Jak działa normalne państwo, czyli o wirusie Zika, komarach i Korwin- Mikke

Tytułowej kwestii nigdy dość przypominania. W Polsce, zanim powstało dobre społeczeństwo obywatelskie już zostało zniszczone, wojną i okupacjami. W ostatnim ćwierćwieczu prymitywną neoliberalną propagandą i kultywowaniem antagonizmów. Stąd krótki opis jak sobie normalne państwa radzą z problemami.
Urugwaj- najbardziej egalitarny kraj Ameryki Łacińskiej. Co oznacza właśnie, że spora część władzy należy do klasy średniej i współpracującej z nią klasy politycznej, olbrzymiej ilości samoorganizacji społeczeństwa i jego wyjątkowej, jak na latynoskie warunki, samodyscyplinie. To tak w skrócie. W jeszcze większym skrócie to państwo i społeczeństwo dość mocno przypomina Skandynawię z jej wadami i zaletami. Tylko znacznie lepszym klimatem i wyraźnie biedniejszą. W skrócie- w miarę normalny kraj z dobrze zorganizowanym narodem.

Wielce symptomatyczna jest tu sprawa wirusa Zika

Kto jeszcze nie słyszał- wirus wywodzi się z Afryki, jest przenoszony przez ten sam gatunek komara co denga, czikungunya i żólta febra. Wszystkie te dawniejsze choroby są mało przyjemne, ale zwykle nie śmiertelne, co najwyżej mogą się przerodzić w postać długotrwałą. Zika także nie różni się znacząco od ostrej grypy. Z jednym poważnym wyjątkiem. Powoduje deformację płodu. Dzieci matek zarażonych w trakcie ciąży mogą urodzić się z nienaturalnie małą głową. W Brazylii i Kolumbii tego typu przypadki już są liczone w tysiącach, a same zachorowania w milionach. 
W Urugwaju, pomimo tego, że w lecie cały kraj jest w zasięgu występowania Aedes Aegipti, jak dotychczas nie zanotowano ani jednego przypadku zarażenia w kraju, było kilka przywiezionych. I to pomimo długiej lądowej granicy z Brazylią, gdzie trwa epidemia.
Jakim cudem?
Właśnie takim- dobrze działające społeczeństwo i władze. Dla powstrzymania roznoszenia tych wszystkich jedynym sposobem jest pozbawienie komarów możliwości rozmnażania się. To w praktyce oznacza eliminację każdego, nawet najmniejszego miejsca stojącej wody. Jedna butelka do której naleje się trochę deszczówki w zupełności wystarczy jako miejsce rozmnażania sporej populacji, która rozniesie wszystkie te choroby w promieniu 50 metrów. Stąd dla powstrzymania epidemi konieczne jest zaangażowane współdziałanie wszystkich. Po prostu każdego. W zatomizowanym społeczeństwie to jest niemożliwe. Zawsze znajdzie się 10 czy 30% miłośników "wolnoć Tomku w swoim domku" lub zbyt słabo zsocjalizowanych i/lub wykształconych aby zrozumieć skalę zagrożenie i potrzebne działania. W Argentynie to jest problem, w Brazylii rzecz po prostu niemożliwa. W Polsce także by była niemożliwa, jak przypuszczam. W Urugwaju działa. Może działać tylko dlatego, że na okrągło trwa kampania informacyjna, w której uczestniczą jacyś (ja nie znam) podobno popularni aktorzy, etc. Co istotne, ludzie są zachęcani do zwracania uwagi rodzinie, sąsiadom, znajomym, etc. To też działa.  W efekcie nie widziałem w Montevideo ani jednej rzeczy na widoku, która mogłaby posłużyć do rozmnażania komarów. W Buenos Aires o takie widoki jak butelki, wiadra, czy opony na dachach było bardzo łatwo, pomimo podobnej kampanii informacyjnej. 

W Urugwaju tam gdzie ludzie sobie nie radzili, na przykład w miasteczkach na północy, gdzie niedawno były powodzie, zostało wysłane wojsko. Do sprzątania. Nie obywateli, a tylko śmieci.i likwidacji miejsc lęgowych komarów. 

W taki sposób Urugwaj jest jedynym krajem regionu, gdzie wirus Zika nie występuje. Tak samo denga i reszta nieprzyjemności. 
Ale zagrożenie istnieje i rząd go nie lekceważy. Nikt nie czeka aż wirus zawędruje na poważnie do kraju, własnie rozpoczęła się akcja trucia komarów w całym Montevideo. U mnie w budynku już dostarczono ulotkę z datą i godziną, publiczne parki i place będą opryskiwane przez najbliższe dni. 
Najciekawsza i pokazująca jak działa dobre społeczeństwo jest jednak inna cześć tej batalii. Otóż prezydent pojechał po całości i wpadł na pomysł, aby opryskać cały kraj (przypomnę: powierzchnia połowy Polski, populacja i zamożność mniej niż 10%). W tym celu został wysłany list do Stowarzyszenia Prywatnych Firm Agrolotniczych z prośbą o opinię. Odpowiedź przyszła dość szybko i brzmiała: Wszystkie 135 samolotów przystosowanych do oprysków jest do dyspozycji rządu na zasadzie takiej w stanie wyjątkowym, firmy generalnie nie chcą tych oprysków robić na zasadach komercyjnych. Część całkowicie za darmo, część za zwrotem kosztów mechaników, kosztów lotniskowych i paliwa. Z opryskiem całego kraju powinni wyrobić się w tydzień. Kiedy w Polsce to będzie możliwe? To, że w jakiejś sprawie, wymagającej wspólnego działania WSZYSCY prywatni przedsiębiorcy z danej branży rzucą całą bieżącą robotę i zaczną pracę za darmo dla rządu? 
Pytanie jest retoryczne, ale zupełnie zasadnicze.Część odpowiedzi to

 męty społeczne w rodzaju Janusza Korwin-Mikke

Utrwalają kultura ignorowania czy sabotowania swoich obowiązków wobec społeczeństwa. Zwłaszcza wśród polskich przedsiębiorców zakorzeniła się ona dość mocno. Choć może na to miało też wpływ wywodzenie się ich większej części z o SB,czy zwłaszcza WSW. A tam dominowała mentalność okupantów "tenkraju". Cóż, w takim środowisku szybkie i jednogłośne zaoferowanie własnego majątku do dyspozycji rządu jest trudne do wyobrażenia. W jakiejkolwiek sytuacji. 
Korwina Mikke wspomniałem nie przypadkowo. Właśnie takie rozbijanie społecznej solidarności jest jego wizytówką od samego początku działalności publicznej. W walce z komarem wystarczy 2-3 procent "libertarian", aby epidemia miała się dobrze. W walce o przetrwanie narodu wystarczy 2-3% kolaborantów aby rozbić jego spójność i współpracę. Tyle w polskim społeczeństwie jest fanów Korwina i to ma niemały udział w odpowiedzi na pytanie "dlaczego inni mogą a my nie?"