Zemsta naszej planety

Muszę przyznać, że ostatni zestaw katastrof klimatycznych prawie mi się podoba. Prawie robi sporą różnicę, bo nie czuję żadnej niechęci wobec ludzi których nie znam (a tym bardziej kilku osób które akurat znam na trasie Irmy). 
Ale Kiedy mówimy o miastach, które dotknęły w ciągu ostatnich kilkunastu dni pożary, powodzie i huragany to nawet mam jakby wrażenie istnienia wyższej sprawiedliwości. Choć zaraz sobie przypominam o istnieniu firm ubezpieczeniowych i już nie jestem tego tak pewien.

O jakich katastrofach mówimy?
Ta, o której już wszyscy wiedza, to zalanie Houston. W światowych mediach mniej przebiła się informacja. że znacznie bardziej zniszczone zostało miasto Beaumont. Gdzie znajduje się jeden z największych światowych ośrodków rafinacji ropy. W Houston są siedziby firm naftowych, urzędnicy oraz główny światowy ośrodek technologii wydobycia i rafinacji ropy z dziesiątkami tysięcy firm i firemek próbujących tę technologię ulepszyć.  
Co jest ciekawe i istotne, model biznesowy dla ulepszania technologii i prosperity całej branży technologicznej jest znacznie mocniejszy w czasach rządów Demokratów i prawie całkowicie rozmontowywany przy rządach Republikanów. 
Otóż wprowadzanie i egzekwowanie norm zanieczyszczeń wymusza inwestycje, których dokonują wielkie firmy, a zarabiają zwykle te mniejsze. To z jednej strony. Z drugiej napływ państwowych pieniędzy jest zwykle kierowany bardziej w stronę mniejszych i bardziej technologicznych firm. Republikańskie rządy robią to co zawsze, czyli każde pieniądze które można znaleźć, czy to w budżecie, czy w kieszeni obywateli czy w zwyczajnej destrukcji środowiska są po prostu transferowane do akcjonariuszy wielkich firm oraz czyli członków zarządów. BTW- podział jest bardzo prostu- firmy należące do oligarchów płacą prezesom zupełnie normalne pieniądze, firmy należące do klasy średniej poprzez fundusze emerytalne czy inne są zwyczajnie okradane przez obłędne wynagrodzenia zarządów. Oczywiście to właśnie ta ostatnia część najbardziej zyskuje na republikańskich reformach. I nie mówię tu o żadnym konkretnym prezydencie, bo tak jest za każdym razem co najmniej od końca pierwszej wojny światowej.
Czyli udziałowcy i prezesi Wielkiej Nafty mają się dobrze, ale biznes dookoła już nie działał najlepiej, a teraz został zdemolowany. Tak samo jak petrochemie w Beaumont. I właściwie całe to miasto. Raczej biedne zresztą. Ludzi szkoda, oni i tak niewiele mieli. Rozsądnie zrobią, jeśli stamtąd wyjadą i nie wrócą, bo huragan wróci na pewno. 
Co, miejmy nadzieję, świetnie pogorszy możliwości odbudowy i dalszego działania przemysłu naftowego. Ludzie wyjadą, zmienią pracę i zaczną żyć lepiej.
Mogą wyjechać na przykład do Kalifornii. I zostać na przykład monterami instalacji fotowoltaicznych, ta jest praca lepiej płatna niż w rafineriach. 
W Kalifornii nie ma huraganów, nawet trąby powietrzne występują dość rzadko. To co jest widać na poniższym zdjęciu. Tak wyglądała północna część Los Angeles kilka dni temu:

Relatywnie blisko (jak na rozmiary LA) od Holywood. Czyli kolejnego ośrodka biznesu, tym razem przekonywującego przez lata i to całkiem skutecznie o tym jakie to fajne i zabawne jest spalanie paliw kopalnych. Ekstremalnym przykładem tego była kariera pewnego aktora, który w nagrodę za bycie kapustą dostał robotę pilnowania aktorów, żeby za bardzo nie marudzili przy robocie dla korporacji. Następnie zatrudniony przez największego  na świecie producenta turbin do samolotów i elektrowni do wygłaszania pogadanek. Był w tym na tyle dobry, że potem cała oligarchia się zrzuciła i zatrudniła go jako prezydenta. Już nie żyje, ale dziedzictwo zostało. Nie tylko udało mu się zniszczyć na dziesięciolecia przemysł energii odnawialnej w USA i dopilnować, aby nie było prawie żadnych hamulców dla trucia przez korporacje, ale i wcześniej znacząco wspomóc stworzenie w Holywood systemu propagandy w wyłącznej służbie czołowych trucicieli.
Więc Holywood i okolic też mi nie żal. Jeśli ceny nieruchomości tam spadną, nawet tylko w stosunku do reszty LA to bedzie oznaczało, ze propagandyści relatywnie zbiednieją a zawód stanie się nieco mniej atrakcyjny, czyli nie będzie przyciągać tylu zdolnych ludzi.  Same zyski.

A kolejnym miejscem, gdzie dopiero się zbliża kataklizm w momencie w którym to piszę, jest Miami. Miasto z ładną plażą i dokumentnie niczym innym. Poza tym zostało zbudowane na bagnach, które to bagna miały niezwykle ważną rolę ekologiczną do spełnienia. Ale były tanie i była ładna plaża, więc stanowiło to świetny interes dla spekulantów gruntami i deweloperów. Tyle, że kiedy bagna zostały osuszone i wybetonowane, to już nic nie trzyma tego gruntu nad powierzchnią wody. I to wiedział i wie każdy rozsądny człowiek. Nierozsądni dali się nabrać, a cwaniaki wyniosły się z forsa. Głupie cwaniaki zainwestowały forsę w to samo miejsce, jeszcze głupsze cwaniaki weszły późno z pieniędzmi i kupiły za chore kwoty nadbrzeżne nieruchomości wtedy, gdy juz każdy wiedział o podnoszeniu poziomu morza i potężniejszych sztormach. Spowodowanych przez produkty z General Electric oraz z Houston, sprzedawanych przez propagandzistów z Holywood.
Pozostaje wziąć paczkę chipów i trzymać kciuki za to, aby Irma nie zabrała ze sobą żadnych ludzi, ale bardzo chętnie bym zobaczył jak zabiera nie tylko budynki, ale i całą mierzeję na której jest Mar-o-Lago. Kolejny głupi cwaniaczek byłby odseparowany od swojej forsy. Nie on pierwszy i nie ostatni. 
A jeśli nie teraz, to sezon huraganów jeszcze chwile potrwa. A potem będzie  następny. I następny. A za każdym razem coraz cieplejszy ocean dostarczy coraz więcej pary wodnej i energii do napędu huraganów. Aż bagna wrócą na swoje miejsce a Florydzie. Albo w ogóle ocean  to zabierze.