Z frontu prezydenckiego w USA: tragedia zmienia się w farsę

Kampania w USA wchodzi w fazę komiczną. Nie mylić z kosmiczną.

Na placu boju pozostał po republikańskiej stronie tylko Trump, po demokratycznej teoretycznie Clinton i Sanders, praktycznie Clinton. W prawyborach demokratycznych, tak jak przewidywałem, zdecydowała dopiero Kalifornia. Zdecydowała, że jednak Clinton. Jeszcze nie do końca, nie ma wystarczająco delegatów zobowiązanych do głosowania na siebie, aby mieć zagwarantowaną nominację. Ale ma ich więcej niż Sanders i olbrzymie wpływy wśród działaczy partii, którzy mają sporo głosów (to tzw. superdelegaci). 
Clinton ma na horyzoncie kilka drobnych problemów z prawem, zwłaszcza karnym. Dotyczą nie tylko sprawy e-maili i naruszenia zasad bezpieczeństwa państwowej korespondencji, ale też kwestii korupcji przy wydawaniu zgód na sprzedaż broni (przy kontrakcie sprzedaży samolotów do Arabii Saudyjskiej jej fundacja otrzymała kwoty liczone w milionach dolarów zarówno od Saudów, jak też od amerykańskich producentów). Oczywiście to wszystko było legalne, przynajmniej częściowo. Poza tym amerykańska interwencja w Libii to też głównie jej robota. 
W skrócie- jest to osoba z samego środka skompromitowanego środowiska politycznego USA. Pytanie kiedy te rzeczy przejdą w wystarczającym stopniu do publicznej wiadomości. Najprawdopodobniej nigdy, ale w dzisiejszym świecie internetu nigdy nic nie wiadomo. Pojedyncza informacja może się w kilka godzin przebić do szerokiej opinii publicznej i zmienić jej nastawienie. 

Nie ma wyboru, bo kampania Trumpa zmienia się w być może największa farsę, jaką od lat widział zachodni świat. 
Otóż sztaby wyborcze co jakiś czas muszą publikować sprawozdania finansowe. W USA to jest dość poważny obowiązek, a nierzetelność to poważna sprawa. Więc i komitet Trumpa takie sprawozdanie opublikował.
Wynika z niego, że ma na koncie 1,3 mln dolarów, w maju zebrał 3,1 mln, pożyczył od kandydata 2 mln. Zobowiązania zaciągnięte w maju przekraczają 45 mln. 
Aby pokazać te liczby w kontekście: sztab Sandersa ma 15 mln na koncie i zebrał w maju ponad 9 mln, choć dla niego kampania jest już raczej zakończona. Sztab Clinton ma na koncie ponad 42 milion i w maju uzbierał 19,6. 
Widać, że coś jest mocno nie tak. Ale znacznie zabawniejsze sa inne liczby. Rozpoczynając kampanię w marcu 2015, Clinton zatrudniła ponad 200 osób, później kadra rosła, aż w szczycie prawyborów ustabilizowała się na poziomie około 800-850 osób, Sanders obecnie zwolnił poważną część kadry, zaczął kampanię później ale w jej szczycie zatrudniał około 1000 osób. 
A Trump?
Według sprawozdania zatrudnia.... 69 osób. To nie jest liczba, która w ogóle może w jakikolwiek sprawny sposób obsłużyć kampanię prezydencką w USA. 
W największym skrócie- kampania prezydencka Donalda Trumpa jest bankrutem. Natychmiast pada pytanie jak człowiek z majątkiem o deklarowanej wartości 10 mld dolarów, już praktycznie nominat jednej z dwóch głównych partii mógł się znaleźć w takiej sytuacji?
A to nie koniec. Łącznie z budżetu kampanii wydał na zakupy w swoich firmach ponad 6 mln dolarów. To jeszcze nie problem, prawo nakazuje sie rozliczać również z firmami kandydata po cenach rynkowych, a dlaczego nie ma np. urządzić konferencji w swoim hotelu? Ale w tym samym czasie powoli rozpoczyna się właściwa kampania prezydencka. Zdecyduje jak zwykle kilkanaście spornych stanów, trzeba tam prowadzić kampanię wyborczą. Clinton wydała już kilkanaście milionów, a Trump UWAGA! 0 dolarów. Dokładne zero na kampanie telewizyjną w najważniejszych stanach. Co więcej Clinon zawarła umowy i zarezerwowała czas antenowy na resztę kampanii. Trump, jeśli by chciał kupować reklamy telewizyjne, dostanie gorsze wejścia i zapłaci więcej. A bez tego nie dotrze do swoich potencjalnych wyborców, czyli kompletnych dołów społeczeństwa.

Pierwsza i najbardziej prawdopodobna odpowiedź brzmi- tak samo jak i jego kampania jest on bankrutem. A przynajmniej nie ma gotówki, ani możliwości dalszego zadłużania się, co w sumie na jedno wychodzi.

Patrząc na fakt, że od początku jego zorganizowanej aktywności w kampanii wyborczej, trwa znacznie mniej zorganizowany, ale bardzo skuteczny bojkot jego hoteli, to może być całkiem prawdziwe. Ale tego nie wiemy.

Inna możliwość wygląda jeszcze bardziej absurdalnie- Trump po prostu pracuje dla Clinton. Jeśli spojrzeć z boku na ego kampanię, to wszystko co robi, jest to nie tylko kompletny sabotaż kampanii, ale i kompromitowanie Partii Republikańskiej. Dzięki temu wybory może wygrać nawet taka osoba jak Hilary Clinton, choć zapewne wyborcy by jej nie pokochali, gdyby mieli wybór.
Trzecia możliwość, wcale nie wykluczająca dwóch poprzednich brzmi: Trump potraktował to jak biznes. To, czyli kampanię. Nie samo pełnienie urzędu, jak Clintonowie, tylko udział w kampanii. Wszyscy traktują to jako niezbędną inwestycje, on stwierdził, że jeszcze na tym zarobi.
Zresztą dokładnie to zapowiadał w 2000 roku, że kiedy będzie  kandydował na prezydenta, to będzie pierwszą osoba, która zarobi na kampanii. W sumie na razie zarabia. Przynajmniej na samej kampanii, bo straty wizerunkowe jego firm ciągną go znacznie mocniej w dół. Co świadczy o tym, że jego słowa należy traktować poważnie. A wspominając jego słowa o planach wobec Arabii Saudyjskiej, ropy, imigrantów, przemysłu i Rosji jest się czego bać. Zarówno w USA, zdecydowanie też Polsce jak i na świecie. 
Istnieje też możliwość, ze to wszystko jest częścią jakiegoś spójnego planu działania i wygrania wyborów. Ale w tej chwili ta kampania zmierza tak szybko i sprawnie w kierunku katastrofy, że Trump jest raczej  przedmiotem niż podmiotem tego planu.
Możemy też odrzucić drugie dno i założyć, że wyborami prezydenckimi zajmuje się dokładnie tak samo jak biznesem przez całe życie. Czyli nie ma zielonego pojęcia o tym co robi, wydaje mu się, że prowadzenie biznesu to tylko odpowiednia marka i znalezienie jeszcze większych jeleni, którzy od niego coś kupią oraz możliwie wielkie wydojenia każdego kto się nawinie. W związku z tym, że własnie przedstawiłem tu dość dokładny opis sympatyka Partii Republikańskiej, to metoda ta świetnie sprawdziła się dla wygrania prawyborów.  Opis ten jednak nie pasuje do przeciętnego mieszkańca USA, więc i w sondażach wyborczych ma, porównując czas przed wyborami, najgorszy wynika kandydata Republikanów w ostatnim półwieczu. 
Ale do wyborów jeszcze kilka miesięcy. Jeszcze nie ma nawet oficjalnych nominacji partyjnych, przypominam, że żaden z kandydatów Demokratów jeszcze nie ma oficjalnie zapewnionej nominacji. 
Stąd cały czas pytanie, nie czy, a kiedy na Trumpa i Clinton spadną katastrofy prawne i wizerunkowe wywołane ich wcześniejsza działalnością. Na Trumpa własnie spada w tej chwili, co oznacza, że konwencja nominująca kandydata znów zaczyna być otwartą sprawą. Co prawda delegaci są związani swoją deklaracją głosowania na Trumpa i jest to ponad połowa delegatów, ale w końcu to oni głosują. I jeśli wystarczająca ich ilość uzna, że to już przesada, to kto wie? 
Ale mentalność zdeklarowanego Republikanina to nie jest coś, co choć minimalnie cywilizowany człowiek z Europy jest w stanie ogarnąć, więc nie będę nic przewidywać. 
Jeśli, na razie potencjalny, zestaw afer dookoła Clinton eksploduje przed konwencją Demokratów, to kandydatem może równie dobrze być Sanders. Tu akurat żadne inna osoba nie wchodzi w grę, bo pozostała dwójka kandydatów, z których każdy może być wybrany bez żadnego naginania przepisów. 
Jak wcześniej pisałem, tylko Clinton ma w ogóle szanse przegrać z Trumpem. Cóż, sposób działania Trumpa, jakakolwiek jest jego motywacja, sprawia, że chyba nawet ona nie może przegrać. Co w sumie dość dobrze świadczy o USA. Choć bardzo źle, że w ogóle wybór tak wygląda.


22 komentarze:

Człowiek Śniegu pisze...

"człowiek z majątkiem o deklarowanej wartości 10 mld dolarów"

Nie wiem, przyznam szczerze, jakie źródło i pewność ma to DEKLAROWANEJ.
Może się okazać, że ja też mogę zadeklarować, że np w przyszłym roku polecę na Marsa, albo że w przyszłym tygodniu śnieg spadnie w Kołobrzegu?

A bardziej serio- w wielu różnych miejscach można trafić na informacje opisujące i drogę T. do majątku*, ogłaszane bankructwa, czy posiadane aktywa.

Zakładam, że z poziomu USA/wyszukiwarki można dojść mniej więcej do kwot.

Trzy- pamiętaj, że był ktoś taki jak Stokłosa. Zawsze powtarzał, że on nie ma pieniędzy- jest majętny, czyli potężne aktywa nie są równoznaczne z gotówką na koncie.

Cztery- "trwa znacznie mniej zorganizowany, ale bardzo skuteczny bojkot jego hoteli"... Myślisz, że dlatego pacjent z mitycznymi 10 mld USD nie ma drobnych na wykupienie czasu antenowego?

Pięć- pamiętaj, że kilka dni temu główny magik Lewandowski został wywalony i oskarżony, m.in., o wszystkie wpadki kampanii.





* choć chyba lepiej byłoby napisać do roztrwonienia majątku...

Maczeta Ockhama pisze...

To wynika z JEGO WŁASNEJ DEKLARACJI. Kropka. Nic innego nie wiemy i nie dowiemy się. Można to brać za dobrą monetę lub nie. Nawet jeśli jest faktycznie bankrutem to nie znaczy, że kilka tygodni temu ten majątek nie był wart 10 mld, a akurat teraz utracił płynność, zdolność kredytową oraz zniszczył markę. To ostatnie jest akurat przynajmniej w części prawdziwe.

Anonimowy pisze...

Skoro, jak twierdzisz, Trump nie może być pewny nominacji, to nie ma się co dziwić, że nie zainwestował kolejnych pieniędzy w rezerwowanie czasu antenowego.

Maczeta Ockhama pisze...

Trump nie może być pewnym nominacji DLATEGO, że nie prowadzi kampanii wyborczej, m.in. nie rezerwuje czasu antenowego. I TYLKO DLATEGO, bo oficjalnie ma ją w kieszeni.
W przeciwieństwie do Clinton, która nie ma większości delegatów, a prowadzi kampanię wyborczą, bo inaczej się nie wygra.

Anonimowy pisze...

@MO
A może czasy TV już bezpowrotnie mijają? Jedynie podejrzewam, że Internet w USA ma dużo większe znaczenie niż w PL, a co za tym idzie, dużo mniejsze znaczenie ma TV. W każdym razie Trump zaczął bardzo ostro wypowiadać się o Clinton, a używanie słów: oszustka, skorumpowana itp. świadczy o tym, że albo ma jakiegoś asa w rękawie i w razie pozwu go użyje, albo, że jest chory (na głowę). Tylko, że Trump zrobił w dotychczasowej kampanii wszystkie ruchy uznawane za niewybaczalne błędy, złamał podręcznikowe zasady wyborczego savoir vivre a i tak wygrał (albo właśnie dlatego wygrał?) Widziałem jego wystąpienia. Przecież to amerykański Jacek Kurski. Po co ma kupować reklamy? Znasz kogoś, kogo do PISu przekonała reklama? To jest typ wyborcy zawiedziony poczynaniami obecnej władzy. Ciekawe co będzie?

Maczeta Ockhama pisze...

Akurat zarzuty wobec Clinton to jedna z rzeczy, gdzie Trump najmniej mija się z prawdą, choć poderzewam, że bardziej przez przypadek.
Telewizja akurat dla Trumpa jest podstawą.
Pamiętajmy o jednej rzeczy- o wyniku wyborów prezydenckich w USA nie dycydują mieszkańcy całego kraju, tylko KILKU STANÓW. Tych, które akurat są na barykadzie i elektorzy z nich przeważą szalę. To oznacza zupełnie inne prowadzenie kampanii!!!!
Rzuca się wszystko na przekonanie wyborców we wręcz kilku miasteczkach, bo od nich może zależeć wynik. Nie ma opcji prowadzenia szerokiej kampanii tylko w sieci, czy tylko w radio. Lokalnie trzeba użyć wszystkiego.
Poza tym jest kwestia profilu typowego wyborcy. To jest mieszanka white trash i młodzieży do której trafia agresywny język. Agresywnym gadaniem bredni stara się trafiać do wiadomości i pociągnąć najmniej wyrobionych wyborców. W skrócie- koncepcja identyczna jak Korwin- Mikke. I bez prowadzenia poważnej kampanii skończy z takim samym wynikiem.
A niezależnie od telewizji i wszystkiego- chodzi o to, że NIE PROWADZI KAMPANII. Wygranie prawyborów to była inna sprawa. Tam wystarczyło przekonać white trash z Partii Republikańskiej, było ich wystarczająco.
Ale samymi wiadomościami wyborów nie wygra, to się nie ma prawa udać, bo takich wyborców trzeba zasypać propagandą.

Człowiek Śniegu pisze...

MO- ale trzeba mu przyznać, że hasła, którymi na prawo i lewo rzuca są chwytliwe...
Nawet, jeśli to czysty populizm i puste slogany.

Może się, tfu tfu, okazać, że takowymi coś wygra.

Dziś przeczytałem fajne, choć przerażające porównanie- "Wygrana Trumpa vs Bretix, to jak Huragan Katrina vs wiosennego deszczu".

Anonimowy pisze...

@CŚ
Takiego węgorza, który potrafi wyślizgnąć się przed dziennikarzami z najbardziej niewygodnych pytań dawno nie widziałem. Choć Trump prezentuje inny styl, to poziomem zaawansowania w unikach przypomina mi Tuska.

Człowiek Śniegu pisze...

MO, żeby o bieżącej polityce w naszej socjalistycznej Ojczyźnie i Europie nie dyskutować...

Obawiam się, że T. rzucając swoje hasła o imigrantach, bezrobociu, gospodarce, armii, itp trafia na podatny grunt. Czy uda mu się coś ugrać? Mam nadzieję, że nie- to co mówi o Europie fajne nie jest.

Z drugiej strony ciekawe, dlaczego np przeciw TTIP występuje. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie- czyżby mimo potężnych zysków, które ta umowa USA powinna przynieść, faktycznie planuje aż taki izolacjonizm.

Ciekawe też jest, jak planuje rozwój, czy nawet bieżące działanie przemysłu/gospodarki USA przy zablokowaniu imigracji z Amer. Płd wraz z deportacjami?

Trzy- jeśli, a trochę racji w tym ma, planuje zmierzch światowego żandarma, to spora część przemysłu i badań naukowych, które i źródło, i pointe ma w strukturach wojskowych, to co dalej?

Maczeta Ockhama pisze...

Nie, nie ma czego rozważać.
Ten facet nie ma grama samodzielnej myśli, nie ma też żadnych haseł "trafiający na podatny grunt".
Jest zwykły prymityw, rzucający hasła do następnych prymitywów oraz naiwniaków. Takich w społeczeństwie zawsze jest sporo, ale na szczęście w społeczeństwie o długich tradycjach wyborczych praktycznie nigdy nie większość.
Aby trafić do prymitywów, potrzeba zmasowanej propagandy, znów w społeczeństwie od dawna demokratycznym jest to znacznie trudniejsze.
W prawyborach republikańskich miał tych prymitywów pod ręką i oni go mogli wybrać. W szerokim społeczeństwie tego nie ma. Przynajmniej nie w takim stopniu.
Mówimy o facecie, który odziedziczył miliardowy majątek, a i tak nie jest tolerowany na salonach ani "starych pieniędzy" (czyli w uproszczeniu Wschodniego Wybrzeża), ani "nowych pieniędzy", bo jest uważany za kompletnego palanta i prymitywa.
Tak proponuje na niego patrzeć, a nie szukać drugiego dna, bo go nie ma.
Oprócz tego nie ma pojęcia o świecie, ekonomii, geografii i pewnie też ortografii i na deser jest zafascynowany Putinem. Hitlerem też by był, ale dziś nie wypada się przyznać.
O takim człowieku mówimy. To własnie widać w każdej jego wypowiedzi.

Człowiek Śniegu pisze...

MO- tylko mi się wydaje, czy przez chwilę byłeś "zafascynowany" T?
Czy też uznałeś, że przy wyborze między dżuma a tyfusem lepszy on a nie H.C.?

Nie szukać dna?
Sam we wpisie podrzuciłeś kilka wersji, po co T był potrzebny i po co zaistniał w wyborach.
Dwa- to, że nie wygra wyborów, a to że ze swoimi hasłami do rednecków trafił, to dwie różne rzeczy.

Maczeta Ockhama pisze...

@CŚ
Nie przypominam sobie, abym był zafascynowany. Za to oceniałem, cały czas, że Trump sam się przewróci, a wygrać może jedynie z osobą, która w trakcie kampanii całkowicie się skompromituje. Taką osobą może być, ale zdecydowanie nie musi, być Hilary Clinton.
A że wygrana Clinton i tak jest lepsza do świata niż jakiekolwiek Republikanina, to Trump jest bardzo dobrym kandydatem.
Ale że wszystko zacznie się zmieniać w farsę tak szybko, tego się nie spodziewałem.
Teraz brakuje jeszcze odmowy współpracy przez stanowe GOP z Trumpem oraz zarzutów karnych wobec Clinton i Trumpa też.
To będzie dopiero pełnia takiej kampanii.

Anonimowy pisze...

@Maczeta

Sadze ze nie doceniasz potegi SLUSZNEGO rozczarowania establishmentem.Brexit wskazuje ze Trump prawdopodobnie wygra wybory w USA.I ja caly czas mowie ze to lepiej niz NWO Clinton.Nawet jesli to palant(a to sie ewentualnie tak naprawde dopiero okaze jak dostanie nominacje)to raczej nie czlonek Bones and Skulls czego o Clintonowej bym nie powiedzial.MOj faworyt to to nie byl ale ja jednak go od Clintonowej wole.

Piotr34

Anonimowy pisze...

Piotr34:
jaki zwiazek Brexit z tym, ze Trump wygra?

Unknown pisze...

Maczeta a jak skomentujesz to:
https://www.youtube.com/watch?v=kkXq28SiTSQ
W kontekście tego co piszesz.
Oraz z tego co pamietam to Bush Junior wygrał dzieki przewałom na Florydzie.
To wychodzi mi że Hilary będzie pierwszą kobietą prezydentem.

Anonimowy pisze...

@futrzak

Systemy polityczne USA i Uk to naczynia polaczone-w obu zaczynja brac gore populistyczni izolacjonisci ktorzy...zreszta moze i sa populistami ale sadze ze okaza sie wcale nie byc izolacjonistami tylko beda chcieli przekierowac imperialne wektory.A Trump przy wladzy chociaz burak moze sie okazac wcale nie taki zly dla przecietnego amerykanina-bedac spoza estblishmnetu(jakos tam)i chca sie utrzymac przy wladzy bedzie musial dla tej ulicy cos tam zrobic.Dla utryzmania sie przy wladzy Clintonowa ulicy nie potrzebuje a Trump tak wiec ona bedzie dzialac TYLKO dla establishmentu a Trump niekoniecznie.

Piotr34

Anonimowy pisze...

Nie wiecie, czy można jeszcze kupować grunty rolne? I jeśli tak to jak? I jakie są ceny gruntów rolnych?

Anonimowy pisze...

piotr34:

patrzysz na USA przez jakies dziwne okulary. Ci, ktorzy glosowali na Trumpa to sa prymitywne rednecki, ktore kieruja sie "logika"mniej wiecej taka: ci bandyci emigranci, wywalic ich, zabieraja nam prace i dobrobyt. Ten rozpasany socjalizm, winien wszystkiemu. Czarnuchy? Won na swoje miejsce.

Ty teraz zakladasz, ze takich w USA jest WIEKSZOSC. A nie jest. Sanders ma znacznie wiecej zwolennikow.
Trump przy wladzy to disaster dla USA, bo to jest malpa, ktora nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie beda konsekwencje jej dzialan. Nie widze CO takiego Trump mialby zrobic dla przecietnego Amerykanina? Serio, nie widze. Podaj mi chociaz jedna rzecz, ktora moglaby cokolwiek poprawic w zyciu przecietnego Johna Smitha? Gdyby Trump chcial tylko swoje obietnice wyborcze zaczac wypelniac, to skutek beda mialy dokladnie odwrotny - pogorsza zycie zwyklych ludzi.

Anonimowy pisze...

@futrzak:
"(...)Podaj mi chociaz jedna rzecz, ktora moglaby cokolwiek poprawic w zyciu przecietnego Johna Smitha?(...)"

Mysle ze nie jest w stanie nic zrobic, a nawet by nie chcial nic zrobic.
Problem, ze w wyniku wojny informacyjnej moze zyskac poparcie... w koncu w USA zycie sie w ostatnich 20 latach pogorszylo, sama ucieklas z tego kraju. Inni moga nie chciec uciekac i wybiora Trumpa tak z przekory... ta tzw. milczaca wiekszosc.

PawelW

Anonimowy pisze...

Wygląda, że Trump (albo ktoś z jego ludzi)jednak trochę ogarnia, że musi działać punktowo.
http://www.breitbart.com/video/2016/07/26/ed-rendell-trumps-trade-message-resonates-pennsylvania/

Anonimowy pisze...

Mam zasubskrybowany instagram wszystkich ważniejszych kandydatów. Ostatnie dni to zdjęcia słupków sondażowych: dzisiejszy np. 47% Trump, 40% Clinton.
Czy autor może to skomentować? Jak ważne są wyniki ogólnych sondaży, skoro o wyborach decyduje kilka "swingujących" stanów?

Czy Trump ruszył z kampanią w TV, czy też efektywna jest kampania tylko w mediach społecznościowych?

Maczeta Ockhama pisze...

W USA wynik procetowy nie ma żadnego znaczenia.
Znaczenie ma liczba delegatów, czyli w których stanach kto wygra.
Na dziś wydaje się, że decydować będzie Ohio, Pensylwania i Michigan. Tam wszędzie Trump ma wyraźną przewagę, co więcej jego narracja znacznie lepiej tam trafia. A obecne sondaże pokazują sytuację z pomiędzy konwencji, co możemy śmiało pominąć. Czyli wszystko wygląda inaczej