To koniec. Tym razem wpis z obrazkami
- Szczyt G-20 zwykle nie jest imprezą wartą jakiejkolwiek uwagi,
ale aktualny to zupełnie inna sprawa. To co ostatnio wyszło na
szerokiej scenie miedzynarodowej- czyli sprawa Syrii, podsłuchów,
itp. bądź co bądź postawiło USA w dość trudnej sytuacji. Z
nią musiał sobie radzić osobiście Prezydent Obama. Jak sobie
poradził- właśnie widać:
-
-
- Wbrew pozorom osobiste kontakty pomiędzy szefami rządów mają
pewne znaczenie. Przynajmniej w w zakresie zachowań czysto stadnych
i przekonania świadków co poniektórych scysji kto jest naprawdę
samcem alfa. A oczywiście zdjęcie jest ilustracją, a znakomicie
można to wszystko wywnioskować z treści dokumentu końcowego-
który brzmi jak pisany przez Kirchener i Rousseff, ewentulanie razem
z Putinem, ale na pewno ignorując Obamę. Tu jest inny taki
przykład:
- W 2005 roku, prezydent Argentyny Nestor Kirchner (i gospodarz
jednocześnie) miał drobną scysję z Georgem Bushem jr. Naród w
ramach wsparcia dla prezydenta spalił jeden z banków w Mar del
Plata i bezpośrednim wynikiem tejże scysji było zignorowanie
wszystkich pomysłów z którymi G. Bush przyjechał na szczyt
państw amerykańskich, a dalszym następstwem początek końca
dominacji USA i międzynarodowych korporacji w Ameryce Południowej.
One oczywiście nadal tu istnieją i mają się dobrze, ale w ciągu
następnych lat prezesi i akcjonariusze co poniektórych firm się
dowiedzieli, że płacenie podatków, czy umiar w zatruwaniu
środowiska to nie jakieś dziwne wymysły oszołomów tylko
normalny sposób prowadzenia interesów, a komu się nie podoba-
zawsze może się poskarżyć w ambasadzie USA. Najwyżej wyrzucimy
także ambasadora.
- Teraz zaszło to samo na scenie światowej. USA bezpośrednio w
osobie prezydenta zostały na tyle obsobaczone, że wszyscy
zobaczyli, że król jest nagi. Nawet największe mocarstwo bez
choćby życzliwej neutralności ważnych graczy międzynarodowych
nie ma żadnego pola manewru. I obecnie USA także nie mają. Albo
rozpoczną wojnę bez sojuszników i uzyskają na stałe opinię
państwa bandyckiego, które należy izolować, albo nie rozpoczną
i stracą twarz.
- Do tego doszło ultimatum ze strony Brazylii, do którego już
na szczycie najwyraźniej się przyłączył prezydent Meksyku:
Obama musi osobiście przeprosić i zakończyć podsłuchy rządów
Brazylii i Meksyku. Prezydent USA osobiście zapewnił, że to zrobi
(co skądinąd podejrzewam, że jest niemożliwe- znaczy nie ma
realnie wystarczającego wpływu na służby, ale tego oczywiście
nie wiem), a Rousseff łaskawie zgodziła się nie odwoływać swojej
wizyty w USA. To wszystko nastąpiło po rytualnym przeczołganiu
ambasadora USA w ramach przygotowań do szczytu. Zabawne- choć w
relacjach USA – Brazylia ostatnich lat dość typowe. Rousseff
poleci do USA i przywiezie jakiś rachunek. Do zapłacenia. Słony,
jak zwykle... Realnie- za nie wyrzucenie ambasadora USA. I Stany
zapłacą. Jak zwykle....
Sic transit gloria mundi?
OdpowiedzUsuńTo prawda-tak wlasnie sie dzieje.NIe wynika to zreszta z jakiejs fundmentalnej slabosci USA-maja oni swoje problemy(chocby ekonomiczne)ale nie o to chodzi.USA po serii glupio przeprowadzonych interwencji(Irak,Afganistan,Libia itp)zwyczajnie stracilo wiarygodnosc.Najnormalniej w swiecie im juz nikt nie wierzy-to ten sam przypadek co Rosja tylko 10 lat pozniej-nawet jak prawde mowia to kazdy watpi i szuka drugiego dna.To nawet nie kwestia sily(tez przeciez ograniczonej)ale REPUTACJI danego kraju-a reputacja USA na dzisiaj jest zla(nowe Imperium Zla).Powrotu do do bycia "arsenalem demokracji" juz nie ma a na transformacje w w tzw.NWO(czyli juz oficjalnie Imperium)nie maja sily.USA przestalo byc globalnym hegemonem(zreszta bylo nim raptem moze z 15 lat)a stalo sie jednym z kilku mocarstw supermocarstw(choc ciagle jeszcze najsilniejszym).Co zreszta dla Argentyny jest dobra wiadomoscia ale dla majacej pod bokiem Rosjan i Niemcow Polski juz niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńPiotr34
@Maczeta, przestajesz pisać komentarze?
OdpowiedzUsuńJak mam coś do powiedzenia to piszę. Jak nie mam nic do dodania- to nie.
OdpowiedzUsuń