Fałszywki Andrzeja Szczęśniaka – polski bilans handlowy

Wpis gościnny. Moje wcześniejsze artykuły o zbliżonej tematyce:
Fałszywka spadku ilości kilometrów przemierzanych przez Polaków
Andrzej "Kompromitująca niewiedza" Szczęśniak – ropa
Andrzej Szczęśniak – fałszywy ekspert rynku węgla
Andrzej Szczęśniak – fałszywy ekspert rynku i paliw
Sytuacja na światowym rynku paliw
«Oszust - mężczyzna świadomie wprowadzający kogoś w błąd»

[Źródło: Słownik języka polskiego PWN]

Wstęp

We wszelkich decyzjach ekonomicznych niezwykle ważne jest dysponowanie prawdziwymi informacjami. Błędne informacje prowadzą bowiem do błędnych decyzji, a błędne decyzje prowadzą do strat materialnych u dokonujących ich.

Tymczasem w mediach mamy zalew fałszywych informacji, co jednak ciekawe nierzadko te fałszywe informacje głoszą ludzie przedstawiani jako eksperci – w dodatku głoszą je z pełną świadomością, że podają odbiorcom nieprawdę.

Takich medialnych ekspertów jest zapewne w mediach "na pęczki", jednak ja zajmę się tylko jednym przypadkiem. Po prostu innych medialnych ekspertów nie obserwowałem wystarczająco intensywnie by zdobyć dowody świadomego okłamywania odbiorców przez nich.

Mam nadzieję, że to co zebrałem ułatwi czytelnikom rozpoznanie i innych podobnych do tego przypadków celowej dezinformacji.

Ci, którzy czytali moje wcześniejsze artykuły (wpisy gościnne u Trystero, Doxy i na moim twitterze), wiedzą, że dość intensywnie obserwuję blogi Andrzeja Szczęśniaka: szczesniak.pl i prawica.net, co pozwoliło mi dokładnie prześledzić zarówno proces świadomego i celowego publikowania przez niego wielu fałszywych informacji jak i proces cenzurowania i banowania komentatorów, którzy "fałszywki" zauważali i wskazywali.

W dzisiejszej części zaprezentuję proces okłamywania czytelników w kwestii bilansu handlowego.

Motywem przewodnim kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez A. Szczęśniaka na temat bilansu handlowego Polski są dwa kłamstwa:

  • pierwsze: że III Rzeczpospolita ma i miała ujemny bilans handlu z "bogatymi państwami Zachodu" (rzeczywistość: przez prawie całą III RP bilans wymiany handlowej z tymi krajami był dodatni)
  • drugie: że Polska ma ujemny bilans wymiany handlowej z całym światem łącznie (rzeczywistość: od 4 lat - tj. od roku 2013 w przeliczeniu na mieszkańca polskie nadwyżki handlowe są wyższe niż chińskie)

Kampania dezinformacyjna

A więc cztery lata temu Polska trwale stała się eksporterem netto towarów i usług, a wraz z tym zdarzeniem A. Szczęśniak rozpoczął kampanię dezinformacyjną mającą na celu rozpowszechnienie (dez)informacji, że Polska została "ograna" gospodarczo przez "Zachód" – bo dokonała z nim nieekwiwalentnej transakcji w wyniku której jest obecnie "rynkiem zbytu" dla towarów i usług wytwarzanych na "Zachodzie"

«Transakcja, którą zaproponowano krajom słabiej rozwiniętym wyglądała tak:
wy, słabi, otwieracie swój rynek oddajecie swoje portfele (rynek) naszym
produktom (...) To się nazywa wymiana nieekwiwalentna»

[Źródło: http://prawica.net/4150#comment-50226]

Szczęśniak w czasie gdy jego blogi obserwowałem zamieścił ze setkę artykułów o bilansie handlowym Polski i innych krajów, kiedyś nawet narzekał, że pisze o bilansie handlowym porównywalną ilość artykułów, co cały pozostały polski Internet razem wzięty, w związku z czym jest po prostu niemożliwe, by nie wiedział, że jest dokładnie na odwrót niż w powyższym cytacie (dez)informuje. Prawie wszystkie "bogate kraje Zachodu" mają ujemne bilanse wymiany handlowej zarówno z Polską jak i z innymi krajami Europy Wschodniej. To "kraje Zachodu" są rynkami zbytu dla produktów wytwarzanych w Polsce i w innych pobliskich krajach słabiej rozwiniętych.

Poniżej diagram prezentujący wymianę handlową Polski z jej dwudziestoma największymi partnerami handlowymi w OECD.

[Źródła: Baza danych GUS, Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2016]

A niżej polska wymiana towarów i usług z dwudziestoma największymi partnerami handlowymi spoza OECD.

[Źródła: Baza danych GUS, Rocznik Statystyczny Handlu Zagranicznego 2016]

Z powyższych danych widać chyba jednoznacznie, że nawet przyjmując tę absurdalną tezę, że Polska przystąpiła do umowy "otwieracie swój rynek, oddajecie swoje portfele (rynek) naszym produktom", to tymi którym ten rynek oddaliśmy były co najwyżej Chiny i Rosja, ale na pewno nie "Zachód", na którym na 20 największych partnerów handlowych mamy tylko trzech, z których import jest jakoś dostrzegalnie większy od eksportu (Koreę Południowią, Włochy i Irlandię).

W handlu ze wszystkimi krajami OECD łącznie (upraszczając: w handlu z "bogatym krajami Zachodu") mamy łącznie ok. 150 mld zł nadwyżki eksportu nad importem, a w handlu z (upraszczając) słabiej rozwiniętą resztą świata łącznie prawie 100 mld zł deficytu, co sumuje się do nieco ponad 50 mld zł nadwyżki.

Koniec końców Szczęśniak świadomie wprowadza więc czytelników w błąd, dezinformując ich, że Polska ma deficyt w wymianie handlowej z zagranicą, choć w rzeczywistości Polska ma tu wynoszącą w 2015 roku $14.77 mld (>50 mld zł), a w 2016 roku $18.25 (>70 mld zł) nadwyżkę – w przeliczeniu na mieszkańca od roku 2013 Polska ma nadwyżki w handlu zagranicznym większe niż mają Chiny, w tym w roku 2015 i 2016 nadwyżki per capita większe niż ChRL miała kiedykolwiek w całej swojej historii.

[Źródło: Bank Światowy]

(dla chcących przeliczyć: na terytorium Chin jest 36 razy więcej ludności niż w Polsce)

Co więcej choć Polska ma nadwyżki w wymianie handlowej z całym światem łącznie dopiero od kilku lat, to nawet wcześniej, kiedy miała tu deficyt nie był on wcale skutkiem handlu z "bogatymi państwami Zachodu", spójrzmy bowiem na kolejny diagram.

[Źródło: GUS: roczniki statystyczne handlu zagranicznego 2011-2016]

Po prostu wcześniej nadwyżki w wymianie handlowej z "bogatym Zachodem" były za małe, by zniwelować deficyt jaki występował w handlu z krajami słabiej rozwiniętymi - głównie w handlu z Chinami i Rosją, choć deficyty w handlu z takimi krajami jak Indie, Brazylia, Kazachstan, Wietnam, Malezja czy Tajlandia, też swoje tu dokładały.

Aby wciskać ten – całkowicie sprzeczny z danymi statystycznymi kit - o fatalnym, ujemnym bilansie handlowym Polski będącym skutkiem wymiany handlowej z "bogatymi państwami Zachodu", w sytuacji, gdy wszystkie źródła podają, że jest dokładnie odwrót Szczęśniak musiał stworzyć ogromny przemysł cenzury na swoich blogach, a ja działanie tego przemysłu bacznie obserwowałem, robiłem save'y kasowanych komentarzy oraz użytkowników banowanych za zamieszczenie tych komentarzy i dziś wam wszystkim moi drodzy czytelnicy przedstawię.

Poniżej streszczenie prowadzonej przez Szczęśniaka kampanii dezinformacyjnej związanej z bilansem handlowym Polski w czterech odsłonach.

Odsłona pierwsza kampanii

Wkrótce po rozpoczęciu przez Szczęśniaka wspomnianej wyżej dezinformacyjnej kampanii na jego blogach zaczęły się pojawiać komentarze użytkowników pokazujące, że Szczęśniak pisze nieprawdę.

Przykładowo dnia 12.02.2014 na szczęśniakowym blogu prawica.net użytkownik kaczakomuna opublikował artykuł o tym, że w 2013 roku Polska osiągnęła nadwyżkę eksportu nad imortem, w komentarzach pod powyższym artykułem maryla napisała o tym samym, podając przy tym na dowód linki do danych Banku Światowego. Szczęśniak zareagował na powyższe zdarzenia banami - usunięciem z prawica.net kont tych dwóch użytkowników (vide: kaczakomuna, maryla – komunikat "nie masz uprawnień dostępu do tej strony" oznacza, że konto użytkownika zostało usunięte). Użytkownikowi kaczakomuna nie pomógł nawet fakt, że od dawna prowadził własnego bloga na prawica.net, na którym zdążył napisać około setki artykułów.

Odsłona druga kampanii

Dnia 7.12.2014 Szczęśniak opublikował na szczeniak.pl artykuł, w którym porównał 10 wskaźników gospodarczych Polski i Rosji.

Zwróćcie drodzy czytelnicy uwagę na wykres "bilans handlowy towarów i usług" – wszystkie pozostałe 9 wykresów kończy się na roku 2013, a ten jeden nie – ten jako jedyny kończy się w rzeczywistości na roku 2011 – Szczęśniak usunął z wykresu dwa ostatnie dostępne wówczas w danych Banku Światowego (BŚ) lata: 2012 i 2013 – bo saldo polskiego eksportu byłoby w tych dwóch latach dodatnie, a liczbą 2010 podpisał na wykresie rok 2009 (prawdopodobnie po to by "przekręt" z usunięciem z wykresu dwóch lat mniej rzucał się w oczy).

Dzięki temu oszustwu Szczęśniak mógł łatwiej zamieścić pod wykresem sprzeczny z faktami komentarz:

«Polski bilans handlu (towarów) i usług jest od lat ujemny ok 3% PKB.
(dane BŚ [Banku Światowego, przyp.])»

[Źródło: http://szczesniak.pl/2789]

...fakty w chwili publikacji były bowiem takie, że Polska miała ten bilans handlu nie tylko dodatni, ale do tego za ostatni dostępny wtedy w danych Banku Światowego rok (rok 2013) w przeliczeniu na mieszkańca lepszy niż Chiny.

[Źródło: wykres od tradingeconomics.com na podstawie danych Banku Światowego]

...sprawę tego, że wspomniana przez Szczęśniaka średnia nie wynosiła -3% PKB, a mniej więcej -1.5% z litości już pomijam.

Trochę więcej o tym szcześniakowym wykresie-fałszywce tutaj.

Odsłona trzecia kampanii

Dnia 03.03.2015 Szczęśniak opublikował na serwisie mPolska24 artykuł swojego autorstwa, w którym stwierdza, między innymi:

«Polska od 25 lat cierpi na niekonkurencyjność gospodarki, która wyraża się w
ujemnym bilansie handlowym. Od 25 lat więcej importujemy niż eksportujemy»

Zauważmy tu przy okazji, że stwiedzenie to stoi w sprzeczności nawet z jego własną fałszywką z odsłony drugiej – lat z ujemnym bilansem handlowym Polski jest tam 16, a nie 25 – to chyba typowy syndrom w przypadku ludzi, którzy często świadomie mijają się z prawdą – tacy ludzie zwyczajnie nie są w stanie spamiętać wszystkich swoich kłamstw i różne ich kłamstwa zaczynają sobie wzajemnie przeczyć.

Niemniej jednak, nie to jest tu najważniejsze, a to co się stało kiedy w komentarzach pod wspomnianym artykułem wskazano liczne zawarte tam błędy. Jak zapewne się już domyślacie stało się jedno: wkroczył szczęśniakowy "przemysł cenzury", komentarze wyglądały: tak przed ocenzurowaniem a tak po ocenzurowaniu

Odsłona czwarta kampanii

Tu koniecznie jest dokładniejsze wyjaśnienie. W lecie 2015 roku Szczęśniak zmienił zasady funkcjonowania swojego portalu prawica.net. Wyznaczył kilku użytkowników na moderatorów i to oni, a nie sam Szczęśniak "przepuszczają" bądź nie napływające komentarze (dopiero po akceptacji przez tych moderatorów komentarz gościa się w ogóle na blogu pojawia). Sam Szczęśniak "wkracza" dopiero później i ewentualnie usuwa "nieprawomyślne" treści. W praktyce oznacza to, że nastąpiło oddzielenie moderacji (robią ją wyznaczeni przez Szczęśniaka użytkownicy prawica.net) od cenzury (dokonuje jej Szczęśniak na już zmoderowanych tekstach) i dało mi unikalną okazję wykrycia tego, które z komentarzy przeszły pomyślnie moderację, ale "odpadły" podczas cenzury.

Jak nietrudno się domyślić komentarze informujące o tym, że Polska ma dodatni bilans handlowy moderację przechodzą pomyślnie, ale później usuwa je cenzura w osobie A. Szczęśniaka, przykład takiego komentarza poniżej...

(lewa strona przed ocenzurowaniem nieprawomyślnego komentarza, prawa po ocenzurowaniu):

[Źródło: http://www.prawica.net/1840#comment-21621]

Zakończenie

To tyle w kwestii samej kampanii i stosowanej w jej trakcie cenzury, ale pozostaje jeszcze sprawa narracji, jaka temu wszystkiemu towarzyszy. Działaniom "przemysłu cenzury" na blogach Szczęśniaka towarzyszą bowiem jego zapewnienia, o tym jak bardzo kocha on wolność słowa:

«My kochamy wolność słowa»

[Źródło: http://www.prawica.net/arch/40730#comment-652084]

...oraz opowieści o tym jak bardzo czuje się on obrażony wysuwanymi wobec niego zarzutami o stosowanie cenzury:

«obraźliwe dla redakcji jest określanie jej działania jako "cenzury"»

[Źródło: http://www.prawica.net/arch/41019#comment-654432]

Powyższy artykuł jest pierwszym w ramach dłuższego cyklu, gdyż wyżej opisana kampania dezinformacyjna nie jest jedyną prowadzoną i w ten sposób cenzurowaną przez tego autora. Andrzej Szczęśniak równolegle prowadzi jeszcze kilka podobnych kampanii podobnie cenzurując oraz banując tych, którzy zorientowali się, że mają do czynienia z oszustwem i błędy oraz oczywiste kłamstwa pisane przez Szczęśniaka próbują wskazywać. W kolejnych częściach zajmę się tymi innymi podobnymi kampaniami dezinformacyjnymi prowadzonymi przez tego autora. O tych przyszłych publikacjach też będę informował na swoim twitterze.

Proste konsekwencje neoliberalizmu, czyli co słychać w Brazylii

W Brazylii dzieje się nie za wesoło. Jest to z jednej strony skutek gorszej koniunktury na główne towary eksportowe, ale w znacznie większym- szalonego konfliktu politycznego, który ma tam miejsce.
Niedawna opozycja, a obecnie władza zrobiła dużo, aby tę władzę uzyskać.
Właściwie należałoby mówić- odzyskać, bo chodzi w pewnym przybliżeniu, o elity, które dominują w gospodarce i polityce Brazylii jeszcze od czasów kolonialnych. I cały ten czas prezentowały pewien sposób myślenia i organizacji państwa, który też możemy określić mianem kolonialnego. Lub w jakikolwiek inny sposób, ale oparty na dość mocnym rozdziale pomiędzy posiadające elity i pozostawioną bez dobrego państwa olbrzymią większość społeczeństwa.
Rządy Partido dos Trabalhadores wywróciły tę sytuację. Po raz pierwszy zanegowano zasadę, że państwo ma służyć najbogatszej części społeczeństwa. W sferze wartości władze uznały, że biedniejsza część społeczeństwa też powinna mieć dostęp do przyzwoitej edukacji, opieki zdrowotnej, etc. Tak też odebrało to społeczeństwo.
W systemie federalnym, jak Brazylia, możliwości zmiany państwa i implementacji reform są znacznie mniejsze niż w państwie unitarnym, więc nie można powiedzieć, ze rządy PT całkowicie zmieniły kraj. Ale całkiem sporą jego część.
To oczywiście wywołało u elit politycznych wrażenie, że "ukradziono im kraj". I co za tym idzie korzystali z każdej możliwej metody, aby władzę PT podminować, rozłożyć i odebrać. PT nigdy nie miało samodzielnej większości w parlamencie, więc w jakimś zakresie było to łatwe. Sojuszników ideologicznych dla lewicy nie było, istnienie każdej koalicji opierało się w lwiej części na zwyczajnym przekupstwie. Po prostu- koalicjantami partii, która chciała rządzić po to, aby naprawdę zmieniać kraj byli najbardziej skorumpowani ludzie istniejący w brazylijskiej polityce.

Na tej zasadzie został też dobrany wiceprezydent kandydujący wraz z Dilmą Rousseff. Jest typowym członkiem oligarchii, idealnym przedstawicielem kasty dzięki której Brazylia, kraj pełen bogactw, dookoła świata kojarzy się z nędzą faweli.

Dla pozbycia się władzy Partido dos Trabalhadores wystarczyło pozbyć się pani prezydent. Co umożliwia konstytucja w formie impeachmentu,  władzę w takim przypadku przejmuje wiceprezydent i można mieć gwarancję, że koalicjanci PT natychmiast zmienią front.

Potrzebny był jeszcze tylko pretekst. I taki został dostarczony. Nakreślę tu sytuację- spadek cen surowców na rynkach światowych pogorszył bilans handlowy Brazylii. Oraz spowodował spadek dochodów zarówno prywatnych, jak też budżetu. Co w dalszej kolejności  spowodowało  ograniczenie konsumpcji i inwestycji, czyli spowolnienie wzrostu gospodarczego. Zupełnie oczywiście w takiej sytuacji minimalnie odpowiedzialny rząd stara się utrzymywać zatrudnienie i wydatki inwestycyjne, aby nie doprowadzić do załamania gospodarki.
A co zrobiła banda oligarchów w brazylijskim parlamencie? Otóż w ustawie budżetowej zapisała ekstremalne i nierealne cele cięć budżetowych. Rząd Dilmy Rousseff usiłował wykonać budżet w zapisanej formie. Co, jak można się łatwo domyślić doprowadziło do masowego wkurzenia ludzi, którzy nie tylko mieli coraz większy problem z utrzymaniem się i znalezieniem pracy, ale byli też uderzani co chwilę podwyżkami cen i ograniczeniami zakresu świadczeń publicznych.
Stąd sie wzięły masowe demonstracje w zeszłym roku. Choć sądzę, że jeśli w ogóle jacyś, to zaledwie mała mniejszość domagała się zastąpienia Dilmy przez Michela Temera. Większość zapewne widziała to jako czarny scenariusz. Który nastąpił.
Dilma Roussef została oskarżona o naruszenie dyscypliny budżetowej i usunięta z urzędu.
Wtedy nastąpiło to samo, tylko bardziej.
Cięcia budżetowe i usiłowanei zrównoważenia finansów publicznych nie tylko nie doprowadziły do ich równowagi, ale też do 5% recesji. Czyli porównywalnej z sytuacją Rosji, której gospodarka oprócz spadku cen surowców została też obciążona sankcjami i zwiększonym ryzykiem politycznym. Cóż, oligarchia brazylijska własnemu krajowi, dobrowolnie dostarczyła ekwiwalent sankcji międzynarodowych tylko po to, aby pozbyć się "parweniuszy" z "ich" urzędów.
To wszystko spowodowało potężne problemy budżetowe na każdym szczeblu władzy i cięcia wszędzie tam,  gdzie to możliwe, nieważne czy rozsądne.
Jak na przykład osłabienie poziomu bezpieczeństwa w więzieniach.  Z czego Brazylia nigdy nie słynęła, ale w ostatnich tygodniach nastąpiła fala buntów, które kończyły się wojnami konkurencyjnych gangów i dziesiątkami ofiar. Za każdym razem. Z kilku, może kilkunastu. Sprawa jest tak poważna, że prawdziwa liczba ofiar jest nieznana.
Dwa tygodnie temu policja urugwajska w jednym z miasteczek na granicy brazylijskiej musiała zgromadzić zwiększone siły, po tym jak ich brazylijscy koledzy poinformowali, że jeden z gangów gromadzi siły przy granicy, a oni nie mają funkcjonariuszy, aby ich rozbić.

To były jednak pojedyncze przypadki, można powiedzieć,  odosobnione. Następnym jednak etapem jest wzrost przestępczości, bo ludzie nie mają z czego żyć. Na to się nakładają rozciągniete do granic wytrzymałości budżety stanów i oszczędności a policji. Mieszanka wybuchowa. W biednym interiorze to nie powoduje aż takich problemów, ludzie są tam przyzwyczajeni do ciężkich czasów i życia prawie bez pieniędzy. W głównych metropoliach, czyli Sao Paulo, Rio de Janeiro i Brasilii nędza pojawia się ostatnia. W pozostałych wielkich miastach sytuacja pogarsza się najszybciej.
Na dziś to jest stan Espiritu Santo, zwłaszcza jego stolica Vitoria. Strefa metropolitarna tego miasta to około 2 mln mieszkańców, z ogółu 3,8 mln mieszkańców stanu.

W takim razie- co się dzieje?

Niewesoło. Tak w skrócie. Jeszcze się to nie stacza do poziomu Somalii, ale naprawdę nie jest daleko.
Zacznijmy od tego, że strajkuje policja. Zasadniczo nawet nie oni, bo oni nie mogą. Rodziny funkcjonariuszy blokują wyjazdy z koszar. Żądają zwiększenia podstawy wynagrodzenia, która w tej chwili wynosi w przeliczeniu niecałe 3500 złotych. Straciło ono wyraźnie na wartości wraz ze spadkiem siły nabywczej spowodowanej utratą wartości reala. Uwaga- nazwa może być bardzo myląca, bo w Brazylii zwyczajna, państwowa policja nazywa się Policia Militar.

Co się dalej stało?
Otóż miasto, jak też reszta stanu właściwie zaprzestało życia. Spora część sklepów została zamknięta, kierowcy autobusów odmawiają jazdy bez uzbrojonej ochrony. Tak, zwykłych miejskich autobusów. Zresztą firmy i tak nawet nie chcą ich wypuszczać na trasy. Liczba napadów na samochody wzrosła do kilkuset dziennie (to przynajmniej wiadomo, bo utrata samochodu musi być zgłoszona, inne przestępstwa niekoniecznie).
I najbardziej uderzająca statystyka- w ciągu pierwszych pięciu dni strajku doszło do 105 zabójstw. To zwyczajnie wygląda jak strefa wojny, a nie jak zwyczajny kraj.
Nic dziwnego, że dla załatwienia sytuacji rząd federalny wysłał regularne wojsko. Co jak na razie nie przyniosło efektu. Okazało się, że 550 żołnierzy to zbyt mało.
Stąd kilka dni temu zapadła decyzja o przerzuceniu dodatkowych spadochroniarzy, wojsk pancernych (!!!) i lotnictwa (!!!).
Tak, po prostu zwyczajna armia, wyposażona jak na wojnę. Zamiast radiowozów- transportery opancerzone i śmigłowce.
Dowództwo zapowiada, że jest po to, aby wykonać misję i nie wraca bez sukcesu.
Cóż, bym powiedział, że zwyczajne uspokojenie sytuacji "trochę" za dużej przestępczości ulicznej w żadnym przypadku nie powinno przekroczyć możliwości wojska i sama obecność zapewne załatwi sporą część problemu.

I nastąpi koniec sprawy? Miejmy nadzieję, ale niekoniecznie. Jest w tym wszystkim niemały haczyk. Otóż oddziały wojskowe są przerzucane z sąsiadującej z Espiritu Santo prowincji Rio de Janeiro. No i co za problem? Taki, że jak będą w jednym stanie, to nie będzie ich w drugim.
A stan Rio de Janeiro jest, dzięki szalonej autarkii rządu federalnego, praktycznie bankrutem. Od miesięcy nie zdarzyło się, aby urzędnicy (i policja) otrzymali pensje na czas.
Dość łatwo wyobrazić sobie sytuację, że i oni rozpoczną strajk. I wtedy, w drugiej co do wielkości metropolii kraju już nie będzie kogo posłać na patrole.   Drugiej metropolii i głównym ośrodku turystycznym. To nie będzie zabawne.
To będzie już w całości obserwowanie jak oligarchiczni neoliberałowie niszczą kraj do poziomu oddania ulic gangom. Czyli Somalii.