Jeszcze o tajnych laboratoriach co mają zbawić świat
- Dodając trochę do poprzedniego wpisu pod tym tytułem- moją tezą jest- nie potrzeba niczego ponadto, co już
istnieje- może z odrobiną ulepszeń. Ale za to fizyki się nie
przeskoczy. Ograniczenia są, jakie są i żadne pomysły rodem
ze StarTreka tego nie zmienią. Ale poza tym, trzymając się ziemi
i nie odlatując za daleko- można sobie wyobrazić parę rzeczy:
- Przypuśćmy, że na poziomie elit
biznesowych, finansowych i politycznych zapada konsensus- wobec
wyzwań obecnej sytuacji energetycznej przebudowujemy w całości
gospodarkę na źródła odnawialne i działamy konsekwentnie w tym
kierunku. Nawet tego typu deklaracje się zdarzają.
- Więc pewien technologiczny opis stanu
docelowego. Akurat konkretne miejsce nie ma za dużego znaczenia.
To, że sieć energetyczną można w dużej części oprzeć na
źródłach odnawialnych jest w miarę oczywiste- czy w całości-
to oczywiście inne pytanie. Widziałem badania (oczywiście nie
pamiętam gdzie- był to jakiś niemiecki instytut), w których
wyliczano, że przy zabezpieczeniu potrzeb rzędu 9% z niezawodnych
elektrowni wodnych można całą sieć oprzeć na źródłach
odnawialnych i da się to jakoś zbilansować. Kluczem do
wszystkiego jest jednak transport. Jeśli będzie istnieć
nowoczesna sieć transportowa, cywilizacja pozostanie.
- Słoniem w menażerii jest tu samochód
osobowy. Każdy może sam zobaczyć jaką część wydatków na
ogólnie pojęte wyroby przemysłowe przeznacza na samochód i
rzeczy z nim związana, a jaką na całą resztę. Ale tylko
przemysłowe- nieprzetworzona żywność i energia nimi nie są
(paliwa w sporej części- tej rafineryjnej).
- Otóż, pomimo prób,
dobry i sensowny samochód na energię odnawialną można zrobić
tylko jako zasilany bateriami, w których to wypadku obecna
technologia nie jest wcale taka odległa od teoretycznych limitów.
Problem polega na tym, że do utrzymania jazdy samochodem osobowym
po dobrej drodze z prędkością, gdzie opór powietrza jeszcze nie
stanowi dużego problemu potrzeba ok. 10 kW, czyli na taką jazdę
(znaczy powiedzmy 90 km/h na autostradzie) przez godzinę potrzeba
10 kWh (można to zmniejszyć zwężają opony- ale kosztem drogi
hamowania)- ok. 70-100 kg dobrych baterii litowych. Dodawszy do tego
gorsze drogi, jazdę pod górę, a zwłaszcza miejską (choć odzysk
energii przy hamowaniu trochę tu może pomóc) mamy to co mamy i
żadne sztuczki marketingowców tego nie zmienią. Ale przede
wszystkim właśnie ta ilość zużywanej energii wygląda nieco
nierealnie i też trudno wyobrazić sobie działanie przemysłu na
takim poziomie w oparciu o źródła odnawialne- przynajmniej w
początkowym okresie. Choć z drugiej strony oczywiście należy
wykorzystać możliwie jak najbardziej istniejąca infrastrukturę,
zanim zbuduje się nową, bardziej efektywną.
- Ale dalej- obecne ceny fotowoltaiki są już
tak niskie, że można sobie wyobrazić przejście całej energetyki
na energię odnawialną, dodawszy do tego oczywiście wiatr- ale
jego zasoby zaczynają być, zwłaszcza w Europie, ograniczone.
Oczywiście problemem jest to, że wiatr wieje kiedy chce, a słońce
świeci tylko w dzień, a w warunkach zimowej Europy i to nie
bardzo. Oczywiście jako dodatek może działać smart grid, słuszna
ilość elektrowni szczytowo-pompowych, kiedy już zabraknie miejsc
na tamy, itp.- ale żadnych złudzeń, chyba przez długi czas nawet
najbardziej udanej przebudowy sieci energetycznej sojusznikiem
pozostanie 20 stopień zasilania...
-
Podsumowując- to wszystko da się zrobić- ale
koszty zarówno inwestycyjne, jak też poziomu życia muszą być
spore. Droższy i zawodny prąd w sieci w miejsce dostępnych paliw,
drastyczne zmniejszenie produkcji przemysłowej i przebudowa jej
struktury to są spore wyzwania. Bez kompletnego zawału państwa i
struktury społecznej możliwe tylko w krajach relatywnie bogatych,
a i to tylko pod warunkiem zgody społeczeństwa. Alternatywą jest
co prawda funkcjonowanie w warunkach pogłębiającego się kryzysu
i stopniowe staczanie się w stronę Kongo, ale przy braku zaufania
społecznego i tak większość oceniałaby takie działania jako
złodziejstwo i brak jest jakichkolwiek szans na sukces.
- Teraz- co jest możliwe, zakładając
powyższe warunki? Po pierwsze- generalnie transport szynowy. W
warunkach miejskich oczywiście klasyczny tramwaj- jest dobry,
sprawdzony i względnie tani. Dla pewnego wyobrażenia- opory ruchu
na szynach dla przeciętnego nowoczesnego (czyli dość dużego)
tramwaju to 4 kW (porównajmy to z samochodem!!!). Patrząc
oczywiście na trwałość samego taboru i czas eksploatacji
wyposażenia linii mamy ten sam problem- budowanie porządnych
rzeczy na dekady zamiast wyrzucania na śmietnik po kilku latach. W
warunkach kryzysu to oczywiście zaleta, ale przeniesienie zasobów
na inwestycje w takiej sytuacji jest problematyczne. Sensowna sieć
tramwajowa może oczywiście tez służyć do transportu towarów-
tylko znów- to jest trudność przede wszystkim ze strony
biznesowej- jak właściwie to rozliczać? Tego typu rozwiązania
jak najbardziej istnieją, ale są wyjątkami i oczywiście najpierw
musi istnieć dobra sieć tramwajowa, a dopiero potem można myśleć
o adaptacji jej do transportu towarowego.
- Dlatego tez znacznie większym problemem jest
transport międzymiastowy i zwłaszcza podmiejski. Międzymiastowy-
to właściwie jest całkowicie dzisiejszy model- zelektryfikowana
kolej jest czymś co jest i działa. Problemem jest zarządzanie i
logistyka, ale generalnie jest zupełnie dobrze- dodatkiem
zastępującym samoloty na krótszych trasach oczywiście jest
szybka kolej. Znów- to tylko kwestia zgody społecznej na
inwestycje.
- Najbardziej problematycznym miejscem są
przedmieścia i mniejsze miejscowości. Właściwie zawsze transport
w tym zakresie był nieopłacalny. W 19 w. rozwiązywano to tak, że
wielkie firmy budujące główną siec kolejową zawierały
porozumienia z lokalnymi biznesmenami dopłacając do eksploatacji
bocznych linii, które służyły jako feeders (brakuje mi dobrego
polskiego słowa) dla głównej linii. Pojawienie się transportu
motorowego znakomicie zniszczyło tą ekonomię i następnie boczne
linie zaczęły znikać, wszędzie na świecie. I tu pojawia się
dość ciekawa konstrukcja pewnej argentyńskiej firmy- Tecnotren.
Założenie biznesowe jest ciekawe- stworzyli pojazd do transportu pasażerów po opuszczonych liniach kolejowych. Ten pociąg nie
spełnia oficjalnych wymogów bezpieczeństwa dla pojazdów
kolejowych, w związku z czym waży 1/4 tego co by musiał ważyć
spełniając te wymogi. Maksymalna prędkość 40 km/h, czyli
żałosna (ale właściwa dla torów w złym stanie), ale za to
silnik 1.7 D fiata (który tu naprawi każdy kowal) i zużycie
paliwa, jak podają 16 litrów ropy na 100 km.
Oczywiście dostosowanie tego do logistyki towarowej to inny
problem, ale sprzęt jest i zdaje się, że staje się całkiem
popularny, bo opuszczonych torów akurat w Argentynie nie brakuje.
Pojazd ten jest tak mało energożerny, ze po obłożeniu go
panelami słonecznymi powinien działać nawet bez doładowywania
baterii.
- Oczywiście- zupełnie lokalny transport, czy to ludzi czy
towarów, pozostanie domeną samochodów elektrycznych- i tu jest
ich nisza- dowóz do lokalnej stacji kolejowej, załadunek,
wyładunek. Tak to może działać. Ale o dziwo nie widziałem na
rynku żadnego pojazdu elektrycznego o właśnie takim
przeznaczeniu. Co nie zmienia faktu, że skonstruowanie go jest
raczej łatwe i poradziłby sobie z tym prawie że pan Wiesio co ma
garaż. To tak w skrócie- zużycie paliwa bezpośrednio w
rolnictwie to jest w najlepszym wypadku traktor elektryczny i
wymiana zespołów baterii, a w transporcie morskim na dziś sprawa
mało realna- w rzecznym zupełnie inna sytuacja- barka napędzana
ogniwami słonecznymi wydaje się dość realnym pomysłem. W ten
sposób realnie można zmniejszyć, w miarę postępu inwestycji
zużycie paliw kopalnych do powiedzmy 5-10% dzisiejszego. Tylko...
Wymaga to oczywiście zgody społecznej, pokonania lobbys
zyskujących na utrzymaniu status quo- czyli realnie przekonania
stosownych oligarchów, że po zmianach też zarobią. I to jest tak
naprawdę największy problem. A jeśli uda się stworzyć system,
gdzie zarabia na takim przekształceniu także klasa średnia- co w
dużym stopniu się udało w Niemczech, to właściwie sukces jest
zapewniony.
- Przekształcenie to oczywiście koszty
inwestycji- efektywnie zmniejszenie konsumpcji i dług. Ale z
nadzieją na wyjście. Wymaga jedynie wspólnego działania i
spójności społecznej, ewentualnie oświeconego zamordyzmu- ale
jest on znacznie gorszy niż społeczna zgoda.
Argentyńczycy mogą się uczyć od angoli:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=mkpCzp0CmjY
Temat fajny ale nie udało mi się doczytać do końca :( ciężko się to czyta :P tak zlane. Ale pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńfeeders (brakuje mi dobrego polskiego słowa)
OdpowiedzUsuńPo polsku to dojazdowe, np linia dojazdowa, kolej dojazdowa. Swego czasu większość wąskotorówek to była kolej dojazdowa. W chwili obecnej taka kolej jest do zrealizowania na bazie jednej szyny.
Wydaje się że sprawa słonia w składzie porcelany , sorry samochodu osobowego została już rozwiązana przez polskiego inżyniera Kazimierza Hołubowicza z Kanady . Opatentował rozwiązanie techniczne umożliwiające obniżenie zużycia paliwa w samochodzie osobowym o 90 % przy jednoczesnym wzroście mocy silnika o 40 % .Badania przeprowadzono na 3 cylindrowym silniku Suzuki . Niestety nie ma chętnych na produkcję tego silnika . Powód jest oczywisty . Położy to rynek paliwowy wart 1 bln dolarów . Pomijam już inne wynalazki do których się powraca . Jako przykład można podać silnik Stirlinga montowany w nowoczesnych łodziach podwodnych jako napęd podstawowy .
OdpowiedzUsuńWiele wynalazków jest blokowanych ( wykupione patenty i odłożone na półkę ). Czy możesz sobie wyobrazić świat w którym każdy obywatel po urodzeniu wraz numerem ID otrzymuje moduł paliwowy , który wystarcza na dziesiątki lat ?. Masz swój moduł np w formie walizkowej ( porównaj skok technologiczny bomby atomowej FAT BOY z walizkowym ładunkiem jądrowym)który wkładasz do samochodu , następnie do ogrzewania domu , produkcji żywności itd. Gdzie monopol państwa na nośniki energii ?. Położyłoby to struktury Państwa i świat jaki znamy na łopatki .
Jeśli chodzi o transport morski, to rozwiązanie wcale proste, wystarczy odkurzyć technologię żaglowców, używając do transportu większej floty mniejszych jednostek. Tylko trochę trzeba poeksperymentować z rozmiarami, żeby mogły brać sensowny ładunek. Wydaje mi się, że skonstruowanie całkiem dużego żaglowca, wspomaganego silnikiem elektrycznym i bateriami słonecznymi jest całkiem realne. Będzie wolny ale będzie płynął za darmo...
OdpowiedzUsuńJeśli do tego ograniczymy bezsensowne wożenie tam i z powrotem (podejrzewam że można transport towarowy ograniczyć o co najmniej 90% wracając do produkcji lokalnej), to może się okazać, że flotylla żaglowców jest wystarczająca.
Energetykę wiatrową i słoneczną kładą dwa problemy: brak dobrego magazynu energii, koszty inwestycji (na poziomie rozważań w tym wpisie należy liczyć w [J] a nie pieniądzach). Problem pierwszy można próbować rozwiązać zwiększając rozległość systemu ale rodzi to szereg trudności technicznych. A poza tym to infrastruktura przesyłowa (sieci elektroenergetyczne, gazociągi, ropociągi) jest "wymarzonym" celem dla różnych "wyznających odmienny system wartości".
OdpowiedzUsuńSamochód osobowy - rzeczywiście bezsens energetyczny: 1600kg do przewiezienia 80kg. Ale decyduje psychologia.
Problemem jerst to, że paliwa kopalne to nie tylko energia ale też surowce. Z tych paliw robi się plastik, asfalt, ubrania, leki... prawie wszystko.
OdpowiedzUsuńObecnie zużyty sprzęt elektroniczny trafia w końcu do afryki gdzie zalega na hałdach. Takie rzeczy jak monitory, komputery - mają obudowy z plastiku wytworzonego m.in. z ropy. Może się okazać, że przy niedoborze ropy odzysk stanie się opłacalny a czarny ląd stanie się eksporterem zasobów, które wcześniej były śmieciami.
A.
@Anonimowy z 15:34
OdpowiedzUsuńOdzysk węglowodorów już stał się opłacalny to m.in. dlatego w Polsce wprowadzono przymus wywozu śmieci przez specjalistyczne firmy wcześniej każdy robił to na własną rękę.
Kilka lat temu oddając stare opony na śmietnik musiałeś za to płacić dziś to tobie płacą.
Problem transportu międzymiastowego można rozwiązać jak poniżej...
OdpowiedzUsuńwww.siemens.com/innovation/apps/pof_microsite/_pof-fall-2012/_html_en/electric-trucks.html
Kilometr autrostrady kosztuje średnio jakieś 10 mln - ile kosztowałoby zaistalowanie dodatkowo trakcji nad takim kilometrem?
Majaczeń o tym oszuście Kazimierzu Hołubowiczu (dobrze, że nie wspomniał o innym oszuście Andrea Rossim, dotąd takie świry zawsze o nim wspominały) i podobnych z litości nie będę komentował.
@xxxpl
OdpowiedzUsuńJasne, że mozna- znów kwestia ilości dostepnej energii Jeśli mówimy tylko o dostarczeniu jej na mioejsce trolejbus jest lepszy- jeśli o efektywności, elekrtyczny pociąg nie ma sobie równych.
Jednak zapominamy o jednej sprawie. Z kimkolwiek w Polsce nie rozmawiam, z kimkolwiek kto się dorobił choćby średniej krajowej mc, to poza metropoliami wszyscy, ale to wszyscy są niechętni jakiemukolwiek transportowi publicznemu.
OdpowiedzUsuńkażdy pragnie WŁASNEGO środka transportu - samochodu
z ludzkimi pragnieniami nie można wygrać centralnym planowaniem i socjalizmem