Grecy i oligarchia

Referendum w Grecji. Było, skończyło się. Grecy odpowiadali na pytanie czy zgadzają się na warunki bailuotu zaproponowane przez wierzycieli negocjujących z greckim rządem. Obywatele nie zgodzili się. 

Do teraz historia toczyła się w miarę normalnie. Klasyczna pułapka zadłużenia w jaką wpadło lub zostało wpakowanych dziesiątki państw wcześniej. I niejedna firma. Zupełnie klasyczna skorumpowana sitwa rządowo-oligarchiczna, która z jednej strony tworzy klimat administracyjny i regulacyjny dla pasienia się oligarchów, a z drugiej z tej oligarchii korzysta dla utrzymania się przy władzy. Mechanizm jest dość prosty i powszechnie znany. Powstają jakieś zmiany w przepisach, niezauważone dla większości, korzystne dla jakiś biznesmenów. Ostateczną wersją takiej metody jest kryzys płynności rządu i sektora bankowego, który umożliwia przygotowanym na to inwestorom wykupienie co bardziej interesującego majątku produkcyjnego za ułamek wartości. 

Taką metodę z powodzeniem stosowali Brytole w szczycie swojego imperium. Nie oni pierwsi, ani ostatni, ale ze względu na dominację na morzach, interesu dookoła świata oraz dominację prywatnego, a raczej oligarchicznego kapitału- robili to szczególnie spektakularnie. Otóż, brytyjscy kupcy byli wszędzie. Kupując lokalne towary, sprzedając swoje wyroby przemysłowe. Promując wolny handel i nowoczesność. Nowoczesność polega na tym, że kupuje się wyroby brytyjskiego przemysłu, o których kupcy informują, że są nowoczesne. A wolny handel na tym, że nie pobiera się ceł od importu brytyjskich towarów ani od eksportu surowców. W całym tym schemacie najważniejsze jednak były banki. Brytyjskie banki udzielające pożyczek na zakup brytyjskich towarów, zwykle nisko oprocentowanych. Gospodarki krajów Ameryki Łacińskiej i Azji  rozwijały się. Na modelu eksportu surowców bogaciła się elita, która także miała dostęp do importowanych towarów luksusowych. Wspaniały model dla lokalnej elity. Nic dziwnego, ze przekładał się także na władzę polityczną. Czasem był to kacyk, a czasem fasadowa demokracja, z jakimiś partiami a bywa, że i wyborami. A jak władca lub elita sprzeciwiły się braniu kredytów, to wysyłano kanonierki.

Klasycznych przykładów takiej polityki najwięcej można znaleźć chyba w historii Argentyny. Praktycznie całe 200 lat to kolejne próby uniezależnienia się od obcej i własnej oligarchii i kolejne mniej lub bardziej udane ludowe projekty polityczne ku temu zmierzające. Za pierwszym podejściem, kiedy dopiero co pozbyto się kolonizatorów z Hiszpanii i naród autentycznie chciał jakiegoś rozwoju, a wśród elit było wielu idealistów, to udało się obronić niezależność polityczną i ekonomiczną, za cenę utraty poważnej części terytorium (dzisiejszego Urugwaju i Malwinów). Któreś z następnych podejść miało miejsce w 1889 roku. Kryzys w Argentynie w tym roku wybuchł z potężną siłą, kiedy ogólnoświatowa panika giełdowa pozbawiła kraj płynności. Rządy oligarchów nie musiały się przejmować takimi rzeczami. W końcu nie oni zbankrutowali więc sprzedali za drobne sieć kolejową Brytyjczykom. To miało znaczenie znacznie większe niż dziś, bo pod koniec 19 wieku kto kontrolował kolej, ten kontrolował gospodarkę. Taryfy przewozowe, czasu przewozów, a nawet w ogóle możliwość przewiezienia danych towarów decydował o opłacalności każdej produkcji, rolnictwa czy górnictwa. Nic dziwnego zatem, że po tym kryzysie Argentyna stała się krajem wyłacznie surowcowym, a co ciekawsze sektory gospodarki bardzo szybko znalazły się w rękach brytyjskich inwestorów. Jednak w trakcie kryzysu powstał zorganizowany opór społeczny- pierwsza nowoczesna partia polityczna, czyli Union Civica Radical. Na początku sprzeciwiali się nie do końca politycznymi metodami, bo od 1891 do 97 trwało faktycznie powstanie zbrojne przeciw rządom oligarchii. Zresztą politycznymi metodami za dużo nie dało się zrobić. Wybory były, prawdopodobnie nawet kandydaci UCR je regularnie wygrywali, tylko ogłaszane wyniki utrzymywały oligarchów przy władzy. A politycy i oligarchowie byli bezkarni, bo w ostateczności zawsze były brytyjskie kanonierki dla "zapewnienia porządku". Sytuacja zmieniła się w 1916 roku, kiedy brytyjskie kanonierki były chwilowo zajęte poszukiwaniem U-bootów i prezydentura przypadła przedstawicielowi UCR. Który natychmiast rozszerzył prawa wyborcze i zmienił sposób przeprowadzania wyborów wprowadzając tajne głosowanie i wiarygodny system liczenia głosów. Do upodmiotowienia ludu jeszcze było daleko, ale to był bardzo poważny krok. Od tego czasu oligarchia dla zachowania status quo musiała wspomagać się wojskiem, ale to zupełnie inna historia.

Można wrócić do Grecji. Przecież ten schemat jest dokładnie ten sam. Wmuszone pożyczki, które w istocie trafiły do kieszeni koncernów powiązanych z kredytodawcami i lokalnej oligarchii (a kto niby budował cąłą tę infrastrukturę, zwłaszcza na Olimpiadę?) współpraca lokalnej oligarchii z międzynarodową banksterką. Następnie kryzys finansowy i programy ratowania wymuszające prywatyzację najważniejszych elementów infrastruktury i likwidację konkurencji dla koncernów powiązanych z pożyczkodawcami (w Grecji chodziło o małą, ale dochodową zbrojeniówkę). Przerzucanie kosztów na społeczeństwo i obronę oligarchów. Przecież Trojka nie chciała zatwierdzić planu, który by polegał na uszczelnieniu systemu podatkowego, choć jest zupełnie oczywistym, że właśnie minimalne opodatkowanie oligarchów może wystarczyć spięcie planu spłaty długów. 
Powstanie i sukces Syrizy był dokładnie tym samym co UCR 125 lat wcześniej w Argentynie. 

A co będzie dalej?

W najbardziej optymistycznym wariancie rząd przetrwa i przeprowadzi swój plan reform. Dziś już nie związany pomysłami IMF i okolic Ale to wymaga spokoju, dojrzałości politycznej zarówno rządzących, jak też narodu. Oraz braku interwencji militarnej. Swojej lub obcej. W ten sposób Grecy mają szansę wyjść z upodlenia 25% bezrobociem i emeryturami po 400 euro. 
Znacznie ciekawsza jest sytuacja drugiego z graczy, czyli IMF. Instytucja, której każdy chce unikać juz dziś. Przynajmniej każdy kto ma jakąś alternatywę (np. Ukraina nie ma..). Ich biura są likwidowane w kolejnych krajach. Ale jeszcze nikt się nie postawił tak mocno przed spłatą długów. Jeśli obecny grecki rząd wyjdzie z tego kryzysu, przeprowadzi swój plan reform i kiedyś odda forsę dla Trojki olewając ich rady- to będzie bardzo blisko końca tej instytucji. 
Jest to także bardzo zła informacja dla wszelkich wielkich koncernów przemysłowych i budowlanych z pierwszego świata. Czyli Siemensa, Alstomu i całego pozostałego zestawu z listy najbardziej korumpujących firm świata. Nie to, że stracą szczególnie dużo. Ale to, że czas wielkich żniw się skończył.
Co ważniejsze- to Grecy policzyli głosy. 

Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas

I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast