- Poczytałem trochę i mam jakiś obraz sytuacji. Choć o co chodzi w całej tej awanturze nadal nie mam pojęcia- to wszystko nie ma sensu, albo raczej ja wolę wierzyć, że nie ma- bo wszystkie logiczne wyjaśnienia są dość ponure.
- Po pierwsze- oczywiście trudno się dowiedzieć co się naprawdę dzieje. Po przejrzeniu propagandy przeciwników mogę jednak zaryzykować garść twierdzeń. Pierwszy i najważniejszy wniosek- Armia Syryjska absolutnie świadomie prowadziła wszystkie operacje tej wojny domowej tak powoli, jak tylko się dało, maksymalnie oszczędzając siły własnej armii. Także, dość ewidentne było świadome oddanie sporej części terytorium- acz pozbawionego strategicznej wartości przez armię syryjską.
- Patrząc na to dziś- był w tym dość głęboki strategiczny sens. Assad sprawiał wrażenie przegrywającego wojnę- przez co nie dawał pretekstu do otwartej interwencji, oraz wykorzystywał ten czas bardzo intensywnie na przygotowania do ataku przez USA. W jakim stopniu się zdążył przygotować- zapewne dowiemy się wkrótce, niestety. Oraz- co też bardzo ważne- mieszkańcy kraju może i rządu specjalnie nie kochali, ale po bliższym zapoznaniu się z Czeczenami i mieszkańcami muzułmańskich przedmieść UK w znacznym stopni zmienili zdanie, nawet Kurdowie, jak zawsze chętni do separacji, zmienili w ostatnim czasie zdanie i uprzejmie poprosili (a może mniej uprzejmie) o wyniesienie się bojowników z ich terenu. Oczywiście- z drugiej strony Assad prowadząc przewlekłe walki też znakomicie pomaga swoim sojusznikom- Iranowi, bo dopóki trwa awantura w Syrii, Iran jest bezpieczny, a z drugiej strony Rosji- bo spokojnie i metodycznie wyrzynając „Wolnych Syryjczków” częściowo rozwiązuje rosyjski problem Czeczenii. Więc w to, że siły Assada zbyt wielu schwytanych z bronią nie pozostawiają przy życiu- także uważam za wiarygodne.
- Za prawdziwością tego przemawia też drobny fakt- Syria obecnie ściąga amunicję, potrzebną w codziennych walkach, ale przede wszystkim możliwe nowoczesne systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwokrętowej- co żadną tajemnicą nie jest. Znaczy broń i możliwości poradzenia sobie z bojownikami mają- to co jest potrzebne to obrona przed USA, UK i Izraelem. A Rosjanie i Persowie ponoć wstrzymują planowe przezbrojenia swoich armii, wysyłając do Syrii co tylko mogą. I o ile Rosjanie nie mają większych zagrożeń i mogą sobie na to pozwolić- o tyle Iran pozbywając się jakiejkolwiek broni ryzykuje swoje istnienie. Gra toczy się o dużą i coraz większą stawkę- podbijaną przez kolejne oświadczenia dyplomatyczne państw zachodnich. Co USA mogą osiągnąć dzięki tej wojnie- nie mam zielonego pojęcia. Co najwyżej może na tym zyskać armia i producenci broni, ale to by znaczyło, że władze i dyplomacja USA już nie panują nad generalicją. Teza, jakkolwiek prawdopodobna- jest dość przerażająca, oznaczałaby bowiem kolejne bezmyślne wojny, tak długo, aż generalicja by już oficjalnie przejęła władzę w USA (i wtedy się uspokoją, zadowalając się tępieniem i łupieniem własnego kraju)- albo z drugiej strony tak długo, aż powstanie światowa koalicja zdolna ich powstrzymać.
- W pierwszym wypadku trochę szkoda takiego ładnego kraju, drugi jest jednak sporo gorszy, bo obawiam się, że większość rakiet nuklearnych jest w lepszym stanie niż przeciętny most w USA.
- Na szczęście jest też możliwe inne wyjaśnienie- czyli zupełnie oficjalna polityka popierania Izraela, gdzie oczywiście destabilizacja jego sąsiadów jest żywotnym interesem tego państwa. Jeśli tak- to w miarę wszystko w porządku. Co prawda prowadzi to nas do smutnego wniosku, że jeśli Izrael potrzebuje wsparcia USA do samej destabilizacji w Syrii to jest także kolosem na glinianych nogach i państwem, którego przywódcy mają wątpliwości co do możliwości obronnych. Ciekawe. Pewną poszlaką jest tu w miarę wiarygodna informacja, że nowe rakiety przeciwpancerne w arsenale Hezbollahu niszczyły czołgi Merkava 2, które w dziedzinie opancerzenia uznawane są za szczyt zachodniej technologii- w trakcie ostatniej interwencji w Libanie, po której istocie dość wojowniczy zwykle Izrael podkulił ogon. Opowieść była z drugiej reki, ale dość wiarygodnego źródła.
- Inna teoria- nastąpiło w niezauważalny sposób pewne odwrócenie sojuszy. Bardzo niebezpieczne. Koalicja USA, UK i Francji pierwszy raz od czasów 2 w.ś. mówi jednym głosem, podczas gdy Niemcy sprzeciwiają się interwencji, stając po stronie Rosji. Przy okazji jest to sprawa, która Chin nie bardzo dotyczy i gdzie nie mają specjalnych możliwości interwencji i wpływów (choć już w wypadku stabilności w Iranie jak najbardziej). Mają co najwyżej roszczenia terytorialne do Rosji, ale z nimi mogą jeszcze sporo poczekać- im się nie śpieszy.
- To jest zdecydowanie najgorsza hipoteza- oznacza ona bowiem już ustalony zestaw sojuszy do wybuchu wojny światowej i szukanie pretekstu. To niestety jest całkowicie racjonalne z punktu widzenia USA- rozwalić i zdominować słabszych konkurentów zanim się całkowicie utraciło przewagę technologiczną, jednocześnie nie wchodząc w strefę zainteresowania Chin.
- Za to jedynie USA zależy na szybkim zakończeniu wojny w Syrii. Czas działa na ich niekorzyść, ale na razie przynajmniej nie zanosi się na poważniejszą awanturę w Europie- choć jest źle, Niemcy i Francja jeszcze nie doszły do fazy retoryki wojennej. Do tego jeszcze daleko i być może obecna różnica zdań to tylko incydentalna sprawa. Nie mam zielonego pojęcia, ale oczywiście posiadanie innego zdania na temat ewentualnej wojny co sojusznik i przez przypadek takiego samego co oficjalny przeciwnik (Iran) to trochę inna sprawa. Oczywiście w tym wszystkim oświadczenie Ryżego dotyczące udziału w wojnie brzmi śmiesznie- bo przy takim układzie sił opina RP nikogo nie obchodzi, ale przyznam, że w potencjalnie światowym konflikcie akurat w wypadku Polski lepiej nie mieć opinii innej niż ta podzielana wspólnie przez Niemcy i Rosję.
- Jest zabawnie- przynajmniej jak się to obserwuje z daleka.
- Niezależnie od tego, która hipoteza jest prawdziwa jeśli zostaną spełnione 3 warunki:
- 1. oficjalna interwencja USA się rozpocznie.
- 2. w jej trakcie siłom syryjskim uda się zadać przeciwnikom solidne straty (znaczy więcej niż kilka strąconych samolotów lub/i zatopiony większy okręt)
- 3. Niemcy nie zmienią zdania co do popierania Rosji przeciwko USA
To także polecam obserwację tego konfliktu z daleka. Bardzo
daleka.
- P.S.
- Pisząc to zupełnie zapomniałem o „masakrach cywili” i „broni chemicznej”. Teraz dopisuję- bo dla obrazu sytuacji nie ma to żadnego znaczenia. Jeśli ktokolwiek jakiś masakr i ataków chemicznych dokonywał, na pewno nie był Assad atakujący mieszkańców własnego kraju. On toczył walkę i to najwyraźniej wygraną ,o pozytywna opinię o swoim reżimie i jeśli ktoś zginął to prędzej przypadkiem i z wielkimi rządowymi przeprosinami, niż w odwrotny sposób. To po prostu już kompletnie bez sensu i jak widać- bez znaczenia.