W poszukiwaniu jakiegoś sensu trzeba było dokopać się do wiarygodnych informacji o demografii najbardziej agresywnego i nieprzewidywalnego państwa obecnego świata- czyli o Rosji. USA za czasów Busha (obu i właściwie innych Republikanów też) było państwem nieprzewidywalnym i agresywnym, co w połączeniu ze znaczną siła militarna oczywiście stanowiło zagrożenie dla świata. Teraz na takie zagrożenie dla świata pozuje Rosja, co na zdrowy rozum nie ma sensu.
Jak pisałem
we wcześniejszym tekście- mentalność elit tego kraju (i znacznej części jego mieszkańców) można streścić jako żądza podboju i podawania się za lepszych, bez najmniejszej chęci przyswojenia sobie zasad kulturowych i cywilizacyjnych tych, których się udaje- co w skrócie można nazywać Kacapią.
Ta mentalność rozchodzi się także całkowicie na działanie struktur państwowych. Wszystko dla realizacji celu Khana, choćby wszystko było zmyślone. Dlatego w teorii wszystko jest, w praktyce niczego nie ma i nic nie działa. W Polsce kojarzyliśmy to z komuną i wszyscy mieliśmy najszczerzej dość (oprócz samych kacapów, dla takich to wszystko było normalne). W rzeczywistości wróćmy do klasyki. Sołżenicyn w Archipelagu Gułag dość dobrze opisał pojęcie "lipy". Kto nie czytał- polecam, streszczać nie będę.
Pewnym moim odkryciem przy analizowaniu obecnej sytuacji Rosji jest to, że nic się nie zmieniło. A dokładniej- cała ta znienawidzona przez normalnych ludzi Kacapia to nie była kwestia komuny, to była kwestia Rosji. Tam się nic nie zmieniło. W Polsce w niektórych dziedzinach sporo, w innych mniej, ale tam gdzie taka właśnie miłość do lipy istnieje- wszyscy mają jej dość. Czasem zbiera się wspólna masa krytyczna lub właściwy lider i wszystko się zmienia. Do syfu już zwykle nie ma powrotu. Dokładnie taki sam mechanizm, tylko często ze znacznie głębszych sowieckich odmętów zachodzi w byłych republikach radzieckich.
Oprócz Rosji.
Po tym ogólnym wstępie można przejść do meritum. Podawane oficjalne informacje o liczbie ludności, narodowościach, rozmieszczeniu terytorialnym, itp. są wzięte z rosyjskiego spisu powszechnego. Informacje o występowaniu chorób o charakterze epidemicznym z danych ministerstwa zdrowia a o zdrowiu rekrutów z oficjalnych sprawozdań o poborze. To WSZYSTKO jest jedna wielka lipa. Wśród tych danych nie można znaleźć żadnych niewątpliwie wiarygodnych. Pocieszające jest jedynie to, że praktycznie na pewno przeciętny poziom zdrowia poborowych jest mocno poniżej średniej populacji w wieku poborowym (bo faktycznie trafiają do wojska ci, których nie stać na łapówkę do wykręcenia się od niego, czyli efektywnie menelstwo, narkomani i byli więźniowie). Każde pozostałe oficjalne dane są praktycznie na pewno zaróżowione na większości etapów.
Zacznijmy od spisu powszechnego. Jakieś porównanie mam. W USA spis wyglądał tak, że do każdego gospodarstwa domowego przesłano formularz do odesłania. Kto nie odesłał ten był nawiedzany przez rachmistrzy aż do skutku, albo potwierdzenia, że dom jest niezamieszkany. Krótko mówiąc spis jest wiarygodny. W Argentynie jest zwyczajowo przeprowadzany trochę inaczej- jak operacja wojskowa. Przez kilka godzin jest zakaz opuszczania domów, w tym czasie do każdego przychodzi rachmistrz (których jest ok. miliona- prawie wszyscy nauczyciele i urzędnicy państwowi), na jednego rachmistrza przypada 10-15 gospodarstw domowych, spis załatwiony w jeden dzień, bardzo wiarygodny. W Polsce, jak większość czytelników wie, rachmistrzowie sobie chodzili, nawet spora część się starała przyzwoicie wykonać swoją pracę. Część ta robotę zwyczajnie olała, a przy nieustalonych danych brano je z danych meldunkowych, które, jak powszechnie wiadomo są sporej części fikcją. W taki sposób polski spis wykazuje mniejszą emigrację niż w rzeczywistości (bo kto z wyjeżdżających załatwia kwestie meldunkowe? Ja, ale jestem raczej wyjątkiem) i większe zaludnienie na obszarach zwiększonej emigracji.
Opisałem patologie polskiego spisu powszechnego, ponieważ rosyjski był przeprowadzony według tej samej metody, tylko z większa ilością patologii. A raczej należałoby powiedzieć- polski był zrobiony po kacapsku, ale trochę ucywilizowany.
W skrócie- ostatni rosyjski spis powszechny można przyjąć jako wyrażenie życzeń władzy co do sytuacji demograficznej. Poprzedni (2002) miał miejsce jeszcze przed umocnieniem obecnej dyktatury prezydenckiej i poza północnym kaukazem jest nierzetelny, ale względnie wiarygodny- znaczy nierzetelności się znoszą. Ostatni, jeśli gdzieś się nie dało zdobyć rzetelnych danych (a faktycznie nikt nie próbował) wstawiano szacunki według oczekiwań władz. Czyli wyższa populacja, więcej Rosjan, mniej inwalidów, itp..
Według tak zrobionego spisu wyszło, że ludność Rosji spadła o 2,6 mln w latach 2002-2012, proporcja Rosjan pozostała bez zmian. Ludność znacząco wzrosła na północnym Kaukazie i w Jakucji. Wszystko to wygląda jak lipa. Kaukaz i Jakucja są to tereny, na których moskiewscy urzędnicy nie mają praktycznie żadnej władzy. Także nie są w stanie nadzorować spisu organizowanego przez lokalne władze. Których budżet zależy od liczby mieszkańców. Wykazanych m.in. na podstawie spisu..
Śmiało, można założyć, że liczba mieszkańców na każdym szczeblu była zawyżana, w rzeczywistości jest ich mniej. Z dwoma wyjątkami- Moskwy i jej okolic, gdzie jeszcze jest praca a nielegalni ukrywają się przed wszystkimi urzędnikami i przed spisem także. Choć i to nie jest takie pewne. Drugim takim miejscem są etniczne republiki północnego Kaukazu, gdzie żadnego spisu nie było, lokalne władze wysłały do Moskwy całkowicie zmyślone dane, mające zaledwie pozory wiarygodności w celu zwiększenia dotacji dla lokalnych władz.
Podsumowując- liczba mieszkańców Rosji jest nieznana, z całą pewnością wyraźnie mniejsza niż oficjalna. Prawdopodobnie procentowy udział Rosjan jest także mniejszy, ale nie jest to pewne. Być może w skali kraju jest zbliżony, ale stanowi mniejszy procent na terenach zróżnicowanych etnicznie, a tereny jednolicie nierosyjskie (północny Kaukaz, wiejskie tereny Jakucji, itp.) maja sporo mniejszą populację niż deklarowana. To ostatnie też nie jest pewne.
Oznaczałoby to, że przyrost naturalny był przez ostatnie lata niższy niż oficjalnie podawany. W dane o śmiertelności raczej można wierzyć, więc dane o urodzeniach były zawyżone. A w ostatnich latach mieliśmy do czynienia (i częściowo jeszcze trwa) czas zwiększonych urodzeń przez kobiety z wyżu lat 80-tych.
Ale nawet według oficjalnych danych z tegoż spisu, poczynając od 2009 kiedy rocznik 20-latków (mężczyzn) wynosił ponad milion rozpoczyna się gwałtowny spadek, do poniżej 500 tys w 2020 (czyli rocznika 2000). Więc obecnie z roku na rok spada liczba poborowych. Co prawda wobec poborowej części rosyjskiej armii nie należy mieć szczególnego poważania, ale liczby mają pewne znaczenie.
Według tych samych statystyk- od 2000 roku nieco rosła liczba urodzeń. Jak wyżej napisałem ma to pewne uzasadnienie wtórnym wyżem demograficznym, choć prawdopodobnie jest zawyżone. Oraz istotna część tego wzrostu jest kompletnie poza kulturą (?) rosyjską i władzą Moskwy.
To jeszcze nie koniec. Dopiero początek. Poza zwyczajna zapaścią demograficzną jest jeszcze jej mniej docenia druga część- epidemie. A konkretnie dwie, zwykle ze sobą powiązane. AIDS i gruźlica. Putinowskie władze dzielnie walczą z zachodnią zarazą poprzez zakazywanie majtek ze sztucznych włókien (serio!!!!) i promowanie rosyjskiej bawełny. Więcej mają ropy niż bawełny, lepiej by się nauczyli robić tworzywa sztuczne.
A tymczasem zasięg AIDS się rozwija, bo skoro leki retrowirusowe i jakaś kampania informacyjna to są wymysły zgniłego zachodu dla Afryki to święta Rosja nie będzie tego stosować. Obecnie zarażonych jest ok 1% populacji (to tez są szacunki, przyzwoitych danych brak, ta liczba może być zaniżona). Jak wynika z doświadczeń państw Afryki i Karaibów, to jest poziom przy którym rozpoczyna się szybkie rozprzestrzenianie wirusa HIV wśród heteroseksualnej populacji, rosnąc w tempie wykładniczym do stabilizacji w okolicach 25-30%. Można to powstrzymać edukacją, terapią antywirusową, ewentualnie izolacją, ale pierwszym warunkiem jest uświadomienie sobie przez władze i przyznanie istnienia problemu. Władze Rosji mu aktywnie zaprzeczają. Sensownych danych o liczbie zakażonych w Rosji brak. Jakieś są, oczywiście- te pokazują na ok 1% i jest to wystarczająco źle, tak przyjąłem powyżej. Ale droga sprawa- najczęściej razem z AIDS występuje gruźlica. Chorzy umierają na zapalenie płuc, itd., ale gruźlica im towarzyszy. Latami. Z danych państw afrykańskich- tych które podeszły poważniej do sprawy, jak Botswana, wynika, że liczba zarażonych HIV to ok 2/3 zachorowań na gruźlicę.
Niestety, liczba zachorowań na gruźlicę w Rosji także jest nieznana. Bliżej wiadomo o powszechności w więzieniach i łagrach. Sensowne szacunki mówią o od 1/4 do 1/2. Ci ludzie, w przeciwieństwie do czasów stalinowskich, czasem wychodzą na wolność. I dalej rozdają zarazki... W więzieniach stale przebywa 500-800 tys ludzi- jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Ale trzeba przyznać, że w pozostałych krajach, gdzie mieszka sporo Rosjan także oni tłumnie zasiedlają wiezienia, więc może to nie specyfika tego reżimu, co tej kultury.... Najwyższy wskaźnik uwięzionych do populacji w EU ma dokładnie ten sam kraj w którym jest najwyższy udział rosyjskojęzycznych w populacji. Drodzy czytelnicy- sami znajdźcie jaki.
Wracając do AIDS- można się racjonalnie spodziewać, że epidemia się będzie rozwijała dokładnie według wzorców afrykańskich, bez jakiejkolwiek państwowej aktywności to razem z gruźlicą, która w rosyjskim klimacie ma się znacznie lepiej niż w Afryce równolegle będzie się także rozprzestrzeniać HIV.
To wszystko oznacza rozwinięcie epidemii do poziomu katastrofy w ciągu 10-15 lat i od tego czasu śmierć/niezdolność do pracy 1/4- 1/2 populacji w wieku produkcyjnym. Nawet kraje odpowiedzialnie podchodzące do sprawy, ale reagujące w zaawansowanym stadium epidemii ledwo wytrzymują takie obciążenie społeczeństwa i gospodarki. Teraz w wyżej wspomnianej Botswanie zaczyna pojawiać się pytanie o dalsza opiekę na osieroconymi dziećmi, których przyjęli dziadkowie, obecnie tracący sprawność z wiekiem. Paradoksalnie, wobec przyzwoitej skuteczności terapii antywirusowej te dzieci żyją. Może to jest wyjaśnienie skąd taka obsesja ze strony rosyjskich władz na punkcie wielkości populacji i stąd porwania całych sierocińców ze wschodu Ukrainy.
Na to wszystko należy nałożyć bardzo mocną tendencję ucieczki ze wsi, małych miasteczek do większych, a z nich do Moskwy i Petersburga. Populacja aglomeracji moskiewskiej rośnie, Petersburga utrzymuje się, właściwie każdego innego miasta w Rosji spada. Nawet według oficjalnych danych. Tu przerobiłem to najprostszą możliwą metodą- po prostu przeglądając wpisy w Wikipedii o rosyjskich miastach. Dla rozsądnego przeglądu mniejsze i większe miejscowości z całego kraju, dały dokładnie opisany obraz.
Na tą tendencję, która raczej się szybko nie zmieni, nałożymy te wyżej wskazane czynniki epidemiczne.
Konkluzja jest prosta- być może po spadku trwającym jeszcze z 3-5 lat liczba ludzi wchodzących w dorosłość i wiek poborowy na drobny czas wzrośnie, ale później nastąpi potężne załamanie demograficzne. Związane nie tylko z ograniczoną liczbą kobiet w wieku reprodukcyjnym, ale także z łatwą do przewidzenia epidemią AIDS i prawdopodobnie idącej razem z tym gruźlicy.
Ograniczenie terytorialne Rosjan do wielkich miast oznacza powrót zaludnienia prowincji przez zamieszkujące tam nacje nierosyjskie. Co najmniej na terenach muzułmańskich i Syberii.
Dalej zobaczymy