Sprawa autora WikiLeaks, tak jak
obecnie sytuacja wygląda ma ciekawe implikacje globalne. W Londynie
odbywa się szopka pt. ekstradycja i azyl, ale przyjrzeć się
aktorom tego spektaklu jest znacznie zabawniej.
Otóż- Assagne, mniej lub bardziej ma
przez swoją wiedzę, kontakty i organizację sporo informacji
przydatnych dla wywiadów. Oczywiście- zasadniczo są one
publikowane na stronie WikiLeaks, ale zapewne nie muszą być, a
zresztą wiedza o tym co dopiero będzie opublikowane i kiedy, czy
znajomość materiału przed publikacją jest sama w sobie przydatna
i może być dość cenna dla potrafiących to wykorzystać wywiadów.
I teraz spójrzmy na tenże maleńki
Ekwador, który odważnie się postawił światowym mocarstwom.
Prezydenr Correa także jest z opcji „narodowej”, co jak
wspominałem realnie w Am. Poł. oznacza antyamerykanizm w polityce
zagranicznej, antykorporacjonizm w wewnętrznej i maksymalnie
uniezależnianie się od światowej banksterki (takie rządy w
krajach latynoamerykańskich są określane jako „lewicowe”, w
Europie jako „skrajna prawica”- np. Orban, chyba, że tak jak
grecka Syriza też jako „skrajna lewica”- co przy okazji pokazuje
idealny bezsens kierowania się takimi etykietkami) Kraje, które
realizują mniej-więcej taką politykę dość mocno współpracują
ze sobą- choć oczywiście pewne różnice w polityce wewnętrznej
istnieją. Część tego sojuszu jest sformalizowana jako ALBA(Sojusz Boliwiarański dla Naszej Ameryki), Pozostała część to
dotychczasowi członkowie Mercosur (Argentyna, Brazylia, Urugwaj i
Paragwaj- choć ten ostatni od zamachu stanu 2 miesiące temu już
nie). Czyli faktycznie jakąkolwiek pro-USA i pro-banksterką
politykę prowadzą już tylko dwa kraje w regionie- Chile i Kolumbia
(no i Paragwaj, ale raczej chwilowo, zwłaszcza jak wyszło na jaw,
że w ciągu pierwszych kilku godzin od zmiany władzy rozpoczęły
się rozmowy na temat bazy USA w Paragwaju). W Chile sytuacja się
też zmienia- ale od strony ulicy- od jakiś dwóch miesięcy trwają
tam regularne demonstracje i zamieszki studenckie, dość brutalnie
rozpędzane przez policję.
Ale wracając do rzeczy- to są
wszystko demokratyczne rządy, wybrane w normalnych wyborach- choć
skądinąd chyba większość zaliczyła przynajmniej jedną próbę
zamachu stanu, prawie wszyscy prezydenci chorowali na raka w trakcie
sprawowania urzędu (ale na szczęście tępe ciołki z CIA, czy
skąd-tam, nie mają zielonego pojęcia o poziomie medycyny na Kubie,
czy w Argentynie- więc wszyscy żyją i mają się dobrze)
Co prawda- prawie wszystkie te kraje,
czy ich prezydenci mają bardzo złą prasę „w kręgach
opiniotwórczych”, ale na szczęście znalazł się mały,
sympatyczny Ekwador, na świecie znany głównie z nalepek na
bananach. Więc dało się to od strony propagandowej całkiem dobrze
załatwić. Pogróżki Wielkiej Brytanii o wtargnięciu na teren
ambasady mocno im zaszkodziły i znów wyszli na aroganckich
imperialistycznych dupków, którzy chcą agresją na ambasadę
małego, biednego państewka załatwiać interesy USA.
Ale- sprawa ma raczej drugie dno. Od
pewnego czasu podkreślam, że argentyński rząd jest zadziwiająco
dobrze zorientowany w szczegółach bieżącej polityki zarówno
wielkich banków, jak też USA i UK, podczas kiedy te ostatnie mają
spore problemy z realizowaniem dotychczasowej polityki tutaj.
Więc- przyznam, że wygląda mi to na
bardzo dobrze zaplanowaną akcję- bo choć zarówno obecnemu rządowi
Ekwadoru, jak też pozostałym członkom tej latynoskiej grupy jest z
Asagnem bardzo po drodze, to pewnie jakąś pomocą on też się
odwdzięczy, czy już odwdzięczył.
To ma dwie konsekwencje- po pierwsze
najsłynniejsza, a być może też jedna z najlepszych grup
hakerskich na świecie będzie mniej lub bardziej realizować
interesy „sojuszu boliwiarańskiego”- czyli wpływy USA w
Amerykach będą jeszcze bardziej osłabiane.
I po drugie- a może nawet ważniejsze-
że ktokolwiek solidnie zaszkodzi rządowi USA, będzie mile widziany
w sympatycznej i przyjemnej Ameryce Południowej (bo poprzednio
musiał zwiewać do szarej i ponurej Moskwy...)
Z takimi konsekwencjami- ciężka
wściekłość Anglosasów jest oczywiście zrozumiała. Imperium im
trzeszczy w szwach i się sypie i nie mogą dopaść nawet
pojedynczego człowieka, który im gra na nosie.
Oczywiście zobaczymy co będzie dalej.
Typuję, że Julian Assagne wkrótce zapadnie na raka, niestety, ale
jeśli w tym czasie już będzie w Ameryce (ale tej lepszej)- to
oczywiście będzie miał duże prawdopodobieństwo wyleczenia.