Lekkie oderwanie od spraw bardzo aktualnych. Z prostego powodu- jednak łatwiej się pisze z pewnej perspektywy czasowej. Co do tytułu- nie odnosi się od do Polaków, choć do Polski się powinien odnieść tytuł z dodanym znakiem zapytania.
Otóż Fundacja Republikańska wyprodukowała film (może nie dokładnie oni, ale oni go promują- więc pozostańmy przy tym) „To nie jest kraj dla młodych ludzi”. Już po samym tytule można odgadnąć, że chodzi znów o Polskę.
Generalnie- przyznam się, że filmu nie obejrzałem do końca, chyba nawet nie do połowy- według mnie jest zwyczajnie słaby i nudny. Ale porusza bardzo ważny temat- katastrofy demograficznej spowodowanej przez masową emigrację ostatnich lat (sam jestem w końcu jej częścią...).
Niestety w rzeczywistości trudno o dokładne liczby dotyczące emigracji. Według ostatniego spisu powszechnego w Polsce jest zameldowanych 1,95 mln ludzi przebywających za granicą dłużej niż 6 miesięcy. To jest realny ubytek demograficzny. Można założyć, z prawdopodobieństwem bliskim pewności, że co najmniej 80% są to ludzie w wieku produkcyjnym, i to raczej młodsi oraz, że większość stanowią mężczyźni. Czy coś to komuś przypomina? Mi na przykład typowe straty frontowe.
Dla porównania wziąłem sobie kraj który został ewidentnie złamany przez I wojnę światową- Francję. Najpierw- powszechna opinia głosiła przed I w.ś. o wyjątkowej bitności i wytrwałości francuskiego żołnierza. W roku 1940 okazało się to tylko żałosnym mitem. Co się zmieniło i kiedy?
Były to oczywiście lata 1914-18, czasy bezmyślnego marnowania krwi żołnierzy przed zidiociałych generałów. Znaczy- nie wszystkich, dotyczy to najbardziej generałaNivelle- jeśli można wskazać osobę najbardziej odpowiedzialną za złamanie ducha bojowego Francji- jest to właśnie on, bardziej nawet niż Napoleon Bonaparte, który wplatał Francję w 15 lat wojen z całym światem i niż Ludwik XVI, nieudolnymi rządami i walką o kolonie z Wielką Brytanią doprowadził kraj do ruiny. Nivelle osiągnął znacznie więcej- potrafił złamać ducha bojowego francuskiego żołnierza- przeciętnego poborowego ze wsi, zahartowanego do ciężkich warunków. Sposób dowodzenia w bitwie pod Verdun był taki, że zyskał pewną przychylność zwierzchników, gdyż osiągnął założone cele, a jednocześnie zyskał wśród niższych oficerów i żołnierzy opinię „rzeźnika”. Wobec tych sukcesów, został mianowany naczelnym wodzem wojsk francuskich- złośliwi twierdzą, że zasadniczą rolę odgrywał fakt biegłej znajomości angielskiego i poparcia równie zidiociałych generałów-sojuszników, ale nie czepiajmy się.
Otóż generał Nivelle zorganizował (zapewne razem ze sztabem, ale był w końcu za to osobiście odpowiedzialny) ofensywę wiosną 1917 roku. Jej bezpośrednim skutkiem była śmierć około 30 tys zołnierzy, ok 150 tys rannych i strata 120-150 czołgów bez żadnych osiągnięć taktycznych, o strategicznych nie wspominając- w końcu wojna trwała jeszcze półtorej roku...
Ale co najważniejsze- pośrednim skutkiem tej ofensywy był bunt francuskiej armii. Tej samej która niecałe 3 lata wcześniej była uznawana za najbardziej przepojoną duchem bojowym i zdyscyplinowaną na świecie. 68 z około 120 dywizji odmówiło wykonywania rozkazów. Armia francuska prawie się rozpadła, a przynajmniej całkowicie straciła zapał bojowy. Sytuację uratowało natychmiastowe odwołanie gen. Nivelle i powołanie w to miejsce marszałków Petaina (który potrafił pochylić się nad żołnierzem) oraz Focha (który potrafił planować oraz zdominować brytyjski sztab- także opanowany przez idiotów). W Rosji ta sama operacja, w podobnej sytuacji, w tym samym czasie, się nie udała.
Ale- odrywając się nieco od obrzucania epitetami wodzów Ententy (choć według zgodnych opinii historyków uzasadninymi) należy przedstawić bilans I w.ś. dlaFrancji- a jest on przerażający- na zmobilizowanych 8 mln 410 tys zołnierzy rany odniosło 4 mln 266 tys, zginęło 1 mln 357 tys 800, niestety dalsza rubryka obejmuje zaginionych i w niewoli- 537 tys. Można po prawie 100 latach uznać, że prawie wszyscy zaginieni to zmarli, których ciał nie odnaleziono, ale niestety nie wiadomo jaka część z nich to jeńcy- a chciałem zauważyć, że cytowana przeze mnie strona wygląda znacznie wiarygodniej niż wikipedia.
Zresztą dla obecnych rozważań to nie ma większego znaczenia. Interesujące jest to, że ludność Francji w 1914 wynosiła ok 41 mln., czyli w przybliżeniu tyle ile obecnej Polski.
W takim razie możemy przejść do sedna- straty demograficzne Polski w latach 1990-2012, a zwłaszcza 2004-2008 są porównywalne do strat demograficznych Francji w latach 1914-18. Te drobne różnice nie mają tak dużego znaczenia- ubytek ludności jest w Polsce wyższy, ale istotną część stanowią kobiety- więc tak bardzo to nie zaburza struktury społeczeństwa. Czyli można uznać to za zbliżone. Należy dodać do tego straty rannych i oczywiście battle stress disorder. Bym porównał to do społeczności „wykluczonych” w Polsce. Nie jest to oczywiście bezpośrednia analogia, ale sądzę, że dość bliska. Chodzi o ludzi, którzy nie potrafili z powodu wad fizycznych, niemożności poradzenia sobie z psychiką lub po prostu chorób psychicznych odnaleźć się w aktualnym świecie. Tu tylko szacuję, ale sądzę, że te liczby są podobne. Więc, podsumowując, mamy do czynienia ze „straconym pokoleniem”. Pytaniem bez odpowiedzi jest- czy następne pokolenie będzie lepsze i czy ta walka się już zakończyła. Sądząc po statystykach dzietności i innych takich- wcale nie.
Konkluzja jest wcale smutna- trwa obecnie sytuacja efektami zbliżona do ciężkiej wojny. Żadnych perspektyw na zmianę tej sytuacji nie widać, a demografia pokazuje, że naród polski zanika. Czy można coś z tym zrobić- nie mam pojęcia. Inicjatywy takie jak Fundacja Republikańska coś robią w tym kierunku, ale to chyba sporo za mało, aby powstrzymać złamanie narodu. Pesymistycznie sądzę, że następna próba będzie wyglądać jak kampania 1940 roku, a potem przyjadą innowiercy którzy rozwalą w drzazgi resztki cywilizacji...
13 komentarzy:
Ciekawe spostrzeżenie - nalezy dodac do tego jeszcze to, że jako społeczeństwo zachowujemy się w sposób typowy dla byłych kolonii - co jeszcze dramat powiększa. Nigdy nie myślałem, że zacytuję - ale "naród wspaniały, tylko ludzie k..y"
Co bedzie - nie wiadomo. Ile z tych emigrantow wroci - tez nie wiadomo. Prawdopodobnie ci, co wyjechali tylko i wylacznie za praca, jesli sie jakos "dorobia" to wroca. Ale oni beda juz innymi ludzmi - bo zaznali smaku innego zycia. Takiego codziennego, LATWIEJSZEGO. Nie czarujmy sie, wiekszosc trywialnych rzeczy jest latwiejsza do zalatwienia w GB niz w Polsce. Tam na ogol urzedy sa dla ludzi, a nie ludzie dla udzielnych ksiazat-urzednikow. Atmosfera w pracy tez jest inna.
Albo takie zasilki. Jesli sa zorganizowane w rozsadny sposob to sluza temu, zeby przecietny osobnik z klasy sredniej w wypadku utraty pracy nie lądowal na bruku (jak to sie dzieje teraz w USA) i nie wypadal poza nawias spoleczenstwa, tylko zeby jakos znowu sie podniosl. Oczywiscie, kosztem ubocznym bedzie jakis-tam procent leni, ktorzy beda woleli zyc na granicy przezycia i naduzywac system niz pojsc do pracy. IMHO jest to cena warta zaplacenia, bo jesli rozwali sie cala klase srednia to kraj stacza sie w strone republiki bananowej, gdzie niewielki procent jest ultrabogaty, a cala reszta klepie biede i wegetuje na granicy przezycia - a ci nie sa w stanie podtrzymac krajowego przemyslu i ekonomii na jako-takim poziomie.
Autorze!
Naród daje sobie radę (emigrując) to aktualne Państwo "polskie" się stacza.
Może to i dobrze?
@futrzak
Z moich obserwacji w UK wynika ze kto mial wrocic do Polski to juz wrocil.Z tych co zostali wiekszosc siedzi juz tu po kilka lat,ma stala prace,kupuje domy i wlasnie im sie dzieci porodzily-z rozmow szacuje iz jakies 90% tych ludzi do Polski nie chce wracac.Srednia wieku to zdaje sie bylo(podaje z pamieci)29 lat,60% to mezczyzni,40% ma wyksztalcenie wyzsze(czyli odsetek prawie 3 razy wyzszy niz w Polsce).Wskaznik zatrudnienia 74%(w Polsce 58%).Bezrobocie wsrod Polakow w UK 5.2%(wsrod tubylcow 8.5%).Wielka Brytania juz nie jest taka wielka(lata globalizacji i fascynacji amerykanskim modelem gospodarki robia swoje)ale ciagle jeszcze jest co najmniej dwa poziomy wyzej niz PL-urzedy jeszcze ciagle sa dla ludzi,zwiazki zawodowe sa dosc silne i sensowne a podatki wzglednie niskie i nawet dosc sprawiedliwe(a przynajmniej bardziej niz w PL)-Szwajcaria to to nie jest ale daje sie znosnie zyc.
@Maczeta
Dokladnie takie same mam wraznie-straty jak na froncie a rzad sie cieszy bo sie problmu bezrobocia pozbyli.Pozbyli sie ale przyszlych pokolen i ewentualnych elit.Ale "oszolomy" maja racje-najpierw pozbyto sie polskiego przemyslu,teraz pozbywaja sie najbardziej energicznej czesci spoleczenstwa(mlodzi,wyksztalceni i chcacy pracowac)a potem Polacy to beda tacy tubylcy miedzy Odra a Bugiem.Czy to antypolski spisek?-nawet watpie(choc kto wie)-ale glupota i zlodziejstwo rzadzacych to to jest na pewno.
Piotr34
Sama prawda . Do tego jakiś śmierdziel w radiu stwierdził że dla ratowania bożka pkb do 2050 trzeba będzie sprowadzić do Polski 5 mln emigrantów ...Cała nadzieja w polskim dziadostwie i wybuchu wojny religijnej na zachodzie (co przeglądając prasę jest perspektywą maks. 20 lat)
Tylko etniczna spójność daje nadzieje na przetrwanie .
Coyote
Coż dodać, tylko jeszcze raz podkreslę, że skalę emigracji i zniszczeń mozna porównać właśnie do Francji w I w.ś.- która jako państwo już nigdy (a przynajmniej przez 100 lat) się z tego nie otrząsnęła i nie podniosła. Wiem, że to tylko emigracja, ale ci ludzie nie wrócą, a w drugim i trzecim pokoleniu nie będa mieć ani z Polską, ani z Polakami nic wspólnego (przeważnie). Jedyna mozliwość aby coś wspólnego mieli to samo państwo polskie przekształcić w coś normalniejszego i chociażby będzie działać jako łacznik pomiędzy diasporą a krajem, którym przestaną rządzić bandyci
@"Wiem ze to tylko emigracja"
Hmmm-chyba wlasnie nie tylko.Nie wiem jak jest w lezacych blisko Polski Niemczech ale w UK to NIE jest zwykla emigracja ekonomiczna.Takze nie politycza rzecz jasna-raczej cos posredniego(cos jakby UCIECZKA z "polskiego kisielu").Zasadniczo KAZDY Polak w UK powie Tobie iz Polska to kraj zlodzieji i cwaniakow a co drugi opowie Tobie historie tego jak go gdzies tam w Polsce oszukano,zrujnowano lub przekrecono w taki czy inny sposob.Zasadniczo Polacy w UK NIE lubia Polski.TEORETYCZNIE to sa wszystko wyborcy PISu ale w praktyce ze wzgledu na na ogol mlody wiek dali sobie rozne glupoty wmowic.WLASCIWIE cala emigracja w UK to RADYKALOWIE tyle tylko iz polowa z nich sadzi iz problemy Polski wynikaja z nadmiernej roli Kosciola w Polsce albo z jatrzenia przez Kaczora.Znowu druga polowa uwaza iz w Polsce rzadzi UBecka mafia i nie maja zamiaru tam wracac.
Piotr34
@ Piotr34
Bardzo ciekawa obserwacja. Jak to napisałeś to pomyslałem "przecież to oczywiste, ale sam o tym wcześniej tak nie myślałem".
Nowa emigracja w Argentynie jest mniej- więcej taka sama. Te same historie, choć w niektórych miejscach znacznie drastyczniejsze niż przeciętna (choć oczywiście nikt wszystkiego nie opowie). Są to w istocie ludzie złamani Polską. Łagodniejsze historie od polskich słyszałem od Ukraińców, czy Rosjan pewnie własnie takie jak od Polaków w UK.
Maczeto, jak skomentujesz słowa argentyńskiego ministra nt. "polskich plantatorów herbaty"?
Jak też widzą to Argentyńczycy?
Znaczy chodziło o plantatorów Yerba Mate. Co tu komentować, dziś urządzamy demonstrację
Też jesteś plantatorem? :D
Nieee, to nie ta strefa klimatyczna. Ale może już przejąłem tutejsze zwyczaje i jak coś mi się nie podoba, to idę protestować?
"Sposób dowodzenia w bitwie pod Verdun był taki, że zyskał pewną przychylność zwierzchników, gdyż osiągnął założone cele, a jednocześnie zyskał wśród niższych oficerów i żołnierzy opinię „rzeźnika”. "
Typowo korporacyjne podejście :D
Jakbym widział manago produkcji i dyrektora zarządzającego w naszej fabryce :D
Pozdrawiam z bramy duużego bajzlu przemysłowego!
Piotr K.
Prześlij komentarz