O następnym prezydencie USA

Rozpoczynam ten tekst po raz kolejny, chyba czwarty. Poprzednie wersje, zanim skończyłem już się dezaktualizowały. Tym razem go skończę i opublikuje, nawet jeśli już będzie nieco niekatulany, co najwyżej przeczytacie o tym w końcowej części. 

ten tekst miał dotyczyć prawyborów w Partii Demokratycznej, czyli bardzo, bardzo ważnym procesie który zmierza do wyłonienia prawdopodobnego nastepnego prezydenta USA. 
Napisałem "następnego". Chyba, że jednak osoba wybrana w następnych wyborach wcale nie będzie następnym od dziś prezydentem.

Kiedy to piszę prezydentem USA jest Donald Trump. Możliwe, że kiedy będę ten tekst kończyć, to już nim nie będzie. 

Trump, od początku swych rządów prowadzi ekstremalna wersję tradycyjnego republikańskiego zamachu na republikę. Znaczy demontażu instytucji. Sąd Najwyższy już od dawna jest obszarem sporu partyjnego, a nie rozstrzygania o prawie i to oczywiście demoluje kraj. Ale zwykle trzymano się pozorów i prezydenci nominowali tam osoby, które miały spore doświadczenie i jakąś wiedzę. Wstawienie tam człowieka zasadniczo bez żadnego potrzebnego w tej robocie CV, notorynego pijaka i prawie na pewno gwałciciela jest numerem w stylu mianowania konia senatorem przez Kaligulę. Ta klasa. I to mu uszło doskonale na sucho. 
Podobnie jak mianowanie członków rodziny do wykonywania krytycznie ważnych funkcji państwowych, gdzie byli komicznie niekompetentni, wyłudzanie łapówek od wszystkich dookoła za pośrednictwem hoteli i inne podobne rzeczy, które dotychczas znaliśmy z satrapi afrykańskich i historii upadku Rzymu. 
Oczywiście nic takiego by się nie działo, gdyby nie kompletna nieudolność i paraliż decyzyjny opozycji, dezorganizacja opinii publicznej przez brak rzetelnych mediów i do tego ekstremalnie skorumpowani Republikanie na czele z przywódcą większości w Senacie. Aktualnie nazywanym Moscow Mitch, dzięki blokowaniu każdej inicjatywy mogącej zagrozić cudom nad urną oraz wzięciu solidnej łapówki od Diepraski, czyli właściwie osobiście od Putina.  

Tenże sam Moscow Mitch za drugiej kadencji Obamy, blokował wszystkie nominacje sędziowskie. Co też demontowało republike, a dziś je seryjnie przepycha, blokując debatę i przesłuchania, aby tylko robić to jak najszybciej. Co oznacza, że po prostu dwóch przestępców wspólnie obsadza hurtowo stanowiska sędziów federalnych. To jest dalszy rozkład państwa, który będzie przynosił skutki przez kilkadziesiąt lat. Możliwe, że to w końcu zabije demokracje w Ameryce. 

To jest stan polityki w USA. 

Który mógłby nas mniej obchodzić, gdyby nie jeden drobiazg. Polityka Rosji, zupełnie oczywiście, polega na tym, aby jak najdłużej podtrzymać światowe uzależnienie od ropy i ewentualnie gazu jako źródeł energii. Dlatego jest koniecznie, i robią wszystko co mogą aby spowolnić wypieranie samochodów z miast, elektryfikację transportu i dekarbonizację energetyki (znaczy rozwój OZE, bo atomem też lubią). Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że Trump realizuje dokładnie tę politykę. 

I to jest problem dla świata. Całego, każdego z nas bez wyjątku. 

Sytuacja klimatyczna jest znacznie gorsza niż przewidywały to najbardziej pesymistyczne prognozy i pogarsza się szybciej niż miała. Teraz już nikt mający kontakt z rzeczywistością nie moze oczekiwac powstrzymania ocieplenia na poziomie 1,5 C. 2 st też jest mało realne. Na dziś, jeśli nie spowolnimy transformacji energetycznej, to może wyrobimy się poniżej 4 st. C, co będzie i tak kompletną katastrofą, ale w okolicy tej wielkości możemy spodziewać się sprzężeń zwrotnych, które dołożą drugie 4 st. C. I to jest całkowicie gwarantowany koniec cywilizacji oraz sporej części życia na Ziemi. 

Tyle wynosi stawka drugiej kadencji Donalda Trumpa. Albo innego putinowskiego minionka w Białym Domu. 
Jeśli po 2020 roku natychmiast rozpocznie się poważne zmniejszanie emisji, ochrona przyrody i klimatu, to może wyrobimy w okolicach nieco ponad 2 stopni. Ale to musiałaby być natychmiastowa rewolucja. Z takimi drobiazgami jak natychmiastowe rozpoczęcie redukcji spalania węgla i całkowita jego eliminacja do 2030 w bogatszych regionach świata. UE to jest bogatszy region świata, tak ku przypomnieniu i Polski to też dotyczy. I Niemiec, i Bułgarii i Rumunii też. I zwłaszcza Japonii, gdzie nikt w ogóle nie rozumie o czym jest mowa.

Sytuacja w UE to jest w sporej części kwestia wyborów w Niemczech i nadziei na to, ze uda się w końcu odspawać Merkel od stołka i rozpoczną tam rządy jacyś odpowiedzialni politycy. Ale najważniejszym światowym przywódcą jest i będzie prezydent USA. Bo ten kraj ma największy wpływ dzięki sile ekonomicznej i militarnej, o samej politycznej przez wpływy w instytucjach międzynarodowych nie wspominając. 

Własnie tą siłę próbował wykorzystać Trump. W normalny sposób, czyli najpierw wydając polecenie złamania ustawy budżetowej, przez całkowicie nielegalne wstrzymanie przelewu pomocy dla Ukrainy, a następnie dzwoniąc do prezydenta Ukrainy i w mafijnym stylu żądając dostarczenia kwitów na Joe Bidena, czyli potencjalnego przeciwnika w wyborach. I oczywiście tego typu traktowanie Ukrainy jest jak każde jego działanie zupełnie przypadkiem zbieżne z interesem Moskwy. Każdy z elementów tego działania jest wystarczający do zapewnienia mu wieloletniej odsiadki. O tym nie ma dyskusji. 

Problem polega na tym, że tej odsiadki nie będzie. Instytucje republiki nie mają jak się bronić. Dopiero w sytuacji ataku na Bidena, Demokraci rozpoczęli formalną procedurę impeachmentu. Praktycznie od razu spieprzając sprawę, bo Nancy Pelosi już zaproponowała ograniczenie dochodzenia wyłącznie do kwestii ukraińskiej. To wygląda jak gwarancja spieprzenia sprawy, ale zdaje się, że towarzystwo od czasu popierania Hilary Clinton weszło na wyższy poziom nieudolności- spieprzyli zawalenie sprawy, czyli zawalili sprawę tak nieudolnie, ze zrobili to co podobno zamierzali. Otóż z sondaży wynika, że po zapowiedzi rozpoczęcia impeachmentu poparcie dla usunięcia Trumpa gwałtownie wzrosło i w badaniach jest 43:43. Ale to jest drobiazg. Z wiarygodnych, nawet nie przecieków, tylko po prostu oświadczeń w mediach ze strony prominentnych Republikanów wynika, że dziś, gdyby głosowano nad zdjęciem Trumpa z urzędu to 30-35 republikański senatorów byłoby za. Pod warunkiem tajności głosowania. Oczywiście to głosowanie będzie jawne, ale to pokazuje bardzo ciekawy obraz. Każdy z nich oddzielnie boi się Trumpa, bo to Trump jest kochany przez fanatycznie rasistowski elektorat, który wybiera Republikanów. I to Trump może jednym tweetem zakończyć każdą karierę. Ale jednocześnie praktycznie wszyscy go nienawidzą. I jeśli znajdą pretekst, który ich połączy, albo po prostu zobaczą, że i tak idą na dno, to najpierw jemu urządzą Idy Marcowe. 

Trump nigdy nie był lojalny ani nawet uczciwy wobec osób które mógł oszukać, wykorzystać lub po prostu stojących niżej w hierarchii. Tak działa całe życie i tak zostało. Dziś też tak jest i w tej sytuacji zupełnie bym się nie zdziwił, gdyby oprócz Giulianiego wrzuci pod autobus także Penca. Co byłoby zabawne, bo mógłby mianować nowego wiceprezydenta. I mogę się założyć, że szukałby osoby, która byłaby już całkowitą chodzącą kompromitacją. Nawet na tle jego i Penca. Trudno to sobie wyobrazić, ale to byłoby jakimś hamulcem przed wyrzuceniem go z urzędu i znakomitym uzupełnieniem stałej linii politycznej.  

Choć lista ludzi chcących być lojalnym wobec niego drastycznie się kurczy z każdym dniem. 

Tak czy inaczej, jeśli ktoś chce jeszcze chwilę pożyć w minimalnie stabilnym świecie, niech się modli o pozbycie się tych szaleńców i odspawanie od stołków. 

36 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Według mnie w całej tej sprawie dobrego rozwiązania zwyczajnie nie ma. Może kiedyś będzie, ale teraz nie ma. Nawet jeśli sprawy potoczą się dokładnie tak jak opisujesz, to i tak pozostanie niesmak. Cała ta afera z wiecznym impeachmentem wygląda tak: skoro mamy człowieka to znajdźmy dla niego przestępstwo, i dzięki temu będziemy mogli uniknąć przekonywania Tych Ludzi do głosowania na naszego kandydata.

Migrant Worker

Maczeta Ockhama pisze...

@Migrant Worker
W której sprawie?
Klimatu- jest. Natychmiastowe rozpoczęcie śledztw kryminalnych przeciwko wszystkim możliwym nafciarzom i wpisanie do kodeksów karnych dookoła świata słusznych kar za publiczną manipulację denialistyczną.
I jednocześnie rozpoczęcie Rewolucji Energetycznej na prawdziwą, poważną skalę.
Politycznie w USA też jest. Po pierwsze to ochrona wyborów przed manipulacją i fałszerstwami, po drugie wsadzenie za kraty tych, którzy dziś na to zasługują i tu mówimy tylko o normalnej, potwierdzonej działalności przestępczej, zadnym szukaniu czegokolwiek.
I po trzecie odcięcie polityki od pieniędzy oligarchów.
Impeachment nie trwa żadnych miesięcy. Przez dwa lata Demokraci nie zrobili nic i nic nie planowali. Sprawa trwa od kilku dni.
I planują ją zakończyć jak najszybciej, co IMO też jest głupie z prawnego punktu widzenia i błędne politycznie.

A co do szukania haków- mówimy o najgłupszym gansterze świata. Tu nie trzeba szukać haków, on sam je przynosi. Jak to, że tajne memo, jak planowali się tłumaczyć z przestępstw s prawie Ukrainy, po prostu wysłali do sztabu Demokratów. Facet się zwyczajnie na piśmie przyznał.
W sprawie finansowania kampanii, sąd potwierdził, że były dwie osoby działające wspólnie, jeden siedzi w więzieniu (Cohen), a drugim był Trump. Jest po prostu prawomocny wyrok sądowy. Tu nie ma czego szukać, są przyznania się i wyroki.

Anonimowy pisze...

Maczeto, chodzi o obie sprawy. Ratowanie klimatu jest bardziej skomplikowane, więc najpierw powiem co myślę o amerykańskiej polityce.

Po pierwsze, trzeba między bajki włożyć stwierdzenie że sprawa jest nowa. Nowy jest tylko impeachment. Poszukiwanie zagranicznych wpływów na wynik wyborów jak najbardziej trwa już od kilku lat.

Po drugie, działalność przestępcza nie jest potwierdzona. Być może to nastąpi w przyszłości, ale jeszcze nie nastąpiło.

Po trzecie, odcięcie polityki od pieniędzy oligarchów obetnie tylko czubek góry lodowej i stworzy fałszywe wrażenie, że wpływ został usunięty. Ale w rzeczywistości dalej będzie istniał, tyle że tak jak podwodna część góry lodowej nie będzie widoczny. Więc to nie jest dobra droga. Lepszym rozwiązaniem jest zwiększenie wpływu nie-oligarchów. I tu akurat USA jako państwo federalne ma całkiem przyzwoity mechanizm odpowiadający temu rozwiązaniu już wbudowany w konstytucję, pod postacią podziału na prawo federalne i stanowe. Dołóż do tego regularnie przeprowadzane referenda a la Szwajcaria, i już jesteś na dobrej drodze.

Rozumiem też, że ostateczna konkluzja RussiaGate była taka: "jest możliwe, że to miało miejsce". Nie było nią natomiast: "to miało miejsce". Ale nie jestem pewien, czy mówiąc o finansowaniu kampanii miałeś to samo na myśli.

O klimacie się mocno rozpisałem, więc cdn.

Migrant Worker

Anonimowy pisze...

Cdn.

Decyzje odnośnie klimatu są bardziej skomplikowane z innego powodu. Obecnie mamy modele zmian klimatycznych i obserwacje tych zmian. Modele mówią też (w uproszczeniu) że jeśli zrobimy X to prawdopodobnie spowoduje to negatywne konsekwencje Y, których prawdopodobnie możemy uniknąć jeśli X jednak nie zrobimy. Wszystko to jest udowodnione na tyle mocno, że spieranie się z tym nie ma sensu. Coś trzeba zrobić, i to jak najszybciej.

Ale -

W tym miejscu rola naukowców się kończy. Zrobienie czegoś nieuchronnie przyniesie części ludzi korzyści, a części straty - i oligarchowie będą stanowili tylko drobny ułamek, po obu stronach tego równania. W jakiś sposób dotknięty zostanie każdy. Decyzja o tym, kto zostanie dotknięty i na ile, to decyzja polityczna. I ci którzy obawiają się że na nich przypadnie mało zysków ale w zamian za to dużo strat, jak najbardziej mogą przeciw takiemu rozwiązaniu protestować - i mówienie im że muszą to przyjąć na klatę dla dobra ogółu świadczy o braku wyobraźni politycznej.

W szczególności kryminalizację denializmu uważam za bardzo zły pomysł. Porównać to mogę do istniejącego w prawie polskim zakazu promowania komunizmu. Po co to w ogóle wprowadzono? Przecież komunizm już się wyłożył sam z siebie, kto jest za młody żeby to osobiście pamiętać może porozmawiać z rodzicami albo dziadkami i przekonać się w ten sposób co z tego wyszło. A że jakiś polityk może uważać że on to potrafi zrobić lepiej? Każdemu wolno się mylić.

Tak samo denializm powinien móc paść na własnych słabościach. Ale że póki istnieje, to wpływa na opinię publiczną? Ano wpływa. Ale to tylko jedna z rzeczy, które na opinię publiczną wpływają. Tak jak z pieniędzmi oligarchów, denializm to wierzchołek góry lodowej - i jego obcięcie nijak nie wpływa na resztę pobudek, którymi sympatycy denializmu się kierują. Model, który tego nie bierze pod uwagę to za przeproszeniem d*pa a nie model.

Migrant Worker

Maczeta Ockhama pisze...

@migrant worker
Chrzanisz od rzeczy. Tak w skrócie.
A w dłużej wersji- katastrofa to katastrofa. Olbrzymia większość straci, może zarobi garstka cynicznych spekulantów.
Ale to nie jest kwestia kto zarobi, to jest kwestia kto zarabia dziś i straci. I tu lista nazwisk jest bardzo łatwa do znalezienia i zidentyfikowania. A na pierwszym miejscu tej listy jest Władimir Putin.

Denializm istnieje dzięki pompowaniu nieprawdopodobnych pieniędzy, bo poza tym jest kupa bredni. I jego celem nie są żadni naukowcy, ani minimalnie rozsądni ludzie. Jego celem są tłuki bez rozumienia nauki i przyrody oraz masowy odbiorca u którego chcą siać wątpliwości. Wrogiem denialistów nie jest mityczna "druga strona" wrogiem denialistów są podręczniki fizyki.

futrzak pisze...

"Po drugie, działalność przestępcza nie jest potwierdzona. Być może to nastąpi w przyszłości, ale jeszcze nie nastąpiło."

Oczywiscie, ze nastąpilo. Kilkadziesiat osób ze sztabu wyborczego Trumpa, jego wlasnego osobistego prawnika nie wyłączając, zostalo skazanych. Trump nie siedzi, bo tak dziala amerykanski wymiar sprawiedliwosci: prezydenta nie mozna skazac przed normalnym sądem, doppóki nie nastąpi procedura impeachmentu. Która blokowali przez parę lat republikanie pod wodzą Moscow Mitch oraz Pelosi.

"Tak samo denializm powinien móc paść na własnych słabościach"

Nie ma na to czasu. Zostalo tylko kilka lat, zeby emisje ściąc do zera, dzięki czemu nie nastąpią najbardziej katastrofalne sprzężenia zwrotne co spowoduja zagłąde gatunku ludzkiego i większosci zycia biologicznego na Ziemi.

Anonimowy pisze...

Maczeto, śmiesznie wyszło. Zgadzam się ze wszystkim co teraz napisałeś, z wyjątkiem oczywiście tego że chrzanię... ;) I jednocześnie w dwóch krótkich paragrafach zawarłeś kilka powodów, dla których osobę niezdecydowaną będzie ci przekonać niezmiernie ciężko. Podejrzewam że zrobiłeś to nieświadomie, więc poniżej wyjaśniam.

"Olbrzymia większość straci..."

Ale jak to straci? Przecież odejście od działań niszczących klimat miało być zmianą na lepsze. Przecież nawet pisałeś książkę opisującą przeprowadzenie rewolucji energetycznej w sposób korzystny dla wszystkich, a przynajmniej bez żadnych wielkich przegranych. To co taka niezdecydowana osoba ma o tym myśleć? Prawdopodobnie uzna, że wcześniejszym obietnicom o zmianie na lepsze nie można tak do końca wierzyć.

"...to nie jest kwestia kto zarobi, to jest kwestia kto zarabia dziś i straci."

Z tym są dwa problemy.

Po pierwsze, to momentalnie zraża do ciebie sympatyków obecnych beneficjentów - niezależnie od powodów dla których z nimi sympatyzują, które przecież z klimatem nie muszą mieć nic wspólnego. W dodatku otwiera to też pole do podejrzeń, że gdyby głównym beneficjentem był ktoś bardziej strawny, to nie przeszkadzałoby ci to aż tak bardzo. W dyskusji politycznej twój oponent nie omieszka tego nazwać stronniczością i wykorzystać na twoją niekorzyść.

Po drugie, to odwraca dyskusję od głównego problemu. Putin może i zagrabił miliardy, a nawet jak nie on to rosyjscy oligarchowie. Równocześnie bez dochodów ze sprzedaży ropy miliony mieszkańców Arabii Saudyjskiej żyłoby w skrajnej biedzie, albo nawet w ogóle nie żyło. I jakie ma znaczenie kto ma więcej racji, skoro rozmowa o klimacie już się w tym momencie zakończyła?

"Denializm istnieje dzięki pompowaniu nieprawdopodobnych pieniędzy, bo poza tym jest kupa bredni ... wrogiem denialistów są podręczniki fizyki."

Niezdecydowana osoba zrozumie to tak: denializm zupełnie nie przystaje do rzeczywistości, i bez potężnego i zorganizowanego wsparcia zawali się sam z siebie, pod ciężarem własnych wewnętrznych sprzeczności. Więc czemu zwalczanie go ma być takie ważne? Zamiast marnować na to energię, może lepiej zająć się czymś bardziej konkretnym - ale czym? Osoba niezdecydowana sama nie wie takich rzeczy, a od ciebie też tego nie usłyszała i w efekcie nie ma jak się zaangażować w rzeczy, które mogłaby sama zrobić od ręki.

"...tłuki bez rozumienia nauki i przyrody..."

- czyli osoby niezdecydowane. Oni dobrze wiedzą, że tego nie rozumieją; gdyby byli denialistami, to by (mylnie) sądzili że rozumieją. Metoda naukowa, w której konsensus może się zmienić pod wpływem nowych danych - i regularnie się zmienia, zwłaszcza w dziedzinach tak nowych jak globalny klimat - wcale tego zrozumienia nie ułatwia. Być może właśnie próbują znaleźć jakieś źródło, które im to wyjaśni w przystępniejszy sposób. W końcu nie każdy musi być naukowcem, ale samo to tłukiem go jeszcze nie czyni. Czemu potencjalnych sympatyków od razu na wejściu zniechęcać?

Migrant Worker

Matt Macief pisze...

>I zwłaszcza Japonii, gdzie nikt w ogóle nie rozumie o czym jest mowa.
Sądząc po mojej bańce, niestety, masz rację...

>Na dziś, jeśli nie spowolnimy transformacji energetycznej, to może wyrobimy się >poniżej 4 st. C, co będzie i tak kompletną katastrofą, ale w okolicy tej wielkości >możemy spodziewać się sprzężeń zwrotnych, które dołożą drugie 4 st. C. I to jest >całkowicie gwarantowany koniec cywilizacji oraz sporej części życia na Ziemi.
Nooo, powiało optymizmem, jak u exignoranta[1] ;)

Zakładając że mamy przesr*ne, pozwól że spytam - jak żyć, panie premierze?
Kolega Kapela sugeruje uczyć się permakultury i robienia kiszonek[2]... - a czego by polecał się uczyć kolega Maczeta?;)

Oraz, skoro w tej perspektywie kilkunastu+ lat ma tak wzrastać temperatura, a cywilizacja (klimatyzacja i inne) nas nie uratują, zacząłem zastanawiać się, czy w takim razie należałoby się nastawić na przenosiny w miejsca gdzie w tej chwili jest jeszcze w miarę chłodno i w których ludzie jeszcze w dzisiejszych czasach się jakoś obywają bez klimatyzacji w lecie... Znaleziony na szybko blog[3] sugeruje że w krajach rozwiniętych ma być lepiej (najlepiej w Skandynawii), tylko że wpis jest sprzed 4 lat i zapewne nie brał pod uwagę tak złych perspektyw jakie mamy teraz....

[1]https://exignorant.wordpress.com
[2]https://krytykapolityczna.pl/felietony/jas-kapela/jak-zyc-w-cieniu-katastrofy-klimatycznej/
[3]https://earthmaven.io/planetwatch/living-planet/earthtalk-the-best-places-to-live-in-a-climate-changed-world-dUwl-BX3zUOaZItz-7vA5w/

Anonimowy pisze...

Futrzaku, wracamy do problemu o którym wspomniałem na początku: skoro mamy człowieka, to znajdźmy dla niego przestępstwo. Rozpocznijmy dochodzenie w sprawie koluzji, złapmy sztab wyborczy za kostki i potrząsajmy dopóki coś nie wypadnie. Nieważne, że koluzji po dwóch latach potrząsania nie znaleziono; coś wypadło, więc qed. To tzw. moralne zwycięstwo: wygrać we wszystko z wyjątkiem jedynej gry, która się liczy. Coś jak polscy piłkarze na mistrzostwach świata... ;)

A wiesz co się stanie, jak te katastrofalne sprzężenia zwrotne już nastąpią i wyginie większość życia biologicznego na Ziemi? Zaczną działać inne sprzężenia zwrotne, dzięki którym formy życia nadal żyjące zajmą te wszystkie tymczasowo opustoszałe nisze ekologiczne. Także spodziewaj się rozkwitu gatunków generalistycznych, takich jak dziki czy brzozy. Człowiek, jako generalista nawet skuteczniejszy od nich, też przetrwa - tyle tylko że my teraz żyjemy ponad stan, więc nie obędzie się bez ogromu cierpienia.

Ale tak, też wolałbym tego cierpienia uniknąć. Więc czy sprzężenia zwrotne nas wykończą czy nie, to lepiej ich nie uruchamiać.

Migrant Worker

Matt Macief pisze...

uzupełnienie:
Exignorant miewa różne wpisy, miałem na myśli takie jak ten - https://exignorant.wordpress.com/2018/11/25/nagla-zmiana-klimatu-wyniszczy-ziemskie-zycie/ - sugerujące, że w dużej mierze zniknie życie, ale nie tylko ludzkie (jak pierwotnie odebrałem Twój wpis) - jeśli ta wizja miałaby się spełnić, to nic innego nie zostaje, jak rzucić pracę i jechać w Bieszczady... OTL

futrzak pisze...

Futrzaku, wracamy do problemu o którym wspomniałem na początku: skoro mamy człowieka, to znajdźmy dla niego przestępstwo

Nie wracaMY, tylko TY wracasz, a wynika to z faktu, że nie rozumiesz podstaw ustrojowych USA, ich konstytucji i tego, jak działa wymiar sprawiedliwosci w tym kraju. Oczywiscie możesz swoja teze powtorzyc i 20 razy, ale to niczego nie zmieni i dalsze ciągnięcie tego wątku uważam za jałowe.

Anonimowy pisze...

Futrzaku, dzięki. Najwyższy czas na to.

Maczeta Ockhama pisze...

@migrant worker
zraża "sympatyków obecnych beneficjentów "
W życiu nie spotkałem sympatyka monopoli naftowych. Owszem, spotkałem paru putinofilów, ale już mam wyrobiony odruch ucieczki w takich sytuacjach, więc następne dłuższe spotkania mi nie grożą. I nie mam specjalnej ambicji przekonywania do czegokolwiek takich ludzi.

"czyli osoby niezdecydowane. Oni dobrze wiedzą, że tego nie rozumieją; "
Dla takich mam mnóstwo cierpliwości i poświęcam im mnóstwo czasu i pracy na Rewolucji Energetycznej. Tam nikogo nie skreślam.
Za to pod pieszczotliwym określeniem "tłuka" kryje się osoba która nie rozumie, być może wie, ze nie rozumie, ale ma to w nosie, a i tak ma zbyt mały aparat pojęciowy, aby rozpocząć proces nabywania wiedzy. Do tej części społeczeństwa zawsze jest kierowana propaganda, której celem dziś jest jeszcze namieszanie w głowach i skonfudowanie. Bardzo chętnie bym też kierował przekaz w tę stronę, ale nie mam na to ani sił, ani środków. Ja Moskwy nie przelicytuję w zdobywaniu zasięgu i umiejętnościach propagandowych.

"Osoba niezdecydowana sama nie wie takich rzeczy, a od ciebie też tego nie usłyszała"
Ależ na Rewolucji Energetycznej może usłyszeć! Przynajmniej się staram aby tak było. Choć nie usłyszy bezpośredniej prostej odpowiedzi, za to zachętę do dyskusji i poszukiwania odpowiedzi- jak najbardziej. Pewnie dlatego, ze ja sam tych jasnych i prostych odpowiedzi nie znam.

Maczeta Ockhama pisze...

@Matt Macief
"a czego by polecał się uczyć kolega Maczeta?;)"
Jak napisałem wyżej, ja jednoznacznych odpowiedzi też nie znam. Ale bym powiedział o dwóch rzeczach: pierwsza i najważniejsza, to lepiej współpracować z ludźmi. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, a już zwłaszcza przy załamce kto umie organizować i ma kontakty tej jest o 10 kroków do przodu. Zarówno dla siebie, jak też dla innych.
Ale warto mieć jeszcze konkretną wiedzę. I tak, permakultura jest OK. Ale mnie znacznie bardziej interesuje technologia. Myślę, że np. poradziłbym sobie z produkcją żelaza i to nie kopiując dawne metody, ekstremalnie niewydajne, a przystosowując do małoskalowych źródeł odnawialnych współczesne metody przemysłowe i pewnie jeszcze to samo z ceramiką, etc. Nawet przy powrocie do neolitu pożyteczna wiedza.

"zacząłem zastanawiać się, czy w takim razie należałoby się nastawić na przenosiny w miejsca gdzie w tej chwili jest jeszcze w miarę chłodno i w których ludzie jeszcze w dzisiejszych czasach się jakoś obywają bez klimatyzacji w lecie."
Obycie się bez klimatyzacji w lecie nie jest przypisane do wyłącznie do większych szerokości geograficznych. I bez trudu da się zrobić architekturę gdzie jej nie potrzeba. Kilka godzin dziennie w lecie z pozostaniem w domu to jeszcze do ogarnięcia. Za to za dużych szerokościach zmiany są większe.
I jeśli mam powiedzieć dokładnie gdzie to na pewno południowa półkula, bo jest stabilniejsza ze względu na więcej oceanu oraz olbrzymie nadwyżki produkcji rolnej, która nawet jak się załamie w 80%to i tak dla wszystkich starczy. lepiej bliżej oceanu i w miarę działające społeczeństwo bez dysfunkcjonalnego systemu politycznego i medialnego. To ostatnie wyklucza Australię, Argentynę i RPA, Argentyna jeszcze ma problem z większością gospodarki prawie na poziomie morza. Zostaje w praktyce Chile (połowicznie), Urugwaj i Nowa Zelandia.

Anonimowy pisze...

"chrzanisz od rzeczy" - niezłe podejście do czytelników :)

Wojtek inżynier pisze...

Mnie zadziwia, ile razy ludzie wierzą, że Trumpa da się odwołać. Mój kumpel z USA (supporter Berniego) atakował jeszcze w noc, gdy afera wybuchła, pytaniem czy czytałem rozmowę Trumpa z ukraińskim prezydentem. Mija kilka dni i afery nie ma. Jak zawsze dotąd.

Nie ma to związku z logiką, ale lokalna władza kompletnie się kompromituje średnio raz w miesiącu, a też nie dzieje się nic. Tylko kompromitacje PO mają wpływ na sondaże. Co ciekawe nie Lewicy - zrobienie przez Biedronia czołowej mobberki jedynką w Białymstoku absolutnie sondażom nie zaszkodziło.

Mieszam sondaże z sądami - wiem o tym. Ale czy nie jest tak, że gdy jest poparcie społeczne, sądy niewiele mają do gadania? Trump mając 10% poparcia już dawno by wyleciał. PiS też.

A kompletnie zmieniając temat - kiedyś marzyłem o Nowej Zelandii, to był popularny kierunek, gdy kończyłem studia w 2005. Od tego czasu jednak Polska rozwinęła się jak chyba mało który kraj na świecie, a tam raczej nic się nie dzieje dobrego, ostatnio przypomnieli o sobie tym strasznym zamachem. Ciężko znaleźć dobry moment na emigrację z niemal raju, jakim jest Polska (jeśli nie jest się LGBT, niewierzącym, lekarzem, nauczycielem, chorym, ofiarą duchownego...) by pojechać na drugi koniec świata i zaczynać wszystko od nowa w kraju w (zgaduję) stagnacji, bo na naszym tle prawie wszystko stoi.

Maczeta Ockhama pisze...

@wojtek inzynier
Trump jedzie po bandzie. Od samego początku. To jest obiektywnie spore ryzyko, które jak na razie się udaje.
Znakomitym przykładem jest właśnie obecna sprawa. To jest nie tylko ekstremalne nadużycie władzy, ale potężny cios w możliwości polityczne USA i strategiczne zwycięstwo Putina na skalę porównywalną z poważną wojną.
I udało mu się uciszyć media, jak zauważasz. W żaden magiczny sposób, tylko wyszedł i powiedział wprost: zrobiłem to, a teraz zrobię jeszcze raz, publicznie. I wszyscy moi współpracownicy też.
Normalnych ludzi zatkało, a durnie uznali, że skoro tak sobie nic z tego nie robi, to pewnie jest tylko jakaś dęta afera. I tak ucichło.
Ale to jest jazda po bandzie. Ja sądzę, że już się skończyła, że nawet to nie przeszło, ale nie wiem, zobaczymy.

A co do emigracji- dobrego momentu nie ma. I dziś w Polsce jest OK, ale nie mówimy o dziś. Mówimy o jutro, a tu jest tylko jedno pytanie- gdzie zmiany klimatyczne uderzą najbardziej, a gdzie wszystko będzie we względnym porządku. I to nie jest kwestia wielu dziesięcioleci, tylko problemy z żywnością zaczynają się już. Są do rozwiązania, ale trzeba mieć na to zasoby i odpowiedzialne władze.

Matt Macief pisze...

Dzięki za odpowiedź!

>lepiej bliżej oceanu i w miarę działające społeczeństwo bez dysfunkcjonalnego systemu politycznego i medialnego. To ostatnie wyklucza Australię, Argentynę i RPA

A co konkretnie dolega Australii? (RPA szczerze średnio mnie interesuje, a co dolega Argentynie to chyba z grubsza wiem - pisałeś już kiedyś, że takie tam mają media, że nie wiadomo co dokładnie się w tym kraju dzieje tak naprawdę)

Maczeta Ockhama pisze...

@Matt Macief
W kwestii mediów poziom koncentracji i braku pluralizmu jest w Australii nieporównywalny z żadnym demokratycznym krajem, nawet z Argentyną. W istocie to jest poziom dyktatur.
Co gorsza te media są własnością Murdocha.
Co tego system polityczny, który dzięki mediom utrwala władzę konserwatystów, a wewnątrz nich wypycha na stanowiska najgorszą mętę jaką się da znaleźć (analogicznie jak w powiedzmy UK)
Przed stoczeniem się ten kraj ratuje jedynie zamożność i nieco system federalny, który nie pozwala rządowi zrobić wszystkiego co by chcieli.
Jedyne co jest pozytywne, to da się przynajmniej wiedzieć co się dzieje, bo jest Guardian, który próbuje wypełnić tę lukę i tamtejsza państwowa telewizja.
Ale w kwestii kierunku rozwoju kraju oraz pluralizmu jest naprawdę źle.

Wojtek inżynier pisze...

To pośrednie ludobójstwo Trumpa na Kurdach to kolejne zaskoczenie, którego powinienem się spodziewać. Z drugiej strony Turcja to duży sojusznik obecnych władz Polski... jak oni wszyscy do siebie pasują!

Anonimowy pisze...

Trump to narcyz, na szczescie spelniony narcyz (sukcesy w zyciu) wiec krwawym dyktatorem raczej nie zostanie (do wojen mu nie spieszno). Chaos, nieprzewidywalnosc, zmiennosc, zycie na krawedzi (jazda po bandzie) wybuchowosc (jawne emocje) to typowe dla narcyzow.
Ale juz lepszy taki, niz psychopata ktorego nie da sie latwo rozgryzc. Wy myslicie ze inni prezydenci / to byli lepsi? Tylko lepiej sie maskowali, byli bardziej kompromisowi, wieksza poprawnosc polityczna i tyle. Trump jest soba, jego ja jest wazniejsze niz ciche ukladziki i hipokryzja. Jest kontrowersyjny ale ludzie go kochaja wlasnie za to ze jest soba.

Arturro pisze...

Czytam tweety Agenta Orange odnośnie Syrii, Kurdów i Turcji. To brzmi jak majaczenia człowieka chorego równocześnie na schizofrenię, demencję i manię wielkości...

marcin pisze...

Mi, jako poniekąd konserwatyście ciężko Cię Maczeta rozgryźć, ale zawsze czytam Twojego bloga, jako inny punkt spojrzenia na politykę. Obwiniasz, pewnie całkiem słusznie, Trumpa o deficyt intelektualny, jego dalsze rządy to pewna katastrofa.
Ale na kogo byś głosował? Bidena? Jak oglądam go na internecie to dopiero jest dyzma, a może na komunistę Sandersa który bogaczy chce opodatkować 97% ?
Gdzie są demokraci kalibru Trumana, Kennedy'ego, no choćby w połowie tak dobrzy?

Przemax pisze...

>Gdzie są demokraci kalibru Trumana, Kennedy'ego, no choćby w połowie tak dobrzy?

Państwowa edukacja oraz media oparte na rozrywce skutecznie ogłupiły populację do stanu, w którym takie osobowości są niewybieralne. Zostaną zagryzione przez konkurentów znacznie wcześniej, tak na lewicy jak i na prawicy.

A co do końca świata - Obama jakoś w niego nie wierzy kupując dom położony chyba z metr nad poziomem oceanu: https://nypost.com/2019/08/22/barack-and-michelle-obama-are-buying-15m-estate-in-marthas-vineyard/

Maczeta Ockhama pisze...

@marcin
"Sandersa który bogaczy chce opodatkować 97% ?"
To jest właśnie mój główny problem z Sandersem
Bo jeśli uznać, że chciałby tak kogokolwiek opodatkować (o czym nie słyszałem), to jest to żenująco niska propozycja.
Bo spójrzmy kogo by to miało dotyczyć:
Zucerberg?- gdyby został wywłaszczony świat szybko stałby się lepszym.
Brin i Page? Oni mają wystarczająco, sami nie wiedza co z kasa robić, gdyby jeszcze trochę dołożyli z firmy do podatków to by wszystkim było lepiej.
Oligarchowie naftowi i bankowi? Szybkie i całkowite wywłaszczenie to umiarkowany postulat na dziś.
Jeff Bezos? Sporo osób by dłużej żyło gdyby tego wywłaszczyć.
Bill Gates? Gdyby temu palantowi zabrać kasę która przeznacza na "filantropię" i przelać do budżetu świat by sporo zyskał.
Elon Musk? Ten dla odmiany bardzo mało bierze prywatnie, więc żadne wysokie stawki i tak by go nie dotyczyły. Co najwyżej z wykupem akcji, ale tylko z wykupem Tesla Motors, które i tak kontroluje.
Więc, jak dla mnie to stawka 97% (jeśli Sanders taką proponuje) to jest żałosny półśrodek i żenująco półmiękka zagrywka. Tak samo jak każda propozycja podatku poniżej 100%
A jeśli się z tym nie zgadzasz, to cóż- czas się zacząć przyzwyczajać, bo sądzę, ze to będzie dominująca narracja za kilka lat.

Matt Macief pisze...

Maczeto, jeśli pozwolisz, pociągnę trochę temat "bogaczy"...

1. O Gatesie i jego "dobroczynności" już pisałeś (albo komentowałeś u koleżanki Futrzak [mam problem z deklinacją...], sry, nie pamiętam dokładnie) - ale kolega "Jeff Bezos?"... dlaczego "Sporo osób by dłużej żyło gdyby tego wywłaszczyć."? Czy on coś przewinił, czy to ta sama ogólna myśl co do reszty ("biorącego") ww. oligarchicznego towarzystwa?

2. Nie wiem czy aż tak dokładnie się nad tym kiedyś zastanawiałeś, ale jeśli miałbyś akurat gotową odpowiedź, to wolę spytać na wszelki wypadek z ciekawości..:) Konkretnie to od którego punktu uważasz że kończy się "klasa średnia", a zaczyna się "bogactwo" któremu znacząco trzeba przykręcić śrubę, i dlaczego...
Czy głównie z racji tego, że delikwent zarabiający takie kwoty traci kontakt ze społeczeństwem [parafrazuję komentarz stąd albo od Futrzaka]?)
I czy tym samym poparłbyś już dajmy na to będącą ponad dwukrotnością poprzedniego progu [mniejsza o to gdzie byśmy dzielili umowne klasy średnią-średnią i średnią-wyższą] stawkę typu 75% na cokolwiek ponad 500k PLN rocznie w warunkach polskich - bo to właśnie byłoby blisko wspomnianych ww. komentarzu dochodów bodajże ponad 20k-30k PLN / m., które właśnie określiłeś jako czyniące z osobnika jednostkę zupełnię oderwaną od społeczeństwa...

Maczeta Ockhama pisze...

@Matt Macief
1. Bezos- cały model Amazona opiera się na morderczym wyzysku. Do własnie stopnia całkiem licznych zgonów w pracy. Na magazynach jest jeszcze tylko normalny wyzysk, ale kluczem do opłacalności i terminowości Amazona są zewnętrzni kontraktorzy, zwłaszcza kurierzy. To co się w tych firmach odbywa to jest kompletna ekstrema, kurierka w Polsce to prawie jak wakacje w porównaniu. A za 16-godzinnymi zmianami ciągle spieszących się kurierów ciągną się stosy trupów. To jest organizacja kierowana i projektowana przez Bezosa. Na jego tle bankierzy wyglądają sympatycznie.

2. Tu granicą byłaby skala dochodów, która zaczyna być problemem dla społeczeństwa. Nie mówimy tu o solidarności społecznej, a o obronie przed skalą środków, które pozwalają na masową manipulację i niszczeni społeczeństwa. Więc nie 2x więcej niż dla 75%, a dużo wyżej. Chodzi o tych, którzy mają tak dużo, że mogą prawie dla sportu czy po prostu utrzymania tego co mają zniszczyć życie tym, którzy już płacą 75%.
I jednocześnie o pieniądze, których nie da się w normalny sposób wydać.
Gdybym miał podać jakąś okrągłą kwotę, to może tak z milion euro miesięcznie. To tak dla stawki typu 95-97% i powyżej 100% gdzieś przy 10-50 milionach euro miesięcznie?

Anonimowy pisze...

@Maczeta Ockhama

Przecież wiadomo jak się takie wywłaszczeniowe "numery" się kończą: najbogatsi przenoszą się za granicę, a będący u władzy pomysłodawcy wywłaszczenia żeby pokazać że ich pomysł działa obniżają próg kwalifikujący do wywłaszczenia tak by wywłaszczenie objęło klasę średnią.

Przecież tak właśnie doszło do wywłaszczenia tzw. "kułaków" w ZSRR. Bogaci uciekli z kraju, więc za "bogatego" zaczęto uznawać każdego rolnika, który produkował więcej żywności niż razem ze swoją rodziną zjadał i wywłaszczać z całego majątku.
(a w "bonusie" doszedł masowy głód z milionami trupów, no bo skoro zostawiono tylko tych rolników, którzy wszystko co produkowali zjadali, to skąd miałaby się wziąć żywność dla osób pracujących w innych zawodach)

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim

Nie, nic takiego nie wiadomo. Nie porównujmy ZSRR do państwa prawa, bo równie dobrze możemy gadać o podatkach dla Żydów w 3 Rzeszy i że dlatego wyemigrowali. To są po prostu trollowskie brednie i jeśli naprawdę wierzysz w to co napisałeś, to zapewniam cię że masz problem.

I jak to omówiliśmy, to podaj jakieś przykłady, a nie anegdoty.

Anonimowy pisze...

Mówienie, że nadal mamy do czynienia z państwem prawa po zniesieniu ochrony własności prywatnej (podatek 100%) jest dość kuriozalne.
A jeśli nawet twierdzić, że po wywłaszczeniu miliarderów nadal państwo jest państwem prawa, to przecież w żaden logiczny sposób nie można twierdzić, że po wywłaszczeniu klasy średniej takowym być przestanie.


PS: Że w ZSRR w ramach wywłaszczania bogatych wywłaszczono również klasę średnią (tzw. kułaków) to przecież fakt historyczny - a nie żadne "brednie". Jeśli twierdzisz, że fakty historyczne to "brednie" to już raczej nie ma dla Ciebie ratunku...

PS2: Po wywłaszczeniu najbogatszych (zwłaszcza w sytuacji gdy większość z nich "zwieje" za granicę) czemu rządzący nie mieliby przejść do wywłaszczania klasy średniej? Co i kto niby miałby ich powstrzymać?

Przemax pisze...

To ja jeszcze raz się wtrącę. Krzywa Laffera uparcie mówi, że maksymalizacja podatków powoduje maksymalizacje zysków państwa tylko do pewnego poziomu. Zarżnięta kura dziwnym trafem przestaje znosić jajka. Facet, któremu Maczeta zabierze 99% zysku, wyjedzie robić biznes gdzie indziej. No, chyba że mu nie pozwolimy, jak w PRL.

BTW Czy kolega ma przed oczami jakieś państwo działające wg proponowanego wzorca? Najbiżej były chyba izraelskie kibuce, ale nie przetrwały próby czasu.

Anonimowy pisze...

@Przemax
W ogóle Maczeta i Futrzak mają taką dziwną przypadłość polegającą na upartych próbach wmawiania, że różne "state failures" to nie są/były "state failures" tylko "market failures".

Szczyt tego był w dyskusji poniżej, w której przekonywali, że to, że władze PRL pozaciągały kretytów za granicą i pobudowały za te kredyty fabryki produkujące niesprzedawalny na wolnym rynku badziew to wina wolnego runku, a nie władz PRLu - patrz:

http://archive.is/p3IY1#selection-1033.1-1047.2

Maczeta Ockhama pisze...

Krzywa Laffera to była kpina komika, która nigdy nie była żadną teorią ekonomiczną. To był po prostu żart. Który tak bardzo pasował oligarchii, że promowano to jako "poważną teorię" Którą nigdy nie była w żadnym stopniu. To była zwyczajna kpina i tak ja ją też traktuje.

Rozmowa o ZSRR w czasach stalinowskich i porównywanie tego do zachodnich socjaldemokracji to są brednie. Były one np. masowo kolportowane przez radziecką agenturę w czasach zimnej wojny w celu legitymizacji tego ustroju, ale to się skończyło i to już tylko powtarzają Janusze z demencją. Ty nie musisz.

Anonimowy pisze...

@Maczeta
jako "poważną teorię" Którą nigdy nie była w żadnym stopniu. To była zwyczajna kpina i tak ja ją też traktuje.

Z tego wynika tylko i wyłącznie, że jesteś niedouczony i nic poza tym:
https://en.wikipedia.org/wiki/Laffer_curve

W ogóle są dość mocne wskazówki, że większość państw "Zachodu" ma udział podatków w PKB na poziomie ok. 50% dlatego, że gdzieś o okolicach tych 50 procent leży szczyt wspomnianej krzywej.


A zdanie "porównywanie czegoś z czymś to brednie" jest pozbawione logicznego sensu.

mall pisze...

Ja tam się nie znam, ale książki historyczne dość mocno sugerują, że poziom opodatkowania jest raczej powiązany z siłą wpływu grupy, która ma być opodatkowana. Oraz do pewnego stopnia z finezją tejże grupy.
Tak dla przykładu:
- starożytny Rzym: rozbudowany system podatkowy pozwalał rozbudować armię/administrację; opodatkowana była ziemia ale nie tylko; bogaci właściciele ziemscy byli świadomi tego co dają podatki; o z czasem właściciele ziemscy (grupa wpływu) urośli w siłę na tyle, że zaczęli być z podatku od posiadanej ziemi zwalniani; gdy mechanizm dostrzegli żołnierze (grupa wpływu) zaczęli domagać się zapłaty żołdu w postaci ziemi, która to też była zwalniania z podatku; później system podatkowy okazał się być niewydolny;
- Bizancjum w trakcie ekspansji arabskiej: stracili Egipt, źródło żywności, ale zdołali wybronić północny szlak transportowy; w dużej mierze dzięki istnieniu rozbudowanego systemu podatkowego umożliwiającego utrzymanie sprawnej armii; właściciele ziemi płacili podatek;
- Anglia: po podbiciu przez Normanów spisano majątki i narzucono podatek od ziemi (król był mocny i narzucił podatek); wcześniej nie pobierano (właściciele byli zbyt mocni); początek XV wieku- Anglia zdołała zebrać duże podatki, ale były to podatki zbierane niejako od okazji bo właściciele ziemscy byli już zbyt mocni i nie pozwalali na podatki; nie wykazali się myśleniem przyszłościowym i pod koniec tego wieku królowie osłabli a o podatkach coraz częściej decydował parlament (tj. ci, których siła dominowała w parlamencie); w konsekwencji opodatkowanie właścicieli ziemskich spadło i Anglia nie miała dość pieniędzy na wojnę z Francją;
- Francja: ci dla odmiany w trakcie wojny z Anglią zdołali zbudować system podatkowy, który początkowo działał na zasadzie zapobieżenia katastrofy ale już w II poł. XV wieku de facto działał bardziej na stałe; przeciwwagą dla potężnych właścicieli ziemskich była arystokracja, która mogła urosnąć w siłę dzięki współpracy z królem;
- Polska: od początku mocno zdecentralizowane królestwo, gdzie posiadacze ziemscy nie pozwalali na opodatkowanie; gdy przyszli Jagiellonowie ich siła była tak duża, że de facto uniemożliwiono opodatkowanie bez wyrażenia przez nich zgody; skuteczność tego systemu poznaliśmy w XVII wieku.

Taki sam mechanizm widać było w średniowiecznej Szkocji, Szwecji, Danii, HRE, Kastylii, miastach włoskich, arabskiej Andaluzji...

Anonimowy pisze...

@mall
W sumie dyskusja na temat tego czemu państwa różnie podtakują różne grupy była jakiś czas temu u Futrzaka, wnioski były na tyle niepokojące, że ostatni (patrz niżej) komentarz usunęła tamtejsza cenzura:
link