Wydaje mi się, że mają wyjątkowo
duże znaczenie. Wbrew pozorom, co prawda prezydent USA nie posiada
specjalnie dużej władzy- ona jest w rękach sitw wszelakich i
„rynków finansowych”, ale jakąś tam posiada- zwłaszcza,
niestety w zakresie polityki zagranicznej, a przynajmniej inicjowania
„operacji pokojowych”. To zresztą dość dobitnie pokazuje, że
świstek papieru zwany Konstytucją USA jest właśnie tym- świstkiem
papieru, bo akurat wypowiadanie wojny (bo tak się kiedyś nazywało
„rozpoczynanie operacji pokojowych”) jest zastrzeżone dla
Kongresu. Ale nie czepiając się szczegółów- polityka Obamy jest
znana. W skrócie- unikać awantur i dotrwać do końca kadencji
oczekując, że gospodarka w końcu sama znajdzie nowy stan
równowagi, w międzyczasie utrzymując spokój społeczny i
równowagę wśród grup interesów serwując różne stimulusy.
Biorąc pod uwag jak bardzo gospodarka i społeczeństwo USA są
zniszczone po 40 latach deindustrializacji, wzrostu „rynków” i
ogólnego zadłużenia- nie jest to zła polityka. Dobra też nie,
znaczy dokładnie nie wnosi niczego do rozwiązania problemów USA,
ale na szczęście nie dokłada nowych dla reszty świata. I niczego
innego się bym nie spodziewał po drugiej kadencji. Drugi, mormon
dla odmiany (czy ich religia przypadkiem nie nakazuje pacyfizmu??)
za to ma znacznie mniejsze szanse na zachowanie spokoju społecznego-
jako Republikanin. Przez to oczywiście znacznie łatwiej może się
stać celem wybuchu społecznego niż czarny Demokrata. Jak wiadomo-
a kto nie wie może łatwo sprawdzić- obecnie w USA już jest w
stanie gotowości właściwie cała infrastruktura prawna i
techniczna do wprowadzenia czegoś w stylu stanu wojennego. Można i
robi się to po kawałku i „miękkimi” metodami, ale w razie
wybuchu niezadowolenie społeczne może być i będzie opanowane
siłowo. I znów- najlepszym oczywiście pretekstem do takich działań
jest fizyczne zagrożenie zewnętrzne, a w szczególności większa
„operacja pokojowa”. I w tym tkwi sedno problemu. Kolejna część to „marzenia o wielkiej Ameryce” wśród Republikanów- co oznacza
znów to samo- chęć „umacniania demokracji”.
Więc, moim zdaniem od wyników
obecnych wyborów zależy w dużym stopniu termin wybuchu 3 wojny
światowej, a może i samo zaistnienie tego zdarzenia. Mało
przyjemnego i przyznam, że rzygać mi się chce widząc zachwyty co
poniektórych nad perspektywą „rozprawienia się” z Iranem, itd.
Wojna Izraela z Iranem realnie grozi wybuchem wojny światowej, w
której bardzo prawdopodobne jest użycie broni atomowej. Co prawda
by to rozwiązało problem ocieplenia klimatu i przeludnienia Ziemi
za jednym zamachem, ale jakoś mnie te argumenty nie przekonują.
Więc- nasuwa się następne pytanie-
niby czemu uważam, że kolejne 4 lata coś w układzie sił zmienią?
Otóż zmienią i to dużo. Obecny układ sił na świecie wygląda
ponoć tak, że USA mają największa i najnowocześniejszą armię i
flotę i nikt nie może im nawet dorównać w zakresie technologii
militarnych. Cóż- bzdura, a konkretnie informacja mocno
nieaktualna. Największą- tak, najbardziej zaawansowana
technologicznie- nie bardzo, a już pod względem badań i rozwoju
technologii- pomimo olbrzymich środków efekty prac rozwojowych są
zbliżone chyba do polskiej armii (no, może „trochę”
przesadziłem, ale przewaga technologiczna Niemiec, Rosji i Chin
istnieje i rośnie). Zapewne zaraz się ktoś do tego twierdzenia
przyczepi- więc zapowiadam- wytnę bez litości te komentarze,
których autorzy nie odrobią pracy domowej. A wygląda ona tak:
obecne liniowe samoloty USA to nieco podrasowana technologia lat
70-tych, a dwa najnowsze modele, które miały zastąpić F-15,F-16 i
F18 to F-22, czyli samolot akurat dość dobry, ale zbyt
skomplikowany do wdrożenia do masowej produkcji i zastąpienia
poprzednich modeli oraz F-35, który wygląda jak koń projektowany
przez komisję (co to jest wielbłąd?- koń projektowany przez
komisję). F- 35 miał być małym, tanim samolotem w uzupełnieniu
drogiego F-22, wyszedł samolot jednosilnikowy (czyli bardziej
narażony na utratę w walce czy w wyniku awarii), większy i droższy
od F-22, krótko mówiąc z inżynierskiego i wojskowego punktu
widzenia- kupa g.... Tak, wiem, lepsze procedury serwisowe, itd.- ale
w warunkach frontowych i tandetnej produkcji wojennej to i tak jest
prawie gwarancja utraty części drogiego sprzętu za bezdurno. To
może pociski? I tu dokładnie i najbardziej widać zacofanie
technologiczne USA. Tu drobna dygresja o pociskach (potocznie
rakietach):
balistyczne- napędzane w
początkowej fazie lotu, dale siłą bezwładu i przyciągania
ziemskiego lecą do celu po krzywej balistycznej- są to w
większości lub całości obecne rakiety miedzykontynentalne, ale
też niemiecka V-2 z II w.ś.
manewrujące- napędzane przez
cały czas lotu, przypominają bezzałogowe samoloty i potrafią
zmieniać kurs maskując się w terenie lub podążając za celem-
większość dzisiejszych a w prymitywnej wersji już niemiecka V-1
z II w.ś.
Niekierowane- stara technologia a
dziś ew. poziom taktyczny, nieistotne.
Bomby szybujące- nie do końca ta
kategoria, ale istotne, bo potrafią w pewnym zakresie zmieniać
kurs i podążać za celem, a jednocześnie są znacznie trudniejsze
to wykrycia i zniszczenia przez brak śladu cieplnego silnika. Tak,
oczywiście, niemiecka Fritz X z II w.ś.
Jak widać- dla współczesnego pola
walki najważniejsze są pociski manewrujące. A w nich- dla pocisków
przeciwokrętowych najważniejsza jest prędkość, a
przeciwlotniczych układ naprowadzania (bo samolot jest w stanie
znacznie bardziej wykonać unik, a okręt użyć różnych gadżetów
przeciwrakietowych- jeśli ma czas....).
Co nas doprowadza do kwesti rozwoju
technologii silników dla pocisków. I znów wyliczenie:
rakietowy- pocisk przenosi paliwo
i utleniacz, bardzo duża moc i prędkość, bardzo krótki czas
działania lub potężna wielkość- czyli w praktyce stacjonarne
balistyczne lub krótkiego zasięgu.
Turboodrzutowy- w gruncie rzeczy
podobny do tych w samolotach (tak, wiem, uproszczenie) potencjalnie
duży zasięg i czas działania, prędkość teoretycznie do 2
machów, praktycznie poddźwiękowa.
Ramjet- działa na zasadzie
sprężania powietrza samym pędem silnika, dość duży zasięg,
prędkość teoretycznie do 5-6 machów, praktycznie 3-4, potrzeba
rozpędzić do ok 300-500 km/h aby silnik zaskoczył.
Scramjet (supersonic commpressiom
ramjet)- podobny, ale spalanie się odbywa w prędkości
naddźwiękowej teoretycznie prędkość do 17 machów, praktycznie
do 8-10
To właściwie koniec dygresji.
Jak łatwo zauważyć z tej wyliczanki
zapewne najlepszym pociskiem przeciwokrętowym by był taki napędzany
silnikiem typu scramjet- ale akurat takie nie istnieją, wobec
obłędnego skomplikowania mechaniki płynów w pracy takiego silnika
aktualnie dopiero powstają ich pierwsze prototypy- z czego w USA
akurat udowodniono, że nie maja o projektowaniu takowych zielonego
pojęcia. Wobec czego pozostaje pytanie o ramjet- i tu odpowiedź
jest właśnie ciekawa. Zarówno w Rosji, jak i w Chinach pociski
napędzane tego typu silnikami są już w linii, w USA nie ma żadnego
i po prostu nie ma tej technologii. Tego typu pociski maja
wystarczający zasięg, aby wystrzelić je spoza zasięgu obrony
przeciwlotniczej grupy lotniskowców oraz wystarczającą prędkość,
aby zestrzelenie ich było bardzo trudne.
I takimi pociskami już dysponują
Chińczycy. Zapewne w niewystarczającej ilości i niekoniecznie
posiada je Iran, ale po 2008 chiński przemysł się w istotnej
części przestawił na produkcję zbrojeniową, w tej chwili robią
to też USA (jakby ktoś uważał informację o wzroście produkcji
przemysłowej za pozytywną hehe). Także- technologia kierowanych
bomb szybujących w USA, o ile wiem nie istnieje w produkcji i
wdrożeniu liniowym. Zresztą, właściwie całość amerykańskiej
armii floty i lotnictwa jest całkowicie zależne od systemu GPS i
bez niego przestaną istnieć. Chińczycy pokazali, że dysponują
możliwościami zestrzeliwania satelitów i można założyć, że
wręcz w pierwszych godzinach ewentualnej wojny światowej system GPS
przestanie istnieć. Potrzeba tylko czasu, aby ta wiedza dotarła do
Białego Domu i zaczęto tam się zastanawiać nad alternatywnymi
rozwiązaniami. Tak samo bomb szybujące- które akurat mogą być
wykonane prawie w całości z materiałów nie odbijających fal
radarowych i nie emitujące śladu w podczerwieni, ale mają
naturalnie mniejszy zasięg, więc tą technologię rozwija np.
Argentyna, gdzie potencjalnym przeciwnikiem może być UK, gdzie
zasięg obrony zespołu lotniskowców jest mniejszy- ale to znów
dygresja.
Cóż- w tym wszystkim istotne jest to,
że zmiana światowego przywództwa (a co za tym idzie przywileju
kreowania waluty rezerwowej) nigdy nie odbyła się pokojowo.
Optymistycznie- teraz mamy, jako ludzkość na to szansę. Ale aby to
się stało potrzeba jeszcze kilku lat pokoju i kryzysu. Tego akurat
prawie gwarantem jest Czarny z Białego Domu, więc z całego serca
życzę mu zwycięstwa.
Ponieważ, jak przewiduję, za kolejne
cztery lata zacofanie technologiczne USA będzie już na tyle
ewidentne, że kolejny prezydent będzie mógł tylko wynegocjować
coś w rodzaju kontrolowanego bankructwa. Problem polega na tym, że
wybuch wojny jest oczywiście w interesie kompleksu militarno-
przemysłowego (choć, wbrew pozorom, nie tak bardzo- swoje i tak
dostają) ale także w długoterminowym interesie banksterskiej
oligarchii. Nadzieja w tym, że oni myślą tylko o kwartalnych
zyskach.
A czas działa bardzo mocno na
niekorzyść USA. Dla samego tego kraju już raczej nie ma żadnej
nadziei na uratowanie poziomu życia, a może nawet istnienia, ale
gra teraz się toczy o resztę świata. Co prawda- mi w Argentynie to
właściwie zwisa, bo czy USA będą dalej spokojnie słabnąć, czy
wykonają dziki atak- moja wieś spokojna- choć raczej tak
desperacko, jak nieudolnie próbują odzyskiwać wpływy w krajach
Am. Łac., ale na szczęście z nastawieniem na nieudolnie i palą
kolejne elementy agentury w poszczególnych krajach- co daje nadzieje
na przyszłość.
A wobec tego, że Obama ma, jak się
wydaje większe szanse na elekcję- akurat jestem optymistą. Za to ciekawe są też implikacje inwestycyjne. Oczywiście w warunkach wojny waluta tego kraju, który ma wieksze szanse na zwycięstwo zyskuje na atrakcyjności (choć też niekoniecznie na wartości- bo gigantycznego druku należy sie spodziewać). Czyli- jeśli wygra Obama, dolar jeszcze potrwa a nawet się umocni, Jeśli mormon- to obstawiamy szanse na wojnę i zwycięską stronę, a bezpiecznie uciekamy w metal.