Pod poprzednim wpisem w komentarzu komentator Sławek zamieścił link do wykładu prof Szeremietiewa. Zdecydowanie polecam obejrzeć. Generalnie nie lubię i nie oglądam tego typu rzeczy, wolę przeczytać tekst- jest to szybsze i łatwiej wychwycić niuanse myśli. Lub zauważyć ich brak. Romuald Szeremietiew potrafi prowadzić wykład w spokojny i spójny sposób, więc poświeciłem godzinę z hakiem na odsłuchanie i polecam.
IMO najciekawsze było spostrzeżenie, że zupełnie tradycyjnie rosyjska armia jest zwyczajnie słaba przez niskie kwalifikacje dowódców i umiejętności żołnierzy. Podał na to bardzo ciekawy przykład- otóż w wojnie polsko- bolszewickiej, w Armii Czerwonej służyła zasadniczo kadra wykształcona w akademiach wojskowych carskiej Rosji. Na apel bolszewików zgłosiło się ochotniczo 40 tys. (tak!) wykształconych oficerów. I co? I nic. W walce okazało się to co się okazało. Umiejętności dowodzenia w polskiej armii stały na niewątpliwie o klasę wyższym poziomie.
Za to później dzielna radziecka propaganda wyjaśniając wielce tajemniczy powrót niezwyciężonej armii Czerwonej spod Warszawy tłumaczyła, że tak naprawdę, to zwłaszcza Armia Konna Budionnego to była tylko jakaś garstka obdartusów i nie mogli wykonać zadania, więc wrócili. Prawie się zgadza. Tylko, że garstką obdartusów to oni byli jak wracali, nader nieliczni, z paradującym w obsranych spodniach Józefem Stalinem u boku Budionnego. No dobrze, o tych spodniach to radziecka propaganda milczała.
W rzeczywistości była to bardzo dobrze wyposażona i posiadająca w całości profesjonalną kadrę armia, której zadaniem było przejść przez Ukrainę, zająć Lwów i łącznie z armiami północnego frontu uderzyć symultanicznie na Warszawę i dalej przebić się do Niemiec. Początek był dobry- przełamali front pod Kijowem i ruszyli na zachód. Nie było trudno, bo mieli przewagę w żołnierzach co najmniej 10 krotną, w sprzęcie nawet większą. Cóż, następne części planu, pomimo tak gigantycznej przewagi hm.. nieco nie wyszły. Mniejsze jednostki polskie atakowały skrzydła i opóźniały działanie, jednocześnie praktycznie paraliżując bolszewicki zwiad. Złamanie kodów radiowych i prawie kompletne panowanie w powietrzu sprawiło, że polski sztab miał o ruchach i sile Armii Czerwonej znacznie szybsze i dokładniejsze informacje niż bolszewicki (!!!)
Resztę załatwiło kilkunastu pilotów Eskadry Kościuszkowskiej, nękającymi nalotami znacznie spowalniając przemarsz i demoralizując armię oraz 300 Nieśmiertelnych spod Zadwórza.
To wystarczyło aby Budionny razem z tym co potem uciekał w obsranych gaciach nie dotarli do Lwowa, bo zaczęli się spieszyć pod Warszawę, gdzie też się spóźnili. Północna część armii czerwonej już zasadniczo nie istniała, gdy pod Komarowem wyjątkowo silny oddział polski, bo zaledwie czterokrotnie mniej liczny od sił Budionnego przerobił ich na już prawdziwą bandę obdartusów. Skądinąd razem z tym w obsranych gaciach życie zawdzięczają nieudolności niejakiego płk. Żymierskiego, który dopuścił do przedarcia się się resztek Armii Konnej przez swoje pozycje. Nic dziwnego, że za najczarniejszego stalinizmu został wybitną wojskową szychą. I to jest kolejny powód, aby się kacapstwem nie przejmować, bo facet został mianowany wysokim dowódcą właśnie za swoją nieudolność. Oficjalna wersja brzmi, że za wyrok za korupcję i degradację w czasach 2 RP, czy późniejszą pracę dla NKWD, ale wdzięczność Stalina też czasem istniała
Inna sprawa, że Budionny o bitwie warszawskiej prawdopodobnie nie wiedział, bo bolszewickie radiostacje armijne były w tym czasie zagłuszane. Konkretnie to z jednego zdobytego egzemplarza bolszewickiej radiostacji polscy radiotelegrafiści nadawali na okrągło... Biblię.
I tak było nie tylko wtedy. Jeśli dokładnie spojrzeć, to zwyczajne proporcje sił typu 4- krotna przewaga liczebna Moskali dawała pewną równowagę sił.
Wbrew pozorom to nie żadna magia. To po prostu kacapski system, który niszczy jakakolwiek samodzielność jednostki, więc także inicjatywę własną na niższych szczeblach zarządzania i dowodzenia. To skutecznie uniemożliwia reagowanie na zmieniającą się sytuację frontową przez podoficerów. Którzy w armii tak imperialnej Rosji, sowieckiej, jak też obecnej i tak nie mają nic do powiedzenia i nie służą do dowodzenia na najniższym szczeblu a do wymuszania dyscypliny. Efektywnie, kiedy w tak zarządzanej armii cokolwiek przestaje iść zgodnie z przygotowanym planem i rozkazami z góry- wszystko się pruje i sypie.
Nie tylko w armii. Tak działa całe społeczeństwo, bo tak jest ukształtowane. Każdy, kto próbował robić cokolwiek w Rosji (oprócz załatwiania najprostszych spraw) to wie. Pracownicy, którzy powinni być samodzielni- nie są. Niższy szczebel zarządzania, od którego w zachodnich warunkach się oczekuje samodzielności i inicjatywy- absolutnie nie rozumie o co w ogóle chodzi.
W takich warunkach nie ma żadnej możliwości zaistnienia usprawnień, innowacji i w ogóle rozwoju technologicznego, jak tylko za pomocą importu technologii. Importu= zakupu, kradzieży, porywania naukowców, jeńców wojennych, itp.Wszystkie wcielenia Kacapii dokładnie tak działały. Od Imperium Mongolskiego, przez Złotą Ordę, Księstwo Moskiewskie, Imperium Rosyjskie, ZSRR do dzisiejszej Rosji.
Kilka charakterystycznych przykładów:
1. Silnik do czołgu T-34. Zaprojektowany pod koniec lat 30-tych, ówcześnie całkiem ciekawy sprzęt. 38 l. pojemności w układzie V-12, od ponad 300, stopniowo wzmacniany do ok 500 KM. Wielkość i moc konstrukcji była ograniczona, ze względu na materiały dostępne w latach 30 tych. Później, po 2 w.ś. pojawiły się nowe stopy i możliwości precyzyjniejszej obróbki. Nawet w ZSRR. I co? I nic. Silnika nie przeprojektowano. N ie zmieniono praktycznie nic, nawet projektu rozrządu, który mógłby najbardziej zyskać na wytrzymalszych materiałach. Jak silnik miał trwałość około 300 godzin tak zostało. Dołożono tylko turbosprężarkę i jest montowany do rzekomo supernowoczesnych T-90.
2. Najnowocześniejsza rosyjska ciężarówka, czyli Kamaz. Kabina tego pojazdu to kopia produkowanej w połowie lat 50-tych przez General Motors. GM całkowicie nowy model wypuściło w latach 60-tych, produkcja Kamaza ruszyła pod koniec 70-tych i trwa do dziś. Kabina to dość skomplikowany element, ale mocno wpływający na wszystko, od wydajności technicznej przez komfort do zużycia paliwa. I w tej dziedzinie twardo produkują model sprzed ponad pół wieku. Bez jakichkolwiek realnych ulepszeń.
3. Dość zabawna rzecz- most pontonowy. Akurat w miarę wiem jak wygląda, bo kolega kilka sekcji kupił i wynajmuje. Wojsko polskie sprzedawało, bo ten projekt naprawdę nie odpowiada w żadnym wypadku współczesności. Przejrzałem temat, bo byłem ciekaw dlaczego właściwie Rosja nie zbudowała jeszcze jakiejś tymczasowej przeprawy przez cieśninę kerczeńską. Otóż te radzieckiej konstrukcji mosty tak od biedy to by się nadawały, więc nie zbudowali z powodu kacapskiego bardaku, najprościej mówiąc. Ale zobaczyłem porównanie projektów i konstrukcji obecnych zachodnich i rosyjskich. W skrócie: rosyjskie są oczywiście kopią tych otrzymanych w ramach lend-lease w czasie 2 w.ś. Od tego czasu na Zachodzie "trochę" to ulepszono. Na małe przeprawy- szybkość rozkładania i możliwość zrobienia tego pod ostrzałem, większe mosty- wytrzymałość i prędkość przejazdu, odporność na warunki lodowe i pływy. A tymczasem Rosja nie posiada żadnego systemu przeprawowego na warunki lodowe. Rosja!!!
Ale największa ciekawostka- same pontony to po prostu stalowe zbiorniki, ze wzmocnionym pokładem i jakimś systemem łączenia. Nic szczególnego. Ale armia jugosłowiańska zakupiła licencję i rozpoczęła dla siebie produkcję. Tylko z podstawową zmianą- zbiorniki zostały wypełnione pianką poliuretanową. To było w czasach 2 w.ś. niemożliwe, styropianu też było zbyt mało dla takiego użytku. Można to było robić już kilka lat po wojnie. Ale w ZSRR nigdy nie dokonano nawet takiej zmiany projektu. Dlaczego to ważne? Różnica pomiędzy pustym stalowym pontonem, a wypełnionym pianką polega na tym, że pierwszy z małą dziurą tonie, a drugi nie. A dziurę w blasze 6 mm z miękkiej stali to każdy pocisk karabinowy zrobi. W ten sposób ZSRR i obecnie Rosja dysponuje jedynym na świecie systemem przeprawowym który jest całkowicie nieodporny na ostrzał z broni małokalibrowej. Dlatego, że w tym systemie nie dało się zmienić projektu aby wrzucać do środka styropian.....
Wartość radzieckiego stylu logistyki dość dokładnie pokazała bitwa o przyczółek Pusan w wojnie koreańskiej. Mając przewagę zaskoczenia wojska Północy zajęły prawie całą Koreę. Kompletnie nieprzygotowane i słabo uzbrojone oddziały Południa i USA wycofały się prawie do morza i rozpoczęła się bitwa o linie zaopatrzeniowe. Amerykańscy logistycy w kilka dni zorganizowali system, który pozwalał transportować setki ton dziennie z USA na linię frontu, najpierw samolotami do Japonii, potem ekspresowe pociągi towarowe i promem do Pusan. Cały przerzut był prawie niezależny od pogody (bo zorganizowano 3 trasy z pośrednimi lotniskami) i cały transport trwał ok 3 dni. Zaplecze remontowo- naprawcze i szpitalne w Japonii, znane z doskonałego filmu szpitale przyfrontowe, itd. Jak po 3 tygodniach zaczęły docierać jeszcze statki z zaopatrzeniem, wszystkiego było więcej niż potrzeba, choć większość broni pochodziła z 2 w.ś.
W tym samym czasie wojska Północy działały według przygotowanego planu i radzieckich schematów. Skracając historię- po dwóch tygodniach system się załamał, ponieważ już nie było mostów- lotnictwo ONZ sobie z nimi bardzo łatwo poradziło. Znacznie łatwiej niż później w Wietnamie- ale tam nie używano radzieckich konstrukcji.... Lokomotywy, wagony i towary na nich były, dostarczane z Chin i ZSRR, ale co z tego, skoro nie mogły dotrzeć na front. W efekcie Armia Północy nie mogła przeprowadzić dalszej ofensywy z braku amunicji, a kiedy ruszył front ONZ północni nie byli w stanie sprawnie walczyć z powodu osłabienia przez brak należytego wyżywienia od miesiąca.
Z tego powyżej dość łatwo sobie wyobrazić jak by wyglądała wojna NATO ze Związkiem Radzieckim w Europie. W latach 60, czy 80-tych. W pierwszym dniu Armia Radziecka by dzielnie sforsowała Łabę i ruszyła na zachód. Drugiego dnia zbombardowane przez NATO by przestały istnieć stałe mosty na Łabie, Odrze, Wiśle i pewnie też Bugu. Trzeciego dnia by powstały radzieckie pontonowe, zatopione dwie godziny później, w przeciągu kilku następnych dni radziecka armia staje z braku paliwa.
Co do technologii Kacapii to prawie wszystko co da się powiedzieć, ale o sile i skuteczności mongolskich podbojów trochę można dodać, co też będzie w następnej części. W końcu na 100 lat zajęli Warszawę.
Z tego powyżej dość łatwo sobie wyobrazić jak by wyglądała wojna NATO ze Związkiem Radzieckim w Europie. W latach 60, czy 80-tych. W pierwszym dniu Armia Radziecka by dzielnie sforsowała Łabę i ruszyła na zachód. Drugiego dnia zbombardowane przez NATO by przestały istnieć stałe mosty na Łabie, Odrze, Wiśle i pewnie też Bugu. Trzeciego dnia by powstały radzieckie pontonowe, zatopione dwie godziny później, w przeciągu kilku następnych dni radziecka armia staje z braku paliwa.
Co do technologii Kacapii to prawie wszystko co da się powiedzieć, ale o sile i skuteczności mongolskich podbojów trochę można dodać, co też będzie w następnej części. W końcu na 100 lat zajęli Warszawę.