Smoleńsk- nadal więcej pytań niż odpowiedzi, ale są to poważne pytania.

Lech Kaczyński zginął 6 lat temu. Prawie wszystko, czego się od tego czasu dowiedzieliśmy wskazuje na to, że był jedną z ofiar wojny, którą kremlowska banda rozpoczęła ze światem. 

Dziś cały czas pozostaje otwartym pytanie- co się właściwie stało. Nawet jeśli już mamy bardzo mocne poszlaki na poparcie hipotezy eksplozji ładunku wybuchowego w środku samolotu, to nadal zupełnie nie wiadomo skąd mógł się tam wziąć. Czy został umieszczony w trakcie remontu w Rosji, czy wniesiony przez kogoś w nocy przed lotem, czy któryś z pasażerów samolotu miał ze sobą? Czy może jednak mechanizm katastrofy był inny? W szczególności rozpad turbiny któregoś z silników. W radzieckich wynalazkach nie było to nic szczególnie niezwykłego, ale pozostają bardzo wazne pytania jak mogło to doprowadzić do rozpadu całego samolotu, a nie tylko odcięcia niektórych częsci przez lecące łopatki. I mnóstwo innych tego typu pytań.
Nie mam z tym specjalnego problemu, jest to bardzo ważna sprawa, jestem ciekaw i pewien, że na całkiem sporą części z powyższych pytań jeszcze usłyszymy wiarygodną odpowiedź. 
Nie jestem pewien za to czy usłyszymy dokładną odpowiedź na jeszcze ciekawsze pytania. O dokładny mechanizm i personalia pociągających za sznurki w utrudnianiu śledztwa. Jeszcze lepiej o motywy. Czy Ewa Kopacz jest tylko głupia, czy nie tylko? Kim jest Donald Tusk i Radosław Sikorski? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Na pewno są ludźmi, którzy cofnęli Polskę politycznie, dyplomatycznie i gospodarczo o wiele lat wstecz. To wiadomo. Ludźmi, którzy stworzyli system marnowania na olbrzymią skalę środków unijnych, które faktycznie nie pomogły w modernizacji infrastruktury i gospodarki, choć były na to przeznaczone. Ludźmi, którzy stworzyli system inwigilacji i nieformalnych represji na skalę nieznaną we współczesnej Europie. Tę listę można przedłużać, dziś nie o to chodzi. Odpowiedzi wymaga znacznie ważniejsze pytanie. Pytanie o ich rolę w utrudnianiu śledztwa w sprawie śmierci dwóch prezydentów, w tym jednego urzędującego oraz prawie całego dowództwa sił zbrojnych.

Następnym pytaniem, bardzo poważnym i zasadniczym dla przyszłości zarówno Polski jako kraju, jak też Polaków jako narodu, jest pytanie o to, co się z tymi ludźmi i cała resztą ich popleczników teraz stanie.
Akurat na te pytania padły dziś, w szóstą rocznicę katastrofy, odpowiedzi. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że można rozmawiać o wybaczeniu po przyznaniu się do winy i karze, a dotychczas Polacy mieli tendencję do zbyt łatwego wybaczania wrogom, Antoni Macierewicz powiedział, że pierwsza będzie prawda, a potem pojednanie, a Andrzej Duda zaapelował o wzajemne wybaczenie. 
Łacząc te wypowiedzi w jedną spójną politykę: wybaczone bedą słowa, ale nie czyny. Wybaczone bedzie tylko tym, którzy się przyznają, albo choć opamiętają. Dla tych, którzy uczestniczyli w działaności przestepczej, przebaczenia nie bedzie, przynajmniej nie przed karą. Choć, może, jeśli dziś jeszcze pomogą dojść do prawdziwego obrazu sytuacji? 
W tym miejscu pozostaje jedno pytanie, na które nikt nigdy nie udzieli publicznej odpowiedzi. A co jeśli się okaże, że był to bez wątpienia zamach, a sprawstwo kierownicze można z dużym prawdopodobieństwem przypisać komuś w Polsce? Nie GRU, a osobom/osobie z polskiego rządu, służb specjalnych, wojska? Następnie kolejne lata współpracy ze zbrodniarzami w celu ukrycia prawdziwego biegu wydarzeń. Winy zbyt duże aby dąło się je zmyć zwykłym więzieniem. Może jeszcze w którymś miejscu trudne do udowodnienia w procesie karnym. Może ta wiedza byłaby zdobyta z nielegalnych podsłuchów, dzięki nieoficjalnej współpracy z obcymi policjami, dokumenty zdobyte we włamaniach za granicą, etc. Z drugiej strony niewątpliwa wina za najcięższego możliwego kalipru przestępstwo przeciw państwu. Można zadać retoryczne pytanie- jak zareagowałby w takiej sytuacji rząd USA, Francji, Niemiec czy Izraela. Państw zasadniczo praworządnych, gdzie zwykle wyrok ma związek z sądem, gdzie istnieje realne istniejące prawo do obrony. Ale Osama bin Laden, zamachowcy z olimpiady w Monachium czy schwytani członkowie Rote Armee Fraction nie widzieli nigdy żadnego sędziego (ci ostatni widzieli, ale nie w sprawie "samobójstwa"). Frank Kutschera wiedział jakie jest ryzyko. 
Bardzo podobna sytuacja: szefowie niemieckiej tajnej policji w Warszawie kończyli życie na ulicy z kulą w głowie jeszcze za czasów cesarza Wilhelma. Frank Kutschera sądził, że przy odpowiedniej konspiracji i ochronie uda mu się przeżyć i odpowiednim poziomem brutalności spacyfikować  to miasto. Pomylił się, a następnego tak odważnego już w całej 3 Rzeszy nie znaleziono. 
We wspomnieniach Hansa Franka jest naprawdę świetnie oddana jak niemieccy urzędnicy mieli ubaw z anonimowych pism podpisanych przez Polskie Państwo Podziemne, przez panikę tych którzy je otrzymali po śmierci innych odbiorców, aż po śmierci Kutschery administracja Generalnego Gubernatorstwa uznała ostrzeżenie od polskich władz za wystarczający powód przeniesienia urzędnika. 

Wspólny mianownik to bardzo wyraźna informacja- jak chcesz to nas zaatakujesz, nie zawsze możemy temu zapobiec. Ale jeśli uznamy, że przekroczyłęś granicę, to nie wyjdziesz z tego żywy. Nawet jeśli ukryjesz w fortecy na końcu świata. W niebezpiecznym świecie my, jako obywatele po to mamy państwa, aby potrafiły taki komunikat wysłać. 

Dziś nie wiemy czy aż tak drastyczna sytuacja miała miejsce, nie wiadomo czy to pytanie będzie zadane, ani czy będzie trzeba je zadać. Ale jeśli, to ktoś będzie musiał udzielić odpowiedzi. 

Kolejne pytania to co z Rosją i co z Putinem?
Żadnych złudzeń- nie będzie żadnej wojny z Rosją, ta wojna już jest. Czy się komuś to podoba czy nie, Rosja rozpoczęła wojnę w celu odbudowy ZSRR i jego strefy wpływów, a odpowiedzialnemu polskiemu rządowi pozostaje udzielić odpowiedzi na podstawowe pytanie- jaki wynik jest w interesie Polski w tej wojnie. Dopiero potem powinno paść pytanie o możliwości jego osiągnięcia. A tymczasem wszystkim obawiającym się konfrontacji z Rosją radzę wziąć głęboki oddech i przemyśleć jeszcze raz ten akapit. Nie ma się czego bać, trzeba działać. Jeśli głęboki oddech nie zadziałał, polecam głęboki rozbieg i szybkim uderzeniem o ściane poustawiać sobie pod deklem wszystko na swoje miejsce. Zjednoczony czterdziestomilionowy naród nie ma się czego bać.

Na pytanie o optymalną przyszłość ja udzielę odpowiedzi. W najlepszym polskim interesie jest bałkanizacja Rosji. Rozpad na wiele wzajemnie zwalczających sie państw i państwek. 
Jak to osiągnąć?- po pierwsze potrzebny jest PR dobrze zorganizowanego kraju i narodu, który może być wzorem. Po drugie wspomaganie i sponsorowanie wszystkich możliwych separatyzmów. I po trzecie i najważniejsze- wojna ekonomiczna. Drenaż zasobów i niszczenie źródeł dochodów. Jak najskuteczniejsze na dłuższą metę. 
To oznacza niszczenie popytu na gaz, ropę i węgiel oraz obniżanie cen lotów kosmicznych, tytanu i innych zaawansowanych rzeczy, które przypadkiem Rosji pozostały po ZSRR. 
Wyroby rosyjskiego przemysłu powoli przestają mieć znaczenie na światowym rynku, ale np. w zakresie załogowych lotów kosmicznych to wciąż kapsuła Sojuz jest jedyną, która może dostarczyć astronautów w miarę bezpiecznie w obie strony. Tak pozostanie najprawdopodobniej tylko do czasu uzyskania certyfikatów przez kapsułę Dragon ze SpaceX, co jeszcze potrwa najwyżej kilkunaście miesięcy. Będzie to koniec jednego z problemów, czyli rosyjskiego komercyjnego programu kosmicznego. 

Kolejne pytanie dotyczy Putina. Jest on bandytą i zagrożeniem dla ludzkości, ale z drugiej strony gwarantem, że gospodarka Rosji nie stworzy niczego nowego. Najlepszym rozwiązaniem znów jest powtórka z Jugosławii, czyli Międzynarodowy Trybunał Karny lub inne podobne rozwiązanie. Może sobie być dożywotnim prezydentem w Moskwie, ale poza jej granicami będzie ściganym przestępcą. Wspólnie przez Polske, Ukrainę, Gruzję, Holandie, Malezję, Estonię i inne kraje na szkodę których popełnił przestępstwa przeciw ludzkości.  

A w zakresie podstawy rosyjskiej gopodarki, czyli surowców energetycznych? W polskim interesie jest jak najszybsza dekarbonizacja gospodarki, choć zaczynając od zużycia ropy i gazu, a nie węgla. W rosyjskim interesie jest wyśmiewanie i torpedowanie wszelkich wysiłków tego typu, zwłaszcza na tradycyjnych rynkach dla rosyjskich surowców energetycznych, czyli także w Polsce. 
Przy okazji polskie władze, kapitał i społeczeństwo powinno wspierać i promować rozwój każdej technologii konkurencyjnej wobec czegokolwiek, co Rosja oferuje na sprzedaż, a w szególności alternatywne źródła energii i elektryfikację transportu.  Z całą pewnością zastępy wiernych klientów same się znajdą wśród państw, które już doświadczyły na własnej skórze moskiewskiej przyjaźni.
Tak samo ważna jest międzynarodowa izolacja Rosji, odcięcie od importu technologii i kapitału. Zniszczeniem obecnie istniejącego przemysłu i kapitału spokojnie zajmie się kremlowska banda, ważne, aby nie mogli kupić ani ukraść nic nowego. Międzynarodowe ściganie Putina jest tu idealnym środkiem do celu. Prostym, cywilizowanym i we wspólnym interesie wszystkich zainteresowanych stron. 

A gdzie w tym wszystkim jest sprawa wraku prezydenckiego samolotu? To jest akurat jedno z prostszych pytań. Cóż, Hans Frank, fanatyczny nazista, osobisty nominat Hitlera, przywódcy tysiącletniej Rzeczy, grzecznie odwoływał urzędników, którzy nie podobali się Polskiemu Państwu Podziemnemu. Skoro tak, to Putin ma wraku i czarnych skrzynek nie oddać? Odda, albo jego podwładni zbuntują się i oddadzą, tylko należy ich przekonać zrozumiałymi dla nich metodami. Hans Frank zrozumiał, OWP po Olimpiadzie w Monachium także.







66 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Z tą dekarbonizacją ostrożnie. zamiast należy zastosować gazyfikacje złóż węgla i pozyskiwanie w ten sposób energii z węgla.

Maczeta Ockhama pisze...

@anonim
Można, można też budować maszyny do gaszenia świec wielkości pokoju i inne takie wynalazki. Gaz ze zgazowywania węgla to mieszanina wodoru i tlenku węgla. Nie można go w praktyczny sposób sprężyć, więc nie nadaje się do napędu pojazdów. Nie zastąpi ropy ani gazu ziemnego, który można sprężyć i napędzać nim pojazdy. A o to chodzi.
Zgazowywanie węgla to ścieżka do nikąd.

Anonimowy pisze...

https://www.youtube.com/watch?v=jj4EbuoUuTo

Tutaj Grześ daje odpowiedź na inne pytania co Ty na to maczeta?
Sławek

MigrantWorker pisze...

Maczeto,

Czyli wspólnym mianownikiem jest wspólny i co równie ważne - stabilny cel państwa. A z tym niestety mamy póki co problem, bo cel nie zawsze mamy a nawet jak jest to jest podatny na zmiany w rytm wyborów.

Więc jak do tego stabilngo wspólnego celu dojść?

MigrantWorker

Anonimowy pisze...

Szanuję Autora za otworzenie mi oczu na energetykę jako całość, ale czasem Autor potrafi stracić wiarygodność przez widzenie wizjonera w Antonim M., czy w katastrofie takiej identycznej jak Casy 295, zamachu. Z resztą to samo nieprofesjonalne i urągające zdrowemu rozsądkowi działanie służb prawie zabiło Dudę miesiąc temu.

Tą katastrofę świetnie wyjaśniono, a Putin z PiSem grają kartą nie oddanego wraku na szkodę Polski.

Martwią mnie takie wpisy, bo wtedy zaczynam wątpić, czy w sprawie zielonej energii rację ma Autor, czy może inni.

Pracuję w lotnictwie jako inżynier od wielu lat, nabór do komisji Macierewicza jest obiektem żartów. Koledzy mimo dużej kasy nie zdecydowali się stracić twarzy na resztę życia.

http://img.joemonster.org//mg/albums/new/131010/sa_komisje_i_komisje.jpg

Ja sam byłem w szoku, gdy Macierewicz machał manualem Tu154M na konferencji prasowej w 2011 roku jako dowodem że to był zamach.

Ja dopuszczam te 5 %, że to był zamach, ale nawet jeśli nim był, frajerskie państwo, które pozwoliło na niego, nie powinno się do tego przyznawać. Opona dudy, martwe konie w Janowie, zaprzestanie finansowania organizacji walczących z pedofilią, pytania o wyznanie informatyków w ministerstwach, śmierć dla kobiet z wadliwymi płodami, wycinanie puszczy białowieskiej, wiadomości w stylu KRLD, energetyka oparta na nowych elektrowniach węglowych.

Nawet pomysł z obroną terytoriarną Szeremetiewa, który tak mi się podobał, w oczach prawdziwych ekspertów jest durny.
"Jacek Bartosiak o obronie terytorialnej" polecam wpisać w google.

Dla osoby żyjącej w Warszawie, a nie daleko od niej, pomysły na opieranie obrony na kolejnym powstaniu wskazują na ignorancję połączoną z fanatyzmem.

Pozdrawiam i życzę zrewidowania postawy względem PiS.

Anonimowy pisze...

Zapomniałem się podpisać
Wojtek
(czytam Ciebie, rewolucję i Futrzaka i komentuję od wielu lat)
P.S.
Jak tam Bernie? Obawiam się, czy uda mu się zdobyć tę nominację. Właśnie w głowie mi się nie mieści jak można popierać Sandersa i Macierewicza. Jeden jest zaprzeczeniem drugiego. To tak jakby kochać Stalina i Jezusa...

Anonimowy pisze...

@Wojtek:
"Szanuję Autora za otworzenie mi oczu na energetykę jako całość, ale czasem Autor potrafi stracić wiarygodność przez widzenie wizjonera w Antonim M., czy w katastrofie takiej identycznej jak Casy 295, zamachu. Z resztą to samo nieprofesjonalne i urągające zdrowemu rozsądkowi działanie służb prawie zabiło Dudę miesiąc temu.

Tą katastrofę świetnie wyjaśniono, a Putin z PiSem grają kartą nie oddanego wraku na szkodę Polski."

-- prawde mowiac nie rozumiem, dlaczego. To jeden z podstawowych bledow wnioskowania: to, ze ktos sie zna/jest ekspertem w jednej dzialce NIE IMPLIKUJE ze bedzie nim rowniez w innej, calkowicie odleglej.
Ba. Zwykle tak nie bywa.

Anonimowy pisze...

@Anonimowy(wojtek)

Bardzo krotko.Bartosiak nie ma racji jesli chodzi o koncepcje OT.Mialby ja gdyby to mialo wygladac jak podczas IIWS(latanie po lasach)ale nie bedzie.Obecnie polem walki beda miasta gdzie kryjac sie wewnatrz budynkow mozna dokonywac atkow semiterrorystycnzych na sily /uderzeniowe/okupacyjne przeciwnika na ulicach i wycofywac sie chocby kanalami lub ciagami domow.NIkt tez nikogo nie widzi nie tylko z 4 kilometrow ale czasem i z 400 metrow.Nie udaje sie pokonac ISIS na plaskiej pustyni z paroma miastami a myslisz ze mozna pokonac latwo OT u nas?-bez zartow.Oczywiscie gdyby OT "biegala po lasach" albo szla na zwarcie z wojskiem regularnym to bylaby tlyko miesem armatnim ale nie takie sa plany-maja glownie pilnowac zaplecza oraz spowalniac ruchy przeciwnika na drugorzednych kierunkach-tu dzialnia takie jak opisalem moga byc z sukcesem przeprowadzone.Osobiscie uwazam ze Bartosiak sporo madrych rzeczy mowi ale nie robmy z niego nowego Claussewitza-nie wszystkie jego tezy dadza sie obronic.

P.S.Apropo Bartosiaka i jego konika czyli Chin-Chiny juz maja problmey z impelementacja nowych technologi czego przykladem sa chinskie kopalnie Bitcoina-Bitcoim wkrotce padnie/mocno oslabnie zastapiony przez inna kryptowalute(Etherum?)a wszystko przez chinski system polityczny i jego technologiczna emanacje czyli Wielki Chinski Firewall-nie najlepszy to prognostyk dla rozwoj chinskiej potegi.Oni dusza przeplyw informajci i idei jeszcze bardziej niz banksterski Zachod-to bylo przyczyna upadku ZSSR i moze byc duzym problemem dla Chin.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@wszyscy
A teraz jeszcze jedno pytanie- drodzy komentatorzy- o co własciwie wam chodzi? Czy ktokolwiek z komentujących w ogóle przeczytał ten tekst?
@Wojtek
Pytanie o przeczytanie tekstu przed komentowaniem najbardziej odnosi się do twojego komentarza

GDZIE ja napisałem, że wiem jaka była przyczyna katastrofy?
Napisałem, że nie wiemy, bo nie wiemy. Oficjalne tłumaczenia obrażają zdrowy rozsądek i wiedzę fizyczną na poziomie szkoły podstawowej. Za co ktoś powinien odpowiedzieć, bo normalne państwa nie powołuje ekspertów z wiedzą poniżej szkoły podstawowej, ani nie zajmują się promowaniem oczywistych bredni/kłamstw w strategicznym zakresie powagi państwa.
Jak szczątki jakiegoś obiektu są rozrzucone na dużym obszarze, to skądś musiała wziąć się enegia i wektor siły który je w ten sposób rozrzucił. Kropka. W żaden sposób nie mógł się wziąć z uderzenia w drzewo, nawet pancerne, ani zarycia w błoto. IMO mógł być to tylko ładunek wybuchowy lub dezintegracja środkowego silnika. Rozpad rosyjskiego silnika wkrótce po remoncie jest dość prawdopodobny z przyczyn zupełnie naturalnych, jeśli taką nazwać kacapską myśl techniczną.
Innego sposobu dostarczenia wystarczającej ilości energii do wnętrza kadłuba nie znam. Może istnieje i bardzo chętnie się dowiem. Na razie twój komentarz zahaczał o trolling, więc zalecenie z testu o głębokim oddechu i reszcie procedury jest aktualne.

Od tego miejsca możemy zaczynać zadawać pytania i ja to w powyższym tekście zrobiłem.
Zadałem możliwy komplet pytań i możemy spokojnie czekać na odpowiedzi.

Anonimowy pisze...

@Piotr34

Cenię sobie Twój komentarz jak zawsze. Ty niestety piszesz z GB o chowaniu się wśród cywilów w Polsce, więc mam ten sam zarzut co do Maczety. To ja miałbym trzymać ten karabin stojąc na progu mojej kamienicy, w której w piwnicy płakałby mój synek na rękach mojej żony. Wróg może przyjechać czołgiem i zburzyć mój dom/zastrzelić mnie kulą snajpera/ewentualnie go zbombardować zanim oddam pierwszy strzał. To naprawdę otwiera oczy.
Pamiętam jak fascynowałem się w podstawówce i liceum drugą wojną światową i Wietnamem. Każdą złotówkę odłożoną z bratem wydawaliśmy na książki o tej tematyce. A potem już w liceum oglądnąłem Szeregowca Ryana i zobaczyłem jak wojna wygląda w praktyce. I zupełnie mi przeszło.
Podejrzewam, że kilka osób w Afganistanie przeżyło ogromny rozdźwięk pomiędzy realizmem wojny, a filmowym/książkowym wyobrażeniem.

Wg mnie, Warszawiaka, Bartosiak ma rację. Armia powinna być silna, walki uliczne są straszne. Polecam filmy z Syrii. I nawet jeśli to wykrwawia wroga, najbardziej wykrwawia ludność cywilną.

Twój argument z 4 km ma sens, że takich odległości w mieście nie ma. W tym rzecz, że regularna armia może sobie jednym strzałem rozwalić cały budynek, w którym miałbym się schować. Tak robią wszystkie regularne armie. Jak szokująco to wygląda pokazują filmy z Palestyny (Żydzi są humanitarni, wybijają wszystkie szyby i dają kilkadziesiąt sekund na ucieczkę, Rosjanie w to się nie bawią).

Bartosiak wskazuje na potrzebę silnej armii, która jest dostosowana do naszej obrony, a nie jak obecnie drogie zakupy bez sensu. By nasza armia ćwiczyła naszą obronę i była do niej zdolna. Tu przypominają mi się polskie słynne karabiny przeciwpancerne w 1939 roku, które zamknięte były w magazynach wojskowych na kłódki, a żołnierze w większości nie potrafili nimi walczyć.

Oczywiście kiboli fajnie skanalizować, niech w godzinę zero latają po lasach i oddają życie za coś ważniejszego niż Wisłę, czy Legię. Silna armia jednak spowoduje, że nigdy nie będą potrzebni.

A co do Chin, to są numerem 2, raczej będą numerem 1, a nigdy (zgaduję, że w tym tysiącleciu) nie będą słabsi niż Rosja. Bartosiak wskazuje na potrzebę lawirowania (jak choćby Piłsudski), a nie ślepego sojuszu z Chinami. A to ogromna różnica.

Człowiek Śniegu pisze...

MO...

Pomóż mi malutkiemu...

- "Nawet jeśli już mamy bardzo mocne poszlaki na poparcie hipotezy eksplozji ładunku wybuchowego w środku samolotu"

Nie, żebym jakoś specjalnie śledził doniesienia medialne, ale to by chyba nie uciekło...

- "O dokładny mechanizm i personalia pociągających za sznurki w utrudnianiu śledztwa."

Szczerze pisząc, śledztwo utrudnia i Moskwa, i Warszawa. Z tym, że w Wa-wie nie posądzam o to byłego rządu i komisji Millera, a ich oponentów- te parówki, puszki, obłęd (?) w oczach Maciarewicza...

- "Kim jest Donald Tusk i Radosław Sikorski? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Na pewno są ludźmi, którzy cofnęli Polskę politycznie, dyplomatycznie i gospodarczo o wiele lat wstecz."

Z tym można się zgodzić lub nie. Ale na 100 % uczeń przerósł mistrza i nowy rząd już dawno prześcignął w absurdach poprzedników.

- "co się z tymi ludźmi i cała resztą ich popleczników teraz stanie."

No jak- toż już padła jasna informacja... Stankiewicz jasno powiedziała, co czeka byłego premiera. A skoro premiera, to dlaczego i nie N współpracowników- choć w ich przypadku, niezawisłe sądy wykażą się oczywiście pobłażliwością i skończy się np na 25 latach zsyłki.

- "Kolejne pytania to co z Rosją i co z Putinem?"

I tu mamy problem... Bo my, Polacy, nie mamy wpływu na to co z Rosją i Putinem. Nawet jeśli mieliśmy nadzieję, że coś w Europie i na Świecie znaczymy, to już powinny nam łuski z oczu spaść.

- "Międzynarodowe ściganie Putina"

Hmmm.... toż to ulubieniec (?) Trumpa, który ma spore grono wyznawców wśród naszych nowych "elit".

- "W polskim interesie jest jak najszybsza dekarbonizacja gospodarki"

I dlatego wywrócono ustawę o OZE a wspiera się na siłę górnictwo... Masz zapewne świadomość, że wierzący w OZE nie pojada pod parlament i nie podpalą opon- górnicy a i owszem, a w dodatku mają chyba przy okazji dniówki płacone :-)


To tak na szybko...

Anonimowy pisze...

Według Ciebie cienkościenna konstrukcja o prędkości 300 kmh, mająca rotację wynikającą z urwania skrzydła (nie wiem czy brzoza była pancerna wiem jedno, profesor Bielenda nie odpowiedział na pytanie, dlaczego użył zarówno siatki drzewa, jak i prędkości samolotu w swoim modelu używając założeń niekonserwatywnych), po uderzeniu o ziemię (jakby to miało wielkie znaczenie, samoloty rozbite o fale wyglądają także nieciekawie, chyba że było to nieudane wodowanie) ma wyglądać jak samochód po wjechaniu w drzewo (być generalnie w jednym kawałku)?

Ja bardzo lubię dobre pytania, niemniej profesjonalnie znam się na silnikach odrzutowych, na badaniu katastrof tylko o tyle, że widziałem wszystkie Air crash investigations (sadystyczne hobby, gdy lata się dużo). I szczerze nic nie zdarzyło się po raz pierwszy. I to nie pierwsza katastrofa, która mogła wyglądać na zamach, było takich mnóstwo - np żołnierze amerykańscy w Kanadzie (oblodzone skrzydła odmrażane za wcześnie przed startem, za ciężcy pasażerowie), samolot premier Szwecji nad morzem północnym (wiele osób widziało nawet wybuch, znaleziono nawet trotyl, jak w tupolewie, ale oczywiście tak samo to był zły rząd wielkości... a to było zmęczenie konstrukcji pracującym w tyle wibrującym generatorem), w Bośni rozbił się militarny 737 z bodajże sekretarzem stanu USA (złe naprowadzenie, błąd pilota, wojskowy samolot nie miał rejestratorów, bo nie musiał mieć jako samolot nie cywilny...) itd itd.
Może to zabawny argument, ale przeczytałem raport Łaska i nie widziałem w nim pogardy dla mojej inteligencji. Może jestem debilem, ale wszystkie teorie o WTC dla mnie zaorał Popular Mechanics, popularnonaukowe czasopismo było dla mnie tylko i aż logiczne, książki podrzucane przez nawiedzonych znajomych moją inteligencję obrażały (pod którymi podpisanych było ponad 100 profesorów kulturoznawstwa, historyków sztuki).

Bardzo lubię komentarze "xxx", który wyśmiewa spiskowe teorie, iż wierzący w nie sami stają się ofiarami. Ja to widzę w wyznawcach zamachu smoleńskiego. Zakładają sparciałą oponę do czołgu i jadą nim na narty, a potem dziwią się, że gorszy sort Polaków się z nich śmieje...


Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@anonim
Skoro już rozmawiamy nie na temat, to przynajmniej nie powtarzaj bzdur komunistycznej propagandy, tym razem o kar. ppanc wz.35, czyli "Ur". Obsługiwało się go tak samo jak zwykły karabin, a miejsce do celowania to malował sam Wehrmacht. Do jednostek doszły praktycznie wszystkie, a obrona w 1939 była, w porównaniu do innych kampanii rzezią niemieckich jednostek pancernych. W sporej części dzięki tym karabinom.
Nie znam Bartosiaka, z powyższych komentarzy widze, zę nie warto, ale przypomnę jedną rzecz. W każdym konflikcie, czy to wojna, czy cokolwiek, trzeba mieć równowagę technologiczną i przewagę liczebna, albo odwrotnie lub mieć przewagę organizacji, wyszkolenia i geniuszu dowódców, co nie zniweluje różnicy w liczbie i sprzecie do końca.
Finowe w 1940 w końcu przegrali wojnę, bo nie mogli jej wygrać. Obecna Polska też przegra każdą wojnę, jeśli zatrzyma się na wyszkoleniu i wyposażeniu dla 50 tys armii. Każdy kto twierdzi, że granicząc z putinowską Rosją wystarczy mała armia zawodowa jest kompletnie zmanipulowany przez propagandę, niespełna rozumu, albo właśnie dla tej Rosji robi krecią robotę.
Muszą być opracowane możliwości szybkiego zwiększenia armii. Czy przez pobór, czy przez obronę terytorialną, czy coś w rodzaju gwardii narodowej- to są mniej ważne pytania. Ważne jest co Polska może mieć przed 20 stycznia przyszłego roku. Sytuacja przed objęciem władzy przez nowego prezydenta USA i przed relokacją brygady US Army bedzie krytyczna. Każdy kto dziś chce opóźniać tworzenie rezerw mobilizacyjnych armii i jednostek posiłkowych jest na poziomie sabotażystów w 1939.

Człowiek Śniegu pisze...

MO

"Każdy kto twierdzi, że granicząc z putinowską Rosją wystarczy mała armia zawodowa jest kompletnie zmanipulowany przez propagandę, niespełna rozumu, albo właśnie dla tej Rosji robi krecią robotę. "

Jeśli, tfu tfu, doszłoby do prawdziwego konfliktu z Moskwą, to ile byśmy nie mieli WP, OT, itp itd... zostaniemy czapkami przykryci w przeciągu pierwszych 3-5 dni. I nic na to nie poradzimy.

Chyba, że wierzymy, że pomoże nam NATO- to faktycznie, dla wzmocnienia tej wiary trzeba służbowe różańce do wyposażenia WP dołożyć.

Anonimowy pisze...

Nikt inny a Bartosiak przestrzega, że musimy sobie radzić sami, a nie liczyć na NATO, które może tu być za miesiąc. Najwcześniej.

Szkoda Maczeta, że nie chcesz przyjąć dobrych rad, tylko typowo pisowsko wszystkich nawet życzliwych Tobie atakujesz.

Widać uległem propagandzie sanackiej (znajdź dwie różnice pomiędzy nimi a pisowcami), bo skoro ta broń była taka świetna i żołnierze nią dobrze operowali, to dziwne, że padliśmy tak szybko. Fakt, dłużej się broniliśmy niż Francja, ale my walczyliśmy o wszystko, a Francuzi stracili niemal wszystkich mężczyzn w bezsensownej I wojnie światowej 20 lat wcześniej. I mieliśmy nie oddać ani guzika.

Ja bardzo cenię dobre rady, by oddawać życie za Macierewicza, ale proszę, bądź wiarygodny i wróć tutaj, dogadaj się z Ministrem Środowiska. Potraktują Cię tak jak Ty mnie.

Ja wiem po co program 500+, powiedział mi to wprost jeden pisowiec - "dziś nie ma komu umierać za ojczyznę". A ja za Bartosiakiem powtórzę - nikt normalny nie chce umierać, a żołnierz będzie walczył tylko wtedy, gdy będzie miał szansę wygrać.

Wojtek

Wojtek inżynier pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

A co do rozpadających się silników radzieckich, powtarzasz komunistyczne brednie (lubisz to słowo to masz). To polscy managerowie przyznali sobie nagrody za wnioski racjonalizatorskie polegające na zmuszeniu tych silników do latania 2 razy dłużej, niż wynosił ich resurs.

Zabili tym wielu ludzi, oczywiście żywotność silników radzieckich była 4 razy krótsza niż amerykańskich, ale zabicie klientów Lotu za parę złotych nagrody to już była inwencja w 100% polska.

Też jako dziecko czytałem o wadliwym łożysku i winie ZSRR. To jak ze Smoleńskiem, szkoda że nikt nie widzi, że Casa spadła w Polsce i rusków tam nie było.

BTW przed Trumpem Bartosiak ostrzegał i to bardzo precyzyjnie.

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

To nie jest ani czas, ani miejsce, aby po raz kolejny wałkowac sprawę katastrofy. Ja uważam, że kiedyś się dowiemy, gdybym miał zgadywać dokładnie kiedy to odpowiem- w przyszłym roku.
Co do obrażania inteligencji- każdy ma swoją własną, różną wiedzę i różny poziom obrazy.
Skoro już tak twierdzisz, ze wszystko się zgadza to mam jedno pytanie- gdzie według scenariusza Anodiny-Laska wystąpiło przeciążenie wystarczające dla natychmiastowej śmierci wszystkich osób na pokładzie, czyli powiedzmy, pow. 150 g. Mamy prędkość, mamy odległość, mamy punkty zmiany pędu ładnie wyjasnione. W którym miejscu przyspieszenie było wystarczające dla natychmiastowej śmierci wszystkich osób na pokładzie? Jeśli ktoś chce odpowiedzieć na to pytanie, proszę prostymi słowami i okresleniem punktu i czasu w przebiegu katastrofy. Filmy i linki bez sensu wyrzucę. Czym mam zamiar zakończyć dyskusję na ten temat.

Anonimowy pisze...

Kiedyś rajdowym samochodem przeleciałem przez rzekę i uderzyłem tyłem w zaoraną mokrą skarpę przy około 100-120 kmh (też obracając się 3 razy przez dach). To było około 50 g jak wtedy liczyłem, 20 kmh szybciej i by mnie nie było, to było straszne i nie mogłem się ruszać przez tydzień.

Samochód ma wszystko nieporównywalnie bardziej pancerne niż samolot, a uderzył o miękką łąkę z prędkością 300 kmh. Zakładając równomierne hamowanie (ta jasne), 180 g trwałoby około 2.8 sekundy (6 klasa szkoły podstawowej v=a*t). Możemy założyć 260 kmh i 150 g, wtedy mamy 2.9 s.

Raczy Pan żartować, to było mocniejsze i gwałtowniejsze uderzenie, już 100 g byłoby trudne do przetrwania, pierwsze uderzenie jednak było mocniejsze i stad rozrzucenie szczątków.

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@wojtek
Wszystko się zgadza. 50g to poważny wypadek dla człowieka w dobrej formie fizycznej i śmiertelny dla starszych, osłabionych, etc. 100 g to raczej śmiertelny dla większości populacji, 150 g to śmiertelny na miejscu dla olbrzymiej większości. W Smoleńsku było prawie 100 osób, które podobno w komplecie zginęły na miejscu wskutek przeciążenia. Taki efekt odpowiada właśnie co najmniej 150 g. Nikt nie przeżył, przecież nie bedziemy wierzyć w bajki o dobijaniu rannych i podmianie ciał, nieprawdaż?
To nas sprowadza do utraty prędkości do zera na dystansie najwyżej 104 metrów. Co oznacza, że przy tej prędkości mogliby zginąć wszyscy na pokładzie gdyby samolot uderzył w idealnie sztywną przeskodę- wystarczająco ciężki budynek, zbocze wzgórza, pancerną brzozę. I w ten sposób wszystko sie zgadza.

Człowiek Śniegu pisze...

MO...

Pozwolę sobie, ale jako zapluty humanista.

Widzisz- sam widzisz "problem". Problem, który powoduje, że katastrofa smoleńska NIGDY nie zostanie wyjaśniona / NIGDY nie znajdzie się wersja zadowalająca wszystkich.

Dlaczego tak sądzę?
Z prostego powodu- sam piszesz, "przecież nie bedziemy wierzyć w bajki o dobijaniu rannych i podmianie ciał, nieprawdaż"
A to są słowa A.M. który na dziś, poza wieloma innymi bredniami, jest aktualnym MON i on namaścił na szefa podkomisji Berczyńskiego... Szefa, który zanim śledztwo ponownie wystartowało już ponownie ogłosił, że, w uproszczeniu, eksplozja nastąpiła w powietrzu i rozrzuciła szczątki wraku.

Cholernie obiektywna komisja...

Maczeta Ockhama pisze...

@Wojtek
To z resursem radzieckich silników to ciekawa sprawa. Ja nigdzie nie widziałem żadnej spójnej teorii alternatywnej do problemu smarowania.
Katastrofa Casy pokazała już wtedy żenujący poziom badania wypadków lotniczych. Były nasze własne polskie kopie kacapów, świetnie dogadujące się z oryginałami, które się znakomicie ustawiły dzieki tej katastrofie. Ale tam wszystko wyglądało i nadal wygląda na błąd pilota, błędy się zdarzają i jak sprawa jest jasna to żyjemy dalej.

Jednak ciągnąc dalej sprawę Smoleńska. Samolot zatrzymuje się na brzozie- nie ma innej możliwości, aby wszyscy zginęli na miejscu. Znamy prędkość i masę samolotu. Bez trudu można obliczyć minimalną wytrzymałośc brzozy. Chyba gdzieś się pojawiła nawet informacja o jej średnicy.
Na podstawie tych danych spokojnie można obliczyć moduł Younga pancernej brzozy. Przyznam, że jestem bardzo ciekaw wyniku.

Maczeta Ockhama pisze...

@Człowiek Sniegu
Tak, wiem, że nie jestem najlepszy w stosowaniu ironii i niektórzy mogą tego nie zauważać, ale prosze brać na to poprawkę.
Zgodnie z fizyką na poziomie 6 klasy szkoły podstawowej i według teorii Laska musi nastąpić jedna z dwóch rzeczy- albo samolot rozbija się w całości o brzozę, a brzoza wytrzymuje uderzenie, albo brzoza się łamie, ale wtedy prawie na pewno ktoś przeżywa wypadek, więc zostaje pozostawiony bez pomocy/dobity.
Albo teoria Laska jest kupą bzdur.
Innych możliwości nie ma, przynajmniej ja ich nie znam.
Znamy masę i prędkość samolotu (w wystarczającym przybliżeniu), znamy średnicę brzozy, każdy student politechniki powinien umieć obliczyć konieczną wytrzymałość brzozy. Jeśli zakładamy typowy przekrój pnia drzewa i znamy jego średnicę, to możemy obliczyć także wytrzymałość materiału z którego została wykonana brzoza. To już nie jest podstawówka, ale nadal poziom sudenta politechniki. Ludzkości chyba nie jest znany żaden materiał, który ma wystarczającą wytrzymałość. Oprócz smoleńskiej brzozy, oczywiście.
Tak wygląda ironia.
Ja wskazałem jak na tacy co liczyć i skąd wziąć dane. Jak ktoś chce wierzyć Laskowi, to jego sprawa, głupich nie sieją. Ale jak ktoś chce swoim doświadczeniem zawodowym i wiedzą żyrować wiarygodność tegoż, to niech lepiej strzeli baranka. To bedzie zdrowsze.

Anonimowy pisze...

Co do rozrzucenia szczątków - wystarczyło mocne uderzenie o ziemię, a szczątki mogły polecieć nawet 1 km dalej. I przecież nie liczyłbyś jakie przeciążenie było na 1 km równomiernego hamowania. To uderzenie o ziemię (choćby nie wiem jak miękką) spowodowało potworne przeciążenie, nie wiem czy 200 g, pewnie raczej powyżej 500 g. Samolot nie jest samochodem, nie ma klatki bezpieczeństwa, naruszenie zewnętrznej struktury powoduje rozerwanie. Mało osób o tym wie, ale rakiety przeciwlotnicze nie powodują, że samolot ginie w kuli ognia. Wystarczy delikatne uszkodzenie samolotu, i jest już po zawodach. I nawet nie chodzi o dekompresję. Choć był przypadek pęknięcia zmęczeniowego kadłuba, który spowodował wyssanie i śmierć jedynie stewardesy, to jest to wyjątkowy szczęśliwy dla reszty pasażerów wypadek.

Gdyby samoloty były projektowane na zapas, nigdy nie wzniosłyby się w powietrze! To brutalna prawda, samolot ma minimalną wymaganą wytrzymałość, by unosić się w powietrzu. My nie mamy marginu 15 razy, jak winda, my tu operujemy kilka % od mnimum wymagalnego (a czasem i bliżej). Oczywiście minimum to np przeciążenia od rozerwanego silnika (fan blade out), ale nie zderzenie z drzewem (sic!).

Ja nie robiłem analiz skrzydło tu154m vs. brzoza, zrobił je profesor z Ohio i te wyniki i tę analizę poddano krytyce. Prześledziłem ją bardzo wówczas dokładnie (to było 5.5 roku temu). Giliński początkowo wzywał do naukowej debaty, gdy tylko pojawiły się prośby o powtórzenie analizy przy konserwatywnych założeniach (prędkość z dolnej wartości szacunkowych widełek, brzoza zamodelowana używając innej siatki), kontakt się urwał momentalnie (wcześniej odpowiedzi pojawiały się szybko). I tak jest do dziś. Dla mnie to była bardzo prosta manipulacja.

W lotnictwie wszelkie obliczenia potem skaluje się testami na prawdziwych częściach. Dla mnie problemem jest to, że ten brutalny test się już odbył, dlatego nikt nie buduje 154M i nie celuje nim w brzozę o danej średnicy.

A co do schowania wraku - zobacz naszą dyskusję, Putin już wygrał. Ja wstyd się przyznać poświęciłem czas na pisanie komentarzy, zamiast na zwiększanie PKB Polski. Ty też polemizujesz ze mną zamiast walczyć o uniezależnienie nas od ropy. Ja zaczynam mieć wątpliwości co do rewolucji energetycznej, a Ty nigdy nie poświęcisz czasu po posłuchanie Bartosiaka, bo oszołom Wojtek go tak bardzo ceni.

A PiS wygrał m.in. tym wrakiem wybory i ma wyznawców, bo przecież na zdrowy rozum nie da się ich popierać.

Tu analogia też istnieje, gdy w Mediolanie rozbił się samolot, posprzątano wrak zanim przyjechała komisja badania wypadków lotniczych. A Włochy to nie Niemcy, to samo z Rosją. Zwyczajny burdel organizacyjny + chęć zatarcia śladów na wszelki wypadek, by nie było naszej winy.

Oczywiście wiem kim jest Putin, nawet do kina szedłem na dokument o Litwience i nie mam złudzeń do tych 5 % możliwości, że coś tam było. Tylko kto na tym zyskał? Gdyby nie Smoleńsk, prawdopodobnie PiS dziś by nie istniał.

Wojtek

Anonimowy pisze...


BTW nie jestem pilotem, za to bardzo wielu moich kolegów nimi jest. Chyba żaden nigdy nie głosował na PO, a żaden z nich po przeczytaniu raportu nie miał wątpliwości co tam się stało (wierz mi, że ten temat interesował każdego Polaka w 2010 roku, a profesjonalistów w szczególności). I teraz pomyśl, że Macierewicz kategorycznie się z nimi nie zgadza.

Głupi argument?

To jest dokładnie to samo, gdy Ziemkiewicz z JKM śmieją się z Twoich tez przedstawionych na blogu rewolucji energetycznej. I przy okazji tak naprawdę chyba z 92% klimatologów na świecie.

Dzięki temu w Polsce miliony ludzi da sobie rękę odciąć, że jest globalne "ocipienie" a nie ocieplenie. Nie denerwuje Cię to? Bo mnie strasznie wk...a a temat poznałem dzięki węglowemu szowiniście i Tobie i nie pracuję w tym na codzień.

Np Bartosiak na codzień zajmuje się geostrategią, obronnością, a Witold Jurasz, którego cenię - dyplomacją.

Źle się robi, gdy Jurasz cytuje ekspertów zlecających budowę elektrowni atomowej (wyśmiałem to na jego fejsie), a Bartosiak ... akurat on mi niczym nie podpadł :-)

Wojtek

Maczeta Ockhama pisze...

@Wojtek
Jasne, ze uderzenie o ziemię by wystarczyło. Tak zginęła, jak przypuszczam, olbrzymia większość ludzi w historii lotnictwa.
Tylko w tym celu potrzebny byłby odpowiedni kąt uderzenia. Którego w żadnej teorii katastrofy nie ma i nie było. Jedyne wersja w której uderzenie spowodowałoby śmierć wszystkich ludzi na pokładzie to wersja pancernej brzozy, na której samolot wytraca całą swą prędkość. Całą, to znaczy całą, lub co najmniej z 80%. Przy jakimkolwiek większym rozproszeniu energii kinetycznej szanse przeżycia gwałtownie rosną. W szczególności np przy utracie skrzydła.
Ja spokojnie powtarzam tę samą tezę z nowymi argumentami. Teza brzmi- nie znamy dokładnego przebiegu katastrofy, ani jej przyczyn. Wiemy, że teoria nachalnie promowana przez poprzedni rząd oraz władze Rosji jest kupą bredni. Przynajmniej to wie każdy, kto ma umiejętności i ochotę dokonać podstawowych obliczeń.
Bartosiaka wypociny przejrzałem. Przeciw bazom NATO, tezy o potędze rosyjskiej armii, jak wy wyżej podaliście- zwalczanie reform Macierewicza- sorry, o kim my mówimy?

Wojtek inżynier pisze...

Widać tylko przejrzałeś... Bartosiak przeciw bazom NATO? Raczej jest realistą i postuluję naszą własną silną armię, bo inaczej NATO nie zdąży nam pomóc.

A potęga armii rosyjskiej w porównaniu do armii Polski to oczywisty truizm. Przekonanie o naszej własnej potędze jest bardzo charakterystyczne dla sanacji i pisowców. To jest chyba gorsze niż przekonanie PO, że Polska będzie broniona do ostatniej krwi żołnierza Wehrmachtu

W



Człowiek Śniegu pisze...

Hmmmm....

Na pewnym popularnym blogu pozwoliłem sobie napisać, w dyskusji, że miast tworzyć jakieś namiastki WP, zdecydowanie lepiej jest dbać o rozwój ekonomicznym z jak największym powiązaniem z kapitałem światowym. Tak, aby każdy zamach na RP był jednocześnie zamachem na światowy rynek. Nic tak nie zmienia perspektywy jak możliwość utraty mld dolarów.

I się dowiedziałem, że jestem tak samo bojaźliwy jak znakomita większość żołnierzy Września, którzy myśleli tylko i wyłącznie o ucieczce. To podobno ma być jakaś pańszczyźniana skaza...

Maczeta Ockhama pisze...

Oczywiście, że tylko przejrzałem, w takim czasie bym nie przeczytał całości, tym bardziej nie mam ochoty oglądać filmów.
Tylko że. Brygada Pancerna US Army to jest bardzo konkretna siła militarna, zwłaszcza do konwencjonalnego konfliktu.
Rosja w programie podboju przekonuje potencjalnyc przeciwników, że nie mają sojuszników i że są sbyt słabi na opór. Proste i logiczne. W tym celu opisuje potęge swojej armii, podważa siłę zachodnich sojuszników, neguje możliwość i chęć pomocy oraz demotywują działania, które najbardziej uderzają w doktrynę wojenną Rosji.
Polsce dziś potrzeba amerykańskiej brygady pancernej na siły konwencjonalne Rosji oraz lokalnych milicji do spalenia żywcem zielonych ludzików.
Ten facet idealnie wykonuje zapotrzebowanie Rosji i swoimi opiniami uprawia sabotaż najpilniejszych i najpotrzebniejszych dla obrony Polski działań.
Co swoją drogą pasuje do reszty ekspertów Instytutu Jagiellońskiego.

Maczeta Ockhama pisze...

@Człowiek Sniegu
Co do wszystkich dyskusji o obronie 1939 przyponę, że nie ma ŻADNEJ, ani jednej, kompletnej monografii/oceny tej kampanii. Są jedynie opisy lokalnych bitew i potyczek. Publiczna ocena planów sztabu WP, jego realizacji i dalszych możliwości prowadzenia wojny mogłaby doprowadzić do wniosku, że utrzymanie Przedmościa ze Lwowem i całego Polesia było praktycznie pewne, a łaczności z Warszawą zupełnie możliwe. Co by prowadziło do wniosku, że ZSRR dokonał zbrodniczej inwezji na skutecznie walczące państwo. Co było niemozliwe do opracowania i wydrukowania aż do dziś. Właczając czasy 3 RP.
Lepiej więc rozpowszechniać brednie o "nieskutecznych Ur", "uciekającym polskim wojsku", "z szablami na czołgi", etc.
A towje podejście do wojska brzmi "czy lepiej mieć w gminie straż pożarną czy restaurację?" Fajnie mieć restaurację, a straż pożarna na co dzień jest zupełnie niepotrzebna.
I nic dziwnego, że usłyszałeś w odpowiedzi jakieś epitety. Sam bym pewnie dołożył, ale nie aż tak głupie.

Anonimowy pisze...

@all(w temacie amrii rosyjskiej)

Do ataku potrzeba znacznej przewagi wiec nie musimy byc tak silni jak Rosja-mozemy byc znacznie slabsi a i tak sie obronimy.A walki w miesci-coz to ostatecznosc ale cywilow mozna poukrywac w piwnicach i podziemnych kanalach lub ewakuowac ilu sie da(przyklady chocby z Donbasu)a ci co zostana na powierzchni i tak sa celem do pozabijanai dla przeciwnika(co pokazuja ostatnie konflikty)wiec jak ktos nie zdazy uciec/ukryc sie(a wielu jednak ZDARZY)to automatycnzie jest celem a wiec MUSI walczyc-IMO bedziesz strzelal do najezdzcow czy nie ale oni BEDA strzelac do Ciebie i Twojej rodizny-sorry.

Piotr34

Anonimowy pisze...

cdn.
zreszta zebysmy sie dobrze zrozumieli-dla mnie OT ma byc absolutnie OSTATNIA linia obrony.Ale NAPRAWDE ostatnia-tak po armii regularenj i bombie A.Wiem skadinad ze Macierewicz tez tak mysli(o bombie A).Po prostu OT powinna byc uzywana wtedy kiedy juz WSZYSTKO inne zawiedzie a wrog wlasnie bedzie zabieral sie do eksterminacji naszego narodu(dlatego ja zreszta mam zastrzezenia do koncepcji Macierewcicza bo uwazam ze tej OT powinna byc co najmniej dwa razy tyle).

Co do katastrofy smolenskiej-nie wiem co sie tam zdarzylo i dopuszczam rozne wersje(choc sklaniam sie ku zamachowi)ale wiem ze tzw.polskie sledztwo bez dostepu do oryginalnych czarnych skrzynek,bez dostpeu do wraku i bez przekopania miejsca katastrofy(alez ta Kopaczowa tu klamala)bylo KPINA.Dlatego KAZDY,niezaleznie ku ktorej wersji wydarzen sie sklania powinien popierac idee MIEDZYNARODOWEGO sledztwa aby raz na zawsze w koncu ustalic co tam sie stalo-takie poparcie jakos tam widze po stronie tzw.moherow ale nie widze go po stronie lemingow i juz samo to daje mi do myslenia.

Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Piotr34
OT to nie powinien być taki "drugi sort szwejków", tylko normalna formacja mająca swoje zadania, inne niż armia regularna.
Na dziś istniejącym (mniejsza jak realnym) zagrożeniem jest wojna hybrydowa. Protesty żulerni o nie wiadomo co, stopniowo podmienianej przez Specnaz. Żule rzucają kamieniami w wojskowe transportery, a przy którejś okazji leci granat. Armia zawodowa sobie z czymś takim zupełnie nie radzi, co było widać w Donbasie. Za to lokalne milicje, znające teren i ludzi, bez specjalnego uzbrojenia załatwiają sprawę od ręki, co było widać w obwodzie Dniepro i w Odessie. To jest rola i przeznaczenie OT. MOskwa sobie z tego zdaje sprawę, stąd tacy "eksperci" jak Bartosiak dzielnie podważają sens OT, przekręcają ideę i zapewne wkrótce druga część (Korwin?)bedzie odstraszać od wstąpienia. A trzecia (narodowcy?) usiłować wpychać swoich.
Dziś nie widze powodu do międzynarodowego śledztwa. Jest w PL wystarczająco fachowców, choćby cały ONZ napisał tysiąc rezolucji, Putin zrobi to co chce lub do czego się go zmusi siłą lub strachem. Międzynarodowa komisja dziś to ryzykowanie mącenia i rozmywania sprawy.
Załóżmy hipotetycznie, że przy ekshumacjach wychodza jakieś naprawdę drastyczne rzeczy, nawet nie postrzał, ale więcej niż kompletne pomieszanie zwłok. Wystarczające na skandal miedzynarodowy. Natychmiast jest aresztowana Ewa Kopacz i parę innych osób, za Tuskiem wysyłał Europejski Nakaz Aresztowania. Sprawa jest umiędzynarodowiana w bardzo skuteczny sposób. Żadnego ściemniania w komisjach- albo wydajecie ściganego Donalda, albo nie. Obrazek byłego premiera dowiezionego w kajdankach załatwi sprawę zarówno lemingów, jak też szukania sponsorów za granicą.

Człowiek Śniegu pisze...

MO

Czy Ty naprawdę uważasz, że w sytuacji podmiany zwłok, D.T. wydawał polecenia "Tego do 3 z lewej, a tego do 5 po prawej"?
Mam nadzieję, że nie doszło do pomyłek na skalę masową, ale jeśli miały miejsce, to raczej nie z niedbalstwa czy specjalnie, a bardziej z amoku wywołanego sytuacją, stanu zwłok, czy pośpiechu.


OT to temat rzeka. Wg mnie, jak mamy w narodowym zwyczaju, wylewamy dziecko z kąpielą. Co innego OT, jako instytucja na czas klęsk żywiołowych, a co innego OT w wersji A.M. Czytałeś, jakie ma mieć uprawnienia?

I czym innym są sensowne (?) organizacje typu Strzelec a czym innym masowy liczący -set tysięcy osób twór.

JKM bym się nie przejmował... Tak jak kiedyś miałem nadzieję, ale to z dwadzieścia lat temu przynajmniej, na sensowną postać konserwatywną, tak jak miałem okazję go później poznać przy okazji turniejów brydżowych szybko uznałem, że to clown, którego bardziej interesuje PR i mącenie.
Zwróć uwagę, przy okazji, że Ty masz go za agenta Moskwy- podobnie w niektórych kręgach jest AM traktowany.


Anonimowy pisze...

@Maczeta

Co do OT to sie zgodze.Dla mnie ma ona DWA zadania-jedno to wlasnie przeciwdzialanie wojnie hybrydowej(dlatego zreszta OT powinna miec sporo broni niezabijajacych bo zulernia rozstrzeliwana MASOWO zle wyglada w TV-choc pojedyncze przypadki jak najbardziej sa wskazane w celu odstraszania).Drugie zadanie to obrona narodu przed eksterminacja-uwazam ze nastepna wojna choc zacznie sie "hybrydowo"(juz sie zaczela i ludziki nie sa zielone tlyko nieco innego koloru)to dojdzie do etapu prob eksterminacji calych narodow(jak podczas IIWS)-narody nie uzbrojone beda narazone na "depoluacje"-dlatego OT musi byc masowe i musi byc dostep do broni dla obywateli-bedzie to nasza OSTATNIA nadzieja po tym zbombardowanie stolic agresorow ich nie powstrzyma.
Miedzynarodowa komisja musi byc bo komisji "pisowskiej" nikt nie uwierzy chocby dowody byly na 100%-zamykanie chocby Tuska w takiej sytuacji wywola zagraniczna interwencje(na pewno finansowa a moze i inna).Co innego komisja miedzynarodowa choc ma ona oczywscie swoje slabosci ktore juz wskazales.


Piotr34

Maczeta Ockhama pisze...

@Czlowiek Sniegu
Donald Tusk a posiedzeniu rządu oznajmił decyzję, że osobiście przejmuje całkowitą kontrolę nad śledztwem w sprawie katastrofy i wszystkie dcecyzje mają być z nim konsultowane.
Ewa Kopacz nadzorowała identyfikację zwłok i autopsje.
Do dziś nie wiemy gdzie jest ciało Anny Walentynowicz.
To zupełnie czysto jest co najmniej przestępswo urzędniczego niedopełnienia obowiązków i naśmiewanie się z tego jest co najmniej nie na miejscu.

JKM jest europosłem promującym rosyjskie interesy, w tym legitymizującym aneksję Krymu. Antoni Macierewicz przez całe swoje życie nie zrobił niczego, co można uznać za sprzyjanie obcym interesom wbrew polskim. A doprawianie geby przez SB, a potem GW- normalnych ludzi to nie powinno obchodzić.

Człowiek Śniegu pisze...

MO...

Obawiam się, że podobnych komików jak JKM mamy pełno.
Co więcej- ani się ukrywają, ani narzekają na brak wyznawców.

Co do D.T. i kontroli nad śledztwem...
Jeśli faktycznie tak powiedział, to ma wg mnie problem. Ale innej natury- nikt nie powinien mieć wpływu na III władzę. A takie sformułowanie o kontroli dość blisko ma do sterowania...

E.K. faktycznie mocno się zamotała w pierwszych dniach po katastrofie. I teraz, na chłodno faktycznie można Jej wytykać niedociągnięcia, błędy, potknięcia.

Zauważ jednak, że do dziś polem do fantazji jest zachowanie, np, Macierewicza, który nie dojeżdżając do Smoleńska zrobił w tył zwrot i wrócił do Warszawy. O nic go nie oskarżam ani nic nie zarzucam- pokazuję tylko w jakim chaosie wszystko się odbywało.

Pamiętaj również, ale odkładając na bok spiskową wersję o sądowej ośmiornicy, jakie odszkodowania trafiają do osób ujawnionych w raporcie o likwidacji WSI. Zwłaszcza, że pojawiły się zarzuty o kopiowanie-rozpowszechnianie-udostępnianie (?) danych z baz SKW...

Pomyśl o istniejącym-nieistniejącym Audycie Wassermana.

Wg mnie wersją lżejsza dla AM jest wersja, że jest owładnięty spiskowymi teoriami.
Nad gorszą nie chcę się nawet zastanawiać...

Maczeta Ockhama pisze...

@Człowiek Śniegu
Ja jestem bardzo mocno przekonany, że powinieneś lepiej sprawdzać źródła swoich informacji, a przede wszystkim dążyć do kompletnego ich obrazu.
Relatywny drobiazg, ale pokazujący obraz- odszkodowania dla osób z raportu o likwidacjiWSI były, owszem. Ale nie na podstawie wyroków a ugód sądowych. Śmiało i zgodnie z prawdą można napisac "orzeczeń sądowych".
Mechanizm wygladał następująco: męta opisana w raporcie wystepowała o absurdalne odszkodowanie, radcy prawni odpowiadali na pozew, etc. Potem przychodziło polecenie służbowe zawarcia ugody i była ona zawierana. Żaden sąd, nawet sędziego Tulei, nigdy nie orzekł w sprawie zasadnosci odszkodowania. Ja bym to wszystko raczej nazwał wyłudzeniem, bo i jest to dość typowy mechanizm wyprowadzania kasy z instytucji publicznych.
A co do reszty- zrób prosze uczciwy resarch, jak ten w powyższych linijkach zanim bedziesz innym czytelnikom dupę zawracać zlepkami propagandy.

Człowiek Śniegu pisze...

MO- postąpię inaczej...
Tak, jak widziałem sens i naukę w czytaniu o OZE, itp tak podaruję sobie "dyskusję" na tematy stricte polityczne i światopoglądowe.

Nie sądzę, abyś miał coś przeciwko, że "zejdę" z Twojego bloga.




PS Ale takie, przyznam złośliwe, pytanie- czy polisy w ramach których wypłacono rodzinom ofiar katastrofy odszkodowania, obejmowały zamach itp działania przestępcze? Wiem, wiem... nie znajdzie się TU, które wystąpiłoby o zwrot.

Anonimowy pisze...

Poważne pytania o Smoleńsk 10.04.2010 były zadawane w blogosferze od samego początku ale były traktowane przez gawędź jak since-fiction. Polecam obejrzeć dwa filmy na tej stronie:
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/dlaczego-pis-nie-chce-powiedziec-prawdy-na-temat-katastrofy-smolenskiej-2016-04

karwan

Maczeta Ockhama pisze...

@karwan
Teoria tzw. FYMa to jest jedna z części kampanii dezinformacji. Typowa robota KGB robiona przy wszystkich okazjach. Zaczynając od Hlodomory, przez informacje o Katyniu na Zachodzie, do Czernobyla kończąc. Wszędzie były podrzucane ładne spójne teorie, pozornie obciążające Moskali, ale bez grama dowodu. Podrzucane jako "jedna z wersji prawdy", co pozwala wyśmiać pozostałe.
Bardzo ostrzegam- wiara w te gówna jest trująca. Ale komentarz i linka zostawię.

Anonimowy pisze...

@Wojtek
A mógłbyś wskazać z imienia nazwiska a co najmniej zawodu i miejsca pracy tych "Pilotów którzy wierzą w zamach? Bo tak się składa że że ŻADEN ze znanych mi ludzi związanych z lotnictwem (profesjonalistów i hobbystów z gatunku tych co wiedzą nieraz przewyższają tych pierwszych) nie ma żadnych wątpliwości że Macierewicz i jego komisja bredzi jak potłuczony.
@Maczeta
Halo pobudka z teorii bomby wycofał się już sam Macierewicz. Teraz mówi o nieokreślonej wadzie fabrycznej!
brysio

Anonimowy pisze...

Fajnie że wybiórczo publikujesz komentarze drogi Autorze

Maczeta Ockhama pisze...

Publikuję wszystkie, a potem niektóre wyrzucam. Jak się mieszczą w cywilizowanych ramach, ale naruszają standardy dyskusji to wycinam treść, jak mam podejrzenie trollingu to znika cały.

Anonimowy pisze...

Dodam że wiem z pierwszej ręki że wojskowi piloci z Balic na wieść o śmierci Błasika z trudem powstrzymywali się od okrzyków radości. Reakcje były z grubsza takie: "A więc ten idiota nie żyje?"
brysio

Anonimowy pisze...

witam.
wtrącę dwa grosze.
1) jakby było uderzenie o ziemie musi być chyba spory krater (znalazłem zdjęcie z podobnej katastrofy samolot zrobił lej na 15 metrów), a tego tu brak. obejrzałem wszystkie dostępne zdjęcia, relacje świadków i brak dołka choćby głębokiego na 1 metr.
2) oglądałem zdjęcia z katastrofy TU 154 w Lesie kabackim. Samolot wykosił 20-30 letni las na długości 400 metrów i się nie rozpadł.
3) Na zdjęciu kabiny od samolotu wgnieciony jest dół, a podobno uderzył plecami. kabina zresztą potem zniknęła.
4) czytałem że zaginęła jedna czarna skrzynka a na drugiej brak ostatnich 70 sekund.
na skrzynce zgranej przez ruskich mogli nagrać całego misia barei. Nikt z Polaków nie był przy przegrywaniu, a sejf zabezpieczony był lakową pieczątką. Sam umiem takie zabezpieczenie sforsować bez śladów.
tyle moich spostrzeżeń

Kran

Anonimowy pisze...

Cd)
5) zapominałem o alei 30 metrowych olch wzdłuż drogi pomiędzy brzozą a miejscem katastrofy. samolot je przeniknął. olchy wycięto zaraz po. skoro od brzozy do olch było około 20 metrów samolot musiał by wznieść się niemal pionowo, bo brzozę ściął na 7 m w innym podaje się 8 metrów.
kran

Anonimowy pisze...

@Kran
1. Tu-154 w Lesie Kabackim faktycznie się nie rozbił, ani nawet nie został zadraśnięty. ponieważ był to Ił-62, który rozpieprzył się się tak dokładnie że nie zidentyfikowano 1/3 ofiar, taki był stopień ich zmasakrowania.
2.... Nie będzie żadnego 2, 3, 3, 4, ani 5 bo nie będę dyskutował z kłamcą
brysio

Maczeta Ockhama pisze...

@brysio
Nie przeginaj pały.
BYł lej czy nie to nie ma znaczenia. Aby mogli zginąć wszyscy napokładzie od zderzenia z ziemią, przy tej prędkości nie mogło dojść do dodatkowego rozproszenia energii. Żadnych połamanych drzew, żadnego długiego wytracania prędkości, żadnego rozpadu samolotu. Dokąłdnie przeciwnie. Aby zabić wszystkie 96 osób przy prędkości 260 km/h samolot musiałby pozostać względnie cały, a całosc jego energii kinetycznej pójśc w przeciążenie niszczące tkankę żywą.
Nie ma żadnej innej możliwości.
Stan wyjściowy to predkość. To jest energia, którą trzeba rozproszyć, bo ludzki organizm jest w stanie zaabsobrować tylko określoną ilość. Uderzając w ścianę 50 km/h masz spre szanse zginąć, ale nie jest to pewne, uderzając 250 km/h jest to pewne. Zwalniając z 250 km/h na odcinku 500 m na pewno przeżyjesz, a z 700 km/h prawdopodobnie nie. Było 96 osób, z czego część młodych i sprawnych fizycznie, wiec przeciążenie musiało być takie, aby zabiło każdego.
Jak potrafisz to wyjaśnić, tozgłoś się po odbiór nagrody do MAK

Anonimowy pisze...

@Maczeta
Po utracie rączki, nóżki itp. obrażeniach przeżycie jest praktycznie niemożliwe nawet przy posturze Arniego S. z czasów Conana. Takoż przy przeciążeniu rzędu 100 g. Krótka piłka była bomba czy nie, bo nawet Szalony Antek zaczyna się z tego dyskretnie wycofywać...
brysio

Anonimowy pisze...

@maczrta
Gdyby rozbili się się uderzając brzuchem w ziemię BYĆ MOŻE przeżyłoby kilka osób. Przy beczce i uderzeniu dachem została po prostu mielonka.
brysio

Maczeta Ockhama pisze...

@brysio
Odpowiedź jak możliwe jest przyspieszenie 150 g z prędkości 260 km/h bez uderzenia bezpośrednio w niezniszczalną przeszkodę albo wylatujesz. Nie za poglądy, tylko za głupi trolling

Maczeta Ockhama pisze...

@brysio
Jeszcze raz powtórzę- gdyby była zrobiona jakakolwiek beczka, odpadło skrzydło, silnik, etc. to właśnie wtedy co najmniej kilka osób by przeżyło. Przy prędkości podejścia do lądowania JEDYNĄ możliwością, gdy giną WSZYSCY na pokładzie jest uderzenie w niezniszczalnią, nieelastyczną barierę bez ŻADNEJ innej destrukcji samolotu.
Nie ma innej możliwości. Każdy inny opis katastrofy jest po prostu kłamstem i niczym więcej, niczym więcej nigdy nie będzie.

Anonimowy pisze...

Maczeto

Czytam Cię od lat i lubię Twoje treści i choć zwykle lurkuje to dziś dam głos bo brzmisz jakbyś zaliczał Bartosiaka do agentów wpływu na ruskim payrollu na podstawie pobierznej lektury jego materiałów i wychwyconych krytycznych słów na temat koncepcji OT.

Nie za daleko wyciągnięte wnioski?

Śledzę jego materiały od lat i główny ich przekaz jest taki, że fundamentem zawsze jest geografia i że Polska, z racji położenia między Niemcami i Rosją albo sama jest mocniejsza niż któryś z sąsiadów albo szybko traci niezależność.
Wnioski przedstawia takie by nie pokładać zbytniej ufności w sojuszach jako podstawie naszego bezpieczeństwa choć kolektywne systemy NATO / UE grają na naszą korzyść i nie warto wspierać je tak długo jak tak się dzieje.
-Że sojusze trzeba pielęgnować i dbać o wizerunek solidnego sprawdzonego partnera ale absolutnie najważniejszym zadaniem Polaków jest posiadać silną armię zdolną do obrony naszego terytorium i realizacji Polskich interesów narodowych w najbliższym otoczeniu.
-Że Potrzebujemy systemu świadomości sytuacyjnej który pozwoli nam samemu widzieć sytuację a nie opierać się na informacjach sojuszniczych (patrz: polskie kły)
-Że należy budować silny kraj a nie oczekiwać, że w razie godziny W kwiat młodzieży pójdzie do lasu zginąć śmiercią partyzanta i, że straty ludzkie są tragedią a nie tylko romantycznym bohaterstwem.

To jest Ruski trolling?

Pozdrawiam
JohREd

Maczeta Ockhama pisze...

@JohREd
Jeśli przekazuje tego typu punkt widzenia to jeszcze jest jakiś głos w dyskusji. Ale ja takiego przekazu nie znalazłem. Znalazłem za to preudotechniczny bełkot mający na celu rozmycie obecnej idei OT w wydaniu MON. Jestem pewien, że tworzenie OT na wschodniej granicy to teraz jest wyścig z czasem, więc udawanie dyskusji (bo nie jest to prawdziwa argumentacja) to jedna z linii sabotażu.
"Potrzebujemy systemu świadomości sytuacyjnej który pozwoli nam samemu widzieć sytuację a nie opierać się na informacjach sojuszniczych"
Tak, i potrzebujemy jeszcze słońca i deszczu. Truizmy, jakimi legendują się wszystkie takie typy. Prędzej znajdę w zakresie paliw i energetyki, ale schemat jest identyczny jak np Andrzeja Szczęśniaka. Brak prawdziwej merytorycznej wiedzy, powtarzanie wyciagów ze statystyk jako naukowe opracowania, pseudotechniczny język jako uzasadnienie wiedzy- to wszystko kompletnie bez sensu, a w 10-20% wypowiedzi prezentowanie tez idealnie zgodnych z interesami Moskwy.
Ja tego nie kupuję, rzucam do określonej szuflady i mam głęboko. Ale mi jest trochę łatwiej, bo mam odrobinę pojęcia o fizyce i technice, a co za tym idzie łatwo odróżniam najbardziej ordynarne kłamstwa w zakresie energii, energetyki i paliw. Gdzie stężenie kretów promujących moskiewskie interesy jest szczególnie duże, więc da się łatwo zaobserwować modus operandi. A on naprawdę jest dość stały.

Maczeta Ockhama pisze...

@brysio, którego komentarza już nie ma
Ostrzegałem.

Marek W. pisze...

Maczeto,

Uczepiłeś się tego 150g z uporem godnym lepszej sprawy.

Na jakie przeciążenia jest narażony człowiek spadający z pierwszego podestu rusztowania? Znam przypadek kiedy skończyło się to śmiercią - pod spodem akurat starczały pręty z szalowanego zbrojenia...

Inny znany mi przypadek kiedy facet siedzący w trabancie został na placu manewrowym rozjechany przez cofającego Kamaza z zalanym w sztok kierowcą. Jaka mogła być prędkość? 20 km/h? To jakie przyspieszenie?

Ocena wpływu przyspieszeń na organizmy odbywała się w laboratoryjnych warunkach, bez narażenia na latające wokół elementy konstrukcji, zmiażdżenia, rany kłute, cięte i tłuczone...

Zastosuj również przywołaną w nazwie Twojego Bloga regułę i spróbuj wcielić się w hipotetycznego zamachowca. Odpowiedz na kilka pytań:

- Jak skłonić załogę jakiegokolwiek samolotu, żeby zeszła na 8 metrów przy zerowej widoczności?
- Jak sprawić żeby samolot przeleciał w bok od osi pasa i dokładnie nad wcześniej złamaną brzozą? (znowu przy zerowej widoczności)
- Jak sprawić, żeby samolot rozpadł się w powietrzu dokładnie nad wspomnianą brzozą?
- Jak sprawić, żeby urządzenie (bomba?) odpaliło dokładnie kiedy samolot był w tym miejscu i na takiej wysokości? (Wyobraź sobie aferę gdyby samolot np trafił na dziurę we mgle, wylądował na pasie i wtedy się rozpadł na oczach wszystkich ekip filmowych? Mówimy tu o dokładności rzędu metrów i sekund)
- Jak sprawić, żeby urządzenie zniknęło, gdyby przypadkiem zawiódł punkt pierwszy i piloci zdecydowali się jednak nie lądować i np. zawrócili w kilkanaście minut po starcie do Warszawy? (Jaka afera by wybuchła gdyby technicy w Polsce je znaleźli po locie?)

Mógłbym jeszcze tak wymieniać podobne pytania, ale chyba każdy załapie o co chodzi. A teraz Najważniejsze Pytanie - czy nie prościej założyć niedouczoną, zestresowaną załogę która lekceważąc wszelkie procedury, instrukcje i przepisy w pełni sprawnym samolotem wrąbała się w ziemię?

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Maczeta Ockhama pisze...

Marek W.
150 g to przeciążenie, przy którym statystycznie 100 na 100 osób powinno zginąć wskutek obrażeń typowych dla wypadku komunikacyjnego. Może to się zdarzyć przy zaledwie 100g, a może i przy 200g ktoś przeżyć.
Jeśli za przyczynę smierci przyjmujemy wypadek komunikacyjny, to musimy przyjąć przyspieszenie właśnie około 150g.
Jesli nie ma żadnego miejsca, w którym przyspieszenie osiągało takie wartości, to przyczyna śmierci musiała być inna, jak zupełnie słusznie zaważasz.
I to własnie jest moja teza od samego poczatku- NIE ZNAMY prawdziwej przyczyny śmierci dwóch prezydentów, prezesa NBP, najwyższych rangą generałów, Anny Walentynowicz i wielu innych osób.

Marek W. pisze...

Podsumujmy fakty:
1. Sprawny samolot zszedł na kilka metrów nad ziemię daleko od pasa startowego. 2. Eksperci badający zdarzenie określili że na 8.
3. Brzozy które mam za oknem mają ok. 15 metrów A inne mogą mieć dwadzieścia kilka.
4. Samolot walnął w niekontrolowany sposób z dużą prędkością w ziemię.
5. Wszyscy znajdujący się na pokładzie nie żyją.

Mam nadzieję że do tych faktów nie masz zastrzeżeń.

Idąc dalej - do jakiego stopnia szczegółowości poznanie przyczyny śmierci będzie dla Ciebie satysfakcjonujące? Jak dla mnie wypadek lotniczy i związane z nim obrażenia to wystarczająca przyczyna i nie potrzebuje wiedzieć że X zginął na skutek uderzenia w lewa skroń lewym mocowaniem fotela nr 36 i przebicia prawego płuca trzecią sekcją wregi nr 5

Maczeta Ockhama pisze...

@Marek W.
Tak, dokładnie o przyczynę śmierci każdego z pasażerów mi chodzi, w takim zakresie w jakim da się to ustalić. Była przeprowadzona sekcja każdej z osób, które zginęły. W sposób drobiazgowy i profesjonalny, więc powinniśmy to wiedzieć. O profesjonaliźmie zapewniała osobiście przy tym obecna minister zdrowia, nieprawdaż?
Przy IMO znacznie mniejszych watpliwościach przeprowadzono ekshumację i ponowną sekcję zwłok Gen. Sikorskiego, własnie w celu potwierdzenia dokłądnego zestawu obrażeń, który spowodował śmierć.

Maczeta Ockhama pisze...

Co do faktów nr. 1 i 3 mam wątpliwości. Nie mam co do 2 i 5. Okoliczność nr. 4 jest z całą pewnością nieprawdziwa. W żadnym możliwym scenariuszu, ani wersji katastrofy nie ma mowy o kącie natarcia wystarczającym dla "uderzenia w ziemię". Lot, czy nawet opadanie było w każdym przypadku na tyle łągodne, że pinowa składowa siły nie mogła być wystarczająca do "uderzenia", zwłaszcza o błotnistą glębę.

Marek W. pisze...

Co do 1 - samolot i piloci z całą pewnością w tych warunkach nie mieli prawa znaleźć się w tym miejscu i na takiej wysokości. Więc wracamy do potencjalnego zamachowca - jak zmusił załogę żeby schodziła tak nisko?

Co do 3 - nie wiem kiedy ostatnio widziałeś na własne oczy dorodną brzozę? Akurat jestem właścicielem kilku hektarów lasu - możemy się umówić, komisyjnie wyciąć kilka i je pomierzyć. 15 metrów to niewiele.

A co do 4. Ostatnio w sądzie dowodziłem pewnemu "biegłemu" że masa pojazdu nie ma wpływu na przyspieszenia przy wypadku na kierowcę, ma jednak wpływ na drogę hamowania i energię kinetyczną jaką musi przekazać przeszkodzie. A jaki to ma wpływ na pasażerów znajdujących się pomiędzy samolotem a ziemia nietrudno się domyślić. Przypominam że samolot wykonał półbeczkę i zetknął się z ziemią do góry kołami.

Maczeta Ockhama pisze...

Marek W.
OK. Brzoza zatrzymała ok 60 tonowy samolot, który wskutek tego zatrzymał się w miejscu, wykręcił półbeczkę obracając się na plecy. I to jest prawdziwy przebieg katastrofy. Tak, przekonałeś mnie. A teraz wróć do podstawówki.
A następnie dorabiasz się bana za troling

Anonimowy pisze...

Ja uważam, że kiedyś się dowiemy, gdybym miał zgadywać dokładnie kiedy to odpowiem- w przyszłym roku

Nie, nie dowiecie się nigdy.
Mogę przyjąć zakład, że żadna inna wersja niż taka, że "Brzoza zatrzymała ok 60 tonowy samolot" nigdy nie pojawi się, w żadnych normalnych historycznych ani lotniczych publikacjach.

To kalka historii z nagłym osłabieniem kursu peso 2 lata temu: od początku wszystko wskazywało, że skok wywołał rząd dodrukiem - ale znaleźli się ślepi wyznawcy rządu, którzy w to nie wierzyli, odsyłali niewierzących do podstawówki itd. i nie wierzą pewnie do dzisiaj.

Tu też wszystko od początku wskazuje na to, że "brzoza zatrzymała ok 60 tonowy samolot", ale też znaleźli się ślepi wyznawcy rządu, którzy w to nie wierzą, odsyłają niewierzących do podstawówki itd. i nie uwierzą już nigdy, choć żadna inna wersja się w normalnych publikacjach nigdy nie pojawi.
Oczywiście jakieś karanie "winnych" może wystąpić, ale będzie to karanie bez sądu (jak w tej historii z peso, gdzie rząd Argentyny bez sądu ukarał Shella za zmienienie kursu)

1. Przypominam, że o to, że peso osłabło w wyniku dodruku chciałem się założyć - i nie doczekałem się odpowiedzi na swoją propozycję zakładu.
2. O to, że nie będzie innej wersji niż ta, że "samolot zatrzymała brzoza" też się chętnie założę - choć i tym razem odpowiedzi się nie spodziewam.

Anonimowy pisze...

10/10
To zabawne jak wiara w PiS zmienia ludzi...
dzięki wszystkim za komentarze z branży. Przez chwile straciłem wiarę w ludzkość.
Wojtek