Trzy problemy

Świat ma dziś tak naprawdę trzy problemy, wzajemnie ze sobą połączone i w rożnych natężeniach i proporcjach występujące prawie wszędzie. I własnie one powinny definiować dzisiejszą politykę.

Pierwszy, najpoważniejszy i dotyczący wszystkich problem to zmiany klimatu. Każdy jeden mieszkaniec naszej planety dostanie w kość. Działając indywidualnie nie zrobimy dużo, za to jeśli byśmy potrafili współdziałać wszyscy razem, jesteśmy całkowicie w stanie ograniczyć zakres problemów. Problemy już są, będą coraz większe. Za milionem Syryjczyków zaraz do europejskich drzwi zastuka dziesięć milionów Turków kiedy pustynia dotrze i tam. Wtedy będzie mniej śmiesznie. Ceny żywności wzrosną, jej jakość spadnie i poziom problemów zdrowotnych spowodowanych śmieciową żywnością będzie rósł. Malaria i denga w nowych miejscach,  regularne susze lub nienaturalnie mroźne zimy (tak!), itd., itp.. Zapłaci każdy, ograniczyć problem możemy jedynie razem. Każdy, kto mając władzę działania w celu ograniczenia degradacji klimatu blokuje, sabotuje lub nawet tylko spowalnia, niezależnie czy z powodu prywaty czy ignorancji jest po  prostu antyludzką, antycywilizacyjną gnidą i określenie to uważam za dość łagodne.

Drugi problem to są czyste zagrożenia dla bezpieczeństwa, których ośrodkiem w największym stopniu są agresywne dyktatury. Niektórzy z dyktatorów są zagrożeniem tylko dla własnego społeczeństwa, inni także dla sąsiednich krajów, a nawet całej ludzkości. Takie kraje praktycznie zawsze generują chaos w swoim otoczeniu, a często również dezinformację co do stanu swojego państwa i zamiarów. Dopóki chodzi o Wenezuelę, gdzie rząd pomógł rozkraść i przejeść bogactwo naftowe to jeszcze pół biedy. Ale kiedy zaczynamy mówić o Rosji, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. Rosja jest krajem, który odziedziczył mnóstwo sprzętu wojskowego, ma całkiem sporą populację i dochody z ropy. To jeszcze nie czyni go zagrożeniem dla świata. Zagrożenie stanowi dopiero w połączeniu z nieudolnością władzy i rozbiciem społeczeństwa w państwach z nią sąsiadujących. Każdy, kto nie rozumie podstawowych mechanizmów tego zagrożenia i albo histeryzuje, albo bagatelizuje, albo jest tak głupi, że pomaga w sianiu chaosu i rozbijaniu społeczeństwa powinien zniknąć z życia publicznego, polityki i mediów. Natychmiast.

Trzecia sprawa to nierówności społeczne. Zapewne nigdy nie było kompletnie egalitarnego społeczeństwa i zapewne nigdy nie będzie. Jakiś poziom nierówności wspólnocie nie szkodzi. Nawet duże nierówności majątkowe też mogą nie być problemem. Problemem są duże nierówności dochodów. Luksusowa konsumpcja w społeczeństwie, w którym każdy ma możliwość bezpiecznego funkcjonowania w ciepłym domu, normalnego wychowania dzieci i życia bez troski o jutrzejszą zawartość lodówki nie jest problemem. Luksusowa konsumpcja w społeczeństwie ludzi walczących co dzień o zwyczajne, biologiczne przetrwanie jest przepisem na problemy. Najpierw dla miłośników kawioru, oczywiście. Czasem się okazuje, że to właśnie oni byli problemem i dalej jest w miarę OK. Częściej jednak prawdziwe problemy dla wszystkich dopiero się zaczynają. I po co w ogóle zaczynać ten cykl? Nie lepiej mieć normalne społeczeństwo w którym nie ma głodnych? Bo dziś nie musi ich być. A przede wszystkim współczesna technologia pozwala każdemu spokojnie pracować i mieć czas na swój rozwój, rozrywki i samorealizację. Albo na rozumienie spraw państwowych. 

To są poważne sprawy. Takie, które mogą zniszczyć życie nasze i następnych pokoleń. Lub w skrajnym przypadku, tych następnych pokoleń może nie być. Wszystkie inne sprawy są drugorzędne. 

To jest po prostu lista minimalnych wymagań, jakie musza spełniać dziś członkowie elit państwowych i społecznych, aby społeczeństwu i państwu wróżyć pozytywną przyszłość. We właściwie wszystkich pozostałych sprawach można mieć stanowisko takie lub inne, niezależnie od emocji, czy interesów jakiś grup. 

Władza, która nie realizuje działań we wszystkich z tych punktów się do niczego nie nadaje. Po prostu skutki takich rządów będą złe. W ten czy inny sposób będą prowadzić do chaosu i zmniejszenia efektywności państwa. 

Drobny problem dzisiejszego świata polega na tym, że ludzi rozumiejących tę podstawową listę jest niewielu. Oraz, jeszcze większy problem polega na tym, że krótkoterminowe zyski wielkiego kapitału mają najczęściej dokładnie odwrotne interesy. Wydobycie i spalanie paliw kopalnych, dojenie obywateli aż do granicy nędzy i współpraca z możliwe skorumpowanymi reżimami. 

Nawet jeśli ktoś ma tak mały rozumek, aby utożsamiać interes swój i społeczności z wielkim, oportunistycznym kapitałem, to w żadnym przypadku taka osoba nie powinna decydować o losie społeczeństw. A jeśli społeczeństwo jest zorganizowane w taki sposób, że nikt inny nie może o nim decydować? Bo wśród elit nie ma ludzi wystarczającej przyzwoitości i wiedzy? Cóż. To jest pewien problem....

Niestety, lista państw rządzonych przez polityków rozumiejących te trzy problemy jest dość krótka. Ale istnienie elit je rozumiejących można bardzo łatwo zidentyfikować po tym, że są to państwa radzące sobie zdecydowanie lepiej niż ich najbliższe otoczenie. 

I pamiętajmy o jednym- zarówno te problemy są powiązane, jak też określone działania mogą rozwiązywać wszystkie z tych problemów naraz. Elektryczny transport zasilany energią odnawialną nie tylko załatwia sprawę emisji CO2, ale też nadmiaru władzy wielkich koncernów oraz funduszy na zbrojenia dyktatur. Zmiana gospodarki może i powinna odbywać się z wykorzystaniem kapitałów klasy średniej, która dzięki inwestycjom w energetykę wiatrową i słoneczną może zwiększać swą samodzielność finansową.

Chodzi mi też o to, że pozostałe sprawy, te drugorzędne, nie zawsze są tymi, które można pominąć, odpuścić. Mogą być i często są ważnymi dla poszczególnych ludzi czy grup społecznych. Ale dla cywilizacji, nas wszystkich, sukcesu, czy wręcz przetrwania nie mają żadnego znaczenia. 
Ludzie, którzy nie widzą tych rzeczy, nie kierują się tymi trzema punktami w ogóle nie powinni zajmować się sprawami publicznymi. Brak rozumienia kwestii klimatycznych i ich konsekwencji, zagrożeń geopolitycznych i wynikających z nadmiernych nierówności społecznych po prostu dyskwalifikuje polityków, publicystów i wszystkie osoby usiłujące kierować dyskusją publiczną. 
Trochę głupio wychodzi, że w wielu krajach świata, a już prawie wszystkich postkomunistycznych, po takiej dyskwalifikacji nie bardzo zostaje ktokolwiek. Ale cóż- to właśnie jest poziom elit. I takie są i będą efekty ich rządów.







44 komentarze:

pawel-l pisze...

Głównym problemem ludzkości jest wiara w różne modne ideologie i oddawanie władzy w ręce szarlatanów.

Nawet jeśli zmiany klimatu są problemem (powiedz to hindusom, chińczykom czy Afrykańczykom) to najlepszym lekarstwem jest postęp technologiczny wprowadzany m.in przez takie korporacje jak Tesla.

Syryjczycy nie uciekają z kraju z powodu zmian klimatu, tylko z powodu interwencji różnych krajów także demokratycznych.

W Polsce inwestycje w górnictwo podejmuje państwo, a nie żadne korporacje.

Dyktatorzy są skutkiem monopolu władzy. Jak łatwo Rosja, Turcja czy nawet Polska zamienia się w dyktaturę. Społeczeństwem rozbrojonym, poddanym szkolnej i medialnej indoktrynacji łatwo sterować.

Największym wspierającym dyktatury w Ameryce łacińskiej był duży i bogaty kraj demokratyczny.

Główną przyczyną nierówności jest nadmierna emisja pieniądza do której w pierwszej kolejności mają dostęp politycy, bankowcy i zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy. Państwa potem walczą ze skutkami swoich własnych działań.

Maczeta Ockhama pisze...

No i własnie bredzisz jak przeciętny czytacz korporacyjnych szmatławców.
PODSTAWOWĄ I PIERWSZĄ przyczyną wojny w Syrii są właśnie zmiany klimatyczne.
Które też są największym zagrożeniem i problemem w Indiach i Afryce. Mówią ci coś nazwy Jezioro Czad i Boko Haram?
Co za różnica czy inwestuje państwo w interesie korporacji czy korporacje powiązane z państwem, a może korporacje kontrolujące państwo? Wszędzie paliwa kopalne, ich przerób i wielka energetyka jest domeną wielkich korporacji. Które mogą starannie niszczyć energetykę obywatelską i bronić własnej domeny lub nie. Zagadka- wskaż firmy które tego nie robią? Niezależnie od własności.

futrzak pisze...

pawel-l:

Alez podlozem wojny domowej w Syrii sa dokladnie zmiany klimatu i spowodowana nimi susza:
http://www.nytimes.com/2015/03/03/science/earth/study-links-syria-conflict-to-drought-caused-by-climate-change.html?_r=0

USA juz dawno nie jest krajem demokratycznym, trzeba byc slepym, gluchym i nie interesowac sie swiatem, zeby tego nie zauwazyc. Oczywiscie, fasada demokracji jest utrzymywana, ale jej kiepskosc wyszla w ostatnich wyborach, gdzie tzw. popular votes w primaries wskazywaly na przewage Sandersa, ale glosy delegatow i nominacje dostala Clinton, bo tak zdecydowali oficjele DNC. To, ze kongres jest zdominowany przez lobbystow i interesy corpo i lobby zbrojeniowego to tez wiadomo od dawna. Ze USA wszystkie wojny po II swiatowej rozpoczelo nieprawnie (bez zgody kongresu, ktora jest wymagana zgodnie z konstytucja), ze mozna wsadzac do wiezienia ludzi bez procesu (patrz Patriot Act) i przetrzymywac dowolnie dlugo - to nie jest zadna tajemnica.

Jak chcesz mierzyc demokracje nazwa, to musisz przyznac ze Rosja to przeciez tez demokracja - przeciez maja demokratyczne wybory.

Postęp technologiczny - owszem - jest lekarstwem na zmiany klimatu, ale o ile samochod elektryczny moze robic firma prywatna (byle jej w tym nie przeszkadzac) o tyle elektryfikacja na duza skale transportu publicznego oraz przejscie na pozyskiwanie pradu z energii odnawialnej juz nie. To sa zbyt duze inwestycje, zbyt maly ROI zeby bez wsparcia panstwa (odpowiednie regulacje, umowy podpisywane na dlugie lata) dalo rade. To widac w KAZDYM kraju, ktory na energie odnawialna z sukcesem sie przestawia.

Jesli chodzi o nadmierna emicje pieniądza to jest ona rujnująca dla gospodarki kraju wszędzie tam, gdzie nie ma regulacji jej ograniczajacych. A od ograniczania sa wlasnie odpowiedzialne wladze panstwowe.

Zwykli ludzie zawsze wierzyli w rozne gusła, ideologie, religie i cala reszte. Zawsze dawali sobie łeb omotać propagandą - to nic nowego. Natomiast jesli ELITY w danym kraju zaczynaja sie kierowac jedynie interesem wlasnym i niczym wiecej, niszcząc wspolne pastwisko na ktorym zyja WSZYSCY to dopiero mamy problem.

Anonimowy pisze...

1.Zmiany klimatu.
Tak i rzeczywiscie przykladowo wojna w Syri jako jeden z glownych czynnikow ma u podloza zmiany klimatyczne.To samo dzieje sie w Afryce i prawdopodobnie stanie sie na Syberii.
2.Dyktatury.
Tak ale trzeba pamietac ze NIE mowimy tylko o panstwach ale takze o roznych grupach mniej i bardziej formalnych.Niektore z tych grup sa rownie grozne jak Rosja i wykorzystuja ROZNE ideologie w celu przejecia wladzy na skale niemal globalna.
NIESTETY agresywanie promowana walka ze zmianami klimatycznymi TEZ jest w tym celu(przejecia wladzy)przez owe grupy wykorzystywana.Niestety historia pokazuje ze mozna jak najbardziej sluszny cel przekuc w dyktature(przyklad komuna,cel(moze nie liderow ale przynajmniej sredniego i dolnego szczebla):walka z dzikim kapitalizmem,efekt:zbrodnicze panstwa taotalitarne)-obawiam sie ze podobnie moze byc z ideologia walki ze zmianami klimatycznymi-cel:sluszny,wynik:....ktoz wie.
3.Nierownosci spoleczne.
Tak ale to bardzo szeroki temat.Glownym roblemem sa zarowno ideologie i religie(glownie neoliberlaizm oraz islam)szerzozne w SCISLE OKRESLNYM CELU(patrz punkt 2)ale takze postep technologiczny(robotyzacja oraz SI na horyzoncie).
4."Drobny problem dzisiejszego świata polega na tym, że ludzi rozumiejących tę podstawową listę jest niewielu."
To NIE jest drobny problem(jak obaj wiemy)-to jest czwarty glowny problem-prawdopodobnie wykreowany celowo przez pewne grupy(patrz znowu punkt 2).

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
Nie, aktorzy inni niż państwa nie są problemem. Takie organizacje potrzebują problemów społecznych generowanych przez zmiany klimatyczne i nierówności, czyli w skrócie przez masową nędzę i beznadzieję oraz jakiegoś wsparcia ze strony oligarchów lub dyktatur.
Pokaz mi jedną organizację, która mogłaby się utrzymać w społeczeństwie/państwie z rozsądną siatką socjalną i bez dolewania pieniędzy. Które to pieniądze u swego źródła prawie zawsze pochodzą z nafty.
A dyktatury mają pod swą kontrolą miliony ludzi i olbrzymie zasoby. Inni aktorzy im służą do generowania chaosu.

Anonimowy pisze...

Ciekawą analizę przygotował OSW:
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2016-11-23/niemcy-wobec-przyszlej-polityki-trumpa-strach-przed-antyglobalizacja

Z mojego punktu widzenia, te problemy które nazwałeś są w dużej mierze efektem podejścia społeczeństwa. Czyli: "najpierw mi i mojej rodzinie ma być dobrze, a inni po mnie/nas, jeżeli wogóle". Wyjątków od takiej postawy jest bardzo mało.
A elity są tylko odzwierciedleniem swoich społeczeństw, wizjonerzy potrafiący zapoczątkować pozytywne zmiany nie trafiają się codzien.

PawelW

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Szeroko rozumiani marksisci kulturowi.To oni steruja co niektorymi panstwami a nie panstwa nimi a kase maja "dolewana" z centralbankow a nie z ropy(to zupelnie inny rzad pieniedzy).A dyktatura do ktorej zmierzaja bedzie taka ze ZSRR to przy tym przedszkole.Tacy neokoni w USA to tylko ich dosc toporna odnoga,inna to wladze eurokolchozu(na szczescie wlasnie tracace kontrole).Zreszta to sa kregi w kregach i plany w planach-mozna by sie sprzeczac kto jest "partia zewnetrzana" a kto "partia wewnetrzna" i jakie sa PRAWDZIWE MOTYWACJE wewnetrznych kregow(ja obstawiam iz NIE SA to motywacje finansowe mimo tworzenia takich pozorow).
Na szczescie im sie nie uda jak sadze...chyba.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
"wizjonerzy potrafiący zapoczątkować pozytywne zmiany nie trafiają się codzien."
Tak, oczywiście. Ale dziś zauważenie każdego z tych problemów wymaga zaledwie podstawowej wiedzy.
A ich nie rozwiązywanie szkodzi każdemu.
Nie oczekuję, że każdy będzie Jose Mujicą. Ludzie mają różne kwalifikacje, różne umiejętności i różne uwikłania. Ale negowanie istnienia któregokolwiek z tych problemów to nie są "inne akcenty", to jest brak podstawowych kwalifikacji do pracy polityka. A klasa polityczna bez kwalifikacji to jest prawdziwy problem.
I dopiero w tym miejscu zgodzę się, że to "efekt podejścia społeczeństwa". Konkretnie społeczeństwa z powszechnym brakiem wiedzy i rozumienia świata, które przez to nie może wyegzekwować tego od polityków. Problem każdego miejsca na wschód od Łaby.

Anonimowy pisze...

@Maczeta: "Problem każdego miejsca na wschód od Łaby." Nie, nie tylko. Widzę to na przykład tutaj w Bawarii (i nie tylko) w kwestii budowy nowych tras przesyłu energii elektrycznej z północy Niemiec. Społeczeństwo staje na głowie, aby ich nie budowano, pomimo, że wie iż jest to pożyteczne z punktu widzenia ochrony środowiska i kwestii klimatycznych.
We Francji nie jest lepiej. Problem przekonywania społeczeństwa oraz jego elit jest bardzo skomplikowany, poniżej dwie prezentacje z Sympozjum "Zmiana klimatu"

Cześć 1. Przekonywanie z punktu widzenia badan mózgu
http://www.green-transformation.net/Binaries/Binary10706/Vortrag_Roth_2013_1.pdf

Cześć 2. Co trzeba zrobić:
http://www.green-transformation.net/Binaries/Binary10707/Vortrag_Roth_2013_2.pdf

"Ale dziś zauważenie każdego z tych problemów wymaga zaledwie podstawowej wiedzy.
A ich nie rozwiązywanie szkodzi każdemu."

Właśnie z tych prezentacji dowiesz się, że ludzie pomimo tej podstawowej wiedzy, którą często POSIADAJĄ, zachowują się irracjonalnie powtarzając zachowania SZKODLIWE dla nich w dłuższej perspektywie. Też kiedyś myślałem, że racjonalne argumenty potrafią przekonywać... niestety nie.

PawelW

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
Oczywiście masz rację. To nie jest tak, że wystarczy świadomość klasy politycznej i nagle społeczeństwo będzie łykać wszystko. Pewnie.
Z drugiej strony też nikt nie ma pełnej wiedzy i rozumienia sytuacji. Sposobów rozwiązania problemów jest zwykle sporo, koszty też mogą rozłożyć się tak lub inaczej. Niektóre, wydające się rozsądne, później okazują się kompletnie niepotrzebne, etc.
Ale jeśli elity tego nie rozumieją, to często jest niemożliwa dyskusja w ogóle.
W Bawarii kwestia dotyczy linii do przesyłu elektryczności z wiatru z północy kraju. Jest dyskusja o tym, ze nikt nie chce słupów przy domu, ale nie ma o tym, że ta elektryczność jest potrzebna. Porównaj to do Wenezueli, Rosji, Kongo czy Polski.
Dyskutować JAK i robić czasem nieprzemyślane rzeczy, ok, zdarza się. Dyskutować czy jest globalne ocieplenie, czy Rosja jest zagrożeniem dla sąsiadów i czy przywileje oligarchii są dobre czy może jest ich za mało to jest patologia, dla której nie powinno być miejsca w życiu publicznym.
Dyskusja o konkretnym kablu, czy konkretne embargo jest skuteczne oraz czy lepsze jest dodatkowe opodatkowanie supermarketów czy państwowe wsparcie dla systemu dystrybucji od małych rolników- to są konkretne rzeczy, o których można i należy rozmawiać.

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
"Szeroko rozumiani marksisci kulturowi"
Właściwie i co z tego? Mamy trzy problemy, które są poważne i dotyczą wszystkich oraz tysiące problemów, które z punktu widzenia społeczeństwa mają dużo mniejsze znaczenie, lub żadne. Mogą być ważne dla samopoczucia paru osób, ale jak usmażymy planetę, to żadne sprawy związane z rolą Kościoła w hodowli szczupaków nie będą mieć żadnego znaczenia.
Więc może sobie rządzić kto chce i jak chce, jeśli spełnia warunek odpowiedzialnego podejścia do tych trzech spraw. Jeśli nie spełnia- wyp....
I naprawdę nie ma co dzielić włosa na czworo. Choć po prostu rozsądniej jest łagodzić wszystkie potencjalne konflikty społeczne, aby robić konkretne rzeczy w poważnych sprawach. Rozsądniej jest np. zalegalizować marihuanę, pozbawić części gangi dochodów i mieć większe poparcie po to, aby zrobić coś pożytecznego. Ale jak władza chce zachować się odpowiedzialnie, ale koniecznie musi wsadzać za skręta, trudno, to nie jest podstawowy problem. Choć dla ludzi bez sensu za kratami oczywiście jest.

Anonimowy pisze...

Pytanie z ciekawości - skoro gospodarka jest oparta na węglu i ropie to na ile czasu jeszcze starczy tych zasobów? Jedno i drugie kiedyś się skończy a dokładniej kiedyś EROEI sprawi, że wydobycie przestanie mieć sens. Czy istnieją wyliczenia ile jeszcze zostało? Co się stanie gdy złożymy te wyliczenia z obciążeniem planety gazami cieplarnianymi przez pozostały czas? Jakie mamy szanse jako planeta wytrzymać jeszcze trochę zanim problem sam się rozwiąże?

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim
"Jakie mamy szanse jako planeta wytrzymać jeszcze trochę zanim problem sam się rozwiąże?"
Coś około 0%. Tej zimy temperatury na biegunie północnym są około 20 st C wyższe niż normalnie i możliwe, że cyrkulacja okołopolarna zacznie się załamywać. Albo robimy natychmiast wszystko co się da, albo przegraliśmy.
To natychmiast oznacza co najmniej natychmiastowe zaprzestanie budowy i remontów elektrowni węglowych i rozbudowę OZE w maksymalnym możliwym stopniu oraz zaprzestanie inwestycji w wydobycie ropy i ograniczenie nowych w wydobycie gazu do miejsc, gdzie ulatnianie się ze złóż wyrządzi więcej szkody.
To oznacza odcięcie od praktycznie wszystkich pieniędzy inwestycyjnych cały biznes paliw kopalnych. I dopiero wtedy mówimy o bezpiecznej ścieżce spadku zużycia.
To nie są bardzo dokładne wyliczenia, ale dość dobre szacunki. Każde ustępstwo, zwłaszcza dla węgla, to gwarantowane anomalie klimatyczne i miliony uchodźców.

Anonimowy pisze...

Ale na jakim obszarze chcesz mierzyć nierówności? Jak dajmy na to Europa spełni wszystkie 3 punkty i odskoczy od pozostałych państw (głównie od Rosji i arabskich nafciarzy), to nierówności pomiędzy Europą a resztą świata wzrosną.

Grzegorz pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

Autor usilnie stara się nie porównywać sytuacji Syrii i Egiptu i w miejsce tego wciska "zmiany klimatu" jak przyczyny rozruchów...gdyby jeszcze dodał politycznego.
Pomimo tego że Egipt też jest dotknięty klęską głodu i niema perspektyw pokojowego jej rozwiązania w jakiś magiczny sposób nie został dotknięty dobrodziejstwem finansowanej z Katarskich i Saudyjskich petrodolarów rewolucji.
Jakiś antyociepleniowy oszołom mógłby tutaj wtrącić fakt że Egipt znajdował się w obozie USA a Syria w Rosyjskim ale przecież znajdujemy się w gronie normalnych ludzi...

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim
Nierówności wewnątrz społeczeństw. To chyba powinno być zupełnie jasne.
@Grzegorz Stawski
Komentarz został usunięty z powodu braku merytorycznej zawartości.
@Anonim
W Egipcie już wybuchało, będzie jeszcze wybuchać. Tam były przynajmniej raz wolne wybory, które tymczasowo rozładowały sytuację. Poza tym jest źle, ale w miarę równo. W Syrii ekspansja pustyni stworzyła grupę miliona ludzi bez żadnych dochodów i dostępu do niczego.

Anonimowy pisze...

Tak dla pewnośći: wg autora równać ma rząd, a nie rynek?

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim
A jak niedouczone korwinowskie dziecko wyobraża sobie jedno i drugie? Tak serio i w szczegółach?

Anonimowy pisze...

@Anonim
"Jakie mamy szanse jako planeta wytrzymać jeszcze trochę zanim problem sam się rozwiąże?"

Mysle, ze ten artykul i zapoznanie sie z "Granicami wzrostu" wskazuja jak jest i ze jezeli nic nie zrobimy, to mamy katastrofe jak w banku za naszego zycia:

http://ziemianarozdrozu.pl/artykul/3511/na-malej-skonczonej-planecie

pozdrawiam
PawelW

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
Tekst oczywiście porusza ważny temat i podaje istotne dane, których znajomość nie jest powszechna.
Ale:
To jest pewien nurt, który opisuje nadchodzącą katastrofę i jako alternatywę, dosłownie lub domyślnie podaje reces cywilizacji i ograniczenie wszystkiego. Takie podejście uważam za maksymalnie szkodliwe. Podaje alternatywę: teraz ciepło albo już zawsze zimno. Co jest nie tylko bzdurą, ale i depresyjnym uzasadnieniem dla powszechnej nędzy. Oraz promuje rozwiązania głupie i szkodliwe.
W tym samym nurcie, jest tłumaczona też przez Marcina Popkiewicza książka niejakiego Davida MacKaya, która ponoć zyskała pewna popularność. W tłumie pseudonaukowych wyliczeń udowadnia tam, że używanie do ogrzewania klimatyzatora zasilanego prądem z elektrowni gazowej jest lepsze niż izolacja budynku, statki zużywają więcej energii do przewozu niż samoloty, a energi wiatru w Wielkiej Brytanii jest zbyt mało dla zasilenia sieci energetycznej (nie, chodzi o dostępność w czasie, po prostu razem jest ponoć za mało).
Co tłumaczy i opatruje wstępem fizyk z wykształcenia.
Mamy rok 2016. Ograniczenie zużycia paliw kopalnych o 80% nie jest dziś żadnym problemem. Dokładnie wiadomo jak to zrobić i dokładnie wiadomo, że wystarczy tylko przesunąć inwestycje z paliw kopalnych do gospodarki odnawialnej, nie potrzeba żadnego zwiększania kosztów niczego. Ostatnie 20% może kosztować sporo, a kilka procent dzisiejszego zużycia może wymagać paliw kopalnych (właściwe tylko ropy) przez jeszcze wiele lat.
Jeśli ktoś w obecnych czasach promuje poglądy o zastępowalności węgla jedynie przez spalanie biomasy lub olbrzymich kosztach energii odnawialnej lub inne bzdury przy piwie to pół biedy. Z tytułem i samokreacją na eksperta- nie lubię i nie popieram. Na co w tym konkretnym przypadku mogą wpływać moje osobiste doświadczenia z p. Popkiewiczem i ewentualny negatywny bias, ale chyba zachowuję obiektywizm.

Anonimowy pisze...

@Maczeta: Masz rację i nie bardzo mi o Popkiewicza chodziło, a ten konkretny artykuł oraz o książkę "Granice wzrostu". Alternatywy regresu cywilizacji nie akceptuję, inaczej nie byłbym inżynierem... jednakże problemu zasobów naturalnych innych jak nośników energii tak łatwo nie da się rozwiązać jak z przejściem z węgla i ropy na wiatr, słonce, geotermię i wodę. Łowiska ryb giną. Ilość habitatów dzikich zwierząt maleje. Itd... Populacja ziemi oraz zapotrzebowanie na zasoby natomiast nie maleje.
I wszystkie modele gospodarcze zakładają nieustanny wzrost (również populacji)... tylko skąd brać na to zasoby?

I jak określiłeś w tych 3ech punktach. Brakuje równości społecznej. A to oznacza, że można wyrównać w górę lub w dół.
Jak sądzisz, w którą stronę łatwiej i co prawdopodobnie rozważają warstwy rządzące? Te zbrojenia w ostatniej dekadzie na całym świecie to tak na pokaz?

PawelW

Anonimowy pisze...

Co do ocieplenia, dwie sprawy nad którymi ostatnio się zacząłem zastanawiać...
1. Jedzenie mięsa
2. Podróże samolotowe
Maczeto, w związku z ociepleniem, czy uważasz, że jako świadomi obywatele również wskazane byłoby ograniczyć jedno i drugie?

#1. - mam na myśli głównie metan podobno w wielkich ilościach produkowany przez krowy
#2 - wiadomo, ropa

Przyznam, że jakkolwiek z jednej strony, skłaniam się ku odpowiedzi 'tak', to z drugiej, myślę sobie, co zmieni brak mojej konsumpcji miesa/mniej podróży samolotami, skoro i tak wszyscy naokoło to robią [możliwe że przemawia tu wrodzony defetyzm/pesymizm]

Anonimowy pisze...

Jeszcze jedno, OT: wielkie podziękowanie za dotychczasowe wpisy, i zarazem prośba: nieś nadal kaganek oświaty.. !!
nie będzie przesadą stwierdzenie, że moje wyrośnięcie z korwinizmu jest w dużej części zasługą tego bloga! :))

Anonimowy pisze...

Proszę nie przestawaj latać samolotem, bo nie będę miał na chleb. A serio to podoba mi się podejście Pawła L. Nie po to zostałem inżynierem, by cofać cywilizację w rozwoju.
A co do mięsa, wystarczy jeść drób zamiast krów. To praktycznie rozwiązuje problem

Wojtek

Anonimowy pisze...

I też dziękuję Autorowi i Futrzakowi za te ciekawe wpisy. Mogę się nie zgadzać w wielu kwestiach, ale przychodząc tutaj częściej niż na choćby Facebook, mam gwarancję pewnego poziomu wiedzy i argumentów.
BTW w całości się z wpisem Autora zgadzam, stąd moje milczenie. Tylko z komentarzem polemizuje.
Pozdrawiam
Wojtek

arturxxxxxx pisze...

Zmieniam samochód i zastanawiam się nad zwiększeniem swojego wkładu w walkę z globalnym ociepleniem i ogólnie w poprawę środowiska. :)) W związku z tym zapytam, co lepsze nowy diesel, czy benzyna bez doładowania o podobnej mocy? Turbo benzyna odpada, bo mam złe doświadczenia.
Wiem, że najlepszy byłby zbiorkom, ale ze względu na moją lokalizację i pracę to niemożliwe.

Anonimowy pisze...

Jesli interesuje Cie walka z globalnym ociepleniem to diesel, mniejsza emisja co2 na kilometr.
Jesli interesuje Cie walka z chorobami drog oddechowych to benzyna lub diesel z Euro 6 (czyli SCR i AdBlue), mniej syfu z rury. I nie wycinac DPF - jak czyni chyba cala polska.

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
Granice wzrostu to jest problem, jasne. Ale- załóżmy, że mamy opanowane na masowa skale wszystkie formy transportu i procesy przemysłowe zasilane energią odnawialną i wyłącznie jej używamy. Co pozostaje? 1. wydobycie pierwiastków. Z czego w żaden sposób się nie wyczerpie węgiel, tlen, wodór, żelazo, tytan, aluminium i pierwiastki ziem rzadkich. A i tak dokładnie wszystko można recyclingować w nieskończoność. Problem, jeśli w ogóle istnieje, to jest mały.
ekosystem: nie tylko łowiska, ale utrata drapieżników, pszczół, bioróżnorodności, degradacja gleb i przeżyźnienie wód etc. Problemy wynikają z 3 rzeczy: rabunkowej gospodarki na lądzie w wodzie, zanieczyszczenia środowiska metalami ciężkimi (mordercze zwłaszcza dla ptaków drapieżnych) i wielkoobszarowego rolnictwa. Popyt na żywność bym postawił daleko.
Żywność: licząc produktywnością na obszar, tak naprawdę przemysłowe rolnictwo produkuje b. mało. Umiejętne małoobszarowe gospodarstwo, z prawdziwą wiedza o nawożeniu, glebie, etc. może z ha osiągnąć znacznie więcej. Razem z dużo lepsza wartością odżywcza, zdrowszymi zwierzętami, etc. Tylko mamy problem z łańcuchem dystrybucji niszczącym dobrych rolników. I generalnie słabą wiedzą samych rolników i konsumentów, to inna sprawa.
A prawie silver bullet to przybrzeżne połączone uprawy alg, skorupiaków i ryb "szuwarowych". Przy małej ilości pracy, zbiór to około 200 ton/ha rocznie w tym 1/3 produktów wysokobiałkowych. Działa doskonale zwłaszcza przy ujściach rzek z nadmiarem azotu. Ale wszędzie indziej też się da. Samo polskie wybrzeże spokojnie wyżywi cały kraj. Naprawdę dobrym i wartościowym jedzeniem. A jak komuś się naprawdę nie podoba, to świnie i tak lubią dokładnie to co ludzie.
Wykorzystanie najpierw do biogazu, potem do nawadniania. Mając energię odsalanie nie jest aż takim problemem, etc. W ten sposób Izrael, po 15 latach suszy jest dziś eksporterem wody (!!!)

A równianie w dół czy w górę. Chyba nie rozumiesz konceptu. Zmniejszenie różnic to oznacza bardziej egalitarne poziomem życia społeczeństwo. Nawet niekoniecznie dochodowo, czy tym bardziej majątkowo. W skrócie- każdy może dojechać do pracy i do lekarza, nikt nie chodzi spać głodny i w zimnie. Jak to będzie zrobione- kwestia dyskusji. Z drugiej strony nie żadne polowanie na małomiasteczkowego nowobogackiego, a pilnowanie wielkiego kapitału- jeśli dokłada do społeczeństwa wystarczająco, to OK. Jeśli nie ma ochoty płacić na innych i za swoje szkody to kapitał powinien mieć problem. Co nie jest łatwe. Oraz doić ze szkodliwej ostentacyjnej konsumpcji. Znaczy, z paliwożernych samochodów, dużych niepasywnych domów (pasywny- żaden problem!), etc.

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim od mięsa i samolotów
Jedyną rzeczą którą można zrobić, to się zastanowić, czy podróż naprawdę jest potrzebna. Jak jest to: 1. czy jest pociąg? 2. Jeśli >2 osoby to samochód
Linie lotnicze w USA bankrutuję regularnie i zawsze ktoś dosypuje pieniędzy. Czy ktoś będzie tymi samolotami latał, czy nie i tak paliwo spalą. Dopóki nie będzie alternatyw, nie może być nawet bojkotu konsumenckiego. Ale można i powinno się występować o równość stron. Np. linie lotnicze wszędzie mają nieopodatkowane paliwo.
Mięso to znacznie bardziej skomplikowana sprawa i bardzo zależna od rodzaju i miejsca. Wołowina, wieprzowina trochę mniej, w USA to jedna wielka katastrofa ekologiczna. Degradacja glemy dla produkcji przemysłowej paszy, wożonej ciężarókami na feedloty, rozkład odchodów na powietrzu, i potem znów długi transport.
Wieprzowina w Danii ma UJEMNY bilans emisji. Nie tylko ich prawie nie ma, ale z odchodów jest nawóz i gaz.
Wołowina też np. w Urugwaju jest kompletną podstawą gospodarki, nie do zastąpienia. Ale kraj w całości planuje osiągnąć do 2030 roku UJEMNE emisje. Co musi być sfinansowane eksportem wołowiny, bo bez niego gospodarka by implodowała.
Protestując przeciw każdej konsumpcji mięsa, walczy się też z bardzo czystą produkcją duńską i podkopuje budżet jednego z najbardziej odpowiedzialnych krajów świata. Ale oczywiście mięsa made in USA nie polecam w ogóle dotykać.

Maczeta Ockhama pisze...

@Arturxxxx
Jeśli mówimy o CO2 to kolejność jest taka:
elektyk lub dobry zbiorkom
metan
LPG
diesel lub benzyna z cyklem atkinsona
benzyna
zły zbiorkom
W Polsce z racji obłędnych emisji energetyki elektryk jest emisją co2 w okolicach diesla, ale bardzo wiele zależy od stylu używania. Zresztą dobry elektryk jest na dziś dużo za drogi. Za to oczywiście nie ma hałasu i niskich emisji. Jeśli częste długie trasy to po prostu poszukaj czegoś co jest oszczędne. Prius poprzednich generacji?
Jeśli głównie blisko i sporadycznie w trasę to plug-in hybrid, ale tu mówimy tylko o nowych i to nie najtańszych.
CNG w Polsce nie ma gdzie tankować, poza tym tylko w Mad Maxie na tym się dobrze jeździło :)
Więc może miliony Januszów się wcale nie myli i LPG nie jest takie złe?

arturxxxxxx pisze...

Chyba właśnie zdecyduję się na nieduży, prawie nowy samochód z silnikiem benz. 1,4-1,6 i go zagazuję LPG. Hybrydy zbyt skomplikowane, musiałbym taką serwisować w ASO.

Anonimowy pisze...

@Maczeta: Tak, masz racje :-) Nie mamy plaszczyzny nieporozumienia odnosnie stanu obecnego czy mozliwosci technicznych, bo te mi sa tez dobrze znane.... (tak na marginesie sa wyliczenia - nie moge znalezc zrodla - ze poludnie indii trojkat Kolhapur, Guntur,Tirunelveli dzieki szybkiej wegetacji, zbiorach 3x na rok i zorganizowanemu gospodarowaniu, mogloby dostarczyc wystarczajaca ilosc zywnosci dla calej azji)...

Tylko pytanie jest, ile czasu potrzebujemy na ziemi aby wdrozyc te wszystkie rozwiazania? Czy mamy ten czas zanim sie zacznie walic i kazdy bedzie pilnowal aby nie zostac zjedzonym?

PawelW

Anonimowy pisze...

PawelW:

wdrozenie rozwiazan dotyczacych produkcji zywnosci to hm... w teorii nie zajeloby dlugo. Ale w praktyce przy rządach, ktore "nie wierza" w globalne ocieplenie i lekcewaza wyzej wymienione problemy - to bez katastrof, glodu i wojny nie obejdzie sie.

Maczeta Ockhama pisze...

@PawelW
I tu doszliśmy dokładnie do punktu startowego. Checklist dla elit władzy i mediów. Spełniają trzy punkty- w prządku, od tego miejsca dyskutujemy, nawet zmieniamy zdanie, ścieramy się w pozostałych sprawach. Nie spełniają tych trzech punktów- uprzejmie prosimy o opuszczenie stanowisk, ale przede wszystkim walczymy o każdy drobiazg, który pozwala załatwiać te trzy rzeczy. Rosyjską i korporacyjną propagandę, utrudniać każdą inwestycję w paliwa kopalne i robić co można dla dokładania się do wspólnej kasy przez oligarchów, powstania możliwości inwestycyjnych dla klasy średniej i minimum godnego życia dla biednych.
W ten sposób w kategorii bogatych krajów mamy Norwegię, a w kategorii niezamożnej- Urugwaj. Gdyby wszystkie bogate kraje były rządzone jak Norwegia, a biedniejsze jak Urugwaj, to można by było spać spokojnie i nie martwić się o przyszłość.
Ale tak nie jest.

Anonimowy pisze...

@Maczeta: Czyli standardowa sytuacja. Problem mamy zdiagnozowany, wiemy jak ulepszyc, ale na wykonawcow nie mamy zadnego wplywu... chyba ze przez takie organizacje jak Avaaz.

Człowiek Śniegu pisze...

Taki OT, ale...

Z tą dostępnością do żywności a przede wszystkim jej produkcji...
Proponuję poszukać w necie, jaki jest najnowszy pomysł Jurgiela na walkę z afrykańskim pomorem świń. Który jeszcze kilkanaście-kilka miesięcy temu miał kilka drobnych ognisk w północno-wschodniej Polsce. A aktualnie wprowadzany (?) pomysł ma objąć cały teren kraju.

Przykład, który pokazuje, jaki jest sposób myślenia i jak jednym podpisem można docisnąć do parteru wieś.



Dwa- z LPG proponuję się również nie rozpędzać. Nie wiem, czy najnowszy pomysł służb finansowych i celnych wszedł w życie, ale w ramach walki z wyłudzaniem VAT, itp powstał pomysł dodatkowego zabezpieczenia finansowego/kaucji, którą importerzy i hurtownicy mają wnieść. Mówiło się o kwotach rzędu np 20 mln złotych od łba. Co dla sporej części jest kwotą zabójczą- w efekcie będziemy mieli na początku monopol, a na końcu potężne podwyżki.

Trzy...
MO "Zresztą dobry elektryk jest na dziś dużo za drogi"
No jak? Już nie wierzysz w mistrza power-pointa i wizję -set tysięcy aut w perspektywie kilku lat?

Cztery- zbiorkom? Można znaleźć badania, gdzie pokazane jest, jak wiele miejscowości jest odcięta od cywilizacji a jednym środkiem komunikacji jest samochód własny lub sąsiadów. W najlepszym przypadku dwa czy trzy razy dziennie przemknie zdezolowany bus prywatnego przewoźnika, który ani norm bezpieczeństwa ani ekologicznych nie spełnia.
To już zamierzchła przeszłość z siecią kolejową czy autobusową.

Anonimowy pisze...

@arturxxx

Jak Cię stać na hybrydę toyoty, to ją kup. Do miasta możesz brać nawet Yarisa. Wszelkie niezależne rankingi (także konsumenckie) podkreślają niezawdoność hybryd toyoty. Mój mechanik-pasjonat obsługuje też całą korporację taksówkarską. Ci, którzy zmienili diesle/benzyny z lpg na hybrydę, są dla niego byłymi klientami. Sam nie mógł wyjść z podziwu, że w 2 lata tłuczenia po Warszawie zero awarii, nawet nie bardzo da się klocki hamulcowe zmieniać, bo w mieście prawie się ich nie używa (hamowanie z odzyskiem energii).

Sam jeżdżę dieslem, ale lubię szybko się przemieszczać pomiędzy miastami drogami szybkiego ruchu, gdy nie ma pendolino.

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@CŚ
Twój komentarz pokazuje jak bardzo szukanie ironii przez ludzi nie rozumiejących istoty sprawy może spowodować wkurzenie ludzi rozmawiających o poważnych rzeczach.

Elektryk na dziś nie jest rozwiązaniem na pierwszy samochód przeciętnej rodzinie. Z pięć lat to się zapewne zmieni, ale jako rozmawiamy o 2016 to nie jest. I tyle. Drugi samochód- może być, w b.zamożnej pierwszy- Tesla S, X i Byd e6 to są świetne samochody. Ale rozmawiamy o przeciętnej sytuacji dziś.
Co nie zmienia faktu, że praktycznie każda hurtownia, firma serwisowa, remontowa, etc. może wymienić co najmniej połowę samochodów dostawczych na elektryki o zasięgu kilkudziesięciu kilometrów, a na resztę tras używać diesli. Zaledwie drobna komplikacja logistyki.

I jak najbardziej, Morawiecki z ekipą pracują nad elektryfikacją transportu. Wiem o tym, jakby z pierwszej ręki, bo sam zostałem poproszony o opinię w pewnym drobiazgu. Wiec naprawdę twój śmieszkowaty ton akurat zabrzmiał dość żałośnie.

arturxxxxxx pisze...

@Wojtek
Hybryda sprawdza się z ekonomicznego punktu widzenia, jeżeli jeździsz w tłoku i to dużo, bo jest droga. Ja do pracy wyjeżdżam gdy miną korki, wracam też wtedy, w innych celach podobnie. Nie mam presji żeby być jak większość ludzi rano w pracy, a popołudniu z powrotem w domu. Czasami też jeżdżę w trasy po kilkaset km, też unikam wtedy godzin szczytu.
Dlatego zastanawiam się nad LPG, zysk finansowy mały przy moich niewielkich rocznych przebiegach, ale może szkody dla środowiska będą mniejsze, staram się truć je jak najmniej.

arturxxxxxx pisze...

@MO
Raczej w jednym szeregu nie ma co stawiać Tesli i BYD. Sądzę że większość właścicieli Tesli nie chciałaby w BYD-ie spędzić nawet minuty.

Anonimowy pisze...

@arturxxxxx

A to rozumiem, sam staram się unikać korków. Stąd też u mnie diesel oczywiście z FAP/DPF. Ale ostatnio na delegacji jeździłem sporym i baaaaardzo wygodnym samochodem, wygodniejszym niż mój hydropneumatyczny citroen, a technicznie prostym wozem. Nissan Altima, miał silnik 2.5 litra, benzyna i skrzynię jak skuter - CVT. Miał też bezpośredni wtrysk paliwa, i po USA, na słabym tamtejszym paliwie 85 oktan, uprawiając speeding (140 kmh), ruszając spod świateł z gazem w podłogę (ale korków raczej nie doświadczyłem), spalił 6.7 litrów na 100 km. Przy 140 kmh miał 1500 obrotów. Połączenie prostego ale jednak nowowczesnego silnika z dobrym automatem, który jak w hybrydach utrzymywał idealne obroty, zdziałało cuda.

W Polsce raczej nie da się tego kupić (nie wiem jaki masz budżet), ale daję pod rozwagę. Sam jestem jednak entuzjastom, a wygodny samochód do wożenia się na trasach już mam. Za to każdemu polecam :-)

Z LPG walczył mój brat, trauma na cała rodzinę. Ale wiem, że są samochody seryjnie z LPG na gwarancji. To pewnie działa.

Wojtek

Anonimowy pisze...

przepraszam za ort @entuzjastą :-/
Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@arturxxxx
Z bólem serca trzeba przyznać, że pewnie masz rację. Tak jak opisałeś, to "zwykła" hybryda jest raczej nie warta różnicy w cenie. Ale z drugiej strony Prius model 2017 to jest PHEV. Pierwsze 30-50 km jedziesz na prądzie z gniazdka, a to zupełnie zmienia ekonomię.
Choć jeśli mieszkasz w domu, to prościej i taniej jest ulepszyć dom niż dużym kosztem urywać nie tak dużą część emisji z samochodu.

Tesla i BYD to są oczywiście dwa światy. Ale jeśli mówimy o "samochodzie elektrycznym z zasięgiem gwarantującym swobodne podróżowanie dla 4-5 osób", to na tej liście są obie te marki i nic poza tym. Choć BYD chyba nie sprzedaje w Europie i raczej tylko dla klientów flotowych.