Wieści z Ameryki
- Prezydent Wenezueli, Eduardo Maduro nie dostał zgody na
międzylądowanie w USA w trakcie swojego lotu do Chin. W związku
z tym stwierdził, że nie leci do USA na otwarcie sesji plenarnej
ONZ. Evo Morales zaapelował, aby w ramach solidarności przeciwko
kolejnemu złamaniu Konwencji Wiedeńskiej nie leciał żaden z
prezydentów z Ameryki Południowej, ale się nie przyjęło.
- W Argentynie trwa kampania wyborcza. Czasem nawet zabawna. Co
prawda to są tylko wybory do Kongresu (konstytucja jest bardzo
podobna do USA)i prawdopodobnie rządzącej koalicji peronistów nie
grozi utrata większości, ale zawsze wynik może być
niespodzianką- albo przebieg kampanii. Np. kandydat banksterów
naczytał się widocznie Clarinu za dużo i uwierzył w swoją
popularność, w związku z czym wybrał się do jednej z
najbiedniejszych części Gran Buenos Aires, Ciudad Evita. W tej
części miast zarówno najbardziej uderzyła bieda czasów
neoliberalizmu, jak też w największym stopniu poprawiła się
sytuacja pod rządami peronistów. Będąc promowanym przez Clarin,
został raczej trafnie skojarzony jako neoliberał i w związku z
tym przywitany jajkami oraz kamieniami. Zachowanie z lekka
bandyckie, ale po co się pchał do dzielnicy, w której i tak by
nie wygrał, i do której nawet mnie się nie zdarza trafiać?
Naczytał się gazet i zgłupiał, ot co. Ale gubernator prowincji
Buenos Aires (w której to się odbywało, Gran Buenos Aires to
jedna aglomeracja, częściowo w stołecznym okręgu autonomicznym-
Capital – 3 mln mieszkańców i 10 mln w prowincji) zapowiedział,
że nie ma żadnego problemu, policja prowincji jest do dyspozycji i
gdyby którykolwiek z kandydatów potrzebował ochrony, wystarczy
poprosić. Cóż- bezczelne- bo w domyśle- kandydat potrzebuje
ochrony przed wyborcami. Czyli, na szczęście, tutejsza prawica
(czyli dość realnie odpowiednik PO) znów zrobiła z siebie
pośmiewisko, czy z niej zrobiono, i jest to dobra informacja.
-
Przy okazji Zgromadzenia Ogólnego ONZ przynajmniej ruszyła się do
przodu sprawa porozumienia z Iranem w sprawie dochodzenia w sprawie
zamachów na ambasadę Izraela w Buenos Aires i stowarzyszenia żydów
w Argentynie w latach 90-tych. Śledztwo nie doprowadziło do prawie
niczego, bo jedynie do podejrzeń o współudział kilku Irańczyków,
w tym jednego z ministrów obecnego rządu. Iran wszystkiemu
zaprzeczał, twierdząc, że poszlaki to fałszywki spreparowane
przez CIA/Mossad. Zgodnie z porozumieniem mają się odbywać
wspólne przesłuchania świadków przez irańskich i argentyńskich
prokuratorów w neutralnym kraju. Znaczy Szwajcaria, Norwegia lub
Kuba. Jednakże irański parlament jeszcze nie ratyfikował tego
porozumienia i nie śpieszy się za bardzo. Jednocześnie
ratyfikowano je w Argentynie przy, co ciekawe, bardzo gwałtownym
sprzeciwie wszystkich stowarzyszeń żydowskich.
- I następne- firma Buquebus, praktycznie monopolista w
połączeniach Argentyna- Urugwaj Włączył do ekspolatacji nowy
prom, o zabawnej prędkości 58 węzłów i na gaz ziemny oraz
wymienia swoją flotę autobusów w Urugwaju. Całą, 500 sztuk. Na
elektryczne. Nie hybrydy, nie trolejbusy, czy coś. Autobusy w
całości na baterie. Chińskie BYD e9, pierwsze już dostarczono,
reszta w ciągu 2 lat. Co więcej razem z tym zamierza budować
stacje ładowania - fotowoltaiczne. Przyznam, że jest to ciekawy
obraz jak firma transportowa rezygnuje z użycia ropy (co prawda
firma osiąga dość obłędne zyski i konkurencja jest niegroźna,
ale...). Swoją drogą, patrząc na parametry tych autobusów,
deklasują one wszystko co dotychczas było możliwe- dzięki nowemu
typowi baterii i jednocześnie superkondensatorom (nikt tego
wcześniej nie połączył). To tak a`propos wyłącznie odtwórczego
charakteru chińskiego przemysłu. Zresztą nawet się te autobusy
pojawiły na testach w Warszawie, ale idioci i/lub nieuki z komisji
przetargowej stwierdziły, że zasięg 250 km na jednym ładowaniu
to za mało, bo im potrzeba 350, a czas ładowania to nie było
obiecane 3h a 5h. W tym miejscu- …... , przecież to jest pierwszy
tego typu sprawnie działający pojazd. 250 km dziennego przebiegu
dla miejskiego autobusu to jest ładny wynik. W najgorszym razie
może działać na 4-godzinnych zmianach w szczycie. Ale po
sprowadzeniu choć kilku egzemplarzy zapewne dość silni polscy
producenci autobusów by go skopiowali. Cóż- dołożę moje
zdanie- obecne władze Warszawy należy odwołać nie za cokolwiek
konkretnego (choć pewnie też), tylko za taką prostą,
bezrefleksyjną i bezdenną głupotę na każdym kroku.
- Przy okazji- BYD podejrzewa, że władze Sao Paulo kupiły kilka
egzemplarzy nie w celu testów, a kopiowania, i pod Sao Paulo jest
budowana nowa fabryka kopii tego pojazdu.
W Polsce powinno się wspierać polskich producentów autobusów, a jeżeli to nie możliwe to europejskich, a nie chińskich.
OdpowiedzUsuńSolaris w tym roku sprzeda ok. 1400autobusów, przez co znajdzie się w średniej lidze europejskiej w tym segmencie. Do Mana czy Scanii droga daleka, ale i tak jest to ewenement polskiego biznesu.
Najważniejsze, że Solaris ogromne kwoty inwestuje w nowe projekty, innowacje, rozwój firmy. Przeciwieństwo upadającego Autosana i ogólnie polskiego sposobu prowadzenia biznesu.
W ofercie firmy są już od dawna hybrydy, autobusy na CNG i pojazdy całkowicie elektryczne.
Jeżeli władze W-wy kupiłyby chińskie busy, sam poszedłbym na zbliżające się referendum.
@ Artur xxxxxx
OdpowiedzUsuńTylko tak się składa, że w dziedzinie autobusów elektrycznych dziś nikt się nie może równac z BYG. Realna mozliwość akwizycji technologii, czy to w drodze wymuszonej warunkami przetargów współpracy, czy nieco mniej etycznych jest zmarnowaną szansą polskich producentów na wejście do pierwszej ligii, przynajmniej w Europie, bo na śiwecie jest w niej właśnie BYG
Jak zwykle Maczeta mija się z prawdą i odwraca kota ogonem.Tam gdzie Chiny mają przewagę nie widzi sensu konkurowania z nimi,tam gdzie Argentyna jest w dużo bardziej w lesie widzi sens budowania od podstaw przemysłu elektronicznego.http://moto.onet.pl/duza-rzecz/aktualnosci/rekordowy-zasieg-chinskiego-autobusu-byd/y1htx
OdpowiedzUsuńWidzę, że xxxxxx lubi przepłacać za produkt, byle był polski. Na pewno jest gotów przepłacać za banany hodowane w grzanych szklarniach, o ile te powstaną w Polsce.
OdpowiedzUsuńJak raz Maczeta dobrze zauważył, że czasem lepiej jest postawić na zagraniczny produkt. Obawiam się jednak, że jedyny pozytywny aspekt tej sprawy widziałby w możliwym imporcie technologii.
A przecież wiadomo, o czym pisał Ricardo formułując prawo przewagi komparatywnej, i Bastiat w petycji producentów świec, że najlepiej brać to co dobre i tanie, nie patrząc na narodowość. Oczywiście trzeba to zmodyfikować o możliwość dalszej owocnej współpracy z takim przedsiębiorstwem. Wszak wiadomo, że lepiej nie ufać serwisom, których firmy-matki są w kraju zagrożonym wojną, kryzysem, czy nacjonalizacją.
Dostrzegam trzecie rozwiązanie: delegalizację transportu publicznego. Na Śląsku jest taki tłok w autobusach, że na liniach komunikacji miejskiej zupełnie komercyjnie dorabiają prywatne busy. I czasem z nich korzystam nawet. Co ciekawe, ceny mają takie same jak komunikacja publiczna...
@Anonimowy:
OdpowiedzUsuńłomatko chłopie naucz sie czytac ze zrozumieniem - albo przestan idiotycznie trollować.
@ Patryk
OdpowiedzUsuńTo nie jest kwestia czy, tylko jak ta komunikacja jest zorganizowana. Jak działa źle, to działa źle i tyle. Np. w Buenos Aires komunikacja w państowych rękach jest dużo lepsza niż prywatna i renacjonalizacji kolejnych linii się po prostu ludzie domagali widząc jak działa prywatne i państwowe. A polecam np. pomieszkanie jaiś czas powiedzmy w Los Angeles, wielki moloch bez komunikacji publicznej. Po paru miesiącach być całował tramwaje na śląsku
@ Futrzak
OdpowiedzUsuńNie karmić trolla !!!
@ Maczeta Ockhama
OdpowiedzUsuńWierzę, że publiczna u nich jest czystsza, punktualniejsza i szybsza. Ba, przecież jest tak i na Śląsku! Sam sobie chwalę WiFi w tyskich autobusach.
A teraz spytajmy ich, czy zgadzają się na to, aby całkowicie pokryć funkcjonowanie transportu z biletów. Albo czy obniżyć im podatki, jednocześnie obniżając standard transportu. Ciekawym wyniku.
@Patryk
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- prawdopodobnie dla podatników wyższe są koszty transportu prywatnego. Jedna rzecz to dotacje, bez których miasto tej wielkości nie jest w stanie funkcjonować i tyle- to niemozliwe. Ale inne to zatłoczenie i zniszczenie dróg przez autobusy jeżdżące zamiast metra i pociągów, korki, spaliny diesla wszędzie i hałas. Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z wielkości tego miasta i problemów jakie sa przy tej wielkości. W Rosario czy Cordoba, po ok 1,5 mln miasta, transport jest prywatny i niedotowany. I wszystko co się z tym łaczy- biedniejsi nie mogą szukac pracy dalej, bo ich nie stać, nie bardzo jest jedno centrum- bo ludzie mniej przemisszczają sie poza dzielnicę, itp. A przynajmniej w Cordobie budują sobie metro, za pieniądze prowincji a nie prywatne oczywiście.
@ Maczeta Ockhama
OdpowiedzUsuńPrywatne jest zawsze tańsze od publicznego. Emanuel S. Savas poświęcił 10 lat badań na stwierdzenie tego faktu empirycznego. Na Śląsku potwierdzają to nawet małe dieslowe busiki prywaciarzy, konkurujące z autobusami wiozącymi setkę pasażerów, i jeszcze dotowanymi z kasy samorządów. Jeśli w Argentynie jest inaczej, to będzie ewenement na skalę światową, w rodzaju płynącej w górę rzeki czy rodziny chodzącej wyłącznie na czworaka.
Miasto tej wielkości nie jest w stanie funkcjonować bez dotacji? Bardzo ciekawe spostrzeżenie, zobaczmy:
1. Miasto dotuje transport z pieniędzy, które pochodzą z podatków. O ile rząd wydaje podatnicze pieniądze, transport daje radę. Ale jeśli zostawimy je podatnikom: transportu nie będzie.
2. Jeśli powyższe nie jest prawdą, to oznacza że kapitał na utrzymanie transportu pochodzi także spoza miasta. I już staje się jasne, dlaczego ludzie uciekają ze wsi i miasteczek: jadą za kapitałem!
Owszem, masz rację, miasto 5-mln, jeśli opiera się tylko na prywatnym transporcie drogowym, już większe nie urośnie. Chyba, że będzie się je "dotować".
Jest jeszcze jedna rzecz: transport drogowy, nawet bez publicznej komunikacji (jak wspomniany przez Ciebie 30-letni eksperyment w Los Angeles), jest w jakichś 75% transportem publicznym. Ktoś te drogi buduje.
Konflikt tak naprawdę nie jest więc prywatne-publiczne i nie można tak go pokazywać. Poza tym, deregulację transportu publicznego można przeprowadzić nawet na transporcie szynowym, czego Koleje Śląskie udanym przykładem, obok Wielkiej Brytanii.
I na koniec: transport kolejowy Wlk. Brytanii i USA zbudował kapitał prywatny. To tak, że prywaciarze nie potrafją ;)
OdpowiedzUsuń@Maczeta Ockhama
Sorry za komentarz odnoszący siębardziej do poprzedniego wpisu niżdo tego, ale ciekawi mnie, czy da się porównać politykę Fernandez Kirchner do tego, do czego zmierza Orban na Węgrzech. Czy uważasz, że zbudowanie w miarę niezależnej gospodarki opartej na krajowym przemyśle jest do wykonania w warunkach wspólnego rynku UE? Zadając to pytanie mAm na myśli również ewentualne szanse Polski na podobne kroki (abstrahując od braku elit zdolnych do przeprowadzenia takich reform).
@Patryk
OdpowiedzUsuńPrywatne jest tańsze od publicznego bo może mieć mniejsza czapę administracyjną- ale tylko wtedy, gdy jest tak małe, że państwowa/ samorządowa już nie może być mniejsza- czytaj kierowca- właściciel busa. We wszystkich pozostałych przypadkach to neoliberalna bzdura. Tak, prywatne często zarabiają więcej, przy tych samych efektach. Ale prawie zawsze kosztem zaniechania długoterminowych inwestycji. YPF pod rządami repsolu zarabiał całikiem dobrze, bo np. zwolnili geologów i zaprzestali poszukiwań. Spółki kolejowe w Gran Buenos Aires też dobrze zarabiały, aż do czasu jak wkurzeni pasażerowie najpierw zdemolowali biura jednej z nich, a innej nie zdążyli bo musiało 51 osób zginąć, zanim linie z powrotem upaństwowiono i rozpoczęto remonty nie ruszanych od 20 lat pociągów.
Miasto jest po to, aby się jak najwygodniej żyło jego mieszkańcom. A sprawny transport to duża część tego. I masowy transport szynowy, jeśli tylko jest w przyzwoitym stanie technicznym to najlepsza i najwygodniejsza sprawa.
A bez przesady- miasto, bez przyzwoitego transportu, infrastruktury, dróg, i niczego może spokojnie rosnąć dalej- niby czemu nie? A jak wygląda?- Lima, Peru.
Prywatyzacja transportu szynowego działa świetnie- przez pierwsze lata. Jak przychodzi do wymiany taboru, czy usprawnienia infrastruktury (jak elektryfikacja) to prywatni właściciele zaczynają zarzynać sprzęt na amen i spokojnie czekają na nacjonalizację. W Argentynie prywatyzacja kolei była w 92 i przez 10, nawet 15 lat działało. Jak się zbliżał czas koniecznych inwestycji, to bardziej się opłacało zaprzestać napraw nawet hamulców w pociągach.
@Westhuizen
OdpowiedzUsuńW istocie, podobieństwa Argentyny Węgier są spore, choć rządy Orbana bym bardziej porównał do sytuacji Argentyny za Nestora Kirchnera. Gospodarka w ruinie, ludzie w nędzy i kokosowe zyski korporacji. W Argentynie minęło 10 lat i większość oligarchii już sie nauczyła, że jak się postepuje zgodnie z ogólnym kierunkiem rządu to się zarabia, a jak nie- to nikt ich siłą trzymać nie będzie.
Unia nie jest specjalnym problemem- znacznie większym jest brak własnego handlu, bo to uniemożliwia produkcję. Więc po prostu- tępienie sieci supermarketów w kazdy mozliwy sposób- choć wystarczy, że zaczną płacic podatki... To załatwi bardzo dużo, odżyją małe sklepy, razem z nimi hurtownie i będzie zbyt dla lokalnej produkcji. Wystarczy do tego dołożyć odrobinę propagandy i mamy gigantyczną zmianę.
Widzę że 'mądra' decyzja to taka która się zgadza z Maczety poglądami, a 'głupia' to taka co się nie zgadza. To dobra logika, w sam raz dla właściciela co nie lubi tracić czasu na zbędne zastanawianie się.
OdpowiedzUsuńPS te BYDy są mocno subsydiowane przez chiński rząd, nie wiem czy jakikolwiek prywatny producent byłby w stanie z nimi konkurować ceną. Ale czy serwis i części też są subsydiowane? To się okaże po dwóch latach eksploatacji...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń@ Maczeta Ockhama
OdpowiedzUsuńFajnie, że to prawo sformułował między innymi dla firm od śmieci (więcej niż pan Ździsiek), a czapa administracyjna to średnio 30% kosztów. Oczywiście nie ma to związku z mianowaniem na pozbawione konkurencji stanowisko krewnych i znajomych królika. Przy czym prawo to działa dla wszelkich tworów biurokratycznych, wszak szpitale i domy opieki w Polsce coraz częściej korzystają z usług zewnętrznych firm cateringowych i sprzatajacych.
No tak. Intel, Volkswagen, BP nie są w stanie przeprowadzać długoterminowych inwestycji. Oczywiście że potrafią, połowa westernów jest o bezwzględnych kapitalistach wywłaszczających mieszkańców pod inwestycje kolejowe ;)
Zupełnie inna sprawa jest związana z kwestiami bezpieczeństwa. Również rzadowe służby potrafią sobie lekceważyć standardy, o czym Polacy przekonali się w Smoleńsku. Nie ma co się licytować na przykłady zaniedbań i konsekwencji. Wiadomo, że prywaciarze w liczbach bezwzględnych przegrają, bo to oni trzymają praktycznie caly przemysł.
Co do Limy... Jak wyglądałaby bez metra? I autobusów? Pisząc o tych 5 mln oparłem się na opracowaniu
http://ziemianarozdrozu.pl/encyklopedia/44/transport-drogowy
gdzie przyjęto pewną estymację udziału powierzchni drogowej w powierzchni miasta przy dominującym indywidualnym transporcie drogowym w zależności od liczby ludności. I ma to bardzo dużo sensu, bo samochody oprócz dróg wymagają parkingów, skrzyżowań... Jestem w stanie to zrozumieć, bo widzę na przykład jak organizowany jest ruch drogowy w różnych miastach. I tak Tychy to marzenie (inwestycje kolejowe, trolejbusy miast tramwajów), a Zabrze to koszmar.
Tak jak napisałem, miasto utrzymuje infrastukrurę drogową. Przy inwestycjach komunikacyjnych trzeba uwzględniać całościowe koszty wyboru rozwiązania. Niektóre miasta wręcz rugują samochodziarzy obowiązkiem myta, vide Londyn.
Jeśli w Argentynie prywatyzacja kolei wyglądała tak jak u nas, to sie nie dziwię. Tworzymy setki spółek, przekazyjemy samorządom i służą jako stołki dla znajomych, a nie miejsce wyzysku dla chciwego kapitalisty. No, tacy BMW nie są w stanie inwestować racjonalnie, i masz tutaj rację. Jeszcze raz podam przykład, że XIX wieku prywaciarze nie tylko tabory, ale również kolej kładły. A kolej brytyjska odżyła dopiero po prywatyzacji.
Z wyboru między prywatnym a publicznym najgorsze jest prywatno-publiczne, gdzie prywaciarz ma zagwarantowany zysk bez konkurencji z publicznych pieniędzy. Atakujesz mnie, bo jestem za liberalizacją, ale tak naprawdę atakujesz kapitalistów kompradorskich.
Filmik o kapitalistach kompradorskich... Z USA:D
http://www.youtube.com/watch?v=TZ2hey7QpFA
@ Anonim
OdpowiedzUsuńBYD jest dotowany- jak cały chiński przemysł zaniżonym kursem walutowym. I co z tego? A bezpośrednio to sa dopłaty do zakupu pojazdów elektrycznych- zresztą prawie takie same w Chinach i USA.
@ Patryk
Volkwagen to może nie najlepszy przykład- firma o czysto socjalistycznym rodowodzie- zaspokajania potrzeb, a nie zysku i cały czas państwowa- przynajmniej co do kontroli.
Budowa kolei wbrew pozorom nawet w 19w często wyglądała jak autostrad obecnie.... Albo gigantyczne dotacje (najczęście w postacji nieruchomości, jak w Kanadzie czy USA) albo finansowanie bez planu za to gorącym pieniądzem- jak w GB zbudowano wiekszośc sieci. Dobrze przemyślany i mający ręce i nogi biznesplan bez dotacji to spora rzadkość w tej branży.
5 mln- założenie oparcia transportu wyłacznie na samochodach osobowych, co zresztą też nie jest prawdą, bo w takim LA wbrew pozorom transportu publicznego właściwie nie ma, a aglomeracja to 13 mln, Limę podałem jako przyklad kompletnego nie dzialania władz miasta, gdzie 80% to slumsy bez żadnej infrastruktury i gdzie jak najbardziej jeżdżą prywatne busy, a dotarcie gdziekolwiek trwa godzinami.
Co do prywatyzacji- akurat bardzo duża część polskich rozwiązań jest dokładną kopią reform Menema. Reforma walutowa, system emerytalny, reforma kolei- prawie dokładnie tak samo- tylko tu było 10 lat wcześniej.
Oczywiście masz rację- nie mam nic przeciwko zarabianiu na sprzedaży prawdziwych usług i produktów a kapitalizm kompradorski to inna sprawa. Ale naprawdę nie znam przykładu kompletnej i zdrowej dla rozwoju kraju infrastruktury zbudowanej wyłącznie za prywatne pieniądze. W całej historii. Brytyjska jest najbliżej, ale to akurat byłą spekuła na której wtopiła olbrzymia część klasy średniej.
Mi tam nie przeszkadza, że BYD jest dotowany. Chiński rząd czyni z własnych obywateli niewolników, by inni mogli jeździć tanią koleją. Jakby jeszcze bardziej dotował, to może byłby w stanie rozdawać pociągi za darmo? Mi pasuje ;)
OdpowiedzUsuńOwszem, w Wlk. Brytani kolej budowano bez jednego standardu. Ale, co ciekawe, ten zaczął się wykształcać jeszcze przed interwencją państwową. Było dokładnie jak z Internetem: to dostawcom zależało na kompatybilności, a ustawodawstwo nie nadążało.
LA praktycznie nie ma transportu? Posiadają drugi pod względem przejazdów system połączeń autobusowych w USA i 300 tys. pasażerów dziennie swoim metrem. Posiadasz mocno nieaktualne dane.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Los_Angeles#Transport_zbiorowy
Z tą Limą, jakże miałby być inaczej? Górny Śląsk to tylko 5 mln, a jakie jazdy się tu z transportem odbywają. Ludzi tam nie tylko 2 razy więcej, ale większość to mieszkańcy slumsów? Wina prywaciarzy:D
Owszem, nie ma przykładu kompletnej krajowej prywatnej infrastruktury (są tylko lokalne przykłady). I na taki eksperyment tak naprawdę nie mam zamiaru naciskać. Nie podoba mi się tylko pokazywanie podziału prywatne samochodowe-publiczne koleje, bo daleko odbiega on od rzeczywistości.
@Patryk:
OdpowiedzUsuńdaj spokoj z tymi danymi o swietnej komunikacji zbiorowej w LA. No i gdzie sie tym metrem da dojechac? :)
"We wrześniu 2011 roku łączna liczba miesięcznych przejazdów środków miejskiego transportu wyniosła 38.8 milionów. Większość z nich (30.5 milionów) wykonały autobusy – jest to jednocześnie 2. pod względem wykonywanej liczby przejazdów miejski system autobusowy w Stanach Zjednoczonych"
Tak, wiekszosc wykonaly autobusy... a te stoja w przecudnych korkach. Jakbys byl kiedys w LA to bys wiedzial, jak bardzo opis z Wikipedii nie pasuje do rzeczywistosci. Z durnego lotniska i tak trzeba brac taksowke. W wiele miejsc (ochydne rozlegle przedmiescia) JAKOS sie autobusem da dojechac... jak masz pol dnia wolnego...
Byc moze, jak skoncza budowac metro i szybki tramwaj to sie system wydatnie poprawi, ale narazie to....uhm...
Od strony czysto uzytkowej to znacznie lepiej jest San Francisco - tam da sie zyc bez samochodu, w LA nie.
@ futrzak
OdpowiedzUsuńNawet nie zacząłem. Jak zwykle dostrzegasz nie to, co twierdzę. W LA z komunikacji zbiorowej korzysta tylko 10% obywateli, to i tak znacznie odciąża to ruch na drogach.
Owszem, Los Angeles jest miastem gdzie najwięcej traci się w korkach. A jednocześnie, wbrew pozorom, podróżuje się po nim szybciej niż na przykład w Nowym Jorku. W porównaniu do San Francisco czas podróży jest porównywalny.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Los_Angeles#Transport
Jeżeli w LA podróżuje się gdziekolwiek pół dnia, to tak samo mimo wszystko musi być w San Fransisco.
Owszem, San Fransisco jest miastem gdzie da się żyć bez samochodu, a LA nie. Taki był przecież pierwotnie zamysł władz LA, aby podróżować tylko samochodami.
Nie wiem, jaki transport jest lepszy, zwłaszcza w erze po peak oil. Ale w LA władze zainwestowały krocie w drogi, w innych miastach w komunikację zbiorową. I wcale LA nie wypadło na tym najgorzej. Zwłaszcza teraz, jak rozbudowują transport publiczny.
Swoją drogą, fajny przekręt: przerzucić się na samochody dopóki peak oil nie ma, a jak już jest, zacząć rozwijać transport zbiorowy. Porównując prędkość podróżowania, LA wygrało na tej spekulacji, w porównaniu z Nowym Jorkiem i Chicago, a ma remis z Waszyngtonem i San Fransisco.
@Patryk:
OdpowiedzUsuń"A jednocześnie, wbrew pozorom, podróżuje się po nim szybciej niż na przykład w Nowym Jorku. W porównaniu do San Francisco czas podróży jest porównywalny.
Jeżeli w LA podróżuje się gdziekolwiek pół dnia, to tak samo mimo wszystko musi być w San Fransisco."
I wiesz, moze jakbym sie naczytala Wikipedii, to UWIERZYLABYM.
Ale tak sie sklada, ze w SFO bylam setki razy (mieszkalam w Mntv przez 13 lat, to bardzo blisko, tam gdzie Google ma headquarters). WIEKSZOSC, ogromna wiekszosc z tego byla komunikacja publiczna, bo parkingi w SFO sa potwornie drogie.
Z Mntv do SFO Caltrain jedzie sie zwyklym 1.20h a pospiesznym 45 min. To jest dystans jakichs 35 mil (i inne miasto! tyle trwa bo ma kilkanascie przystankow po drodze). Lądujesz na koncowej stacji, stamtad masz tramwaj, autobusy, a jak tylek ruszysz ciut dalej masz BART. Kilka - kilkanascie minut jestes gdzie chcesz.
Bylam tez w NYC i LA.
w LA SAMOCHODEM. NIE RAZ. I doprawdy jak czytam te porownania predkosci jazdy w wikipedii to po prostu opadaja mi rece, cycki, biust i wary do samej ziemi. Jesli nie jechalam samochodem, musialam poruszac sie taksowka.
Nie wiem, kto robil te statystyki i co porownywal, ale jest to taka bzdura ze.... LOJEZUSIE.
Nie wierzysz mi, pogadaj z ludzmi, ktorzy w tych miastach byli w innym charakterze niz turysci.
Ok, poprawka.35 mil to jest do lotniska, a do centrum SFO z Mntv to jest 64 km (okolo).
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciężko porównać te miasta. Wprawdzie tam nie byłem, ale sprawdziłem parę danych. Samo miasto LA ma pięć razy większą liczbę ludności przy 2 razy mniejszej gęstości zaludnienia i 10 razy większą powierzchnię. Aby transport w obu miejscach był podobnie komfortowy, ten z LA musiałby być 10 razy bardziej wydajny, i pewnie właśnie na tym oparte są te wyliczenia. Jeśli Twoje wrażenia dla transportu w LA są, że jest ponad 10-razy gorzej niż w San Fransisco: wtedy przyznam, że LA zawodzi.
OdpowiedzUsuńPoza tym trzeba dostrzegać, że LA od początku projektowano z myślą głównie o zmotoryzowanych (powoli się to zmienia). Choćby mieli tam bramki teleportacyjne dla samochodów, dla pieszych wciąż byłby to koszmar.
Przepraszam, jeśli gdzieś Cię uraziłem zwracając się do Ciebie. Nazwa "futrzak" sugeruje rodzaj męski i zachęca do spoufalenia, przejścia na Ty. Skoro to kontynuujesz, to chyba nie ma problemu?
@Patryk:
OdpowiedzUsuńno wlasnie - ciezko porownac te dwa miasta (chociaz zawsze mozna zaczac porownywac metropolitan area of SFO i wtedy juz inaczej to wyglada, ale tez lepiej niz LA, bo po stronie South Bay czyli San Jose - SFO masz caltrain, a po stronie East Bay masz BART, az do Livermore.) W godzinach szczytu szybciej jedzie sie Caltrain I BART niz autostrada 101 i 680 (ktore owszem sa zakorkowane do stopnia takiego, ze pokonanie 13 km zajmuje 40 min...- cwiczylam to codzien w drodze do/z pracy).
Wiec dlatego mowie, ze takim porownaniom nie warto ufac. To sa bardzo ladne przeliczenia etc. ale do jakosci zycia w danym miejscu maja sie ciezko nijak.
Jesli chodzi o LA - ono w latach dwudziestych XX w. mialo chyba najlepsza siec tramwajowa w USA... niestety potem pod wplywem rozwijajacego sie lobby samochodowego zniszczona ja, podobnie jak sieci tramwajowe w innych miastach (SFO tez..)
Odnosnie formy zwracania sie do mnie - ok, nie ma problemu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW godzinach szczytu sprawa jest wiadoma, szybciej jest koleją. Ale trzeba liczyć kompleksowo. Czy lepiej położyć jeszcze jeden pas drogi, czy linię szybkiej kolei zamiast?
OdpowiedzUsuńPoza tym, ludzie mają swój rozum i decydują się jednak dojeżdżać autem, a nie koleją. Jak widać im tak wygodniej.
Inna sprawa, że alternatywy transport publiczny/indywidualny jest możliwe tylko dzięki planowaniu komunikacji miejskiej.
Zgadzam się ztymi, którzy piszą, że w Polsce trzeba wspierać polskie autobusy... jakoś trzeba bowiem pomóc naszemu krajowi, bo inaczej klęska nastąpi szybko
OdpowiedzUsuń@Maczeta,
OdpowiedzUsuńBaterie aku mają to do siebie, że wytrzymują określoną liczbę ładowań. Po wyczerpaniu limitu dalsza ich eksploatacja jest nieekonomiczna. Widzę, że jesteś obeznany w tych chińskich busach, jednak o tym szczególe nie piszesz. Jaka jest więc wartość odtworzeniowa (czyli wymiana) baterii? Jeśli chodzi o W-wę; tam Prezydentowa ma widać kiepskich doradców, bo i ja też myślę, że inwestycja w chińskie busy dałaby miastu świeższy oddech i mniejszy hałas, a kłócić się o kilkadziesiąt km przebiegu to mija się z sensem.
@Chang
OdpowiedzUsuńBaterie są LiPO4, mają to do siebie, że wytrzmują naprawdę spora ilośc cykli (co najmniej 2000, a tak naprawde nie wiadomo, bo jeszcze nikt seryjnej produkcji nie zajechał do końca), więc to nie ma dużego znaczenia- kolejny chiński wynalazek.
@Kyrol
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś patriotą. Solaris robi piękne busy, ale to raczej wyjątek w polskiej miernocie. Nasi rządcy zrobili z nas półgłówków nadających się tylko do składania technologii wymyślonej przez obcych.
Może się mylę, ale czy znasz, Kyrol jakąś polską firmę o zasięgu światowym, która bazuje przede wszystkim na swoich technologiach, zlecając prace proste do innych, mniej zaawansowanych technicznie krajów?
Coś tam słyszałeś/czytałeś ale, najwyraźniej, nie do końca i w efekcie (czasem) wychodzą bzdury...
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim pezydent Wenezueli ma na imię Nicolas, nie Eduardo. Po drugie nigdy nie chodziło o zgodę na międzylądowanie w USA, tylko o przelot nad Puerto Rico. Waszyngton rzeczywiście początkowo odmówił, ale w końcu się zgodził i, koniec końców, Maduro w drodze do Chin nad Puerto Rico przeleciał.
Ale nawet gdyby nie przeleciał, to złamania Konwencji by nie było. Bo cały sęk był w tym, że Maduro nie leciał swoim prezydenckim samolotem, a maszyną pożyczoną od władz kubańskich.
Wreszcie, decyzja o rezygnacji z udziału w inauguracji obrad ZO ONZ nie miała związku z kłopotami w uzyskaniu wspomnianej zgody. Podróż do NY została w ostatniej chwili odwołana, cytuje tu słowa prezydenta, "ze wzlędu na informacje o możliwych prowokacjach wobec mojej osoby i możliwość naruszenia mojej integralności cielesnej i honoru Wenezuelczyków".
I jeszcze jedno... Pojedź sobie do Ciudad Evita - nie tylko nic ci się nie stanie, ale też - gwarantuję Ci -zdziwisz się bardzo. Bo to w żadnym wypadku nie jest "jedna z najbiedniejszych części Gran Buenos Aires". Wręcz przeciwnie - to najbogatsza część dystryku Matanza, do którego należy. Zamieszkała przede wszystkim przez klasę średnią, i to wcale nie tą najbiedniejszą... To głównie zadbane domki jednorodzinne z ogródkami, w dużej części należące do oficerów lotnictwa wojskowego pracujących w pobliskiej bazie Moron.
Centrum Ciudad Evita jest zresztą, od 1997 r., narodowym zabytkiem. Warto je zobaczyć, naprawdę!
@Tomek Surdel
OdpowiedzUsuńZa taki ton komentarzy- to ostatnie ostrzeżenie- tu dyskutujemy na trochę innym poziomie wzajemnego szacunku niż w TVN i ten styl, choc niezwykle rzadki nie będzie tolerowany.
Co do konretów- imie prezydenta pomyliłem- OK, trafna uwaga.
To czy w końcu poleciał do tych Chin czy nie, nie ma żadnego znaczenia- istotną kwestią jest chamskie naruszenie przez USA konwencji wiedeńskiej, co nastapiło i skutkiem tego dalsze osłabienie znaczenia USA w Am. Łac. - co się stało już się nie odstało i kto gdzie poleciał to pieprzenie bez sensu.
Oczywiście przy okazji gratuluję nowej interpretacji Konwencji Wiedeńskiej- Maduro mógłby pozyczać samoloto od Taibów, piratów somalijskich albo i marsjan- nadal by to była delegacja głowy państwa w tranzycie.
"Prezydent Wenezueli, Eduardo Maduro nie dostał zgody na międzylądowanie w USA w trakcie swojego lotu do Chin. W związku z tym stwierdził, że nie leci do USA na otwarcie sesji plenarnej ONZ. "
To jest moja interpretacja, jak najbardziej uzasadniona chronologią wydarzeń i apelem o solidarnośc kontynentalną- nieudanym, jak się okazało. Jest to w oczywisty sposób bardziej trzymające się kupy niż dosłowne cytaty z których nic spójnego i logicznego nie wynika.
@Tomek
OdpowiedzUsuńCiudad Evita- zgadza się, ładne planowane miasteczko, jesli mówimu o niewielkim pierwotnym obszarze. Jeśli włączymy pozostałe barrios tegóź mamy właściwie najgorsze i najbiedniejsze slumsu Buenos Aires, budowane na byłym wysypisku smieci. Więc tak możemy sobie podyskutować, czy mówimy o pierotnym porjekcie pierszych rządów Perona (i oczywiście masz rację), czy mówimy o dzisiejszej realności- i raczej ja ją mam.
W Gran Buenos Aires (jak i w samym BsAs) mało jest gmin w których nie ma slumsów. Zapewniam Cię, że te w Ciudad Evita wcale nie są ani największe (ani nawet średnie).
OdpowiedzUsuńPisanie o "jednej z najbiedniejszych części Gran Buenos Aires, Ciudad Evita" jest po prostu nieprawdą.
Zwłaszcza, że istnieją zarówno oficjalne jak i niezależne rankingi ubóstwa w tym kraju i Ciudad Evita, ani nawet całe partido de Matanza, do czołówki w nich się nie zbliżają.
Jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda argentyńska bieda to polecam gminy José C. Paz, Florencio Varela, Moreno i Berazategui. Ciudad Evita, nawet ze wszystkimi przylegającymi do niej slumsami, jest przy nich (niestety) przykładem cywilizacji i rozwoju.
A wracając do samolotu, którym wenezuelski prezydent leciał do Chin. Naruszenie procedur rzeczywiście było, ale po stronie wenezuelskiej. Być może celowe (aby sprowokować taką a nie inną reakcję USA), być może wynikające z rewolucyjnego burdelu.
Choć może rzeczywiście w poprzednim komentarzu wyjaśniłem to niejasno: problem polegał nie na tym, że Maduro leci kubańskim samolotem, ale na tym że Wenezuela poinformowała o zmianie "narodowości" samolotu na mniej niż 24 h przed planowanym startem, podczas gdy Amerykanie wymagają, od wszystkich, zgłaszania dyplomatycznych lotów z 72-godzinnym wyprzedzeniem. I tyle.