Skoro nasz szanowny faszystowski dykat premier posuwa się do działań typu nacjonalizacja i publiczne okazywanie pogardy dla własności i poszanowania prawa, używając aparatu państwowego wedle swojego widzimisię, ja wracam do opisu drugiego obywatelstwa. Po ostatnich wiadomościach zalecam ten pomysł jeszcze bardziej.
Dziś kolej na jeden z najciekawszych krajów świata – Paragway. Przyznam, że fascynuje mnie od pewnego czasu i zapewne dość prosty egzamin wymagany do uzyskania obywatelstwa zdałbym bez trudu, ale zaczynając od początku. Jest to państwo bez dostępu do morza i jako takie, było tez do całkiem niedawna prawie odcięte od światowej gospodarki. Po tragicznie przegranej wojnie z Argentyną, Brazylią i Urugwajem w drugiej połowie XIX w. kraj ten był tragicznie wyludniony, a przez brak dostępu do rynków, przez cały czas biedny. Drastyczną zmianą były dopiero rządy prezydenta Afredo Stroessnera. Prezydent jest to określenie formalne i nieco umowne, bo objął rządy w 1954, po przeprowadzeniu zamachu stanu i utracił ją w 1989 po kolejnym zamachu stanu – ale nie czepiajmy się szczegółów. Ważne, że w tym czasie powstała podstawa gospodarki – zapora wodna na Rio Paraguay, zresztą na nieprawdopodobnie dla Paragwaju korzystnych warunkach (budowę sfinansowali w całości brazylijczycy, a udziały są po połowie- jedynie przez początkowy czas Paragwaj sprzedawał prąd poniżej rynkowych cen) – i pokażcie to naszym negocjatorom od gazu... Przy okazji budowy powstało miasto Puerto Presidente Stroessner (obecnie Ciudad del Este)- największe targowisko świata. Niskie cła importowe do Paragwaju i protekcjonistyczna polityka Brazylii oraz Argentyny stworzyły raj dla handlarzy i przemytników (i pewnie celników też). Co też całkiem ciekawe w Paragwaju nie ma przepisów dotyczących broni. Po prostu ich nie ma. Broń i amunicja sprzedawana jest tak samo jak każdy inny towar. Nawet w Boliwii aby kupić broń trzeba mieć ukończone 18 lat. Poza tym Paragwaj jest, jak fama głosi, skorumpowany do cna- więc niestety trudno mówić o bezpieczeństwie własności i inwestycji, ale jeśli ktoś zrozumie system – to może w nim doskonale prosperować. Możliwości biznesowe są tam prawie nieograniczone.
Co prawda obecnie ten kraj się niepokojąco „cywilizuje”, ale wciąż jest oazą wolności. Podatek dochodowy i system rejestracji samochodów dotarły tam dopiero w obecnym wieku. I jeszcze nie do końca się przyjęły - jak się okazało zarówno obecny prezydent (ekskomunikowany biskup) jak też jego żona jeździli samochodami kradzionymi w Brazylii. Cóż - kupując tam używany samochód należy ustalić czy był kradziony w Brazylii, czy w Argentynie i nie jeździć nim do tego kraju...
Przy okazji samochodu - taki wynalazek jak obowiązkowe przeglądy techniczne funkcjonuje tylko w stolicy – Asuncion, a o ubezpieczeniach nikt nie słyszał.
Po tym skrótowym opisie (naprawdę mógłbym jeszcze długo, ale ile można o takiej egzotyce) przejść wypada do paszportu. Otóż uzyskanie prawa pobytu to żaden problem, a już dwuletnia rezydencja uprawnia do ubiegania się o obywatelstwo. Co więcej, nikogo nie interesuje ile naprawdę przebywało się na terenie kraju. Jak wspomniałem na początku oficjalnie wymagany jest test (po hiszpańsku) z historii, geografii i kultury Paragwaju – ale to też nie problem.
Zapewne pod naciskiem sąsiadów funkcjonuje też inny socjalistyczny wynalazek – prawo jazdy – ale tu z pierwszej ręki wiem, że egzamin składa się z jednego pytania: „czy naprawdę chcesz mieć prawo jazdy?”. Poprawna odpowiedź gwarantuje uzyskanie dowolnej kategorii. Oczywiście też w ramach udawania „cywilizowanego” kraju formalnie jest też przymus edukacji. Wydaje się, że wszyscy mają go gdzieś.
A co do perspektyw na przyszłość – cóż, kraj ten co prawda importuje paliwa płynne, ale eksportuje olbrzymie ilości energii elektrycznej (z zapór) i produkuje rosnącą z roku na rok ilość soi. Jeśli obecny kryzys to już jest peak oil, to ciężko o lepsze fundamenty.
9 komentarzy:
A czy interesują się, czy kiedykolwiek ten kraj się odwiedziło. Czy trzeba jednak się wybrać?
Teraz już trzeba... W optymistycznej wersji dwa razy
Maczeta piszesz bardzo enigmatycznie.
Zapytam wprost: jakie koszty uzyskania paszportu paragwajskiego?
Gdzieś czytałem, że 5000 USD, ale nikt nie potwierdza tej sumy, a Maczeta jakoś zamilkł.
Maczeta żyje, ale te 5000 dol to niestety bajka...
Jesli 5000 dol bajka to ile naprawde?
Bardzo ciekawe. Dopiero niedawno trafiłem na ten blog. A na przykład Kolumbia, Peru, Ekwador?
Przepraszam, czy osoba piszaca ten tekst byla w ogóle w Paragwaju?
Prześlij komentarz