej było zrobić przez nieopłacalność. Nie głupią nieopłacalność w stylu drakońskich kar, tylko prostą, klasyczną rynkową nieopłacalność.
8 komentarzy:
A jakie zagrożenia widzą w turystyce narkotykowej, skoro tak się jej obawiają?
Opinia o kraju, a wręcz bezpieczeństwo państwa. Dziś to trochę inna sprawa, ale nie są takie odległe czasy Reagana, czy Bushów, gdzie pełna legalizacja mogłaby się skończyć inwazją. A w końcu jeszcze kilka tygodni temu możliwy był następny Bush jako prezydent USA.
A sama opinia też ma olbrzymie znaczenie, jak pisałem wcześniej, wiele spraw ułatwia i pozwala rozwiązać.
A trzecia sprawa- turyści trawkowi zawsze będą napędzać inne rynki, jak kokainę, a za tym gangi. A to właśnie przestępczości chcą się pozbyć.
A jak w Urugwaju jest z przepisami o posiadaniu broni palnej. Urugwaj jest dość wysoko w ilości tejże na głowę obywatela.
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Number_of_guns_per_capita_by_country
Przepisy są powiedzmy standardowe. Certyfikat od policji i można kupować.
Ale to są inne kwestie. Ok. połowy tej broni jest nielegalnie posiadana i to jest tak naprawdę problem przestępczości, bo granice są dziurawe i inne nie będą, zwłaszcza z Brazylią.
To jest kwestia ich długości, braku naturalnych barier oraz zbyt małych możliwości państwa ogółem.
poza tematem
co o tym sadzisz
https://www.youtube.com/watch?v=F6Q1xJiY_QY
na zimno?
Sławek
Maczeta i świetny filmik o socjalistach, których jesteś zwolennikiem.
https://www.youtube.com/watch?v=bz4wLIvJ5C8
I nowe interesujące inf o Piłsudskim.
Sławek
https://pl.usembassy.gov/wp-content/uploads/sites/23/2016/07/remarks_polish.pdf
Obama mówi:
Firmy amerykańskie wdrażają wysoko rozwinięte technologie w rozwój elektrowni
wiatrowych i słonecznych, przysparzających Polsce kolejne zasoby energii odnawialnej.
Coś jest na rzeczy?
@Anonim
Powiedział tyle, że rozwijają technologię, u siebie. Bo to jest prawda. Za prezydentury Obamy wpakowano mnóstwo forsy w rozwój nowoczesnej technologii w prawie każdym zakresie i tego efekty już widać. Tam praktycznie zakończono jakikolwiek rozwój energetykie węglowej i na dziś buduje się przede wszystkim wiatrowe, ale jeszcze mnóstwo forsy poszło w efektywność energetyczną. Z żałośnie przestarzałego przemysłu parę lat temu dziś przynajmniej w niektórych dziedzina prezentują cywilizowany poziom.
To powiedział, zapraszał do skorzystania, jak najbardziej w celu niezależności energetycznej i tyle. I ma rację.
Z drugiej strony co najmniej wice od Trumpa jest w całości w kieszeni przemysłu węglowego i jeśli wygra, to firmom amerykańskim bardzo się przydadzą rynki, aby gdzieś przezimować, na to pewnie namawia wszedzie.
Prześlij komentarz