Dzieją się na świecie ciekawe
rzeczy, ale historia bywa też pouczająca. Więc wróćmy spokojnie
200 lat wstecz. Co jest bardzo charakterystyczne- do kompletnie
zapomnianej bitwy, choć była całkiem spora, jak na swoje czasy.
Co prawda- to nie jest nic dziwnego w świecie dominacji kultury
anglosaskiej, ponieważ była to jedna z większych klęsk armii
brytyjskiej. Brytyjczycy w swojej historiografii przyznają się do
porażek tylko wtedy, kiedy potem jednak przeciwnika pokonają. W tym
wypadku nic takiego nie nastąpiło- więc- bitwa jest zapomniana.
Otóż w roku 1806 nastąpiła druga
inwazja brytyjska na Buenos Aires. Pierwsza była rok wcześniej-
nawet w miarę udana, Redcoats zdobyli miasto i utrzymali je przez 46
dni, aż powstańcy ich wyrzucili.
Więc nadszedł rok 1806. Przypominając
perspektywę historyczną- Hiszpania jest sojusznikiem Francji, więc
jest w tanie wojny z Wielką Brytanią. Już jest po bitwie pod
Trafalgarem, brytyjska dominacja na morzach jest absolutna,
komunikacja Hiszpanii z koloniami jest praktycznie nieistniejąca.
Brytyjska armada, powracająca z Południowej Afryki, właśnie
podbitej kosztem innego sojusznika Napoleona, Holandii, zdobywa
Montevideo i armia rusza na podbój reszty kolonii dorzecza La Platy-
do której kluczem jest Buenos Aires.
Brytyjskie siły wynosiły coś
pomiędzy 9 a 11 tys żołnierzy (dla porównania- jedyna wielka
armia wystawiona w tym czasie przez UK to była armia Wellingtona-
coś ok. 20-30 tys wojska), czyli spore. Ale należy dodać, że była
to właściwie całość elitarnych oddziałów brytyjskiej armii- 95
Rifles, 71 Highlanders, 40 Regiment i 17th Lancers. Po
drugiej stronie mamy milicje zmobilizowaną z mieszkańców Buenos
Aires, w tym nawet niewolników, zresztą mniej liczną.- bo poniżej
7 tys żołnierzy. Należy jeszcze przypomnieć, że wówczas armia
brytyjska była najlepiej wyszkoloną i najlepiej uzbrojoną armią
na świecie (maszynowa produkcja uzbrojenia i wzajemna wymienialność
części- to naprawdę ważne). Wobec czego bitwa stoczona na
przedmieściach trwała kilka minut i zakończyła się oczywistym
zwycięstwem Redcoats.
Następnego dnia Brytyjczycy ruszyli
przez miasto, ze strategicznym zamiarem opanowania fortu i kościołów
(najsolidniej i najłatwiej do obrony zbudowanych obiektów).
To jak im poszło- to już oddam głos
dowódcom:
„Bez znacznych strat dotarliśmy w
okolice Kolegium Jezuitów, po ustawieniu naszego lekkiego działa w
celu rozbicia bramy, nagle przeciwnik pojawił się w oknach, na
dachach budynków i u obu wylotów ulicy. W mgnieniu oka przestała
istnieć przednia straż i odnieśliśmy pewne straty wśród
artylerzystów i kawalerii.” Płk. Henry Cadogan
„Przed osiągnięciem wyznaczonego
celu, którym był kościół św. Franciszka, z powodu ataków
niewidocznego przeciwnika straciłem wszystkich oficerów oraz prawie
wszystkich żołnierzy przedniej straży oraz oficerów i prawie
połowę żołnierzy następnej kompanii...” Płk. Denis Pack
„Przed osiągnięciem wejścia do
kościoła św. Michała zostaliśmy zaskoczeni gwałtownym ogniem
przeciwnika. Straciwszy trzydziestu żołnierzy u wejścia do
kościoła, uznałem, że należy się wycofać na lepszą pozycję.
Jednakże w trakcie wycofywania się zostaliśmy przygwożdżeni
przytłaczającym ogniem przeciwnika. W tym momencie żołnierze,
gdzie na stu zginęło lub zostało rannych osiemdziesięciu
postanowili się schronić w trzech najbliższych domach” Płk.
Alexander Duff. Cytaty za hiszpańską Wikipedią.
To jest właściwy opis bitwy.
Brytyjczycy, z właściwą sobie racjonalnością, zaprzestali ataków
na miasta. Jeszcze w 1945 nie wybierali się do Berlina.
Należy oczywiście dodać, że bitwa
trwała jeden dzień, po którym siły brytyjskie się poddały.
Gdyby dowódca tego nie zrobił- należało się rozsądnie
spodziewać totalnej anihilacji już następnego dnia. Brytyjskie
pułki straciły sztandary i nigdy więcej nie wpadły na pomysł
ataku na B.As.
Ale teraz spójrzmy na propagandę. To
było ok. 20- 25% łącznych brytyjskich sił lądowych wówczas, w
tym wszystkie elitarne pułki (40, 71, 95), a dziś praktycznie nikt
o tym nie wie. Była to jedna z największych klęsk armii
brytyjskiej w historii (generalnie chwalebnej, trzeba przyznać).
I to jest też różnica polityki
historycznej. Zadziwiające jest to, że w historii walk Argentyny (i
poprzedzających podmiotów państwowych) odbyło się pięć wojen
ze Zjednoczonym Królestwem, w tym tylko jedna przegrana przez
Argentynę- dziwnym trafem to jest jedyna wojna o której ktokolwiek
ma pojęcie- czyli wojna o Południowy Atlantyk (zwana inaczej wojną
Falklandzką).
Ale wracając do rzeczy- to jest raczej
przykład, jak bardzo powszechne nauczanie historii jest pewnym
narzędziem propagandy i manipulacji opinią publiczną, niż
czymkolwiek innym. Ale wchodząc głębiej można się czegoś
nauczyć.
I wojna afgańska jest dość znana.
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/I_wojna_brytyjsko-afga%C5%84ska
Dnia 6 stycznia 1842 r. rozpoczął się odwrót sił brytyjskich pod wodzą generała Williama Elphinstone'a. Celem wojsk był garnizon w Dżalalabadzie około 140 km od Kabulu. Konwój wycofujących się żołnierzy i ich pomocników liczył łącznie 17 000 ludzi w większości nieuzbrojonych. Jednak już po opuszczeniu garnizonu Brytyjczycy byli kilkakrotnie atakowani.
Dnia 8 stycznia 1842 r. tabor został ponownie zaatakowany podczas przekraczania wąwozu Khurd - Kabul. W trakcie ataku śmierć poniosło około 3000 mężczyzn, kobiet i dzieci. Cztery dni później zaledwie 2300 ludzi pozostawało jeszcze przy życiu. Podczas ostatnich rozmów Elphinstone pozostał w niewoli jako zakładnik. Ci którzy przeżyli próbowali dostać się do Dżalalabadu, udało się to jednak tylko lekarzowi wojskowemu dr. Brydonowi.
fajny artykuł, ale jest pewna nieścisłość
OdpowiedzUsuńotóż historia Brytyjczyków nie jest chwalebna, nawet generalnie
@Oszczedzanie
OdpowiedzUsuńJak to nie jest chwalebna?Przeciez nawet piraci rabujacy hiszpanskie galeony to byli szlachetni bohaterowie ratujacy dziewice z rak papistow.Wiec jest jak najbardziej chwalebna-w amerykanskich filmach oczywiscie(ale po to te filmy sa zeby tak to wlasnie pokazac).
@Maczeta
NIC w tym dziwnego-soft power jest po to aby jej uzywac z korzyscia dla siebie a nie dla zabawy.Choc przyznaje iz takim "poszukiwaczom" jak my utrudnia nieco to zycie.
Piotr34
Witajcie,
OdpowiedzUsuń"Historię piszą zwycięzcy" to trochę wyświechtane hasło ale wyraźnie dzięki niemu widać kto był światowym hegemonem.
Z rozpędu po powrocie dodam także, że poza wojnami afgańskimi czy walką o przejęcie kolonii hiszpańskich warto pamiętać o Bitwie o Singapur - NAJWIĘKSZEJ KLĘSCE MILITARNEJ BRYTÓW!!! - poprzedzonej równie spektakularną Bitwą o Malaje...koleżka który zadał im tę kompromitację został uznany za zbrodniarza wojennego i stracony.
pozdro,
Z tego pięknie wynika dokładnie to co napisałem- angole przyznają się do błędów wtedy kiedy, następnie potrafią odbić to się przyznają. Jeśli nie- to nie. Singauru nie dało się ukryć, ale dzięki wsparciu USA dało się odbić- więc można się było przynzać. Argentyny nigdy nie podbili (choć gosspodarczo- jak najbardziej) więc się nie przyznają
OdpowiedzUsuń