Witamy w Nowym Roku! To będzie ROK!

Rozpoczął się nowy rok. Tradycyjnie możemy się zastanowić jaki będzie. Tym razem to jest znacznie łatwiejsze niż rok, a zwłaszcza dwa lata temu. 

Otóż dobiega końca dość ważny proces historyczny. Przełom już nastąpił, ale zmiana bywa chaotyczna i czasem dość brzydka.

Wraz z kryzysem 2008 roku umarła liberalna demokracja. Nikt tego tak od razu nie zauważył, ale minęło 10 lat i trudno z tym dyskutować. Była ona reprezentowana i kontrolowana przez konsensus polityczny tradycyjnych partii socjaldemokratycznych i chadeckich. Jedni i drudzy żyli w zgodzie z wielkim przemysłem i związkami, działając w roli arbitra i utrzymując spokój społeczny i zadowolenie, pozwalając przemysłowcom na zyski, ale żądając inwestycji, a od związków żądając szacunku dla interesów pracodawców, ale zapewniając solidny udział płac w zyskach. 
W 2008 roku system się załamał. Jego ważny element, czyli prywatne inwestycje przemysłowe właściwie przestał istnieć. To nie było nic spektakularnego, oficjalnie nic się nie zmieniło, oficjalnie co najwyżej wszystko się przeciągało. Ale w ramach tego przeciągania korporacje żądały więcej, dając coraz mniej. Kontrakt został złamany, ale dotychczasowe partie nie miały na to żadnej odpowiedzi. 
Z grubsza rzecz biorąc dlatego od 10 lat trwa upadek moralny i pogrom wyborczy dotychczasowych partii liberalno-demokratycznych. Partie chadeckie, czy umiarkowanej prawicy spotkał ten sam los co socjaldemokratów lub jeszcze gorszy. Ta gorsza wersja wystąpiła chyba we wszystkich krajach anglosaskich. Otóż ich wewnętrzną radą na upadek dotychczasowego modelu było całkowite podporządkowanie się interesom już nie produkcyjnych korporacji a kryminalnej oligarchii. Która jeszcze miała pieniądze i zainteresowanie polityką. W to weszła także transformacja dotychczasowych korporacji w poszukiwaniu dochodów. Najbardziej spektakularnym przykładem są tu Republikanie w USA, gdzie z dotychczasowa ekspozytura banksterki i przemysłu zbrojeniowego implodowała w 2010 roku i w następnych wyborach, w 2012 została zastąpiona przez kompletnie zdziczałych świrów. 
Zauważcie jednak, że dotychczasowa, korporacyjna socjaldemokracja tak bardzo już nie miała nic do zaproponowania, że przegrała wybory, pomimo tego że po prawej stronie radykalizacja postępowała i zdziczałe świry przegrały walkę o przywództwo z zwykłym, prymitywnym kanciarzem, tylko dlatego, że był radykalnym i wiarygodnym rasistą. 

To nie jest zjawisko wyłącznie amerykańskie. Identyczny proces polityczny odbywa się dookoła świata. W różnych odmianach. Prawie wszędzie tradycyjna socjaldemokracja imploduje, razem z nią chadecja, lub ta druga zmienia się w dzikusów. Ale częściej jest zastępowana przez nowe partie radykalnych świrów. Które nie mają żadnego sensownego pomysłu na rządzenie oprócz agresji na system i wobec "innych". Ale to jest często zbieżne z oczekiwaniami ludzi. W praktyce okazuje się, że jest to ta sama polityka posłuszeństwa wobec sponsorów i jeśli jakichkolwiek reform to wyłącznie w celu demontażu jeszcze działających elementów systemu liberalnej demokracji. Na liście sponsorów takich partii obowiązkowo jest Kreml i on też najbardziej korzysta na obecnej koniunkturze politycznej. 

Takie rządy są prawie identyczne w praktyce politycznej. Pewną odmiennością jest jedynie Polska, gdzie taka sama prawicowa banda dzikusów do tej samej polityki dołożyła elementy siatki zabezpieczenia socjalnego. Jest to ważna odmienność, ale jedyna. Tak samo jak francuski Front Narodowy brał miliony dolarów pożyczek z Moskwy, tak jak Trump wspiera Putina gdzie może, tak samo rząd PiS realizuje politykę energetyczną, której ja bym nie nazwał prorosyjską, bo to by mogło sugerować jakąś refleksję i wybór kierunku polityki. Nie, PiS realizuje po prostu moskiewską politykę energetyczną na terenie Polski. W innym dziedzinach pewnie też, albo tylko robią głupoty, jak to prymitywne dzikusy.

W takim razie gdzie tu widzę przełom? I jaką zmianę?
Otóż kluczową figurą w tej układance jest Donald Trump, a właściwie nie on, tylko sytuacja w USA. On jest o tyle istotny, że był z jednej strony doskonałym kandydatem Partii Republikańskiej, a z drugiej strony jest jej uosobieniem i przywódcą. Na tyle, że kto sprzeciwiał się jego wizji, ten zazwyczaj miał okazję już zakończyć karierę polityczną. 
Oraz USA są imperium. Posiadaczem światowej waluty rezerwowej i nadzorcą światowej ekonomii. Kto rządzi w Waszyngtonie, ten ma spory wpływ na Nowy Jork, a kto dominuje na Wall Street ten dominuje w światowej ekonomii. I może pomóc lub przeszkodzić określonym krajom i ludziom w sukcesie. 
Na dziś jest to znakomicie działająca faszystowska międzynarodówka, łącząca aktualne rządy w Moskwie, Waszyngtonie, Rzymie, Budapeszcie, Brasilii i Warszawie. Może niedługo i w Paryżu. 

Pozornie to jest teraz narracja i porozumienie rządzące światem. Pozornie, bo pozostaje pytanie-- jaka narracja? przecież jedynym co ich łączy, to sprzeciw wobec liberalnej demokracji. Która w wydaniu sprzed 2009 roku jest martwa. Tak samo w Rosji, w USA, jak też w Polsce. 
Aby się utrzymać musza utrzymywać poziom agresji i złości w społeczeństwie, bo bez tego ich własna próżnia intelektualna ich zassie.
To zasysanie trwa, można spojrzeć na którykolwiek z tych ruchów i za pierwszym garniturem, który jeszcze bywa sprawny intelektualnie, a przynajmniej sprytny, widać co najwyżej kompletnych przygłupów pchających się do władzy i sprawnie awansowanych. 

Potencjał intelektualny i wizja jest zupełnie gdzie indziej. Jedyną wizją polityki adekwatnej do czasów po 2009 obecnie dysponują progresywiści i partie ekologiczne. To jest projekt Green New Deal, który właściwie łączy wszystkie takie partie dookoła świata. Na razie bardziej w formie zawołania bojowego niż kompletnego programu, ale sama nazwa dość dobrze objaśnia treść. Może być lokalnie wprowadzony gdzieś w Europie, ale faktyczną ogólnoświatową zmianę spowoduje jego uruchomienie w USA.

I tu powoli wracamy do Trumpa. Dotychczasowe elity Partii Demokratycznej to jest ta właśnie typowa socjaldemokracja. I brak pomysłu na dalszą politykę, co było doskonale widać w kampanii Clinton. 

Jednak to co się stało, to drastyczne zwiększenie liczby polityków i aktywistów w tej partii. Ale praktycznie wyłącznie spod znaku progresywistów. To byli w prawyborach ci którzy głosowali na Berniego Sandersa. Dziś jest to około 40% deputowanych Partii Demokratycznej. W przyszłych wyborach prawdopodobnie będzie większość.  

Co pozostawia kwestię poważnej zmiany kursu światowej polityki zależną od wyborów do Senatu i prezydenckich w 2020 roku. A kampania rozpocznie się już wkrótce.

Wybory do Senatu są zależne od potencjalnej implozji Partii Republikańskiej, a ta w sporym stopniu od losu Donalda Trumpa. Taka implozja już w ostatnich wyborach nastąpiła w Kalifornii. Partia Republikańska zasadniczo przestała tam istnieć. Tyle że tam nie ma problemu złości na niesprawiedliwość gospodarczą. Są problemy kryzysu opieki zdrowotnej, jak wszędzie, coraz poważniejszy kryzys klimatyczny i straszna sytuacja na rynku mieszkaniowym. Ale tam Partia Demokratyczna miała jakiś pozytywny plan i odpowiedź na te problemy. 
Dziś zaczyna mieć w całym kraju. I to jest alternatywa dla prawicy. Dopiero to. Socjaldemokracja nie jest alternatywą od 2009, a do zeszłego roku nie było żadnego powszechnego programu.
Właściwie był, ale niekompletny. Dziś niemieccy Zieloni, najsilniejsza frakcja w Partii Demokratycznej USA ma ten sam program. Ciekawy i atrakcyjny dla wyborców. I alternatywę dla prostej złości na zepsuty system.
W dłuższej i średniej perspektywie wynik może być tylko jeden. 
Pytanie co nastąpi teraz?

Otóż teraz mamy sytuację taką, że dużą część prestiżu całego tego łańcucha partii trzyma się na osobie Donalda Trumpa. A mamy właśnie nowy Kongres, gdzie Izba reprezentantów będzie się zajmować przez sporą część swojego czasu dochodzeniem w sprawie osoby powiązań, historii i majątku Donalda Trumpa. I z każdym dniem będą wypadać coraz bardziej kompromitujące trupy z szafy. I jego partia będzie tego bronić. Co będzie z dnia na dzień coraz trudniejsze i coraz śmieszniejsze. Na razie Michael Cohen zapowiedział zeznawanie w Kongresie na 7.02. Potem pewnie następni. 

Tak będzie wyglądać ten rok.
Rok postępującej implozji chadeków i socjaldemokracji, kolejnych, ale już ostatnich sukcesów faszystowskiej międzynarodówki i budowy poparcia dla Green New Deal.

Ale większość zobaczy tylko chaos...

11 komentarzy:

plop pisze...

https://www.huffingtonpost.com/entry/update-1-white-house-asked-for-options-to-strike-iran-wsj_us_5c3b586ce4b0922a21d5d30f

Jak na takie rzeczy patrzysz?

Maczeta Ockhama pisze...

@plop
Dawno, dawno temu, w czasach o których wszyscy już zapomnieli dla oceny takich pomysłów powołano Międzynarodowy Trybunał Karny.
To towarzystwo chce po prostu rozpocząć następną wojnę bez żadnego powodu i uzasadnienia. Bolton i Trump chcą zostać zbrodniarzami wojennymi i tyle.

PawelW pisze...

@Maczeta:
Zdaje mi się, ale USA chyba nie ratfikowały MTK?
Ponadto, działanie takich instytucji ma sens jedynie, jężeli popierają je najsilniejsi gracze, vide Liga Narodów
https://www.krzysztofwojczal.pl/polityka/swiatowa/rozpad-onz-zwiastuje-wojne-gdy-upadla-liga-narodow-wybuchla-ii-ws-komentarz/

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
MTK jest martwy. Może gdyby nie Bush Jr. to by coś z tego wyszło. Ale to był koncept aby było zorganizowane ciało międzynarodowe do ścigania zbrodniarzy wojennych.
Atak na Iran jest po prostu zbrodnią przeciw pokojowi, podobnie jak był na Irak. I za to nie odpowiedzą, co jest przykrą sprawą.

Przemax pisze...

Co do Iranu zgoda. Co do reszty...

" Co będzie po wyborach w USA? Donald Trump, po "oszałamiającym" występie w czasie ostatniej już debaty kandydatów szybko znika w odmętach historii (...)
Wygląda na to, że Trump nie tylko przegra wybory. Możliwa jest przegrana w skali nieznanej w najnowszej historii starć kandydatów głównych partii. (...)
Ale nie ma co się znęcać. Jest to łajza, która spapra wszystko za co się weźmie i na tym można zakończyć. "

Track record masz raczej słaby ;), szacun za nie wykasowanie tego wpisu. Zobaczymy co spełni się z Twoich lewicujących przepowiedni w 2019 r.

Maczeta Ockhama pisze...

@Przemax
Gdybym miał wiedzę o przyszłości to bym się zajmował czym innym... Mylę się, oczywiście i nie mam z tym problemu.
Ale co do Trumpa, to w sumie nie byłem tak odległy.
Przegrał w starciu z najbardziej niepopularnych współczesnych polityków w USA.
O 3 mln głosów, czyli w sumie nie tak dużo, ale przegrać z Hilary Clinton to był naprawdę wyczyn. Tyle że pomimo tego został prezydentem, ale to już kwestia ordynacji.

Jednooki pisze...

Ten zachwalany powyżej "Green New Deal" to to samo co w linku niżej? No to nawet jak się goście machnęli o zero (bo zaraz się pewnie okaże że to 'tendencyjny' portal ruskich trolli) to i tak wielce szacowne kwoty wychodzą. Jak to ktoś kiedyś mawiał, z samego kurzu przy liczeniu takich pieniędzy można by niejedną starą rodzinę wykroić.

Skoro Clinton zła, to może Maduro na prezydenta! Zwłaszcza że chyba będzie miał teraz trochę czasu na budowanie socjalistycznego raju poza Wenezuelą. Jak mu się uda uciec oczywiście.

https://pjmedia.com/trending/ocasio-cortezs-green-new-deal-would-cost-more-than-the-gdp-of-most-countries/

Wojtek inżynier pisze...

Polecam Black Mirror, jest w pierwszym sezonie odcinek o tym, jak udaje się złamać dotychczasowy skompromitowany i pozbawiony idei system.
Potem przychodzi totalitaryzm.

Gdy czytam o nowej fali, bardzo jej kibicuję... i jednocześnie przypominam sobie bardzo smutne lata 80. Ludzie zwykle wspominają dzieciństwo jako coś świetnego. Ja do dziś czuję odrazę do tamtych lat. Związek Swoiecki zaczynał na pięknych ideach, niedługo potem przyszły miliony ofiar.

Wszyscy "lewicowcy" wyobrażamy sobie, że przyjdzie dla wszystkich pracujących dobrobyt USA z lat 60 (przynajmniej dla tych białych, którzy przeżyli wojny i jeszcze nie zabrano im dzieci do Wietnamu). Obawiam się jednak, że przyjdą zupełnie inne rzeczy.

Do tego Śpiewaka uwalono - raczej ruchy miejskie go nie wparły w bojach, wystawili nawet kontrkandydat w ostanich wyborach. Coś mi mówi, że progresywiści jeśli wygrają, to też dobrze wybijając w swoich szeregach ideowców. Obym się mylił.

Maczeta Ockhama pisze...

@Jednooki
Ten artykuł jest jedną wielką pseudonaukową spekulacją. Chętnie bym podyskutował o szczegółach, ale właściwie pisze o tym cały czas na rewolucji Energetycznej
Generalnie nie ma dokładnego planu, ani tym bardziej budżetu.
Idea polega na tym samym co New Deal, czyli wielkim programie uruchamiania bezużytecznych oszczędności, których w gospodarce jest mnóstwo. Na pewno wystarczająco. A durne pomysły murowo-wojskowe są wydatkiem z budżetu, w którym tych pieniędzy nie ma. Czaisz różnicę? I na pewno nikt nie zna kosztów dekarbonizacji całej gospodarki.
W skrócie- artykuł z linku jest sprawną propagandówką, która dezawuowac ten pomysł bez żadnej faktycznej analizy i dyskusji.
I nie jestem zdziwiony, bo skoro użyłeś frazy często stosowanej przez prokacapskiego szura, to i pewnie szukasz tekstów po podobnej linii.

Jednooki pisze...

Z tymi olbrzymimi oszczędnościami które chciwe krwiopijce trzymają pod materacem to bym nie przesadzał. Większość amerykańskich firm jest zadłużona po uszy, a ewentualne bonusy typu QE były wykorzystane w ogromnej części do odkupywania własnych akcji z giełdy. Na kredyt. Co ładnie napędzało wszystkie NASDAQi, budowało 'optymizm rynków' i sprawiało wrażenie puchnięcia portfeli i ogólnego wzrostu. Ale jak teraz bańka sobie pójdzie to może być nieciekawie. Co nie znaczy że gostkowie z Forbesa będą głodować - co to to nie ;)
Ciekawe, że najprawdopodobniej skończy się to wtedy dojściem do władzy ludzi takich jak nawiedzony marksista Corbyn, czy po drugiej stronie kałuży Bernie & Co. A wtedy wszyscy zatęsknią za Chavezem i Castro jako umiarkowanymi i liberalnymi (znaczy nie zamordystycznymi) przywódcami i znakomitymi administratorami państwa. Niektórym ze stałych czytelników spodoba się pewnie prognoza poniżej:
www.sovereignman.com/trends/get-ready-theyre-coming-for-your-money-24436/

Której frazy? O kurzu? To z Michalkiewicza - bardzo obrazowe. Ruskich nie lubię i dobrze im nie życzę ale wiem, że gdyby nie to, że Barack Hussain przespał budzenie się Chin, to prawdopodobnie byli by w jeszcze gorszej sytuacji niż teraz. W tej chwili prężą to co tam mają, żeby wynegocjować jak najlepsze warunki za opowiedzenie się po stronie ChRL lub USA. Im później tym dla nich lepiej. Idealnie tak jak 17 IX - w ostatniej chwili, już na pewniaka.
A tekstów szukam różnych. Czego dowodem że pojawiam się i tutaj.

Faktem jest, że zasoby mogą i powinny być wykorzystywane inaczej, ale pani Ola Ocasio nie jest gwarantem (żeby nie powiedzieć że wręcz przeciwnie) racjonalnego nimi dysponowania. Mogę się mylić, ale widziałem z nią parę wywiadów i to było straszne.
'Kids, don't do drugs!' się nasuwa.
Pożyjemy zobaczymy.

Maczeta Ockhama pisze...

@Jednooki
Powiem tak, bardzo po przyjacielsku- masz tak chory obraz świata, że ci to zaszkodzi w zyciu.
I poziom twojego komentarza to są brednie na które nie warto odpowiadać.
Ale polecę jedną rzecz, sprawdzaj takie rzeczy zanim zaczniesz pisać: "Z tymi olbrzymimi oszczędnościami które chciwe krwiopijce trzymają pod materacem to bym nie przesadzał. Większość amerykańskich firm jest zadłużona po uszy, a ewentualne bonusy typu QE były wykorzystane w ogromnej części do odkupywania własnych akcji z giełdy"
A teraz idziemy, patrzymy ile oszczędności ma Apple i w co inwestuje. I po paru następnych tego typu firmach.
Sam fakt skupu akcji świadczy o nadmiarze płynności i to nie są żadne "bonusy" to jest po prostu brak inwestycji na skalę całej gospodarki.
I sorry, ale z następnymi komentarzami na tym poziomie dyskutować nie będę, a mają sporą szansę wylecieć. Nie za poglądy- za głupotę.