Mecz Real Madryd- San Lorenzo

Jakby ktoś nie wiedział, trwają klubowe mistrzostwa świata w piłce nożnej. Ja prawdę mówiąc też nie wiedziałem o istnieniu czegoś takiego, ale tak się składa, że zespół, którego jestem fanem jutro gra w finale. 

Co prawda wynik zapewne nie będzie szczegółnym zaskoczeniem, zapewne wygra przedstawiciel Europy, czyli Real Madryd, a drugie miejsce w takim starciu zespołowi z Ameryki Południowej należy się jak psu micha.

Real Madryd znają wszyscy, za to o jego przeciwniku nikt w Polsce nie słyszał. Przynajmniej jeszcze dwa lata temu. 

San Lorenzo de Almagro, bo tak brzmi nazwa przeciwnika Realu jest obecnym zwycięzcą Copa de Libertadores, czyli klubowym mistrzem Ameryki Południowej, stąd właśnie walczy z pozostałymi mistrzami kontynentów w Marakeszu.

Mecz polecam, może nawet go sam obejrzę, bo pewnie widowsko będzie tego warte. Zresztą jeszcze w Polsce czasem zdarzało mi się ogladać mecze południowoamerykańke, a przy europejskiej piłce najwyżej szybko zasnąć. Zdanie podtrzymuję, mniej taktycznej skuteczności, ale więcej widowiska i jest co oglądać. Czasem.

A czytelników pewnie bardziej zainteresuje dlaczego z takim dość letnim nastawieniem okreslam się jako fan. Otóż, odpowiedź jest prosta -- bycie kibicem w Argentynie jest obowiązkowe. Noo, prawie. Ale regularnie można usłyszeć pytanie jakiego klubu się jest kibicem. I to pytanie bynajmniej nie dotyczy sportu. Przynajmniej nie tylko.

Cofając się do początków 20 wieku

W Argentynie nowa fala imigrantów juz się częsciowo zakorzeniła, ciągle napływają nowi, tworzy się masowe społeczeństowo, a jednocześnie władza jest w rękach dośc wąskiej kliki głównie powiązanej z oligarchią ziemską i prowadzącej liberalną politykę (czytaj- udzielania wszelkich koncesji przemysłowych kapitalistom z Wielkiej Brytanii lub Francji) i dzielnie się utrzymywała przez kilkadziesiąt lat u władzy dzięki ograniczonemu prawu wyborczemu i zwyczajowi masowych fałszerstw.  Zakładanie zwykłych partii politycznych i stowarzyszeń było mozliwe, ale mocno utrudnione i narażone na represję ze strony władz. W takim klimacie politycznym powstała garść klubów sportowych, które funkcjonują do dziś. Są to bardziej znane Boca Juniors i River Plate oraz właśnie San Lorenzo. I kila innych, ale jak kogoś tak bardzo interesuje, to znajdzie bez trudu osoby bardziej kompetentne w piłce kopanej niż ja.
Te zespoły zostały założone w podobnym czasie, ale w różnych miejscach. Znaczy, wszsytkie trzy w Buenos Aires, ale w róznych cześciach tego miasta. 

River Plate

Klubpowstał w zamozniejszej cześci miasta, założony przez brytyjczyków pracujących w kolonialnych firmach, na kolei, chłodniach i podobnych instytucjach kontrolowanych przez kapitalistów z UK i przechwytujących solidną częśc dochodu narodowego (krowy można było sprzedać komu się chce, ale chłodnie i koleje były tylko jedne...). Stąd od samego początku jest to towarzystwo przepełnione wewnętrznym przekonaniem o kolonialnej wyższości. I, pomimo tego, że zwartego środowiska brytyjskich kolonizatorów już dawno nie ma, klub jest całkowicie argentyński -- mentalność pozostała. 

Boca Juniors 

Wywodzi się z dzielnicy La Boca, czyli dosłownie "Ujście". Tereny, które stanowiły bezpieczne kotwicowisko i które służyły jako port zanim wybudowano porządny. Tam też mieszkali typowi mieszkańcy portowych slumsów. Oczywiście jedynym sposobem awansu społecznego z takich miejsc jest szczeście i cwanictwo. Słynnym przykładem tego był zaliczony gol strzelony ewidentnie ręką na mundialu 1986 przez najwybitniejszego piłkarza w histori Baca Juniors, czyli Diego Maradone. Jest ubóstwiany nie pomimo takich zagrywek i iścia w zaparte, ale właśnie dlatego. Oczywiście, znów, czas mija, La Boca to już nie są slumsy, tylko byla jak dzielnica, nisko połozona i często zalewana, a część slumsów przerobiono na pułapkę na turystów. 

San Lorenzo de Almagro 

Założony, nie zgadniecie -- w dzielnicy Almagro. Była to dzielnica typowo robotniczna, niezbyt zamożna i właściwie taką pozostała do dziś. Ale w dość szybko rozwijającej sie gospodarce, zasilanej tłumami imigrantów, którzy przynajmniej mogli się wyżywic na poziomi niepostykanym wśród biedoty Starego Kontynentu, o awans społeczny było dość łatwo. Wystarczyło solidnie pracować, przestrzegać zasad etyki i przyzwoitości. Wyrwać się z dna La Boca było  znacznie trudniej, Zostać drobnym przedsiębiorcą w Almagro było dość łatwo. Do tego należy dołożyc drobiazg- ten klub został założony m.in, przez księdza, Lorenzo Massa, który pózniej także organizował początki harcerstwa argentyńskiego i inne tego typu przedsięwzięcia. 
Połączenie etyki biedniejszej klasy średniej i społecznego współdziałania Kościoła wyjaśnie dla odmiany warości dookoła tego klubu.
Także przez dzisięciolecia nic się nie zmieniło, wobec czego nie należy być zdziwionym, że dyktatura wojskowa zrobiła wiele, aby akurat ten klub zniszczyć. Włącznie z wywłaszczeniem i zburzeniem stadionu. Na cele budownictwa socjalnego, ale jakoś pieniądze znikły, więc powstał tam supermarket Carrefoura. Ksiądz Massa już od wielu lat nie żył, bo pewnie też by go wrzucili do rzeki. Tak, junta wojskowa w Argentynie od polskiej różniła się głównie tym, że dyktator Videla zmarł w więzieniu a Ponury Spawacz na wolnosci...A obecne władze miasta uchwaliły wywłaszczenie Carrefoura i oddanie terenu klubowi.

Oczywiście, powyższe generalizacje nie odnoszą się, bo i nie mogą do kazdego pojedynczego fana tych zespołów. A zresztą tą klubową etykietkę można uzyskać dość przypadkowo, przez grupę znajomych, miejsce zamieszkania, itp. Ale jakimś wyznacznikiem to jak najbardziej jest.

A wracając do jutrzejszego meczu, nie stawiałbym na San Lorenzo, ale należy pamiętać, że również obecny papież jest jego fanem. A już w tym tygodniu Raul Castro mu dziękował za załatwienie nawiązania stosunków dyplomatycznych z USA. Może się okazać, że w przyszłym tygodniu będzie się mu dziękować za załatwienie zwycięstwa nad Realem...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

https://www.youtube.com/watch?v=gX-HP7V4aaw :))

Anonimowy pisze...

"Tak, junta wojskowa w Argentynie od polskiej różniła się głównie tym, że dyktator Videla zmarł w więzieniu a Ponury Spawacz na wolnosci..."

Za trzeźwe spojrzenie na historię współczesną Ciebie lubię.

Anonimowy pisze...

Z tym kompletnie nieznanym przesadziłeś, 8 lat żyłem z komentowania ligi argentyńskiej w tv. Klanu czy Małysza nie goniła ale parę osób ją oglądało. Jest nawet silna grupa pasjonatów argentyńskich klubów.
Pozdrawiam
Brasileirao