Nie ma złych wiadomości.

Po wyborach w USA nie ma złych wiadomości. Serio. Żadna z konkluzji powyborczych nie jest zła. 

Najpierw mamy dobrą wiadomość- Hilary Clinton nie wygrała wyborów. Nikt jej nie lubi, jest w pewnym sensie uosobieniem establishmentu, którego wszyscy mają dość. OK. Gdyby wygrała, nadal by nikt jej nie lubił, ale były drobne szanse na to, że prowadziłaby dobra politykę i bardzo duże prawdopodobieństwo, że przeciętnie- złą, typową dla elit politycznych USA. Nie będzie prezydentem, więc istnieje nawet szansa, że Demokraci w kolejnych wyborach będą wystawiać kandydatów akceptowalnych dla społeczeństwa. 

Druga wiadomość, bardzo niepokojąca jest taka, że prezydentem USA zostanie Donald Trump. Gwiazda tanich programów rozrywkowych bez żadnego doświadczenia politycznego i oprócz rasizmu, nieznanych poglądów. Bardzo niepokojące, ale to jeszcze nie jest zła wiadomość.

Następna wiadomość jest tak, że mniej- więcej wiadomo, kto będzie członkiem Gabinetu (czyli na nasze- mamy giełdę kandydatów na ministrów). Nazwiska, czyli polityka i poglądy tych ludzi którzy się tam pojawiają nie są złe. 
Są absolutnie, cholernie, czachorozwalająco przerażające.

Aby to zrozumieć, trzeba na chwilę spojrzeć na gospodarkę USA. 

Na dziś większość tej gospodarki to jest konsumpcja, której w miarę wysoki poziom jest podtrzymywany przez deficyt rządu federalnego. Ale bez realnej gospodarki to wszystko nie mogłoby zbyt długo działać. I ta realna gospodarka jest. Składa się na nią kilka sektorów:
1. Zbrojeniówka. Nie mam tu na myśli krajowych zakupów w USA, tylko eksport. Te produkty generalnie są podobnej jakości jak inne zachodnie, albo niższej, a prawie zawsze droższe. Gospodarka pracuje i zarabia, ale daleko tam do prawdziwej wiedzy i innowacyjności, a sprzedaż i napływ pieniędzy ma związek głównie z potęgą polityczną i militarną samych Stanów Zjednoczonych.
2. Rolnictwo. Wydajne, oparte na olbrzymim zużyciu chemii i degradacji gleb, produkujące głównie produkty masowe typu soja i zboża. Konkuruje na rynkach światowych.
3. Rolnictwo w Kalifornii i mniejszym stopniu na Florydzie-  wyspecjalizowane niszowe produkty o dużej wartości dodanej, oparte na technologii oraz nisko płatnej pracy imigrantów. 
4. Przemysł naftowy i petrochemiczny. Skoncentrowany w Teksasie. Nawet nie tyle samo wydobycie, co wszystkie światowej klasy firmy usługowe, badania i rozwój, etc. Oraz produkcja, w tym eksportowa mnóstwa różnych wyrobów petrochemicznych.
4. Przemysł przetwórczy- skoncentrowany w Rust Belt oraz Południu- niskie technologicznie montownie i wytwórnie, prawie w całości na rynek wewnętrzny, głównie motoryzacyjne. Niskie pensje, niekonkurencyjne koszty i jakość. Niezbyt duża ilość działów projektowych i rozwojowych Forda i GM. 
5. Przemysł lotniczy i kosmiczny- zarówno na rynek krajowy, jak też poważny przemysł eksportowy. Skoncentrowany na Zachodnim Wybrzeżu. Wysokie pensje, światowa jakość.
6. Przemysł medialny, IT, robotyki, nowoczesnych technologii. Praktycznie w całości skoncentrowany w Kalifornii, zależny od otwartego światowego rynku, zależny od dobrej jakości edukacji i/lub łatwej imigracji inżynierów
7. Przemysł finansowy. Skoncentrowany w Nowym Jorku, gdzie obsługuje lokalny rynek oraz banksterskie manipulacje dookoła świata oraz w Kalifornii, gdzie jest częścią wyspecjalizowanej infrastruktury finansowania nowych przedsięwzięć technologicznych i medialnych. Te dwie grupy nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego.

Po co to wyliczenie?

Otóż postawmy granicę na górach Sierra Nevada, czy trochę na wschód od nich, na granicy pustyni. Na zachód od tej granicy jest przede wszystkim Kalifornia, poza tym Waszyngton, Oregon, Hawaje i Alaska i zależy jak ustalimy, również kawałek Newady i Nowego Meksyku. 
Na wschód od tej linii mamy wyłącznie montownie dla lokalnej konsumpcji, przemysł obsługujący potrzeby imperialne (zbrojeniówka i banksterka) oraz surowce z niewielkim dodatkiem usług naftowych.
Na zachód od tej linii mamy praktycznie całość eksportowego przemysłu USA. Drogi czytelniku- co ostatnio widziałeś amerykańskiej produkcji? Na przykład w tej chwili czytasz bloga, którego operatorem jest Google. Jeśli leciałeś samolotem, to możliwe że Boeingiem. Jeśli oglądałeś wysokobudżetowy film- zapewne z Hollywood. Ale kontakt z rzeczami produkowanym na wschód od gór mogłeś mieć jeśli jadłeś parówki 100% mięsa i soja akurat była z USA. Równie dobrze mogła być z Brazylii.
Poprzemysłowa ruina większość USA opiera się na taniej pracy, obniżaniu kosztów, eksporcie surowców i manipulacjach walutowych. Zachód to jest maszyna do rozwoju technologii. Nie potrzebuje niskich podatków, potrzebuje dobrych inżynierów i za to chętnie płaci. Trzeba przypomnieć, że Krzemowa Dolina to nie tylko software. To cały system uruchamiania i finansowania przedsięwzięć przesuwających granice technologii. Biochemia, genetyka, robotyka i wszystkie inne dziedziny. Zapewne mało kto zdaje sobie sprawę, że Tesla Motors to nie tylko baterie i silniki elektryczne. To także nowe metody spawalnicze nie stosowane nigdy wcześniej w masowej produkcji. To wszystko wymaga nauki, elastyczności, łatwej wymiany kadr i szybkiego dostępu do kompetentnych technicznie kapitalistów.

Ten podział na część surowcową i przemysłową, eksploatacyjny i technologiczny model gospodarki jest praktycznie niemożliwy do pogodzenia. 
Program i rząd Trumpa jest w czysty sposób pro-oligarchiczny. Ministrem finansów najprawdopodobniej zostanie partner Goldman-Sachs i współpracownik Sorosa. Ministrem spraw wewnętrznych facet, który ze zorganizowanej dyskryminacji rasistowskiej i bezpodstawnych aresztów uczynił znak firmowy i sztandar swojej polityki. 
W takim państwie nie da się prowadzić ani badań, ani podejmować ryzyka potrzebnego na co dzień w Krzemowej Dolinie, ani też ściągać inżynierów z całego świata dla podtrzymania przewagi konkurencyjnej.
Po prostu rząd Trumpa to jest egzystencjalne zagrożenie dla infrastruktury biznesowej Krzemowej Doliny i nawet Hollywood. 

To oznacza, że jedno z nich musi zniknąć. Faszystowski rząd USA oznacza po prostu upadek przemysłu Zachodniego Wybrzeża. Z tych realiów wszyscy sobie w miarę zdają sprawę. W San Francisco Trump uzyskał 10% głosów, a w San Mateo County (obejmującym sporą część Krzemowej Doliny) 19%

Pytanie jakie są możliwości. Pierwsza to taka, że Trump odpuści ze swojej polityki to, co najbardziej uderza w Zachód. Jest to niemożliwe. 
Oprócz IT, gdzie możliwy jest kompromis, polem konfliktu jest energetyka, ogólnie energia i kwestie klimatyczne. Kalifornia już ma duży problem ze zmianami klimatycznymi, promowany przez rząd powrót do energetyki węglowej to nie jest coś możliwego do zaakceptowania przez to społeczeństwo. Ale też rozwój technologii odnawialnych jest skoncentrowany w SV. Rząd Trumpa uderzy w nich bezpośrednio, jak wcześniej Reagan. Tesla Motors i sam Elon Musk będzie musiał stać się wrogiem publicznym. Tak po prostu. SolarCity szkodzi węglowi, a Tesla nafcie.
Deportacja nielegalnych imigrantów, zwłaszcza latynoskich nie oznacza żadnego oddechu dla fabryk Midwestu. Ale za to oznacza prawie wyrok śmierci dla plantacji pistacji, winnic i gajów oliwnych Kalifornii. 

Dla Zachodu na dziś kluczowym problemem jest po prostu powstrzymanie Trumpa. Wszystkimi dostępnymi metodami. Wystarczy sparaliżować jego administrację i jakoś się przeżyje te 4 lata. Osiem lat byłoby kompletną tragedią, prawdopodobnie nie byłoby już czego zbierać.
Sama Krzemowa Dolina mogłaby się stopniowo przenieść, zapewne do Kanady. W rejonie Seattle jest też całkiem solidny ośrodek IT, równie dobrze mógłby rozwinąć się 30 min drogi na północ, już za granicą.

Od politycznej strony patrząc na dziś jest tylko jedna droga. Na teraz zwyczajne przekupstwo części Kongresu aby paraliżować najbardziej faszystowskie idee, a za dwa lata, przy okazji wyborów, pozbawienie Republikanów większość w obu izbach. 
To pierwsze wymaga lobbingu i pieniędzy, które znajdą się bez problemu. Przekupni Republikanie też bez trudu. 
To drugie jest bardziej skomplikowane i znacznie więcej od tego zależy. Po pierwsze, Partia Demokratyczna pod obecnym zarządem skompromitowała się całkowicie. To nie była normalna przegrana, to byłą katastrofa spowodowana przez głupotę, niekompetencję i chciwość ludzi kierujących kampanią Clinton i przez nią samą.

Na dziś obrona zachodu musi polegać na poparciu popularnej platformy wewnątrz Partii Demokratycznej, definitywnym pozbyciu się ludzi Clinton i podobnych oraz odbudowie wiarygodności bazując na kandydatach oferujących bezkompromisowe powstrzymywanie Trumpa oraz rzeczach takich jak ochrona klimatu, powszechna opieka zdrowotna, odcięcie polityki od pieniędzy oligarchów, etc. 
Jeśli dotychczasowa elita Demokratów nie odejdzie dobrowolnie, to progresywiści (jak ten kierunek nazywa się w USA) będą musieli wypromować swoich kandydatów w prawyborach. 

To jest polityka, która na pewno będzie prowadzona. Teraz mamy zasadnicze pytanie- z jakim wynikiem?
Jeśli progresywiści przejmą PD i/lub uzyskają znaczny wpływ wśród członków Kongresu i pokonają większość GOP w obu izbach, to po dwóch ciężkich latach, będą kolejne dwa paraliżowania administracji Trumpa i potem święty spokój. OK, sprawa załatwiona. Dla nas, USA i świata to rzecz o którą każdy wierzący człowiek powinien się co dzień modlić. Niewierzący też, nie zaszkodzi, a może zadziała.

Jeśli Partia Demokratyczna będzie sama opierać się, dzisiejszy zarząd nie poda się do dymisji i/lub nowy będzie z tej samej bajki oraz progresywiści będą przegrywać prawybory wskutek machlojek to będzie problem. Republikanie utrzymają władzę, a demokratycznie kongresmeni będą z gatunku tych, co lubią zawierać najdziwniejsze kompromisy. 

To będzie oznaczało dla Zachodu po prostu brak reprezentacji. Kompletną niemożliwość artykułowania i obrony swoich interesów politycznych i ekonomicznych. Problem, który trzeba jakoś rozwiązać. 
Jednym z rozwiązań, najbardziej prawdopodobnym będzie stopniowa ucieczka całego przemysłu i zapaść ekonomiczna. Drugim, zupełnie możliwym- secesja. Pierwsze objawy spowolnienia gospodarczego na Zachodzie spowodują natychmiastowy resentyment. Dziś adresowany już nie do abstrakcyjnych sił rynkowych, tylko dokładnie pod adresem jednego świra u władzy, popierających go skorumpowanych karierowiczów i fanatyków oraz równie skorumpowanej i nieudolnej opozycji. 
Z takiego punktu wyjścia są dwa- stworzyć własną opozycję, która przynajmniej częściowo ucywilizuje system, albo całkowicie się od niego odłączyć.
To drugie jest radykalne, ale zapewne okaże się bardzo kuszące.
Przez ostatnie 20 lat dysproporcja gospodarcza pomiędzy Kalifornią (czy całym Zachodem) i resztą USA tylko się powiększała. Patrząc na fundamenty gospodarki, sposób organizacji biznesu, etc. to wygląda jak przymusowe połączenie Skandynawii z Brazylią. To nie może na dłuższą metę działać. Albo Brazylia zostanie ucywilizowana, oligarchowie utemperowani, a gospodarka zacznie rozwijać technologię, albo Skandynawia pójdzie swoją drogą.

Jednak nawet secesja, choć jest drugim najlepszym rozwiązaniem, nie załatwi wszystkich problemów. Na wschodzie zostanie fikcyjna gospodarka i trochę surowców oraz dość potężna armia. I ideologia nakazująca siłowe popieranie tego przemysłu surowcowego wszędzie gdzie się da. Dokładna kopia putinowskiej Rosji. Z takim samym syfem, niedostępnością opieki medycznej, infrastrukturą tylko na pokaz, skrajnie agresywną armią i propagandą. Fajnie co?

A już teraz ministrem spraw zagranicznych najprawdopodobniej będzie facet dla którego Estonia to przecież przedmieścia St. Petersburga i nie można oczekiwać, że USA się będzie mieszać w takie rzeczy.

Za to w ograniczenie wydobycia ropy na Bliskim Wschodzie na pewno. Jak? Tak samo jak za Bushów. Obu. Tylko nawet GW to był odpowiedzialny centrowy polityk na tle Trumpa. Będzie tak samo, tylko bardziej. Więcej wojen na bliskim wschodzie to mniej ropy na rynku, to więcej pieniędzy u nafciarzy i w budżecie Rosji. I w końcu będą mogli zająć te swoje przedmieścia. 






24 komentarze:

dragonball pisze...

Naiwnosc pana wpisu wprost poraza..
Magiczne IT z Kaliforni bez sily politycznej USA jest niczym..(tym bardziej ze podatki w Kaliforni sprawiaja ze nawet IT tam zdychai zostaly tylko korpy ktore nigdzie nie placa podatkow). Gdyby Kalifornia odlaczyla sie od reszty USA odrazu rozpoczalby sie proces blokowania kalifornijskich korpow na swiecie i cala banka kalifonijskiej IT imploduje szybciej i glosniej niz banka .COM w 2000r.
To samo ze zbrojeniowka i rolnictwem wysokoprzemyslowym. Hillary stoi tylko za "uslugami finansowymi" czyli WallStreet i bankserka - obydwa te "sektory" to pasozyty na reszcie gospodarki nie tylko USA ale calego swiata. Przez te dwa sektory USA jest nienawidzone przez 3/4 swiata. Ludzie kochaja produkty wytowrzone w USA przez normalny przemysl usugi ale zlodziejstwo ktore firmuje Killary..
Ale w sumie po co ja to pisze - sformatowanych ludzi jak Pan i tak nie przekonam..

Anonimowy pisze...

Gingrich prawdopodobnie na sekretarza stanu-to nie jest zla wiadomosc dla Polski.
Co do reszty wpisu-przeciez obaj od lat widzimy to samo-najpierw panstwo policyjne a potem rozpad-gdzie zaskoczenie?Chodzi tlyko o to aby jeszcze zdadzyc cos od nich wyciagnac i zeby zdazyli zalatwic Rosje-i zalatwia bo dwa rednecki i "samce alfa"(w najgorszym tego slowa znaczeniu-Trump i Putin)to o jednego za duzo-a silniejszy jest Trump.

Piotr34

arturxxxxxx pisze...

"1. Zbrojeniówka. Nie mam tu na myśli krajowych zakupów w USA, tylko eksport. Te produkty generalnie są podobnej jakości jak inne zachodnie, albo niższej, a prawie zawsze droższe. Gospodarka pracuje i zarabia, ale daleko tam do prawdziwej wiedzy i innowacyjności,"
To chyba logiczne, że eksportują produkty podobnej jakości jak konkurencja z innych krajów. Jeżeli znajdują na to nabywców, to jaki miałoby sens sprzedawanie w takiej sytuacji najnowszych osiągnięć techniki?

Anonimowy pisze...

Do Implozji w USA brakuje jeszcze informacji, że kilkadziesiąt mln ludzi żyje z pomocy społecznej i stamps na jedzenie. W momencie jak dolar zacznie śmierdzieć to tam będzie wojna domowa.
Sławek

arturxxxxxx pisze...

@Sławek
Skoro są ludzie potrzebujący pracy, to w takim razie Trump ma rację, że chce powrotu przemysłu do USA.

Maczeta Ockhama pisze...

@Dragonball
Czy ty jesteś z naszego świata w 2016 roku? Czy w ogóle sobie zdajesz sprawę jak to wszystko i gdzie działa? To nawet nie jest kwestia zastąpienia Google czy innych. To jest też kwestia tego, że masz w jednym miejscu skoncentrowana taką ilość inżynierów i kapitału, że możesz zrobić rzeczy niemożliwe do zrobienia nigdzie indziej. Oczywiście SV rozwijała się dzięki łatwemu startowi na dużym rynku. Tylko rynek 55 mln, a szybko pewnie ok 70 mln nadal będzie duży.

@Piotr34
Gingrich to wiadomość tak samo zła jak pozostałe, a może gorsza. To cytat" “Estonia is in the suburbs of St. Petersburg. The Russians aren’t gonna necessarily come across the border militarily. The Russians are gonna do what they did in Ukraine,” he said. “I’m not sure I would risk a nuclear war over some place which is the suburbs of St. Petersburg. I think we have to think about what does this stuff mean.”

Read more at: http://www.nationalreview.com/corner/438260/estonia-newt-gingrich-and-strategery"

To po prostu i dokładnie oznacza, że w tej chwili polska armia musi przygotowywać się do interwencji w państwach nadbałtyckich. A jesli tego nie zrobi, to zaraz mamy Monachium i Polskę w następnej kolejce.

arturxxxxxx pisze...

@Maczeta Ockhama
Trzeba się dogadać z Putinem tak jak zrobili to Słowacy, Węgrzy i Bułgarzy, a nie szykować na wojnę z Rosją, bo marnie byśmy na niej wyszli. 2 dni temu Putin dał szansę polskiemu rządowi na zmianę swojego nastawienia. Lepiej schować honor i wykorzystać tą propozycję.
A o Estonię, Łotwę to niech sobie walczą silne państwa NATO jak USA, UK, Francja, czy Niemcy. My chyba nie mamy co się rwać, bo cały nasz sprzęt ruscy wystrzelają rakietami zanim zbliży się na Suwalszczyznę.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Myslisz ze z Hilary robiaca za prezydenta ktokolwiek by ich bronil jakby co?-obaj wiemy ze nie jestes az tak naiwny.Geograficznie Gingrich on ma racje-Estonia to SA przedmiescia Petrsburga-nie oszukujmy sie-wreszcie ktos mowi PRAWDE.NIkt za nich NIGDY umieral nie bedzie-my tez nie(szczegolnie ze oni sami maja wlasna obronnosc gdzies i nawet nie wydaja tyle kasy ile pownni na budzet obronny tlyko "jada na gape").Gingirich ma raczej slabosc do PL to raz,dwa-dzieki "geniuszowi" Putina miedzy nami a Rosja jest wlasnie zbrojaca sie po zeby Ukraina,trzy wlasnie wchodza do nas Chinczycy a cztery-przeciez caly czas mowie ze trzeba w koncu ukrasc/kupic te bomby atomowe(powiedzmy od Chinczykow ktorym na reke bylby taki straszak na zachod od Rosji).Przestanmy wreszcie straszyc ta Rosja-na dzisiaj Rosja jest SLABA i ma BUFOR w postaci Ukrainy oraz niechetnego i cwanego Lukaszenki(z ktorym nasze stosunki ostatnio sa bardzo dobre).Jedyny kierunke to kraje nadbaltyckie gdzie moga zgromadzic tlyko BARDZO ograniczone sily-bez szans na sukces u nas.Ich jedyna szansa to atom ale tu czy prezydentem bylby Trump czy Hilary czy swiety Mikolaj realia bylby ciagle te same(i dlatego ciagle mowia ze trzeba miec wlasne bomby A).

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@arturxxxxx
kompromis dupy z batem. Nie ma żadnego "dogadania się", jest uleganie interesom i tyle. I nigdy z nimi nie było inaczej, nikt nie pokazał, że w ogóle może być. To są obłędne brednie, ale co gorsza samo powtarzanie tego jest w tej chwili już bardzo, bardzo niebezpieczne dla kraju.
I jedno- sojuszników się nie zdradza. Kropka. Zwłaszcza jeśli jest się następnym w kolejce do załatwienia.
@Piotr34
Rosja dziś się ledwo trzyma. Ale kiedy ceny ropy wrócą w okolice 100 USD, albo i 150, choćby na kilkanaście miesięcy, to będą mieć wystarczająco pieniędzy na operacje militarne dowolnej skali. Tak, bez nowoczesnego sprzętu, tak, z gigantycznymi stratami. Ale jeśli nikt nie zareaguje i nie będzie przygotowany to Polska również może mieć problem. Z ropą po 50 USD problemu nie ma.

Anonimowy pisze...

@artur

A co mamy tej Rosji oddac w ramach "dogadywania" sie?Tylko Warszawe czy az po Ziemie Odzyskane(bo te wtedy wezma Niemcy)?To ja juz wole krasc te bomby atomowe.Rosja to NIE JEST normalne panstwo-to nienazarty MOLOCH.

@Maczeta

Uwazam ze ropa juz NIGDY nie bedzie po 100 dolarow(mowimy o cos wartym dolarze przed hiperinflacja)-kazde podbicie do jakis 70 dolcow to odkrecanie kurkow na zlozach lupkow i zjazd ceny z powrotem w dol do jakis 40 i tak w kolko przez dekade czy dwie a potem nikt juz tej ropy do niczego nie bedzie potrzebowal.

Piotr34

zenekkw pisze...

Po wygranej Trumpa Macheta stracił całkowicie wiarygodność.
Zamiast przyznać się do błędu, brnie dalej.
Tyle godzin straconych na czytanie tego bloga.
Żegnam.

Maczeta Ockhama pisze...

@zenekkw
Nikt nie każe co tego czytać, nikt nie zmusza. Jak lubisz to czytasz, jak nie to nie.
Pisałem już dawno w trakcie prawyborów, że Hilary Clinton jest jedyną osobą, która może przegrać z Trumpem. Na ostatnich prostych wyglądało, na to, że nawet ona jednak zostanie wybrana. Nie została, myliłem się ja i prawie wszyscy obserwatorzy. Tylko Gallup zachował się rozsądnie i od początku kampanii zapowiedzieli, że sytuacja jest tak dziwna, że nie będą robić sondaży, bo nie wiedza jak zrobić je w wiarygodny sposób. Inni robili i się sparzyli. A ja mam znajomych głównie w miejscach, gdzie Trump miał problemy z dwucyfrowym wynikiem, więc i tak dla racjonalnej oceny musiałem brać bardzo dużą poprawkę. I tak za małą, zdarza się, co więcej?

Anonimowy pisze...

@Piotr34
Newt Gingrich jest jednym z najbardziej wpływowych amerykańskich polityków, którzy od lat cisną Polskę i lobbują w sprawie roszczeń za tzw. mienie bezspadkowe po Żydach. Był jednym z ośmiu sygnatariuszy listu kongresmenów do ówczesnego sekretarza stanu C. Warrena (1994 r). Jeśli "to nie jest zła wiadomość dla Polski", to co może być? Teraz nie będzie musiał wywierać nacisków na departament, bo sam sie tym zajmie.

Łukasz

Anonimowy pisze...

Hilary Clinton jest jedyną osobą, która może przegrać z Trumpem
Bardzo ciekawe zdanie, Twoje własne czy znalazłeś?
Wybacz obcesowe nieco pytanie ale zdanie widzę jako niekompatybilne z Twoimi, wyrażanymi w sieci, poglądami.

Maczeta Ockhama pisze...

To jest moje własne zdanie zacytowane z pamięci z moich wpisów z czasów prawyborów. Jak się komuś chce moze poszukać, znajdzie coś takiego lub bardzo podobnego znaczeniem.
Dlaczego niekompatybilne? Co najwyżej pokazuje, że na początku miałem dobrą ocenę sytuacji, a potem dominująca dyskusja i wszystkie dane jakie spływały, przesuwały mnie w stronę błędnych wniosków. Wbrew dobremu wyczuciu sytuacji.
Aż do katastrofalnie złej oceny zaraz przed wyborami, trudno.
Ale gdzie wyrażałem poglądy popierające linię Clinton? Tak, wiem, zaraz przed wyborami. Ale to była pochwała bardziej tła i potencjału i akceptacja mniejszego zła niż afirmacja tej linii i poglądów. A jeśli nie wyraziłem tego jasno- to teraz wyrażam- tak należy na to patrzeć.

Anonimowy pisze...

To prawda, Maczeta dawno temu tak napisał o pani Clinton. Pisał też o wszystkim co robiła Hilary z Bernim Sandersem podczas prawyborów. Stąd mimo przerażenia Trumpem nie ma we mnie dość żalu nad przegraną Clinton.

Inna sprawa, że rok temu miałem tak samo z Dudą i Bronkiem - głosowałem na znienawidzonego wąsacza, nie płakałem po jego przegranej. Dziś płaczę.

Oby z Trumpem było inaczej.

A co do zacofanego interioru USA - z racji zawodu widziałem tam kilkanaście fabryk high tech. Jeśli przemysł lotniczy i kosmiczny nie jest dla Maczety zaawansowany, to nie wiem co nim jest. Ok w Oregonie też byłem, akurat do Seatle nie mogłem pojechać (ogólnie w dzisiejszych czasach musi być ogromna potrzeba spotkania się face to face, ale z Boeingiem współpracowałem kilka lat), ale to w Ohio, a nawet Indianie, jest centrum silników odrzutowych, Berlinie CT jest dostawca także dla SpaceX, w sumie nie wiem co mogę pisać, a co jest tajemnicą.
Gdy piszę o high tech mam na myśli fabryki potrafiące zrobić część jako jedni z 3 maks 5 miejsc na świecie, a często jako jedyni. Z resztą Autorze - jak inaczej przetrwaliby po tylu dekadach globalizacji przy wysokich pensjach w USA?

I mogę potwierdzić - USA to dziura, wygląda jak kraj prowizorka (te stany które znam, a znam może 10). Ale ich przemysł, ten który przetrwał, naprawdę potrafi imponować.

Pozdrawiam
Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@Wojtek
Zobacz jeszcze raz w tekście. Przemysł kosmiczny i lotniczy wymieniłem jako poważne części gospodarki USA, ciągnące eksport, etc. W żadnym przypadku nie kwestionuję tego, że pod względem materiałów i metod ich obróbki to absolutna światowa czołówka.
Ale, niezależnie od tego, gdzie akurat wytwarzają elementy, centra "intelektualne" są na Zachodnim Wybrzeżu. I to, w uproszczeniu, jest w tekście.
Teza nie brzmiała "USA to kraj z kartonu", tylko "lwia część gospodarki potrafiącej konkurować na świecie jest na zachód od Sierra Nevada"
A co do kraju ogólnie- jak herbem ZSRR był sierp i młot, tak herbem USA powinna być taśma klejąca...

Anonimowy pisze...

@Autorze,

w tym rzecz, że te fabryki w Ohio nie jest łatwo przenieść na Zachód. Tzn wszystko można, jak Stalin przenosił wszystko za Ural, ale koszt taki przenosin jest nieopłacalny.

Wiele infrastruktury powstało podczas zimnej wojny, a nawet II wojny światowej, dziś podobne inwestycje byłyby bardzo drogie.

Biura konstrukcyjne GE są w Ohio. Każda high tech fabryka ma też swój dział i inżynierski. I liczba zatrudnionych inżynierów do techników jest około 1:1, a czasem 2:1.


Z taśmą klejącą dobry tekst :-)

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@Wojtek
Tak, ale. Marka, marketing i krytyczna wiedza o wyrobie generalnie jest skoncentrowana u ostatecznego wykonawcy. Najważniejsze i najbardziej skomplikowane elementy, jak silniki (w sumie wszystkich pojazdów), mogą tej zasadzie podlegać niezależnie. Ale know- how producenta siedzeń lotniczych, choć całkiem poważnie, producent samolotu może łatwo zastąpić, a odwrotnie- nie bardzo.
I większość tej kluczowej wiedzy jest na Zachodzie. I to mam na myśli od początku. Większość zatrudnienia może być i w Rust Belt, ale ono nie ma znaczenia.
Za to ja trochę znam Krzemową Dolinę. I gdyby, hipotetycznie, zapadła gdzieś decyzja o sprowadzeniu krytycznych fabryk na zachód, to zrobiono by to tak:
Nikt by nie przenosił całych fabryk. Jakieś 2-5% kluczowej kadry inżynierskiej dostałoby dobre oferty pracy na zachodnim wybrzeżu. A sytuacja wygląda tak, że jeśli ktoś nie pracuje w dużej korpo z dobrym socjałem, to wystarczy, że utrzyma poziom życia po przeprowadzce do Kalifornii i pytanie zazwyczaj brzmi- od kiedy zaczynam. Utrzymanie poziomu życia w Kali względem Ohio oznacza solidną podwyżkę i ściągająca firma musi być poważna, ale to jest perfekcyjnie wykonalne. W druga stronę kogoś przekonać- to już mniej wykonalne. A ściągnięcie maszyn i postawienie fabryki to są zaledwie miesiące.

Anonimowy pisze...

Maczeta,

akurat silniki odrzutowe wymagają ogromnego know-how, także poddostawców. Ciągle są próby wykonywania komponentów w Chinach, oczywiście tych mniej kluczowych (bo kluczowe i tak są License Required, nie do przesłania poza Stany, ewentualnie UE/UK). Zauważ, że do dziś Chiny, nie pisząc o Rosji, nie potrafią robić silników odrzutowych o parametrach zachodnich (osiągi, resource, spalanie).
Dochodzenie do precyzji w robieniu wału silnika odrzutowego (akurat to widziałem w Kanadzie), to nie jest wiedza jednego inżyniera/technologa, któremu dasz maszynę, którą kupisz w innej fabryce za jakieś drobne parę milionów. Do tego dochodzono latami, Chiny i Rosja nie doszli do tego poziomu do teraz. Silniki odrzutowe się tastuje, jest tylko kilka takich miejsc na całym świecie (ile w kalifaroni kosztowałoby kilkaset hektarów lasów, najlepiej nie pustyni bo zapiaszczone powietrze do testów się nie nadaje, jak będzie za ciepło nie wiem czy wytwornice śniegu mogłyby pracować w upale itd itd), a ludzie którzy potrafią to robić też mają wiedzę... ale też rodziny i dzieci, tylko młodzi chętnie się przenoszą i to nie zawsze.

Nowy silnik odrzutowy wymaga w fazie projektowej, która trwa około 3 lat, wydawania 1 mln USD dziennie. Tylko potężne korpo może sobie pozwolić na czerpanie zysków około 15 lat od dnia podjęcia decyzji o produkcji.

A dlaczego powstają silniki odrzutowe w Ohio? Bo podczas 2 wojny światowej tu podjęto się zadania zorganizowania produkcji silników na licencji od Brytyjczyków/RR. A GE miało doświadczenia z kompresorami i turbinami.

Stalin by sobie z tym poradził, by tych ludzi przekonać, ale jakość produkcji by spadła. Drobna niedokładność to tony paliwa na lot przez Atlantyk więcej.

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@Wojtek
Ja napisałem "krytyczna wiedza o wyrobie generalnie jest skoncentrowana u ostatecznego wykonawcy. Najważniejsze i najbardziej skomplikowane elementy, jak silniki (w sumie wszystkich pojazdów), mogą tej zasadzie podlegać niezależnie."
Czyli w swej istocie polemizowałeś z opinią, którą źle zrozumiałeś. Ja to wiem i podzielam to zdanie.
OK, mamy jedną rzecz robioną na wschód od gór. Zresztą i tak, gdyby Kalifornia miałby się dziś oddzielać i być samowystarczalna, to by tam pominięto dalszy rozwój lotniczych silników spalinowych i od razu by rozpoczęto budowę elektrycznych.

Anonimowy pisze...

Maczeta,

Czytam rewolucję energetyczną, jak z resztą wiesz, ale silnik elektryczny w samolocie latającym daleko i szybko jest dziś niemożliwy. Tak po prostu. Gęstość energii paliwa płynnego jest nie do pobicia.

Co innego pół szybowiec lecący gdzie go wiatr poniesie (w sumie przelecieli dookoła świata, ale zajęło to rok?), a co innego gdy chcesz przemieścić się w kilka godzin za ocean.

Biopaliwa ok, ale inne silniki - póki co SF i to takie light a nie hard, bo teoretycznie nie ma na to pomysłu póki co, nie pisząc o praktyce.

Chyba, że w końcu fuzja zacznie działać i będzie ważyć niewiele. O atomowych samolotach trochę wiem, w sumie to moja firma się w to bawiła.

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@Wojtek
To policz sobie dla pułapu lotu 25-30 km, lift-to-drag 50 i bateriach 200 wh/kg. To wszystko jest bardzo mocno na ostrzu współczesnej technologii, ale nie obraża ani dzisiejszych materiałów, ani fizyki.
Wychodzi dość dokładnie Concord, ale elektryczny.
A potem nazywaj coś niemożliwym.

Anonimowy pisze...

Od strony politycznej początkiem chaosu na Bliskim Wschodzie była inwazja GW Busha na Irak
Brednia - chaos nie zaczął się wraz z tą inwazją - świat arabski nie był w najmniejszym stopniu stabilny przed nią, vide:
link