Komicy ze wschodu

Rosyjski rząd dostarcza naprawdę sporo rozrywki intelektualnej. Ja wiem, że Ukraińcom nie jest do śmiechu, ale mimo wszystko zabawnie i przyjemnie jest obserwować jak Pujło z wesołą kompanią odwalają jedną ciężką głupotę za drugą. Zapewne mało kto usłyszał i zauważył ostatni wyczyn duetu Żyrinowski - Putin. Nie, nie mówię o pomyśle zrzucania na Warszawę bomby atomowej. 

Znacznie mniej spektakularne oświadczenia, ale o sile rażenia porównywalnej z sama bombą.
Otóż najpierw Żyrinowski oświadczył, że Kazachstan kultywuje rusofobiczne nastroje i antyrosyjskość tam jest powszechna. Oraz zapytał się kiedy w końcu Rosji zrealizuje swoje roszczenia terytorialne wobec Kazachstanu. To oczywiście był Żyrinowski, którego można zignorować. Ale Pujło potem też się odezwał. Powiedział tylko, że Nazarbajew dokonał wyjątkowej rzeczy, stworzył kraj, który nigdy wcześniej nie istniał. 

Putin po raz kolejny udowodnił, że uczył się  niezbyt pilnie, albo wyłącznie ze stalinowskich książek. Chanat Kazachski istniał i był dość potężnym państwem, w granicach większych niż obecny Kazachstan od końca 15 w. do pierwszych dziesięcioleci 19 w. Później faktyczna niepodległość prawie całej Azji Środkowej trwała od 1916 do 1924-5. Cóż, nie od dziś wiadomo, że rosyjska imperialna propaganda ogłupia także swoich, a Kazachowie tradycje państwowe mają nie tak wiele mniejsze niż Polacy.
Prezydent Nazarbajew odpowiedział dość szybko i jasno Zapowiedział, że nie wyklucza wyjścia z Euroazjatyckiej Unii Celnej, ponieważ Kazachstan nigdy nie będzie członkiem organizacji, które stanowią zagrożenie dla jego niepodległości. A dalej, że niepodległość jest najwyższym dobrem za które walczyli i ich dziadowie. Nie wspominał tu nawet o dawniejszym państwie, tylko o niepodległości od Imperium Rosyjskiego pod koniec jego istnienia i późniejszych walkach z Armią Czerwoną. 
Putin najwyraźniej o tym nie wiedział. A jeśli wiedział to zachował się jak skończony dureń. Bo pozostaje poza tymi dwoma tylko jedna możliwość- próbują wywrzeć presję na Kazachstan, dla ciężko powiedzieć czego. Scedowania części terytorium?
Edit- w komentarzu podano, że kolejność wypowiedzi niekoniecznie była tak jak przytoczyłem. Zmienia to sytuację o tyle, że to nie ta wypowiedź Putina była bezpośrednią przyczyną wypowiedzi Nazarbajewa.

Cóż, zarzuty o antyrosyjskość w Kazachstanie są w sporej części prawdziwe. Od początku Kazachowie uważają zamieszkałych w ich państwie Rosjan za potencjalną piątą kolumnę i starają się wszystkich wyrzucić lub zasymilować. Przy okazji- dotyczy to także innych Słowian, Ukraińców i Polaków. Drobna dygresja- gdyby łaskawie do  Astany pojechał stosowny polski urzędnik z odrobiną oleju w głowie i rozumieniem sytuacji to przypuszczam, że bardzo szybko dałoby się dogadać na zasadzie- już od razu tych Polaków zabieramy, tylko sami rozumiecie, u nas też rządzili komuniści, a wy przynajmniej macie ropę, to rzućcie trochę petrodolarów na osiedlenie i jutro ich zabieramy. 

A co do piątej kolumny- już w 99 (czyli w pierwszym roku putinizmu!!!) roku byłą próba urządzenia w jakimś miasteczku zamieszkałym głównie przez Rosjan powstania i przyłączenia tego obszaru do Rosji. Cóż, władze Kazachskie nie słyną z nadmiaru demokracji i organizator szybciutko otrzymał 18 lat urlopu. W rzeczywistości nie było tak źle, wyszedł po zaledwie 6 latach, w 2006. I zapewne wrócił do pracy w FSB...
A tymczasem rosyjskojęzyczni z Kazachstanu nie bardzo chcą wyjeżdżać, ponieważ z racy relatywnie wysokiego PKB na głowę i bardzo niskich nierówności społecznych (Gini porównywalny do Skandynawii!!!!) poziom życia szerszych warstw społeczeństwa jest wyższy niż w pozamoskiewskiej Rosji. 
Cóż, ta dyskryminacja im idzie całkiem sprawnie, bo jak w 1989 Kazachów i Rosjan była w Kazachstanie bardzo podobna ilość, tak obecnie Rosjan jest ok 20%, a w grupie wiekowej do 10 lat, poniżej 10%. O dzisiejszym poważnym rozwoju stepowego państwa nie wspominając, np. w zeszłym tygodniu otwarto ponad 1200 km nowych linii kolejowych, skracających drogę z Chin do Europy oraz Iranu o 1000 km. Ten rozwój cały czas ma także na celu uniezależnienie się od Rosji jako rynku zbytu i dostawcy. Obecnie też jest w trakcie rozruchu fabryka lokomotyw- m.in. dla zastąpienia rosyjskich dostawców maszyn i części. Choć ogólnie kolej jest absolutnie strategiczną częścią kazachskiej gospodarki.

Jedno z wyjaśnień może być zupełnie proste.Ekipa pajaców z Kremla wylądowała w sytuacji bez wyjścia. Nachalna propaganda i udawanie mocarstwa zapędziły ich w sytuację bez wyjścia. Oni zaserwowali społeczeństwu imperialna retorykę i muszą się jej trzymać. Sankcje w ciągu kilku lat zniszczą kompletnie gospodarkę, szans na przełom na froncie na Ukrainie nie widać, wycofać się nie można. Wygrać wojny z Ukraina juz nie wygrają- w żaden sposób.Tą sytuację można rozwiązać wycofując się, jednocześnie rozpoczynając nowy konflikt. Łatwiejszy. Ominąć natowskie państwa nadbałtyckie, z Finlandią lepiej nie zadzierać, pozostaje Azja Środkowa.

Przyznam, że sam niespecjalnie wysoko oceniam prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest nieuctwo całej moskiewskiej zgrai (bo na to jest wystarczająco poszlak, a nawet dowodów). I ciągnięcie się wojny na Ukrainie jeszcze przez lata. 

Wieści z lepszej Ameryki

Chile

Trwa kampania bombowa, kolejne dwa wybuchy w Santiago, to już okrągła liczba 200 w ciągu ostatnich kilku lat. Policja twierdzi, że są to jacyś bliżej nie zidentyfikowani "Anarchiści". To może tłumaczyć dlaczego śledztwo nic nie ustało, bo pierwsze bomby wybuchły 3 stycznia 2009, dokładnie w pierwszą rocznicę głośnego zastrzelenia przez policję prominentnego aktywisty Mapuczów. Ja tam nie wiem, co robi policja chilijska, ale tak mi się skojarzyło, że Mapucze nie bardzo uznają zwierzchnictwo Republiki Chilijskiej na południe od rzeki Bio-Bio i od dość dawna mają zwyczaj np. podpalać gospodarstwa białych, którzy tam się mają zamiar osiedlać.Kolejny wybuch, jak zwykle w środku nocy i bez ofiar, dlatego w Polsce mało kto o tych drobnych problemikach słyszał.

Brazylia

Nowe regulacje dotyczące pomocy domowych nie wydają się szczególnie ważną wiadomością, ale w brazylijskich realiach to jest rewolucja. Regulacje nie wydają się jakieś szczególnie restrykcyjne- ot, obowiązek rejestracji, odprowadzania składek emerytalnych i limit 44 godzinnego tygodnia pracy. Ale to jest rewolucja. Ona trwa, od wyboru Luli w 2003 roku. 
Drobne przypomnienie. Brazylia, kraj powstały gospodarczo na niewolnictwie, zniósł je w 1888 roku, najpóźniej z całego kręgu cywilizacji europejskiej. Następnie dzielnie trwał neokolonialny model gospodarczy, z bardzo wąska elitą skupiającą olbrzymia większość majątku narodowego i władzę, ok 10% tzw. klasy średniej. Tak zwanej, ponieważ nie do końca przypominała ona klasę fachowców i dobrze opłacanych robotników zabezpieczonych państwową i samorządową siatką socjalna znaną z zachodniej Europy. To byli bardziej wszelkiego rodzaju pośrednicy i usługodawcy dla elit, Majątkowo sytuowani jak właśnie ci zamożniejsi robotnicy w Europie, ale korzystająca z bycia otoczoną przez 90% proletariatu i niewyczerpane zasoby taniej siły roboczej. Stąd pomoc domowa w tejże klasie średnie zawsze była normą i przeważnie była to osoba mieszkająca przy rodzinie, często nigdy nie wychodząca z domu. W Polsce nietrudno znaleźć osoby zafascynowane takim modelem społecznym, np. całkiem niedawno dwóch prymitywnych chamów korzystających z właśnie takiego statusu majątkowego zwyczajnej klasy średniej, przechwalało w znanej stacji radiowej się traktowaniem pomocy domowych. Cóż, przy bardziej egalitarnym społeczeństwie nie mieliby szans żyć na porównywalnym poziomie i dobrze o tym wiedzą. Stąd te 10%, zazwyczaj lepiej sytuowanych członków społeczeństwa tak wściekle atakuje każdą władzę próbującą zmusić ich do traktowania tych 90% społeczeństwa jak ludzi a nie jak instrumentum vocale. Dobrym przykładem są np. znani z Polski niekompetentni lekarze lub prawnicy, żyjący sobie całkiem dobrze za powiedzmy 5-8 tys zł miesięcznie. Obiektywnie, to są żadne pieniądze, ale wśród nędzy dookoła wystarczy na nie robienie niczego samemu, zabetonowanie się w układzie i życie jak pączek w maśle. Hasła podwyższania płac minimalnych, zmniejszania bezrobocia, albo co gorsza egzekwowania prawa pracy brzmią dla takich przerażająco.

W Argentynie to nie wygląda dużo inaczej i jest to także ok. 10%, sądząc po wynikach wyborów, aczkolwiek znacznie większy odsetek w samej stolicy. Cóż, przynajmniej w Argentynie w powszechnych i uczciwych wyborach nigdy nie wygrali miłośnicy niewolnictwa. A jakby się ktoś pytał dlaczego poparcie dla PO i podobnych partii nigdy nie spadnie poniżej 10% społeczeństwa- to ma odpowiedź. I dlaczego im niższa frekwencja tym dłużej tacy mają szansę się utrzymać przy władzy. 

I w ten sposób docieramy do Argentyny

Walka Republiki z sępami trwa. Na bieżąco opisuje to kol. Futrzak, a ja dużo nie mam do dodania. Okazało się, że rada decydująca o wypłacie odszkodowań z CDS-ów szybko i jednogłośnie przyznała, że Argentyna ogłosiła default. Udział w tej radzie sępich funduszy, które wcześniej wykupiły te CDS-y nieco rozjaśnia tą decyzję. 
W związku z tym, że i tak ogłoszono publicznie bankructwo, rząd Argentyny stwierdził, że dalej to mu mogą i ogłosił, że ma zamiar długi spłacać w Buenos Aires, a nie w Nowym Jorku i sędzia Griesa ma się od obligacji od.... 
Sędzia Griesa stwierdził, że to jest obraza sądu. Logicznie chyba powinien skazać na areszt przedstawicieli Argentyny. Będzie zabawnie. Minister skazany jako przedstawiciel państwa za obrazę zagranicznego sądu.

Demografia Rosji

W poszukiwaniu jakiegoś sensu trzeba było dokopać się do wiarygodnych informacji o demografii najbardziej agresywnego i nieprzewidywalnego państwa obecnego świata- czyli o Rosji. USA za czasów Busha (obu i właściwie innych Republikanów też) było państwem nieprzewidywalnym i agresywnym, co w połączeniu ze znaczną siła militarna oczywiście stanowiło zagrożenie dla świata.  Teraz na takie zagrożenie dla świata pozuje Rosja, co na zdrowy rozum nie ma sensu. 
Jak pisałem we wcześniejszym tekście- mentalność elit tego kraju (i znacznej części jego mieszkańców) można streścić jako żądza podboju i podawania się za lepszych, bez najmniejszej chęci przyswojenia sobie zasad kulturowych i cywilizacyjnych tych, których się udaje- co w skrócie można nazywać Kacapią.
Ta mentalność rozchodzi się także całkowicie na działanie struktur państwowych. Wszystko dla realizacji celu Khana, choćby wszystko było zmyślone. Dlatego w teorii wszystko jest, w praktyce niczego nie ma i nic nie działa. W Polsce kojarzyliśmy to z komuną i wszyscy mieliśmy najszczerzej dość (oprócz samych kacapów, dla takich to wszystko było normalne). W rzeczywistości wróćmy do klasyki. Sołżenicyn w Archipelagu Gułag dość dobrze opisał pojęcie "lipy". Kto nie czytał- polecam, streszczać nie będę.
Pewnym moim odkryciem przy analizowaniu obecnej sytuacji Rosji jest to, że nic się nie zmieniło. A dokładniej- cała ta znienawidzona przez normalnych ludzi Kacapia to nie była kwestia komuny, to była kwestia Rosji. Tam się nic nie zmieniło. W Polsce w niektórych dziedzinach sporo, w innych mniej, ale tam gdzie taka właśnie miłość do lipy istnieje- wszyscy mają jej dość. Czasem zbiera się wspólna masa krytyczna lub właściwy lider i wszystko się zmienia. Do syfu już zwykle nie ma powrotu. Dokładnie taki sam mechanizm, tylko często ze znacznie głębszych sowieckich odmętów zachodzi w byłych republikach radzieckich.
Oprócz Rosji.

Po tym ogólnym wstępie można przejść do meritum. Podawane oficjalne informacje o liczbie ludności, narodowościach, rozmieszczeniu terytorialnym, itp. są wzięte z rosyjskiego spisu powszechnego. Informacje o występowaniu chorób o charakterze epidemicznym z danych ministerstwa zdrowia a o zdrowiu rekrutów z oficjalnych sprawozdań o poborze. To WSZYSTKO jest jedna wielka lipa. Wśród tych danych nie można znaleźć żadnych niewątpliwie wiarygodnych. Pocieszające jest jedynie to, że praktycznie na pewno przeciętny poziom zdrowia poborowych jest mocno poniżej średniej populacji w wieku poborowym (bo faktycznie trafiają do wojska ci, których nie stać na łapówkę do wykręcenia się od niego, czyli efektywnie menelstwo, narkomani i byli więźniowie). Każde pozostałe oficjalne dane są praktycznie na pewno zaróżowione na większości etapów.

Zacznijmy od spisu powszechnego. Jakieś porównanie mam. W USA spis wyglądał tak, że do każdego gospodarstwa domowego przesłano formularz do odesłania. Kto nie odesłał ten był nawiedzany przez rachmistrzy aż do skutku, albo potwierdzenia, że dom jest niezamieszkany. Krótko mówiąc spis jest wiarygodny. W Argentynie jest zwyczajowo przeprowadzany trochę inaczej- jak operacja wojskowa. Przez kilka godzin jest zakaz opuszczania domów, w tym czasie do każdego przychodzi rachmistrz (których jest ok. miliona- prawie wszyscy nauczyciele i urzędnicy państwowi), na jednego rachmistrza przypada 10-15 gospodarstw domowych, spis załatwiony w jeden dzień, bardzo wiarygodny. W Polsce, jak większość czytelników wie, rachmistrzowie sobie chodzili, nawet spora część się starała przyzwoicie wykonać swoją pracę. Część ta robotę zwyczajnie olała, a przy nieustalonych danych brano je z danych meldunkowych, które, jak powszechnie wiadomo są  sporej części fikcją. W taki sposób polski spis wykazuje mniejszą emigrację niż w rzeczywistości (bo kto z wyjeżdżających załatwia kwestie meldunkowe? Ja, ale jestem raczej wyjątkiem) i większe zaludnienie na obszarach zwiększonej emigracji.

Opisałem patologie polskiego spisu powszechnego, ponieważ rosyjski był przeprowadzony według tej samej metody, tylko z większa ilością patologii. A raczej należałoby powiedzieć- polski był zrobiony po kacapsku, ale trochę ucywilizowany.

W skrócie- ostatni rosyjski spis powszechny można przyjąć jako wyrażenie życzeń władzy co do sytuacji demograficznej. Poprzedni (2002) miał miejsce jeszcze przed umocnieniem obecnej dyktatury prezydenckiej i poza północnym kaukazem jest nierzetelny, ale względnie wiarygodny- znaczy nierzetelności się znoszą. Ostatni, jeśli gdzieś się nie dało zdobyć rzetelnych danych (a faktycznie nikt nie próbował) wstawiano szacunki według oczekiwań władz. Czyli wyższa populacja, więcej Rosjan, mniej inwalidów, itp.. 
Według tak zrobionego spisu wyszło, że ludność Rosji spadła o 2,6 mln w latach 2002-2012, proporcja Rosjan pozostała bez zmian. Ludność znacząco wzrosła na północnym Kaukazie i w Jakucji.  Wszystko to wygląda jak lipa. Kaukaz i Jakucja są to tereny, na których moskiewscy urzędnicy nie mają praktycznie żadnej władzy. Także nie są w stanie nadzorować spisu organizowanego przez lokalne władze. Których budżet zależy od liczby mieszkańców. Wykazanych m.in. na podstawie spisu..  
Tu jeden z lepszych opisów tego cyrku. Z podsumowaniem, że zapewne ok 30% odpowiedzi jest prawdziwych.

Śmiało, można założyć, że liczba mieszkańców na każdym szczeblu była zawyżana, w rzeczywistości jest ich mniej. Z dwoma wyjątkami- Moskwy i jej okolic, gdzie jeszcze jest praca a nielegalni ukrywają się przed wszystkimi urzędnikami i przed spisem także.  Choć i to nie jest takie pewne. Drugim takim miejscem są etniczne republiki północnego Kaukazu, gdzie żadnego spisu nie było, lokalne władze wysłały do Moskwy  całkowicie zmyślone dane, mające zaledwie pozory wiarygodności w celu zwiększenia dotacji dla lokalnych władz.

Podsumowując- liczba mieszkańców Rosji jest nieznana, z całą pewnością wyraźnie mniejsza niż oficjalna. Prawdopodobnie procentowy udział Rosjan jest także mniejszy, ale nie jest to pewne. Być może w skali kraju jest zbliżony, ale stanowi mniejszy procent na terenach zróżnicowanych etnicznie, a tereny jednolicie nierosyjskie (północny Kaukaz, wiejskie tereny Jakucji, itp.) maja sporo mniejszą populację niż deklarowana. To ostatnie też nie jest pewne.
Oznaczałoby to, że przyrost naturalny był przez ostatnie lata niższy niż oficjalnie podawany. W dane o śmiertelności raczej można wierzyć, więc dane o urodzeniach były zawyżone.  A w ostatnich latach mieliśmy do czynienia (i częściowo jeszcze trwa) czas zwiększonych urodzeń przez kobiety z wyżu lat 80-tych. 
Ale nawet według oficjalnych danych z tegoż spisu, poczynając od 2009 kiedy rocznik 20-latków (mężczyzn) wynosił ponad milion rozpoczyna się gwałtowny spadek, do poniżej 500 tys w 2020 (czyli rocznika 2000). Więc obecnie z roku na rok spada liczba poborowych. Co prawda wobec poborowej części rosyjskiej armii nie należy mieć szczególnego poważania, ale liczby mają pewne znaczenie.
Według tych samych statystyk- od 2000 roku nieco rosła liczba urodzeń. Jak wyżej napisałem ma to pewne uzasadnienie wtórnym wyżem demograficznym, choć prawdopodobnie jest zawyżone. Oraz istotna część tego wzrostu jest kompletnie poza kulturą (?) rosyjską i władzą Moskwy. 
 To jeszcze nie koniec. Dopiero początek. Poza zwyczajna zapaścią demograficzną jest jeszcze jej mniej docenia druga część- epidemie. A konkretnie dwie, zwykle ze sobą powiązane. AIDS i gruźlica. Putinowskie władze dzielnie walczą z zachodnią zarazą poprzez zakazywanie majtek ze sztucznych włókien (serio!!!!) i promowanie rosyjskiej bawełny. Więcej mają ropy niż bawełny, lepiej by się nauczyli robić tworzywa sztuczne. 
A tymczasem zasięg AIDS się rozwija, bo skoro leki retrowirusowe i jakaś kampania informacyjna to są wymysły zgniłego zachodu dla Afryki to święta Rosja nie będzie tego stosować. Obecnie zarażonych jest ok 1% populacji (to tez są szacunki, przyzwoitych danych brak, ta liczba może być zaniżona). Jak wynika z doświadczeń państw Afryki i Karaibów, to jest poziom przy którym rozpoczyna się szybkie rozprzestrzenianie wirusa HIV wśród heteroseksualnej populacji, rosnąc w tempie wykładniczym do stabilizacji w okolicach 25-30%. Można to powstrzymać edukacją, terapią antywirusową, ewentualnie izolacją, ale pierwszym warunkiem jest uświadomienie sobie przez władze i przyznanie istnienia problemu. Władze Rosji mu aktywnie zaprzeczają. Sensownych danych o liczbie zakażonych w Rosji brak. Jakieś są, oczywiście- te pokazują na ok 1% i jest to wystarczająco źle, tak przyjąłem powyżej. Ale droga sprawa- najczęściej razem z AIDS występuje gruźlica. Chorzy umierają na zapalenie płuc, itd., ale gruźlica im towarzyszy. Latami. Z danych państw afrykańskich- tych które podeszły poważniej do sprawy, jak Botswana, wynika, że liczba zarażonych HIV to ok 2/3 zachorowań na gruźlicę. 
Niestety, liczba zachorowań na gruźlicę w Rosji także jest nieznana. Bliżej wiadomo o powszechności w więzieniach i łagrach. Sensowne szacunki mówią o od 1/4 do 1/2. Ci ludzie, w przeciwieństwie do czasów stalinowskich, czasem wychodzą na wolność. I dalej rozdają zarazki...  W więzieniach stale przebywa 500-800 tys ludzi- jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Ale trzeba przyznać, że w pozostałych krajach, gdzie mieszka sporo Rosjan także oni tłumnie zasiedlają wiezienia, więc może to nie specyfika tego reżimu, co tej kultury.... Najwyższy wskaźnik uwięzionych do populacji w EU ma dokładnie ten sam kraj w którym jest najwyższy udział rosyjskojęzycznych w populacji.  Drodzy czytelnicy- sami znajdźcie jaki.
Wracając do AIDS- można się racjonalnie spodziewać, że epidemia się będzie rozwijała dokładnie według wzorców afrykańskich, bez jakiejkolwiek państwowej aktywności to razem z gruźlicą, która w rosyjskim klimacie ma się znacznie lepiej niż w Afryce równolegle będzie się także rozprzestrzeniać HIV. 
To wszystko oznacza rozwinięcie epidemii do poziomu katastrofy w ciągu 10-15 lat i od tego czasu śmierć/niezdolność do pracy 1/4- 1/2 populacji w wieku produkcyjnym. Nawet kraje odpowiedzialnie podchodzące do sprawy, ale reagujące w zaawansowanym stadium epidemii ledwo wytrzymują takie obciążenie społeczeństwa i gospodarki. Teraz w wyżej wspomnianej Botswanie zaczyna pojawiać się pytanie o dalsza opiekę na osieroconymi dziećmi, których przyjęli dziadkowie, obecnie tracący sprawność z wiekiem. Paradoksalnie, wobec przyzwoitej skuteczności terapii antywirusowej te dzieci żyją. Może to jest wyjaśnienie skąd taka obsesja ze strony rosyjskich władz na punkcie wielkości populacji i stąd porwania całych sierocińców ze wschodu Ukrainy.  
Na to wszystko należy nałożyć bardzo mocną tendencję ucieczki ze wsi, małych miasteczek do większych, a z nich do Moskwy i Petersburga. Populacja aglomeracji moskiewskiej rośnie, Petersburga utrzymuje się, właściwie każdego innego miasta w Rosji spada. Nawet według oficjalnych danych. Tu przerobiłem to najprostszą możliwą metodą- po prostu przeglądając wpisy w Wikipedii o rosyjskich miastach. Dla rozsądnego przeglądu mniejsze i większe miejscowości z całego kraju, dały dokładnie opisany obraz.

Na tą tendencję, która raczej się szybko nie zmieni, nałożymy te wyżej wskazane czynniki epidemiczne.  
Konkluzja jest prosta- być może po spadku trwającym jeszcze z 3-5 lat liczba ludzi wchodzących w dorosłość i wiek poborowy na drobny czas wzrośnie, ale później nastąpi potężne załamanie demograficzne. Związane nie tylko z ograniczoną liczbą kobiet w wieku reprodukcyjnym, ale także z łatwą do przewidzenia epidemią AIDS i prawdopodobnie idącej razem z tym gruźlicy.

Ograniczenie terytorialne Rosjan do wielkich miast oznacza powrót zaludnienia prowincji przez zamieszkujące tam nacje nierosyjskie. Co najmniej na terenach muzułmańskich i Syberii. 

Dalej zobaczymy

Odpowiedź zależy od pytania, czyli czy Argentyna zbankrutowała?

Argentyna zbankrutowała. Lub nie. Zależy kogo się zapytać, a właściwie zależy od definicji bankructwa.
Jeśli przyjmiemy klasyczną, czyli niemożność wykonania zobowiązań z powodu braku środków (czasowego=utrata płynności, bądź stałego= brak majątku) to według tej definicji Republika Argentyny żadnym bankrutem nie jest. Środki są, zostały wysłane kiedy należało. Tylko sąd zakazał ich przesłania wierzycielom. Obiektywnie wierzyciele pieniędzy nie dostali. Według takiej definicji jest to defaut. Nawet czekają już ponad 30 dni.I nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie te pieniądze dotarły.

Można takich definicji jeszcze trochę wymyślić, ale praktyczne znaczenie będzie mieć tylko jedna: Czy ta sytuacja wypełnia warunki standardowego ubezpieczenia wierzytelności od bankructwa? Znaczy, czy zostaną wypłacone pieniądze z Credit Defaut Swaps czy nie. 

Zapewne ich posiadacze teraz się zgłoszą do wystawców żądając zapłaty. Wystawcy zapłacą lub nie. Jeśli zapłacą- nikogo więcej nie będzie sprawa interesować. Jednymi z większych posiadaczy CDS wystawionych na dług Argentyny są te same sępie fundusze, które domagają się spłaty tego długu. Mając oczywisty interes w bankructwie nie miały zamiaru dochodzić do żadnego kompromisu, to jasne. Dla każdego oprócz sędziego Griesy. Choć możliwe, że akurat on nic o tym nie wiedział albo nie rozumiał. .
Teraz nasz dzielny otępiały dureń Sędzia federalny wyznaczył kolejny termin posiedzenia do negocjacji w sprawie spłaty. Ale do końca roku jedynym możliwym wynikiem będzie przyjęcie przez sępów warunków restrukturyzacji.

Co jest tak naprawdę zupełnie możliwe. Zależy od postawy wystawców CDS-ów. Jeśli nie uznają tego zdarzenia za bankructwo, zwyczajnie nie wypłacą kasy. CDS będą bezwartościowe. 
Oczywiście rozpocznie się proces sądowy, którego wynik dopiero za kilka lat nam powie czy Argentyna zbankrutowała. TO jest najlepsze. Tak naprawdę nikt dziś odpowiedzialnie nie może odpowiedzieć na takie pytanie. 
Za to jeśli sępie fundusze nie dostaną kasy ani z CDS, ani z obligacji to mogą być wkrótce zmuszone do rozmów. Nie wiem, tego pewnie nikt nie wie z arcysępem włącznie ile jeszcze mogą pociągnąć bez finalizacji sprawy.
A z końcem obecnego roku wygasa klauzula zrestrukturyzowanych obligacji zakazująca lepszego traktowania niezrestrukturyzowanych. Dlatego w przyszłym roku argentyński rząd będzie mieć rozwiązane ręce. A na razie jest jak jest. 
.