Legenda motoryzacji i legendy o ekonomii, czyli Ford model T

Był taki samochód, Ford model T. Bardzo ważny w historii motoryzacji, techniki i historii przemysłu w ogóle. 
Był m.in. jednym z najdłużej produkowanych samochodów. 

Ale przede wszystkim jest znany jako pierwszy w historii samochód produkowany na taśmie produkcyjnej, którą wynalazł Henry Ford. Wynalazł ją, a następnie zaprojektował tani i prosty samochód. A później zaczął płacić robotnikom niewyobrażalnie wysoką stawkę 5 dolarów dziennie, aby mogli sobie kupić te samochody i poprawić standard życia, jednocześnie napędzając popyt na samochody, prawda? 

Prawda o tyle, że jest to historyjka znana z "wiedzy powszechnej". Ładnie brzmi, o dobrym biznesmenie i w ogóle. Tylko.... jest prawie całkowicie nieprawdziwa.
 Prawdziwe jest to, że Ford T istniał i był masowo produkowany, od 1913 roku za pomocą taśmy produkcyjnej. I tak, Ford Motor Company w 1914 roku płaciło 5 dolarów dziennie szeregowym robotnikom, co było ok. 3-krotnie wyższą stawką niż normalne. Cała reszta wyglądała inaczej.

A teraz nieco prawdziwszy opis.
Ford T był produkowany od 1909 roku. Na swoje czasy był to bardzo zaawansowany technicznie samochód, o świetnych osiągach i niesamowicie trwały. Nie był to samochód luksusowy i absolutnie nie miał takich pretensji, ale technologicznie przewyższał całą konkurencję, przede wszystkim osiągami i niezawodnością.  

Bardzo daleko od koncepcji "taniego samochodu dla robotników", nieprawdaż? I w istocie robotnicy nie byli i nie mieli być jego nabywcami. 

Nabywcą miał być lekarz, prosperujący rolnik, zamożniejszy handlowiec, etc. Czyli zamożniejsza klasa średnia, która wcale nie potrzebowała "taniego" samochodu, tylko niezawodnego samochodu za cenę co najwyżej przeciętnego domu. I tym był Ford T w roku 1909. 

Taka koncepcja znakomicie zwiększyła rynek. Dotychczasowe samochody były zabawką dla bogatych, która wymagała nawet kilku godzin czynności obsługowych na każda godziną użytkowania, co w zasadzie wymagało utrzymywania szofera-mechanika. Ford T był na tyle niezawodnym i bezobsługowym pojazdem, że można było obejść się bez mechanika, a zaledwie odstawić go do warsztatu raz czy dwa razy w tygodniu. Jeśli dodać do tego niezłe osiągi, to mamy przepis na sukces. 

Ten sukces, jak wiadomo, nastąpił. Sprzedaż ruszyła w oszałamiającym tempie. Razem z planowaniem nowego modelu, Ford rozpoczął budowę nowej fabryki, wówczas największej fabryki na świecie. Ale bynajmniej nie była największa ze względu na planowaną skalę produkcji, tylko ze względu na poziom integracji tej produkcji. Od wytwarzania stali, odlewni i chyba nawet tartaku przecierającego drewno na ramy do ostatecznego montażu. 

Fabryka Highland Park ruszyła w 1910 roku i nie tak długo później jej możliwości produkcyjne były bliskie wyczerpania. Co jeszcze nie stanowiło tak wielkiego problemu, jak fakt, że nie za bardzo można było znaleźć na rynku wykwalifikowanych mechaników do montażu samochodów. Dokładnie wtedy Ford skorzystał z wynalazku taśmy produkcyjnej. Absolutnie nie miał on, ani jego firma nic wspólnego z samym wynalazkiem. Tak samo jak z koncepcją części zamiennych i produkcji samochodu bez długotrwałego szukania części które akurat będą do siebie pasować. Pierwszym tak budowanym samochodem był Oldsmobil z 1901 roku, produkowany do 1907, w tym samym Detroit, więc Ford z pewnością znał to rozwiązanie. I zastosował je do produkcji modelu T, kiedy już nie było innego wyjścia, znaczy kiedy zamówienia się piętrzyły, a innych możliwości zwiększenia produkcji juz nie było. Taśma produkcyjna ruszyła pod koniec 1913 roku, w czwartym roku produkcji.
W tym czasie model T nadal był niezawodnym samochodem, nawet jeszcze bardziej, bo projekt był poprawiany i ulepszany coraz bardziej, ale wówczas 4 lata postępu technologii to była cała epoka. W 1914 roku ten samochód już nie był liderem technologii, raczej czymś w okolicach przeciętniactwa. 
Pod względem codziennej praktyczności Ford przestał być liderem już w 1912 roku, kiedy Cadillac zaoferował klientom elektryczny rozrusznik. To kompletnie zrewolucjonizowało praktyczne aspekty posiadania i użytkowania samochodu. 
Ford, aby utrzymać się na rynku i odzyskać gigantyczne koszty projektu i wdrożenia do produkcji Forda T musiał zmienić jego pozycję na rynku. W ten sposób i dopiero wtedy została zmieniona polityka cenowa i Ford T stał się masowym produktem. Właśnie wtedy została uruchomiona linia produkcyjna, a model T stał się najtańszym praktycznym samochodem na rynku. Głównie dlatego, że Henry Ford był człowiekiem, eufemistycznie mówiąc, trudnym w pożyciu i nie był w stanie zawrzeć porozumienia z wynalazcą elektrycznego rozrusznika. Wobec czego model T był uruchamiany korbą aż do 1919 roku. Jednak jako pojazd projektowany i produkowany dla zupełnie innej półki, był wystarczająco mocny, aby poruszać się samodzielnie po wiejskich drogach lub służyć jako ciężarówka w miastach. 

Po wprowadzeniu do produkcji modelu z elektrycznym rozrusznikiem rozpoczęła się kolejna część kariery legendy. Ford T był wówczas raczej zacofanym, a pod koniec lat 20-tych już zupełnie przestarzałym samochodem, ale był całkowicie praktycznym pojazdem do codziennego użytku, nie wymagającym ani specjalnej siły, ani umiejętności technicznych i mechanicznych do obsługi. I to wtedy, we wczesnych latach 20-tych model T stał się pojazdem naprawdę masowym. Produkcja sięgała 2 mln sztuk rocznie i w istocie samochód stał się rzeczą dostępną dla każdej nieco zamożniejszej rodziny. Ale jeszcze absolutnie niedostępną dla robotników pracujących przy taśmie, a tak przecież brzmi część tej durnej opowieści serwowanej w szkołach "że Ford płacił dużo robotnikom, aby kupowali jego samochody". Abstrahując od tego, że to jest metoda na barona Munhausena

Robotnicy przy taśmie Forda zaczęli dobrze zarabiać w 1914 roku, 7 lat przed tym, zanim zamożniejszych z nich było stać na samochody i nie miało to żadnego z związku ze "stymulowaniem popytu". Akurat ten kawałek legendy jest bardzo, bardzo piękną bzdurą chętnie powtarzaną przez propagandzistów "ekonomii skapywania" (trickle-down economy), zwłaszcza, że odnosi się do człowieka o poglądach, sposobie bycia i traktowaniu otoczenia takiego jakie miał Henry Ford. 
Przyczyna była znacznie bardziej prozaiczna. Po obniżce cen zamówienia wzrosły, wykwalifikowanych mechaników nie było, a nawet jak byli, to mogli pracować w lepszych firmach. Pod względem traktowania załogi każda była lepsza. Taśma pozwoliła na zastąpienie sporej ich części niewykwalifikowanymi, ale samo zatrudnienie niewykwalifikowanych nie załatwiało sprawy. O robotników było bardzo łatwo, bo każdy rozsądny człowiek chciał zetknąć się z produkcją zaawansowanej technicznie i przyszłościowej rzeczy jaką był samochód, nawet tylko przy taśmie. Starczyło popracować kilka tygodni i już można było szukać pracy jako pomocnik w warsztacie naprawczym, czy montażu w lepszych firmach. 
Taki poziom rotacji załogi zagrażał jakości i rytmowi pracy do stopnia zagrożenia dla istnienia firmy. I to, dokładnie i tylko to, było przyczyną niesłychanej podwyżki.  Ford był pod każdym możliwym względem najgorszym pracodawcą jakiego można sobie wyobrazić. W mieście, które rosło jak na drożdżach, w którym ówcześnie permanentnie brakowało rąk do pracy, nie było innego wyjścia. Zwłaszcza, że Ford nie lubił kolorowych ani Żydów, to wybór pracowników miał znacznie bardziej ograniczony niż konkurencja. 
I tyle. Legenda pozostała i żyje. Legendarny pojazd stworzony przez znakomitego inżyniera, człowieka o twórczym i otwartym umyśle, kiedy chodziło o inżynierię materiałową i mechanikę. Tysiące Fordów T jeździ do dziś, już nie jako przedmioty codziennego użytku, ale jako sprawne i niezawodne zabytki techniki.
Żyją też legendy stworzone na temat ekstremalnego rasisty, ksenofoba i człowieka głęboko niezdolnego do jakiejkolwiek współpracy międzyludzkiej, który jest przedstawiany jako humanitarny geniusz współczucia i dbania o dobro bliźnich, najczęściej przez tych, którzy siebie i innych widza tak samo.

22 komentarze:

Anonimowy pisze...

I stąd książka Międzynarodowy Żyd i jego wspópraca z Hitlerem?
A jak widzisz na tym tle sukces VW?
Sławek

Maczeta Ockhama pisze...

@Sławek
Oczywiście że tak. Gdyby żył dziś to by popierał Trumpa i chwalił Putina.
A VW to była firma założona za państwowe pieniądze w celu produkcji popularnego samochodu. Zbudowana od razu z zamiarem wielkoseryjnej produkcji, więc od razu zaprojektowana w sposób efektywny gospodarczo. Dobry, w większości kradziony projekt, bardzo niskie płace po 2 wś, wydajny schemat produkcji i boom motoryzacyjny po 2 wś załatwiły sprawę. To też był przepis na sukces. Do tego kultura drobnych ulepszeń i solidnej pracy sprawiła, że Garbus był całkiem dobrym samochodem. A potem przyszedł świetny projekt Golfa.
A dziś cały niemiecki przemysł samochodowy jest w nie najlepszej sytuacji, jak się okazało, że małe diesle to ślepa uliczka.

Człowiek Śniegu pisze...

Legenda legendą, ale MO pomyśl o "Statku pokoju", o stworzeniu Gorkowskij Awtomobilnyj Zawod, o filii w Niemczech...
No i o Fordolandii..


Maczeta Ockhama pisze...

@CŚ
Ale o co chodzi? Tekst jest o Fordzie T i legendzie z nim związanej. Później się działo bardzo wiele innych rzeczy, które kompletnie nie były z tym związane.

arturxxxxxx pisze...

Za polską wiki:
"Początkowo cena wynosiła 850 USD, jednak tuż przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do I wojny światowej, cena spadła poniżej 400 USD. W latach 20. XX wieku cena oscylowała wokół 300 dolarów, przy zarobkach robotnika fabrycznego wynoszących 5 USD, a w latach 20. 7 USD dziennie (co stanowiło ok. 150% płacy rynkowej)"
Wynika z tego, że samochód kosztował ok. 2-3 pensji robotnika zatrudnionego przy jego produkcji.
Ciekawe jak długo wtedy musiał pracować polski robotnik na zakup najtańszego samochodu? Pewnie życia by mu brakło.

Maczeta Ockhama pisze...

@artur xxx
Kosztował tyle, ale nie zapominaj, że zwykła pensja niewykwalifikowanego nie starczała na prawie żadne oszczędności.
W Polsce w czasie rządów endecji niespecjalnie można w ogóle mówić o pieniądzu, a robotnik mógł co najwyżej kulkę zarobić, a nie samochód. W czasie deflacyjnej nędzy po reformie walutowej 1 zł dziennie to był przyzwoity zarobek. Rynek samochodowy wtedy był tak mały, że niespecjalnie są ceny, bo wszystko było sprowadzane na zamówienie.
Później wprowadzono wysokie cła, ale gospodarka realnie rosła, zarobki tez.
Czas planu pięcioletniego to 50-100 zł miesięcznie i cena Polskiego Fiata około 5000 zł. Absolutnie poza zasięgiem, ale już porównywalnie z biedniejszymi krajami zachodu.

Człowiek Śniegu pisze...

Maczeta Ockhama pisze...
@CŚ
Ale o co chodzi?


Podrzucone przeze mnie przykłady pokazują, jak wiele innych zdarzeń w historii H.F. i koncernu jest mocno przypudrowane.

Podobnie, jak w przypadku wielu innych na dziś światowych marek, które się puszą i pokazują, jakie cool są.

Anonimowy pisze...

"zwykła pensja niewykwalifikowanego nie starczała na prawie żadne oszczędności". Ale podana jest relacja ceny T do płacy robotnika Forda. Nie ma szans, żeby człowiek, który za 3 wypłaty mógłby kupić NOWY samochód, nie był w stanie odłożyć nic ze swojej pensji. Nie wierzę, że miał wybór kupić 90 kg ziemniaków, czy model T.

lutek pisze...

@Anonimowy
Maczeta trochę się zaplątał w swojej bajeczce, zaraz pewnie doda, że robotnik nie mógł kupić Forda T bo nie było kondonów i miał na utrzymaniu 20 dzieci. Ford nie stosował elektrycznego rozrusznika bo to podnosiło koszty produkcji, bateria, elektryka itd. Wyprodukowano coś ok. 30mln Fordów T USA miały chyba 120mln ludności.

Maczeta Ockhama pisze...

Nie, napiszę, aby nie mieszać czasów. Spojrzeć na daty i porównywać realia. "Produkcja sięgała 2 mln sztuk rocznie i w istocie samochód stał się rzeczą dostępną dla każdej nieco zamożniejszej rodziny."
Robotnicy w fabrykach Forda, zarabiający zdecydowanie ponad przeciętną kwalifikowali się na "nieco zamożniejszą rodzinę". Robotnicy w pozostałym przemyśle, zarabiający 2 dolary dziennie nie mieli szans na nowy samochód.
@lutek
Przeczytaj jeszcze raz wpis i rozpisz sobie daty na kartce, a potem się wymądrzaj.
1909: Ford T jest szczytem technologii, ale bez luksusowych wodotrysków
1913: Cadillac wyprzedza technologicznie dzięki rozrusznikowi, Ford drastycznie obniża ceny. Popyt znacząco rośnie, Ford wprowadza taśmę produkcyjną
1919 lub 20 patent na elektryczny rozrusznik wygasa, Ford wprowadza elektryczny rozrusznik jako jeden z ostatnich producentów. Samochód nie ma prądnicy i akumulator trzeba ładować oddzielnie.
Model T staje się najtańszym i najgorszym samochodem na rynku.
Czy widzisz może upływ czasu i postęp technologiczny?

lutek pisze...

@Maczeta
Widzę to, ale uwzględnij również że pierwsze samochody wcale nie były takie szybsze od konia i wozu, a wymagały więcej roboty, więc masa ludzi w wieku po 30-40 ich nie kupowała bo zawsze są oporni na nowości. Na filmach z lat 40-50 traktujących o latach 20-30 nie widać żeby samochód to było niewiadomo co raczej to coś powszedniego. Co do Polski zgoda, trzymali ludzi za mordę, poczytaj historię amerykańskiego biznesmena który w PL zdobył monopol na zapałki, zapalniczki obłożyli taką akcyzą że kosztowały chyba półroczną pensję robotnika. Aż dziwne że w PL nie powstał taki ruch komunistyczny jak w USA, może Kościół rozbroił ludzi mentalnie?

Maczeta Ockhama pisze...

@lutek
Znowu nie masz odpowiedniej perspektywy czasowej. "Na filmach z lat 40-50 traktujących o latach 20-30 nie widać żeby samochód to było niewiadomo co raczej to coś powszedniego. "
Od roku 1920 do końca lat 30-tych minęło 19 lat. Dorosło całe pokolenie. Tyle samo ile od rewolucji Solidarności do wyboru na drugą kadencję Kwaśniewskiego, a Polska była już w NATO
Obniżka cen Ford T do poziomu łatwo dostępnego samochodu była w 1921 roku, zakończono produkcję w 1928.
Można to porównać z Maluchem, który przez ostatnie 2-3 lata produkcji był naprawdę tani i kosztował kilka pensji. I tak nie każdego było stać, choć samochód był rzeczą powszechną.
Cofnij się o 20 lat, do roku powiedzmy 1974. W PRL 126p to był skok technologiczny i rzecz poza przydziałem niedostępna dla większości społeczeństwa, choć w końcu upowszechnił motoryzację.
A teraz od końca produkcji Malucha przesuń się 15 lat i mamy społeczeństwo w którym każdego stać na samochód bo jeżdżący można kupić za jedną pensję.

lutek pisze...

@Maczeta
Fakt w latach 70 maluch to było marzenie, a w 90 to był już obciach, ale pracujący przy taśmie pewnie mieli jakieś dojścia żeby dostać przydział szybciej niż inni.

To co opisałeś w tym poście o Fordzie i jego polityce to raczej pasuje do obecnych producentów samochodów. Jak się zapatrujesz na to, że jeżdżacy samochód można kupić za 1 pensję a nówka to koszt od 100tys w górę i pracownik nie ma szans kupić produkt nad którym sam pracuje. Przecież technologicznie nie ma różnicy między samochodem z 2010 a z 2016. Ja już sam mam problemy odróżnić który to jest nowszy model np. Audi B8 vs B9

Maczeta Ockhama pisze...

@lutek
Różnica polega też na prędkości rozwoju technologicznego.
Ford T z 1909 był czołówką technologiczną motoryzacji. 12 lat później był końcówką, 19 lat później był tak przestarzały, że kompletnie niesprzedawalny, niezależnie od ceny.
Dziś samochód nowoczesny 19 lat tamu, w roku 1997, nadal jest nie tylko bardzo przyzwoitą rzeczą ale po prostu trudno zauważyć dużą różnicę.

Ale z cenami nie ma tak wielkiej różnicy. Weźmy 3-krotność minimalnej i najtańszy samochód. Mamy ok 4 tys zł na rękę i Dacię, czy coś za 30 tys zł. Proporcje wcale tak bardzo się nie różnią.
Technologicznie różnicę widać przy samochodach elektrycznych. To co było nowoczesne 10 lat temu, dziś jest śmieszne.

lutek pisze...

@Maczeta
Tu masz rację o samochodach elektrycznych, Tesla bije technologicznie konkurencję szczególnie spalinowców o głowę, ale jest to niewypał komercyjnie, bo tracą coś ok. 10tys USD na jednym modelu. Firmy motoryzacyjne zatrzymały się w miejscu i oferują tylko gadżety zamiast technologicznego postępu, najbardziej lubię czytać recenzje w serwisach motoryzacyjnych gdzie redaktor trudzi się wykazać różnicę między nowym modelem a starym. Zobacz jak szumnie zapowiadają np. Audi czy Mercedes że do 2020 będą mięli w pełni autonomiczny samochód - to jest ściema. Bo taki samochód to zrobi Google Amazon Tesla czy jakaś chińska firma. Upadek VW GM itd. to byłoby coś pięknego.

Maczeta Ockhama pisze...

@lutek
Z elektrycznymi to Tesla jest liderem w górnym segmencie rynku, ale bynajmniej nie jest jedyny. Nowych marek przybywa błyskawicznie, sprzedaż rośnie dookoła świata i to wszystko działa coraz lepiej.
Produkcja akumulatorów litowych rośnie o bardzo solidne dwucyfrowe procenty rocznie, a i tak ciągle jest mało.
A produkcja samochodów to przede wszystkim obłędnie drogi majątek produkcyjny, wielki wpływ skali produkcji na rentowność i duże koszty projektów i badań.
Tesla ma w tym swoją strategię, od manufaktury supersamochodów sportowych przez seryjna produkcję luksusowych limuzyn aż do masowego producenta wyższej klasy średniej. Każda z tych rzeczy wymaga przeskoku o rząd wielkości skali produkcji. I utopienia coraz większego kapitału. W warunkach USA dostęp do kapitału jest łatwy, a od firmy w fazie wzrostu nikt nie oczekuje zysków. Więc spokojnie mogą dokładać i 50 tys do sztuki, nikt nie miałby pretensji. Twitter chyba nic nie zarabiał przy wycenie giełdowej wielu miliardów.

Anonimowy pisze...

Też kibicuję Tesli od dnia powstania. Zaraz po studiach zastanawiałem się czy do nich aplikować, ale raczej nie miałem szans :-)
Obawiam się jednego - po pierwszych latach zachwytów, coraz częściej pojawiają się zarzuty/brzydki PR. Widać spalinowi konkureńci coraz bardziej chcą uwalić Teslę.
A z pierwszej ręki (Norweg Bjorg Nyland) Tesla ma problemy z napędem (a bezawaryjność silnika elektrycznego miała być największą zaletą). Oby to się udało rozwiązać, bo samochody elektryczne, w których wszystko jest wieczne, poza oponami (bo hamulce używane mają być tylko awaryjnie, oleju wymieniać nie trzeba) i filtrem kabinowym, to marzenie wielu.

Wojtek

lutek pisze...

@Wojtek
Silniki elektryczne mogą dłużej pracować bez awarii niż spalinowe, ale jak się zepsują to kaplica, Pan Juzio w zakładzie tego nie naprawi. Data Centra jakiś czas temu opublikowały statystyki awarii dysków i po ok. 3 lat 30% dysków idzie na śmietnik, w dyskach są małe silniczki elektryczne i one się psują.

Samochodem chyba dużo nie jeździsz, albo masz nówkę z salonu bo w aucie jest masa innych podzespołów które się zużywają co wie chyba każdy właściciel samochodu starszego niż 10 lat. Łożyska, elementy zawieszenia, przeguby itd. itp. w przypadku silnika elektrycznego mogą się psuć znacznie szybciej bo silnik działa z maksymalną siłą od samego startu.

Ja Tesli za bardzo nie kibicuję zresztą im już się kończą pieniądze i niebawem będą mieć kłopoty. Założycielem jest Elon Musk, to cwaniaczek bije pianę i nic więcej, oprócz PayPala jak narazie nic więcej mu się nie udało, powiązania z rządem, WallStreet i Bankami.

Kibicuję elektrycznym pojazdom bo one najlepiej nadają się jako pojazdy autonomiczne, takie pojazdy będą mogły robić cuda o jakich się nie śniło nawet najlepszym kierowcom F1. Silniki spalinowe mają tą wadę że potrzeba skrzyni biegów, reakcja na dodanie gazu zbyt długo trwa, no i zamontowanie silnika na każde koło jest zbytnio nierealne.

lutek pisze...

@Wojtek
Tesla nie jest żadnym zagrożeniem dla koncernów motoryzacyjnych. Sprzedają 50tys aut rocznie, to jest nic. Trzeba było aplikować, ja miałem szansę aplikować na menedżera Ubera w Polsce gdy jeszcze nikt o tej firmie nie słyszał. Takie firmy to jest dobra okazja żeby przytulić trochę kapuchy i zdobyć doświadczenie.

Anonimowy pisze...

Najtańsza na rynku jest chyba indyjska Tata Nano. W Indiach 2500 USD, w Polsce 5000 USD. Cła, czy unijne standardy tak podnoszą cenę?

Maczeta Ockhama pisze...

@lutek
Przeczytaj co ja napisałem powyżej w komentarzach i zastanów się.
Elon Musk ma precyzyjny plan, którego nie ukrywa i realizuje. Od gadżetu quasi sportowego z produkcją 5 tys, przez luksusową limuzynę 50 tys do popularnego sedana wyżej półki z produkcją 500 tys rocznie. Co ma się dziać już za około rok. I w ten sposób Tesla będzie solidnie 4 koncernem samochodowym w USA. Sprzedaż nie jest żadnym problemem, problemem jest wyłącznie wystarczająco szybka rozbudowa fabryk.
Czyli DOKŁADNIE taka sama sytuacja jak w początkach produkcji Forda T!!!!
Z Uberem to może nie wyskakuj. Porównujesz uczciwego producenta supernowoczesnych gadżetów do firmy w swym założeniu kryminalnej. Jak chciałeś pracować dla kryminalistów, to twoja sprawa, ale nie żartuj ze sprowadzaniem tego do jednego mianownika.

@Anonim
Tata Nano w Indiach to nie bardzo jest samochodem, a raczej czterokołowym tuk-tukiem. Nie spełnia on żadnych norm, dzięki istnieniu których ulice w Europie nie wyglądają jak te w Indiach. To nie jest kwestia zawyżania czegoś, to po prostu nieistniejąca ochrona ludzi w każdym aspekcie.

Wędrowiec pisze...

Przewaga konkurencyjna Tesli leży gdzie indziej. To pionowa integracja, zautomatyzowana produkcja, optymalizacja skali i procesu produkcyjnego. To darmowa energia. I hypermarketing. Jak w Apple za najlepszych czasów. Kiedy osiągną skalę będą zarabiać 4x tyle co następny na liscie. Kosztami z nimi nie wygrają nawet Chińczycy.

Kiedy pojawią się zyski (jakie by nie były) Tesla dostanie nieograniczony dostęp do kapitału. Będzie mogła stawiać co dwa lata kolejne gigafaktorie.

W perspektywie ostatnich 16 lat łącze internetowe przyspieszyło od 115,2 kbps do 50-100 mbps. Tysiąc razy.

Jeśli Tesla ma produkować 500k samochodów w 2018, to ile będzie produkować w 2026 czyli za 10 lat? 4-5 milionów? W tym czasie dostarczy na rynek 25 milionów aut. Ile to będzie mniej ropy rocznie? Za 3 lata będzie autonomiczny samochód, już są autonomiczne ciężarówki jeżdżące po autostradach. Jak to wpłynie na efektywność biznesową firm amerykańskich?

Moim zdaniem za 10 lat to Ameryka będzie zautomatyzowanym centrum produkcyjnym świata. Wszyscy, którzy będą chcieli coś kupić będą musieli płacić dolarami, no bo czym innym?

Jak to wpłynie na gospodarkę i spokój społeczny w Chinach? Jak Chiny będą rozwiązywały problem naprężeń społecznych? Jak Indie będą odpowiadać na te wydarzenia, żeby obronić swoją rosnącą pozycję?

Prawda jest taka, że zanim zacznie się następny wielki kryzys USA nam odjadą (dosłownie i w przenośni) a kiedy my pogrążymy się w problemach i rozpaczy, przybędą nas ratować przy dźwiękach trąbki kawaleryjskiej (jak zawsze). I znowu będzie względny spokój przez następnych 70-80 lat.

To wszystko już było. Jak Ford T. Jak parowozy i klippery. I tak dalej.