Drugi paszport – Panama, czyli druga Szwajcaria



Pod wieloma względami kraj jak marzenie. Miłośnicy światowych metropolii odnajdą siebie w Panama City, fani wolnego od urzędasów wiejskiego życia w głębi kraju, tropikalne plaże są na wybrzeżu karaibskim i pacyficznym a Wojciech Cejrowski w dzikiej dżungli przesmyku Darien. Jedynie zapaleni narciarze będą mieli problem. Ale prawdziwym atutem jest tajemnica bankowa. Panama dziś jest tym, czym była kiedyś Szwajcaria (a w powszechnej świadomości nadal jest, choć nie jest to już prawdą) . Stabilny (o ile w ogóle może dziś być), silny kapitałowo i konserwatywnie zarządzany sektor bankowy. Solidne kary za naruszenie tajemnicy przez urzędników bankowych (do 10 lat więzienia), formalne wymogi kapitałowe do założenia banku są dużo wyższe niż w UE. Co prawda prawdziwa tajemnica bankowa jest XX- wiecznym wspomnieniem, ale jest nieźle. Niestety, pod brutalnym naciskiem OECD, władze Panamy zostały zmuszone do zawarcia umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. Niewinnie nazywająca się umowa w rzeczywistości oznacza też wymianę informacji podatkowych, a właściwie wyłącznie, ponieważ dochody rezydenta Panamy spoza kraju nie są tam w ogóle opodatkowane. Jak dotychczas podpisano tylko dwie takie umowy, ale OECD wymaga ich kilkunastu – i tyle będzie, w tym z co najmniej z kilkoma państwami UE (ale nie z Polską). Jakiś czas temu próbowali zrobić to w piękny sposób, negocjując to z zestawem wyspiarskich państewek, w większości także znajdujących się na „liście krajów stosujących szkodliwą konkurencję podatkową”, ale najwyraźniej nie przeszło. Chyba nawet lubię takich polityków.
Co jest całkiem istotne – rząd ma dwa solidne źródła dochodów: Kanał Panamski i rejestr okrętowy, więc nie musi uciekać się do łupienia mieszkańców w europejskim stylu, choć niestety istnieją jakieś ubezpieczenia społeczne i VAT (1 lipca podniesiony z 5 do 7%). Za to przynajmniej infrastruktura jest ponoć na najwyższym światowym poziomie, a przestępczość znikoma.
Istnienie Kanału ma jeszcze jedną konsekwencję: nie może tam powstać antyamerykański rząd, tj. może, ale za długo nie przetrwa – a jego członkowie będą mieli szczęście jeśli skończą lepiej niż Manuel Noriega. A że prezydentem USA rzadko zostaje komunista (niestety obecny jest wyjątkiem), to szansa na radykalnych lewaków w Panamie też jest dość mała.
Wydaje się naprawdę przyjemnym krajem do życia, co może potwierdzić całkiem spory tłumek amerykańskich emerytów. Za to możliwości uzyskania paszportu też są niezłe, choć i tu stopniowo ograniczane. Generalnie zainwestowanie kwoty od 50 tys. $ (w leśnictwo) do 210 tys. (pozostawione na lokacie bankowej) pozwala na uzyskanie wizy imigracyjnej i obywatelstwa po 5 latach – nic wybitnego, ale OK. Są jednak dwie wielce interesujące rzeczy:
Pierwsza to – pod warunkiem założenia lokaty w jednym z dwóch państwowych banków, która będzie przynosić co najmniej 2000 $ miesięcznie odsetek, otrzymuje się paszport ważny 5 lat. Kropka. Bez obywatelstwa, bez pozwolenia na pobyt, po prostu ma się ważny paszport. To się nazywa promocja!
Druga – jeden z programów inwestycyjnych ma tak dziwnie określone warunki, że odniosłem wrażenie, iż faktycznie brzmi „jeśli chcesz zwiać z USA lub Europy to zapraszamy, bo też mamy ich dość”. Niestety, jedynym źródłem tej rewelacji jest na dziś mój nos, informacja oficjalnie niemożliwa do potwierdzenia, a jeżeli zostanie upubliczniona – zapewne natychmiast ta możliwość zniknie, jak to zwykle z tymi programami bywa.
Istnieje też wiza emerytalna, dość łatwa do uzyskania (i tak naprawdę nie trzeba być emerytem), ale bez możliwości uzyskania obywatelstwa. W sumie dałoby się złożyć taki "program emerytalny" z dwóch mieszkań w Polsce puszczonych w najem (albo jednego naprawdę dobrego), co pozwoli na przyzwoite życie tam.
W sumie - nieźle. Jeśli komuś pasują te warunki brzegowe (około 6 lat do uzyskania obywatelstwa i pewna kwota do zainwestowania – bez szczególnej nadziei wielkiego zysku, ale raczej bezpiecznie) to naprawdę warto rozważyć. W bonusie kraj, którym da się fajnie żyć.

Utnę łeb maczetą!

Artykuł opublikowany pierwotnie na stronie http://www.mariusz.waszak.pl/felietony/209.html , publikacja za zgodą Autora. Rzecz o nietypowym pomyśle na emigrację - Uganda.

Mój zacny kolega – Wojtek Cejrowski w dość teatralny sposób chce się zrzec (a może już to zrobił?) obywatelstwa polskiego, a raczej europejskiego i zamierza osiąść w jednym z państw południowoamerykańskich. Zaczynam dochodzić do wniosku, że Wojtek uczynił słusznie i zastanawiam czy nie pójść w jego ślady. Polska podobnie jak cała Europa stała się miejscem, w którym człowiek ceniący wolność i swobodę nie ma już, czego szukać. I, co gorsza, nie tylko, że nie widać nadziei na poprawę tego stanu rzeczy, a na pewno będzie znacznie gorzej. Ostatnio wzruszył mnie pomysł na całkowity zakaz sprzedaży tytoniu, który ma zacząć obowiązywać w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich od roku 2025. Potem (a może wcześniej) podobny los spotka alkohol, a może i sól, cukier itp. Wszystko wskazuje na to, że przyjdzie nam żyć w rzeczywistości, z jaką zetknął się, przeniesiony w czasie, bohater filmu „Człowiek demolka”, czyli w państwie, w którym wszystko, co szkodliwe jest zakazane, a o tym, co jest „szkodliwe” decydują „autorytety” rodem z Komisji Ewrosowieckiej. Niedawno pojawił się (w Szkocji) pomysł na zredukowanie nieprzytomnej prędkości 50 km/h, z którą wolno poruszać się pojazdom na terenie zabudowanym do znacznie bardziej „postępowych” 30 km/h. Rewelacja! A jaki wpływ z mandatów do urzędniczych kieszeni!

Kolega Cejrowski może jednak spać spokojnie – nie zamierzam mu się naprzykrzać w Ameryce Południowej. Myślę o czymś innym. Swojego czasu odwiedziłem Athena Club w Kampali – stolicy Ugandy. Spotkałem tam przeuroczą, blisko stuletnią, Szkotkę. Początkowo byłem przekonany, że to turystka podróżująca sobie po Afryce. Okazało się, że wcale nie! Ona tam mieszkała stale. Jej nieżyjący już mąż był brytyjskim dyplomatą, dzięki czemu większość życia przemieszkała w najbardziej nawet osobliwych miejscach na świecie. Na starość postanowiła osiąść właśnie w Ugandzie – twierdziła, że ten kraj Dobry Pan Bóg stworzył dla siebie, żeby i on miał miejsce, w którym osiądzie na starość. Dziś, kiedy patrzę na zdjęcia wówczas zrobione dochodzę do wniosku, że ta miła pani miała rację. Uganda leży na samym równiku, a więc krótkie zimowe dnie, których tak nie lubię tam nie mają miejsca – słońce wstaje o godzinie szóstej rano, a zachodzi o osiemnastej. Codziennie – przez 365 w roku. Równikowe upały? Nieprawda! Uganda leży 1 300 metrów nad poziomem morza i średnie temperatury oscylują w granicach 22 – 28 stopni Celsjusza, a więc najbardziej komfortowych. Dodatkowo klimat stabilizuje obecność Wielkiego Jeziora Wiktorii – jednego z największych akwenów słodkowodnych na świecie. Nie ma zimy, ale jest pora deszczowa – wyjątkowo łagodna – deszcze padają głównie w nocy. Choroby tropikalne? Mój śp. Ojciec przemieszkał tam z matką i siostrą kilka ładnych lat i to w latach czterdziestych ubiegłego stulecia i jakoś na nic nie zachorowali. Ludność tubylcza? Mieszanina plemion Bantu, głównie Baganda – bardzo łagodni, spokojni, tęsknie wspominają czasy koloni, a nielicznych białych traktują z wielką estymą. Byli wtedy Brytyjską Afryką Wschodnią. Język urzędowy – angielski i Luganda. Są rzeczy, których Ugandzie nie ma np. fotoradarów, ZUS,u, VAT'u, przymusu jazdy w pasach, wszechobecnych kamer, gazety wyborczej, TVN'u, zakazów palenia, blokad na koła, alkomatów, koncesji, dowodów osobistych, stref parkowania, a jazda na podwójnym gazie nie robi na nikim wrażenia. Ma ktoś ochotę na „trawkę'? Proszę uprzejmie! Nie ma żywności modyfikowanej genetycznie, konserwantów, spulchniaczy, „polepszaczy” smaku, a dojrzałe w równikowym słońcu owoce smakują w sposób niedający się nawet porównać z marketowym świństwem zaś herbaty zaparzonej dosłownie na progu plantacji nigdzie w Europie się nie skosztuje i to za żadne pieniądze. Koszty utrzymania? Śmieszne. A na weekendy można sobie skoczyć np. do któregoś z kurortów w okolicach Mombasy – śródziemnomorskie wczasowiska to przy tym grajdoły na bagnistym stawem.

Czy w Ugandzie nie zabraknie wielkomiejskich, cywilizacyjnych rozrywek? Ależ skąd! Kampala to nowoczesna metropolia nieustępująca miastom polskim. A jak będzie mało to można sobie skoczyć do Nairobi (40 min. samolotem) a to już prawdziwy Paryż Afryki. Zresztą wolałbym raczej mieszkać w Entebbe lub Jinia, a jak będzie mnie stać to kupię sobie półwysep na Wielkim Jeziorze Victorii – mam już nawet stosowny upatrzony. Niewielki około 300 hektarów.

A wieczorami będę robił sobie seanse rozkoszy: podgryzając koźlę pieczone w ananasach i popijając zmrożoną Warangi (miejscową gorzałkę) włączę telewizor albo Internet i będę rozkoszował się paskudną pogodą w Polsce i kolejnymi głupkowatymi posunięciami polskich i ewrokołchoźnianych rządów grabieżców. Posunięciami łupiącymi kieszenie, ograniczającymi wolność i rozszerzającymi totalną inwigilację. A jak któryś z tych łupieżców przyjedzie do Ugandy to osobiście mu łeb utnę – tępą maczetą! A ścierwo zakopię, bo obawiam się, że hieny i krokodyle pochorowałby się po takim poczęstunku. A co one winne, bidule?

Mariusz Waszak

Za to ja sprawdziłem - przynajmniej pobieżnie regulacje i praktykę pozwolenia na pobyt i obywatelstwa tegoż egzotycznego kraju. Jako czysto drugi paszport - nie warto sobie zawracać głowy. Raczej chcą zrzeczenia się dotychczasowego obywatelstwa, naturalizacja po 10 lub 20 latach, itd. Za to z prawem pobytu wydaje się, że nie ma żadnych problemów - więc emigracja emerytalna? Może nawet niezły pomysł na luksusowe życie za polską emeryturę.

Maczeta Ockama

Aktualnie o dopalaczach

Europeizujemy się. Sklepy z dopalaczami były od dawna solą w oku władziuchny - podejrzewam, że mocno psuły interes niezarejestrowanym handlarzom oryginalnych substancji, a nie "kolekcjonerskich" zamienników. Sporo to psuło statystyki Policji - bo mniej płotek do łapania i mniej informatorów, a przy okazji podejrzewam, że też nieco utrudniało finansowanie kampanii wyborczych. Ale niestrudzeni niebiescy znaleźli rozwiązanie w europejskim stylu: ochrona przyrody. Ścigać kogoś z przepisów nie mających żadnego związku z rzeczywistą działalnością to jest ten piękny stalinowski sznyt. Kolejny drobiazg wolności (choć akurat mnie nie interesujący osobiście zupełnie) jest likwidowany.

Party just begins

Ciekawe wiadomości przyniósł dzień. Właśnie otwiera się sezon demonstracji. I druga - podwyżki cen chleba nieuniknione. Razem - co i tak widać - rozpoczyna się na ostro przykręcanie śruby. Dzisiejsza demonstracja, pokojowego i kulturalnego KoLibra to może być symboliczny początek końca. Planowana na 22.09 demonstracja pracowników budżetówki jest o tyle ciekawa, że zaproszono na nią górników, a ci jak wiadomo - nie żartują. Co prawda tylko orkiestrę, ale myślę, że rząd zrozumie aluzję. Później mają demonstrować już sami górnicy...
Więc nie będzie zamrożenia płac w budżetówce i będą dotacje dla Kompanii Węglowej. Będą kolejne podwyżki podatków, które do niczego nie doprowadzą - albo doprowadzą większość mieszkańców do życia na granicy przeżycia.
Zgadując, że większość posiadaczy nowych mieszkań i kredytów we frankach utrzymuje się z dwóch pensji w budżetówce (bo tak najłatwiej o kredyt) i funkcjonuje bez oszczędności, żyjąc na styk - będzie zabawnie. Na szczęście nie jestem i nie chciałbym być w ich skórze. Jeśli podwyżek płac nie będzie, inflacja i nawet ta drobna podwyżka VAT ich wykończy. Najpierw finanse, potem małżeństwo i zdrowie. Jeśli podwyżki będą - rząd będzie musiał najpierw skroić kogoś innego. Na nich i tak przyjdzie czas później. Stawiam na emerytury - i to nie przyszłe, wydłużanie wieku, itd. Obecne. Może tak jak funkcjonariusze SB znajdzie się inny wdzięczny cel - milicjanci z komuny? A może będzie całkowicie legalnie. Już teraz jest ustawa o finansach publicznych nakazująca zawieszenie waloryzacji emerytur po przekroczeniu 55% relacji zadłużenia do PKB. Dołożyć do tego inflację i jest OK. Oznacza to po prostu drukowanie pustego pieniądza na potęgę. W oficjalnym języku NBP wykaże wysokie zyski. Tyle że - przewiduję oficjalne zadłużenie państwa na koniec roku budżetowego na poziomie 54,8%, albo coś takiego. Co prawda wymaga to nieco twórczego podejścia do rachunków - jeśli pod koniec zeszłego wynosiło 49,7 (czy coś takiego) a deficyt jest w okolicach 7% PKB - ale, w statystykach nie takie rzeczy bywały.
Jest też szlachetna idea przerzucania zobowiązań publicznych na gminy - oczywiście bez odpowiedniego finansowania, ale w wypadku wielkich miast ten numer jest na wyczerpaniu. Prawie wszystkie są zadłużone w okolicach maksymalnego dopuszczalnego (60% rocznych przychodów) i już są na etapie chowania trupów w szafach (typu niby prywatna spółka miejskich spółek, która oświetla ulice i zadłuża się pod przyszłe płatności z miasta). Co też pokazuje, że nie da się obliczyć prawdziwego zadłużenia, ani miast, ani państwa.
Ktoś ma pomysł kogo mogą jeszcze wyrolować nie narażając się zbytnio? Oczywiście w to, że jakieś agencje zostaną zlikwidowane, a urzędnicy zwolnieni to nie wierzę. Można się przed nimi jedynie schować lub bronić - ale to drugie są w stanie, na dziś, zrobić tylko ZZ górników - do których mi jak najdalej.
Ale jeśli ktoś jeszcze zdąży to mimo wszystko zapraszam na manifestację o 18.00 przed Pałacem Prezydenckim (KoLiber przeciwko podwyżce VAT)

Ale na poprawienie nastroju dowcip z okolic poprzedniego bankructwa lokalnego rządu:
Towarzysz Gierek w trakcie gospodarskiego objazdu kraju wizytuje przedszkole:
- ile wynosi dzienna stawka żywieniowa? - pyta
- 80 zł
- za dużo - proszę obniżyć do 40
Następnie wizytuje więzienie:
- ile wynosi dzienna stawka żywieniowa?
- 40 zł
- za mało - proszę podwyższyć do 80
Premier obok nie wytrzymał i potem się go pyta: Słuchaj Edek, jaka w tym logika, że zabierasz dzieciom, a dajesz więźniom?
i usłyszał odpowiedź:
A ty myślisz, że jak nas stąd zdejmą to do przedszkola poślą?

Drzewo

Drzewa są piękne. Niestety do czasu. Drzewo rosnące na własnej działce w jedynym miejscu na sensowny dojazd do garażu jest w Polsce dopustem Bożym i utrapieniem. Ziemia może być prywatna, drzewa są faktycznie państwowe – czyli urzędników.
Pewną odpowiedzią na to jest książka Wojciecha Majdy o nieco prowokacyjnym tytule „Zlikwiduj drzewo, czyli jak pozbyć się drzewa, którego urzędnicy nie pozwalają Ci wyciąć.” Oczywiście w niniejszym blogu w żaden sposób nie promuję łamania prawa, więc po przeczytaniu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, iż jest to całkiem dobry poradnik opieki nad drzewami z mocnym zaakcentowaniem i wskazaniem rzeczy, których absolutnie nie należy robić, gdyż niechybnie spowodują śmierć drzewa.
Jak mi się wydaje, podane wskazówki dotyczą nie tylko Polski, ale generalnie klimatu umiarkowanego, więc mogą mieć zastosowanie również w innych krajach z szalonymi przepisami dotyczącymi ochrony drzew. O ile się orientuję, dotyczy to m. in. Australii (a przynajmniej niektórych jej części).
Jak na e-booka pozycja jest dość kosztowna, ale jeśli ktoś ma problem z drzewem to opisane rozwiązania i sposób podejścia z pewnością zaoszczędzi sporo czasu, nerwów i pieniędzy też.
A oto link do zakupu. Nie ukrywam, że w razie skorzystania ja też otrzymam drobną prowizję - więc, jeśli ktoś ma zamiar to nabyć - byłbym wdzięczny za zrobienie tego z przekierowania z mojej strony. Różnicy w cenie w żadnym wypadku nie ma.

Gazrurka

Wszyscy o tym (czyli bałtyckiej rurze gazowej) piszą, więc ja też. Tylko postaram się trochę inaczej. Otóż gaz ziemny przeciętnemu człowiekowi i zapewne większości czytelników kojarzy się z gotowaniem i ogrzewaniem. Skojarzenie słuszne, ale niekompletne. Otóż gaz ziemny jest głównym surowcem do produkcji nawozów azotowych i, co istotniejsze, amunicji. Prawie wszystkie materiały wybuchowe są to po prostu odpowiednie związki azotu (zresztą nawozy azotowe też mogą wybuchać). Sam azot jest powszechnym i mało reaktywnym gazem, a jego związki naturalnie występują w nielicznych miejscach na świecie (przede wszystkim chilijskie guano). Obecnie przeważającą większość się syntetyzuje używając właśnie gazu ziemnego

I tu pewna dygresja historyczna – proces syntezy amoniaku z azotu opracował i dopracował niejaki Herr Haber przy udziale i finansowaniu Herr Boscha (tego od znanego do dziś koncernu). Ciekawe jest, o czym już pisałem, że pierwsza duża wytwórnia amoniaku została uruchomiona w Niemczech w 1913 roku. Ta jedna fabryka właściwie zmieniła układ sił na świecie. Do tego czasu każde europejskie państwo w trakcie wojny z Wielką Brytanią mogło być bez trudu pozbawione możliwości produkcji amunicji – przez blokadę morską i odcięcie dostępu do związków azotowych. Jak wiadomo wkrótce wybuchła I wś, którą Niemcy i tak przegrali – ale nawet bardziej przegrała ją Rosja – która problemy z amunicją miała poważne przez całą wojnę. Jedynym realnym źródłem zaopatrzenia był import – tylko był kolejny problem – transport. Porty północne i dalekowschodnie miały zbyt małą przepustowość – jedynie bałtyckie i czarnomorskie mogły zapewnić możliwość wystarczających dostaw i przepustowości linii kolejowych. Konwoje na Bałtyk nie wchodziły w grę, pozostawała jedynie możliwość opanowania Bosforu i odblokowania wejścia na Morze Czarne. Tak to sobie wymyślił niejaki Winston Churchil, ówczesny Pierwszy Lord Admiralicji, zaplanował operację i fatalnie ją spaprał. I tak upadło Cesarstwo Rosyjskie.

To już koniec dygresji – może tylko wypada zaznaczyć, że pierwotnie używano do tej syntezy węgla, ale następnie odkryto, iż gaz ziemny jest znacznie lepszym źródłem energii i wodoru -obecnie jest praktycznie jedynym używanym paliwem i chyba wszystkie zakłady azotowe zbudowane w ciągu ostatnich 40 lat mogą używać wyłącznie gazu ziemnego.

Patrząc w ten sposób – bałtycka rura (choć pozornie pozbawiona ekonomicznego sensu) staje się bardzo jasnym i przemyślanym przedsięwzięciem. Po prostu pamiętajmy, że szantaż gazowy oznacza w podtekście szantaż militarny.

Sytuacja, w której po zakończeniu tej inwestycji, w ramach sojuszu niemiecko- rosyjskiego, możliwa będzie produkcja amunicji w Niemczech i niemożliwa w Europie Środkowej jest nieco niepokojąca. Oczywiście można patrzeć też w drugi sposób – pozbawienie całej tej grupy państewek buforowych potężnej możliwości nacisku na Niemcy.

Oczywiście, przy tym rozwoju sytuacji, gazoport to całkowicie nieistotna sprawa. W sytuacji poważniejszego problemu z Niemcami, żaden statek nie wpłynie do Świnoujścia. Istotną sprawą za to jest gaz łupkowy. Znając niestety poziom zorganizowania któreś – tam RP, złoża te staną się raczej kością o którą będzie się toczyć awantura, niż jakimkolwiek realnym atutem.

Niestety to otwiera jeszcze mniej ciekawą perspektywę – osłabienie sojuszu niemiecko- rosyjskiego, albo nawet tylko problem z wydobyciem w Rosji spowoduje natychmiast pretensje do polskich złóż. Oczywiście gaz można zwyczajnie sprzedać – tylko co jeśli tego na sprzedaż nie będzie tyle ile potrzeba?

Odpowiedź mi się bardzo nie podoba.

Domek na działce ogrodowej - całkiem praktycznie

Jakiś czas temu opisywałem pewne prawne aspekty budowy zwykłego domu mieszkalnego na działce ogrodowej. Otóż okazało się, że moi znajomi zbudowali coś takiego i nawet miałem przyjemność być ich gościem przez kilka dni. Wrażenia, jak dla mnie, były nawet ciekawsze niż teoria. Położony akurat w nie najciekawszej części wielkiego miasta, ale jednak dom w mieście. Ogrodzony i zamknięty teren - co w istocie nieco zwiększa bezpieczeństwo. Ale najciekawsza dla mnie był pewien zapach anarchii unoszący się w powietrzu. Teren w istocie prawie poza jurysdykcją Państwa. Na wewnętrznych alejkach nie obowiązują przepisy dotyczące publicznych dróg czy trawników. Nikt nie ma prawa zabronić picia piwa na ulicy (choć to akurat po co, jak każdy ma swój ogród). Wolność jest czuć znacznie bardziej niż gdziekolwiek indziej w mieście. Oczywiście, jeśli ktoś ma wielką wiejską posiadłość, to nie robi to wrażenia. Ale na mieszczuchu przyzwyczajonym do "zabrania się"....
Inna sprawa, że zdarzają się kradzieże, którymi policja oczywiście się nie interesuje - i tu trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Posmak anarchii. Ale to działa.

Drugi paszport - Ameryka Łacińska

Pod tą nazwą kryje się półtorej kontynentu i całkiem sporo różnych państw. Mają one jednak na tyle dużo cech wspólnych (i interesujących z naszego punktu widzenia), że warto część z nich jakby wyciągnąć przed nawias. Zaznaczam, że opisując ogólne cechy zawsze da się znaleźć pojedyncze państwa, które funkcjonują inaczej.

Po pierwsze – generalnie pojedynczy człowiek władzy nie interesuje. Opieka społeczna, zasiłki dla bezrobotnych, państwowe ubezpieczenia medyczne, itp., jeśli istnieją to zazwyczaj są bliskie kompletnej fikcji. To ma bardzo przyjemną z naszego punktu widzenia konsekwencję – w okresie rezydencji prowadzącej do obywatelstwa (czyli po przyznaniu prawa pobytu) zazwyczaj nikt się nei zainteresuje, czy ktoś w danym miejscu i kraju faktycznie przebywa.

Po drugie – w sporej części tych krajów od czasu do czasu są przeprowadzane programy proimigracyjne – zazwyczaj nastawione na zamożnych gringos. Np. w Kostaryce do niedawna funkcjonował program rezydencji i obywatelstwa, gdzie jedynym warunkiem było przedstawienie dokumentu zawierającego zobowiązanie do comiesięcznej płatności kwoty 500$. Niestety praktycznie już to nie działa (nie wiem jak formalnie).

Po trzecie – we właściwie wszystkie państwa Am. Łac. oferują większe możliwości ruchu bezwizowego niż Polska – co więcej w ramach Mercosur można podróżować na podstawie dowodu osobistego.

Po czwarte – niektóre z tych krajów są tak skorumpowane, że da się pod stołem załatwić wszystko. A oficjalnie często nic.

Po piąte – wszystkie te kraje mają swoje problemy z zadłużeniem, konflikty graniczne, itp. - ale one historyczne rzecz biorąc są znakomicie oderwane od konfliktów światowych. W czasie awantur w Europie tam nie ma powodów do wojny. A to jest spora zaleta.

Po szóste – automatycznie zmienia się nazwisko. We wszystkich krajach latynoskich nazwisko jest podwójne tj. ojca i matki, a zazwyczaj w dokumentach wybiera się jedno z nich.

Jako ciekawy przykład można podać, niestety też już zakończony, program nabywania obywatelstwa w Ekwadorze zawierał bardzo ciekawą możliwość – nabycia obywatelstwa za zasługi dla kraju lub społeczności lokalnej. Jak mi się wydaje, w ten sposób obywatelem Ekwadoru został Wojciech Cejrowski. Przy okazji - było też możliwe nabycie obywatelstwa po 2-letniej rezydencji (której i tak pewnie nikt nie kontrolował).

Panic of 33 A.D.- Jezus Chrystus kozłem ofiarnym bankierów?

Dalej w temacie paniki A.D. 33

Panika ta nastąpiła nie tylko w Rzymie, ale też w całym Imperium. Oczywiście w ówczesnej stolicy finansowej skala była największa, podobnie pewnie też w Aleksandrii. Za to siła uderzenia zapewne była największa w regionalnych ośrodkach finansowych- takich jak Jerozolima.

I tu stawiam tezy - pierwszą zapewne da się potwierdzić lub obalić na podstawie źródeł - ale mi się to jak na razie nie udało, druga zapewne nigdy nie znajdzie ostatecznych dowodów:

  1. Panika i run na banki w Jerozolimie nastąpiły we wtorek Wielkiego Tygodnia.

  2. Jezus Chrystus został wskazany przez rabinów jako sprawca paniki.

Dowodów bezpośrednich jak wspomniałem nie mam, ale oto poszlaki:

Sentyment ludu zmienił się drastycznie pomiędzy Niedzielą Palmową, a Wielkim Czwartkiem. W Czwartek Jezus wraz z uczniami już się ukrywał. Można ten okres jeszcze zawęzić- co najmniej jeden dzień (czyli co najmniej Poniedziałek) spokojnie, choć kontrowersyjnie, nauczał w świątyni i żadne prowokacje nie działały. Przypominam, że Chrystus nauczał także o pieniądzach i bankach- więc relatywnie łatwo było oskarżyć go o wywołanie paniki – też za samo rozwalenie interesów w świątyni chociażby.

Jest też inna interesująca poszlaka. Otóż Judasz otrzymał 30 srebrników. Była to generalnie śmieszna kwota. I co więcej umówił się na nie 2 dni przed Paschą – czyli we Wtorek.

Dygresja: kłania się tu tragiczne tłumaczenie Biblii na język polski. Generalnie prawie wszędzie, gdzie w Nowym Testamencie wspomina się o pieniądzach, dotyczy to tylko jednego ich rodzaju rzymskiego srebrnego denariusa. Więc możemy porównać - jeden denarius to była dniówka niewykwalifikowanego robotnika (z przypowieści o właścicielu winnicy). Zresztą rzymski legionista dostawał tyle samo w owych czasach.

Więc Judasz otrzymał równowartość miesięcznej pensji niewykwalifikowanego robotnika – powiedzmy na dzisiejsze czasy w Polsce jakieś 1500 zł

Co więcej – po powieszeniu się Judasza, rabini wzięli pieniądze i kupili za nie Pole Garncarza. Nie wydaje się wam, że miesięczna pensja niewykwalifikowanego robotnika to śmiesznie niska cena za działkę pod miastem? Jedyne uzasadnienie takich cen (i zdrady, i kupna działki) – to fakt, że nikt nie ma żadnych pieniędzy – były trzymane w bankach, a te zostały właśnie zamknięte i każdy stara się sprzedać co może.

Oczywiście- jeśli ktokolwiek jest w stanie zweryfikować postawione tezy- gorąco zapraszam. Do dyskusji także.

Samochód dla 16- latka

Niestety - to nie jest pełna dziura w przepisach - czyli to co lubię i polecam- zniknięcie z państwowego radaru w całości- ale zawsze kawałek furtki do wolności.
Otóż istnieje coś takiego jak prawo jazdy kategorii B1. Mało kto o tym słyszał - bo generalnie jest bez sensu. Ale - można je uzyskać od 16 roku życia. Swoją drogą, to pokazuje postępy obecnej tyranii - jeszcze nie tak dawno to nie był żaden problem.
Ograniczenie jest właściwie tylko jedno - masa własna pojazdu do 550 kg. Jest to pewien problem, bo maluch waży 570. Ale są rozwiązania.
Otóż Francuzi - gdzie chyba cały jeszcze istniejący przemysł żyje albo z socjalu, albo z omijania go produkują całkiem sporo różnych pojazdów mieszczących się w limicie. I to bez żadnych głupich kompromisów - po prostu plastik zamiast blachy i daje to przy okazji lepszy stosunek mocy do masy. Gdybym był ojcem 16 - latka nie widziałbym żadnego powodu dlaczego nie zwiększyć jego możliwości matrymonialnych przez taki gadżet - a gdybym był sam 16 - latkiem...

A tu największy producent tego rodzaju pojazdów. Prawda, że wybór jak "prawdziwych" samochodów? Używane pewnie też gdzieś są.

Panic of 33 A.D.

Tak- to nie pomyłka - opis klasycznego załamania systemu bankowego, które miało miejsce w roku Męki Pańskiej. Jest to normalna praca historyczna- acz pisana w beletrystycznym stylu, znakomitym, lekkim językiem. Co prawda pewne wątpliwości może budzić to, że książka została wydana w 1910 w Stanach, a opis wydarzeń zadziwiająco przypomina panikę z 1907. Nawet rozwiązanie Tyberiusza zadziwiająco przypomina rolę J.P. Morgana. Ale - nie czepiajmy się szczegółów. Tylko jak by było "Jump, Bastards, Jump" z transparentów z 2008 po łacinie?

a oto link

Drugi paszport- ogólnie raz jeszcze

Po komentarzach i korespondencji widzę, iż istnieje pewne niezrozumienie idei.

Otóż- ja pisząc o tym, absolutnie nie mam na myśli emigracji. Mam na myśli zwiększenie zakresu wolności pozostawając w Polsce (czy gdziekolwiek Czytelniku mieszkasz) i gwarancję możliwości ucieczki jak władza zmieni się w kompletną tyranię.

1. Wolność na dziś- to jeżeli dochody ma się z transakcji transgranicznych, przez sprzedaż wysyłkową lub reklamę internetową- to dość łatwo można się pozbyć co najmniej znacznej części podatków i niewiele trudniej przymusu „edukacji” dzieci oraz, na razie ewentualnego, poboru do wojska.

2. Ubezpieczenie na Naprawdę Ciężkie Czasy - które w naszym tradycyjnie niestabilnym regionie świata zapewne nastąpią. Dlaczego takie zabezpieczenie warto mieć - podawałem w pierwszym poście na ten temat.

Dlatego też – powtórzę jeszcze raz - zamożność i wewnętrzna stabilność kraju nie mają większego znaczenia. Znaczenie za to mają porozumienia o ruchu bezwizowym- albo jeszcze lepiej bezpaszportowym (jak nasza Strefa Schengen), potencjalna neutralność i jako ewentualny bonus – sprawna opieka konsularna. Dlatego też w tekście o Szwajcarii zwróciłem uwagę na możliwość nabycia obywatelstwa bez zamieszkania w Szwajcarii

Emigracja to zupełnie inna sprawa- choć pokrewna. Ale każdy ma znajomych gdzieś za granicą, są fora i można łatwo się dowiedzieć jak się żyje i jak się zaaklimatyzować. Choć opisując kraje, czy regiony świata, postaram się przedstawić mój punkt widzenia o ich perspektywach na dalsze lata.

Zawód (bez) przyszłości- bankier

Tradycyjną rolą banków była wymiana pieniędzy, pośredniczenie w ich przekazywaniu i gwarancje płatności w transakcjach handlowych, czasem pożyczki na poszczególne przedsięwzięcia handlowe. I to mniej- więcej koniec. Oprócz banków istnieli też lichwiarze- udzielający pożyczek konsumpcyjnych- jak byśmy to dziś powiedzieli.

Oba te zawody istnieją co najmniej od czasów Fenicjan i często wzajemnie się przenikały. Wyższą szkołą jazdy było w tej branży pożyczanie państwom. Opisane beletrystycznie, ale umiejscowione najdawniej w historii- w Faraonie Prusa (czytać nie warto- nędzna lewacka agitka). Z pogranicza wszystkich tych trzech były kredyty inwestycyjne (jak byśmy dziś powiedzieli) zaciągnięte przez Julisza Cezara na wojnę galijską (sam o tym nie wspomina- ale i przed i w trakcie miał wieczne problemy z kasą, a na inwestorów, wspólników i Senat nie zawsze mógł liczyć). Tak to trwało przez wieki.

Trochę- choć w niewielkim stopniu zaczęło się to zmieniać w trakcie rewolucji przemysłowej. Banki czasem pożyczały niewielkie (relatywnie do inwestycji) kwoty na budowę płatnych dróg, kanałów, a następnie fabryk i linii kolejowych.

Zmieniło się to po Wojnie Secesyjnej w USA- kiedy banki obłowione na sprzedaży mało wiarygodnych obligacji Unii nie miały co robić z pieniędzmi- jak się okazało, że rząd jednak spłaci obligacje oraz w Niemczech po wojnie prusko- francuskiej z napływem gigantycznych francuskich reparacji wojennych. Banki zaczęły pożyczać na potęgę na nowe inwestycje kolejowe i przemysłowe. Impreza skończyła się w 1873 pierwszym systemowym kryzysem bankowym. To zresztą pokazuje, że jak Niemcom się zalezie za skórę to potrafią oddać i po dwóch pokoleniach- o co chodzi? O to, że bankowość to był tradycyjnie żydowski biznes- a duża część niemieckiej klasy średniej zasiliła wtedy szeregi biedoty. Ich wnukowie odpłacili...

W tym też mniej więcej czasie papier zaczął wypierać kruszec z transakcji i banki miały znacznie więcej kapitału- do którego szukały zastosowania w rzeczach o których bankierzy mieli coraz mniejsze pojęcie. Następnie pożyczali już nie tylko na budowę kolei, ale też na fuzje i przejęcia spółek oraz pożyczki hipoteczne. Kolejny systemowy kryzys był kwestią czasu i nastąpił w 1893 r. Następny za to nie nastąpił w 1907- powstrzymany właściwie jednoosobowo przez J.P. Morgana. Znaczy była panika i bankructwa- ale bez systemowego załamania. Następnie powstał FED- który miał za zadanie już nigdy nie dopuścić do kolejnego systemowego załamania. Oczywiście tzw. sektor bankowy rósł i rósł- udzielając coraz bardziej egzotycznych pożyczek- a to pod zakup domu do 50% wartości i to nawet na 7 lat, a to na samochody, pralki i lodówki. Finansowano już w całości pomysły przemysłowe, a nawet spekulacje giełdowe. Nowe kredyty na spłatę starych i do przodu przez całe lata 20-te. Cóż- po 1933 cała ta armia brokerów kredytowych, urzędników bankowych, etc. zajęła się pożytecznymi rzeczami- pastowaniem butów, zbieraniem śmieci i mniej pożytecznymi jak budowa niepotrzebnych dróg w ramach różnych „stymulusów”.

Następny systemowy kryzys bankowy prawie nastąpił w 2008 i wróci. Został na chwilę powstrzymany, ale żaden problem nie jest rozwiązany- a przybyły nowe- wątpliwości co do wypłacalności prawie wszystkich rządów na świecie i sporej części władz lokalnych. Ja tych wątpliwości nie mam- ale mainstreamowi ekonomiści jeszcze chcą wierzyć w cuda.

Co prawda jest alternatywa- ale z biegiem czasu coraz mniej realna- wersja z lat 70-tych. Wysoka, wieloletnia inflacja przy znikomym wzroście (czyli rzeczywisty długoletni spadek PKB i kasacja długów). Tu niestety jest pytanie o stopy FED-u- jeżeli będą powyżej inflacji- to mamy falę bankructw najbardziej wrażliwych kredytobiorców- a ci stabilniejsi przetrwają i jakoś to będzie. Jeżeli stopy będą poniżej inflacji- razem z administracyjnym hamowaniem kredytu może się udać (ale ani w zamiar, ani w skuteczność hamowania kredytu w takiej sytuacji nie wierzę). Jeżeli mamy szalone kredytowanie i stopy poniżej inflacji- cóż, systemowe załamanie jest tylko kwestią czasu. A tak nabrzmiałej bańki kredytowej w historii nowoczesnego świata jeszcze nie było. Tzn. nie było ogólnoświatowej- bo lokalnie świetnym poletkiem doświadczalnym była Argentyna (co prawda nie dla Argentyńczyków- ale my możemy wyciągnąć jakieś wnioski) Otóż ze stu kilkudziesięciu banków nie został zamknięty jeden- mały bank gdzieś w Patagonii, gdzie dyrektor był w stanie osobistym autorytetem w lokalnej społeczności przekonać ludzi, że bank jest zdrowy i uchronić go przed runem.

Dziś banki w Argentynie istnieją, a jakże- ale służą do przesyłania pieniędzy i trzymania rachunków bieżących- pewnie też kupują obligacje rządowe, których nie kupi nikt o zdrowych zmysłach.

Tak czy inaczej- banki wróciły do swojej tradycyjnej roli, zatrudniają może 5% tego co wcześniej, a kraj nawet prosperuje. Dość paskudnie podobno wygląda tylko dawna dzielnica banków w Buenos Aires- obecnie slumsy pełne narkomanów (następne dobre zajęcie dla byłych bankowców).

Przyznam, że bardzo bym się zdziwił jeżeli obecny system bankowy przetrwa najbliższe 5 lat- a nawet osobiście stracę na tym sporo forsy.

Podsumowanie miesiąca

Minął pierwszy miesiąc (i trochę) mojego blogowania- muszę przyznać, iż popularność tego bloga nieco mnie pozytywnie zaskoczyła. Acz mam nadzieję, że dzięki Szanownym Czytelnikom z czasem będzie dalej rosła. Tutaj też prośba- jeśli ktoś uważa ten blog za interesujący- a dany artykuł za wart polecenia (ale tylko w takim wypadku- proszę, nawet w dobrej wierze, mną nie spamować )- wklejajcie linki na forach, czy FB.

Oczywiście dziękuję też wszystkim komentatorom- a zwłaszcza tym, którzy uzupełniali braki/ nieścisłości w artykułach i zapraszam następnych.

Co do tekstów- jednym z popularniejszych był Islandzki Łącznik. Domyślam się, że pojawiły się do niego linki na jakiś stronach usiłujących opisywać spisek w celu zabójstwa Prezydenta Kaczyńskiego. Czuję się tu w obowiązku wyjaśnić moje nastawienie do takich teorii- i nie potrzeba używać do tego aż maczety, wystarczy zwykła brzytwa Ockhama.

Otóż- byt pierwszy- Prezydent i kilkadziesiąt innych osób zginęło w wypadku lotniczym. Powodem był z dużym prawdopodobieństwem błąd pilota.

Byt drugi- błąd pilota został podstępnie wywołany przez mobilny system naprowadzania, który zagłuszył (bądź wyłączył) zwykły stacjonarny oraz/ lub generatory mgły.

Byt trzeci- istniała konieczność pilnego i definitywnego pozbycia się kogoś obecnego na pokładzie, bez oczekiwania na wybory/koniec kadencji, itp.

Ad. 1- niewątpliwie prawdziwy. Kropka

Ad. 2- filozoficznie niepotrzebny i nieuzasadniony- chyba, że prawdziwe jest twierdzenie z pkt 3

Ad. 3- Prezydenta ten warunek z całą pewnością nie dotyczył- nie widzę żadnych interesów wystarczająco poważnych, którym mógł zaszkodzić przed końcem kadencji- a jeśli przez przypadek by wygrał wybory, to mogło to być zorganizowane lepiej i po wyborach. Traktat Lizboński podpisał- podpisał i to w podskokach, wojsko na kolonialne wojenki wysyłał- wysyłał, gazrurce zaszkodził- ani trochę. Nie pamiętam teraz- ale chyba też on podpisał ustawę zezwalającą na ekstradycję obywateli polskich. Więc- bez przesady- dla nikogo nie stanowił poważnego zagrożenia

Dowódcy wojskowi- nie żartujmy- w Polskich Siłach Zbrojnych brakuje wszystkiego- oprócz generałów.

Jedyna postać, która potencjalnie może spełniać ten warunek to Prezes Skrzypek- ale osobiście bardzo w to wątpię.

Więc nie mnóżmy bytów nad potrzebę- zostaje tylko ten pierwszy- naprawdę.

Zaś to o czym pisałem- tematem były głównie telekomy i trochę banki- jest to być może ślad, który może doprowadzić do dowodu na istnienie bytu trzeciego- ale to co znalazłem jest, mówiąc w przenośni- niewyraźnym odciskiem buta, który do takich wniosków sam z siebie prowadzić nie może.


Z pozostałych artykułów- Chiny wzbudziły sporo komentarzy (również prywatnych i mailowych). Planuję go rozwinąć- choć oczywiście nie wiem kiedy.

Drugi Paszport- odniosłem też wrażenie, że jest to temat w którym panuje pewien głód informacji- mogę obiecać, że co jakiś czas będzie się tu pojawiał artykuł opisujący kolejne możliwości lub kraje.

Co do moich dalszych zamiarów, po tym pierwszym miesiącu- przyznaję, że lubię tą pisaninę i skoro Wy najwyraźniej lubicie ją także- to tak zostanie.


Za to znów prośba- uwagi ogólne, krytyka, sugestie rozwinięcia poszczególnych tematów proszę w komentarzach do tego posta.

Drugi Paszport- Szwajcaria

Kot w Gołębniku prosił mnie o opisanie możliwości uzyskania szwajcarskiego obywatelstwa.

Generalnie są, jak prawie wszędzie, 3 ścieżki, acz w Szwajcarii są one nieco bardziej skomplikowane- bo trzeba pamiętać, iż jest się zasadniczo obywatelem gminy w której się mieszka, a dopiero potem Konfederacji Szwajcarskiej.

  1. Możliwość- zwyczajna.

    Zamieszkanie na terenie Konfederacji i pobyt przez 12 lat, w tym co najmniej 5 ostatnich na terenie danej gminy (co najmniej- bo w różnych to różnie wygląda), dobra opinia wśród lokalnej społeczności i egzamin z wiedzy o Szwajcarii i kulturze szwajcarskiej. Sporo wymogów i trudno je spełnić.

  2. Małżeństwo

    Tu sprawa wygląda podobnie jak w większości państw- 3 lata małżeństwa i pobytu w Szwajcarii, sprawdzanie, czy nie fikcyjne, itd. Ale jest ciekawy wyjątek- 6 lat małżeństwa przy zamieszkiwaniu POZA Szwajcarią- tylko trzeba wykazać istotne związki z krajem i „styl życia odpowiadający kulturze szwajcarskiej lub zbliżony”- cokolwiek to znaczy. Choć znaczy pewnie blokadę przed muzułmanami.

    3. Szybka ścieżka na zasadzie umowy z władzami gminy/Konfederacji.

    Niezbyt opisana w przepisach. Zapewne faktyczne warunki to pokazanie stosownego stanu konta bankowego przy okazji zawarcia umowy z gminą co do wysokości płaconych podatków (tak właśnie tam można!)


Podsumowując- załatwić można wszystko i to oficjalnie. Ale nie metodami korupcyjnymi i prześlizgiwaniem się między przepisami- sorry, nie ten adres. Ale szybkie rozwiązania są tylko dla naprawdę zamożnych- a dla takich ludzi Szwajcaria i szwajcarskie banki już nie są najlepszym adresem. Otóż kilka lat temu władze Konfederacji się złamały pod naciskiem Niemiec oraz USA i obecnie szwajcarska tajemnica bankowa jest fikcją niewiele lepszą niż ta z kontynentalnej Europy.

Choć generalnie należy pamiętać, w razie czego, że to jest to niezły kraj na azyl- dobrze, że przeczytałem- jeszcze parę takich tekstów jak o islandzkim łączniku i może mi się szybko przydać...


Jak tak dalej pójdzie- to wyrośnie z tego cały cykl- zwłaszcza, że pytanie „gdzie uciekać?” słyszę coraz częściej, a mało kto ma wątpliwości „czy”. Nawet jeśli ktoś chce tu zostać to sama otwarta droga już się coraz powszechniej wydaje cenna.

Islandzki Łącznik 2

Nie spodziewałem się dalszej części tego tematu- ale niestety znalazłem dalsze ciekawe powiązania:

Otóż na Islandii były przed ich nacjonalizacją 4 duże banki (w tym jeden inwestycyjny:

Landsbanki – Właścicielem i prezesem był Björgólfur Guðmundsson którego syn, Björgólfur Thor Björgólfsson był właścicielem Straumur Investment Bank,

Pojawia się tu jeszcze Baudur Group z właścicielem, którym był Jón Ásgeir Jóhannesson, która była dominującym udziałowcem banku Glitnir. Te nazwiska się pojawiają późiej razem w większości inwestycji Islandczyków. Baudur Group na początku 2009 r. przeniosła się do Wielkiej Brytanii i wkrótce ogłosiła upadłość.

Ostatnim już islandzkim bankiem był Kaupthing Bank, którego głównym udziałowcem była spółka Exista- której dla odmiany głównym udziałowcem był właśnie ten bank.

Przypatrując się tej spółce- pojawiają się znów te same nazwiska, choć ciężko ustalić w jakiej konfiguracji.

Ale- co dość ciekawe dokładnie ten sam zestaw, był właścicielem Vodafone Islandia (jest to część sieci Vodafone- ale nie kontrolowana kapitałowo przez Vodafone Group.

Kto jest właścicielem Vodafone Group-nie mam zielonego pojęcia- ale interesująco się układają wyniki głosowań. Istnieje ok 6% opozycja- którą wiadomo kto jest- głównie zwykłe kanadyjskie fundusze emerytalne i reszta- którą nie wiadomo kto jest, ale głosuje razem.

I teraz jest interesująco- Exista jest w całości właścicielem sieci firmy Siminn- jednego z najważniejszych operatorów telekomunikacyjnych na Islandii i właściciela nadajników telewizyjnych i radiowych oraz- jak się wydaje- też spółki "365"- największego koncernu medialnego Islandii.

Co do Exista- nie sposób jednoznacznie ustalić rzeczywistego właściciela. Anonimowe spółki, które kontrolują tą firmę (a przynajmniej kontrolowały w 2005 r.) były także współwłaścicielami zbankrutowanej Baudur Group oraz innych spółek wraz z Alfa Group.

Niestety rzeczywiści właściciele bardzo chronią swoją anonimowość- i naprawdę nie można uzyskać odpowiedzi na pytanie- kto to naprawdę jest- choć można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, iż jest to znów Björgólfur Thor Björgólfsson i rosyjska Alfa Group. W wypadku Alfa Group wyjątkowo można łatwo ustalić osoby kontrolujące holding (są nawet na stronie firmy) i prześledzić ich kariery.

Za to sprawdziłem- kto właściwie umożliwił wejście na polski rynek sieci Play- był to dokładnie Jarosław Bauc. Za jego prezesury Polkomtela podpisano umowę roamingową z P4- bez tego prawdopodobnie żadna firma nie zdołałaby konkurować z już ustabilizowanym oligopolem. Przypominam też, że w tym oligopolu Polkomtel jest polską spółką państwową z udziałem Vodafone Group.

Wcześniej Netia Mobile (poprzednia nazwa spółki P4) otrzymała koncesję na świadczenie usług telekomunikacyjnych. Prezesem był Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty był w tym czasie niejaki Witold Graboś. Oprócz życiorysu opisującego zawodowego komunistycznego aparatczyka- nic o nim nie wiem. A prawdziwe powiązania pewnie byłyby ciekawe.

Za to Jarosław Bauc wywodzi się praktycznie z tego samego środowiska co Marek Belka- zresztą zdaje się, że znają się dobrze.

Interesujące, iż wkrótce po śmierci Prezydenta Kaczyńskiego, Belka zostaje prezesem NBP, a Bauc wraca na stanowisko prezesa Polkomtela.

Dla odmiany Mobile TeleSystems- największy operator komórkowy w Rosji i byłym ZSRR- jest podawany jako część Vodafone Group- choć głównym udziałowcem jest Sistema.

Sporo tych dziwnych powiązań.

Do tego można dołożyć bardzo ciekawy skandal w Grecji (kolejny kraj w środku finansowego tsunami) Otóż w roku 2005 technicy firmy Ericsson, serwisujący urządzenia Vodafone Greece odkryli dodatkowo wprowadzony kawałek kodu- umożliwiający podsłuch bez żadnego raportowania. Prawdopodobnie przez około rok podsłuchiwano około 100 wysokich funkcjonariuszy państwowych. Ze względu na sposób załatwienia sprawy przez Vodafone i greckie dochodzenie nigdy nie udało się odnaleźć sprawców. Potencjalnie najważniejszy świadek 5 dni po odkryciu podsłuchów został znaleziony powieszony w swoim mieszkaniu. Listu nie zostawił, policja uznała to za samobójstwo.

Podsumowując:

Jarosław Bauc jako prezes spółki, której właścicielem jest pośrednio polski Skarb Państwa razem z Vodafone Group umożliwia start na polskim rynku konkurencji, której właścicielem jest islandzki biznesmen powiązany z Władimirem Putinem.

Vodafone jest dużą, międzynarodową grupą telekomunikacyjną, robiąca interesy na obszarze b. Związku Radzieckiego- w szczególności w Rosji oraz wraz ze znajomymi Władimira Putina na Islandii. W Grecji podsłuchuje (lub jest wykorzystana do podsłuchu) wysokich funkcjonariuszy państwowych.

Po śmierci Prezydenta Kaczyńskiego, Jarosław Bauc wraca na stanowisko prezesa Polkomtela, a jego znajomy zostaje prezesem NBP.


Znów zaapeluję o etatyzm- może w tym kontekście wprowadzić w reklamach firm telekomunikacyjnych obowiązek informowania KTÓRY wywiad będzie podsłuchiwał klienta w danej sieci. Albo od razu w umowie- „Gwarantujemy, że zapisy podsłuchów są przekazywane wyłącznie wojskowemu wywiadowi francuskiemu”

Oczywiście w tym tekście piszę o właścicielach jako konkretnych ludziach- którzy to posiadają i kontrolują. To, że udziałowcem jest spółka z Luksemburga, której udziałowcami są dwie spółki z karaibów to naprawdę łatwo ustalić




Drugi paszport.

Rzecz, którą zdecydowanie polecam- drugi paszport (w sensie posiadania drugiego obywatelstwa). Po co?- Parę przykładów z historii- zaczynając od najdrastyczniejszego:
1. Otóż jak postępowały władze socjalistycznych Niemiec w czasie II w.ś. z Żydami - wiadomo. Ale nie tak samo z wszystkimi- rozróżnieniem było obywatelstwo. Jeśli ktoś miał niemieckie, lub państwa nie uznawanego przez Niemcy- to je tracił i dalej nie przysługiwała mu żadna ochrona prawna. Jeśli Żyd był obywatelem wrogiego państwa to był po prostu internowany (żadna atrakcja- ale nieźle w porównaniu do formalnych bezpaństwowców). Za to Żydzi- obywatele państw neutralnych byli z III Rzeszy po prostu wyrzucani- odstawiani na granicę szwajcarską lub hiszpańską. Alternatywa całkiem niezła w porównaniu do obozu zagłady.
2. 1933 USA- dekret o konfiskacie złota wydany przez Roosevelta. Dotyczył obywateli amerykańskich. Posiadając drugi paszport można je było zachować (co prawda posługując się nim będąc obywatelem amerykańskim- nieco ryzykowne).
3. Jakikolwiek kraj "obozu" za komuny- to pewnie część czytelników pamięta- to oznaczało to po prostu wolność.
Mam nadzieję, że po tej dawce parę osób co do celowości przekonałem. Tym, którzy twierdzą- przecież to się nie może powtórzyć- odpowiadam: może i się powtórzy- nie to samo, ale coś innego- przed czym drugi paszport może uchronić.

Jaki?- najlepszy wolnego, potencjalnie neutralnego w razie konfliktu państwa- jeśli jest ono w stanie zapewnić jeszcze pewną opiekę dyplomatyczną to wspaniale- ale nie czepiajmy się.
Na górze tej listy na dziś bym umieścił Szwajcarię, Zjednoczone Królestwo, Kanada, Australia i NZ nie spełniają warunku potencjalnej neutralności- ale Królowa dba o swoich poddanych. Stanowczo odradzam USA (naprawdę) . A hurtem jako rozsądny wybór- powiem- kraje Am. Łacińskiej- tu jest mnóstwo możliwości do wyboru- lepszych i gorszych, tańszych i droższych.

Ale to tylko dla milionerów- powie ktoś- niekonieczne. Za samo wyrobienie paszportu, odpisy dokumentów i tłumaczenia w Polsce też trzeba przecież zapłacić- więc kosztuje. Ale określę to tak: jeśli kogoś stać na jakieś raczej kosztowne wakacje to już cała sprawa jest w zasięgu. Generalnie- im szybciej i lepszej jakości obywatelstwo- tym drożej.

Jakich krajów unikać przy wyborze drugiego obywatelstwa:
1. Poważnych i silnych państw stosujących nieograniczony obowiązek podatkowy- zwłaszcza z wysokimi podatkami dochodowymi.
2. Państw, które mogą angażować się w konfliktu zbrojne- zwłaszcza o charakterze światowym
3. Kontynentalnych państw Unii Europejskiej- nie tyle unikać, co jest to bez sensu.

USA spełniają w całości i z nawiązką dwa pierwsze warunki, UK też nie jest najlepsze- ale, jak widzę ze statystyk ruchu, dla niektórych z moich czytelników zapewne bezproblemowe.
Czego szukać- lekko zabiedzonego, nieco anarchistycznego kraju w mało powiązanym ze światowymi konfliktami rejonie świata. Znów wychodzi Ameryka Łacińska. Różnych programów rezydencji do obywatelstwa i szybkiego obywatelstwa jest sporo- ale wobec wzrastającej fali imigrantów z USA (naprawdę!!) są one coraz trudniejsze i kosztowniejsze- więc niestety, w ogólnoświatowym trendzie to okno do wolności też się kurczy- choć zapewne nigdy nie zniknie całkowicie- tylko pozostanie kwestia kosztów rosnących w miarę wzrostu popytu.

W razie zainteresowania dokładniejszymi informacjami- mail

The Perfect Storm


Tytułowy sztorm miał miał miejsce od 29.10.1991 do 1.11.1991. A „doskonałym” był dlatego, że trzy sztormy połączyły się w jeden- o przerażającej sile. Właśnie coś takiego przewiduję dla gospodarki w najbliższych latach. Najpierw weźmy składniki:
  1. Klasyczny kryzys zadłużenia- ten z bańki na nieruchomościach nie został rozwiązany, a zaledwie tymczasowo zaleczony przez przeniesienie zobowiązań na rządy. Więc nadchodzi, bo musi nadejść, fala niewypłacalności rządów, w poważniejszych państwach może tylko wysokiej inflacji i tym razem niezaleczalne załamanie systemu bankowego- bo rządy już nie będą mogły pomóc. Patrząc na skalę kredytów i pożyczek dla oczywistych bankrutów (czy to NINJA w Stanach, czy południowoeuropejskie obligacje) i w błędne inwestycje już nie ma innej możliwości. Sektor bankowy (czy bańkowy) musi się zmniejszyć- a doszedł do tego poziomu, że może się to stać już tylko przez załamanie- powolna delewaryzacja już się nie może udać.

  2. Peak Oil- lub przynajmniej stały wzrost obiektywnych kosztów wydobycia. Powoduje, że dla utrzymania poziomu życia mieszkańców rząd musi stopniowo zmniejszać opodatkowanie paliw płynnych. Oczywiście żaden tego nie robi, a ludzie nie zmieniają trybu życia- więc wszyscy żyją na kredyt- co powoduje i zwielokrotnia efekt z pkt. 1. Wcześniej pisałem, że najważniejszą konsekwencją Peak Oil będzie zmniejszanie się bazy podatkowej- właśnie to miałem na myśli. Jak sądzę też, w całej Europie właśnie akcyza od paliw jest głównym i prawie jedynym sposobem opodatkowania szarej strefy i turystyki. Co tłumaczy pierwsze falę niewypłacalności rządów właśnie na południu Europy.

  3. Rozpad strefy Euro. Rzecz właściwie pewna- choć niestety jest alternatywa, tyle że znacznie gorsza- paneuropejski zamordyzm w ramach jednego systemu fiskalnego, z kontrolą zewnętrznych przepływów pieniężnych. Sądzę, że szansa na w miarę bezbolesne załatwienie sprawy była i już minęła- tj. nie udzielanie żadnej pomocy greckiemu rządowi i wykluczenie Grecji ze strefy Euro. W Grecji byłby potworny chaos, a cała strefa by mocno straciła- ale by miała cień szansy na przetrwanie. Na dziś jako najbardziej prawdopodobny (bo jestem niepoprawnym optymistą) oceniam scenariusz Neue Euro wprowadzonego przez Niemcy, może razem z Holandią, Austrią czy Francją i błyskawiczną dewaluację starego- ale im dłużej będą walczyć o utrzymanie tym większą szansę mamy obudzić się pewnego dnia w żyjącym Związku Radzieckim, albo rozpadającej się Jugosławii. Możemy mieć jedynie nadzieję, że tym razem Polska nie posłuży jako teren tranzytowy dla czołgów, a jako miejsce na obozy dla uchodźców.


W trakcie rozwoju wydarzeń pojawi się oczywiście nadprodukcja przemysłu i nadmiar mocy transportowych. Nadmierne zadłużenie z konieczności oznacza po prostu zaciskanie pasa i ograniczanie zakupów rzeczy, które nie są niezbędne do przeżycia. Energię do życia i ogrzania się ludzie będą chcieli mieć za wszelką cenę (wszelką- czyli zapomnijmy o bezpiecznych ulicach), za to- nowych telewizorów, samochodów i innych takich- nie bardzo. To uderzy znacznie mocniej w kraje przemysłowe- czyli Niemcy, Japonię, Koreę Pd. i Chiny. W krajach rolniczych ludzie sobie jakoś poradzą, ale w przemysłowych- rozwiązanie politykom narzuci się tylko jedno: dogadać się z obecnymi wierzycielami, dalej pożyczać i rozruszać gospodarkę przez roboty publiczne i zbrojenia.


Myślę też, że niestety ten rozwój wydarzeń jest już niemożliwy do zawrócenia lub powstrzymania i jedyne co pozostało to kupować czas na przygotowania. W tym świetle napiszę coś bardzo dziwnego: popieram obecnie proponowaną podwyżkę VATu. Nie jest to specjalnie drakońska podwyżka- za to dobrze zrobiona jak PR dla wierzycieli. Dalej będą pewnie robione z wielkim hukiem symboliczne redukcje w administracji, obniżki emerytur (to może nie symboliczne), itd. Wszystko w jednym celu- za wszelką cenę utrzymać się przy władzy- a na dziś to oznacza dyktaturę wierzycieli. Im dłużej nabywcy polskich obligacji będą się na to nabierać, tym lepiej- więcej czasu na przygotowania. A wysokością długu i podatków już się nie przejmuję. Podatki (w tym inflacyjny) i tak zostaną podniesione do maksymalnej zdolności płatniczej ludzi (czyli do granicy, gdzie przeciętna rodzina będzie na skraju nędzy), a długów rząd i tak nie odda- więc co za różnica ile nie odda. Inaczej niż przez przymusowe OFE i tak im nie pożyczę ani grosza.


Podsumowując:

Welcome back to 1933:



Tu prośba- jeśli ktokolwiek jest w stanie zidentyfikować model i cenę nowego takiego samochodu- bardzo proszę o komentarz. Ostatnio tak wspomniałem w rozmowie ze znajomym, że po załamaniu się systemu bankowego zapewne dałoby się kupić roczne BMW za 5000 zł. Ciekawe- czy to właśnie taka proporcja?

Bardzo dziękuję za informację- otóż był to najprawdopodobniej Hudson Essex Sedan 1930, a że zdjęcie wykonano zapewne zaraz po krachu, w listopadzie 1929- oznacza to, że był to zupełnie nowy samochód z salonu- przyszły rok modelowy. Sprawdziłem- nowy taki kosztował 685 dolarów- ale chyba w tańszej niż ta wersji.
Porównując proporcje wychodzi nowe BMW 3 za ok. 25 tys. zł- też nieźle.

Z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego

Tym razem wpis o przeszłości, ale przy polskim zamiłowaniu do konspiracji i rozrób może warto też wyciągnąć odrobinę wniosków na przyszłość.

Fakty: Od strony skutków militarnych, organizacyjnych dla państwa (podziemnego) i społecznych Powstanie było przerażającą katastrofą- klęska to za małe słowo. Myślę, że z tym ciężko dyskutować- ale jak ktoś ma odmienną, uzasadnioną, opinię- chętnie przeczytam.

Oczywiście odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy decyzję podjęli- więc przede wszystkim na śp. Tadeuszu Komorowskim ps. Bór. Decyzja- jak możemy ocenić po skutkach była skrajnie zła.

Pytanie, które sam sobie zadaję i na które nie znam odpowiedzi- czy była to:

  1. Racjonalna decyzja podjęta na podstawie błędnych informacji- to by nieco rozmywało odpowiedzialność, czyniąc współwinnym źle działający wywiad, lewitujących w marzeniach londyńskich politykierów i całe dowództwo AK.

  2. Ryzykowna decyzja podjęta na podstawie nierealnych założeń (przychylność Sowietów)

  3. Przytomnie podjęta decyzja o samobójczej walce


ad. 3- sprawa jest prosta- była to zwyczajna zbrodnia- a p. Komorowski był zbrodniarzem wojennym.

ad. 2- nieco bardziej skomplikowana sytuacja, że zacytuję to obecnie obowiązujący kodeks karny- który ładnie to definiuje (art 9 par. 2): „Czyn zabroniony popełniony jest nieumyślnie, jeżeli sprawca nie mając zamiaru jego popełnienia, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał albo mógł przewidzieć.” Wina polega w tym wypadku na bezmyślności, a nie zamiarze eksterminacji miasta i dużej części Państwa Podziemnego.

ad .1- Tu niestety potrzeba po prostu rzetelnych badań historycznych. Trochę ich już jest- ale chyba nadal trudno ocenić dokładnie- czy dowództwo AK na podstawie dostępnych, rozsądnie ocenionych danych, mogło spodziewać się czegokolwiek innego niż kompletnej katastrofy. Mimo wszystko uważam, że nie istniała ani jedna taka, choć trochę prawdopodobna, przesłanka (oczywiście fałszywa- bo prawdziwych jak wiemy nie było).


Najchętniej bym ujrzał śledztwo IPN w tej sprawie. (Tak- pierwszy raz na tym blogu oczekuję jakiegoś działania ze strony Państwa). Granica pomiędzy pkt 2 i 3 jest naprawdę bardzo cienka i niewyraźnie określona. Skalę bezmyślności możemy ocenić często dopiero po skutkach, a i to trudno oddzielić od prawie racjonalnej decyzji opartej na błędnej informacji.


Co do dalszych losów- Oczekiwałbym, iż w takiej sytuacji, po takiej klęsce, herbowy szlachcic po prostu strzeli sobie w łeb. Generał Komorowski tego nie zrobił- i też ciekawe pytanie: dlaczego?

Odpowiedzi znów są dwie- albo do końca życia uznawał swoje postępowanie za słuszne i rozsądne (co pozostawia tylko 2 i 3 wyjaśnienie wybuchu powstania), albo był człowiekiem pozbawionym honoru.


Gdyby ktoś chciał ten temat rozwinąć w postaci poważnej pracy naukowej- to wpisuję się pierwszy na listę czytelników.