Przed wyborami w USA

Trwają prawybory w USA. Dziś jeszcze liczy się 4 kandydatów. Którykolwiek z nich zostanie prezydentem, będzie to jakiś "pierwszy". Pierwsza kobieta na tym stanowisku, pierwszy Latynos, pierwszy Żyd, lub typ łaczący w sobie pierwszy raz w tej skali pokłady ignoracji, bigoctwa i niezrównoważenia emocjonalnego. 

Osoby choć odrobinę interesujące się polityką zapewne bez trudu rozpoznały jako ostanią wymienioną osobę Donalda Trumpa. Jego potencjalny wybór byłby bardzo złą wiadomością dla USA. Człowiek tak kompletnie napakowany chorą wizją świata z jednej strony i pogardzający każdym kto nie jest milionerem z drugiej z całą pewnością rozwali gospodarkę już do końca. Nie żeby dziś miała się kwitnąco, ale widać jaskółki powrotu produkcji do USA, które mocno negocjując z biznesem wywalczyła administracja Obamy (a raczej on sam). Trump z całą pewnością to bardzo skutecznie rozwali. Dla gospodarki i produkcji w USA to będzie katastrofą co najmniej taką jak rządy Reagana. Dla sprawy polskiej ten ostatni postrzegany jest bardzo pozytywnie, jako główny przywódca obozu zachodniego, który skutecznie podciął podstawy istnienia ZSRR, zarówno gospodarcze, jak i propagandowe. Niezależnie od prawdziwości tego obrazu (pytanie na ile pomagano prawdziwej rewolucji "Solidarności", a na ile projektowi "3RP" i na ile były to świadome decyzje polityczne), wiadomo, że Trump w odniesieniu do Polski i reszty Europy Środkowej będzie po prostu wchodzić w d... Putinowi. Dziś to zapowiada i wierzę, że zrealizuje.
Perspektywa, sama możliwość wygrania przez Trumpa wyborów prezydenckich oznacza dziś dla Polski bardzo poważny problem. Mianowicie można i należy założyć, że w ciągu pierwszych tygodni lub miesięcy jego rządów będzie skłonny do ulgowego traktowanie Rosji, a nawet nie realizowaniu zobowiązań sojuszniczych przy wojnie hybrydowej. Jeśli Trump będzie nominowany z jakąkolwiek szansą na zwycięstwo w wyborach to oznacza, że na 20 stycznia 2017 Rzeczpospolita musi mieć wojsko gotowe i wystarczająco silne dla odparcia "zielonych ludzików", jak też udzielenia poważnej pomocy w wyparciu ich z państw nadbałtyckich. Dziś takiej armii nie ma. To oznacza wyścig z czasem. Przy okazji- każdy może w nim pomóc. Ci na miejscu mogą wstępować do nowej obrony terytorialnej lub uczestniczyć nowych przetargach dla armii. Potrzeba wszystkiego. Nasza diaspora może i powinna dbać o opinię o kraju na najdziwniejszych miejscach świata. Oraz przypominać, że Rosja to bandycki kraj, rządzony przez zbrodniarzy i terrorystów. A w USA zrobić wszystko co się da, aby nie dopuścić do zwycięstwa tego palanta.

Kolejny z kandydatów na kandydata to Rafael Edward Cruz, zwany Ted. Właściwie jedyne co można o nim powiedzieć, to "Trump light". Bohatersko stawia opór dorobkowi naukowemu 20 wieku, o obecnym nawet nie wspominając. Dopuszcza jednak pewne kompromisy z dzisiejszą rzeczywistością, więc jest przynajmniej częściowo akceptowany przez media i opinię publiczną. Czyli też tragedia, ale nie aż taka. Zresztą bycie w obecnych czasach republikaninem w USA to jest pewien objaw upośledzenia społecznego i umysłowego. 

Słowo- klucz: upośledzenie społeczne. To wyjaśnia całkiem sporą część tych wyborów. Aby ją zrozumieć musimy się na chwilę cofnąć do historii. Dość zamierzchłej. W czasie "Krwawego Kanzas", które było wstępem do wojny domowej w USA, Partia Demokratyczna stała się ostatecznie reprezentacją południowej oligarchii. Wojna domowa się zakończyła, południowa oligarchia w skali kraju została złamana, ale lokalnie zachowała praktycznie pełnię wpływów. W tym w lokalnych władzach i mediach. Ta przewaga pozwoliła na metamorfozę. Prawie w stylu 3RP. Mianowicie wystarczyła, aby przekonać do siebie biednieszą część społeczeństwa. A klasa średnia południa USA stanęła przed wyborem- czy opowiedzieć się za partią północnej antyspołecznej oligarchi, czy za partią południowej oligarchi wspartej południową biedotą. Sytuacja w 20 wieku jednak znacznie się zmieniła. Napływ imigrantów do północnych stanów spowodował tak olbrzymią różnicę potencjałów demograficznych i wyborczych, że partie musiały konkurować o głosy rolników i robotników Północy aby nadal liczyć się w grze. Partia Demokratyczna stała się reprezentacją, mniej lub bardziej skuteczną, drobnych producentów i niższej klasy średniej w ogólności. Republikanie stali się tymi dawnymi Demokratami, czyli oligarchią żerującą na głosach biedoty. Jednak w miarę kurczenia sie klasy średniej i ogólnej pauperyzacji w 21 wieku wzrosła konkurencja o głosy tych najmniej świadomych wyborców, pozbawionych chwili czasu na zastanowienia się nad sprawami państwowymi, jedynie zmuszonymi do pogoni za każdym dolarem aby jakoś przeżyć. 
Najbardziej jest to widoczne w najbiedniejszych częściach kraju, co z grubsza rzecz biorąc pokrywa się z dawną granicą niewolnictwa. Co bardzo ciekawe i niesamowicie znaczące- dokłądnie tak samo wygląda granica pomiędzy głosowaniem na Clinton a na Sandersa w prawyborach Demokratów. 
Jak ktoś nie wierzy tu mapa:
Zielony- Sanders, żółty- Clinton. 
Zauważmy, że głosowały już prawie wszystkie dawne stany niewolnicze i prawie żaden północny (licząc populacją, czyli też głosami elektorów). W dwóch stanach północnych o włos wygrała Clinton i za obydwoma tymi sukcesami snuje się zapach cudów nad urną. Z tego zapachu można się domyslić, że to  Clinton jest zdecydowanie bardziej lubiana przez establishment organizujący prawybory. W największym skrócie jest chyba najbardziej mainsteamowym kandydatem, którego można sobie wyobrazić. Pomimo płci innej niż wszyscy dotychczasowi prezydenci. 
Jednak, jeśli mam rację, to ostatnie wybory w których przy podziale wzdłuż linii niewolnictwa kandydat Południa miał jakiekolwiek szanse odbyły się w 1860 roku. Dziś też nie wróżę Clinton wielkiego sukcesu. A dokładniej żadnych sukcesów na Zachodnim Wybrzeżu, w Nowym Jorku, czy Illinois. A to te miejsca decydują, pomimo dzisiejszego prowadzenia Clinton. Tak, wiem, że wszyscy już skreślili Sandersa. Ja nie i co mi zrobicie?

To oznacza wybory Sanders- Cruz lub Sanders- Trump. W drugiej wersji bym sie specjalnie nie przejmował. Z Trumpem może przegrać tylko Clinton. Znaczy, jeśli by została wtłoczona w rami "reprezentatna Południa" . W każdym innym przypadku każdy z nim wygra. Amerykanie naprawdę są głupi, ale nie aż tak.

Jeśli wybory będą pomiędzy Sandersem a Cruzem to bedzie realny i ciekawy wybór. 
O Cruzie już wspomniałem. Warto jeszcze wspomnieć, że w razie jego wyboru bedzie sprawa sądowa jego biernego prawa wyborczego, bo jest urodzony w Kanadzie i w najzabawniejszym przypadku kolejne wybory. Ale na unieważnienie wyboru bym nie stawiał. Prędzej na zwycięstwo Sandersa. Ten ostatni kandydat w kategoriach społecznych i ekonomicznych jest zwolennikiem socjalizmu w skandynawskim stylu. W kategoriach  polityki energetycznej i klimatycznej jest radykalnym zwolennikiem zaprzestania używania paliw kopalnych. W obu tych kwestiach zgadzam się z nim całkowicie. Ma zresztą całkiem dobry dorobek, bo jako burmistrz Burlington (stolicy stanu Vermont) przestawił lokalny zakład energetyczny całkowicie na energię odnawialną, jeszcze w latach 80-tych. Takie podejście w skali USA gwarantuje niski i zmniejszający się popyt, czyli niskie ceny ropy i gazu, czyli zagłodzenie sponsorów terroryzmu. Ktoś jeszcze woli Republikanów, nie widzę?
W kwestii polskiej- nie bardzo można znaleźć wypowiedzi jednego lub drugiego, ale oboje (chyba) rodzice Sandersa pochodzą z Polski. Niedawno był na grobach swoich dziadków i z całą pewnością orientuje się w historii i wzajemnych zależnościach. Niestety, języka polskiego nie zna, prędzej jidish. Ale przynajmniej nikt mu nie wmówi, że tradycyjnie antysemicki sposor terroryzmu, dziś objęty sankcjami, zawsze był miłośnikiem stabilności i pokoju.  Lub, że polscy antysemici w 1942 roku zbudowali sobie obóz w Oświęcimu, bo tak im się podobało. 

Moim zdaniem to jest najlepszy możliwy wybór zarówno dla USA, świata, jak tez Polski. Choć  zapewne będzie dokładnie to samo co z Kennedym. Kacapstwo wyczyta, że prezydentem został jakiś mięczak i zacznie od wypróbowania. A później przyda się dobra ochrona.
I tym optymistycznym akcentem pozostaje pozostawić część wniosków Czytelnikom. 

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

zaraz - może ja źle zrozumiałem co wczoraj w radio klepali z rana.
że kandydatami zostali Trump i Clinton
więc twoje przewidywania chyba się trochę nie sprawdziły.

Niepokoi mnie twój optymizm zwiazany z pochodzeniem rodziców Sandersa.
Myślę, że prawda dla "Światowych Semitów" nie ma najmniejszego znaczenia - liczy się interes.
Biznes którego celem jest wycignięcie mass kasy z Polski, a może nawet przejęcie części lub całego terytorium Polski dla "narodu wybranego".
Świadomość prawdy historycznej nie będzie miała znaczenia dla dla Sandersa bo będzie musiał łgać zgodnie z linia programow Jewrów. Zakładanie nieświadomości osób które właczaja się w fabrykę holocaust i kłamiacych o "polskich obozach" świadczy o twojej głebokiej naiwności.

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonimowy
Niczym nie zostali. Ten tekst pisałem po ostatnich prawyborach znając ich wyniki. Radio kłamie ;)
Sanders nie ma praktycznie nic wspólnego z medialno-finansową oligarchią żydowską, a wręcz przeciwnie, nie znoszą się w dość skrajnym stopniu. Czego najlepszym dowodem są właśnie te informacje rozprzestrzeniane przez media.

Anonimowy pisze...

Regan rozwalil gospodarke? Obama uzdrowil? I to sam negocjujac? Lol chyba mieszkam w innym alternatywnym swiecie. Z tego co wiem to pan Obama nawet swojej ustawy o zdrowiu nie pisal. BTW moge glosowac na jednego i drugiego

Anonimowy pisze...

Hilary jest establishmentowa i Sanders nie wiec DNC prubuje go uwalić. Jak im się uda znacznie wzrastają szanse na ich przegraną, szczególnie jeżeli przeciwnikiem będzie Trump.

Co do GOP to wszyscy poza Trumpem są establishmentowi. Do tego stopnia, że nawet przy wygranych prawyborach próbują nie wystawić Trumpa zapewniając wygraną DNC.

Sytuacja jest więc wyjątkowa, przy pojedynku Sanders vs Trump establisment nie miał by reprezentacji, not gonna happen. Więc napewno coś ciekawego sie wydarzy.

Co do Twojego "lewego skręcenia", Twoje prawo ale zdajesz sobie sprawę że w tej sprawie wychodzi Twój bias?

Obama to najgorszy prezydent w historii USA i tylko Hitlery ma szanse go przebić. Czy mógłbyś podac co takiego dobrego zrobił Barack?
Według mnie wzrost państwa policyjnego i uwalenie przedsiębiorczości.
Jedynie partnerstwa są jakoś tam dobre dla USA ale akurat nie dla nas więc o co come on?

Z drugiej strony Sanders to, socjalnie, Obama na sterydach.

W tej całej sytuacji najciekawsza jest dla mnie odpowiedź na pytanie która frakcja popycha "dobrą zmianę" w Polsce. Nie chciałbym żeby nie trafione wybory odwróciły ten proces.

Antyetatysta

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim
Rządu Reagana rozwaliły dużą część produkcji w USA i stworzyły fundament pod rozwalenie całej reszty, ten proces później tylko szedł swoim torem, aż do załamania w 2008. Obama wbrew interesom lobby giełdowo finansowego próbował go zawrócić. Praktycznie bez wsparcia swojej administracji, czy tym bardziej Kongersu. Opis tego jak to wyglądało, z pierwszej ręki, możesz znaleźć w biografii Steva Jobsa, przynajmniej ja tam czytałem. I przyniósł konkretne efekty- fabryka Intela dla Skylake, Tesla, SpaceX, chyba też Apple z czymś wróciło, w częsci tyż Acela Express.

arturxxxxxx pisze...

@Maczeta Ockhama
Zgadzam się z Twoją oceną Trumpa. Nie sądzę aby Putin miał jednak ochotę na wojnę hybrydową w Polsce, ale Ukrainę, Gruzję, Łotwę i Estonię zagarnie w całości w sprzyjających warunkach. Tylko czy my powinniśmy się angażować w te wojny? Nam ktoś z tych narodów by pomógł w konflikcie np. z Niemcami? Zresztą należy wziąć pod uwagę praktyczne możliwości prowadzenia przez Polskę wojny z Rosją, za każdym razem oznacza to katastrofalne straty dla Polski.
W Polsce Trump cieszy się ogromnym poparciem szczególnie wśród elektoratu PiS i Kukiza za sprawą filmów Maxa Ruskiego Agenta, który w wyjątkowy łatwy sposób manipuluje ich umysłami. Jeżeli jeszcze nie oglądałeś, to on ci wszystko co jest na tym strasznym świecie wyjaśni. ;)

Maczeta Ockhama pisze...

@Arturxxx
To nie są "te wojny", a "ta wojna". Jedna i ta sama. I Polska jest w nią zaangażowana, po dokładnie określonej stronie, czy nam sie to podoba czy nie. Co najwyżej mamy wybór, czy zakończy się w przyszłym roku Operacją Oluja czy zielonymi ludzikami pod Narwą lub Suwałkami. Zauważ, że jesli Putin i sp. bedą pewni, że USA nie kiwną palcem, bo "to nie jest zagrożenie w rozumieniu art 5 NATO", to praktycznie mogą też być pewni tego co do Niemiec.
Uraina jest wciąż krajem skorumpowanym do cna i bardzo biednym, ale wskutek wojny powstało tam dość potężne i patriotyczne społeczeństwo obywatelskie. rządu nie można być pewnym, ale ludzie prędzej go obalą, niż zostawią RP bez wsparcia. Przecież co było ledwo miesiąć temu, przy konflikcie o zezwolenia przewozowe? Ukraińcy pomogli i zapłacili za to bardzo drogo (setkami ciężarówek), a Polska załatwia swoje interesy nawet bez "pocałuj mnie w d..."

Człowiek Śniegu pisze...

MO- od końca...

Zajadów ze śmiechu dostałem czytając "dość potężne i patriotyczne społeczeństwo obywatelskie. rządu nie można być pewnym, ale ludzie prędzej go obalą, niż zostawią RP bez wsparcia."

Jedyną realną, niezależną od Moskwy siłą są wszelkiej maści bojówki nacjonalistyczno-przestępcze. Które obawiam się grały swoje w blokadzie przewozów.
Pamiętaj jednocześnie, że między Warszawa a Kijowem cały czas tli się konflikt historyczny- oni nam pamiętają II RP, my im Kresy...

Anonimowy pisze...

Wzruszyłem się - przypomnial mi się 2003, jeszcze słuchałem wtedy Trujki, a w niej "amerykanista" prof Lewicki zarzekał się stawiając na szali swój autorytet, że Amerykanie są zbyt mądrzy aby na gubernatora Kaliforni wybrać Schwarzennegera.
Wszystko to wróżenie z fusów - czy naprawdę Trump jest taki głupi na jakiego wygląda ? Czy może to taka gra ? Bo jesli gra, to co on może zyskać jako prezydent od Putina ?

zaz

Maczeta Ockhama pisze...

@zaz
Kalifornijczycy byli wystarczająco głupi, jak się okazało. Na usprawiedliwienie można podać, że poprzedniego gubernatora wywalili w referendum i znów startował. Wybór był pomiędzy raz wykopanym z urzędu a przygłupem z Austrii.
Jak przygłup już spieprzył wszystko, to wybrali tego co zwykle, kiedy mają już prawdziwe problemy i wszystko jakoś idzie.
Nie, Trump jest jeszcze głupszy. To, a nie poglądy są największym problemem i zagrożeniem. Stąd jakiekolwiek uzasadnianie czegokolwiek racjonalnie nie ma sensu, ten człowiek ma kwalifikacje intelektualne slumlord'a, którym w istocie jest i całe życie był.

Anonimowy pisze...

Dosyć bogaty ten Trump jak na przygłupa?

Łukasz

Maczeta Ockhama pisze...

@Łukasz
A co ma jedno z drugim wspólnego?

Anonimowy pisze...

Rzadko spotykane połączenie. Może być gburem, chamem i prostakiem, na prezydenta się nie nadaje, ale przygłupem nie jest.


Łukasz

Anonimowy pisze...

Illinois, Ohio, Karolina Płd, Floryda, Missouri - wszystkie dla Clinton.
Chyba jednak będzie Clinton vs Trump.

Maczeta Ockhama pisze...

@Anonim
Układ jak na razie jest praktycznie taki sam jak w Obama vs. Clinton, Clinton wygrywała praktycznie tak samo, w tych samych stanach, Folrydę trochę mniej niż dziś, Ohio wyżej. Prezydentem został Obama, jak wiadomo.
W Missouri były cuda nad urną, w Illinois prawdopodobnie też. Jak się rozejdzie, a rozchodzi się, to w nastepnych prawyborach ludzie będą jeszcze bardziej wku.. i zmobilizowani na Sandersa.
Do rozstrzygnięcia jeszcze bardzo daleko, a wszystkie stany gdzie Clinton była na lepszej pozycji już głosowały, z przychylnych Sandersowi tylko Vermont

Anonimowy pisze...

W 2008 r po 15.03.2008 Clinton miała 1427, a Obama 1533
w 2016 po 15.03.2016 Clinton ma 1598, a Sanders 818

Czy to można określić "praktycznie tak samo"?

Maczeta Ockhama pisze...

Clinton ma 1139 do 825. Reszta to działacze partii, którzy zagłosują tak jak większosć wybranych delegatów, czyli dziś deklarują Clinton.
15.03.2008 głosowało nie tylko więcej stanów, ale były dość proporcjonalnie rozłozone. W tym roku do 22.03 głosowało całe dawne niewolnicze Południe i jakieś 2% czy coś około populacji północnego wschodu i zachodniego wybrzeża.
Poza niewolniczymi stanami wyniki są praktycznie równe i z tygodnia na tydzień wskazują na przechodzenie elektoratu do Sandersa.
Prawybory są bardzo dalekie od rozstrzygnięcia.

Anonimowy pisze...

Wybuchy w wyborczy wtorek mogą przeważyć szalę na korzyść Trumpa. Zobaczymy za 6 godzin.