Widzę na każdym kroku wiele analogii pomiędzy Polską a Argentyną. Istotna część podobieństw, jak mi się wydaje wynika z dość zbliżonej wielkości populacji obydwu tych krajów. Zwyczajnie oba te kraje są wystarczają duże, aby mieć pewne ambicje bycia regionalnym mocarstwem- przez co mogą nieco psuć plany mocarstwom globalnym, a jednocześnie za małe, aby tym globalnym mocarstwom się skutecznie oprzeć. Duma narodowa jednocześnie nie pozwala na bierne uznanie podległości przez społeczeństwo- i tak jak Polacy słynęli ze swej „miłości” do Związku Radzieckiego, takie też nastawienie mają nadal Argentyńczycy do USA (mają nadal, bo USA jeszcze istnieje).
Dla zrozumienia skąd to się wzięło, dzisiejszej Argentyny i, w dużej części, także dzisiejszego świata i kryzysu, trzeba trochę się wrócić do historii.
Otóż w 1943 r. wypływa na szerokie wody Juan Peron, będąc jednym z autorów zamachu stanu, w 1945 roku staje się przywódcą rządzącej junty wojskowej, a w 1946 wygrywa (jak najbardziej uczciwe) wybory prezydenckie. Pewien udział w tym zwycięstwie miał ówczesny ambasador USA w Argentynie, który otwarcie włączył się do kampanii po stronie jego przeciwnika- dla Argentyńczyków to już było za dużo. Wcześniej już też miał spore problemy z administracją USA- do oskarżeń o nazizm włącznie (coś jak dziś o wspieranie terroryzmu i posiadanie broni masowego rażenia- dość niebezpieczne), więc czujnie przyłączył się do II w.ś. po stronie aliantów . Dla zyskania przyjaźni USA to i tak nie wystarczyło.
Generalnie- miał czym się narazić USA. Otóż pozostając przy temacie- drobna dygresja- pod koniec II w.ś. zarówno sowieci, jak też amerykanie starali się wyłapać jak najwięcej niemieckich naukowców i zdobyć planów- zwłaszcza tam, gdzie niemiecka nauka miała największą przewagę- w technologiach silników odrzutowych i rakietowych, konstrukcjach rakiet i samolotów (oczywiście następnie naukowcy nie mogli zbyt łatwo opuścić swoich nowych „ojczyzn”, lecz życie mieli zapewnione relatywnie dobre). Szczęściarze, którzy nie dali się złapać- byli mocno namawiani do osiedlenia się w Argentynie. Całkiem wielu skorzystało z bardzo hojnych propozycji, zresztą nie tylko Niemców, ale też np. Polaków, którzy nie mieli co ze sobą zrobić po wojnie.
W ten sposób, w latach 1946-53 stworzono prawie od zera przemysł lotniczy (trzeci na świecie myśliwiec odrzutowy II generacji- zaraz po ZSRR i USA!), rozpoczęto program kosmiczny (właśnie tak!!) i parę innych drobiazgów z okolic najnowocześniejszych ówczesnych technologii, choć oczywiście była to tylko część ogólnej industrializacji kraju- główną linią polityki był import technologii i możliwość jej dalszego rozwoju w kraju.
Oczywiście to się nie mogło podobać pewnemu mocarstwu z północnej Ameryki. Najpierw, jako jeden z warunków pomocy Europie w ramach Planu Marshala, USA zabroniły z tych srodków kupować jakiekolwiek produkty argentyńskie. Jako, że Europa aż do końca XX w. stanowiła główny rynek eksportowy dla Argentyny, było to bardzo mocne uderzenie ekonomiczne w podstawy argentyńskiej gospodarki. Peron, jako całkiem sprawny polityk, potrafił znaleźć wyjście nawet z takiej sytuacji- podpisał umowę handlową z ZSRR i eksport argentyńskiego zboża mógł znów iść pełną parą. Ale tym razem USA mogły go nazywać już nie tylko nazistą, ale też komunistą. Kolejne wygrane przez Perona wybory przebrały miarkę- jedakże dało się coś zrobić- w 1953 nastąpił wojskowy zamach stanu, co do którego nikt nie miał wątpliwości co do „sił sprawczych”. O poziomie desperacji zamachowców świadczyć może jego przebieg- po rozpoczęciu buntu armii, kiedy sytacja jeszcze nie była zdecydowana, ani w jedną, ani w drugą stronę, przed pałacem prezydenckim zebrał się tłum poparcia dla prezydenta. Jednostki lądowe w stolicy pozostały lojalne wobec rządu (czy junta z jakichś innych powodów nie mogła ich użyć), więc użyto samolotów i po prostu zbombardowano tłum. Ponad 300 ofiar śmiertelnych i około 2 tys. rannych. Peron ustąpił i schronił się w ambasadzie Paragwaju, którego władze następnie pomogły mu opuścić Argentynę.
Nowy rząd wojskowy natychmiast wstrzymał program rozwoju przemysłu opartego na krajowej technologii- w szczególności odrzutowy myśliwiec powędrował do muzeum, przystąpiono do IMF i Banku Światowego i rozpoczęły zaciąganie pożyczek.
Wbrew pozorom, nastawienia ulicy w ten sposób nie kupili- wojskowi ogłosili wybory do konstytuanty, Peron zza granicy zaapelował o oddawanie nieważnych głosów. Głosów nieważnych oddano najwięcej. Za to wybrani deputowani zachowali się jeszcze zabawniej- większość po prostu się nie pojawiała i nie udało się nigdy zebrać quorum dla ważności obrad. Kolejnym drobiazgiem działalności junty było dokładne skłócenie się z większością sąsiadów.
Wiele lat minęło, Peron wrócił do Argentyny, z łatwością wygrał wybory i całkiem sprawnie przeprowadził kraj przez pierwszy kryzys naftowy, jednakże zwyczajnie zmarł w trakcie kolejnej kadencji, władzę przejęła wdowa po nim, dotychczasowa wiceprezydent. I nastąpił kolejny wojskowy zamach stanu- dokładnie powtórka z rozrywki, choć tym razem wiadomo dość oficjalnie, że wszyscy przywódcy junty byli szkoleni przez CIA. Rozpoczęła się znów polityka zadłużania, deindustrializacji i skłócania z sąsiadami- włącznie z odwołaną na kilka godzin przed rozpoczęciem agresją na Chile w 79 i późniejsza, równie głupią, wojną z Wielką Brytanią. I to wszystko w wykonaniu jednej z najkrwawszych dyktatur w Ameryce Południowej.
Czy ktoś jeszcze może mieć wątpliwości jak postrzegany jest tutaj rząd USA? I przyznam, że w miarę jak doceniam Argentynę i życie tutaj, zaczynam też kibicować kolejnym etapom upadku USA. Stany Zjednoczone zresztą w błyskawicznym tempie tracą wpływy w tej części świata i, na szczęście, wygląda na to, że bezpowrotnie.
Dla przykładu- krok po kroku dolary USA znikają z poszczególnych segmentów gospodarki Argentyny. Zadłużenia zagranicznego praktycznie nie ma, większość handlu zagranicznego się odbywa z pominięciem dolara (umowy swap z Brazylią i Chinami), a obecnie wprowadzono dość drastyczne utrudnienia w nabywaniu i transferze przez granicę dolarów (które mi osobiście trochę, naprawdę nieznacznie, utrudniły życie- ale jako politykę państwową popieram w całości).
Więc polityka peronizmu (tak nawet oficjalnie określa swoją ideologię partia rządząca) odniosła zwycięstwo zza grobu.
A o prawdziwym obecnym układzie sił politycznych i gospodarczych świadczą 3 tegoroczne zdarzenia:
Z początkiem tego roku La Presidenta odtajniła dokumenty Batalionu 601. Była to jednostka wywiadu, odpowiedzialna za tortury i morderstwa w trakcie dyktatury wojskowej, w całości stworzona i wyszkolona przez CIA. Dokumentacja jest już u sędziego śledczego i zapewne sprawa się zakończy licznymi wieloletnimi wyrokami. Delikatnie mówiąc to nie wpłynie na poprawę stosunków.
Po drugie- komu na niej zależy to zależy- to Obama na ostatnim szczycie G20 prosił La Presidentę o audencję, w trakcie której chciał zapewne wspadrcia w utrzymaniu systemu bankowego i dolara jako waluty rezerwowej. Zaraz po jej powrocie ze szczytu rząd wprowadził drastyczne ograniczenia w możliwości zakupu i transferu dolarów.
Ale to i tak nie ma znaczenia- rząd amerykański nie ma nie tylko pieniędzy ale także niektórych potrzebnych mu technologii- np. potrzebuje czasem wysłać na orbitę jakiegoś satelitę i po wycofaniu promów kosmicznych nie bardzo ma czym. A tak się składa, że rozpoczęty przez Perona program kosmiczny ma się zupełnie dobrze i ostatnio w lipcu, z argentyńskiego kosmodromu, rakietą zaprojektowaną i zbudowaną w Argentynie wysłano na orbitę satelitę USA.
A ludzie tutaj zapewne za niezbyt długi czas zrezygnują z dolarów- samochody się już sprzedaje za peso, a oszczędności ludzie zaczynają odkładać w złocie. Już tylko nieruchomości są wyceniane w dolarach.