Wydarzenia na Ukrainie są właściwie rozstrzygnięte. Dziś już nie za bardzo można w jakikolwiek sposób zmienić bieg wydarzeń. Owszem, może sobie być jakaś interwencja wojskowa Rosji, itp. ale to wszystko znaczenia na dłuższą metę nie ma i mieć nie będzie. Sprawy są rozstrzygnięte i niezależnie co się dalej stanie tam, w Polsce jest pozamiatane.
Od początku rewolucji polskie władze robiły w końcu wszystko aby się trzymać z boku. Obóz WSI - prezydencki oczywiście był i jest kompletnie Majdanowi wrogi. I co? I nic. Nawet obecne urzędujący strażnik żyrandola musiał udawać, że coś robi.
Najważniejsze jednakże w tym są społeczeństwa. Majdan jest autentycznym sprzeciwem narodu, który zwyczajnie miał dość. Kompletnie dość połączenia sowieckiego burdelu i tumiwisizmu, z rzekomo nowoczesnym i kapitalistycznym wyzyskiem i olewaniem zwykłych ludzi. Krótko mówiąc, dla postsowieckiej oligarchii jest to raj - sowiecki styl zarządzania, który od nich w rzeczywistości nic konkretnego nie wymaga, oprócz utrzymywania stosownych kontaktów i jednocześnie kapitalistyczne uroki korzystania z życia i brak jakiegokolwiek nadzoru czy to prawnego, czy w sowieckim stylu, przez służby. Raj, po prostu. Tak dokładnego systemu w Polsce nie udało im się osiągnąć.
Ale życie dla zwykłych ludzi w kraju żebrania o pracę, gównianych pensji i olewactwa wszystkiego dookoła, jest podłe. Biedne czy mniej biedne, ale podłe. Choć z polskiej perspektywy trudno w to czasem uwierzyć, ale Ukraińcy pracujący w Polsce, traktowani przecież tak samo źle jak polscy robotnicy, nazywają i odczuwają to jako zupełnie przyzwoity poziom szacunku. W porównaniu do swojego państwa..... Biednie czy bogato, ale nikt nie lubi być traktowany jak kupa gówna. Stąd był bunt i musiał być, bo ukraińska gospodarka do wzorcowych także nie należy, trudno zresztą przypuszczać, aby układ oligarchicznego wyzysku mógł być wzorcowo efektywny.
W tym starciu raz można docenić to, co się w Polsce zmieniło przez ostatnie 25 lat. Na niskim poziomie, sądów rejonowych, już generalnie nie ma sędziów na telefon. W zwykłych sprawach urzędowych, a nawet większości policji, już nie ma drobnego łapówkarstwa. W Rosji mogą zarobić trochę więcej, ale w otoczeniu tego całego postsowieckiego syfu.
To powyższe, jak mi się wydaje, intuicyjnie rozumiała znakomita większość aktywnego narodu w Polsce i nie za duża część blogerów i publicystów. A swoimi wypowiedziami i działaniami przeciwko wspieraniu Majdanu się niestety skompromitowali liderzy Ruchu Narodowego... Kiedyś czytałem książeczkę, której autor dowodził, że krakowscy konserwatyści rządzący Galicją są skończonymi durniami (trudno się nie zgodzić), ponieważ pozwalają i promują ludową obrzędowość Ukraińców, pozwalając im się integrować, jednocześnie nie polonizując ich, a też nie pozwalając wytworzyć się dojrzałemu narodowi, z którym Polacy mogą mieć dojrzałe relacje. Autor się nazywał Roman, Dmoch, czy Dmowski, jakoś tak…. To tak zupełnie przy okazji - kto jest wystarczająco kwalifikowany do sprawowania władzy, a kto nie... Panowie Winnicki i spółka niestety powinni wrócić do lektur i dyskusji nad nimi. Tym, którzy ominęli także podręczniki do historii przypominam, że symbol Szczerbca może być w Kijowie bardzo źle widziany, a nasi dzielni narodowcy nie będą wiedzieć o co chodzi. No wypisz - wymaluj sprawa jak z flagami UPA.
Ale tymczasem mamy nową sytuację geopolityczną.
Mamy wrogą Rosji Ukrainę (a raczej odwrotnie), Rosję, która przez najbliższe dwa pokolenia nie będzie liczącym się mocarstwem (bo takim może się stać tylko razem z Ukraina).
Rozwijając tę myśl- Rosja jest państwem olbrzymim terytorialnie, ale położonym na zadupiu świata, z pewna ilością nowoczesnego przemysłu, ale w żadnym wypadku nie porównywalna z Niemcami czy Japonia (z którą jest porównywalna populacją). Jest olbrzymim eksporterem surowców oraz istotnym broni - i nic więcej. A eksport broni także zależy od pozytywnego postrzegania danego kraju, dlatego tak dobrze sobie radzą Szwecja czy Szwajcaria w tym biznesie.
Olbrzymia różnica odległości od rynków Europy także swoje robi. Rosja bez Ukrainy, skompromitowana mieszaniem się w sprawy sąsiednich krajów nie może być mocarstwem. Jest i jeszcze jakiś czas (niekoniecznie długo - o tym dalej) ważnym państwem, ale czasy dawnej Rosji, pogardzającej swoimi mieszkańcami w imię budowy imperium się w zeszłym tygodniu skończyły. Ponieważ skończyła się możliwość budowy imperium. Została co najwyżej metoda siłowa, która też się skończy katastrofą.
Dlaczego Rosja nie ma możliwości manewru? Proste: nikt chyba nie zauważył słonia. W Chinach od kilku lat bardzo agresywnie i w imponującym tempie powstają lądowe alternatywy dla morskich połączeń z resztą Azji, Europą i nawet częściowo Afryką. Dla dalszych rozważań proponuję spoglądać na mapę – zapewne nazwy krajów będą znane, ale dokładne ich położenie już niekoniecznie....
Zaczynamy: jeszcze 30 lat temu jedyną drogą lądową z Dalekiego Wschodu do Europy była kolej transsyberyjska i połączenia z chińska siecią jednotorową linią przez Mongolię i łącznikiem przy Pacyfiku. W 1990 powstało połączenie sieci chińskiej z radziecką jeszcze w dzisiejszym Kazachstanie. W ciągu ostatnich dwóch lat w Kazachstanie otwarto drugie połączenie z kolejowe z Chinami oraz przez Turkmenistan z Iranem (niezwykle ważne - droga lądowa omijająca Rosję). Z Iranu aż do Istambułu jest bezpośrednie połączenie, ale o nie za dużej przepustowości, ponieważ po drodze jest prom kolejowy na jeziorze Van. Logika by wskazywała, że jest jakaś Chińska inwestycja mająca temu zaradzić i jest - kolejne połączenie Iranu i Turcji przez Irak.
Mongolska sieć kolejowa jest sprawnie rozbudowywana, także w trakcie budowy jest autostrada łącząca granice chińską z rosyjską. Kazachstan (kraj skrajnie wrogi Rosji, choć z racji położenia z nią współpracujący, gdyby ktoś nie wiedział) już skończył swoje 1700 km autostrady z Chin do Niemiec. Białoruś swoją także. Nawet polski odcinek (A2) jest prawie gotowy- to jakby się ktoś pytał skąd się wzięła chińska firma przy tym. Najgorszy burdel dzielnie trwa w Rosji. Rosyjskie linie kolejowe wołają jakieś szalone stawki za fracht, autostrada nawet nie zaczęta, itp. Korzystając z dotychczasowego monopolu na lądowy transport mogli to robić. Teraz sytuacja się nieco zmieniła przez połączenie przez Iran, ale potencjalnie może się zmienić bardzo poważnie. Niezależność Ukrainy od Rosji jest właściwie na rękę wszystkim- ale najbardziej i niewątpliwie Chinom.
Ich przyczółki gospodarcze są tam dość mocne, wcale bym się nie zdziwił pewnym sponsorowaniem Majadanu. Spójrzmy teraz jeszcze raz na mapę. Mamy dwa państwa budujące swoją tożsamość narodową na sprzeciwie wobec Rosji (Kazachowie nie muszą jej budować, już dawno taką mają), oddzielone w najbliższym miejscu o zaledwie 600 km. Drobna dygresja - a dlaczego to ma takie znaczenie? Proste - na wypadek konfrontacji z USA. Blokada szlaków morskich jest i długo będzie w możliwościach militarnych USA, więc dla zapewnienia kooperacji, zbytu i dostaw surowców konieczne są połączenia lądowe z Bliskim Wschodem, Afryką i Europą. Nie mówiąc o takim drobiazgu jak elektryfikacja kolei, co pozwala na oszczędzanie ropy w transporcie.
Ale wracamy do naszej mapy. Załóżmy teoretycznie, że pojawiają się chińscy inwestorzy, którym zależy na remoncie i poprawieniu linii kolejowej do terminalu w Sławkowie. Ewentualnie inwestycji w autostradę. Dość prawdopodobne założenie. Zostaje, dla najkrótszego lądowego połączenia Chin z Europą zaledwie 600-900 km słabo zarządzanego państwa, które stroi fochy, ma pretensje do imperializmu i które trudno ominąć. Realnie jedno miasto, które jest hubem transportowym- zarówno przebiega przez nie szlak rzeczny z Morza Kaspijskiego (znaczy Kazachstanu) na Morze Czarne (czyli Europa), z pominięciem oceanów, jedyna linia kolejowa, jedyny most przez Wołgę i jedna z dwóch dróg. Wołgograd, dawniej znany pod nazwą Stalingrad.
To znów dygresja - zupełnie serio ktoś poważany kiedyś pisał, że znaczenie Stalingradu w 2 w.ś. było tylko emocjonalne, bo Hitler koniecznie chciał podbić miasto nazwane na cześć jego przeciwnika....
Patrząc znów na mapę: jeśli, co moim zdaniem jest prawie pewne, Ukraina włączy się w infrastrukturalne koncepcje Chin, rejon Wołgogradu zaczyna wyglądać jak korytarz pomorski. Albo władze Rosji zgodzą się na dyktat chiński, co jednocześnie stanowi ostateczną porażkę putinowskiej koncepcji ZSRR-bis, albo są skazane na pożarcie. Dlatego też jest możliwe odwrócenie sojuszy przez putinowską Rosję i antychiński sojusz z USA. Choć akurat to ostatnie to by była prosta droga do konfrontacji i przynajmniej wewnętrznych rozruchów o oddzielenie rejonu Wołgogradu, a co za tym idzie odcięcie całej południowej Rosji.
Tak czy inaczej są to ciekawe czasy, konfrontacja USA - Chiny zbliża się wielkimi krokami, módlmy się o to, aby była pokojowa (ale znając poprzednie przykłady zmiany hegemonów, trudno w te modlitwy wierzyć...)
A przy dobrym wykorzystaniu może to być niesamowita koniunktura dla Polski, we współpracy z Ukrainą. Albo pod rządami obecnych durniów- największy zestaw zmarnowanych szans.