Sprawę starego zadłużenia Argentyny
i sępich funduszy można uważać za zakończoną. Sąd okręgowy
dla Manhattanu w pełnym składzie wstrzymał wykonalność wyroku
wydanego przez sędziego Griesę. Zaraz potem Międzynarodowa
Organizacja Morska oficjalnie potwierdziła, że ARA Libertad jest
okrętem i jako taki nie może być zajęty. Oczywiście, wyrok i
zajęcie nadal formalnie istnieje, ale jestem praktycznie pewien, że
wyrok zostanie uchylony, a okręt oddany. Po prostu- po jego wydaniu i analizie
konsekwencji, ładnych parę osób się dość mocno przeraziło. Pół
biedy, gdyby Argentyna miała zamiar ten wyrok wykonać, ale po jego
wydaniu stało się kompletnie jasne, że tak się by nie stało. Za
to, jak pisałem, dał on do ręki rządowi Argentyny potężne
narzędzie mogące solidnie zdestabilizować system finansowy USA.
Oczywiście elity Wall Street nie mogą na to pozwolić. Cóż- mleko
się rozlało, nikt takiego wyroku się nie spodziewał, czas na
damage control.
Zapewne jakiś plan już istnieje- zresztą,
logicznie rzecz biorąc, jest on oczywisty. To jest zapewne koniec
kariery Paul Singera (powoda, który doprowadził do wyroku przeciw
Argentynie) i czas na jego emeryturę. Krzywdy mu nikt nie zrobi, ale
też nie pozwoli dalej robić interesów. Za kilka lat zapadnie wyrok
w Sądzie Najwyższym USA, jak nikt już nie będzie pamiętać, o co
chodziło. Albo też nigdy nie zapadnie. Następnie- oczywiście w
mediach sprawę należy jak najszybciej rozmyć i zakopać. Zresztą
to rozmywanie wyroku już się zaczęło- np. pod pretekstem, że nie ma on
zastosowania do nowszych emisji obligacji, bo klauzula głosowania
wierzycieli uchyla klauzulę pari passu, i inne tego typu łamańce
prawne (obiektywnie rzecz biorąc to akurat jest bzdura, ale nikogo to nie obchodzi i obchodzić nie będzie- sygnał jest wyraźny- następnych takich wyroków nie bedzie)
Czyli- podsumowując- jasna i bezczelna deklaracja
o braku zamiaru wykonania wyroku, spowodowała zawieszenie
wykonalności tegoż. Tak od razu odpowiadam, gdyby znów jakiś
troll- korwinista coś pieprzył o jakieś równości wobec prawa,
czy tego, że długi zawsze należy spłacać, czy inne oczywiste
bzdury. Zresztą nawet sędzia Griesa w wyroku i jego uzasadnieniu
podkreślał, że długi jak najbardziej można restrukturyzować.
To co jest w tej chwili interesujące-
to odpowiedź na pytanie, czy uda się banksterce przywrócić choć
szczątkowe zaufanie do amerykańskiego systemu prawnego i wymiaru
sprawiedliwości- bo na dziś, po sprawach Apple v. Samsung i
argentyńskich obligacji wydaje się złamane. Oczywiście z jednej
strony smamy narodowe rządy Ameryki Południowej, które z powodów
politycznych zdecydowanie podziękowały Wall Street i okolicom za
współpracę, a z drugiej różnych matołów, którym brakuje
podstawowej orientacji w świecie, a przez przypadek są
prezydentami, premierami i ministrami finansów i podpiszą wszystko
co im do podpisania „przyjaciele” podeślą. Ale gdzieś pośrodku
jest garść państw, które mniej lub bardziej dbają o swój
interes i to one zaprzestaną/ograniczą emisję obligacji według
prawa USA, tak samo część korporacji. Po prostu- ze względu na
bezpieczeństwo prawne właśnie, lepiej będzie szukać kapitału w
Londynie, Tokio i Frankfurcie niż w Nowym Jorku. Co zresztą
paradoksalnie jest długoterminowo korzystne dla USA, a samej
banksterce nie zaszkodzi. Spowoduje oczywiście odpływ kapitału z
USA do innych ośrodków, więc będzie to presja na osłabienie
dolara do innych walut, czyli przynajmniej teoretyczna możliwość
eksportu wyrobów tego co tam jeszcze z przemysłu zostało w USA. Za
to oczywiście jest to dalsze osłabianie siły USA, opierającej się
przecież obecnie nie na przemyśle, tylko właśnie na banksterce i
światowej dominacji na rynkach finansowych. Drugim filarem jest dominacja propagandowa anglosaskiej oligarchii medialnej. I właśnie ten drugi filar czeka wielki sprawdzian w celu podtrzymania pierwszego.
Podejrzewam, że jakikolwiek temat Argentyny, już zwłaszcza
„starych” długów zniknie z głównych mediów kompletnie, a
dotychczasowe artykuły pisane regularnie metodą ctrl-c, ctrl-v o
„dawnej pięknej Argentynie, która kleptokraci spod znaku K
straszliwie niszczą” nieco się zmienią. Jestem bardzo ciekaw
jak. To będzie bardzo pouczająca lekcja profesjonalizmu mediów (i
to piszę zupełnie bez ironii).