Kilka dni minęło od huraganu Sandy.
Zaczyna być widoczny zakres zniszczeń. Jest on przerażający, jak
wiadomo zwłaszcza w Nowym Jorku. A najzabawniejsze w tym wszystkim
jest to, że to już nawet oficjalnie nie był huragan. Zwykła,
porządna burza. Wiatr w porywach osiągał 110 km/h- zapytajcie się
dowolnego mieszkańca zachodniej Francji, czy nawet polskiego Helu-
czy to jest katastrofalny wiatr- odpowiedzią będzie śmiech. Spory,
tak, nakazujący rozsądek i szacunek dla żywiołu- też. Ale
katastrofalny? Oczywiście- należy spojrzeć w porównaniu do tego
co zwykle wieje. To akurat bardzo łatwo zobaczyć na zdjęciach.
Przy wietrze zdarzającym się raz na kilka lat łamią się gałęzie
drzew i niektóre, słabsze drzewa w całości. To był właśnie
obraz nakreślony przez Sandy'ego w Nowym Jorku. Wielkość opadów
także nie była taka duża. Największy problem spowodowała
zwiększona fala przypływu- ale też nie była to żadna
katastrofalna wielkość, z odpowiednimi przygotowaniami zniszczenia
powinny być niewielkie- molo w Atlantic City musiało się rozpaść,
ale podstacja energetyczna na Manhattanie powinna jednak zostać
obroniona...
Dla porównania- akurat tego samego
dnia, choć rano w Buenos Aires spadło sporo deszczu- sporo to
eufemizm, bo w ciągu 2 godzin został pobity historyczny rekord
opadów w październiku- efekty? Zalane 4 linie metra i pozostałe
dwie częściowo, wszystkie tunele w aglomeracji i wszystkie niżej
położone dzielnice. Kilka tysięcy osób ewakuowanych, itd. Co
więcej- było ostrzeżenie przed ulewą, więc zwyczajowo zalewane
miejsca raczej były na to przygotowane, ale meteorolodzy nie
przewidzieli skali tej ulewy, więc dla miasta w całości było to
niespodziewane uderzenie. I teraz- dwie linie działały cały czas
(choć nie po całej trasie), pozostałą część sieci uruchomiono
po kilku godzinach. Pociągi działały chyba cały czas, może z
wyjątkiem samej ulewy i pewnego spowolnienia dla oszacowania
ewentualnych uszkodzeń. Autobusy zmieniły trasy i jak tylko woda
nieco opadła- kursowały, gdzie się dało. Wywieziono samochody,
które z ulewą spłynęły zagradzając ulice i po 3 godzinach
miasto działało. W najbardziej zniszczonych miejscach prądu nie
było max 2 dni (ale to wyjątki, tak gdzie trzeba było czekać na
spłynięcie wody), itd. łącznie 2 ofiary śmiertelne- jedna która
utonęła w domu i druga śmiertelnie porażona prądem od zwarcia
spowodowanego zalaniem. Po prostu obrona cywilna tu w miarę działa.
Inne miejsca, gdzie także Sandy się
pojawił- na Bahamach przynajmniej zrobił coś pożytecznego dla
świata, bo oprócz jednego człowieka zginął także jakiś prezes
banku.
I, co jest całkiem istotne- Kuba,
gdzie okazał się najgorszym huraganem od kilkudziesięciu lat.
Zginęło 11 osób, co zresztą na Kubie wywołało ciężki szok i
rządową obietnicę zbadania każdego z tych przypadków, ponieważ
zwykle przez cały sezon huraganów są najwyżej 2-3 ofiary
śmiertelne. Wiatry dochodzące do 200 km/h dość dokładnie
zdemolowały drugie co do wielkości miasto- Santiago, które zostało
smutnie ochrzczone teraz „miastem bez drzew”. Przyznam, że
zdjęcia złamanych i wyrwanych z korzeniami palm- normalnie roślin
bardzo odpornych na wiatry, robią wrażenie. Demolka totalna- ponad
15 tys domów zniszczonych, 130 tys uszkodzonych (czyli praktycznie
prawie wszystkie). Można się zastanawiać jakim cudem tylko 11
ofiar śmiertelnych, kiedy na Haiti, gdzie była tylko krawędź
cyklony i zaledwie deszcze- ponad 50 (choć w rzeczywistości nie
wiadomo ile). Otóż w tym tekście jest odpowiedź – doskonale
zorganizowana obrona cywilna. Żeby nie było, że to propaganda- to
jest anglojęzyczna opozycyjna gazeta, choć pisana z Kuby (której
konstytucja jak wiadomo, nie gwarantuje wolności po wypowiedzi, ale
dopóki się nie próbuje promować kapitalizmu w dzisiejszym
wydaniu- chyba nie ma z tym problemów).
To wracamy do Nowego Jorku. Informacje
typu- zalana cała sieć metra i może za parę dni ruszy (jakoś w
okolicach wieszania tego wpisu miała być uruchomiona?), paliwa
brakuje wszędzie, w tym dla policji i straży pożarnej. Komunikacja
autobusowa nawet została przerwana na dłuższy czas (tego to już
prawie nie rozumiem?) Na południe od 39 ulicy nie ma prądu i nie
wiadomo kiedy będzie. Akurat na szczęście spory kawałek tego
obszaru to Chinatown, a Chińczycy, jak to Chińczycy- przynajmniej
potrafi się szybko i przyzwoicie zorganizować- i choćby donosić
żywność i wodę mieszkającym na wyższych piętrach osobom starym
czy chorym, bo oczywiście policja, FEMA, czy inna obrona cywilna się
tym nie zajęła. To jest działające państwo? Opis tego przypomina
jedynie burdel jaki panował w ZSRR przy okazji trzęsienia ziemi w
Armenii w 1988- które oczywiście było znacznie tragiczniejszym
wydarzeniem- ale to przynajmniej było prawdziwe trzęsienie ziemi, a
nie zwykła burza.
Co prawda- ofiar śmiertelnych jest
znacznie mniej (choć sądzę, że liczby te znacząco wzrosną po
odnalezieniu jeszcze ludzi, którzy nie mogli wyjść z mieszkań, bo
np. nie byli w stanie zejść po schodach 20 pięter kiedy nie
działają windy, itd. Można się pocieszać, że skutki i tak
wyglądają na lepsze niż Katriny, ale co z tego- „Państwo znów
zdało egzamin”
USA ma przestarzałą i niedoinwestowaną sieć energetyczną (cóż, z czegoś trzeba sobie pensje płacić, w PL też nie lepiej jak czytałem).
OdpowiedzUsuńA jak prądu nie ma, to i nie ma cywilizacji.
Najgorsze jest to, że Sandy nie była czymś niespodziewanym, spodziewano się nawet większej fali powodziowej.
Ba, niech sobie ktoś wejdzie na ENEnews i poczyta o kretynizmie operatorów atomówek, większość działała na 100% mimo, że mogło im jak w Fukushimie zalać pompy.
Żal mi przeciętnego amerykanina, znam kilku i są całkiem spoko, ale elity mają urwane z choinki.
Po prostu Anatoli Golicyn (Nowe kłamstwa w miejsce starych) i Yuri Bezmenov (Love letter to america) mieli rację. Cała hucpa z upadkiem Sovietów miała na celu uśpienie czujności USA i doprowadzenie tam do władzy lewackich niekompetentnych idiotów. Powoli absurdy znane nam z PRLu i tam się będą pojawiały z coraz większą siła. Strategia Sun Tzu po stuleciach znowu okazała się skuteczna.
OdpowiedzUsuń@ Yulek
OdpowiedzUsuńW istocie- trochę sprawdziłem. Jedna elektrownia atomowa została wyłaczona z sieci, na szczęście generatory zadziałały i chłodzenie zostało podtrzymane (choć sama elektrownia w tym czasie była wyłaczona do konserwacji- ale nieszczęsne zużyte paliwo), a 5 innych bloków przynajmniej częściowo straciło moc. Następna Fukushima nie była tak daleko...
Też znam paru Amerykanów, choć więcej tam imigrantów- i ci, co rozsądniejsi przynajmniej, z pewną przesadą mówiąc zaczynają spać z paszportem pod poduszką.
@ Anonim
Nie sądzę. Nie ma co szukać spisków tam gdzie prostszym wyjaśnieniem jest głupota i bałagan. Oczywiście, czasem (często) ktoś temu bałaganowi pomaga, ale tutaj? Nikomu nie będzie szkoda zatopionego Nowego Jorku, ale te nieszczęsne elektrownie atomowe to jest problem i to dla całego świata. Choć można tłumaczyć, że wcześniej to planując nikt sobie nie zdawał sprawy....
”Inne miejsca, gdzie także Sandy się pojawił- na Bahamach przynajmniej zrobił coś pożytecznego dla świata, bo oprócz jednego człowieka zginął także jakiś prezes banku. ”
OdpowiedzUsuńJestes okrutny :P
A tak poza tym, brawo Argentyna, USA: wstyd.
@Maczeta
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ci rozsądniejsi już się wynieśli.
Generalnie z USA teraz napływają takie sprzeczne plotki, że ciężko czasem już odgadnąć mi już co jest rządowym szaleństwem, a co wymysłami psychotycznej części populacji.
@Yulek
OdpowiedzUsuńTo prawda- dlatego akurat to było dość pouczające doświadczenie, bo przynajmniej obserwatorom z zewnątrz pokazało czarno na białym prawdziwy obraz skuteczności państwa i umiejetności samoorganizacji społeczeństwa. Wyszło to samo co przy Katrinie. To jest obraz mocarstwa w stanie rozkładu. Jak w późnym ZSRR- nikt nie był w stanie uwierzyć- jak to? takie mocarstwo?, itd. Stąd zestaw teorii spiskowych o celowym działaniu- może i częściowo prawdziwych, ale to wszystko grzęźnie w biurokracji i korupcji. Tylko właśnie dlatego jest to groźne- bo jak uprzywilejowani zaczną tracić grunt pod nogami to mogą zrobić dowolne szaleństwo w poczuciu własnej wszechmocy- bo my mocarstwo
@ Anonim
OdpowiedzUsuńW Argentynie to raczej odbierałem jako coś normalnego- po prostu zwyczajne działanie. Jest patrol policji, zalany tunel, więc od razu blokują skrzyżowanie przed wjazdem i wyznaczają objazdy- pierwszy patrol, który jest w okolicy, więc w paręnaście minut załatwione. Obrona cywilna zajmuje się w razie czego ewakuacją, przewoźnicy dbają o to, żeby działać jak się da. Energetyka najpierw wyłącza prąd, żeby nie było za duzo zniszczeń, potem sprawdza, naprawia i włącza. Proste rzeczy, kazdy robi co do niego należy. Rządowe zapasy paliwa są spore i składowane wokół aglomeracji, itp., ale po prostu normalne działanie. Wrażenie na mnie zrobiła Kuba. Raul Castro powiedział, że Santiago "wygląda jak po bombardowaniu", a zwykli ludzie się pytają dlaczego było aż 11 ofiar. Na tle tego nawet ja jestem zszokowany burdelem jaki panuje jeszcze w Nowym Jorku.
Kurcze, wychodzi, że sporo ludzi będzie bez prądu nawet jeszcze przez tydzień, a mała garstka nawet do dwóch.
OdpowiedzUsuńTeraz ciekaw jestem, czy nie dojdzie tam do rozruchów, bo ludzie mają zimno (bez prądu piec gazowy nie ruszy), są bez bieżącej wody (nie działają pompy) i nie wiadomo jak długo będą mieli tak dalej.
Oczywiście, że nie dojdzie do żadnych rozruchów, to nie U.K. gdzie policja mówi 'proszę'/'dziękuje' usmiechając się przy tym... cała pocieszna swołocz ma tego świadomość, więc hamuulce strachu zadziałają. Poza tym, maczeta troche dramatyzuje i podkoloryzowuje sytuację.
OdpowiedzUsuńJedyny jaki 'rozruch' widzę, to przemychanki przy smietnikach tłustych bab ;-)
Tomasz
@Tomasz
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tam od policji usłyszysz więcej wyzwisk i gróźb podczas "Stop and frisk" niż od przeciętnego bandyty podczas napadu.
Ale teraz na odmianę tamtejsza policja w ciemności z radiowozów nie wychodzi.
A co do koloryzowania, to wg wczorajszego artykułu na Bloombergu to jeszcze 3,6 miliona klientów jest bez prądu.
A tymczasem na Kubie- w poniedziałek zotaną otwarte szkoły, które służą jako tymczasowe schroniska w razie huraganów, itp. Oznacza to, że ludzie, którym zdemolowało domy mniej-więcej maja gdzie mieszkać. W olbrzymiej części działa już sieć energetyczna, woda i telefony, domy które dało się szybko naprawić są jakoś poklejone (co oznacza, że są po prostu nowe pokrycia dachowe, tam gdzie się szybko dało naprawić), itd. Co prawda na Kubie minęło 4 dni wiecej od huraganu- ale był on nieporównywalnie mocniejszy i bardziej niszczycielski.
OdpowiedzUsuńCzy dobrze zrozumialem ze wpisu, ze Sandy nawiedzil zarowno Nowy Jork, jak i Buenos Aires?
OdpowiedzUsuńBrowning
@ Browning
OdpowiedzUsuńNie, oczywiście, że nie. Cyklony tropikalnie nie występują i nie przechodzą przez strefę równikową, więc ten sam nie może być na obu półkulach. Po prostu koincydencja czasowa podobnych zjawisk w dość podobnych miastach (znaczy zabudową, infrastrukturą, klimatem i wielkością)
Kolego, o co kaman na tym foto: http://dl.dropbox.com/u/54733323/pic_008.png
OdpowiedzUsuń@ Njusacz
OdpowiedzUsuńzapowiedź antyrządowej demonstracji- dość solidnie finansowanej przez Clarin, czyli grupę kontrolującą 80% mediów w arg. Sama demonstracja była parę gdzin temu i zdecydowanie nie wyglądała tak tłumnie (widziałem) Choć pewnie na zdjęciach będzie wyglądać, że była wielka i rząd zaraz upadnie. Nikt tylko nie widział stosu plakatów i napisów przeciwko jej organizatorom.
sprawdziłem właśnie ten clarin http://www.clarin.com/
OdpowiedzUsuńdzięki za wyjaśnienie.przeciąganie liny trwa zatem w najlepsze.
pozdro,
Czołem,
OdpowiedzUsuńMam pytanie: w jaki sposób zostać emigrantem w Urugwaju?
Mieszkałem przez 13 lat w NYC i w 2003 r. wróciłem do Polski i mam dosyć, moja cierpliwość się wyczerpała - z drugiej strony do NYC nie wrócę chociaż mam i obywatelstwo amerykańskie.
Wielkie dzięki za każde słowo na ten temat.